W Rytmie Wolności

W tegorocznym wpisie poświeconemu pierwszemu koncertowi depeche MODE w Polsce chciałbym Wam przybliżyć czym jest projekt i jak wyglądają prace nad dokumentem dla Canal+

Czytaj dalej W Rytmie Wolności

RECENZJA LIVE SPIRITS

Różne są perspektywy pisania recenzji o koncercie z Berlina. Wszystko zależy czy miało się okazję uczestniczyć w wydarzeniu, czy wszelkie doświadczenia pochodzą jedynie z przetworzonego obrazu i dźwięku.

Czytaj dalej RECENZJA LIVE SPIRITS

KoronaMODE

Na początku pomysł był prosty, żeby zrobić coś dla innych. Bez zadęcia i napinania się, na chwilę. Przejrzałem swoją biblioteczkę z koncertami. Wyszło, że mam 14 dobrych koncertów, które mogę odpalić co wieczór, aby Wam umilić czas kwarantanny. Trochę poprzeplatać trasy, miasta i będzie dobrze.

Czytaj dalej KoronaMODE

14 wieczorów z koncertami depeche MODE

W tych nienormalnych czasach każdy coś daje od siebie, każdy jakoś sobie pomaga przetrwać. Każdy próbuje żyć normalnie w nienormalnych czasach. Co by łatwiej było nam przetrwać zapraszam na 14 wieczorów z koncertami depeche MODE na 101dM.

Czytaj dalej 14 wieczorów z koncertami depeche MODE

depeche MODE wejdą do Rock And Roll Hall Of Fame.

Oficjalnie wszędzie dominuje służbowy optymizm i radość z faktu, że pierwsza w historii elektroniczna kapela wejdzie do świata zdominowanego przez muzykę rockową.

Czytaj dalej depeche MODE wejdą do Rock And Roll Hall Of Fame.

Co nam przyniesie rok 2020? Co już wiemy?

Wkraczamy w ostatni rok drugiej dekady XXI wieku* oraz kolejnej przerwy między płytą i koncertami. Oczywiście nie wiadomo wszystkiego, ale jak na rok zastoju i spokoju to dzieje się naprawdę wiele.

Jeszcze w styczniu czekają nas dwa wydarzenia:

Czytaj dalej Co nam przyniesie rok 2020? Co już wiemy?

Po mojemu – Podsumowanie roku 2019.

Skończył się pierwszy pełny rok, kiedy nie było trasy koncertowej. Mimo że teoretycznie powinien być to rok relaksu i snu zimowego, to tak nie było. Głównie za sprawą wytwórni, która mocno monetyzuje przejęcie depeche MODE pod swoje skrzydła.

Czytaj dalej Po mojemu – Podsumowanie roku 2019.

Spirits In The Forest – film dla Twojej cioci…

Spore poruszenie wywarł dokument Antona Corbijna w społeczności. Nie zawsze w takim kierunku, jak tego by autor chciał. Jesteśmy już po seansie 21.11 i kolejnych w kinach na całym świecie. Za dni parę na Netflixie. Spokojny jestem, że finansowo dystrybutor może zaliczyć te pokazy do sukcesów, publiczność nie zawiodła. Dokładane są jeszcze kolejne pokazy na całym świecie.

Czytaj dalej Spirits In The Forest – film dla Twojej cioci…

Recenzja biografii – Faith And Devotion

Trochę z zaskoczeniem, trochę ze wzruszeniem ramion spłynęła informacja o kolejnej biografii. Pffff kolejna biografia… co nowego można jeszcze dowiedzieć się i przeczytać w temacie depeche MODE? Szczególnie że trud dokumentowania historii zespołu na różnych odcinkach przejęli w zasadzie już fani i całkiem nieźle robią to też gazety.

Czytaj dalej Recenzja biografii – Faith And Devotion

Wydawnictwo na które nikt nie czeka.

Zespół pospołu z wytwórnią postanowili wydać pozycję, która z wyjątkiem niewielkiej grupy zbieraczy plastiku, metalu i papieru z napisem depeche MODE jest nietrafiona niezależnie, do jakiej grupy docelowej nie próbowalibyśmy jej zaadresować. Z twarzy podobna do nikogo cytując klasyka.

Przejrzałem Wasze komentarze, oraz zebrałem trochę informacji, które już wypłynęły o tym wydawnictwie. Chciałbym też spojrzeć na MODE BOX jeszcze z jednej strony, bo częściowo grzech pierworodny tego wydawnictwa jest gdzieś w poprzedniej dekadzie.

To wydawnictwo nie jest:

  • Dla „januszy depeszowania”, którym wystarczy playlista z kawałkami, które zyskały ich uznanie w telefonie. Nikt nie położy tysiąca gnoi na boxa w archaicznym formacie, gdy wiedza o zespole ogranicza się do zestawu utworów długości setlisty na koncercie i to też z uniesieniem brwi zainteresowania jedynie przy Enjoy The Silence i Just Can’t Get Enough. Przecież za te pieniądze to można mieć cały wózek sklepowy Taterki Strong. 😉
  • To wydawnictwo nie jest dla hardkorów, który mają całą dyskografię, ze wszystkimi wersjami singli itp. Za każdy z tych kawałków zapłacili już po kilka lub kilkanaście razy. Takie zadanie — zajrzyj na swoją półkę z dyskografią i zobacz, ile razy w życiu zapłaciłeś lub zapłaciłaś już za Just Can’t Get Enough w postaci płyt, singli, składanek, koncertówek itp. wydawnictw… Zainteresowanie hardkorów zestawem kawałków, który po wyciśnięciu esencji mógłby zmieścić się jedynie na jednym placku będzie naprawdę trudne.
  • To wydawnictwo nie jest na pewno wysoko na liście przeciętnych fanów, którzy podążają za zespołem od płyty do płyty, bo oni 14 placków na 18 pewnie już mają. Wydanie monety na ten zestaw nie jest priorytetem.
  • Za to na pewno ten box jest dla wszystkich, którzy nie słuchają dM, ale mają w najbliższym kręgu fanów dM. Zakup tego boxa załatwia idealnie problem prezentów na święta, urodziny i inne rocznice. Tak tylko podpowiadam 😉

Żeby była jasność nie twierdzę, że ten box to będzie klapa. Z pewnością box kupi sporo ludzi, szczególnie że będzie to box limitowany, choć nie znanam poziomu limitowatość MODE. Pewnie i ja kiedyś kupię ten box, być może z drugiej ręki i jestem dziwnie spokojny, że nakład rozejdzie się bardzo sprawnie na całym świecie. Za jakiś czas może mieć on status równy japońskim X1 i X2, który poza tym, że jest specyficzną kompilacją, to nie wnosi poznawczo za wiele, ale jest unikatowy z powodu upadłej wytwórni, podejścia do wydawania kompilacji i to bije cenę. Albo był jeszcze parę lat temu.

MODE BOX ma jeszcze jeden problem, na który trzeba spojrzeć trochę z wyższej perspektywy. Nie neguję kompletnie sensowności powstania takiego wydawnictwa ale uważam, że powszechny kanał sprzedaży jest kompletnie przestrzelony. Tego typu wydawnictwo nigdy nie powinno trafić do tak szerokiej dystrybucji, zawartość powinna być też inna i powinno być zaoferowane tylko specyficznej grupie ludzi.

Cofnijmy się zatem do roku 2002 — w tym roku w świecie depeche MODE nie wydarzyło się za wiele. Za to coś się skończyło. Wychodzi ostatni BONG — numer 52. Tym samym zespół zamyka fanklubową część swojej działalności i zrywa instytucjonalną relację z wieloma fanami na świecie. Z dawnej świetności zostało już tylko dogorywające forum przy oficjalnej stronie. Zarówno U2, Metallica, Rammstein, jak i parę innych zespołów utrzymują specjalne relacje fanami. Fani przez stronę mogą się zapisać do fanklubu i mogą być członkiem fanklubu bez żadnych kosztów, otrzymując dostęp do podstawowego pakietu, przywilejów i informacji. Można również wykupić dostęp płatny do treści i wydawnictw, do których przeciętni śmiertelnicy nie mają dostępu. Tak właśnie robią wspomniane zespoły.

MODE BOX, to idealne wydawnictwo fanklubowe skierowane do ścisłego grona, które płacąc za członkostwo w fanklubie otrzymują z tego tytułu gratyfikacje w postaci np. wcześniejszego dostępu do biletów na koncerty. Dzięki temu np. na koncertach U2 nie ma plagi naszych czasów, czyli biletów kategorii Early Entrance. Do tego co roku wydawane są w limitowanym nakładzie płyty z koncertami, rarytasami, demami, niepublikowanymi wersjami. Pozycje, które nigdy nie będą w orbicie zainteresowań ludzi, których fascynacja zespołem kończy się na playliście w telefonie. Za to fani zrzeszeni w oficjalnym fanklubie przyjmują vinyle i CD z otwartymi rękami.

Przykłady z obozu U2. Nie musicie lubić tego zespołu, ale warto docenić fakt tego typu specjalnych pozycji dla fanów:

  • U2 Duals z 2011 – kompilacja starych i nowych duetów zespołu z innymi artystami.
  • U2 Medium, Rare & Remastered z 2009 – zbiór niepublikowanych, alternatywnych, odświeżonych, nieznanych wersji. Idealnie pasuje do MODE BOX, całość tylko na dwóch płytach.
  • U2 Live Songs of iNNOCENCE + eXPERIENCE z 2019 – kompilacja kawałków na żywo z dwóch tras koncertowych. Taka koncertówka tylko dla najbardziej zagorzałych fanów.

Napisałem, że MODE BOX to idealne wydawnictwo fanklubowe, ale nie w takiej postaci. Ograniczenie się do 4 płyt z literami M.O.D.E., książki i fikuśnego opakowania załatwiłoby sprawę. Oczywiście mogłaby się pojawić opcja wydania z pełną dyskografią, jako kod do pociągnięcia plików z serwerów Legacy Rec. Zakładając, że MODE BOX to limitowana pozycja, a fanów depeche MODE, zainteresowanych nabyciem na całym świecie może być podobna liczba, albo większa, to mimo moich krytycznych uwag każdy z nich spokojnie znajdzie swoje miejsce na półce z innymi suwenirami pod szyldem depeche MODE.

