Archiwum kategorii: dMUniverse
Dokumenty o Warszawie z 1985
W 2020 roku przypada 35 rocznica koncertu w Warszawie. Rocznica dobra jak każda inna. 5 lat temu też była rocznica i też był pomysł, aby fanowskim sumptem wydać na nowo audio i wideo z tego koncertu na fizycznych nośnikach. Jeżeli zastanawiacie się, co poszło nie tak, to śpieszę donieść, że nie wiem. Może kiedyś tak się stanie. Ale do brzegu…
W ubiegłym roku celowo nie opublikowałem żadnego wpisu, mimo że materiału na kolejne wpisy jest jeszcze sporo. Przez ostatnie lata uzbierałem tematów na kolejne kilka lat pisania. Pytań, na które staram się odpowiedzieć sobie w temacie pierwszego koncertu depeche MODE w Polsce, jest również sporo. Dlatego, zamiast opisywać kolejne historie z przeszłości i pokazywać Wam jedynie okruchy, chciałbym przedstawić nieco większy obraz. Ten tekst zamiast o przeszłości będzie o przyszłości. Zanim jednak będzie o mnie, to najpierw o innym projekcie, który się dzieje.
Tym razem jest coś więcej na rzeczy. Od początku roku trwają prace nad serialem dokumentalnym – W Rytmie Wolności – realizowanym na zlecenie Canal+. Jeden odcinek ma być poświęcony w całości depeche MODE i ich wizycie w 1985 roku. Jest to część większego projektu dokumentującego najważniejsze koncerty zachodnich gwiazd okresu PRL. Czy zdążą na rocznicę? Tego nie wiem. Jaki jest stan zaawansowania projektu, również nie wiem. Niektórzy z Was jakiś czas temu dostali mejle z prośbą o wsparcie lub przekazanie swoich wspomnień o koncercie. A teraz do moich spraw…
Gdzieś tak w okolicach 2011-2012 naszła mnie myśl, że wszystko, co opisuję na blogu, a dotyczy pierwszej wizyty depeche MODE w Polsce, warto by zebrać, pokopać głębiej może coś się z tego uzbiera więcej, niż jedynie na kolejny rocznicowy wpis. Od zawsze miałem poczucie, że pierwsza wizyta depeche MODE w Polsce, to było coś więcej, niż tylko koncert w kraju trzeciego wyboru w tamtym czasie. Co roku wspomina się rocznicę koncertu Rolling Stones z 1967. Uważam, że koncert depeche MODE z 1985 miał dużo większy wpływ na kilka generacji ludzi w tym kraju i ukształtował drogę życiową bardzo wielu z nich bezpośrednio lub pośrednio, również poprzez narodziny subkultury fanów w Polsce.
Tak też się stało, a właściwie dzieje. Teraz gdy pewien etap w moim życiu jest już zamknięty, mogę się skupić na projekcie, który siedzi mi w głowie od lat.
Chciałbym w przyszłym roku oddać w Wasze ręce… zbiór tekstów, broszurę, a może nawet książkę poświęconą pierwszej wizycie depeche MODE w Polsce. Mam już napisaną znaczną część tekstu. Bardzo dużo materiału jest w notatkach. Przede mną kilka wywiadów, być może nawet wjazd do bratnich krajów byłego bloku. Już mogę Wam zdradzić, że dowiecie się, jak bezpieka podchodziła do koncertów dM za Żelazną Kurtyną. Co znalazłem w IPN? Relacje, opisy, wertowanie, nieznane wycinki prasowe. Na pewno jeszcze wiele kopania w bibliotekach przede mną. Wczorajszy tekst to była tylko zajawka.
Na pewno sporą motywacją było wydanie w ub. roku książki dokumentującej pierwszy koncert depeche MODE w NRD w 1988 – Behind The Wall. Po lekturze fragmentów dotyczących Polski pojawiło się sporo ciekawych informacji, ale też znaków zapytania i nieścisłości w tej książce i w relacjach. To również wymaga wyjaśnienia. Z autorami książki miałem okazje rozmawiać w 2013 roku przy okazji wydania Monumentu.
Czy będzie to możliwe wydanie w formie książkowej, czy jako PDF? Tego nie wiem. Na pewno w kwestii praw autorskich będzie łatwiej po prostu wpuścić materiał do sieci. Czas pokaże.
Przede wszystkim mam prośbę do uczestników koncertu lub wiecie, że ktoś z Waszych znajomych lub bliskich był na koncercie, słyszeliście relacje. Chciałbym poprosić Was o podzielenie się wspomnieniami. Forma dowolna — spisany dokument, plik audio, nagranie kamerą, czy komórką. To nie ma znaczenia, ważny jest sam fakt. Może macie jakieś pamiątki, które można fotografować i wykorzystać w tekście. Prośba o kontakt przez Facebooka, Twittera, gołębiem lub w każdą inną formą komunikacji. Przekażcie link do tego tekstu komuś, kto był i chciałby o tym opowiedzieć.
To nie koniec zmian i nowości. Dziś jednak poprzestanę na kwestiach dotyczących koncertu depeche MODE w 1985 roku. W kolejnym wpisie odkryję kolejne karty.
Inaczej
Oprócz tego, że jestem fanem depeche MODE od lat, to również bardzo lubię chodzić na koncerty jako takie. Lubię uczestniczyć w koncertach, zaglądać za kurtynę i podglądać pracę ludzi bez których koncerty nigdy by się nie odbyły, czyli ekipy technicznej.
Również przez lata jeżdżenia na koncerty depeche MODE obok tego, że uczestniczę w wydarzeniu artystycznym, to wyjazdy stały się też okazją do wspólnego spędzenia czasu z wieloma znajomymi ludźmi z Polski i innych krajów. Muszę się przyznać, że czasami koncert stawał się jednie pretekstem do kolejnej, wspólnej, męskiej wyprawy, albo wybór na konkretną lokalizację padał tylko dlatego, że w tym mieście nie byliśmy jeszcze i nie zwiedziliśmy go.
Rytuały, sposoby współpracy, relacje między fanami depeche MODE są mi na tyle już znane, że przyjmuję je jako oczywistość i czasami zapominam, że na koncertach innych zespołów może być trochę inaczej, niż przed i na koncercie mojej ulubionej kapeli. Lubię też podglądać jak zachowują się fani i ekipy koncertowe innych zespołów. Ostatnio ciekawą obserwacją jest też podglądanie pracy firm organizujących koncerty i jak różnie potrafią traktować ludzi, mieć inną politykę sprzedaży biletów w zależności od kraju, zespołu dla którego robią koncert. Dziś częściowo właśnie będzie o tym.
Parę dni temu mój wpis na FB, jako zapowiedź tego tekstu narobił trochę zamieszania, ale to był taki celowy kijek w małe mrowisko. Myślę, że z tekstu wyjdzie, że nie chciałem nikogo urazić, ani wywyższyć. Po prostu chciałem Wam pokazać, że czasami można inaczej…
Berlin 2017.07.11 | Koncert U2
Do Berlina przyjechaliśmy 11 lipca wieczorem. W hotelu stwierdziliśmy, że zamiast patrzeć się na siebie, może warto ruszyć w miasto. Tak się złożyło, że wyprawa na mieście skończyła się pod Stadionem Olimpijskim w okolicach 23:00.
Obiekt był już szczelnie pilnowany przez ochronę wynajętą przez Live Nation, a na płycie przed głównym wejściem piknikowała całkiem spora grupa fanów. Było to do przewidzenia, że tak będzie skoro mijając parking przed stadionem było widać całkiem sporą liczbę kamperów i zwykłych osobówek z całej Europy.
Po wykonaniu kilku standardowych samojebek podeszliśmy do ekipy z pytaniem „a za czym ta kolejka?” Jak usłyszeliśmy od fana po angielsku z wyraźnym włoskim akcentem jest to komitet kolejkowy i oni mają listę. Jeżeli jesteśmy zainteresowani możemy się na nią wpisać. W zamian otrzymamy numerek kolejkowy i musimy przestrzegać kilku reguł.
Nagrodą ma być wejście grupy fanów wcześniej na stadion. Usłyszeliśmy ze wszystko jest uzgodnione z ochroną. Reguły wyglądały następująco:
1. Otrzymany numerek uprawnia do przebywania w kolejce. Tylko osoby z numerkami mają prawo przebywać w tej kolejce. Kombinujesz, wciągasz swoich znajomych, nie pilnujesz porządku wypadasz. Jeżeli tego nie rozumiesz ochrona wytłumaczy Ci to w drodze do ogólnej kolejki.
2. Możesz w każdej chwili opuścić kolejkę, ale musisz zjawić się pod stadionem jutro o godzinie 7:00 i ustawić się wg numeracji w kolejce. Tam nastąpi pierwsze tego dnia sprawdzenie listy kolejkowej. Jeżeli nie zjawisz się o podanej godzinie zostaniesz skreśleni z listy.
Berlin 2017.07.12 | Dzień koncertu U2.
Zgodnie z ustaleniami byliśmy pod stadionem o uzgodnionej godzinie. Oczom naszym ukazała się długa na 200+ osób kolejka. Po sprawdzeniu i potwierdzeniu każdej z osób. Zostaliśmy zaprowadzeni przez komitet kolejkowy i ochronę Live Nation do bocznego wejścia Stadionu, gdzie kazano nam się ustawić we wcześniej przygotowanym korytarzu. Obsługa przekazała nam kolejną regułę:
3. Każdy fan otrzyma opaskę od ochrony Live Nation, która będzie poświadczała, że ma prawo być wpuszczony na stadion na 30 min przez otwarciem bram głównych. Opaska i numerek poświadczają o prawie do przebywania w tej kolejce. Kombinujesz, wciągasz swoich znajomych, nie pilnujesz porządku wypadasz. Jeżeli tego nie rozumiesz ochrona wytłumaczy Ci to w drodze do kolejki ogólnej.
Między godziną 8 a 9 miała być ponownie sprawdzona lista obecności przez komitet kolejkowy, wsparty przez ochronę koncertu. W czasie tego sprawdzania otrzymaliśmy opaski od Live Nation, wraz z kolejnym potwierdzeniem naszego prawa do przebywania w grupie 300 osób.
Usłyszeliśmy, że po otrzymaniu opasek i sprawdzeniu listy jesteśmy wolni. Ten czas jest dla nas i nie musimy stać w kolejce. Jeżeli potrzebujemy, to możemy jechać do hotelu, domu, zjeść, albo cokolwiek innego. Najważniejsze, żebyśmy byli o 14:00 pod stadionem.
O 14:00 miała być sprawdzona po raz ostatni lista, ale ze względu na deszcz ten pomysł zaniechano. Nie mniej ludzie znali się już z widzenia na tyle (a nawet zawiązały się liczne znajomości), że ludzie bardzo dobrze wiedzieli kto, gdzie stał. Gdyby były jakieś problemy, to ochrona wiedziała co robić.
Ok 16:00 zostaliśmy wpuszczeni na teren stadionu. Oczywiście wcześniej nas gruntownie sprawdzono. Wszyscy karnie przewędrowaliśmy do podcieni stadionu z boku głównego wyjścia. Nadal każdy pilnował i honorował numeracji. Zdarzyło się tak, że fanka z Japonii została zawrócona z powodu zbyt dużej torby i musiała oddać ją do depozytu. Gdy staliśmy już w podcieniu stadionu sprawnie została przepuszczona i doprowadzona do swojego miejsca w kolejce.
U bramy stadionu staliśmy jakieś 30 minut odgrodzeni jedynie cienką taśmą foliową. W oddali było widać moknących fanów czekających przed bramą główną. W pewnym momencie Szef ochrony wyjaśnił nam sprawę jasno:
4. To, czy zostaniemy wpuszczeni do środka zależy od naszej kooperacji. Nie naciskamy na taśmę, nie przerywamy jej. Nie robimy głupich akcji. Jeżeli ktoś z fanów zacznie fikać cała umowa na wcześniejsze wejście traci rację bytu i wszyscy wracamy do ogólnej kolejki, która mokła w najlepsze przed olimpijskimi kołami.
Nim wybiła 17:00 byliśmy już pod barierkami otaczającymi scenę i drzewo Jozuego, które było wybiegiem dla zespołu. Ochrona podeszła do każdej osoby stojącej przy barierkach oklejając ją dodatkową zieloną opaską. Chyba otrzymali ją też inni przebywający w FOS, ale tego nie jestem pewien.
Teraz czekaliśmy już tylko na resztę fanów, którzy ruszyli spod olimpijskich kół, a potem tylko kilka godzin w deszczu i koncert…
Na tym właściwie mógłbym skończyć tę historię, gdyby nie to, że ona doskonale pokazuje, że można traktować siebie na wzajem z szacunkiem, można nie traktować czekających ludzi jak stado bezrozumnych gnomów. Można się po prostu chcieć i umieć się dogadać.
Po za tym, jak widać nie wszędzie trzeba doić ludzi za prawo do wcześniejszego wejścia. U2 jest jednym z niewielu zespołów, który nie pozwala na istnienie takiej kuriozalnej formy, jak bilety Early Entrance. Co prawda istnieje coś takiego jak Red Zone i ktoś kto, płacąc więcej, kupuje bilety w tej kategorii dostaje się do wydzielonego sektora przy barierkach (wybiegu). Nie mniej nie oznacza to, że Ci ludzie wchodzą szybciej, albo mają jakieś przywileje. Za to dostają eskortę stewardów, są traktowani z szacunkiem, ponieważ płacąc więcej, część pieniędzy przekazują na walkę z AIDS. Cały Red Zone został wprowadzony zwartą grupą długo po tym, jak my staliśmy już przy naszych barierkach.
Po za tym fascynujące było obserwowania ludzi w kolejce pod stadionem, jak współpracują ze sobą i szanują siebie i reguły. Nie było wciągania znajomków, blokowania miejsc pod wirtualnych kolegów, którzy na pewno przyjdą za 3 godziny. Nikt na nikogo nie warczał, że wyszedł z kolejki i wrócił za godzinę. Ponieważ nikt nikogo nie trzyma na siłę, więc można spokojnie iść i załatwić swoje sprawy, po to są w końcu numerki. Ochrona honorowała uzgodnienia i jedynie asystowała przy samoorganizacji fanów.
Czy coś takiego mogło by być w Polsce np na koncercie depeche MODE? Śmiem wątpić. Tak długo jak jest kategoria EE na pewno nie (a i w ramach kategorii EE nie jestem takim optymistą). Oczywiście elementy z powyższej historii można by zastosować, pod warunkiem, że fani między sobą będą się również traktować partnersko.
A już tak na marginesie wyobrażacie sobie, że pod halą przed koncertem depeche MODE np w Łodzi Czech z Niemcem organizują i pilnują kolejki z numerkami ponieważ mają umowę z polskim oddziałem Live Nation?… no właśnie…
Bilety to jedno i ich sprzedaż, ale kultura i komunikacja organizatora koncertu z fanami i fanów ze sobą, to zupełnie inna część tej samej układanki. Czasami wystarczy nie mieć siebie w d…pie i nie traktować jak potencjalnych wrogów.
Relacja Jarka z koncertu w Warszawie.
Parę dni temu zaprosiłem Was do podzielenia się z innymi fanami Waszymi wspomnieniami i przeżyciami podczas pobytu depeche MODE w Warszawie. Przeżyliście ciekawą historię, zobaczyliście coś, czego inni nie widzieli, byliście tam gdzie inni nie dotarli, chcecie opisać koncert z Waszego punktu widzenia? Strony bloga MODE2Joy.pl są dla Was.
Dziś pierwszy wpis nadesłany przez Jarka Bugajnego wpis podsumowujący z jego punktu widzenia koncert w Warszawie. Zapraszamy do lektury.
Nie będę się rozpisywał i robił ochów i achów jak to fajnie, że zespół był na pełnych obrotach i nie było po nich widać że już by chcieli przerwę. Wszyscy na forach i na fejsie piszą o względnie dobrej akustyce, a ja mam zgoła odmienne wrażenia – pod względem akustyki dla mnie to był najgorszy koncert DM w jakim uczestniczyłem. Zaznaczam, nigdy się nie skarżyłem na akustykę, ja jeżdżę zobaczyć zespół i drzeć ryja na KONCERCIE. Jak bym oczekiwał idealnej akustyki to bym poszedł do Filharmonii.
Nie mogę jednak przejść obojętnie wobec tego jak w 10 rzędzie na środku sceny moje uszy i trzewia były gwałcone przez
stopę od perkusji która powodowała tak straszliwy łomot basu że niemal nie było słychać pozostałych instrumentów. Głos Gahana i gitara Gora ledwo się przebijały a pozostałe partie muzyczne zginęły. Szczególnie ucierpiały na tym Heroes i Stripped.
