Archiwa tagu: Kraftwerk

Martin Gore i Daniel Miller na Moogfest 2019 – krótka relacja.

Są pewne instrumenty, które przeszły do historii muzyki elektronicznej – PPG 260, Roland TB808, Yamaha DX7, Korg M1, czy klawisze Mooga. Każdy z tych instrumentów to historia współczesnej muzyki pop, również depeche MODE.

Te instrumenty są niczym dopóki nie trafią we właściwe ręce i we właściwym czasie.

Początkowo rozmowa Daniela Millera i Martina Gore’a kreci się wokół wczesnego instrumentarium zespołu, pracy w studio oraz wczesnych koncertów.

Daniel Miller przytacza historię z koncertu w Bochum 1982.11.28. Poszła plotka, że na koncercie będzie Kraftwerk. Zespół tak się przejął, że emocje przeszły na sprzęt. PPG 260 padł na tyle już w czasie koncertu, że zespół musiał grać bez tego instrumentu. Dla wyjaśnienia było to w czasie A Broken Frame Tour. Bochum leży w zagłębiu Ruhry nieopodal Dusseldorfu. Z tego miasta pochodzi Kraftwerk. Panowie z Kraftwerk najpewniej mieli zaproszenie. Nie wiadomo, czy faktycznie pojawili się na tym koncercie.

Martin Gore na Moog Festiwal 2019.
Martin Gore na Moog Festiwal 2019.

Takich historii w czasie rozmowy jest wiele ze studia i z koncertów. Często bardzo techniczne pojęcia latają w powietrzu. Choćby warto przytoczyć fragment o pracy nad Enjoy The Silence – jak to z ballady numer stał się tanecznym hitem. Dzięki wspomnieniu tej historii Alan Wilder i Flood doczekali się przeprosin na koniec. Dobry początek, można powiedzieć… nie wiem, czy będzie ciąg dalszy i czy przeprosiny będą kiedyś jeszcze wypowiadane w innym kontekście.

Nie można nie wspomnieć, że Martin pokusił się o kilka bon motów, jak ten z historii o koncercie w The Ritz w Nowym Jorku. Dzień wcześniej – 1982.05.06 zespół nagrywał występ dla Top Of The Pops The Meaning Of Love. Żeby zdążyć na koncert w Nowym Jorku, chłopaki polecieli na wypasie Concordem. Po wylądowaniu mieli jet-lag i chodzili na rzęsach. Do tego wspomniany wcześniej PPG 260 raczył paść. Po koncercie jeden z lokalnych technicznych tak skomentował ich koncert:

Co się z Wami stało? Kiedyś byliście dobrzy.

Maj 1982 🙂 Prawie jakby powiedzieć, że skończyli się po Speak & Spell.

Nie byłoby nas tutaj jako zespołu bez Daniela Millera. Mieliśmy oferty od wielkich opiewające na gigantyczne pieniądze, ale wybraliśmy Mute. Bo nasze relacje oparliśmy na zaufaniu. (…) I uwierzcie mi A Broken Frame nie zostałoby wydane przez żadną wielką wytwórnię.

Tak Martin Gore podsumował na koniec relacje zespołu z Danielem Millerem. Na koniec przyszła seria pytań z publiczności.

Cały występ możecie obejrzeć dzięki uprzejmości węgierskich fanów, którzy nagrali dla potomności tę rozmowę. Niestety jakoś audio miejscami mocno się różni.

Dlatego możecie również przeczytać transkrypcję rozmowy opublikowaną na stronie ParklifeDC.com. Niestety transkrypcja nie jest pełna. Obejmuje jedynie wybrane fragmenty.

Na koniec Martin odebrał nagrodę „2019 Moog Innovation Award” z rąk władz Moog Music,

Rock & Roll Hall of Fame

Kiedy padło info, że dM są nominowani, kompletnie nie wzbudziło to we mnie entuzjazmu. Ot po prostu dM startuje w kolejnym wyścigu, w którym i tak nie mają najmniejszych szans.