Nie mniej nie trafi on do całej masy ludzi, którzy kupiliby go będąc członkami oficjalnego fanklubu. Czy to w abonamencie płaconym co roku, czy też potem w fanklubowym sklepie. Największe audytorium będzie mieć użytek z MODE BOX w serwisach streamingowych typu iTunes lub Tidal, o ile się pojawią 4 ostatnie placki. Dobra dosyć tych wywodów, teraz trochę o tym, co faktycznie jest w tym wydawnictwie wartego uwagi.

Czarne pudełko nie zasługuje na całkowite potępienie, ponieważ są tam bardzo ciekawe pozycje, nieosiągalne na współczesnych wydawnictwach. Co więcej, ktoś, kto podjąłby się zakupienia tego wszystkich na rynku wtórnym w oryginalnych wydawnictwach, na których są poszczególne kawałki, żeby mieć wszystkie „rarytasy” lub rarytasy musiałby wydać znakomicie więcej. Wiele pozycji osiąga obecnie konkretne stawki wyrażone w jednostkach na eBay.

14 albumów
  • Płyty od Speak & Spell do Excitera, to są remastery wydane pierwotnie w 2006 roku.
  • Największe zastrzeżenie jest do Playing The Angel, ponieważ jest to tak samo skopana wersja w masteringu, jak ta wydana w 2005 roku. Nie pokuszono się nawet o wydanie na CD wersji z vinyla lub bluspec.
  • Pozostałe placki to są regularne wydawnictwa w wersjach znanych z regularnych wydawnictw z lat 2009-2017.

M.O.D.E.
  • CD1 – 1981 – 1985
    • Sometimes I Wish I Was Dead (Flexi Disc) – po raz pierwszy w historii wydany na CD – kawałek w tej wersji nie trafił na debiut brytyjski, a wersja amerykańska i wersja ze składanek jest nieco inna.
  • CD2 – 1986 – 1990
    • Dressed In Black (Record Mirror Version) – wczesna wersja tego numeru, coś jak Fly On The Windscreen vs Fly On The Windscreen – Final.

  • CD3 – 1993 – 2005
    • Death’s Door (OST Until The End Of The World) – numer w wersji Martina, w tej wersji pojawił się jedynie na soundtracku z 1991 jako część ścieżki dźwiękowej do filmu Wima Wendersa
    • Death’s Door (Jazz Mix) – numer w wersji Alana wydany na singlu Condemantion
    • Easy Tiger (Full Version) – na płycie Exciter jest jedynie ogryzek tego kawałka. Pełna wersja wyszła jedynie na singlu Dream On.

  • CD4 – 2006 – 2017
    • Oh Well (Edit from 7″)  – wersja nie jest jakoś bardzo unikatowa, choć tylko na singlach lub na limitowanych boxach. Dla niektórych może robić za zapychacz.
    • Heroes (Highline Sessions) – numer z sesji zaśpiewany na żywo, choć ja bym oczekiwał wydania oryginalnej, studyjnej wersji zespołu. Cały występ z sesji Highline aż prosi się, żeby był wydany jako oddzielna pozycja z własną okładką, jako dodatek do jakiegoś innego boxa np. wideo z Berlina 2018 lub na fanklubowej kompilacji z innymi numerami nagrywanymi w ten sposób robionymi przez zespół w latach 2005 – 2017.

Należy docenić fakt, że po latach posuchy dzieje się coś na rynku wydawniczym depeche MODE, poza zestawem standardowym w postaci albumów, singli, koncertówki na wideo i okazjonalnej kompilacji co parę lat w klasycznym rozumieniu. Boxy z singlami wydawane na vinylach, omawiana w tym tekście kompilacja, być może musimy przejść i tę fazę, aby w końcu doczekać się wydawnictw naprawdę wyczekiwanych zarówno z oficjalnego katalogu, jak i Hamburg 84, czy upragnione wydanie koncertu z trasy World Violation. Niestety znowu można napisać Sony robisz to źle

Oby się nie okazało, że naprawdę srogie rarytasy pojawią się dopiero jako polisa emerytalna wdów, które będą potrzebowały kolejne jednostki na dostatnie życie w domowym zaciszu z nowym narzeczonym.

Gdańsk 12.01.2010

To już 10 lat jak zespół wystąpił 23 maja 2009 roku na warszawskim stadionie Gwardii. Z perspektywy czasu patrzę na ten koncert z lekkim zażenowaniem. Nie dlatego, że zespół dał ciała, albo fani zawiedli, przede wszystkim z powodu obiektu, na jakim przybyło chłopakom grać podczas letniej części Tour Of The Universe w Polsce.

Mając w pamięci poprzednie koncerty, choćby ten na Stadionie Legii przed remontem, albo nawet w Spodku, koncert na Gwardii wydaje się siermiężny i partyzanacki prawie tak, jak występ depeche MODE na Służewcu w 2001 roku. O późniejszych koncertach z lat 2013-2018 nie wspomnę. Co prawda na afterze w Proximie temat stadionu nie był aż tak żywy, bo fani bardziej skupiali się na setliście. Głównie rozmowy dotyczyły tego, jak zabrzmiały Master & Servant i Strangelove po latach. Zachwyty szły w kierunku Fly On The Windscreen. W rozmowach przewijał się tez zawód, że In Sympathy wyleciało tak wcześnie z setu, niestety już od koncertu w Atenach 2009.05.12 byliśmy ubożsi o ten numer. Całe szczęście, że to była tylko podmiana, a nie skrócenie koncertu o ten numer. Z drugiej strony aranżacja Policy Of Truth na tej trasie nie była najgorsza i mogła się podobać. Tylko gdyby nie ta mało depeszowa wizualizacja z baloniakami… W każdym razie ja cieszyłem się, sącząc drina na afterze, że przede mną latem jeszcze wyjazd na sześć koncertów w dwóch turach w samym czerwcu. Urlop zapowiadał się wyśmienicie 🙂

depeche MODE w Łodzi 2010.02.10 (002)
depeche MODE w Łodzi 2010.02.10 (002)

Nie mniej z perspektywy czasu nie da się nie zauważyć, że obiektowo koncert w Warszawie A.D. 2009 to był spadek formy, szczególnie jeżeli porówna się do tego, w jakich warunkach chłopaki zagrali swój drugi koncert na tej trasie w Polsce — czyli koncert w nowootwartej w 2008 Ergo Arenie w Gdańsku/Sopocie – 12 stycznia 2010. Było zimno, to fakt, ale warunki koncertu przywodziły na myśl najlepsze obiekty z Zachodniej Europy. No i tak akcja w czasie Policy Of Truth, wspólne śpiewanie Master & Servant, w końcu atmosfera w hali. Byłem zachwycony, że mamy w końcu obiekt, którego nie trzeba się wstydzić. Do tego trzeba jeszcze dodać fakt, że chwilę potem, otwarta została klasowa hala w Łodzi. Pamiętam jak dziś, że Serek na afterze w Gdańsku, pociągając kolejnego Jacka z Colą, miał nadzieję, że jeszcze może będzie kolejna część trasy na wiosnę 2010 i że wtedy muszą zagrać w Łodzi. Marzenia łódzkich fanów spełniły się dopiero podczas Delta Machine Tour, kiedy 24 lutego 2014 depeche MODE zadebiutowali w Atlas Arenie cztery lata po otwarciu hali…


Nie, nie pomieszało mi się nic, nie wprowadziłem się w stan zmieniający świadomość. Nic z tych rzeczy. Tak mogłyby wyglądać wspomnienia z koncertów w 2009 i 2010 roku, gdyby nie choroba Dave’a i zmiany w trasie, jakie pociągnęła za sobą. No i gdyby nie było opóźnień w oddaniu do użytku Ergo Areny. Obiekt faktycznie uruchomiono dopiero w maju 2010. Trochę zaskoczeni? Już wyjaśniam wszystko po kolei. Cofnijmy się do 2008 roku…

Październik 2008 roku zespół ogłasza, że ma zamiar wydać płytę – Sounds Of The Universe i ruszyć w trasę. Na konferencji prasowej ogłoszono jedynie trasę stadionową w Europie. Trasa miała liczyć 38 koncertów, z czego faktycznie zespół zagrał 20. Pełną listę koncertów zagranych, odwołanych i przeniesionych znajdziecie na MODEontheROAD.pl. Statystyki wyglądały następująco:

38 koncertów ogłoszonych, w tym:

  • 20 zagranych,
  • 13 odwołanych,
  • 5 przeniesionych na rok 2010,

Koncert w Hamburgu udało się przenieść w ramach letniej trasy 2009 z 2.06 na 01.07. Sam miałem bilety na koncert w Hamburgu, a dodatkowo na dwie noce w Dusseldorfie. O ile bilety na Hamburg sprzedałem, to Dusseldorf postanowiłem zatrzymać ze względu na przeniesienie terminu na 2010. Tych 5 przeniesionych koncertów to:

  • Czw., 21.05.2009 Zagrzeb – przeniesione na 14.02.2010
  • Sob., 30.05.2009 Londyn – przeniesione na 20.02.2010
  • Czw., 04.06.2009 Dusseldorf – przeniesione na 26.02.2010
  • Pią., 04.06.2009 Dusseldorf – przeniesione na 27.02.2010
  • Czw., 02.06.2009 Bergen – przeniesione na 29.01.2010

Pozostała część trasy w październiku 2008 nie była znana. Tzn. była znana, ale nie była upubliczniona ze względu na braki w finalizacji potwierdzeń wszystkich obiektów przed konferencją. Druga noga po Ameryce Północnej i Południowej została ogłoszona dopiero w lutym 2009. Poniżej chciałbym Wam zaprezentować jak miała wyglądać Tour Of The Universe 2009/2010, gdyby Dave nie zachorował, a wszystkie plany zespołu wypaliłyby.