Nie pamiętam kiedy tak bardzo bolały mnie uszy jakby miały zaraz krwawić. Moje wrażenia dźwiękowe nie były osamotnione, bo to samo czuły osoby najbliżej mnie stojące. Jeden Szwajcar i Niemiec powiedzieli, że to samo czuli chyba w Sztokholmie (a nie jestem pewny miasta).
Drugie spostrzeżenie to niesamowita nerwowość i zawziętość w kolejce EE pod 4 bramą. Ja tam byłem z doskoku bo zaprzysiągłem sobie że nigdy nie kupie biletu EE i tego się trzymam. Pierwsza bitka miała miejsce między 5 a 6 rano kiedy koczowników było już dobre pół setki. Poszło o zajmowanie znajomym kolejki, których jeszcze nie było. Podobno pierwsza osoba była już w południe w czwartek (chyba jakiś Andriej z Ukrainy), pod stadionem spało 22 osoby apotem zaczęły przybywać następne. Niestety po raz 3. (po Warszawie 2013 i Łodzi 2014) stwierdzam, że stanie pod samą sceną to już nie to samo co kiedyś. Wcześniej byłem otoczony samymi fanatykami znającymi każdy tekst, poznającymi kolejny utwór po pierwszych taktach. Teraz takich osób jest mniej więcej połowa EE – reszta to po prostu osoby które było stać na droższy bilet i nie chciały po prostu czekać od rana.
3 sprawa bramy.
Byłem pierwszą osobą pod stadionem poza EE o 5 rano więc sobie kalkulowałem. Początkowo usadowiłem się pod 11, ale obliczyłem, że odległość z 10 do stadionu jest o połowę krótsza. Po rozmowie z ochroną doszedłem do wniosku że trzeba przejść pod 2 lub 3 – nie dlatego że tak jest napisane na bilecie ale dlatego że i tak wejście na stadion jest z tamtej strony. Około godziny 10 przyszedł gość z LN (którego potem pozostali pracownicy określili jako guru i jeśli on coś mówi to jest to święte) który zasugerował przejście pod 11, bo co prawda rzeczywiście wejście jest od 2 i 3 i trzeba będzie spod 11 obejść cały stadion, ale właśnie dlatego ta brama będzie otwarta równo o 17:00 a 3 o 17:05 co rzeczywiście miało miejsce. Mi bieg zajął 2 minuty (dystans około 0,5 km) więc się opłaciło. SMS kierujący osoby z biletami pod bramę 11 przyszedł o 10:56 więc informacja od pana okazała się cenna, ale tłumów jeszcze o 14:00 nie widziałem.
Generalnie wrażenia dobre, ale zimą chciałbym być czymś zaskoczony, Szczególnie czekam na Kraków i Gdańsk które będą debiutowały na mapie DM. Na koniec mały paradoks – byłem wcześniej na Narodowym 3 razy – za każdym razem dach był zamknięty (w sensie rozłożony) i nie padało, a teraz był otwarty i padało… 🙂
_
Zdjęcia i tekst Jarek Bugajny. Redakcja MODE2Joy.pl nie ingeruje w treść, bez wyraźnej zgody i akceptacji autora wpisu. Wpisy mają charakter autorski i odzwierciedlają spojrzenie na temat autorów.
Wywiad z Charlesem Duffem (MATRIXXMAN) – programistą klawiszy na albumie – „Spirit”
„Jasna sprawa” odpowiedział nam Charles, kiedy zaczepiliśmy go na Twitterze proponując wywiad. I o to jest! Karolleks przeprowadzając wywiad z Matrixxman’em wciąga Was za kurtynę Spirit – 14. albumu depeche MODE, który dziś się ukazał.
Przed Spirit
Karolleks: Na początku chciałem Ci serdecznie podziekować, że zgodziłeś się na ten wywiad dla MODE2Joy.pl blog. Wiele to dla nas znaczy.
Matrixxman: Cała przyjemność po mojej stronie Karol. Cieszę się, że mogę służyć pomocą. 🙂
Karolleks: Jak to się stało, że pracowałeś z depeche? Czy było to coś, co zawsze chciałeś zrobić, czy też po prostu dostałeś ofertę z której skorzystałeś?
Matrixxman: Wciąż do końca nie jestem pewien jak to się stało. Wydaje mi się, że było kilku kandydatów na tę pozycję i z jakiegoś powodu Martin wydaje się, że lubił moją twórczość. Prawdę mówiąc, oferta przyszła w momencie, gdy moja własna kariera wystrzeliła, więc to był zakręcony czas dla mnie. Właśnie przeprowadziłem się wtedy do Berlina, byłem w środku ciężkiej trasy po Europie i wtedy zdarzył się telefon od Martina. Przez krótki czas obawiałem się, że będę musiał zakończyć swoją trasę DJ-a (jak to zwykle bywa mogłoby to wkurzyć kilka osób na mieście), ale szybko poskładałem wszystko razem i wyszło mi, że niezależnie od mojej osobistej kariery oferta ze strony depeche MODE była warta swojej ceny. Bez względu na mój status obecny i rozwój kariery. Propozycja ta szybko zamieniła się w jedną z najbardziej szalonych przygód mojego życia, jak dotąd.
Karolleks: Znałeś Depeche Mode wcześniej ?
Matrixxman: Szczerze, nigdy nie myślałem, że przyjdzie mi pracować z takim zespołem. Cała ta sprawa poniekąd trochę mnie zaskoczyła. Zdecydowanie byłem fanem przed produkcją Spirit. Moim ulubionym albumem jest z pewnością Violator, a co do piosenek jest remis pomiędzy Shake The Disease i Behind the Wheel. Wracam do tego albumu częściej niż chciałbym przyznać 🙂
ABOUT SPIRIT
Karolleks: Jak bardzo dema różniły się od finalnych wersji ?
Matrixxman: W przeciwieństwie do tego co słyszałem o poprzednich producentach, James miał pewien szacunek do oryginalnego kształtu i brzmienia demo i chciał się tego trzymać. Niektóre kawałki miały pewne mocniejsze zmiany, niemniej jednak dema które przyniósł Gore nie były surowe i nie potrzebowały ogromnej pracy. Generalnie Gore trzymał rękę na pulsie w tym temacie. Praktycznie wszystkie jego kompozycje i dźwięki brzmiały niesamowicie. Dużo lepiej niż większość moich kumpli z branży mogłoby w stanie stworzyć.
Karolleks: Czy na Spirit jest jakiś utwór, nad którym praca była wyjątkowo długa i mozolna ?
Matrixxman: Hmm. Cover Me wymagało od nas sporo czasu. Ten utwór napisał Dave i był bardzo zdeterminowany i wymagał od wszystkich naprawdę mocnego skupienia i ciężkiej pracy. Z początku miałem problem, żeby coś wymyśleć do tego utworu, ale Dave odwalił kawał dobrej roboty motywując nas do kreatywności. James wyskoczył z pewnymi efektami do akordów które sprawiły, ze utwór wszedł na troche mroczniejszy klimat. Mi się w końcu udało wykrzesać pewien Pink Floydowy arpeggio synth, który zanuciłem Martinowi i na tym oparliśmy utwór. Kurt również miał w swój udział ze swoim magicznym talentem do syntezatorów. Wszystko to zaowocowało i ukształtowało ten wyjątkowy, wręcz filmowy klimat którego nie było wcześniej.
Karolleks: Były jakieś utwory które nigdy nie trafiły na album ?
Matrixxman: Tak, było ich kilka. Nie jestem pewien ile dokładnie ale przynajmniej dwa na pewno.
Karolleks: Były to skończone utwory ? Czy odpadły już przed wyborem na album ?Wiesz może czy zespół planuje upublicznić te niewykorzystane kawałki ?
Matrixxman: Było pare dem, które były wręcz niesamowitej które nie trafiły na końcowy album. Myśle, że powodem tego był juz ukształtowany pomysł na album do którego po prostu nie pasowały. Nawet nie zaczęliśmy pracy nad żadnym z nich. Nie mam pojęcia czy planują je wypuścić, więc w sumie jest też taka możliwość, że nigdy nie ujrzą światłą dziennego.
Karolleks: Co byś uznał za swoją największą przeszkodę przy tworzeniu materiału na Spirit ?
Matrixxman: Przede wszystkim nie miałem nigdy w ogóle do czynienia z modularnymi syntezatorami. A tu wchodzę do studia pełnego with syntezatorami wielkości ściany i pomyślałem sobie: „I co ja tu robię?”, ale jakoś koniec końców się udało. Jestem zdecydowanie bardziej pewny siebie jeśli chodzi o tradycyjne, klawiszowe syntezatory. Znam architekturę dźwięku bardzo dobrze, więc nie było z tym większego problemu. Trochę zabawy w studio przed rozpoczęciem prac zdało egzamin, ale jakby nie było – byłem przerażony.
Karolleks: Pracowałeś przy nagrywaniu wokali? Recenzje Spirit dosyć wyraźnie wskazują przesterowane wokale jako jedną z wad całej płyty. (np. Scum) Jaki był tego powód? Dave miał problemy z czystym śpiewaniem, czy tak po prostu taki był pomysł na wokale na Spirit?
Matrixxman: Osobiście nie pracowałem przy wokalach, ale w nawiązaniu do Scum, demo Martina już miało bardzo przesterowany wokal, więc pewnie dlatego wokal na finalnej wersji wylądował w ten sam sposób. A co do Dave’a, jego wykony w studiu były praktycznie bezbłędne w mojej opinii i jakiekolwiek efekty nałożone na jego wokal musiały być pomysłem zespołu bądź James’a.
Karolleks: Spirit jest wyraźnie dużo krótszy od poprzednich albumów. Liczba utworów jest podobna, ale ich długość wyraźnie się zmieniła. Co jest tego powodem?
Matrixxman: Dobre pytanie. Myślę, że w pewnym momencie James uznał że dany utwór jest mniej więcej skończony i nie ma co przedłużać pracy. Natomiast nie wiem jak wyglądało to w przypadku komunikacji na ten temat pomiędzy zespołem, a James’em.
Karolleks: Pracowaliście w jakiejś konkretnej kolejności nad utworami? Czy bardziej po trochu tu i tam?
Matrixxman: Pracowaliśmy nad jednym utworem na raz. Nie pamiętam już w jaki sposób była kolejność ustalona, czasem wracaliśmy do poprzedniego utworu na chwile ale generalnie skupialiśmy się na jednym utworze póki nie był skończony.
Karolleks: Czyim pomysłem była koncówka Cover Me ? Była ona już na demie czy ten pomysł wykiełkował dopiero w studio?
Matrixxman: Ta końcówka była pomysłem James’a albo Dave’a, aczkolwiek cały ten utwór to wynik współpracy każdego z nas. Ciesze się, że to arpeggio które wymyśliłem scaliło wszystko w całość. Kurt również wypracował cudowne dźwięki.
Karolleks: Miałeś jakiś pomysł na utwór, który zespół nie uznawał i uważałeś to za duży błąd?
Matrixxman: Miałem pomysły na świetne bębny w stylu lat 80 na niektórych piosenkach, ale zespół od razu je odrzucał. Jednak to rozumiałem, przeżyli lata 80 i mieli już doświadczenie z tym. Chciałem po prostu dodać trochę smaku retro w pewnych momentach, aczkolwiek szanuję ich opinię.
Karolleks: Kiedy pracowaliście w studio, po świecie krążyły plotki że Peter Gordeno i Christian Eigner mieli swój wkład w w Waszą pracę. Czy to prawda ?
Matrixxman: Nie mam zielonego pojęcia o tym. Mogli być zaangażowani ale to nic mi nie wiadomo.
Karolleks: Który utwór jest Twoim ulubionym ?
Matrixxman: Eternal. Jest taki mroczny i emocjonalny. Zbiera mnie na płacz.
Karolleks: W jakim stopniu Andy Fletcher angażował się w kreatywność zespołu w studio ? Jakbyś opisał jego rolę w zespole podczas prac nad albumem ?
Matrixxman: Sugerował zmiany w tonacji albo w tempie danej piosenki i robił to dosyć często. Miał dobre pojęcie jeśli chodzi o ogólne brzmienie piosenek i wiedział czy kawałek potrzebował więcej pracy czy też nie. Andy był też jedyną osobą która wychodziła z nami wieczorami po całodniowych sesjach nagraniowych. Podczas trudniejszych momentów również wspierał nas dobrymi morałami.
Karolleks: Jest coś wyjątkowego w pracy z Depeche Mode w porównaniu do innych artystów/zespołów?
Matrixxman: Taak, przede wszystkim to są geniusze. Praca z nimi była niesamowitą zabawą ale też kreatywnie bardzo wymagająca. Większość moich doświadczeń w studiu wydaję się dosyć mdła w porównaniu do tego, co jest dosyć oczywiste.
Karolleks: Co myślisz o Depeche Mode na żywo? Byłeś kiedyś na ich koncercie? Wybierasz się na któryś podczas następnej trasy? Pojawiłeś się na którejś z ich prób?
Matrixxman: Nigdy nie widziałem ich na żywo! Ale bardzo bym chciał i mam nadzieję że się uda skoczyć na któryś koncert. Być może byłem na jednej z prób 😉
Karolleks: Co generalnie myślisz o Spirit ?
Matrixxman: Jestem bardzo dumny z tego albumu. Jedyną wadą która przychodzi mi do głowy jest to, że wolałbym na nim więcej utworów, ale to nie była moja decyzja.
AFTER SPIRIT
Karolleks: Na koniec, jakie masz plany na przyszłość ? Jest szansa na Twój support przed Depeche ? Chciałbyś ponownie wejść z nimi do studia ?
Matrixxman: Opuściłem świat DM by powrócić do swojej techno jaskini. Dopiero co wypuściłem parę 12” EP i jest pare kolejnych w drodzę. Nie wybieram się w trasie z DM, ale jeśli będziesz w Europie to będę grał na paru festiwalach jak Dekmantel albo Berghain.
Aktualnie wypuszczam tylko swoją muzykę, ale kto wie co przyszłość przyniesie. Kolejny projekt z Depeche byłaby ogromnym honorem (może nawet jako producent).
Interview with Charles Duff (MATRIXXMAN) – keyboard programmer for Depeche Mode’s new album – „Spirit”
„Sure thing” Charles said to us, when we poke him once upon time via Twitter asking for the interview. And this is it! Karolleks doing the inteview with Matrixxman brings us behind the curtain of the Spirit – 14th depeche MODE album, which is out today.
Before Spirit
Karolleks: I just want to add that we thank you a lot for your kind will to do that interview with us. It is really highly appreciated!
Matrixxman: It’s my pleasure Karol. Glad I can be of service to you 🙂
Karolleks: How did you end up working with Depeche? Is it something you always wanted to do or just got an offer and went along with it?
Matrixxman: I am still not quite certain how this all came about. I suppose there were a number of candidates for this particular position and for whatever reason Martin seemed to like my stuff. Truth be told, the offer came at a time when my own techno career started to really pick up so it was hilarious timing-wise. I had also just moved to Berlin and was in the midst of heavy touring in Europe and then the phone call from Martin came. For a brief moment I was worried about having to cancel DJ gigs (as in, would there be repercussions? Might I piss some people off? Etc.) but I rather quickly came to my senses and realized it was worth it no matter what the cost to my own career was. It turned out to be one of the most crazy adventures of my life thus far.
Karolleks: Did you know Depeche well before? Any particular album/song that is your favorite?
Matrixxman: I hadn’t thought I would ever have the chance to work with a band like them, to be honest. The whole thing kind of blindsided me. I was certainly a fan before this all happened. My favourite album would undoubtedly be Violator. My favourite song would be a tie between Behind the Wheel and Shake the Disease. I find myself coming back to that album more frequently than I’d like to admit 😉
About Spirit
Karolleks: How much do the demos differ from the final versions?
Matrixxman: Contrary to what I heard of some of the previous producers, James had a special reverence for the vibe of the original demos and worked hard to keep that core energy intact. Some of the tunes took sharp turns but more or less, I’d say many of them were already so strong as demos they didn’t need a ton of work. Gore has his finger on the pulse, so to speak. Virtually all of the beats and sounds he came up with entirely on his own were cool as hell. Far cooler than what most of my peers.
Karolleks: Was there any particular song that the band struggled with and that took much more time for them to get it finished?
Matrixxman: Hmm. Cover Me required some quality time. Maybe there were some others but this one stands out in my mind. This particular track Dave wrote initially. He was adamant that we should all try to get busy and „fuck it up” as the kids would say. At first I had a tough time coming up with compelling things for this tune but Dave did a great job of urging us to get weird and creative. James did some really cool tweaking of the voicing of the chords which helped push it in a darker direction. I came up with a sort of Pink Floyd-ish arpeggiated synth pattern that I hummed to Martin and we set about making that. Kurt worked his synth magic as well. Next thing you know, all of the contributions really brought the track to life. It took on this eerie, cinematic quality that wasn’t previously present.
Karolleks: Were there any more songs that never made it to the album/deluxe version ? If so, how many of them?
Matrixxman: Yes. There were a few indeed. Can’t recall how many exactly but there were a couple at least.