Nigdy nie byłem fanem startów depeche MODE w żadnym z konkursów, bo tak na prawdę fakt przyznania takiej nagrody nic nie znaczył. Ot kolejny spęd i show w TV. Dotychczasowe historie z przyznawaniem w miarę znaczących nagród dla depeche MODE również nie nastrajają pozytywnie.

Chyba najbardziej znacząca jest ta historia z nagrodą za „Najbardziej wpływowy zespół 20-lecia”, którą chciano uszczęśliwić zespół podczas Brit Awards w 2013. Panowie wstępnie przyjęli nagrodę, po czym dowiedzieli się, że część w której zostanie wręczona nagroda nie zostanie puszczona na żywo.

Później w The Sun Dave tak to tłumaczył:

Then we heard through the grapevine ITV wouldn’t broadcast our segment. So we said, ‘If they won’t play us on air, then we’re not going to be their most influential band.’ How many other bands have had as many hits as us worldwide and been around for as long? Fuck them then and bollocks to it.

Potem usłyszeliśmy od ITV, że nie będzie transmitowany nasz segment. Dlatego powiedzieliśmy: „Jeśli nie puszczą nas na wizji, to nie będziemy się ich ‚Najbardziej Wpływowym Zespołem’”. Jak wiele innych zespołów miało tyle hitów, co my na całym świecie i są tak długo na scenie? Pieprzyć ich i jebać to.

Myślę, że wielu z Was pamięta jazdy Dave’a z BBC w 2001 i generalne zniechęcenie do mediów z Wysp. Kiedyś napisałem, że dla mediów na wyspach depeche MODE skończyło się w 1981. Dlatego tak bardzo Brytole byli zdziwieni jak depeche MODE powróciło w glorii chwały w 1988 z trasy po USA.

No to skoro tak USA ich lubi, to czemu teraz lub w przyszłości nie mieliby się dostać do R&RHoF? Bo to są inne czasy i inne audytorium. Środowisko skupione wokół Hall of Fame jest dosyć konserwatywne (muzycznie) i zespoły pokroju dM nigdy nie byly głęboko poważani przez nich. Nie tylko przy takich okazjach, powiedzmy, że kolejność nie była właściwa. Najlepiej o tym rozjeździe między tzw przemysłem, a muzykami niech świadczy wypowiedź Nila Tennanta z Pet Shop Boys, który wypowiadając się w temacie nagrody za „Całokształt osiągnieć” jasno dawał do zrozumienia, że na ich miejscu już dawno powinno być depeche MODE. Nagrodę przyznano. W TV show się odbył, ale niesmak pozostał…

Dave Gahan + Martin Gore, Music Cares 2011
Dave Gahan + Martin Gore, Music Cares 2011

Branża, część mediów, ma od zawsze problem z depeche MODE, najpierw z brakiem  odpowiednich instrumentów, a potem jak droga obrana przez dM stała się oczywistością, to nikt nie chciał się przyznać do błędu i tak już zostało.

Najlepiej skomentował to sam Dave:

Byliśmy tym zespołem, którego nikt nie rozumiał.
Potem byliśmy tymi, których wszyscy naśladowali.
Byliśmy zespołem o którym wszyscy mówili: „Wpływ na nas mieli…”

Kompletnie mnie to nie grzeje, czy kiedykolwiek zespół dostanie tego typu nagrodę. Z resztą jeżeli spojrzy się do ilu byli nominowani, ile nagród faktycznie dostali, a o ilu się mówiło, że będą zgłoszeni, a przede wszystkim jakie to ma znaczenie po latach, to sami możecie sobie odpowiedzieć na wagę tego typu konkursów piękności.