USA i KANADA

Lip 26 TBA
Lip 28 TBA
Lip 30 TBA
Lip 31 Santa Barbara

Sie 2 LA
Sie 4 LA
Sie 5 LA
Sie 8 San Diego
Sie 9 Las Vegas
Sie 11 Salt Lake
Sie 12 Denver
Sie 14 Dallas
Sie 16 San Antonio
Sie 17 Houston
Sie 19 New Orleans
Sie 21 Tampa
Sie 22 West Palm Beach
Sie 24 Atlanta
Sie 26 Washington DC
Sie 27 Atlantic City
Sie 29 NYC
Sie 30 NYC

Wrz 2 Boston
Wrz 4 Montreal
Wrz 5 Toronto
Wrz 7 Detroit
Wrz 8 Chicago

AMERYKA POŁUDNIOWA

Oct 2 Mexico City
Oct 3 Mexico City
Oct 5 Monterrey
Oct 7 Guadalajara
Oct 10 Colombia
Oct 13 Rio de Janeiro
Oct 15 Sao Paulo
Oct 18 Buenos Aires
Oct 20 Chile

EUROPA

Oct 31 Oberhausen
Nov 1 Oberhausen
Nov 3 Hannover
Nov 5 Nuremberg
Nov 7 Mannheim
Nov 8 Stuttgart
Nov 10 France TBA
Nov 12 Valencia
Nov 14 Lisbon
Nov 16 Madrid
Nov 17 Madrid
Nov 20 Barcelona
Nov 21 Barcelona
Nov 23 Lyon
Nov 25 Bologna
Nov 26 Torino
Nov 28 Erfurt
Nov 30 Rotterdam

Dec 3 Vienna
Dec 4 Graz
Dec 6 Zurich
Dec 7 Zurich
Dec 10 Dublin
Dec 12 Glasgow
Dec 13 Birmingham
Dec 15 London
Dec 16 London
Dec 18 Manchester

Jan 8 Prague
Jan 10 Budapest
Jan 12 Gdansk
Jan 14 Lievin
Jan 16 Strasbourg
Jan 19 Paris
Jan 20 Paris
Jan 22 Antwerp
Jan 24 Horsens
Jan 25 Malmo
Jan 27 Gothenburg
Jan 29 Stockholm
Jan 31 Oslo

Feb 2 Helsinki
Feb 4 St Petersburg
Feb 6 Moscow

Jeżeli chodzi o faktycznie zagrane koncerty w USA i Kanadzie, to oczywiście odsyłam na MODEontheROAD.pl i czem prędzej przeskakuję do Europy z jesieni 2009 i zimy 2010. W stosunku do faktycznej trasy ostał się jedynie jeden koncert w Oberhausen 2009.10.31, zamiast tego fani z Bremy mogli się pobawić 1 listopada. Zamiast jakiegoś koncertu we Francji była Genewa 2009.11.10, a Norymberga z 5 listopada powędrowała na 1 grudnia.

To, co najważniejsze działo się przede wszystkim w styczniu. Początkowo zespół planował wznowić trasę koncertem w Pradze 8 stycznia, potem przeskok do Budapesztu – 10 stycznia, by wylądować w Gdańsku 12 stycznia. Trasa w 2010 miała być krótka. Ledwo miesiąc + 3 noce w lutym z finałem w Moskwie. Tak na marginesie podobny patent zespół zastosował w marcu 2014, kończąc w Rosji. Paradoksalnie, gdyby nie choroba Dave’a prawdopodobnie nie byłoby koncertu w RAH z Alanem. Koncert w Gdańsku nie był możliwy również z innego powodu. Trzeba to jeszcze raz podkreślić, powyższa lista to stan wiedzy na jesień 2008, później życie i tak by zweryfikowało temat. Jak już wspomniałem obiekt ani w 2008, ani w 2009 nie był gotowy. Wobec czego na pewno marzenie fanów z Łodzi ziściłoby się szybciej i 12 stycznia bawilibyśmy się w Atlas Arenie, nie w Ergo Hestii. Choć w takiej kombinacji w 2010 roku byłby tylko jeden koncert w Łodzi, a nie dwa. Można jeszcze długo by wymieniać, czego by nie było — np. 1 koncertu dM w Kijowie… itd.

Was pewnie interesuje skąd te rewelacje i co ja właściwie opisuję. Tak się składa, że zawsze są gdzieś teksty do napisania na później. Takie, które odkłada się na po trasie, albo jak będzie chwila wolnego. Tak też stało się z tą historią. Po raz pierwszy o faktycznych planach depeche MODE na TOTU przeczytałem gdzieś w maju 2016, ale przejęcie 101dM.pl od poprzedniego Admina było istotniejsze, niż ta historia. Potem Global Spirit Tour zrobiła swoje. Ale do brzegu…

Na angielskojezycznym forum Home, jego administrator – PeterToo – opublikował w 2015 rozpiskę trasy, którą podzieliłem się z Wami dziś. Ponieważ kolo ma bardzo bliskie relacje z zespołem i ich manadżmentem, więc uważany jest za wiarygodne źródło informacji. Dlatego uznałem za stosowne, że warto Wam przybliżyć jak faktycznie miała wyglądać trasa w 2009/2010 i co dzięki wypadkom z początku trasy otrzymaliśmy, a co nie. Taka szydera i przwrotność losu…

Dokumenty o Warszawie z 1985

W 2020 roku przypada 35 rocznica koncertu w Warszawie. Rocznica dobra jak każda inna. 5 lat temu też była rocznica i też był pomysł, aby fanowskim sumptem wydać na nowo audio i wideo z tego koncertu na fizycznych nośnikach. Jeżeli zastanawiacie się, co poszło nie tak, to śpieszę donieść, że nie wiem. Może kiedyś tak się stanie. Ale do brzegu…

W ubiegłym roku celowo nie opublikowałem żadnego wpisu, mimo że materiału na kolejne wpisy jest jeszcze sporo. Przez ostatnie lata uzbierałem tematów na kolejne kilka lat pisania. Pytań, na które staram się odpowiedzieć sobie w temacie pierwszego koncertu depeche MODE w Polsce, jest również sporo. Dlatego, zamiast opisywać kolejne historie z przeszłości i pokazywać Wam jedynie okruchy, chciałbym przedstawić nieco większy obraz. Ten tekst zamiast o przeszłości będzie o przyszłości. Zanim jednak będzie o mnie, to najpierw o innym projekcie, który się dzieje.

Tym razem jest coś więcej na rzeczy. Od początku roku trwają prace nad serialem dokumentalnym – W Rytmie Wolności – realizowanym na zlecenie Canal+. Jeden odcinek ma być poświęcony w całości depeche MODE i ich wizycie w 1985 roku. Jest to część większego projektu dokumentującego najważniejsze koncerty zachodnich gwiazd okresu PRL.  Czy zdążą na rocznicę? Tego nie wiem. Jaki jest stan zaawansowania projektu, również nie wiem. Niektórzy z Was jakiś czas temu dostali mejle z prośbą o wsparcie lub przekazanie swoich wspomnień o koncercie. A teraz do moich spraw…

Gdzieś tak w okolicach 2011-2012 naszła mnie myśl, że wszystko, co opisuję na blogu, a dotyczy pierwszej wizyty depeche MODE w Polsce, warto by zebrać, pokopać głębiej może coś się z tego uzbiera więcej, niż jedynie na kolejny rocznicowy wpis. Od zawsze miałem poczucie, że pierwsza wizyta depeche MODE w Polsce, to było coś więcej, niż tylko koncert w kraju trzeciego wyboru w tamtym czasie. Co roku wspomina się rocznicę koncertu Rolling Stones z 1967. Uważam, że koncert depeche MODE z 1985 miał dużo większy wpływ na kilka generacji ludzi w tym kraju i ukształtował drogę życiową bardzo wielu z nich bezpośrednio lub pośrednio, również poprzez narodziny subkultury fanów w Polsce.

Tak też się stało, a właściwie dzieje. Teraz gdy pewien etap w moim życiu jest już zamknięty, mogę się skupić na projekcie, który siedzi mi w głowie od lat.

Chciałbym w przyszłym roku oddać w Wasze ręce… zbiór tekstów, broszurę, a może nawet książkę poświęconą pierwszej wizycie depeche MODE w Polsce. Mam już napisaną znaczną część tekstu. Bardzo dużo materiału jest w notatkach. Przede mną kilka wywiadów, być może nawet wjazd do bratnich krajów byłego bloku. Już mogę Wam zdradzić, że dowiecie się, jak bezpieka podchodziła do koncertów dM za Żelazną Kurtyną. Co znalazłem w IPN? Relacje, opisy, wertowanie, nieznane wycinki prasowe. Na pewno jeszcze wiele kopania w bibliotekach przede mną. Wczorajszy tekst to była tylko zajawka.

Na pewno sporą motywacją było wydanie w ub. roku książki dokumentującej pierwszy koncert depeche MODE w NRD w 1988 – Behind The Wall. Po lekturze fragmentów dotyczących Polski pojawiło się sporo ciekawych informacji, ale też znaków zapytania i nieścisłości w tej książce i w relacjach. To również wymaga wyjaśnienia. Z autorami książki miałem okazje rozmawiać w 2013 roku przy okazji wydania Monumentu.

Czy będzie to możliwe wydanie w formie książkowej, czy jako PDF? Tego nie wiem. Na pewno w kwestii praw autorskich będzie łatwiej po prostu wpuścić materiał do sieci. Czas pokaże.