Karolleks: Were they finished songs ? Or just eliminated at the very beginning (at demo stage)? Did you start working with them, but they never got finished ? Do you have any idea if the band is planning to release them separately (as b-sides or some extras)?
Matrixxman: There were a few demos that were gorgeous but didn’t make the cut for some reason. I think the basis for the album had already been roughly fleshed out so new candidates weren’t being brought to the table any longer. We never even got a chance to start on them. I legitimately have no clue what their plans are for those remaining tunes but if I had to say, they might never see the light of day.
Karolleks: What was the biggest obstacle while programming the keyboards and during the production of Spirit overall?
Matrixxman: Well, for starters I had never used modular synths AT ALL before this album. Lol. And then my ass walks into the studio and I’m confronted with wall to wall modular synths. I remember thinking to myself „Holy shit. What on earth am I going to do?” It worked out though. I am quite comfortable with your traditional synth keyboards; I know my synthesis architecture and sound design reasonably well so ultimately it didn’t prove to be too problematic. A little bit of messing around before the studio sessions started helped out immensely. But damn if I wasn’t mortified at first.
Karolleks: Did you have any contribution to working with vocals? Among the reviews around the world, people noticed that Dave’s vocals are mostly filtered (meaning it’s not a clear pure vocal, there’s always some effect added). And while in Scum it just seems to be intentional for the way it sounds, what was the reason to do that for other songs ? Did Dave have any difficulty with tuning his voice, or it was just an idea how the vocals should be done on this record? Whose idea was it? It seems like it’s one of the things that reviews are not to happy about on this album.
Matrixxman: I didn’t personally work with the vocals at all during the album but in reference to Scum, I’m pretty sure Martin’s original demo had heavily distorted vocals on it. So that would explain why Dave’s vocals had the same treatment on that particular tune. Dave gave exceptional vocal deliveries in the studio. His takes were damn near flawless from my perspective so I can only assume that any effects on the vocals were Dave and Martin’s choice or perhaps informed by James.
Karolleks: Spirit seems to be a lot more different if it comes to length of the songs on this record. Namely, this album is significantly shorter in total than it’s precedents, although the number of songs stays the same. Was it the original idea of the band or did James Ford have an influence on it ?
Matrixxman: That’s a good question. I believe James kind of reached a point where he felt the album was more or less done and it seemed intuitively like the right move for him. Not sure how much communication took place between him and the band.
Karolleks: Was there any particular order on which of the songs were you guys working ? Did you work a little on each songs all the time, or did you just got one song finished and moved to another?
Matrixxman: We were working on one song at a time mostly. I can’t recall how the order was dictated. Occasionally we would go back to another older song but it was a fairly linear process in which we were focusing on one song usually.
Karolleks: Whose idea the coda of Cover Me was? Did Dave’s demo include that or did you come up with this in the studio? It’s a very interesting and I must say – amazing piece of music.
Matrixxman: The coda was either James’ or Dave’s doing but creatively speaking, it was an amalgamation of everyone’s talent then and there. I’m happy that the arpeggio thing I contributed helped tie it together. Kurt came up some epic synth stuff as well.
Karolleks: Was there any idea of yours that the band didn’t want to go along with and you thought of it as a big mistake?
Matrixxman: I wanted to do some super 80s style drums on one tune or another, and it got shot down ultimately. I get it though; they lived through the 80s so they’ve already been there and done that. I was just following my impulses to do something very retro at that moment. But it’s cool. I respect their opinion.
Karolleks: When you guys were working in the studio, there were rumors around the world that Peter Gordeno and Christian Eigner have contributed into your work in the studio. Is that true ? If yes, which songs did they work on with the band ? It is known that they worked on Dave’s demos for this album.
Matrixxman: I have no clue actually. They could have been involved but I’m not sure.
Karolleks: What is your personal favorite on this album?
Matrixxman: Eternal. It’s so dark and chilling. It makes me want to cry.
Karolleks: To what extent did Andy Fletcher contribute to the creative part of the album ? How would you describe his contribution to the band in the studio?
Matrixxman: He would suggest we try a different key or perhaps speed up or slow down a song. He would make this suggestion frequently. He did have a good perspective with regard to the overall „vibes” of the tunes and would know when something needed more work or if it was good as is. Andy was also the only one who would hang out with us in the evenings so we enjoyed many a night with him after the long studio sessions. At times of frustration he actually provided a great boost in morale for the team I think.
Karolleks: Was there anything significantly different/special that you noticed when working with Depeche comparing to other bands and artists?
Matrixxman: Yeah, they’re simply brilliant geniuses. It was an exceptionally fun yet creatively challenging experience. Most of my other studio sessions I’ve done previously kind of pale in comparison, which is understandable.
Karolleks: What do you think of Depeche Mode live? (the sound, show, performance in total). Have you ever been to a Depeche Modeconcert before and are you going to any of Depeche shows during the upcoming Global Spirit tour ? Did you see them rehearsing ?
Matrixxman: Never seen them live! I would love to catch them one day. I may have seen them briefly rehearsing one night 😉
Karolleks: How do you like Spirit overall ? What in your opinion are the pros and cons of this album ?
Matrixxman: I am very proud of it. It’s cons would only be that I would have liked to have more songs on the album but that was not my decision.
After Spirit
Karolleks: And lastly, what are your plans for the future? Any new projects? Is there any chance for you to be supporting DM on the upcoming tour? Would you be willing to work with Depeche again?
Matrixxman: I have left the world of DM to return back to my dark techno lair. Just released a couple 12″ EPs and there is a bunch more on the way. I will not be touring with DM but if you happen to reside in Europe I’ll be playing some cool festivals this summer like Dekmantel, and of course, Berghain now and again.
For the time being I am just releasing my own music at the moment but who knows what the future has in store. It would be an honour to work with DM again (and perhaps even in the capacity of a producer) should the opportunity present itself 🙂
Amerykańska biletowa ruletka
Pamiętam do dziś, kiedy wchodziły bilety podczas Delta Machine Tour na Stadion Narodowy i całą aferę z biletami GCEE i obszarem GC będącym na ponad połowę płyty. Jednak nowy system zakupów na amerykańską część trasy oraz bardzo specyficzny (w negatywnym sensie) rynek biletów na duże koncerty w USA skutecznie sprawiły, że zatęskniłem za byciem obdzieranym z kasy przez LiveNation Polska.
Zaczęło się od uzyskania miejsca w kolejce na dane większe miasto w USA jeszcze przed ogłoszeniem konkretnych dat na amerykańską część, potem gdy doszły daty do wyboru były tylko te miasta do których zespół zawita. Miejsce zależało od (od największego do najmniejszego wpływu):
- Liczba kupionych płyt
- Liczby rejestracji innych ludzi z Twojego linku
- Liczby udostępnień na FB, Twitterze i mailu
Co ważne, tylko pierwsza osoba w każdej z kolejek wygrywała Meet and Greet.
I tu zaczęła się patologia. Gdy ktoś zaniedbywał swoje miejsca, spadał niżej. Ludzie zaczęli masowo kupować płyty (sam kupiłem ich sporo, nawet byłem na pierwszym miejscu w Salt Lake City przez paręnaście godzin), niektórzy nawet wynajęli ludzi z Bangladeszu którzy wysyłali maile na masową skalę, żeby wylądować na jak najlepszym miejscu. Nie mówiąc już o tym, że cały system nie ustrzegł się błędów przez które ludzie tracili swoje miejsce w kolejce i cała kasa którą wydali poszła na marne. I tutaj na przykład:
- Osoba z #1 w Austin w Teksasie kupiła 127(!) płyt (czyli odpowiednik przynajmniej $1714.00) i 50 rejestracji z konta
- Osoba #18 w Miami kupiła 3 płyty i miała 3 rejestrację
- Osoba #4 w Salt Lake City – 1 płyta i 218(!) rejestracji
Ile płyt ja kupiłem wolę nie zdradzać, ale spokojnie pokryłoby bilet GCEE na Warszawę i sowite Afterparty 🙂
Swoją drogą jestem ciekawy jaki wynik będzie miała sprzedaż Spirit w USA. Jeśli będzie rekordowa, wiadomo dzięki czemu 🙂
Cała ta zabawa trwała do 4 Marca 23:59 czasu nowojorskiego i następnego dnia każdy miał otrzymać maila z linkiem do strony gdzie będzie można kupić bilety oraz swoim ostatecznym miejscem w kolejce. Strobe Labs które zajmowało się całym kontestem spóźniło się z tym o kolejne kilkanaście godzin usuwając boty i oszustów. Podobno wyrzucili tego draństwa aż 35,000. Ludzie czekali całą noc na link i na potwierdzenie.
Byłem lekko zawiedziony, że nie wygrałem spotkania (które i tak wg mnie powinno być dla pierwszych dziesięciu osób przynajmniej), ale pocieszała mnie myśl, że będę na dobrej drodze do biletów w pierwszym rzędzie jak można się domyślić – rzeczywistość była totalnie inna. Jak widać na komunikacie 6 miejsce wrzuciło mnie do grupy 1 czyli mogłem kupić bilety jak tylko ruszyła ich sprzedaż, Grupa 2 miała pół godziny później, grupa 3 godzinę itd. Moja siostra, która była 121 w San Jose była w grupie… 1. Gdy ludzie zorientowali się, że ludzie na samym przodzie, którzy kupowali duże ilości płyt i udostępniali na masową skalę będę kupowali bilety w tym samym czasie co ludzie na miejscach nawet powyżej pierwszej setki wybuchła burza i trudno się dziwić (Potem okazało się, że miejsce w kolejce miało wpływ na to jakie bilety system losował, ale o tym dalej)
6 Marca o 12:00 czasu nowojorskiego ruszyła sprzedaż. I jeszcze większy kabaret. Miejsca w pierwszym/drugim rzędzie zarezerwowane są tylko dla pakietów VIPowskich w kosmicznych cenach. W USA na większych koncertach nie można wybrać sobie miejsca – system losuje najlepsze wolne i decydujesz czy bierzesz czy szukasz dalej (w ogromnej większości obiektów płyty są wypełnione krzesełkami).
Mi udało się zgarnąć 4 rząd od Martina na Salt Lake City. Z relacji osób z forum system dawał lepsze miejsca ludziom z przodu kolejki, mimo że byli w tej samej grupie. W przypadku mojej siostry było podobnie. I znowu nie obyło się bez cyrków. Strona na której kupowałem bilety na Salt Lake City nie otwierała przedsprzedaży aż do 12.20 (powinna zacząć się o 12) a kolejna grupa wchodziła o 12.30. W Nowym Jorku walnęli się totalnie i grupa 1 dostawała bilety grupy 3 i odwrotnie… Czyli ludzie z przodu kolejki zostali nieźle wykiwani.
7 marca zaczęła się przedsprzedaż posiadaczy kart Citibanku i telefonów w sieci ATT. Ja nie mogłem dostać biletów nawet w połowie hali, czy to w Nowym Jorku czy w Connecticut, więc naprawdę nie wiem jakie bilety będą rzucone w piątek gdy rusza właściwa sprzedaż, chyba w holu przed budkami z browarem. W tym drugim nie było już nawet możliwości zamówienia dwóch biletów obok siebie. Strony często padały, captcha jest niesamowicie długa i irytująca, szczególnie gdy ciągle resetuje się swój wybór z nadzieją na dostanie czegoś lepszego. Z relacji ludzi z anglojęzycznych forum w każdym mieście dobrych biletów już nie dostaniesz, chyba że chce się wyłożyć kasę na jedno z tych cudownych pakietów np. Front Row Package albo Premium Seats, które trzeba kupić w parach i na miejsca w okolicy 10 rzędu kosztowały po $500 w NY. Bilet VIP z miejscem w pierwszym rzędzie na koncert w którymkolwiek mieście kosztuje $950. I trenowanie sprintu nic nie da, miejsce w kolejce też nic nie znaczy.
Podsumowując, wydajesz sporo kasy na płyty i angażujesz się w promocję udostępniając ten konkurs wszystkimi możliwymi kanałami to może dostaniesz nawet spoko bilety na jeden z koncertów na trasie. W normalnej dystrybucji czy nawet przedsprzedaży bez łożenia przynajmniej $500-$600 za bilet nie ma mowy o miejscu blisko sceny, nie mówiąc już o barierkach.
Wątpię, żeby zespół miał cokolwiek do powiedzenia w tej kwestii. Najpewniej Kessler chciał ograniczyć rynek konikowy i zatrudnił Strobe Labs do przeprowadzenia całej tej szopki, co poniekąd się udało, ale nie bez problemów. Pewnym jest to, że po tym całym zamieszaniu wolałbym bez porównania kupić sobie GCEE i mieć święty spokój, zamiast bawić się w całe to kolejkowanie i nie mieć tak naprawdę pewności co do niczego.
Komentarz mój (Martini): Wychodzi na to, że wystarczyło wyłożyć parę $$ na pakiet VIPowski i właściwie efekt byłby ten sam dla niektórych zaangażowanych fanów. Ludzie dostali złudną nadzieję, zagrali w loterię, albo w ruletkę i po raz kolejny przekonali się, że kasyno zawsze wygrywa.
Internet prawdę Ci powie, czyli dM i fani w wyszukiwarce
Od jakiegoś czasu dostawałam raporty z Google Trends o przyrastającym zainteresowaniu hasłem depeche MODE. Właściwie od początku 2016 trend był wzrostowy. Nie mniej jednak, największe przyrosty hasło „depeche MODE” zanotowało w 4 kwartale 2016. Postanowiłam dla Was prześledzić jak szukaliście i co powiązanego z depeche MODE wg Google.
Nie trzeba być wielkim znawcą tematu, aby patrząc na trendy wyszukiwań hasła „depeche MODE” w Google wiedzieć, że coś się dzieje 😉
- lipiec 16-23 – przyrost o 10%
- wrzesień 22-20 – przyrost o 45%
- październik 2-9 – przyrost o 61%
- październik 4-11 – przyrost o 856%
- grudzień 4-11 – przyrost o 62%
- styczeń 27 – luty 3 – przyrost o 171%
To tylko wycinek tego, jakie informacje przynoszą tygodniowe raporty Google Trends. Co ciekawe, w sieci konferencja prasowa z października 2016 cieszyła się podobnym zainteresowaniem, jak jej odpowiedniczka w 2012 roku.
Powyższy wykres raczej nikogo nie dziwi – podobnie jak w przypadku poprzedniego albumu Delta Machine i trasy koncertowej, popularność wyszukiwań nazwy zespołu znacząco wzrosła w ostatnich miesiącach. I podobnie, jak to miało miejsce w 2012 roku, najbardziej „wygłodniali” jakichkolwiek informacji byliśmy w czasie konferencji zapowiadającej nowy album Spirit, tj. 11.10.2016 w Mediolanie.
W Polsce, widzimy oczywiście podobny trend, jak w innych krajach – zdecydowanie najwięcej wyszukiwań było w okresie konferencji i gdy ruszyła sprzedaż biletów na koncerty. Ilość wyszukiwań jest relatywnie mniejsza w okresie wydania nowego singla Spirit.
Uwaga: wykres nie pokazuje liczby wyszukiwań, a odniesienie względem najwyższej popularności wyszukiwanej frazy – X.2016.
Oczywiście pokusiłam się też o analizę wyszukiwań „depeche mode” według krajów i wyniki nie są zaskakujące. Zwróćcie uwagę, że kraje typu Czechy i Słowacja są małe, więc ich wysoka pozycja nie jest czymś dziwnym – porównujemy bowiem stosunek wyszukiwań podanej frazy do wszystkich wyszukiwań w danym kraju, nie bezwzględną liczbę tych zapytań.
Polska, podobnie jak Niemcy i Węgry, znalazła się wśród top 5 krajów najczęściej wyszukujących hasło „depeche mode” w Google.
Podobnie plasujemy się w czołówce generowania ruchu na oficjalnej stronie zespołu depechemode.com. Wg bezpłatnego serwisu SimilarWeb, Polska znajduje się w top 5, odpowiadając za 8% ruchu. Oczywiście dane te są tylko pewną estymacją, nie mamy bowiem wglądu do rzeczywistych liczb z analityki strony.
Powyższe trendy i statystyki tylko potwierdzają, jak wielu jest w Polsce fanów żywo zainteresowanych zespołem i wszelkimi aktualnościami na temat nowej płyty i trasy koncertowej. Już poprzedni tekst Martiniego z 2015 roku pokazywał, że również w internecie królują miasta w Polsce, w których jest największy fanbase – 3miasto, Wrocław, Warszawa, Łódź, Szczecin, Poznań itd. Patrząc na tę niesłabnącą popularność, organizatorzy koncertów mogą być spokojni o sprzedaż biletów. Ja natomiast mogę być spokojna o to, że na koncertach w Europie spotkam wielu polskich fanów, którzy już dziś nie mogą doczekać się ruszającej niedługo trasy. See you!