Na tej samej liście, co depeche MODE do głosowania zostali zgłoszeni Panowie z Kraftwerk. Z całym szacunkiem dla dM, ale Kraftwerk nawet nie powinien wystartować w tym wyścigu, tylko głównym wejściem powinni zostać wniesieni w lektyce podpartej na 4 okazałych niewolnikach, wachlowani przez całe 7 dziewic (jedna ma zwolnienie) i karmieni najlepszymi specjałami kuchni z Zagłębia Ruhry, aby przez aklamację zostać wprowadzonymi do panteonu. Oni byli przed dM i bez ich wkładu nie było by depeche MODE, OMD itp. Trochę nieświadomie stali się współtwórcami Hip-Hopu… można to lubić lub nie, ale tak to się wtedy zaczęło.

Dave Gahan, Music Cares 2011
Dave Gahan, Music Cares 2011

Pewnie depeche MODE są kolejni w kolejce, tego nie wiem. Ktoś kiedyś mądrze napisał, że o ile Kraftwerk wprowadził elektronikę do świadomości publicznej, to depeche MODE uczyniło muzykę opartą na elektronice komercyjnie zauważalną. To stwierdzenie padło przy okazji Construction Time Again.

Dla wielu z mainstreamu depeche MODE to problem i sprawę by rozwiązało albo wybuch skandalu skazujący dM na niesławę, śmierć całego zespołu, albo zapomnienie… w przeciwnym wypadku jeszcze długie lata taka dyskusja będzie powracać wiele razy… póki co 20.12 ogłoszenie wyników, ale my fani dM mamy już raczej spokój…

Alan Wilder // Irvine Meadows 1986
Alan Wilder // Irvine Meadows 1986

Po Warszawie. Stadion – tak, Koncerty – nie.

Koncert depeche MODE w Warszawie już za nami, jeszcze przez kilka tygodni (najpewniej do startu trasy w Ameryce Północnej), będziemy przeżywać i wspominać to wydarzenie. Pewnie powstanie (już powstał) projekt stworzenia multicamu, albumów ze zdjęciami, czy innych tablic pamiątkowych upamiętniających pobyt bogów klawisza na ziemi ojczystej.

Miło jest słyszeć i czytać wiele pozytywnych opinii fanów, oraz mediów, które w końcu potrafiły docenić i uczcić przyjazd depeche MODE do Polski. Być może to fakt zaprzęgnięcia nowej wytwórni, która w końcu potrafiła ogarnąć potencjał, jakim jest koncert depeche MODE w naszym kraju. Być może to z powodu tego, że duży, globalny sponsor pojawił się na tej trasie. Pewnie to prawda, ale ja dziś nie o tym…

Nie mam zamiaru się rozwodzić nad kondycją zespołu, fajnością i porównaniami do np pierwszego koncertu na trasie. Na to przyjdzie pewnie jeszcze czas, a na pewno na swój specyficzny sposób coś o tym napiszę w kilku najbliższych tekstach podsumowujących zakończoną właśnie nogę.

Pisząc recenzję z pierwszego koncertu w Nicei kończyłem ją słowami o tym, że:

niektórzy dopiero na zimowej trasie posłuchają pełnego spektrum dźwiękowego zespołu. Plenery to jednak nie to samo.

wtedy odnosiło się to do bootlegów, ale dziś napisałbym jeszcze raz to samo, w kontekście nagłośnienia.

Nie była to moja pierwsza wizyta na Stadionie o nazwie prawie tak długiej, jak najdłuższe niemieckie słowa. Do tej pory były to jednak mecze naszej narodowej reprezentacji kopanej lub akcje typu Noc Muzeów. Trzeba tu podkreślić dobitnie ten obiekt ma świetną widoczność z każdego krzesełka. O ile na mecze i inne widowiska sportowe ten obiekt nadaje się wyśmienicie i tak na prawdę tam nie ma złych miejsc. To niestety organizowanie koncertów na Narodowym, a tym bardziej płacenie za nie to pomyłka.

Podobno akustyka na Narodowym w dniu koncertu depeche MODE była najlepsza ze wszystkich koncertów, które odbyły się do tej pory. Jeżeli to jest prawda, to serdecznie gratuluję wrażeń fanom Coldplay, czy Madonny.