Przede wszystkim mam prośbę do uczestników koncertu lub wiecie, że ktoś z Waszych znajomych lub bliskich był na koncercie, słyszeliście relacje. Chciałbym poprosić Was o podzielenie się wspomnieniami. Forma dowolna — spisany dokument, plik audio, nagranie kamerą, czy komórką. To nie ma znaczenia, ważny jest sam fakt. Może macie jakieś pamiątki, które można fotografować i wykorzystać w tekście. Prośba o kontakt przez Facebooka, Twittera, gołębiem lub w każdą inną formą komunikacji. Przekażcie link do tego tekstu komuś, kto był i chciałby o tym opowiedzieć.

To nie koniec zmian i nowości. Dziś jednak poprzestanę na kwestiach dotyczących koncertu depeche MODE w 1985 roku. W kolejnym wpisie odkryję kolejne karty.

Warszawa 1985 – dlaczego Warszawa była tylko jedna?

Od 2009 staram się publikować raz w roku tekst o koncercie w Warszawie z 1985 i okolicach. Do tej pory skupiałem się na śladach koncertu, tych materialnych i tych mniej. Dziś chciałbym się opisać przemyślenia nad tym, dlaczego koncert w Warszawie był tylko jeden i dlaczego po koncercie w Warszawie zespół przyjechał do Polski dopiero w 2001 roku.

Czytaj dalej Warszawa 1985 – dlaczego Warszawa była tylko jedna?

Martin Gore i Daniel Miller na Moogfest 2019 – krótka relacja.

Są pewne instrumenty, które przeszły do historii muzyki elektronicznej – PPG 260, Roland TB808, Yamaha DX7, Korg M1, czy klawisze Mooga. Każdy z tych instrumentów to historia współczesnej muzyki pop, również depeche MODE.

Te instrumenty są niczym dopóki nie trafią we właściwe ręce i we właściwym czasie.

Początkowo rozmowa Daniela Millera i Martina Gore’a kreci się wokół wczesnego instrumentarium zespołu, pracy w studio oraz wczesnych koncertów.

Daniel Miller przytacza historię z koncertu w Bochum 1982.11.28. Poszła plotka, że na koncercie będzie Kraftwerk. Zespół tak się przejął, że emocje przeszły na sprzęt. PPG 260 padł na tyle już w czasie koncertu, że zespół musiał grać bez tego instrumentu. Dla wyjaśnienia było to w czasie A Broken Frame Tour. Bochum leży w zagłębiu Ruhry nieopodal Dusseldorfu. Z tego miasta pochodzi Kraftwerk. Panowie z Kraftwerk najpewniej mieli zaproszenie. Nie wiadomo, czy faktycznie pojawili się na tym koncercie.

Martin Gore na Moog Festiwal 2019.
Martin Gore na Moog Festiwal 2019.

Takich historii w czasie rozmowy jest wiele ze studia i z koncertów. Często bardzo techniczne pojęcia latają w powietrzu. Choćby warto przytoczyć fragment o pracy nad Enjoy The Silence – jak to z ballady numer stał się tanecznym hitem. Dzięki wspomnieniu tej historii Alan Wilder i Flood doczekali się przeprosin na koniec. Dobry początek, można powiedzieć… nie wiem, czy będzie ciąg dalszy i czy przeprosiny będą kiedyś jeszcze wypowiadane w innym kontekście.

Nie można nie wspomnieć, że Martin pokusił się o kilka bon motów, jak ten z historii o koncercie w The Ritz w Nowym Jorku. Dzień wcześniej – 1982.05.06 zespół nagrywał występ dla Top Of The Pops The Meaning Of Love. Żeby zdążyć na koncert w Nowym Jorku, chłopaki polecieli na wypasie Concordem. Po wylądowaniu mieli jet-lag i chodzili na rzęsach. Do tego wspomniany wcześniej PPG 260 raczył paść. Po koncercie jeden z lokalnych technicznych tak skomentował ich koncert:

Co się z Wami stało? Kiedyś byliście dobrzy.

Maj 1982 🙂 Prawie jakby powiedzieć, że skończyli się po Speak & Spell.

Nie byłoby nas tutaj jako zespołu bez Daniela Millera. Mieliśmy oferty od wielkich opiewające na gigantyczne pieniądze, ale wybraliśmy Mute. Bo nasze relacje oparliśmy na zaufaniu. (…) I uwierzcie mi A Broken Frame nie zostałoby wydane przez żadną wielką wytwórnię.

Tak Martin Gore podsumował na koniec relacje zespołu z Danielem Millerem. Na koniec przyszła seria pytań z publiczności.

Cały występ możecie obejrzeć dzięki uprzejmości węgierskich fanów, którzy nagrali dla potomności tę rozmowę. Niestety jakoś audio miejscami mocno się różni.

Dlatego możecie również przeczytać transkrypcję rozmowy opublikowaną na stronie ParklifeDC.com. Niestety transkrypcja nie jest pełna. Obejmuje jedynie wybrane fragmenty.

Na koniec Martin odebrał nagrodę „2019 Moog Innovation Award” z rąk władz Moog Music,

Black Celebration – 33 lata czarnej uroczystości

Rok 1986 roku to nie tylko kropla w morzu historii ludzkości. To nie tylko powoli dogorywający komunizm w Polsce i nie tylko katastrofa elektrowni jądrowej w Czarnobylu. To także punkt zwrotny w muzyce elektronicznej, za sprawą pewnej młodej grupy muzycznej z Wielkiej Brytanii. Oto 17 marca 1986 roku światło dzienne ujrzał piąty, studyjny album grupy depeche MODE. Jest to wyjątkowy moment w karierze tego owianego już legendą zespołu z Basildon, To także album, dzięki któremu dM stali się tak naprawdę grupą kultową. W tym artykule przeteleportuję się razem z wami do Zachodnich Niemiec połowy lat 80, tuż pod mur berliński, gdzie w Hansa Tonstudios trwały nagrania do jednej z najważniejszych płyt w dziejach muzyki elektronicznej. Panie i Panowie… Black Celebration.

Przed nastaniem czerni.

Wiosną i latem 1985 r. depeche MODE byli jeszcze w trasie promującej przełomowy (w owym momencie) album Some Great Reward. Była to kontynuacja trasy rozpoczętej jeszcze we wrześniu 1984 r. Na pierwszy ogień poszła Ameryka Północna (15 koncertów) potem Japonia i od końca lipca Europa. Co ciekawe, „depesze” wyznając zasadę muzyka nie zna granic nie bali się odwiedzić krajów zza żelaznej kurtyny. W lipcu odbyły się koncerty w Budapeszcie 1985.07.23 oraz Warszawie 1985.07.30. Planowano odwiedzić także Berlin Wschodni i Moskwę (tak naprawdę Budapeszt i Warszawa były zamiast Berlina Wschodniego i Moskwy – przypis MODE2Joy.pl). Jednak z powodu opieszałości lub krótko mówiąc — złej woli urzędów odpowiedzialnych za wydawanie wiz wjazdowych na teren Wschodnich Niemiec oraz ZSRR, przygotowania do organizacji obu koncertów zakończyły się fiaskiem. Kończąc trasę koncertową składającą się z ponad 80 występów zagranych w przeciągu 9 miesięcy, depeche MODE byli u szczytu sławy. Jeszcze 5 lat wcześniej szukali wytwórni, która „łaskawie” chciałaby przyjąć ich pod swoje skrzydła, teraz byli w stanie wypełnić cztery razy pod rząd halę Hammersmith Odeon w Londynie pod koniec trasy Some Great Reward Tour w Wielkiej Brytanii. Do tego mieli za sobą bardzo udany album z kilkoma radiowymi hitami, które przetarły szlak do podboju Stanów Zjednoczonych (jaki triumfalnie, będą mogli ogłosić dopiero w 1988 r.). Teraz jednak powstała dziwna, artystyczna próżnia i tak naprawdę nikt w zespole nie miał pomysłu na to, jak powinien wyglądać kolejny album. Powielenie industrialnych klimatów dwóch poprzednich albumów byłoby tak naprawdę krokiem wstecz. Już trochę niefortunny singiel It’s Called A Heart, promujący składankę singli wydaną przez MUTE Records w październiku 1985 r. uwidocznił, że zespół dostał lekkiej zadyszki.

Brodzenie w ciemności

Poważne planowanie nowego albumu rozpoczęło się pod koniec 1985 r. w trakcie miesięcznej nasiadówy w londyńskim Worldwide Studio. Martin Gore (główny autor tekstów i muzyki w szeregach depeche MODE), miał już wtedy do zaprezentowania świeży materiał na taśmach demo. Materiał był bardzo obiecujący i jak wspomina producent i zarazem przyjaciel zespołu — Gareth Jonestaśmy te tworzyły już pewien klimat. Wystarczyło tylko spuścić z kagańca wybitnego producenta — Alana Wildera i zarazem członka depeche MODE — dodać do tego wizjonera muzycznego — Daniela Millera i mógł z tego powstać naprawdę wyjątkowy album. Problemy pojawiły się jednak na zewnątrz. Nagrania demo, w którym wprawne oko producenckie zauważyło niemal nuklearny potencjał, nie spodobały się ludziom z brytyjskiego przemysłu muzycznego, a szczególnie promotorowi depeche MODENeilowi Ferrisowi. Stwierdził on, że wśród kawałków ma żadnego materiału na przebój. Martin Gore wpadł w panikę i aby odreagować, wyjechał na tydzień do znajomych w Szlezwiku-Holsztynie. Nieplanowany „reset” przyniósł pozytywne efekty. Martin wrócił z nowymi siłami do Westside Studio, gdzie wkrótce rozpoczęła się regularna praca nad piątym albumem depeche MODE. Autor muzyki jak zwykle był bardzo skąpy w udzielaniu wskazówek ciału producenckiemu. W jego zamyśle album miał być dużo mocniejszy i cięższy w porównaniu do poprzednich płyt zespołu. To była tak naprawdę jedyna wskazówka, jaką dostał Gareth Jones, Daniel Miller i uwijający się w pocie czoła nad translacją taśm demo do MIDI — Alan Wilder. W ten sposób przez kolejne 120 dni będą poszukiwać sposobu na przetworzenie tego bardzo obiecującego materiału demo w dzieło sztuki.