Po mojemu – podsumowanie 2016
Jaki był ten rok? Dziwny. Rok temu, kiedy pisałem podsumowanie 2015 było w sumie łatwo (patrząc z perspektywy czasu). Dziś, gdy strzepujemy konfetti po powitaniu 2017 przyszła pora podsumować 2016 i szeroko pojęty depeche MODE Universe.
O czym na pewno nie będzie? Na pewno nie będzie o nowej stronie Alan’a i jego nowej „produkcji”, bo chyba nie na coś takiego czekaliśmy wszyscy. Nie będzie o 35-leciu Speak & Spell, 30-leciu Black Celebration i 15-leciu Exciter. Gdyby nie fani nawet nie byłoby śladu po tych faktach. Oczywiście najbardziej świętowany i wspomniany był krążek Black Celebration. Ani zespół nie był zainteresowany świętowaniem retrospekcji, ani wytwórnia nie była/jest jeszcze na to gotowa.
Dobrze, że znaki na niebie i ziemi wskazują, że przyszłość przyniesie na nowo odkrytą przeszłość.
A to prowadzi nas do miejsca 3.
Miejsce 3.
The Video Singles Collection…
…bo o nim myślę. Publikacja musiała powstać, bo bez tego kolejnych kroków nie mogło by być. Wybrałem tę pozycję tylko dlatego, że jest zapowiedzią czegoś więcej w przyszłości. O tytule tym napisałem wiele i chyba nie jest to tytuł, który kogokolwiek zaskakuje. Za rok, gdy będę podsumowywał rok 2017 powinniśmy mieć już w rękach kolejna pozycję wydaną przez Legacy Rec. Gdyby miał to być jedynie pojedynczy wyskok, to nawet nie wspomniałbym o tym tytule.
Ulubiony prezent choinkowy wielu fanów depeche MODE jest tu tylko dlatego, że jest obietnicą i z tą obietnicą na przyszłość pozostawiam Was w niedosycie. To jest takie 3+ na zachętę.
Miejsce 2.
Konferencja prasowa.
Kolejne wydarzenie, które jest zapowiedzią przyszłości. Podobno tej dobrej. Mimo niedosytu, jaki zostawiła we mnie konfa, październikowe pojawienie się w Mediolanie było końcem wielkiej niewiadomej. Niewiadomej, którą byliśmy raczeni przez cały 2016. Mimo, że o płycie więcej dowiedzieliśmy się z wywiadów, niż z samej konfy, to jednak ona była tym punktem ogniskującym nasze umysły pewnego październikowego dnia 2016.
Miejsce 1.
101dM.pl / MODE2Joy.pl / dMUniverse.pl
Ponieważ jest to ranking bardzo subiektywny, więc teraz pojadę prywatą. Najważniejszym wydarzeniem dla mnie jako fana było to, że zdarzyła się taka historia, jak zmiana właściciela 101dM i dMUniverse. Obie strony dołączyły do MODE2Joy i razem stały się jednym z istotniejszych elementów mojego zaganianego życia. Dzięki temu na 101dM i MODE2Joy parę spraw wydarzyło się po raz pierwszy – Przejście na nową platformę blogową, pierwszy LiveBlog, Zespół pracujący przy stronach.
Przede wszystkim mieliście okazję jako pierwsi przeczytać o wielu istotnych sprawach właśnie na 101dM. Możemy Wam powiedzieć, że postaramy się, aby było tylko lepiej. Więcej LiveBlogów, relacji z koncertów (również na żywo), zdjęć, filmów.
Dzięki wszystkim, którzy choć trochę przyczynili się do rozwoju strony – Lillian, dMGosia, MadaFaka, devotee, Więcor, Jari, ToM, a przede wszystkim dMMati, który oddając mi swoje serwisy jednocześnie wykazywał się anielską cierpliwością i bardzo mi pomagał w bezbolesnej przemianie 3 serwisów do postaci, jaką znacie teraz. Dziękuję i zapraszam po jeszcze…
_
Rok 2016 to była dla fanów depeche MODE taka przejściówka. W świecie technologii to bardzo modne ostatnio słowo. W motoryzacji znane od lat. Dla nas – fanów – również był to rok zgrzytania zębami i nerwowego oczekiwania na rok 2017, który właśnie skończyliśmy witać. To będzie bardzo ciekawy rok. Rok w którym zespół zawita do Polski, dowiemy się o kolejnej wizycie w naszym kraju, a przede wszystkiem usłyszymy kolejną porcję muzyki spod szyldu depeche MODE.
W wywiadzie dla Musicweek Dave powiedział:
Spirit is a special album. If this was the last one that we made, I would be pretty happy.
Spirit to specjalny album. Jeżeli miałby to być ostatni, który zrobiliśmy, byłbym na prawdę szczęśliwy.
A jakie są Wasz najważniejsze wydarzenia ze świata depeche MODE w 2016? Czego oczekujecie po 2017? Piszcie w komentarzach.
Rock & Roll Hall of Fame
Kiedy padło info, że dM są nominowani, kompletnie nie wzbudziło to we mnie entuzjazmu. Ot po prostu dM startuje w kolejnym wyścigu, w którym i tak nie mają najmniejszych szans.
Nigdy nie byłem fanem startów depeche MODE w żadnym z konkursów, bo tak na prawdę fakt przyznania takiej nagrody nic nie znaczył. Ot kolejny spęd i show w TV. Dotychczasowe historie z przyznawaniem w miarę znaczących nagród dla depeche MODE również nie nastrajają pozytywnie.
Chyba najbardziej znacząca jest ta historia z nagrodą za „Najbardziej wpływowy zespół 20-lecia”, którą chciano uszczęśliwić zespół podczas Brit Awards w 2013. Panowie wstępnie przyjęli nagrodę, po czym dowiedzieli się, że część w której zostanie wręczona nagroda nie zostanie puszczona na żywo.
Później w The Sun Dave tak to tłumaczył:
Then we heard through the grapevine ITV wouldn’t broadcast our segment. So we said, ‘If they won’t play us on air, then we’re not going to be their most influential band.’ How many other bands have had as many hits as us worldwide and been around for as long? Fuck them then and bollocks to it.
Potem usłyszeliśmy od ITV, że nie będzie transmitowany nasz segment. Dlatego powiedzieliśmy: „Jeśli nie puszczą nas na wizji, to nie będziemy się ich ‚Najbardziej Wpływowym Zespołem’”. Jak wiele innych zespołów miało tyle hitów, co my na całym świecie i są tak długo na scenie? Pieprzyć ich i jebać to.
Myślę, że wielu z Was pamięta jazdy Dave’a z BBC w 2001 i generalne zniechęcenie do mediów z Wysp. Kiedyś napisałem, że dla mediów na wyspach depeche MODE skończyło się w 1981. Dlatego tak bardzo Brytole byli zdziwieni jak depeche MODE powróciło w glorii chwały w 1988 z trasy po USA.
No to skoro tak USA ich lubi, to czemu teraz lub w przyszłości nie mieliby się dostać do R&RHoF? Bo to są inne czasy i inne audytorium. Środowisko skupione wokół Hall of Fame jest dosyć konserwatywne (muzycznie) i zespoły pokroju dM nigdy nie byly głęboko poważani przez nich. Nie tylko przy takich okazjach, powiedzmy, że kolejność nie była właściwa. Najlepiej o tym rozjeździe między tzw przemysłem, a muzykami niech świadczy wypowiedź Nila Tennanta z Pet Shop Boys, który wypowiadając się w temacie nagrody za „Całokształt osiągnieć” jasno dawał do zrozumienia, że na ich miejscu już dawno powinno być depeche MODE. Nagrodę przyznano. W TV show się odbył, ale niesmak pozostał…
Branża, część mediów, ma od zawsze problem z depeche MODE, najpierw z brakiem odpowiednich instrumentów, a potem jak droga obrana przez dM stała się oczywistością, to nikt nie chciał się przyznać do błędu i tak już zostało.
Najlepiej skomentował to sam Dave:
Byliśmy tym zespołem, którego nikt nie rozumiał.
Potem byliśmy tymi, których wszyscy naśladowali.
Byliśmy zespołem o którym wszyscy mówili: „Wpływ na nas mieli…”
Kompletnie mnie to nie grzeje, czy kiedykolwiek zespół dostanie tego typu nagrodę. Z resztą jeżeli spojrzy się do ilu byli nominowani, ile nagród faktycznie dostali, a o ilu się mówiło, że będą zgłoszeni, a przede wszystkim jakie to ma znaczenie po latach, to sami możecie sobie odpowiedzieć na wagę tego typu konkursów piękności.
Na tej samej liście, co depeche MODE do głosowania zostali zgłoszeni Panowie z Kraftwerk. Z całym szacunkiem dla dM, ale Kraftwerk nawet nie powinien wystartować w tym wyścigu, tylko głównym wejściem powinni zostać wniesieni w lektyce podpartej na 4 okazałych niewolnikach, wachlowani przez całe 7 dziewic (jedna ma zwolnienie) i karmieni najlepszymi specjałami kuchni z Zagłębia Ruhry, aby przez aklamację zostać wprowadzonymi do panteonu. Oni byli przed dM i bez ich wkładu nie było by depeche MODE, OMD itp. Trochę nieświadomie stali się współtwórcami Hip-Hopu… można to lubić lub nie, ale tak to się wtedy zaczęło.
Pewnie depeche MODE są kolejni w kolejce, tego nie wiem. Ktoś kiedyś mądrze napisał, że o ile Kraftwerk wprowadził elektronikę do świadomości publicznej, to depeche MODE uczyniło muzykę opartą na elektronice komercyjnie zauważalną. To stwierdzenie padło przy okazji Construction Time Again.
Dla wielu z mainstreamu depeche MODE to problem i sprawę by rozwiązało albo wybuch skandalu skazujący dM na niesławę, śmierć całego zespołu, albo zapomnienie… w przeciwnym wypadku jeszcze długie lata taka dyskusja będzie powracać wiele razy… póki co 20.12 ogłoszenie wyników, ale my fani dM mamy już raczej spokój…
Jak się nagrywa płytę cz.2. – poradnik dla początkujących.
W poprzedniej części skupiliśmy się na pojęciach 'demo’, 'studio’, 'producent’. Pora więc zabrać się za nagrywanie naszego wymarzonego krążka, który podbije listy przebojów i uczyni nas sławnymi (lub jeszcze bardziej sławnymi) i bogatymi (lub jeszcze bardziej bogatymi).
Podobnie jak poprzedni tekst, ten jest wynikiem współpracy Jariego i mojej.
Sesja Przedprodukcyjna.
Czyli już nie demo, ale jeszcze nie właściwie nagranie. Czasami zespół zanim wejdzie do studia spotyka się na sesji (sesjach) przedprodukcyjnej i pracuje nad materiałem w dosyć specyficzny sposób. W poprzednim odcinku wspomnieliśmy, że zespół po odsłuchaniu dem decyduje o tym, w jakim kierunku mają iść poszczególne utwory. Który ma być balladą, a który parkietowcem, czy spocząć na dnie szuflady lub skończyć jako b-side. Na następne spotkanie zespół zjawia się, aby pracować nad demami, albo każdy z członków zespołu przychodzi ze swoimi wizjami numerów pracując w domowym zaciszu. Tak rodzą się różne wersje tych samych kawałków, o czym pisaliśmy w poprzednim tekście.
Przepracowane dema mają bardzo często nałożone stopy i basy, loopy pożyczone z innych numerów innych artystów. Po co? Ponieważ jakaś sekcja rytmiczna bardzo pasuje do klimatu utworu lub zespołowi zależy nad osiągnięciem podobnego efektu. W 1984 rok zespół był pod silnym wrażeniem lini bassowej z kawałka Relax – Franky Goes To Hollywood. Bardzo chcieli uzyskać tak mięsisty bass w Master & Servant. Czy im się udało? Oceńcie sami. Inny przykład stopa z sesji przedprodukcyjnej w Never Let Me Down Again zajumana z Led Zeppelin ostała się tam już na zawsze. Alan przyznał się do tego dopiero po latach.
Sesje przedprodukcyjne to jest w naszych czasach styl pracy Dave’a. Najpierw komponuje utwór w postaci demo, dokłada tekst, albo na odwrót. Z tak przygotowanym materiałem spotyka się na sesji z A. Phillpotem i Ch. Eignerem i tam powstają wstępnie przetworzone wersje dem. Dopiero z takim materiałem Dave udaje się do studia i prezentuje je Martinowi i Andiemu. To jest właśnie powód dlaczego w książeczkach przy kawałkach Dave’a lista płac jest zawsze dłuższa, niż przy numerach Martina.
Poniżej dwie wersje Comeback. Jedna jest demem powstałym przy współpracy Dave’a i kolegów, druga jest outtake’iem ze studia. Najprawdopodobniej jest to wyciek kawałka między jedną a druga sesją nagraniową, albo wersja przez finalnym mixem.
No ale nic, pora zacząć nagrywać…
Nagrywamy.
W studio muzycznym, jak już zauważyliśmy, stoi taki dziwny mebel z różnymi suwaczkami i tysiącami migających diod, który określiliśmy mianem stołu mikserskiego (zamienna nazwa – konsoleta). I tak jak wszelkiej maści pojazdy typu samochód i samolot potrzebują kogoś kto je obsłuży, tak i do obsługi tego mebla potrzebny jest ktoś kto wie co z nim konkretnie zrobić. Oczywiście można potraktować to urządzenie jako stół pod żurek czy pulpety i gryczaną, ale chyba nie o to nam chodzi. W tym momencie do głosu dochodzi osoba wykonująca piękny zawód realizatora dźwięku. Czasem zdarza się, że realizatorem dźwięku i producentem jest jedna i ta sama osoba. Dużo częściej spotykaną kombinacją jest obecność osobnego dźwiękowca, którego zadaniem jest bycie przedłużeniem producenta od spraw czysto technicznych związanych z rejestracją. Przykład tak działającego teamu: muzyk śpiewa, producent uznaje, że fajnie jakby za wokalem ciągnęło się takie echo (bo tak będzie fajnie i już, a on się przecież zna), realizator nagrywa ten wokal i nakłada na niego stosowne efekty pogłosowe (rewerb, delay itd).
Czasami producent i inżynier dźwięku tak dużo pracują razem, że w końcu powstaje grupa producencka. Np 140dB, która była odpowiedzialna za powstanie Playing The Angel, Sounds Of The Universe i Delta Machine. Ben Hillier nie był sam w procesie produkcji, obok niego członkowie 140dB i jednocześnie pracowali przy płytach dM to Rob Kirwan – jako Mix Engineer, oraz Flood – jako człowiek od Mixu. O pracy tego ostatniego będzie jeszcze wiele w następnej części.
Jeżeli nagrywany utwór jest utworem czysto akustycznym (np. z towarzyszeniem tylko gitary lub fortepianu) to sprawa jest w zasadzie banalna. Pan muzyk siada do instrumentu, włączamy przycisk 'record’, gość gra co ma grać, potem przycisk 'stop’ i po sprawie. Ewentualnie robi się to kilka razy, odsłuchuje i wybiera najlepsze podejście, tzw. take’i i pozostawia do dalszej obróbki już czysto technicznej. Do takiego instrumentalnego podkładu dogrywa się głos wokalisty. Łączy się to w jedną spójną całość w procesie zwanym miksem (o tym potem) i po sprawie. Można przyjąć, że mamy hit. W tym momencie panowie muzycy i wokalista mają już wolne, a do pracy siadają nadal producent, realizator i kilku innych gości, o których jeszcze będzie czas wspomnieć. Nieco bardziej skomplikowana jest czynność polegająca na nagraniu utworu składającego się np. z 30 ścieżek dźwiękowych (każda ścieżka to pojedynczo zarejestrowany instrument grający w dany utworze lub np. głos wokalisty). Jeżeli nasz utwór składa się z partii perkusji, basu, instrumentów smyczkowych, gitar, dźwięków syntezatora, wszelkiej maści ozdobników dźwiękowych, wokali itd. to każdy z tych instrumentów trzeba zarejestrować. I tu musimy zatrzymać się na chwilę, bowiem historia muzyki rozrywkowej doczekała się dwojakiej formy takich nagrań. Jedną z nich jest nagrywanie na tzw 'setkę’ czyli wszyscy muzycy grają cały utwór i tak to rejestrujemy (oczywiście każdy instrument na osobnej ścieżce). Przewagą tego typu nagrania jest w miarę klarowne zachowanie 'ducha zespołowości’ utworu, a także dość szybki proces nagraniowy, bo nawet jeżeli jeden z muzyków coś zagrał nie do końca dobrze, to potem dogrywa się tylko tę właśnie ścieżkę, mając pozostałe już zarejestrowane. Taka forma nagrania była dość popularna w przeszłości i wynikała z dość prozaicznego powodu – oszczędności, ale nie czasu, a taśmy nagraniowej. Rewolucja cyfrowa dała muzykom i realizatorom możliwość niezliczenie wielokrotnego nagrywania i kasowania bez żadnych strat finansowych (no chyba, że bierzemy pod uwagę koszt wynajęcia studio liczony w stawkach za każdą godzinę).