Ja ze swojego doświadczenia koncertowego mogę stwierdzić, że lipcowej nocy byłem na najsłabszym akustycznie koncercie depeche MODE na tej trasie. Nic nie pobije akustyki hali w Nicei, a i Dusseldorf może być spokojny. W czerwcu tego roku byłem na koncercie depeche MODE na Stadionie Olimpijskim w Berlinie. Już słuchając supportu w Berlinie obawialiśmy się, że koncert będziemy słuchać dwa razy. Pierwszy raz gdy dociera do nas z głośników, a drugi raz, gdy wraca odbity od trybun. Było jednak inaczej i pomimo tego, że był to koncert na stadionie z zadaszonymi trybunami. Tak na dobrą sprawę wcale nie było tak źle. To co działo się w Warszawie biło na głowę Berlin in minus. Przez cały koncert w Polsce miałem wrażenie, że słucham tego samego koncertu odpalonego z dwóch taśm puszczonych w jakiejś tubie z niewielkim opóźnieniem względem siebie. Jeżeli dla kogoś koncert w Warszawie był pierwszym koncertem depeche MODE na tej trasie, to ja serdecznie współczuję i mam nadzieję, że doznania odbierane innymi zmysłami zrekompensowały wrażenia wypaczone przez wrażenia docierające przez zmysł słuchu.

Dla porównania Never Let Me Down Again z Berlina 2013.06.09 i z Warszawy 2013.07.25:

Berlin

Warszawa

Sprzęt tej samej firmy i klasy, w obu przypadkach nagrania robione z trybun, w obu przypadkach jest echo, ale różnica w skali tego zjawiska jest powalająca na niekorzyść Warszawy.

Pierwsza i podstawowa różnica to brak dachu na stadionie w Berlinie. Na prawdę nie wiem po co zamykany jest dach na koncertach na Narodowym. Odbicia, jakie to powoduje sprawiają, że koncerty na warszawskim stadionie zamienia się w kakofonię dźwięku, bez wyraźnie słyszanych instrumentów, zaniku dołów, w permanentnym reverbie, a praca inżyniera dźwięku to na prawdę wyzwanie. Czy kilka kropel wody to na prawdę taki wielki i ważny powód, by psuć ludziom koncerty za które dojeni są na grube setki??!! Kupując bilet płacę za najwyższą jakość obrazu, muzyki i widowiska, tym czasem jedną niezrozumiałą decyzją wychodzi na to, że jestem pozbawiany części tego za co płacę.

Koncert w wielu miejscach ratowała publiczność, szczególnie w momentach… kiedy muzyka nie grała, lub była tylko tłem do chóralnych śpiewów fanów. Wymienienie Shake The Disease, Enjoy The Silence, Policy Of Truth, Should Be Higher to będą truizmy w tym momencie. Z resztą próbkę tego możecie posłuchać poniżej – audio występu w Warszawie:

Nie oszukujmy się jednak, nawet gdyby dach był otwarty, to forma obiektu niezbudowanego do obsługi widowisk muzycznych sprawia, że uczestniczenie w koncertach na tym obiekcie, to nadal pomyłka. Dlaczego koncerty stadionowe depeche MODE w 2009 roku najlepiej wypadały na obiektach typu Olympia Stadion w Monachium? Dlaczego U2 grając swoją ostatnią trasę zdecydowało się nagrać koncertowe wideo na starutkim stadionie Rose Bowl w Pasadenie (my fani depeche MODE doskonale znamy ten obiekt) mimo, że wcześniej grali na światowej klasy obiektach typu Wembley, San Siro? Ponieważ światowe to one może są, ale dla widowisk piłkarskich, ale dla muzyki granie na nich, to istna męczarnia i dla technicznych, i dla publiczności. Jedyny powód to możliwość upchnięcia w jednym miejscu największej możliwej liczby widzów i opędzenie dzięki temu np. nie 15-20 tysięcy biletów, jak to jest w przypadku hali, ale 40-50 tysięcy. Keszi, keszi…