A brief period of rejoicing

Jako że byli prekursorami samplingu, pierwsze kilka dni w studio spędzili na poszukiwaniu interesujących dźwięków, które potem po przepuszczeniu przez cyfrowy syntezator Synclavier mogłyby znaleźć swoje miejsce na nowym albumie. W ruch poszły piłeczki ping-pongowe (które niedługo będą imitować kastaniety w A Question of Lust) rury od odkurzacza (dostarczą mocne, basowe brzmienie w New Dress) oraz przetworzony głos Daniela Milera cytujący słowa Churchilla: A brief period of rejoicing (tłum. „krótki okres radości”). Będzie to charakterystyczny wstęp do tytułowego utworu na jeszcze nienazwanym, nowym albumie depeche MODE. O ile w proces samplowania zaangażowany był cały zespół, nawet Dave Gahan, który jak dotąd był „tylko” wokalistą, o tyle nad aranżacją i strukturą utworów pracował Alan Wilder i Daniel Miller. I to oni harowali do późnych godzin nocnych w poszukiwaniu odpowiedniego brzmienia dla każdego z nowych utworów, kiedy reszta zespołu grała w bilard albo balowała na mieście. Jeszcze przed rozpoczęciem prac, Miller zaproponował, aby nagrać i zmiksować album na jednej, niczym nieprzerwanej, trwającej 4 miesiące sesji nagraniowej. Jak się szybko okazało, mordercze tempo pracy prowadziło nieuchronnie do szeregu spięć (szczególnie z Alanem Wilderem). Millera prześladowało jeszcze jedno — wizja nadchodzącej klapy nowego albumu, który z braku ewidentnych typów na hit, mógł pogrążyć nie tylko karierę depeche MODE, ale i całą jego wytwórnię. Końcówka 1985 roku to trudny czas w historii Mute Records. W 1983 roku rozpada się Yazoo, a Erasure (które później okaże się znaczącym sukcesem komercyjnym) dopiero raczkuje. Jednak w pewnym momencie Miller zdaje sobie sprawę, że nie zatrzyma pędzącego pociągu i godzi się z faktem, że nowy album depeche MODE może nie powtórzyć sukcesu Some Great Reward. Wtedy głównodowodzącym staje się Alan Wilder, któremu coraz bardziej odpowiadał kierunek, w jakim ewoluował jeszcze niedokończony album. Wilder od początku przejawiał skłonności do ciężkich, mniej popowych brzmień (co później w pełnej krasie objawi jako Recoil). Do tego był bezkompromisowym perfekcjonistą, który potrafił przepracować w studio cały dzień, aby “doszlifować” brzmienie pojedynczej ścieżki. Oto jak wspomina pracę nad It Doesn’t Matter Two: Jest tam wiele sampli chóralnych. Łatwiej byłoby po prostu użyć jednego sampla i odtworzyć go od tyłu polifonicznie. Ale zamiast tego, użyliśmy różnych sampli dla każdej nuty z chóru, tak więc każda z nich jest trochę przesunięta względem reszty. Spędziliśmy sporo czasu, dopracowując to tak, aby brzmiało to po ludzku. Dotyczy to wszystkiego, co robimy, nie tylko tego jednego kawałka.

Alan Wilder, Black Celebration Tour 1986
Alan Wilder, Black Celebration Tour 1986
Pod murem berlińskim

Na początku 1986, ekipa depeche MODE leci do Berlina Zachodniego, aby w Hansa Tonstudios, dokończyć i zmiksować album. depeche MODE wracali tak naprawdę do studia, w którym czuli się, jak ryba w wodzie i w którym nagrali przecież swój poprzedni album. Studio Hansa zlokalizowane w opuszczonej dzielnicy miasta, tuż przy murze berlińskim wytwarzało bardzo specyficzną atmosferę (podsycaną jeszcze przez wschodnioniemieckich strażników zaglądających do okien studia ze swoich wieżyczek obserwacyjnych). depeche MODE świetnie wyczuwali klimat tego miejsca i w pewnym sensie podświadomie przenosili go na ścieżki nowego albumu. W końcu to tutaj powstaje prawdziwy majstersztyk i prawdopodobnie najciekawszy utwór na ich nowej płycie — Stripped. Kawałek rozpoczyna zapętlony dźwięk silnika obniżony o pół oktawy, który przewijać się już będzie przez cały czas trwania utworu. Następnie słychać start Porsche 911 Dave’a Gahana, a potem serię fajerwerków nagranych na parkingu przed studiem Hansa. Jednak Stripped to nie tylko świetnie przetworzone sample, to przede wszystkim niesamowicie bogata struktura brzmieniowa, zapisana na 48 ścieżkach. Zmiksowanie utworu do jego finalnej wersji zajęło zespołowi aż 9 dni!. Do tego, aby podkreślić jedność między tworzoną muzyką, a wizerunkiem zespołu, depeche MODE nalegali, aby teledysk do Stripped nakręcić w okolicach Hansa Tonstudios.

Praca nad albumem trwała nadal, wraz ze wzlotami i upadkami. Jak wspominają członkowie zespołu były dni, kiedy wszyscy siedzieli w studio i w pełnym skupieniu pracowali nad brzmieniem konkretnych kawałków. Były też dni kiedy większą część zespołu ogarniało znużenie, a praca stała w miejscu. Członkowie zespołu znikali, podczas gdy Dan (Miller) spędzał w studiu trzy dni, dopracowując brzmienie basu, które ciągle było gówniane!. Na szczęście, prace nad albumem zbliżały się do końca i wchodziły w etap miksowania. Niestety wbrew wcześniejszym oczekiwaniom, miksowanie nie szło ani szybko, ani bezproblemowo. Pomijając złożoność procesu miksowania przy tak skomplikowanym materiale, w grę wchodziła kwestia obsesyjnego poszukiwania tego właściwego klimatu dla każdego w utworów jak i całej płyty. O tym jak bardzo napięta była atmosfera opowiada Alan Wilder: Daniel i ja byliśmy opętani miksami — pracowaliśmy nad każdym miksem; wszyscy byli z niego zadowoleni, a potem i tak trafiał do kosza, bo czuliśmy, że nie tak miał wyglądać. Na szczęście udało się w końcu uchwycić ten odpowiedni klimat. Być może pomocna okazała się wyjątkowa akustyka zachodnioniemieckiego studia, a może tony opium wypalanego przez całą ekipę pracującą nad albumem (łącznie z członkami zespołu). Koniec końców, grubo po przekroczeniu wcześniej ustalonego terminu, album był gotowy.

Czarna uroczystość

Nowa płyta depeche MODE ukazuje się 17 marca 1986r i (wbrew obawom Daniela Millera) od razu trafia na 3 miejsce listy najlepiej sprzedających się krążków w Wielkiej Brytanii oraz na 2 w Niemczech. Co ciekawe jeszcze w 1986 r. ukazuję się także w Polsce (na płycie winylowej) nakładem wydawnictwa Tonpress. Jednak prawdziwe szaleństwo miało miejsce za zachodnią częścią barykady. Album pomimo swojego mrocznego i niezbyt popowego charakteru doskonale wstrzelił się w gusta słuchaczy zmęczonych już kiczem połowy lat osiemdziesiątych. Warto przypomnieć, że był to czas świetności zawsze uśmiechniętego Dietera Bohlen’a i Thomasa Anders’a z Modern Talking oraz pudel rockowej grupy Europe. depeche MODE przewracają ten świat do góry nogami. Pokazują, że do muzyki pop można przemycić o wiele ambitniejszy przekaz. Począwszy od tekstów, których wartość artystyczna znacznie przekraczała kanony ówczesnych (i współczesnej) muzyki pop, kończąc na strukturze, brzmieniu utworów i albumu jako całości. depeche MODE zaprezentowali dojrzały, koncepcyjny album, w którym aż 4 z 12 kawałków, to utwory śpiewane przez Martina Gore’a. Nazwa albumu nie była w żaden sposób związana z okultyzmem (jak sugerowała ówczesna prasa). To bardziej afirmacja codzienności, zmagań każdego człowieka z szarą rzeczywistością i świętowaniem końca kolejnego, szarego dnia. Martin Gore tłumaczył to tak: To nie ma nic wspólnego z czarną magią, jak zdaje się myśleć większość ludzi. Tak naprawdę Black Celebration jest o tym, że większość ludzi nie ma w życiu czego świętować. Dzień po dniu chodzą do pracy, a wieczorem idą do pubu i topią smutki w alkoholu.

Black Celebration
Black Celebration 1

Martin Gore, pisząc teksty na Black Celebration, mieszkał już jakiś czas w Berlinie Zachodnim i był pod ogromnym wpływem egzystencjalizmu. Wspominał: Prawdopodobnie Camus, Kafka i Brecht oddziaływują na mnie w takim samym stopniu jak muzyka pop. Puls nocnego życia w Berlinie i pewien rodzaj dekadencji znalazły odzwierciedlenie w jego tekstach. Martin lubił bawić się skrajnościami, łączyć je, potrząsać i obserwować co otrzyma na wyjściu. Widać to było po jego ubiorach (łączenie przeróżnych konwencji, od transseksualnych sukienek po nacjonalistyczne szelki). Podobnie działo się też w tekstach. Na szczęście oprócz odważnych pomysłów, autor utworów depeche MODE miał też bardzo wiele wyczucia i intuicji. Dzięki temu Black Celebration to kolekcja bardzo zróżnicowanych utworów, które dziwnym trafem doskonale do siebie pasują. Naprawdę nie czuć zbyt wielkiego dysonansu między nihilistycznym Fly On The Windscreen, a ciepłą balladą o przywiązaniu, miłości i pożądaniu — A Question of Lust. Tak naprawdę większość tekstów na Black Celebration oscyluje wokół miłości. Od wyuzdanych pragnień w A Quesiton of Time poprzez zachwianie i brak zaufania w It Doesn’t Matter Two, kończąc na poszukiwaniu sensu w zauroczeniu pary młodych kochanków World Full of Nothing. Na płycie znalazł się także jeden, bardzo zaangażowany politycznie utwór — New Dress, którego tekst można porównać do skrótu najważniejszych newsów z telewizyjnego serwisu informacyjnego. Mamy tu szereg coraz bardziej tragicznych informacji (zbrodnia na tle seksualnym, zestrzelenie samolotu pasażerskiego, plaga głodu), które przeplatają się z informacją o księżnej Dianie, która pojawiła się właśnie w nowej sukience. Wtedy i dziś, sprawy naprawdę istotne i beznadziejnie błahe mieszają się w mediach masowego przekazu. Pewną kontynuacją myśli rozpoczętej w New Dress jest tekst do Stripped, który zinterpretować można jako dążenie do wewnętrznej wolności, do możliwości podejmowania suwerennych decyzji bez wpływu telewizji, internetu czy mediów społecznościowych (przekładając to na bardziej współczesne czasy). Jakże inna retoryka dobiegała wtedy z wierzchołków list przebojów, które okupowane były przez takich “artystów” jak Wham!, Samantha Fox czy Bananarama.