Druga forma rejestracji utworu to tzw. ‚step recording’ czyli krok po kroku nagrywamy poszczególne rzeczy, sklejamy jedną ścieżkę dźwiękową z często 100 różnych podejść (po angielsku: Take). Abo w jednym fajnie zagrano coś tam, a w innym wyszła facetowi ‚solówka życia’) itd. To dość żmudny proces nagraniowy niemniej jednak dający dużo większą swobodę twórczą i możliwość sięgnięcia absolutu, czyli zrealizowania najbardziej karkołomnych dźwiękowo i aranżacyjnie pomysłów. Taki proces po stronie producenta można sprowadzić do absurdu np montując wokal z pojedynczych sylab lub liter. Tak się dzieje np przy słabych wokalistach, gdzie trzeba bardzo dużo poprawiać w procesie postprodukcji. Pamiętacie historię z Mandaryną? depeche MODE takie ‚wpadki” wcale nie są obce. Np. kawałka Sister Of Night Dave tak na prawdę nigdy nie zaśpiewał… w zasadzie nigdy nie zaśpiewał ani w studio, ani na koncercie. Jeżeli ktoś z Was zachwyca się artyzmem wokalu w tym numerze, to powinien dobre wino posłać do Tima Simenona – Producenta, Q i Garethowi Jonsowi i ponownie Timowi za Mix, oraz całemu stadu inżynierów dźwięku, którzy przewinęli się przez studia nagraniowe przy tej płycie. To Ci panowie sklejali ten numer z dziesiątków podejść wokalnych Dave’a, czasami klejąc do siebie pojedyncze wyrazy. Nie będę daleki od stwierdzenia, że spora część wokali Dave’a powstała właśnie w taki sposób. Szczególnie tych z pierwszej połowy 1996.
A skoro już o śpiewaniu Dave’a, ale tym prawdziwym, to proponuję posłuchać jak można wokalnie podchodzić w różny sposób do tego samego utworu. Kilka prób zaśpiewania tego samego numeru potem służy do wyboru najlepszego z nich, albo jako dawcy do sklejek, czyli tego co się zadziało na Ultra. Poniżej 3 różne wokalne podejścia do Enjoy The Silence.
vocal take 3
vocal take 4
A wracając do samego procesu… W praktyce wygląda to tak, że każda rejestrowana ścieżka to efekt wielu godzin pracy nad ową ścieżką, precyzyjne wycinanie często nawet sekundowych fragmentów, doklejanie ich do siebie, nakładanie kolejnych rejestrowanych fraz itd. Ta forma rejestracji utworu daje dużo miejsca do tzw. eksperymentu. W przypadku nagrań na 'setkę’ tego miejsca na eksperyment jest dużo mniej. Gdyby odnieść te dwie formy nagrań do bohaterów naszej strony czyli depeche MODE – to Somebody i Moonlight Sonata były nagraniami 'na setkę’ (fortepianik, wokal i jakieś efekty dźwiękowe w tle), a np. Walking In My Shoes nagraniem typu 'step’. Jako ciekawostkę możemy podać, że np. fortepian w Walking In My Shoes przeszedł przez 28 różnych efektów dźwiękowych włącznie z puszczeniem go ‚od tyłu’ na samplerze, aby osiągnąć takie brzmienie jakie znacie z płyty. Do tego sam numer został zbudowany na nałożonych na siebie 3 gitarach, które na końcu zabrzmiały jako jeden dźwięk Martinowej gitary.
Ponieważ na etapie dyskusji nad demami określa się, który numer będzie jaki – więc teraz należy nagrać tzw. bazę czyli podkład rytmiczny. Przyjmuje się, że mówimy tu o liniach perkusji i basu, bo to one nadają tempo danemu utworowi i poniekąd narzucają klimat dalszych nagrań, niemniej jednak czasem taką bazą może być jakiś charakterystyczny loop czy sekwencja, która sama w sobie niesie pokład rytmiki i atmosfery utworu. Przykładem takich utworów opartych na charakterystycznym loopie (loop – pętla rytmiczna lub melodyczna, czyli fragment zarejestrowanego materiału dźwiękowego dający się odtworzyć w sposób ciągły (koniec tego fragmentu dźwiękowego jest jednocześnie jego początkiem) są np. It Does Not Matter Two (utwór bazuje na sekwencji złożonej z wokalizy nadającej tempo utworu) czy Black Day (no tu każdy chyba już słyszy co jest ową bazą rytmiczną). Powiedzmy, że ten etap mamy za sobą, pora dodać kolejne instrumenty mające być obecne w tym utworze: nagrywamy więc ścieżki gitarowe, syntezatorowe, instrumenty smyczkowe itd). Mówimy tu o step recording’u więc i o wcześniej wspomnianym eksperymentowaniu z samymi ustawieniami instrumentów, doborem stosownych barw dźwiękowych, czy tworzeniem nowych, nigdy nie spotykanych brzmień. I w tym momencie do naszych starych znajomych czyli producenta i realizatora dochodzą programiści instrumentów (w przypadku instrumentów elektronicznych), dodatkowi technicy dźwiękowi, oraz… sami muzycy i producent. Ach ten producent, wszędzie musi być! No musi. Dlatego jest producentem. No więc siedzą sobie panowie i brzdękają, próbują, kręcą gałeczkami od instrumentów, coś tam klepią w komputerach i nagle… eureka, to jest to! Mamy to, tego szukaliśmy od 4 dni, tak ma brzmieć ta gitara i taką melodię ma zagrać do tego co już sobie nagraliśmy. To bardzo częsta sytuacja w studio – i na tym właściwie całą ta zabawa polega. Taki klarowny przykład tego co przed chwilą opisaliśmy, jest sytuacja z sesji nagraniowej Enjoy The Silence gdzie najpierw Martin przyniósł do studio jakiegoś gniota w postaci demo, potem 5 dni toczyła się wojna o to jak ten utwór ma brzmieć (słynny foch Alana, że albo będzie perkusja, albo on idzie i nie wraca) i ostatecznie eksperymenty z poszczególnymi ścieżkami pojawiającymi się w tym utworze. Proces ten fajnie zobrazował Flood podczas jednej ze swoich prezentacji…
Zespół kilka godzin szukał odpowiedniego brzmienia i przede wszystkim instrumentu, aby nagrać ten słynny motyw znany wszystkim. W czasie kiedy wszyscy w pocie czoła oddani byli pracy twórczej niejaki Martin Gore, nudząc się jak mops na kanapie, coś tam sobie brzdąkał na gitarze i nagle… no tak: eureka!. Alan i Flood w jednym momencie skumali, że to co bezwiednie i właściwie bezmyślnie gra Martin jest tym czego szukają od wielu godzin – ’siadaj tu sobie chłopie i graj to co grałeś przed chwilą, a my to zarejestrujmy, bo to w ch*j dobre jest, będzie hit i kasiorka i laski pod sceną bez staników. Graj!!!’. Oczywiście cała sytuacja miała pewnie nieco inny przebieg, ale do tego można ją streścić. Efekt finalny znacie. A to co przed chwilą opisaliśmy, może nadal nieco enigmatycznie, zrozumiecie pod odsłuchaniu Enjoy The Silence (Harmonium Mix) – który jest de facto demem tego numeru i finalnej wersji z płyty. To wręcz modelowy przykład pokazujący co po drodze może stać się z utworem jak usiądą nad nim muzycy, producent, realizator, programista i cały ten sztab ludzi pracujący w studio razem z zespołem.
Wracając jeszcze do poszczególnych funkcji pełnionych w studio to bardzo często osoby będące producentami mogą pełnić też role realizatorów, programistów, a nawet współ-kompozytorów. Idealnym przykładem takiej wielozadaniowej osoby jest właśnie Alan Wilder, który w zespole pełnił często rolę drugiego producenta (takiego kierownika z ramienia zespołu), drugiego realizatora, muzyka i programisty. Mając jasną wizję tego do czego dąży zespół (jako muzyk i producent) mógł z łatwością nagrać poszczególne rzeczy (jako realizator) wcześniej przygotowując instrumenty czy efekty dźwiękowe (jako programista).
Przeglądając książeczki do płyt jeżeli natkniecie się na zapis: Production – Flood & depeche MODE, to zawsze przed 1995 oznaczało, że faktycznym producentem pyty byli Flood i Alan. Pozostali Panowie albo wykonywali zlecone zadania – zaspiewaj, albo przynosili dema i dogrywali swoje partie, albo grzali kanapę.
Tak mniej więcej wygląda proces nagrania albumu. Czy to koniec tej opowieści? A skąd! W kolejnym odcinku omówimy sobie proces mixu, masteringu i jeszcze kilka innych tematów związanych z procesem nagrywania albumu.
Na koniec dwa archiwalne filmy z pracy w studio:
Po co ta konferencja?
Minęło, parę dni od szaleństwa, jakie wywołało ogłoszenie informacji o nowej trasie… i przy okazji nowej płycie (celowo piszę w tej kolejności). Relacjonowaliśmy dla Was konferencję prasową, nie mniej chwilę po zakończeniu czuć było spory niedosyt, a im dalej od zakończenia wydarzenia, tym co raz trudniej obronić się przed stwierdzeniem, że była to najsłabsza konfa ze wszystkich.
Kiedy niedawno opracowywałem Wam poprzednią konferencję z 2012 to liczba tematów poruszonych podczas tamtej konferencji biła na głowę, to co wydarzyło się 11 października. Konferencja z 2012 miała jedynie 40 min (wyłączając z tego projekcję Angel).
Film z konferencji 2016 ma 53 minuty (w tym urywki z 4 numerów), ale faktyczny start następuje dopiero po 11,5 min. Jeżeli odejmiemy od tego jeszcze klip z miksem 4 numerów, to robi nam się czas poniżej 40 minut. Do tego znaczącą część konfy zespół przeznaczył na odczytywanie z kartek wcześniej przygotowanych przekazów dla mediów dostarczonych przez dział PR. Chłopaki musieli się wywiązać z umów sponsorskich. Po mojemu nie ma nic w tym złego, nie mniej szkoda, że zrobiono to tak nachalnie i kosztem merytorycznej części. Prowadzę i uczestniczę w konferencjach prasowych od lat i kultura nakazuje zakończyć konferencję dopiero, gdy nie ma pytań z sali. Jestem dziwnie spokojny, że kolejne pytania znalazły by się nawet przez kolejne 40 minut.
Niedosyt po konferencji wynika również z tego, że pytania jakie padły były na wskroś standardowe i przewidywalne, a nawet rzekłbym infantylne. No i było ich mniej. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że publiczne przesłuchanie było celowo spłycone, że zespół zachował więcej gorących newsów na potrzeby wywiadów 1:1, które odbyły się tuż po konferencji i w następnym dniu. Mamy tego wysyp już w tej chwili.
Mgmt i zespół potrzebowali tego występu, żeby powiedzieć co chcieli/musieli i to na dobrą sprawę tyle. Każdy inny element był raczej ponad standard i był redukowany do niezbędnego minimum. Tylko tyle żeby zachować pozory.
Zastanawiam się po co to wszystko. Czy nie lepiej zrobić sesję na ściance, rozesłać/rozdać materiały prasowe z kontrolowanym przekazem, a na końcu zrobić serię wywiadów 1:1. Koszty wynajmu sali, transmisji itp spadną, ludzie nie będą się zabijać o wejściówki, a i media będą zadowolone (oczywiście te, co dostaną wywiady), bo czytelnictwo i klikalność wzrośnie, a wszystko w otoczce wyjątkowości i unikalności przekazywanych treści, bo ludzie będą czekać na każdą informację o nowej płycie, przemyśleniach zespołu i planowanej trasie na 2017 i 2018.
Poprzednia konferencja zaskakiwała swoim konceptem i był niedosyt z gatunku tych co to człowiek chciałby jeszcze i nie widzi, że widzi, a i nie wie na co patrzeć. Tym razem zastanawiałem się, czy Panowie chcą powtórzyć ten sam fortel, czy jednak chcą podejść do tematu inaczej. Nawet jeżeli był taki zamysł, to PRowe sztuczki i zobowiązania sponsorskie sprawiły, że zostało to skutecznie popsute. Brakowało tylko Marka Leiberberga kłócącego się z jakimś fanem o ceny biletów na trasie.
A tak dostajemy co raz płytszą papkę, co raz bardziej przyswajalną i lekko strawną. Dobrze, że odsłuch płyty to nadal intymne i wielowymiarowe doznanie, czego i Wam życzę.
THE VIDEO SINGLES COLLECTION nie wyda Sony… tak jakby…
Tak, tak, ale nie jest to powód do kręcenia afery, tylko wynik polityki Sony Music, jaką prowadzi ta wytwórnia wobec archiwów. Możecie też zapomnieć o formatach innych niż DVD.
Już wyjaśniam. W 1990 Sony Music założyło wytwórnię Legacy Recordings, której zadaniem jest wydawanie tzw back catalogu wielkich tego świata, których czas powoli przemija lub już przeminął. Do tej wytwórni trafiają również materiały artystów, które już nie są promowane, a nadal obsługiwane przez główny label czyli Sony Music.
Artysta 1358
Ostatnia twórczość depeche MODE, czyli wydawnictwa z Delta Machine era już tam trafiły. I można je przez tą stronę nabyć w postaci cyfrowej lub kieruje do sklepów online, gdzie można nabyć fizyczne nośniki. To w tej wytwórni wydawane są pośmiertne nagrania i koncerty Elvisa, czy innych żyjących jeszcze schodzących gwiazd.
Również w branżowych serwisach najnowsza składanka jest opisywana jako właśnie wydawnictwo Legacy Records.
Żeby była jasność to nie jest źle i potwierdza się w trochę inny sposób, to co napisałem ostatnio o planowanych wydawnictwach depeche MODE. Ludzie w wytwórni Legacy robią znakomitą robotę, przekopują tysiące archiwów dzięki temu fani Elvisa dostają co jakiś czas odnowione zapisy konkretnych koncertów rejestrowane kiedyś przez członków ekipy, fanów, wytwórnie itp, a potem po renowacji dostają nowe życie. To z tej wytwórni można dostać całe kolekcje nagrań studyjnych Elvisa inaczej nagrywanych, miksowanych, wydawanych na Europę Stany, Australię, czy Japonię.
Katalog depeche MODE na Europę, czy USA różni się, ale przy tym, jak kiedyś wydawano The Beatles, czy Elvisa, to szczyt porządku i poukładania. Choć gdyby być skrupulatnym, to powinny być wydane dwie różne wersje THE VIDEO SINGLES COLLECTION. Inna na Europę, a inna na Stany. Choć pewnie fani z Francji / Hiszpanii też mieli by tu swoje uwagi co do zawartości takiej składanki. W końcu Little 15 oficjalnie wydano tylko we Francji, One Caress to singiel promo z USA, a Told You So to singiel promo z Hiszpanii itd.
Pierwszą płytą wydaną w USA było People Are People – jako kompilacja trzech poprzednich + tytułowy kawałek. Speak & Spell wyszło dużo później, wcześniej funkcjonowało jako tzw „Import”.
Z resztą etykietka „Import” w USA to był przez wiele lat synonim czegoś mało dostępnego, niszowego, elitarnego i bardzo poszukiwanego i właściwie to temat tekst na oddzielny wpis. Ale wracając do głównego tematu….
Produkcje wydawane w tym katalogu, to coś jak parę lat temu projekt Live Here Now. Niby oficjalne wydawnictwo sygnowane logiem depeche MODE, ale nikt nie powie, że depeche MODE w 2006 roku wydało koncertową płytę z Warszawy… oraz z 42 innych koncertów. Skoro nie są to oficjalne płyty koncertowe, to może bootlegi, które są przeciwieństwem oficjalnych wydawnictw. No też nie. Wyszło z tego pojęcie „oficjalnego boolegu”, które mimo, że jest wewnętrznie sprzeczne oddaje najbardziej to z czym mieliśmy do czynienia.
Wydawnictwa z katalogu Legacy Recordings, to coś pomiędzy oficjalnym katalogiem, a tym czym są wydawnictwa z Live Here Now. W świecie filmu funkcjonuje takie pojęcie jak – spin-off – czyli film nakręcony z bohaterami głównego filmu lub osadzony w tym samym uniwersum, ale opowiadający o pobocznych wątkach głównej historii. Taki przykład to choćby wchodzące w tym roku do kin Rogue One: A Star Wars Story poboczna historia Gwiezdnych Wojen.
A o co chodzi z Artystą 1358 – to jest numer depeche MODE w Legacy Records.
Tylko DVD i CD
Na koniec jeszcze o formatach. Wytwórnia ta wydaje swoje tytuły tylko na CD i DVD. Jeżeli znajdują się w katalogu inne formaty, to dlatego że pochodzą z oryginalnego katalogu Sony Music.