Gdyby U2 wpadłoby na „genialny” pomysł nagrania wideo z koncertu w Polsce, to nigdy nie wybrałoby Stadionu Narodowego, ani tym bardziej Legii, Lechii, czy Lecha. Prędzej zagraliby i nagraliby materiał na Śląskim. Dlaczego? Bo zarówno Śląski, jaki Rose Bowl, to stadiony otwarte, bez stromych, wysokich trybun, z rozłożystymi koronami. Przede wszystkim jednak bez dachu, gdzie dźwięk może się swobodnie rozchodzić na boki i w górę, gdzie ilość załamań fali dźwiękowej jest znakomicie mniejsza niż na stadionach klasy Narodowego.

Właśnie dlatego do tej pory wspominam z przyjemnością koncert U2 na chorzowskim stadionie, a w przypadku Narodowego poważnie się zastanowię nad ponownym pójściem na koncert na tym obiekcie. I to po mimo tego, że podobno akustyka na depeche MODE była najlepsza z możliwych. A znajomi, którzy byli na Madonnie i Paulu McCartney’u, właśnie fatalną jakością nagłośnienia argumentowali wcześniejsze wyjście z tych koncertów.

Dopóki Warszawa nie dorobi się hali koncertowej z prawdziwego zdarzenia, gdzie obiekt będzie budowany od początku z myślą o akustyce koncertowej i widowiskach niesportowych, to na prawdę lepiej wyłożyć parę groszy więcej i bujnąć się do Łodzi, Gdańska, Berlina, Pragi, czy innego miejsca z halą, niż wybrać się na koncert w Warszawie na Narodowym. To będą zdecydowanie lepiej wydane pieniądze. Szczerze polecam Palais Nikaia w Nicei, jak do tej pory najlepszy obiekt na jakim dane mi było słyszeć występ depeche MODE.

Obawiam się jednak, że na halę widowiskową w Warszawie poczekamy jeszcze przez długie lata. W tym mieście mamy dwa stadiony z codzienną walką o utrzymanie się, gdzie jeden ma akustykę gorszą od drugiego. Kto bywał na Orange Warsaw Festiwal, na Legii, ten wie o czym mowa. Jednym z argumentów przenosin festiwalu z Legii na Narodowy było właśnie nagłośnienie koncertów. Podobno w tym roku było najlepiej w stosunku do lat 2012 i 2011, no to jak źle musiało być na Legii, jeżeli Narodowy jest też fatalny.

Niestety najbardziej zainteresowani niepowstaniem koncertowego obiektu w Warszawie są własnie zarządzający Narodowym i Legią, oraz… Atlas Areny w Łodzi. Powstanie obiektu koncertowego na powiedzmy 20+ tysięcy w Warszawie może oznaczać, że spora część wydarzeń odpłynie z tych obiektów do nowej hali. Atlas Arena zbudowała swoją markę m.in. dlatego, że nie ma alternatywy dla tego obiektu w centrum Polski. Wystarczy popatrzeć na Ergo Arenę, która klasą dorównuje łódzkiemu obiektowi, jednak liczba pierwszoligowych koncertów na tym obiekcie, to wciąż jedynie ułamek tego, co dzieje się w Łodzi.

Dla Pani Prezydent również budowa takiego obiektu nie jest na liście priorytetów w Warszawie. Dlatego będziemy jeszcze przez długie lata skazani na stadiony, które więcej robią złego, niż dobrego w temacie koncertów.

Na koniec dedykuję wszystkim organizatorom i fanom muzyki koncertowej, aby mieli okazję być na tak nagłośnionym koncercie, jakim był niedawny występ Kraftwerk w Poznaniu. Ten zespół pod względem jakości nagłośnienia bije na głowę każdy koncert na jakim byłem… od koncertu Kraftwerk w Krakowie w 2008. 😛

I to był opener… można? można!!! Kolejna próba Narodowego na The Wall 20 sierpnia.