Niestety krytycy muzyczni w Wielkiej Brytanii nie pozostawili na grupie z Basildon suchej nitki, zatrzymując się w pozornym poczuciu przygnębienia, jakie może wypływać ze ścieżek nowego albumu depeche MODE. Sean O’Hagan w NME pisał: To przygnębiające, że depeche MODE w swojej batalii o osobistą i artystyczną godność, zdołali jedynie zastąpić jeden zestaw wytartych frazesów innym — czarne zmienić na białe, radość na gorysz, a melodie na chore zawodzenie. Lepszą diagnozę postawił jednak znany, rodzimy dziennikarz z radiowej Trójki — Piotr Stelmach: Ktoś kiedyś powiedział albo napisał, że Black Celebration to najbardziej ponura płyta depeche MODE. No i poszło w świat. Nie zgadzam się z tą opinią. Jeśli już nawet mielibyśmy się bawić w przyklejanie poszczególnym albumom depeche MODE metek z jakimś „naj”, to Black Celebration należałoby chyba uznać za dzieło najpoważniejsze.”. Oryginalność i szczerość nowego albumu docenili też zwykli słuchacze. Dla wielu osób takie utworzy jak Stripped, czy Black Celebration stały się prawdziwym objawieniem. Był to czas, kiedy wielkie wytwórnie muzyczne nie interesowały się tak bardzo muzyką alternatywną, skupiając się raczej na promocji skocznych, wpadających w ucho piosenek pop. depeche MODE podjęli ogromne ryzyko i udowodnili, że grając mrocznie, niestandardowo i wbrew ogólnym konwencjom można osiągnąć komercyjny sukces. To czarne ziarno zasiane w muzyce pop, przyniesie już niedługo owocny plon w postaci artystów, którzy wierni swoim muzycznym ideałom i pozbawieni “pleców” w postaci wielkich wytwórni płytowych będą w stanie osiągnąć komercyjny sukces.

Przenieśmy się teraz o 30 lat w przyszłość, Mamy 2016 (2019 – dopisek bloga MODE2Joy.pl) rok, dekadę społecznościówek, smartfonów i wysychającej studni muzycznych pomysłów. Jak z tej perspektywy prezentuje się dzieło depeche MODE sprzed trzech dziesięcioleci? Obiektywnie, to wciąż wspaniała, neurotyczna płyta. Konsekwentne stosowanie przez depeche MODE“własnych” brzmień tchnęło w album jakiś rodzaj nieśmiertelności. To znacznie wyróżnia Black Celebration na tle krążków nagranych w oparciu o standardowy zestaw brzmień syntezatorów firmy Yamaha (królową brzmienia tego albumu jest kultowy klawisz Yamaha DX7, którego brzmienie to kwintesencja muzyki Pop drugiej połowy lat 80. – przypis bloga MODE2joy.pl). Tak wtedy, jak i teraz, Black Celebration brzmi po prostu niestandardowo, niepokojąco i przede wszystkim mocno. Ta moc której tak usilnie poszukiwał Alan Wilder podczas prac w Hansa Tonstudios, zapewniła albumowi długowieczność.

Patrząc subiektywnie, to wciąż bardzo elektryzujący album, przywołujący wspaniałe wspomnienia z momentu przełączenia się na odbiór autentycznej, doskonale zrealizowanej muzyki elektronicznej. Dla wielu fanów, “przełączenie się na depeche MODE” to prawdopodobnie jedna z najważniejszych chwil w życiu. Chwil które sprawiły, że odbiór nie tylko muzyki ale i całego świata stało się bardziej intensywny i świadomy. Oczywiście to tylko osobiste odczucie wieloletniego fana depeche MODE, jednak abstrahując już od uwielbienia jakim autor tego tekstu darzy depeche MODE, Black Celebration to album obok którego po prostu nie można przejść obojętnie…

Marek Hać (MarX)
[email protected]


W czasie pisania tekstu korzystano z książek:

Jonathan Miller – Obnażeni, str. 208, 210, 213,
Steve Malins – Biografia, str. 109, 111

[artykuł oryginalnie ukazał się na łamach magazynu dyskowego Karmelia#4] (link: http://fatmagnus.ppa.pl/pokaz_maga.php?id=359)

Wiele szumu o nic, czyli co tak na prawdę powiedział Anton.

Końcówka mijającego tygodnia to wieść, jakoby wydanie wideo koncertowego z Berlina z lipca ubiegłego roku miałoby zostać przeniesione na 2020. Niezbite dowody zostały zaprezentowane na załączonym wideo, które jako pierwsze ukazało się na stronie u2tour.de

Całe zamieszanie jakoś idealnie przypomina mi stary kawał czasów z komuny:

* Czy to prawda, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają rowery?
* Tak to prawda z tym, że nie rozdają, a kradną, nie na Placu Czerownym, a na Placu Maneżowym. Po za tym wszystko się zgadza.

Tak mniej więcej wyglądają sprawy z tą wiadomością. Ktoś coś niedosłyszał, nie dorozumiał, a potem już kulka poleciała. Dziękuję czujnym fanom, którzy zachowali proletariacką czujność i natychmiast podesłali mi gorącego newsa. Nie mniej, kiedy zacząłem czytać i sprawdzać wiadomość u źródła okazało się, że sprawy mają się zgoła inaczej, niż to przedstawiane jest w nadesłanych linkach i wklejkach.

Zacznijmy jednak od początku. W podsumowaniu roku pisałem, że Anton pracuje nad dokumentem koncertowym, który miałby być wydany na wiosnę tego roku. Napisałem również, że na 2020 planowana jest kolejna książka z fotografiami depeche MODE. Skąd ta informacja się pojawiła? No właśnie z tego spotkania, na którym brał udział również Daniel Miller, jako jeden z panelistów wystawy retrospektywnej Antona w Niemczech.

Na tym spotkaniu Anton został zapytany m.in. o koncertówkę U2 z trasy Joshua Tree 2017. Fani przetłumaczyli tylko odpowiedź Antona i zinterpretowali ją błędnie. Cały problem polega na tym, że kluczem do właściwego zrozumienia odpowiedzi Antona jest przede wszystkim przytoczenie ze zrozumieniem pytania fanki, jakie padło z sali.

W tym pytaniu nie ma śladu o wideo koncertowym depeche MODE. Jest jedynie pytanie o wideo od U2 i książkę o depeche MODE. Zgodnie z prawdą Anton odpowiedział, że wideo U2 będzie w 2019, a książka depeche MODE będzie w 2020. Dodatkowe pytanie dopełniające dotyczy U2, a nie koncertu depeche MODE. Anton precyzuje, że będzie to dokument koncertowy z materiałem z koncertu (w Meksyku — to już mój dopisek) i zza kulis. O wydaniu koncertu depeche MODE pisałem Wam parę miesięcy temu. Poza te wieści niestety nic nie wiadomo.

Póki co puchy na linii depeche MODE / wytwórnia — fani. Dla tych z Was, którzy chcą sobie sprawdzić swój angielski i nie wierzą mi, poniżej wypowiedź w oryginale.

https://www.instagram.com/p/Butz8TuAWBD/?utm_source=ig_embed&utm_campaign=embed_video_watch_again

W 2017 miałem okazję zrobić sobie przerwę w Global Spirit Tour i uczestniczyłem w koncercie U2 w ramach trasy Joshua Tree 2017 w Berlinie. O otoczce tego koncertu napisałem specjalny wpis o fanach U2.

Po Waszemu i po mojemu – podsumowanie roku 2018.

Parę tygodni temu zapytałem się Was na FB i Twitterze o to, jaki był dla Was rok 2018 w świecie depeche MODE. Odpowiedzi były raczej znajome i przewidywalne, ale też innych raczej nie oczekiwałem.

2018 był ostatnim z cyklu w czwórpolówce wyczynowej zespołu. Kończy się Spirit Era, a na nową jeszcze poczekamy chwilę.

Cały 2018 upłynął nam pod hasłem Global Spirit Tour. Te trzy słowa były odmieniane przez wszystkie przypadki. Z całej listy Waszych wspomnień wybrałem trzy wątki, które powracały najczęściej, ale też coś od siebie jeszcze dołożyłem.

Miejsce 3.

12″ Single Box — nie skończyła się jeszcze trasa, a przyszła informacja, że naczelny archiwista depeche MODE (nowy tytuł naczelnego webmastera depeche MODE (nowy tytuł…)), szykuje dla nas box winyli z singlami w wersjach 12″. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, a pierwsze zapowiedzi nie napawały optymizmem. Dziś jesteśmy po drugiej rundzie i wiadomo dużo więcej. Uważam, że jest to wydarzenie ostatniego roku, które będzie rzutować jeszcze przez długie lata, nawet jak nie kupujesz winyli, a muzykę słuchasz jedynie z plików mp3.

Miejsce 2.