Nieszczęsny Blu-Ray znajdziecie u depeche MODE, ale tylko jako pomyłkę w postaci Blu-Ray Audio wydane do DVD z Berlina z 2013.
_
Dzięki ToM za podesłanie namiarów na Legacy Rec.
Live Blog z Mediolanu na 101dM.pl (startujemy od 12:00)
Zespół zaprasza do Mediolanu, no grzech się nie wybrać… 11 października o godzinie 13:00 startuje transmisja. Niestety tylko wybrani mogą być tam osobiście.
Dla reszty przewidziano tylko transmisję w sieci na oficjalnej stronie (najpewniej przy użyciu narzędzi z YT) lub przez oficjalnego FB. Co jeżeli nie będziesz mogła / mógł nawet obejrzeć tego wydarzenia na żywo? Wszystkie wiedzo dookoła, a ja nie…
No cóż mamy propozycję. Niezależnie, czy będziesz oglądać transmisję na żywo, czy szukać wieści w sieci, zapraszamy na 101dM.pl. Ustaw sobie podgląd w swoim telefonie na naszą stronę. Podziel ekran komputera na dwie części – na jednym ustaw transmisję, na drugim 101dM.pl. Przeprowadzimy dla Was relację z konferencji prasowej w postaci LIVE BLOG’a. Komentarze na żywo, zdjęcia i relacje uczestników konferencji. Wszytko po polsku, na żywo i w kolorze.
Nie trzeba się logować, wystarczy wejść na naszą stronę do tematu o konferencji prasowej, który nie długo powstanie. Zapraszamy do komentowania również przez Was tego, co się dzieje na konferencji w komentarzach na stronie.
Jeżeli kiedykolwiek czytaliście relacje na żywo z wydarzeń sportowych, politycznych, czy o premierach nowych produktów w serwisach WWW, to wiecie czego się spodziewać. Tak właśnie będziemy chcieli zrobić.
Jeżeli ten format się sprawdzi, to możecie liczyć na to, że gdy wystartuje trasa koncertowa kilka koncertów w ten sposób zrelacjonujemy dla Was również. Pomysłów jest wiele i niektóre zostawiamy sobie na „po trasie”, a inne zobaczycie już podczas najbliższej trasy.
Zapraszamy 11 pażdziernika już od godziny 12:00 na 101dM.pl
Czekają nas nowe wydawnictwa, czyli co?
Ostatnie dni są bogate we wrażenia i tak będzie już co najmniej do początków 2018. Chciałbym Wam zaproponować jednak porzucenie tej ekscytacji na chwilę i sięgnięcie myślami trochę obok i trochę dalej od ogólnej ekscytacji nowym singlem, nową płytą i nową trasą. Tego będzie jeszcze po kokardę w najbliższych miesiącach.
Najpierw cytat z niedawnej informacji prasowej:
Video Singles Collection jest pierwszym z serii retrospektywnych projektów zatwierdzonych przez zespół dokumentujących niezwykłą karierę Depeche Mode.
W oryginale:
Video Singles Collection is the first in a series of band-approved retrospective projects examining Depeche Mode’s extraordinary career
Wszyscy się z tego bardzo ucieszyli, ale tak na prawdę, to nikt nie ma pojęcia czego się spodziewać. Nie sądzę, żebym tym wpisem ujawnił listę planowanych tytułów. Nie mniej jest kilka ciekawostek, które działy się i przeszły bez echa.
Jak wiemy już depeche MODE odzyskały prawa do swojego katalogu w lipcu 2015. Następstwem tego był wyjazd Daniela Barassiego (webmaster dM.com) do Londynu w grudniu 2015 roku. Co 13.09 tak skomentował:
Tak, teraz już wiecie dlaczego pojechałem do Wielkiej Brytanii w grudniu ubiegłego roku. Inne niż brak Blu-ray przemyślenia? (Ujawniam: Zrobiłem WIELE przy tym wydawnictwie)
W oryginale:
So, now you all know why I went to the UK last December. Other than no blu-ray, thoughts? (Disclosure: I did a LOT on this release)
— Daniel Barassi (@bratmix) 13 września 2016
Kolejnego wydawnictwa należy się spodziewać w przyszłym roku i również będzie to wydawnictwo wideo. I zapewniam Was, że jest na co czekać. Ślinka cieknie na widok takich zdjęć…
Wczoraj (28.09) powyższa fota ukazała się na Twitterze Daniela i nie będzie to ostatnie „szczucie” w jego wykonaniu. Wydawnictwa mają się pojawiać na rynku co roku niezależnie od wydawnictw związanych z nową płytą. Nie wiem, czy będzie to zawsze okolica wydania pierwszej kompilacji, bo w 2019 zapewne czeka nas koncertowe wideo z nadchodzącej trasy, ale to już ból głowy tych, co planują kalendarz wydawniczy.
To co widzicie na tym zdjęciu, to stanowiska do przeglądu nagrań zarejestrowanych na telewizyjnym standardzie Betacam (od Sony), wraz z cyfrowymi mikserami do przechwytu i cyfrowego montażu obrazu. Jest to o tyle ważne, że o ile format VHS na przestrzeni lat degradował się co raz bardziej. W pogoni za przypochlebianiem się konsumentom sprzęt tracił na jakości. Co raz tańsze komponenty, a szczególnie głowice sprawiały, że ostatnie produkowane modele wołały o pomstę do nieba pod względem jakości.
Inaczej było z systemem Beta, który trzymany w ręku przez praktycznie jedną firmę, czyli Sony trzymał względną jakość do swojej śmierci. Rok temu Sony ogłosiło, że przestaje produkować kasety w formacie Beta, ponieważ kasety te zostały zastąpione przez formaty cyfrowe.
Jakie to ma znaczenie dla nas? Materiały z tego zdjęcia to głównie mamuśki – czyt. oryginały lub pierwsze kopie z mamusiek do archiwum. Ktoś nawet policzył, że jest ich ponad 70. Jest to na pewno więcej materiału, niż tylko 59 klipów na zapowiedzianym DVD. Oczywiście kluczem do zagadki jest długość kaset i nagrań na nich, ale już samo to o czymś świadczy.
Dla mnie podstawowym pytaniem przy transferowaniu tego typu materiałów jest pytanie jak sobie poradzili z formatem 4:3. Osobiście nie mam problemu, aby w takim formacie wydać materiał współcześnie, niż ciąć na górze i na dole, aby dostosować obraz do formatu 16:9. Dla mnie jest to to samo, jakby ktoś poszedł do galerii i uciął kawałek Bitwy pod Grunwaldem, aby dostosować dzieło Matejki do współczesnych standardów oglądania obrazów. Jeżeli znajdą sposób na godną oprawę archiwów i poprawią ubytki i niedobory kolorów, to Herzlich Willkommen!
_
Anton Corbijn ostatnio wspominał, że również ma w planach reedycję Strange i Strange Too. Nie zakładam, że wszystko pojawi się na raz i raczej po trasie, ale pomimo tego, że są to wydawnictwa dotyczące depeche MODE, to nie są to jednak w 100% wydawnictwa tego zespołu, jak albumy, czy single.
O ile teledyski zespół może wydawać jak chce, to już wideo Strange jest tym czym obecna wystawa Antona w Sztokholmie – zbiorem prac autorstwa Holendra dla którego pozowali różni ludzie. Czasem na zlecenie, czasem nie. Album Strangers jest książką Antona ze zdjęciami depeche MODE, a nie albumem depeche MODE.
To tak, jak dla wielu odkrywczym jest stwierdzenie, że 101 to nie koncert tylko dokument autorstwa dokumentalisty D.A. Pennebaker’a o depeche MODE i fanach. Dopiero płyta 101 jest koncertem. To są niuanse, ale te niuanse decydują kto przewodzi jakiemuś projektowi, czyja czcionka jest większa w napisach i w jakim miejscu. To ma potem wymierne korzyści na koncie.
Po co te wywody? Ponieważ chcę uświadomić Wam, że czekają nas na prawdę ciekawe i dobre czasy. Dobre dla nas, choć nie koniecznie dla naszych portfeli. Samo depeche MODE, podobnie jak i ludzie którzy żyli z pracy artystycznej dla i z depeche MODE zaczynają wyciągać swoje polisy na życie i wydawać archiwa, które pozwolą się im godnie utrzymać u schyłku ich kariery i na emeryturze. Dlatego te projekty reedycyjne będą się pojawiać równolegle lub w niewielkich odstępach czasu (miesiącach / kwartałach). Warto przyjrzeć się temu, jak tyle lat po śmierci zarabia się na legendzie Elvisa, Queen itp. Wcześniej, czy później też nas to czeka, nawet jak członkowie depeche MODE nadal będą na tym świecie.
Nawet, jak skończy się cyrk z trasą i odbędzie się ostatni akt w postaci wydania koncertowego wideo w 2019, to i tak będziemy raczeni kolejnymi tytułami. Nowymi, a jednocześnie wyciągającymi na wierzch archiwami.
Mam wrażenie, że projekt TVA robiony przez fanów był dla paru osób dobrą nauczką i jakimś drogowskazem czego spora grupa fanów oczekuje. Daniel Barassi, mimo jego dosyć opryskliwego charakteru, dobrze wie gdzie trzeba sięgnąć, aby wyciągnąć kartofle z ogniska… Teraz dostał cały worek i nie zawaha się ugotować z tego czegoś, co dla wielu było jedynie marzeniem zasmarkanego nastolatka wpatrzonego w ponętną sąsiadkę… jeśli wiecie co mam na myśli 😉
Kolekcja Wideo… prawie cała
No i stało się, zespół/wytwórnia wydawniczo dali o sobie znać. Po raz pierwszy od 2014 mamy coś nowego spod szyldu depeche MODE. Najnowsza kompilacja ma być nowym otwarciem w historii wydawniczej zespołu. To nowe otwarcie stanie się ciałem 11 listopada, tym czasem mamy jedynie informację prasową opublikowaną na oficjalnej stronie depeche MODE i rozesłaną do mediów. Warto zagłębić się w ten tekst, bo przekaz sięga trochę dalej i głębiej niż do 11 listopada.
Formaty i jakość
Nie wiem czy to będzie zaskoczenie, czy nie, ale zapowiedź dotyczy tylko 3 placków DVD. Nie ma mowy o żadnych BR, ani innych formatów ściągalnych, czy do streamingu. To zastanawia, oby Sony Music nie popełniło tych samych błędów, co przy Live In Berlin z jakością materiału na nośnikach fizycznych.
The set includes 55 newly restored versions of the essential video singles in the DM canon
Kompilacja zawiera 55 zremasterowanych clipów z kanonu depeche MODE – czytamy w informacji. Jestem bardzo ciekawy co to oznacza. Czy tylko poprawienie obrazu, czy też przeformatowanie do obecnego standardu 16:9. Przypomnę, że większość klipów z lat 80. i 90. była kręcona w formacie 4:3, co przy obecnych standardach telewizorów i monitorów komputerów oznacza pasy po obu stronach klipów lub sztuczne rozciągnięcie zaburzające proporcje oryginałów.
Moje obawy budzi jednak fakt, że podana lista klipów, zwielokrotniona przez liczbę komentarzy członków zespołu to zbyt duża masa materiału nawet na dwuwarstwowe DVD i możemy się doczekać znowu wersji NTSC dla zaoszczędzenia miejsca na plackach. To tylko pokazuje jak przy obecnej technice format DVD jest już archaiczny i nieekonomiczny, choć tani sposób na wydawanie materiału.
Daniel Barassi tak to tłumaczy:
DVD announced so far. Don’t know digital plans yet. https://t.co/IpBaVv9I7X
— Daniel Barassi (@bratmix) 13 września 2016
Po co wydawać taką kompilację?
Takie stwierdzenie pojawia się co jakiś czas w Waszych komentarzach w kołchozach społecznościowych. Zaraz potem wspierane jest komentarzami z cyklu „skok na kasę” łamane na „dojenie fanów„. Bo tak jest, to jest. Składanka obliczona jest na ponowne zarobienie na fanach depeche MODE. To tylko część tej prawdy, choć chyba najbardziej oczywista.
Kiedy zespół wydał w 1985 Some Great Videos, w kompilacji celowo zostały pominięte klipy, których już w tamtych czasach zespół się wstydził. Na dobrą sprawę aż do dziś komercyjnie nie ukazała się znakomita większość teledysków. Część została wydana jedynie jako promo, albo po prostu poszła na technicznych nośnikach do telewizorów. Dla takiego The Meaning Of Love, czy Get The Balance Right jest to wydawnicza premiera 30+ lat od ukazania się singla. Lepiej było już w naszym stuleciu, gdy wytwórnia dokładała klipy jako zapchajdziury do singli DVD.
Patrząc jednak na jakość tamtych wydawnictw nawet dobrze, że ukażą się one w odnowionej wersji na w miarę współczesnych nośnikach.
…Ale ja widziałem te klipy na YouTube… szanuję to… Ja też. Nie zmienia to jednak faktu, że nie można było nabyć za jednostki takich klipów solo, ani w postaci kompilacji. Nie było możliwe takie coś ze względu na rozproszenie praw wydawniczych katalogu lub archaiczność nośników na których kiedyś wydawano.
55 to nie wszystko.
No właśnie wytwórnia chwali się, że dostaniem antologię 55 klipów z całej historii zespołu. Tylko, że analizując załączoną listę w oczy rzuca się kilka niekonsekwencji. W większości są to klipy do singlowych wydawnictw. Skoro tak, to co w tym zbiorze robi One Caress? A jeżeli jest One Caress, to gdzie jest Halo, Clean, Pimpf?
I znowu The Brat:
(1) It is a Video SINGLES comp. (2) One Caress and Somebody count. One Caress aired in rotation on MTV. Somebody was a double a-side in UK.
— Daniel Barassi (@bratmix) 13 września 2016
Barassi twierdzi, że skoro One Caress było singlem (bez nośnika CD i vinyl) tylko jako wideo i tylko na rynku amerykańskim to już się liczy. W przeciwnym wypadku należałoby z kompilacji wywalić również But Not Tonight również wydane na rynku amerykańskim tylko, oraz Little 15, które też ukazało się tylko na rynku francuskim.
Halo i Clean, nie są singlami, nawet promo, jedynie klipami nakręconymi pod planowane wydanie podwójnego singla po World In My Eyes. Plany te jednak zarzucono. Z Pimpf jest jeszcze inaczej. Ten klip został nakręcony jako szalona wizja do Strange i to tyle.
Jeżeli zgodzić się z tą argumentacją, to znaczy, że The Singles 86>98 było nie pełne, bo brakowało właśnie One Caress i But Not Tonight. W takim razie na kolejnych składankach retrospektywnych powinny znaleść się takie kawałki jak Told You So (wydane tylko w Hiszpanii na singlu), The Darkest Star i Perfect, które było wydane jako vinyl only lub promo only.
Kolejna sprawa, to to że warto pamiętać, iż nie jest to zwykła kompilacja jak ta z 1998 czy z 2002. Tu nie chodzi o to, żeby puścić ciurkiem wszystkie klipy. Klipy będzie można obejrzeć z komentarzem Dave’a, Martina i Andy’iego. A Alan?, a Vince?, a reżyserzy? na me usta ciśnie się myśl kołatająca się po głowach milionów fanów na tym świecie. Zespół ewidentnie zadbał tu o swoje interesy, pomijając byłych członków zespołu.
Bonusy
Dostajemy na plackach również bonusy:
People Are People (12″ version)
But Not Tonight (Pool Version)
Soothe My Soul (Extended)
Stripped (Unreleased Alternate Cut)
Z tej czwórki najbardziej interesująca jest chyba tylko alternatywna wersja Stripped. Choć nie spodziewałbym się za wiele. People Are People w wersji 12″ znane jest od czasów Some Great Videos, But Not Tonight gości na oficjalnej stronie dM, a Soothe My Soul… no cóż zobaczymy czy extended oznacza dorobienie brakujących marginesów do kwadratowego wideo.
Ty wiesz, co my robimy tą kompilacją? My otwieramy oczy niedowiarkom i to nie jest nasze ostatnie słowo.
Video Singles Collection is the first official Depeche Mode archival title to be released under the SONY imprimatur since SME acquired rights to the DM catalog in July 2015
Parafrazując klasyka nadchodzi nowe. Pisałem Wam o tym ostatnio. Dziś słowa z mojego wpisu uzyskały potwierdzenie. Kluczem jest tu słowo „imprimatur„, które znaczy tyle co udzielenie zgody/licencji (w domniemaniu przez zespół) na archiwalny katalog i ponowne wykorzystanie go przez Sony Music Entertainment. Jestem dziwnie spokojny, że na nowych wydawnictwach depeche MODE będzie formułka znana choćby z wydawnictw z Excitera – Under exclusive licence to. Zgoda taka została udzielona przez zespół w lipcu 2015 roku. Ale najciekawsze jest dalej…
…dalej w informacji prasowej czytamy:
Video Singles Collection is the first in a series of band-approved retrospective projects examining Depeche Mode’s extraordinary career
Zespół i wytwórnia planują wydanie kolejnych retrospektywnych materiałów z kariery depeche MODE. Mam nadzieję, że w końcu się doczekamy wydania Hamburga 84 na plackach. Mam nadzieję, że nie skończy się na ponownym wydaniu Devotional, 101, One Night in Paris, Live In Milan, tylko po to, aby ukazały się pod szyldem Sony, ale materiały te doczekają się nowych formatów i nowej zawartości. Będzie trudno, ale obym się mylił.
Mam też nadzieję, że jeżeli zespół przestał się wstydzić starych teledysków, to Panowie sięgną w końcu po Londyn 82 i wydadzą pierwsze wideo nakręcone w USA z Irvine Meadows w 1986. Mam też nadzieję, że również sięgną po rejestracje o których nie wiemy, że są, albo zostały nakręcone przez stacje TV w latach 80. Patrz BBC lub inni narodowi nadawcy.
Dziwne zdjęcie z sierpnia.
Pamiętacie zastanawiające zdjęcie Martina w otoczeniu ekranów z początku sierpnia? Z podpisem:
’On set with Depeche Mode’
Myślę, że chyba zagadka się rozwiązała. To mógł być plan zdjęciowy do kompilacji, na którym zespół komentował i opowiadał o swoich wspomnieniach związanych z klipami.
Ikony
Okładka kompilacji opatrzona jest na nowo stworzonymi klasycznymi ikonami z całej dyskografii depeche MODE. Nie wiem czy jest to ręka Antona Corbijna, choć być może…. No chyba, że to w tej sprawie Anton odwiedził depeche MODE, podczas ich pracy w Nowym Jorku.
Nie mniej pojawia się na okładce kilka nowych ikon za którymi zaszyte są teledyski. Z nowych ikon widać BMW Isetta, jako wizualizacja teledysku Never Let Me Down Again lub Behind The Wheel, oraz Stodoła(?), którą poprzednio można było zobaczyć na okładce Soothe My Soul.
aaaa i jeszcze jedno…
W kodzie strony z informacją prasową zaszyty jest taki adres:
http://smarturl.it/DepecheModeVSC
który po wklejeniu do przeglądarki przenosi nas na stronę empiku. Jeżeli ktoś wklei ten adres w Niemczech, to przeniesie go na stronę amazonu albo media marktu, a w USA może to być jeszcze inny sprzedawca. Co to oznacza? Że za jakiś czas pojawi się przycisk do złożenia preorderu i dla Polski tym sklepem będzie empik. Najprawdopodobniej ta sieć w Polsce ma wyłączność na preordery.
Na koniec pełna lista klipów, jakie zobaczymy w listopadzie na plackach:
Just Can’t Get Enough (directed by Clive Richardson)
See You (directed by Julien Temple)
The Meaning Of Love (directed by Julien Temple)
Leave In Silence (directed by Julien Temple)
Get The Balance Right (directed by Kevin Hewitt)
Everything Counts (directed by Clive Richardson)
Love, In Itself (directed by Clive Richardson)
People Are People (directed by Clive Richardson)
Master And Servant (directed by Clive Richardson)
Blasphemous Rumours (directed by Clive Richardson)
Somebody (directed by Clive Richardson)
Shake The Disease (directed by Peter Care)
It’s Called A Heart (directed by Peter Care)
Stripped (directed by Peter Care)
But Not Tonight (directed by Tamra Davis)
A Question Of Lust (directed by Clive Richardson)
A Question Of Time (directed by Anton Corbijn)
Strangelove (directed by Anton Corbijn)
Never Let Me Down Again (directed by Anton Corbijn)
Behind The Wheel (directed by Anton Corbijn)
Little 15 (directed by Martyn Atkins)
Strangelove ’88 (directed by Martyn Atkins)
Everything Counts (Live – from “101”) (directed by D.A. Pennebaker)
Personal Jesus (directed by Anton Corbijn)
Enjoy The Silence (directed by Anton Corbijn)
Policy Of Truth (directed by Anton Corbijn)
World In My Eyes (directed by Anton Corbijn)
I Feel You (directed by Anton Corbijn)
Walking In My Shoes (directed by Anton Corbijn)
Condemnation (Paris Mix) (directed by Anton Corbijn)
One Caress (directed by Kevin Kerslake)
In Your Room (directed by Anton Corbijn)
Barrel Of A Gun (directed by Anton Corbijn)
It’s No Good (directed by Anton Corbijn)
Home (directed by Steven Green)
Useless (directed by Anton Corbijn)
Only When I Lose Myself (directed by Brian Griffin)
Dream On (directed by Stephane Sednaoui)
I Feel Loved (directed by John Hillcoat)
Freelove (directed by John Hillcoat)
Goodnight Lovers (directed by John Hillcoat)
Enjoy The Silence ’04 (directed by Uwe Flade)
Precious (directed by Uwe Flade)
A Pain That I’m Used To (directed by Uwe Flade)
Suffer Well (directed by Anton Corbijn)
John The Revelator (directed by Blue Leach)
Martyr (directed by Robert Chandler)
Wrong (directed by Patrick Daughters)
Peace (directed by Jonas and François)
Hole To Feed (directed by Eric Wareheim)
Fragile Tension (directed by Rob Chandler and Barney Steel)
Personal Jesus 2011 (directed by Patrick Daughters)
Heaven (directed by Timothy Saccenti)
Soothe My Soul (directed by Warren Fu)
Should Be Higher (directed by Anton Corbijn)
Unfinished business…
Tym określeniem Dave opisał swoje podejście do pracy nad Sounds Of The Universe, gdy startowali z tym albumem w studio. Dla mnie taką niezakończoną sprawą jest temat konferencji prasowej w Paryżu w 2012. Ujął bym to nawet szerzej… całego wprowadzenia do Delta Machine, ściemy związanej z brakiem tytułu, singla, i wielu wielu innych spraw, o których wtedy celowo nie chcieli mówić. Po za tym w tamtym czasie pojawiło się kilka kwestii, które finał swój miały po trasie, a na które mało kto zwracał uwagę.
Obejrzałem ponownie konferencję prasową i myślę, że kilka spraw może być nadal ciekawych… szczególnie kiedy jesteśmy mądrzejsi o 4 lata.
23 października 2012 zespół zaprosił nas na konferencję prasową w sprawie ogłoszenia terminów nowej trasy koncertowej. Tak tak, nie płyty, a trasy 😉
Przebieg konferencji można podzielić na kilka części. Choć mam wrażenie, że sama konferencja była zorganizowana głównie dla tych co się nie dostali na wywiad 1:1, oraz dla gawiedzi fanów. Pytania były momentami zdawkowe, albo zlewające, ale po kolei:
Album o nieznanym tytule – to był główny lejtmotyw tej konferencji – jesteśmy zarobieni, nie mam nic ustalone, nie mamy za wiele do powiedzenia, po za tym co puściliśmy Wam na ekranie. Jak wielka to była wtedy ściema szybko się przekonaliśmy, a fani albo grzebali w klipie, albo załamywali ręce. Angel nie był dla wielu spełnieniem marzeń o pierwszym doświadczeniu z nową płytą. Nie był faworytem jako takim na płycie. Ja należałem do tych pierwszych… mówiąc eufemistycznie.
Dave napisał 5.5 kawałka na nową płytę, a Fletch twierdził, że nadal są bogami syntezatorów.
Martin: Nigdy nie pasowaliśmy do biznesu. Na szczęście mamy lojalnych fanów, więc nie musimy schlebiać (pasować) do przemysłu muzycznego.
W tym kontekście padło pytanie o Ultimate Song, czyli najlepszą nagrany / skomponowany kawałek ever. Oczywiście takiego nie ma, ale na tym albumie jest kilka, które się ocierają o to (ryli?) stwierdził Martin.
Zespół nagrał 20 kawałków…. podobno. 17 razem z dodatkami ukazało się na płytach. Na singlach nie wyszedł żaden b-side, którego potem nie było by na płycie. To, co stało się z 3 numerami? Może to mnie pamięć zawodzi, ale nie pamiętam, żeby ktoś dopytywał się gdzie reszta? Warto o to może zapytać zespół przy okazji najbliższego spotkania z nimi.
I to by było na tyle w temacie płyty. Ani zespół nie był rozmowny, ani zainteresowanie tematem pobocznym też nie było za wielkie. Skupmy się w takim razie na temacie głównym konfy w Paryżu.
Nowa trasa koncertowa
Wiele było spekulacji. Na pewno dowiedzieliśmy się, że – będzie rozgrzewkowy koncert (gdzie? nie było wiadomo jeszcze). Konferencja w Paryżu… hmm ciekawe dlaczego?
Konferencja, a sprawa polska
To było jedno z moich większych zdziwień tej konferencji. Tyle akcentów, jakie poszły w kierunku naszej części Europy, oraz Polski nie było dawno. Oczywiście sami o to zadbaliśmy będąc tam. Nie ma co ukrywać, że po tym, jak wiele padło pytań i jak wielkie zainteresowanie było mediów z Europy Środkowo-Wschodniej, to trudno nie dojść do przekonania, że umysły których fanów, z której części Europy zajmuje ten zespół najmocniej. Francuskich mediów też była spora reprezentacja, ale to jest naturalne. Byli gospodarzami. Tak samo by było, gdyby konfa była w Niemczech, czy we Włoszech. Jakie kwestie dotyczyły Europy Środkowo-Wschodniej i Polski?
- Grali u nas mimo, że wiedzieli, że stracą kasę
- Grali bo wiedzieli, że mają tu fanów i jest to inwestycja na przyszłość
- Teraz to procentuje (co napisałem powyżej)
- Nie mieli złotej kuli i nie wiedzieli, że sytuacja polityczna się zmieni, a mimo to grali w Europie Wsch.
- Po prostu chcieli grać koncerty dla ludzi.
- Mimo wiedzy byli zszokowani reakcją fanów. Fani z bloku wschodniego znali muzykę, teksty. Wszystko to mimo braku dostępu do normalnego rynku muzycznego.
- Podziemie działało, mixtape’y i listening party miały miejsce.
- Doskonale pamiętają DM Lipdub For The Masses / Shadow for the Masses (Martin).
- Nasze szafiarki (Natasza i Agata) nie zawiodły i zapytały się o ciuchy Martina na trasę. Pozostali chłopacy stwierdzili, że na pewno będą „Glittery„
Ufff sporo tego. Ale warto pójść dalej.
Nagrywanie koncertów (potocznie nazywane LHN)
To jest kolejna niedokończona sprawa z konferencji. Miałem wrażenie, że zespół nie był przygotowany, albo był zaskoczony, że ludzie to będą pamiętać i będą chcieli. Oni po prostu o ten aspekt nie zadbali zmieniając EMI na Sony Music. Być może Sony nie miało zaplecza, być może nie chcieli płacić firmie powiązanej z konkurencją. Dobrze by było, aby ten temat wrócił na kolejnej konferencji. I mam nadzieję, że wrócić w postaci ogłoszenia zespołu, że na najbliższej trasie pojawią się nagrania z każdego koncertu, niż kolejnych zdziwionych i wymijających wypowiedzi.
- Andy: Być może.
- Dave: Czy lubiliście / chcielibyście mieć takie nagrania?
Różne inne ciekawe wątki z konfy.
Ktoś zapytał czy możliwy jest koncert z orkiestrą symfoniczną, jak to kiedyś zrobiła Metallica?
Martin: Oczywiście, że możliwy, ale my pewnie tego nie zrobimy…
Zespół słyszał i docenia akcję niemieckich fanów z powrotem Dreaming Of Me na listę przebojów z okazji 30-lecia wydania singla.
Dla Martina różnica w koncertowaniu dziś i teraz jest taka, że kiedyś był nonstop nawalon, a dziś (podobno) czerpie więcej radości z bycia na scenie. Resztę możecie odświeżyć sobie poniżej:
Ten wpis właściwie mógłby być relacją pisaną zaraz po zakończeniu konferencji w 2012, gdyby nie jeszcze jedna kwestia.
Po konferencji zespół udzieli wywiadów mediom ze świata i okolic i takie niewinne stwierdzenie przykuło na onczas moją uwagę. W oryginale cytuję słowa Dave’a we wpisie depeche MODE sp. z o.o., a tłumaczenie poniżej:
Daniel na pewno był bardzo zaangażowany w tworzenie tej płyty – z procesem nagrywania włącznie, po drodze pomagając w podjęciu wielu decyzji. To, co wydarzyło się miało miejsce w okresie poprzedzającym wydanie Exciter. Daniel, z naszym błogosławieństwem, sprzedał katalog Mute do EMI. W jego rękach pozostała kontrola artystyczna. Tuż przed startem nagrań do Delta Machine, chodziły słuchy że EMI się zwija Nie chcieliśmy tkwić w stanie zawieszenia i ciągać się przez lata po sądach, bo nie zrobiliśmy nic, po za słyszeniem. Obecnie Daniel posiada firmę Mute Artists, ale nie Mute Records (wytwórnię), którą chciał odkupić od EMI po tym jak sprzedał ją parę lat wcześniej, ale bez sukcesów. Został przelicytowany i był bardzo zdenerwowany, o czym ja dowiedziałem się całkiem nie dawno (rok 2012). Chciał to wszystko odzyskać z powrotem, ale w zasadzie powiedzieliśmy mu: „Dan, musimy iść dalej.” My nie chcieliśmy być zapchaj dziurą na której wszystko się trzyma. Musieliśmy zadać sobie pytanie: „Gdzie jest Mute? Czym jest Mute? Kto dystrybuuje? „Więc zdecydowaliśmy się rozejrzeć i Sony dało najlepszą ofertę, z zabezpieczeniem że Daniel będzie z nami nadal. Dzięki temu umowa daje nam pewność, że będziemy mieć kontrolę nad tym, co robimy. Co najważniejsze, w 2015 roku, będziemy w stanie uzyskać kontrolę nad całym naszym katalogiem. Będzie ponownie naszą własnością. Nie będzie w stanie zawieszenia. Po Delta Machine, będziemy mieć pełną kontrolę. Dla nas Daniel jest jednym z najważniejszych elementów części tego, co robimy. On jest od zawsze i chcemy aby tak było dalej.
Wygląda na to, że tak się stało. depeche MODE odzyskało kontrolę nad swoim katalogiem w 2015, pierwsze efekty zaczynamy w jakimś sensie widzieć teraz. Zapowiedź (z przygodami) wydania kolejnej kompilacji może być następstwem tego faktu. Szczególnie, że dla bardzo wielu klipów będzie to pierwsze komercyjne wydanie, a nie jedynie w charakterze promo, jak to do tej pory funkcjonowały.
Problem z katalogiem depeche MODE był (jest?) taki, że Mute będąc małą alternatywną wytwórnią musiało przez lata wspomagać się siłą większych i silniejszych. Na dobrą sprawę co płyta, co rynek, to kto inny był dystrybutorem, zarządzał prawami na różnych rynkach. Prawa do katalogu depeche MODE przechodziły z rąk do rąk. Ten sam tytuł można było zobaczyć z czołówką BMG, EMI, Warner, Virgin, Gefen, Sire i kto tam jeszcze miał siłę i moc wszelaką na lokalnych rynkach.
To powodowało, że zespół przez wiele lat był zblokowany ze swoim katalogiem. Bieda wydawnicza i brak możliwości zażądania twórczością. Pomimo pojawiających się co jakiś czas zapowiedzi a to, że EMI podpisało z BBC porozumienie o dostępie do katalogu nagrań BBC, a to jakieś inne plotki, to nadal nie było widomego śladu.
Wydane parę lat temu remastery uderzały biedną zawartością i poza poprawieniem jakości dźwięku nie miały realnej wartości dodanej jakiej fani oczekiwaliby od zespołu, albo znali z innych wydawnictw, innych zespołów. Jest nadzieja, że zapowiedzi z okresu poprzedniej konferencji prasowej po 4 latach w końcu zaczną przybierać realny kształt. To wszystko w oczekiwaniu na nową konfę…
THE VIDEO SINGLES COLLECTION – jest afera
Wczoraj informowałem Was na 101dM.pl o niespodziewanym wydawnictwie – kompilacji wideoklipów z całej historii depeche MODE od Just Can’t Get Enough do Should Be Higher. Kto z Was miał okazję wejść na stronę i przeczytać pełną rozpiskę, ten… już się nacieszył. Strona z informacją o wydawnictwie zniknęła z sieci do 4 listopada.
Tak szybko jak informacja wyciekła, tak szybko okazało się, że była komuś nie w smak w wytwórni, albo w zespole. Zdecydowanie był to niekontrolowany wyciek i pokrzyżował trochę planów.