Wydarzenie, które wybrałem na numer dwa spośród Waszych głosów były koncerty w Berlinie. To były jedyne pełne koncerty na ostatniej części trasy, ale za to jakie. Były to koncerty istotne na wielu płaszczyznach, części jeszcze nie znamy. Podobno w kwietniu doznamy objawienia…


Nigdy depeche MODE nie zagrali serii takich koncertów, nigdy nie rejestrowali dwa razy koncertów w tym samym mieście trasa po trasie. Nigdy nie rejestrowano koncertów, na których jeden z członków zespołu miał urodziny. Nigdy zespół nie przerotował tyle kawałków podczas dwóch koncertów. Nawet Set A i B na Delta Machine Tour nie przynosił tyle zmian, co dwa koncerty na zakończenie Global Spirit Tour. Podobno miało być więcej koncertów na Waldbuhne, skończyło się jedynie na dwóch. Szkoda, bo Waldbuhne to magiczne miejsce. Człowiek młodnieje i wracają wspomnienia do czasów, zanim pojawiła się w zespole gigantomania stadionowa, a scena pasowała do wielkości obiektu.

Miejsce 1.

Trochę w nutę patriotyczną pojadę. Koncerty depeche MODE w Polsce to przede wszystkim święto dla fanów. Z punktu widzenia zespołu koncerty, to kolejne punkty na trasie, które się zlewają w lotniska, garderoby na tyłach hali, kolejne korytarze i pokoje hotelowe.

Coś, co jest dla Niemców, czy Francuzów codziennością dla nas stało się wydarzeniem, a powinno być normalnością od lat. Szczerze, to bardziej propsy za ten fakt należą się agencji @LiveNation, niż zespołowi. Nie zmienia to faktu, że 5 koncertów w czasie jednej trasy w naszym kraju, to sprawa bez precedensu.

Każdy ma swoje wspomnienia i emocje z tym związane, to było widać w Waszych wpisach. Uważam, że to jest najważniejsze w tym wszystkim, pozostałe sprawy to technikalia.

Zamiast bonusu kilka myśli na rok 2019.

depeche MODE czeka w tym roku urlop od przebywania ze sobą. Najnowsze newsy podchodzić będą raczej z okolic wytwórni, solowych twórczości Martin’a i Dave’a. W tym roku możemy spodziewać się co najmniej 3 premier:

  • wiosna 2019 wideo „Global Spirit Film & Fan Documentary”
  • 12″ single box – single z Black Celebration i Music For The Masses być może jeszcze przed wakacjami.
  • single z Violator i Songs Of Faith and Devotion – jesień/przed gwiazdką.

Anton Corbijn zapowiedział na 2020 książkę (album) o depeche MODE.

Ciekawy jestem, czy i w jakiej postaci może zostać wydana ścieżka dźwiękowa z filmu do którego Dave napisał muzykę. Fani chcieliby oczywiście wydania materiału na CD/Winylach, a skończyć się może płonnej nadziei.

Bardzo cicho jest o Martinie, oczywiście poza obecnością na ślubie na Giblartarze i udzielaniu się przez rodzinkę Gore’ów w lokalnych projektach charytatywnych. Fajnie by było, gdyby Martin nas czymś zaskoczył. Nie mam tu na myśli kolejnych projektów typu VCMG itp., raczej coś bardziej konwencjonalnego.

_

Na początku 2017 pisałem, że:

Rok 2016 to była dla fanów depeche MODE taka przejściówka.

Wracamy do trybu przejściówki, choć nie będzie to czas posuchy do jakiego przyzwyczaił nas zespół w poprzednich latach. Wytwórnia i zespół nauczyli się już, że można zarobić na fanach w czasach zastoju albumowo-koncertowego i po powyższych przykładach widać, że są gotowi wydoić od nas kolejne jednostki. Czy się to im uda, to zależy od Was. Będziemy za to wyszukiwać dla siebie rocznic, które można celebrować, powstana fanowskie projekty, wydarzenia około depeche MODE. Wszystko aby jakoś zabić czas do wydania następnej płyty zespołu.

Na koniec chiałbym napisać Wam, że jest to ostatni tekst w którym pada słowa o podsumowaniu czegokolwiek. Serdecznie mam już dosyć tych podsumowań 😉 Pora spojrzeć w przód i zająć się sprawmi które nie dotyczą trasy Global Spirit, ostatniego albumu i zestawień związanych z nimi. Ile można 🙂

depeche MODE w top 20 światowego, koncertowego podsumowania 2018 roku.

Pora w końcu zająć obiecanym jakiś czas temu omówieniem rankingów koncertowych minionego roku. Końcówka roku i początek nowego to wysyp wszelkiej maści podsumowań również pod względem koncertowym. Dlatego z poziomu depeche MODE wznosimy się na poziom biznesu koncertowego.

depeche MODE koncertując przez pół roku 2018, przytuliło całkiem pokaźną sumkę. Na tle „konkurencji” nasi ulubieńcy wypadli całkiem całkiem. Wg Billboard zespół 13 miejsce na 25 artystów branych do zestawienia. Przed depeche MODE byli U2 – 7 pozycja, The Rolling Stones – 8 pozycja. Z kolei za dM uplasowali się np Foo Fighters – 14 pozycja, Billy Joel – 16 pozycja, Elton John – 22 miejsce. Do porównania były brane przychody z okresu od 1 Listopada 2017 do 31 października 2018.

W tym czasie depeche MODE przytulili $78.804.765 grając dla 926.682 widzów, 54 koncertach.

Wrong - Hannover 2017.06.12 - photo by Martini (101dM.pl / MODE2Joy.pl)
Wrong – Hannover 2017.06.12 – photo by Martini (101dM.pl / MODE2Joy.pl)

Podobne zestawienie przygotował Magazyn Forbes, w którym zebrano dane z okresu czerwiec 2017 – czerwiec 2018. Wg tego zestawienia artystami nr 1 są muzycy z U2, którzy przytulili $118 mln. Na 30 sklasyfikowanych gwiazd sceny depeche MODE znalazło się na 15. miejscu z $53 mln.

Pamiętać musicie, że dane z obydwu zestawień są to przychody artystów. Od tej listy należy odjąć jeszcze koszty produkcji, opodatkowanie, dolę dla agentów, prawników i kto tam jeszcze wisi u klamki artystów.

depeche MODE, to zawsze był koncertowy średniak do czasu, aż nie zdecydowali się na granie na stadionach. Dopiero od tego czasu zespół awansował koncertowo do pierwszej ligi pod względem ściąganej kasy. Gdyby jeszcze szedł za tym odpowiedni standard sceny, to szczęście byłoby już pełne.

Najczęściej grane utwory w historii zespołu (aktualizacja po Global Spirit Tour)

Na zakończenie każdej z tras przygotowuję podsumowanie 20 najczęściej granych kawałków w koncertowej historii depeche MODE. Tak było na zakończenie Delta Machine Tour, tak też było po Tour Of The Universe. Nie ineczej będzie i tym razem.

Zanim przejdę do szczegółów, odkryję coś z kuchni bloga MODE2Joy.pl. Od kilku lat prowadzę specjalny plik, w którym odnotowuję każdą z tras, koncert, datę, frekwencję, miasto i co tam jeszcze Wam się pomyśli, aby nie zginąć w gąszczu setlist i tras.

Plik powstał, aby wspierać mnie przy większym projekcie, o którym napiszę za jakiś czas, choć nie będę też ukrywał, że pozwala od czasu do czasu zgrywać mądralę 😉 Przede wszystkim daje pewność, że to, co napisałem można wysnuć na zasadzie prawidłowości (powtarzalności), nawet jeżeli nie ma empirycznych dowodów. W zależności od kawałka prawdopodobieństwo wyrażone jest inną wielkością w procentach.

Takie zestawienia jak poniżej publikuję jedynie raz na 4 lata. Zestawienie to jest jednak żywym organizmem i ulega ewolucji przez cały czas. Z racji częstych aktualizacji nie ogłaszam tego każdego dnia. Nie mniej wszelkie zmiany będę odnosił do publikacji sprzed 4 lat. Wszystko zostało zrobione w formie notowania à la listy przebojów i taką konwencję przyjąłem. No to co, zaczynamy?

Notowanie trzecie, grudzień 2018. Podobnie jak to było w 2014 najpierw w skrócie poczekalnia. 4 kawałki nie zmieniły swojego miejsca, 12 w górę, 14 zaliczyło spadek. Jak radziły sobie poszczególne kawałki na trasie 2017/2018 możecie przeczytać w moim tekście z sierpnia 2018.

31-21

Skrótowo miejsca od 30 do 21. W nawiasie podaję miejsce z notowania i liczbę wykonań z zestawienia A.D. 2014.

30.237 (27.237) Boys Say Go!
29.247 (26.247) New Life
28.250 (43.129) Barrel Of A Gun – jeden z największych skoków. Całe 15 oczek w górę i największa liczba wykonań na jednej trasie. Prawie dwa razy tyle co na wszystkich poprzednich trasach.
27.251 (33.217) Strangelove – spory awans o 6 miejsc w górę, choć jedynie 30+ wykonań.
26.260 (24.260) Blasphemous Rumours
25.260 (23.260) Something To Do
24.326 (25.257) It’s No Good – 69 wykonań, aby przesunąć się ledwie o jedno miejsce w zestawieniu generalnym.
23.347 (22.278) Somebody –  tyle katowania i nieobronione miejsce 22. Spadek o jedno oczko.
22.366 (29.229) A Pain That I’m Used To – Bardzo duży awans, bo o 7 miejsc w górę. Czy kawałek na to załużył, sami sobie odpowiedzcie. W oczach zespołu zyskał uznanie na pewno.
21.372 (19.372) Master And Servant

20-11

Przechodzimy do szegółowego omówienia TOP 20 Wykonań Wszechczasów kawałków na koncertach depeche MODE.

20.373 (18.373) Photographic – kawałek pauzuje od 2010 roku. Ostatnie wykonanie póki co, to Dusseldorf 2010.02.27. Spadek o dwa miejsca, bo innym kawałkom dobrze szła karta na ostatniej trasie.