(Zbliżające się) Wydanie nowej płyty to bardzo dobry powód na sprzedanie fanom starego materiału raz jeszcze. Można to robić na wiele sposobów. W 2013 EMI pozbywające się katalogu depeche MODE wspólnie z sieciami robiła wyspy, aby w otoczeniu Delta Machine próbować upłynnić stary towar, którego za chwilę nie będzie mogło sprzedawać. Tym razem nowa wytwórnia chce być mądrzejsza i próbuje pod nowym szyldem z ekstrasami w postaci komentarzy obecnych członków depeche MODE sprzedać stare teledyski oraz nowe, które w takiej formie jeszcze nigdy nie było oferowane konsumentom.
Wyciek informacji jak się okazało był przedwczesny i informacja o projekcie zniknęła ze strony Brytyjskiej Rady Klasyfikacji Filmów. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie chciał upublicznionej wczoraj informacji zachować dla potomnych. Poniżej lista klipów jaka była podana na stronach BBFC
Dysk 1
0:04:38 Just Can’t Get Enough (Dave Commentary)
0:03:41 Just Can’t Get Enough (Fletch Commentary)
0:03:44 Just Can’t Get Enough (Martin Commentary)
0:04:11 See You (Fletch Commentary)
0:03:56 See You (Martin Commentary)
0:03:46 The Meaning Of Love (Martin Commentary)
0:03:13 Get The Balance Right (Dave Commentary)
0:03:47 Master And Servant (Fletch Commentary)
0:04:43 Shake The Disease (Fletch Commentary)
0:03:51 It’s Called Heart (Martin Commentary)
0:03:49 Stripped (Dave Commentary)
0:03:49 Stripped (Martin Commentary)
0:04:05 A Question Of Time (Martin Commentary)
0:03:46 Strangelove (Dave Commentary)
0:03:46 Strangelove (Fletch Commentary)
0:04:30 Never Let Me Down Again (Dave Commentary)
0:04:30 Never Let Me Down Again (Fletch Commentary)
0:04:23 Behind The Wheel (Dave Commentary)
0:04:10 Behind The Wheel (Fletch Commentary)
Dysk 2
0:03:50 Personal Jesus (Fletch Commentary)
0:04:32 Enjoy The Silence (Dave Commentary)
0:04:32 Enjoy The Silence (Martin Commentary)
0:04:33 I Feel You (Dave Commentary)
0:05:01 Walking In My Shoes (Martin Commentary)
0:04:50 In Your Room (Martin Commentary)
0:05:27 Barrel Of A Gun (Martin Commentary)
0:04:28 It’s No Good (Dave Commentary)
0:04:18 It’s No Good (Fletch Commentary)
Dysk 3
0:04:09 Freelove
0:03:49 Goodnight Lovers
0:03:31 Enjoy The Silence 04
0:04:10 Precious
0:03:53 A Pain That I’m Used To
0:04:21 Suffer Well
0:03:42 John The Revelator
0:03:23 Martyr
0:03:54 Wrong
0:03:44 Peace
0:04:11 Hole To Feel
0:03:36 Fragile Tension
0:04:05 Personal Jesus 2011
0:04:03 Heaven
0:04:02 Soothe My Soul
0:05:56 Should Be Higher
0:07:13 People Are People (12″ Version)
0:03:48 Stripped (Unreleased Alternate Cut)
0:04:07 But Not Tonight (Pool Version)
0:05:19 Soothe My Soul (Extended)
0:04:08 Freelove (Martin Commentary)
0:04:21 Suffer Well (Dave Commentary)
0:03:54 Wrong (Dave Commentary)
0:03:54 Wrong (Fletch Commentary)
Nie przytaczam tej listy bez kozery. Stały czytelnik M2J i 101dM – ToM policzył to i owo i wychodzi, że brakuje…. i to dużo.
Czasy
Dysk 1 – 1:16:18
Dysk 2 – 0:41:31
Dysk 3 – 1:41:13
Po zliczeniu tych czasów daje to łącznie 4:26:23. Standardowe dyski DVD jednowarstwowe mają czasy na poziomie 2 godzin. Oznacza to, że brakuje łącznie jakiś 2 godzin. Do tego ewidentnie widać, że dysk numer dwa zawiera trochę wolnej przestrzeni. Albo to oznacza, że ten dysk będzie zapełniony brakami, albo pojawi się jakiś dodatkowy materiał, albo porządek płyt nie jest jeszcze dogadany.
Jak by to nie było Barassi miał rację pisząc, że:
Always fun to see fan sites post inaccurate details as fact. Patience, people… ?
— Daniel Barassi (@bratmix) 5 września 2016
Premiera została spalona i wydaje się, że jest niekompletna. Dlatego ja również zalecam spokój i bez gotowania się. Taka kompilacja wbrew pozorom ma sens, szczególnie, że od ostatniej produkcji z teledyskami mija już 18 lat. To szmat czasu i tamto wydawnictwo jest przede wszystkim ze stajni EMI/BMG, więc Sony musi postarać się o własne, autorskie kompilacje. Po za tym daje to szansę posiadania wszystkich klipów jednym miejscu. Po latach umieszczania klipów gdzie popadnie, np: ogony singli, na dodatkowych płytach do albumów, na płytach dodawanych do koncertów video. Wszystko w jednym miejscu porządkuje kolekcje wielu fanów.
Nie znamy jeszcze pozostałych formatów na których wydana ma być ta kompilacja. Uważam, że kolekcja pojawi się w wersji do pobrania ze sklepów i jako możliwość odtwarzania w kołchozach typu Spotify i Apple Music. Czy się doczekamy BluRay szczerze wątpię. Dla wielu jest już to martwy format mimo ciągłych aktualizacji formatu..
Wydanie takiej kompilacji może też oznaczać, że np w kolejnych latach dostaniemy kolejne Best Of tym razem jako audio np The Singles 01-18. Szczerze? Nie wyobrażam sobie, że depeche MODE pojedzie w trasę promującą taki album, gdzie jedynymi kawałkami przebojowymi są Enjoy The Silence 2004 i Personal Jesus 2011. Reszta to kawałki grane raz lub dwa na trasach, a spora część nie była grana na żywo.
Za mało ikonicznych hitów, za dużo numerów, które w latach 00. nie znaczyły już tyle, co Never Let Me Down Again / Just Can’t Get Enough w latach 80.
Nadchodząca jesień będzie bardzo ciekawa, dla wszystkich fanów depeche MODE, a kolejne lata nie będą dłużne. Będzie się działo.
Brian Griffin o fotografii i o depeche MODE
Kiedy dwa lata temu Brian Griffin przyjechał do Polski pokazać retrospektywę swoich prac i… sprzedać kilka z nich, rozpływałem się z zachwytu i na podstawie jego opowieści próbowałem odtworzyć historię powstania trzech okładek albumów depeche MODE. Dla mnie te trzy prace są równie ikoniczne jak późniejsze okładki spod ręki Antona Corbijna.
Całkiem niedawno Brian gościł ponownie w Polsce, aby pokazać efekt swojej pracy, która została zainspirowana poprzednim pobytem w naszym kraju, oraz historią Polski i Europy XX w. Krwawą historią.
Co prawda wystawa już się zakończyła, ale z tej okazji pojawił się w Gazecie Wyborczej wywiad z mistrzem. Całkiem spory fragment dotyczył depeche MODE oraz historycznych wydarzeń z depeche MODE w tle.
Pozwoliłem sobie zacytować cały fragment dotyczący depeche MODE z racji tego, że nie wszystko da się przeczytać tam-tamuj:
Podobno zdjęcie łabędzia z okładki albumu „Speak & Spell” Depeche Mode też zrobiłeś na złość.
– Nie lubiłem muzyki Depeche Mode. Lubiłem członków zespołu jako ludzi, no i Daniela Millera, ich menedżera i właściciela wytwórni Mute, to mój dobry znajomy. Jestem fanem muzyki elektronicznej, ale Depeche Mode uznawałem za plumkanie. Postanowiłem sobie z nich zakpić. A teraz wszyscy uwielbiają tę okładkę!
A później zrobiłeś ikoniczne zdjęcie wieśniaczki z sierpem w polu zboża na okładkę ich następnej płyty – „A Broken Frame”.
– Wydaje mi się, że to jedno z dwóch najsłynniejszych kolorowych zdjęć na świecie. Jednym jest słynny portret Afganki autorstwa Steve’a McCurry’ego, a drugim moja fotografia wieśniaczki.
Starałem się zrobić genialne zdjęcie. Nie musiałem fotografować zespołu, czego nienawidziłem. Pojedynczych artystów fotografowało się fajnie, ale czterech gości razem było nie do zniesienia. Być może nie miałem jeszcze wtedy wystarczająco dużo wprawy, żeby robić grupom dobre zdjęcia. Dziś jestem dużo lepszym fotografem. […]
Pamiętam, jak usłyszałem w radiu, że upadnie mur berliński. Zapakowałem rodzinę do samochodu i pojechaliśmy z Londynu do Berlina. Zatrzymaliśmy się przy granicy między wschodnim i zachodnim. Dużo paliłem i chciałem kupić fajki. Wszedłem do kawiarni, w której stała maszyna z papierosami. Obok leżała sterta magazynów „Life”, moje zdjęcie było na okładce. „Najlepsze światowe fotografie lat 80.” – taki był tytuł. Tu walił się mur, a na okładce była radziecka wieśniaczka w polu zboża..
Wywiad z… Jonasem Öbergiem z zespołu Michigan
Ich produkcja zrobiła sporo szumu pomiędzy fanami depeche MODE w ostatnim czasie. Wszystko za sprawą banku brzmień Alana Wildera wykorzystywanego na trasach w latach 80-tych i 90-tych, plus ogromna dawka talentu i poświęcenia.
Pomyślałem, że warto będzie porozmawiać z kimś z ekipy Michigan na temat tego, co ich skłoniło, aby poświęcić swój czas i talent, aby wrócić do życia najlepsze aranże koncertowe z czasów świetności depeche MODE. Dlaczego? Jaki był powód, oraz czego możecie się jeszcze spodziewać. To wszystko i wiele więcej w moim wywiadzie z Jonasem Öbergiem…
Pojawiłeś się w umysłach ludzi niedawno za sprawą Twojej aktywności w serwisie SoundCloud i umieszczania tam (prawie) oryginalnych utworów z tras koncertowych zespołu w czasach, gdy Alan był w depeche MODE. Nie przychodzisz jednak z nikąd proszę przedstaw się.
Haha, tak, to jest zabawne, jak ludzie postrzegają moją twórczość. Cóż, nazywam się Jonas Öberg i mam 40+ lat. Jestem muzykiem, kompozytorem, wokalistą, producentem i czym tam jeszcze jest mi potrzebne dla mnie i mojego projektu muzycznego Michigan. Z Michigan nagrałem kilka płyt i kilka singli w przeszłości. Gramy muzykę elektroniczną i jest to naszą pasją. Minęło już co prawda parę lat od czasu jak wydaliśmy ostatni materiał, ale mam nadzieję, że nagramy kolejny materiał jeszcze w tym roku.
To nie jest pierwszy raz kiedy krążysz wokół twórczości depeche MODE odtwarzając i reinterpretując ją.
Nie, nie jest. Graliśmy już niektóre kawałki depeche MODE w przeszłości.
Muzyka jest bardzo żywą częścią Twojego życia. Masz muzyczne wykształcenie, czy jesteś samorodnym talentem muzycznym?
Jestem samorodkiem. Fakt muzyka była zawsze ważna dla mnie.
No dobrze, skupmy się na historii z brzmieniami z banku pamięci e-max’a. Jak znalazł się w Twoich rękach ten materiał? Po co Ci były one?
Cóż, znam się z kilkoma gośćmi w sieci, zdecydowaliśmy, że powinniśmy spróbować i kupić te banki na aukcji którą Alan zorganizował. No i tak, nabyliśmy jeden z dysków. Powodem, przynajmniej dla mnie, było to, że chciałem usłyszeć konkretne części / składowe każdego z kawałków, bez reszty materiału.
Kiedy narodził się pomysł, aby poskładać to wszystko razem?
Kiedy dostałem pliki.
Jak udało ci się z partiami gitary Martina Gore’a?
Nie ma ich wiele w utworach z lat 80. Kilka zsamplowałem, kilka stworzyłem samodzielnie.
Jak duży fragment jest Twoją kreacją w tych kawałkach? Samplowałeś studyjne nagrania, czy tworzyłeś na nowo brakujące brzmienia wykorzystując oryginalne ustawienia?
To jest mieszanka wszystkiego w zasadzie.
Jak wygląda Twój warsztat pracy – sprzęt i oprogramowanie?
Pracuję w Cubase 8, a przede wszystkim oprogramowanie Native Instruments, nawet kupiłem ich Komplete Kontrol. NI’s przejął kontrolę nad moim życiem, taki jest dobry…. hahaha. Po za tym używam masy innych rzeczy, Mam całą Arturia Library / Setup, oraz całą masę różnych wirtualnych instrumentów.
Zanim doszło do wywiadu wymieniliśmy się kilkoma emailami, gdzie napisałeś, że materiał nie jest kompletny. Czego brakowało, których partii? Jak wiele z tego co słyszymy w tych nagraniach to Twoja twórczość? Jaki jest stosunek oryginalnego i stworzonego przez Ciebie materiału (uśredniając)?
Większość ze słyszanych dźwięków pochodzi z katalogu depeche MODE, Musiałem poukładać wszystko jednak w taki sposób, który wcześniej wydawał mi się niemożliwy. Jest tam masę rzeczy dziejących się w tle w kawałkach depeche MODE. Każdy kawałek wymagał od 30 do 60 godzin nakładu pracy, aby tylko poukładać wszystko na właściwe miejsca, we właściwy sposób.
Czy używałeś podkładów (backingtapes) z World Violation Tour, które od lat krążą w świecie fanów depeche MODE?
Nie, nie używałem.
Zaskoczyło Cię coś podczas prac nad tym projektem?
Tak. Zauważyłem, jak mądrymi ludźmi są goście (Alan) pracujący nad produkcją. Szczególnie, jeżeli mówimy o ponownym wykorzystaniu brzmień od czasu do czasu. Dlatego myślę, a przynajmniej tak czuję, że każdy album ma swego rodzaju połączenie (łączność).
Czy skończyłeś wszystkie produkcje z plików Alana? Ile łącznie kawałków zrobiłeś lub masz zamiar zrobić?
Pliki Alana pomogły, ale tak po za tym było masę samplowania i pracy. Tak na prawdę to nie wiem. Chyba wyszło jakieś 75-80 kawałków.
Istnieje kilka kawałków depeche MODE, które depeche MODE grało na wielu trasach. Na każdej trasie te utwory były aranżowane inaczej np New Life na Construction Tour oraz Some Great Reward Tour, czy Everything Counts, które miały różne wersje w 87, 90 i 93. Czy możemy spodziewać się tych wersji od Ciebie?
haha …. Nie, nie możecie spodziewać się ich ode mnie. Mam inne projekty nad którymi pracuję, takie jak praca nad materiałem dla Michigan.
Podczas wielu tras depeche MODE przygotowywało kawałki do grania, których potem jednak nie grało jak I Want You Now w 87/88 lub Leave In Silence w 1993. Czy znalazłeś / pracowałeś nad którymś z nich?
Zrobiłem obydwa, zarówno I Want You Now i Leave in Silence. Nie słyszałem wersji z lat o których mówisz, pewnie nie wielu słyszało. Dlatego postanowiłem zrobić co mogłem z dźwiękami które miałem jako baza kawałków. Wyszły z tego wersje z 1994 i 1986 roku.
Znalazłem na Twoim profilu na SoundCloud kilka kawałków takich jak To Have To Hold, czy But Not Tonight, które nie były grane na żywo. Czy to są kawałki odzwierciedlające moje poprzednie pytanie, czy też to jest Twoja kreatywność i inicjatywa?
Byłem ciekawy w jaki sposób zespół tworzył główne partie dźwięków w But Not Tonight, do tego miałem swój pomysł jak powinny brzmieć dźwięki oryginału. But Not Tonight to jest mieszanka dźwięków z innych kawałków, głównie Black Celebration, później zmiksowana i przepuszczona przez kilka efektów.
Grałeś ze swoim projektem na żywo jako support oraz jako główna gwiazda, powiesz nam coś na ten temat.
Tak. To było kilka lat temu, zagraliśmy wiele koncertów w Niemczech w tamtym czasie. Byliśmy supportem De/Vision w czasie ich „Noob Tour”. Zagraliśmy kilka festiwali i kilka innych koncertów…
I podczas tej trasy byłeś również w Polsce. Jakieś wspomnienia, retrospekcje?
To było dziewięć lat temu… Czas leci… Nie mam jakiś szczególnych wspomnień, po za tym, że mieliśmy dużo świetnej zabawy.
Dziękuję za miłą rozmowę i dziękuję za Wasz wysiłek.