19.382 (17.380) Shake The Disease – wydaje się, że numer ma już u Martina najlepsze lata za sobą. Jedynie dwa wykony na Global Spirit Tour. Kawałek swoje najlepsze czasy święcił w latach 1985 – 1990, ale to były inne czasy i inne Shake The Disease. Od wznowienia w 2005 roku kawałek, w wersji plumkanej, dorobił się łącznie 110 wykonanań.

18.387 (21.332) A Question Of Lust – z zaciętością godną lepszej sprawy numer katowany na ostatniej trasie – 55 wykonań. Co ciekawe na Exotic Tour numer wykonany również 50+. Czasy swojej świetności, czyli lata 1986-1994,  ustąpiły akustycznym wykonaniom. Ostatnie dobre wykonanie tego numeru, to Nicea 2013.05.04.

17.401 (20.333) Precious – numer systematycznie pnie się w klasyfikacji generalnej wykonań. Choć wielu ucieszył fakt, że na ostatniej trasie nie był to podstawowy numer, a jedynie wszedł z ławki na drugą połowę.

16.429 (15.428) Halo – to jest śmiech historii! Delta Machine Tour – kawałek katowany w wersji pościelowo-smętnej, a kiedy w końcu zdecydowali się zagrać numer jak trzeba, to skopali temat po całości. Tylko jedno wykonanie w porównaniu do trasy z 2013/14, więc spadek również o jedno oczko. Jak się nauczą grać ten numer na kolejną trasę, to może mu podskoczy… temu ’Hejlu’ Tymczasem wersja klasyczna jakcza…

15.444 (14.441) Black Celebration – Trzy trasy sławy w latach 80. i potem zapomnienie na przeszło dekadę. W naszym stuleciu również trzy trasy, z czego największa, to Detla Machine Tour. Ostatnia trasa, to jedynie mgnienie w postaci 3 kawałków. Stąd spadek o jedną pozycję w stosunku do poprzedniego notowania.

14.537 (16.418) Home – na plus dla minionej trasy, że w pełnej elektronice miało miejsce 119 wykonań. Więcej wykonań ten kawałek zaliczył jedynie na Touring The Angel – 124. Utwór z trasy na trasę pnie się co raz wyżej. Jestem dziwnie spokojny, że kolejna trasa przyniesie kolejne awanse w rankingu, może nawet do pierwszej 10. Home dla Martina stał się tym samym, co Enjoy The Silence / Walking In My Shoes dla Dave’a. Na zawsze, na każdej trasie, do końca koncertowej historii depeche MODE, choć może nie zawsze przez całą trasę.

13.547 (11.538) Policy Of Truth – Numer właściwie grany na każdej trasie z wyjątkiem Exciter Tour, choć były trasy lepsze i gorsze dla tego kawałka. W 1994 tylko 14 wykonów. Po 2001 kawałek nigdy nie jest grany na 100% koncertów każdej z tras, zawsze brakuje coś, co odejmuje punkty. A to drugonocne występy, a to redukcje setlisty, czy inne wypadki. W połowie Touring The Angel kawałek wypadł na stałe z setu – 77 wykonań na 124. Dopiero jednak ostatnia trasa, to wielkie zaskoczenie. Numer ewidentnie im nie szedł na trasie. Tylko 9 wykonań na 130+ występów skutecznie pomogło spaść o dwa oczka.

12.597 (10.597) Behind The Wheel – W latach 1987-1994 pełnoprawny uczestnik każdego koncertu na trasach. Za to w latach 1998-2014 tylko na jednej trasie kawałek był na stałe w secie przez całą trasę – Touring The Angel. Każda inna trasa, to rola zmiennika i tego drugiego do wejścia z ławki. Na Global Spirit Tour numer nie pojawił się wcale i nawet nie było śladu po próbach. Jestem przekonany, że kolejna trasa będzie dla tego kawałka powrotem. Brak na koncertach w 2017/2018 dał spadek o dwa miejsca w generalce.

11.600 (13.469) In Your Room – Pozostałe numery już wiedzą, dzięki komu zawdzięczają swoje spadki. To właśnie In Your Room. Numer skoczył o dwa miejsca w górę. Oczywiście nie za darmo. 131 wykonań zrobiło swoje na ostatniej trasie. Po raz pierwszy od Devotional Tour chciało mi się słuchać ten numer na koncertach. Co prawda na trasie 2009/10 intro narobiło smaka, ale to było tylko intro. Zasłużony skok do przedsionka Top 10.

10-1

10.621 (12.485) World In My Eyes – To taki blizniak Policy Of Truth i Behind The Wheel. Zaczynali prawie w tym samym czasie. Przez wiele lat nierozłączna trójca. Nawet jak nie przez całą trasę, to spokojnie mógłbym na każdej z tras wybrać po reprezentatywnym przykładzie, gdzie każdy z tych numerów jest obecny.

9.625 (9.611) Just Can’t Get Enough – Pozycja 9. obroniona, choć tak naprawdę kawałek zawdzięcza to miejsce latom 80. Co więcej, numer należy do grupy niedoszacowanych w tym zestawieniu. Obok Photographic. Głównie za sprawą pierwszych koncertów. Brak bootlegów, brak setlist sprawia, że numer faktycznie był częściej grany, niż byłem w stanie zliczyć.

8.697 (6.629) I Feel You – Po raz pierwszy na ostatniej trasie numer wypadł z setu koncertowego. Niebywałe! Do tej pory ani razu, chyba że Dave tracił głos. Jeden z powodów, dlaczego utwór zaliczył 2 klapsy w dół.

7.750 (8.618) Everything Counts – Kawałek zaliczył świetną trasę. U wielu fanów był na liście tych upragnionych do zobaczenia na koncercie przed śmiercią. Zrobione. 130+ wykonów sprawiło, że kawałek awansował o jedno oczko w generlace. Wydaje się, że to szczyt możliwości tego kawałka. Na kolejnej trasie raczej się nie pojawi, a co za tym idzie, będzie to znowu mokry sen wielu fanek i fanów.

6.751 (7.625) Stripped – To jeden z tych kawałków, który pojawia się na każdej trasie od swoich narodzin. Jedynie Exciter Tour był uboższy o ten numer. Awans o jedno oczko po ostatniej trasie dobrze zrobił w porównaniu do Detla Machine Tour, gdzie numer był zagrany tylko raz. To, co boli to jakość aranżacji, choć i tak jest dobrze w porównaniu do Walking In My Shoes.

5.765 (4.715) A Question Of TimeDave nie ma manii wkładania wszędzie cytatów z innych kawałków, a szczególnie nie swoich. Miniona trasa przyniosła nam dwa takie kawałki. Pierwszy to Barrel Of A Gun, a drugi – A Question Of Time plus I’m Bored wg Iggiego Popa. Wejście na drugą część trasy, tylko 50 wykonów dało spadek o jedno miejsce.

4.781 (5.645) Walking In My Shoes – W brzmieniu AD 2017/2018, numer wołał o pomstę do nieba. Z nostalgią wspominałem czasy z trasy 2005/2006 i 2001. Numer notorycznie na trasie, co pozwoliło wskoczyć na pozycję nr 4. Wydaje się, że to jest szczyt dla tego kawałka. Raczej nie widzę możliwości przeskoczenia lidera z miejsca 3…

3.868 (3.733) Enjoy The Silence – Jeżeli przeanalizuje się trasę po trasie, to odstęp od numeru 1 z trasy na trasę się kurczy. Nie są to wielkie redukcje dystansu, ale na koniec każdej z tras numer jest bliżej o te 2-5 wykonań. Ja tu o numerze 1, choć tak naprawdę najcięższa walka dzieje się między Enjoy The Silence a kawałkiem z 2. miejsca. Taka mała wojna domowa…

2.870 (2.733) Personal Jesus – Numer ściga się z Enjoy The Silence o drugie miejsce. Tylko dwa punkty różnicy. Raz jeden zyskuje przewagę na trasie raz drugi. Przyczyną takich niewielkich różnic są głównie przypadki losowe – skrócenie setu, problemy z głosem, czy dobór kawałków w czasie promocji TV. W każdym innym przypadku te dwa kawałki, to takie Violatorowe bliźniaki. Pozycja nr 2 obroniona.

1.960 (1.829) Never Let Me Down Again – Król jest tylko jeden. Od samego początku na szczycie. Kawałek grany nieprzerwanie od 1987 roku. Bardzo dobrze udokumentowane archiwum wykonań koncertowych. W czasie następnej trasy koncertowej kawałkowi strzeli 1000. Będzie to pierwszy kawałek depeche MODE, który osiągnie ten poziom.

I to by było na tyle. Faworyci nie zawiedli. A teraz wyobraźcie sobie, że to jest set koncertowy:

A Question Of Time
Halo
Walking In My Shoes
World In My Eyes
Precious
Black Celebration
A Question Of Lust
Shake The Disease
In Your Room
Policy Of Truth
Behind The Wheel
I Feel You
Everything Counts
Enjoy The Silence
Personal Jesus

Home
Photographic
Just Can’t Get Enough
Stripped
Never Let Me Down Again

Taki przykładowy układ z kawałków Top 20. Bardzo realistyczny i bardzo zachowawczy jednocześnie. Wszystko po schemacie, właściwie tylko Halo i Photographic można traktować jako coś extra w tym zestawieniu.

depeche MODE i top 20 biletowego podsumowania trasy.

Winny jestem Wam dwa teksty podsumowujące Global Spirit Tour. A, że zbliża się koniec roku i publikowane są podsumowania 2018 roku, to nie ma lepszego momentu na domknięcie tematów związanych z zakończoną trasą.

Czytaj dalej depeche MODE i top 20 biletowego podsumowania trasy.

Blog o depeche MODE, ich muzyce, koncertach, subkulturze, a wszystko subiektywnie i po mojemu.

%d bloggers like this: