A Broken Frame Tour 1982-1983, Black Celebration Tour 1986, Bootlegi, Construction Tour 1983-1984, Dave Gahan, Delta Machine Tour 2013-2014, Devotional Tour 1993-1994, Exciter Tour 2001, Global Spirit Tour 2017-2018, Music For The Masses Tour 1987-1998, Some Great Reward Tour 1984-1985, Speak and Spell Tour 1981-1982, The Singles Tour 86>98 1998, Tour Of The Universe 2009-2010, Touring In General, Touring The Angel 2005-2006, Ultra Promo Shows 1997, World Violation Tour 1990
Archiwum kategorii: Music For The Masses Tour 1987-1998
KoronaMODE
Koncert nr 101 – 30 lat po
30 lat od koncertu z Pasadeny, 30 lat od koncertu, który stał się kultowy mimo woli. Wokół tego koncertu zbudowana została historia, której nie powstydziliby się najwięksi tego świata na koncertowym szczycie.
5 lat temu, z okazji 25 rocznicy, zająłem się już tematem 101-ego koncertu na Concerts For The Masses, więc tym razem nie będzie o koncercie, ale o czymś, dzięki czemu ostatni koncert na tej trasie stał się tym kultowym.
W tekście sprzed 5 lat zająłem się dekonstrukcją tego wydarzenia tłumacząc i wyjaśniając pewne zawiłości oraz okoliczności koncertu. Jedną z takich ciekawostek towarzyszących 5. części Concerts For The Masses było kręcenie dokumentu i promocja grande finale w Pasadenie. Ok, to najpierw o oczywistościach, choć kto wie…
Film 101 to nie jest koncert, to jest dokument. D. A. Pennebeker jest dokumentalistą, a nie reżyserem koncertów. Film ten nigdy nie był kręcony, jako pełnowymiarowy koncert. Stąd właśnie późniejsza historia, jakoby 101 był protoplastą paradokumentalnej serii w MTV – The Real World.
No dobrze, to skoro film 101 to nie koncert, to może autor dokumentu z zespółem ruszyliby tyłki i wydali właściwy koncert na video. Przecież tyle materiału z Pasadeny jest w tym dokumencie. Problem polega jednak na tym, że nie tyle i nie wszystko z Pasadeny.
Jestem w stanie uwierzyć autorowi dokumentu, że materiał, który został nakręcony, to właśnie tyle ile widzimy na drugiej płycie reedycji DVD z 2003 roku. Szkoda, że nie w kolejności setlisty, ale dobre i to.
Jest jeszcze materiał zamieszczony na oficjalnej stronie zespołu. Trzeba mieć jednak świadomość, że nie jest materiałem kręconym przez D.A. Pennebaker’a i spółkę. Jest to niskiej jakości materiał, którego źródłem były ekrany na których na żywo wyświetlano to, co działo się na scenie Rose Bowl. Nie będzie to nigdy materiał pozwalający marzyć o jakości nawet zbliżonej do współczesnych standardów. Może kiedyś się doczekamy wydania tego koncertu z tego źródła, choć nie wiem, czy powinien nazywać się 101, skoro nie jest to film autorstwa D.A. Pennebakera. Innych będzie boleć głowa o to. Poniżej wyjaśnienie urywków z ekranów Rose Bowl na oficjalnej stronie.
Większość z was zna film dokumentalny „101” nakręcony przez D.A. Pennebaker. Obejmuje zespół podczas trasy koncertowej w sezonie 1987-88, kończąc koncertem w Rose Bowl.
Podczas gdy film „101” nie zawiera pełnego koncertu (Pennebaker nie kręcił pełnego show), zlokalizowaliśmy taśmę z historycznym zapisem z Rose Bowl. To jest materiał pochodzący z dużych ekranów po bokach sceny. Niektórzy mogą twierdzić, że materiał powinien zostać dołączony do wydania DVD „101”. „101” DVD zawiera tylko film nakręcony przez pana Pennebakera. Pan Pennebaker nie kręcił tego materiału.[…]
Przedstawione tutaj wideo zostało nagrane „bezpośrednio na taśmę” [live-to-tape]. Wszystkie „efekty”, zmiany kamery i wady wideo (w tym jasnozielony pasek wideo PAL po lewej stronie ekranu) zostały nagrane w surowym miksie „one take”. W przypadku takiego historycznego dokumentu nie uważamy, by sporadyczna usterka, artefakty i inne niedoskonałości dyskwalifikowały nagranie od pokazania. […]
Źródło depechemode.com
Dlaczego w takim razie dokumentaliści nie nakręcili całego koncertu? Proste, bo nie potrzebowali. Nagrali tyle, żeby wypełnić dokument obrazkami z koncertu i wmiksować w część autobusowo-trasową.
Skoro już wiem, że „nie tyle„, to teraz zajmijmy się fragmentem „i nie wszystko z Pasadeny„. Chris Hegedus i D.A. Pennebaker chcieli pokazać film drogi o zespole zmierzającym do punktu kulminacyjnego oraz o grupce młodych ludzi wybranych w castingu, zmierzających do tego samego miejsca. Autorzy obficie pokazywali co działo się w zespole, nie tylko na zapleczu i od strony organizacyjnej, ale również na scenie. Nie wszystkie fragmenty, które udają koncert na Rose Bowl są właśnie z tego miejsca. Miks z drugiej płyty DVD, to tak naprawdę miks z kilku koncertów. Najlepiej widać to po Martinie. Raz ma kapelusz, raz nie ma, raz patrzy w jedną stronę, raz w drugą podczas tego samego ujęcia. Do tej pory fani rozkminili kilka kawałków i lokalizacji:
- The Things You Said – próba i koncert pochodzą z koncertu w Pittsburgh 1988.06.11, jedynie zbliżenia na ludzi opierających się o barierkę najprawdopodobniej pochodzą z Pasadeny. Pierwszy rząd z koncertu w Pittsburgh’u wygląda inaczej, co zresztą doskonale widać na filmie.
- Just Can’t Get Enough – doskonale znacie to ujęcie, kiedy Dave odwraca się w stronę kamery i prowadzi kamerzystę na scenę. No niestety, to również nie jest z Pasadeny. Fani rozkminili, że obiekt widoczny w tle to Boston – Great Woods Amphitheater 1988.06.07. Ujęcia z tego kawałka to miks Pasadeny – publiczność (tam, gdzie jest płot na przykład), a ujęcia grającego zespołu to Boston.
Różnice w lokalizacjach Pasadena vs reszta świata są widoczne w nasyceniu kolorystycznym. Oświetlenie użyte na stadionie i odległość do publiczności sprawia, że kolory są bardziej wyprane. Większe skupienie świateł i nasycenie barw wskazywać mogłyby na obiekty zamknięte. Fani dodatkowo ustalili, że część ujęć pochodzi z takich obiektów, jak Dallas (Arlington) 1988.05.13, Houston 1988.05.14. Co ciekawe Six Flags w Arlington, to tak na prawdę park rozrywki.
Również znaczącą cechą charakterystyczną jest uczesanie Dave’a. Tam gdzie fryz mu leci, to jest Pasadena. Fryzura ustablizowna, jakieś inne miasto.
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka dotycząca już samego koncertu. Występ 18 czerwca 1988 roku nie był tym pierwszym występem w Pasadenie. depeche MODE odwiedziło wcześniej już to miasto. Tylko jeden utwór był zagrany podczas obu nocy – Just Can’t Get Enough. Było to 15 maja 1982 roku. Koncert okazał się klapą frekwencyjną. 6 lat później stadion to było już za mało.
Przyszłość trasy Global Spirit
Trasa koncertowa idzie pełną parą, bijąc kolejne rekordy. Z punktu widzenia nas, europejczyków sporo wiadomo. Nie mniej jest jeszcze kilka białych plam i o tym pospekulujemy w dzisiejszym wpisie.
Od jakiegoś czasu trąbiłem we wpisach na MODE2Joy (zanim to było jeszcze modne), że po Ameryce Południowej będzie jeszcze jedna noga w Ameryce Północnej. Wg nieoficjalnych informacji daty na USA i Kanadę mają zostać ogłoszone w styczniu. Wg założeń, piąta część trasy miałaby potrwać do czerwca 2018.
I o ten czerwiec idzie cała gra. O ile finał trasy już znamy. Ma to być 25 lipca 2018 na Waldbuhne w Berlinie, to jest jeszcze jedna data, która rozpala umysły fanów…
depeche MODE przyzwyczaiło nas, że zlewa wszystkie okrągłe rocznice wydania płyt. Kompletnie nie byli wzruszeni ubiegłoroczną rocznicą Black Celebration, ani rocznicą wydania Music For The Masses z tego roku. Nie mogło przejść jednak bez echa dowartościowanie kawałków z Ultry. Wielu fanów tłumaczy to 20. rocznicą wydania tego albumu. W istocie, od połowy listopada mamy Global Spirit Ultra Tour. Trzeba jednak dodać, że zespół nigdy nie wypowiedział się w tej kwestii, czy to jest zbieg okoliczności, czy stoi za tym jakiś szerszy plan, a jeżeli tak, to dlaczego poprzednie płyty nie były tak doceniane?
Są tacy, co twierdzą, że wynikało to z faktu, iż jest to pierwsza postAlanowa płyta, czyli nagrana w obecnym składzie. Ja bym nie przypisywał zespołowi aż tak niskich pobudek, choć chętnie bym usłyszał z ust zespołu kilka słów wyjaśnienia. Wracając do meridium…
Po raz pierwszy usłyszałem o pomyśle (gdzieś w czerwcu-lipcu tego roku), że trasa ma się zakończyć czymś wielkim w USA (to było wiadomo już wcześniej)- miałaby się zakończyć w Pasadenie na Rosebowl. W przyszłym roku przypada 30 rocznica zakończenia Music For The Masses Tour znana w wielu kręgach jako 101. Data 18 czerwca 2018 miałaby być opus magnum tej trasy. W mokrych snach snuto nawet pomysł, że to właśnie tam zostałoby nakręcone wideo z tej trasy. Osobiście nie sądzę, żeby tak było. Nie ma co jednak ukrywać, że wideo koncertowe z tamtej strony Atlantyku powstało właśnie 30 lat temu. Pora już najwyższa na nowe.
Jest tylko jeden drobny problem z marzeniami o koncercie na Rosebowl… koncert miałby się odbyć 18 czerwca, a 23 czerwca została ogłoszona wizyta zespołu Isle Of Wight Festival. Jak na obecne standardy koncertowania depeche MODE, to bardzo mało czasu na Jet Lag, odpoczynek i transport sprzętu. Jak jeszcze dołożą coś na 21 czerwca, to znaczyć będzie, że marzenia o 30 rocznicy zakończenia Music For The Masses Tour można sobie odłożyć na półkę z innymi pomysłami i marzeniami, jakie od lat wprawiają w drżenia i nadmierne pocenie się rąk wielu fanów.
Co o tym sądzicie. Piszcie w komentarzach…
Koncertowe wersje w studyjnej jakości
Nie wiem jak wielu z Was od paru dni zasłuchuje się nagraniach umieszczonych na profilu Michigan na SoundCloud, w każdym razie uszu nie mogę oderwać. To jest ten typ nagrań który mimo swojej niedoskonałości pokazuje, gdzie tli się ta boska cząstka dla której przeszło ćwierć wieku temu oddałem ciało i umysł tej muzyce. Członkowie tego tria pokusili się o złożenie do kupy banków dźwięków, które swego czasu Alan wyprzedał poszukując gotówki za zaspokojenie roszczeń swojej ex.
Przesłuchując te 5 nagrań, które do tej pory wypłynęły chyba najbardziej otwiera oczy opublikowana wersja Blasphemous Rumours, która jest tak bogata w brzmienia, które do tej pory słychać było w wersjach na stronach b singli lub remixach odgrywanych z dopiskiem (live).
Z każdym przesłuchaniem uśmiech co raz bardziej się poszerza, ale też pojawia się pytanie na ile to wszystko jest prawdziwe. Czy te dźwięki faktycznie pochodzą od depeche MODE i ile z tego, co słyszymy jest faktycznie autorstwa zespołu, ale ile z tego to tak na prawdę świetna praca członków zespołu Michigan. Chwilę to zajęło, ale nie było to trudne. Zanim przejdę do szczegółów najpierw fragment dla mniej zaawansowanych w depeszologii antycznej. Mocarze mogą przejść od razu do kolejnego śródtytułu.
Podział na role.
Alan pełnił w zespole specyficzną rolę w czasie koncertów. Nie tylko grał swoją partię na żywo, ale też odpowiadał za sterowanie tym, co odpalane jest jako podkład (tzw backig tape’y). Miał również władzę i moc wszelaką, aby przesłać do pozostałych panów ich partie lub nawet przejąć ich część gdyby coś się posypało, np. Martin był niedopity po poprzedniej nocy i czuł słabość lub Andy nie wziął właściwych okularów.
Każdy z Panów miał w swoich sprzętach tylko swoje brzmienia, a na rackach za sceną stały instrumenty, którymi sterował Alan. W bankach pamięci był backup, jeżeli nagle okazałoby się, że obie pary klawiszy, którymi zarządzał każdy z Panów padł był.
Prawdopodobieństwo takie było bardzo małe, bo najczęściej padało wszystko na raz, w końcu były to naczynia połączone.
Alan to nie wszystko.
Być może niektórym z Was zrobiło się już jaśniej, po poprzednim fragmencie. Banki brzmień które sprzedał Alan na swoich Emax’ach, to było tylko, to czym dysponował on osobiście na koncertach. Nie było tam partii pozostałej dwójki. Dlatego próba odtworzenia koncertowego brzmienia kawałków dM z 1987/88 roku przez szwedzki projekt jest tylko połowicznym sukcesem, bardzo udanym, ale jednak tylko częściowym sukcesem.
Na profilu Michigan można posłuchać wielu coverów depeche MODE, które powstały na podstawie odtworzenia brzmień z oryginalnych kawałków studyjnych lub zabaw brzmieniami instrumentów, które mieli do swojej dyspozycji. Coś co można określić jako reverse engineering.
Te 5 kawałków, w których zasłuchujemy się od paru dni nie są efektem tego procesu. Niestety jednak są nie są też pełne. Brakuje tam, albo partii klawiszowych Martina (ew gitary) i Andy’iego, albo zostały odtworzone z oryginalnych remixów.
Stąd być może pewne zdziwienie niektórych z Was, że czegoś nie słychać lub też słychać jakieś dźwięki, które zna bardzo dobrze, ale tylko z singlowych remixów zespołu. Te nagrania mają jeszcze jedną wadę, otóż jest tam problem ze sceną (nieaudiofile się już wzdrygają). Instrumenty grające na scenie ustawia się nie tylko prawo-lewo, ale też w głąb, po za tym jedne dźwięki/instrumenty grają głośniej, inne ciszej. Jedne tylko dopełniają inne stanowią trzon brzmieniowy utworu. W tej próbie odtworzenia koncertowych wersji wszystko jest na kupie, a przez to dosyć płaskie. Do tego każdy dźwięk ma swoją długość trwania i wybrzmiewania na końcu, tego wszystkiego tam nie ma.
Ma to jednak swoją pozytywną stronę, bo pokazuje (nawet z brakami) jak złożone i bogate brzmieniowo były koncertowe wersje depeche MODE. Słuchanie na słabym sprzęcie, słuchanie bootlegów, słuchanie na skompresowanych plikach sprawia, że wiele z tego bogactwa się traci, również na koncertach nie wszystko jest słyszalne jak trzeba, bo się stoi za blisko, za daleko, za wysoko, albo obiekt był słaby. Te studyjne wersje koncertowych kawałków to również doskonała możliwość na usłyszenie tego co w produkcji utworów na płytach zostało ukryte lub zostało jedynie wykorzystane jako brzmienia do remiksów. Kiedyś depeche MODE robiąc własne remiksy pokazywało fanom czego można się spodziewać na koncertach. Za równo na poziomie całych wersji utworów, jak i poszczególnych dźwięków. Dziś tego typu propozycje słyszymy jedynie na koncertach, bo dM nie robi już swoich remixów. Świetnym przykładem jest tu choćby odtworzenie koncertowej wersji Something To Do, w której na plan pierwszy bardzo mocno wybijają się dźwięki z wersji MetalMix.
Z tego, co się dowiedziałem od Panów, to zostały użyte nie tylko brzmienia z banków Emax’ów, oraz ich jest inwencja twórcza tego, jak im się wydawało, że powinno być wszystko ułożone względem siebie. Chłopaki zapowiadają kolejne publikacje tak aby na końcu opublikować możliwie pełny set z Music For The Masses Tour.
World Violation Tour
World Violation Tour miała być celebracją największego komercyjnego osiągnięcia w historii depeche MODE. Po opus magnum, jakim był koncert na Rose Bowl dwa lata wcześniej wszyscy się spodziewali, że kolejna trasa wyniesie depeche MODE na kolejny szczyt koncertowej hierarchii i wprowadzi zespół do koncertowej pierwszej ligi. Czy tak się stało, czy depeche MODE umiało wykorzystać swoją szanse postaram się pokazać w poniższym tekście.
Trasa po raz pierwszy w historii koncertów zespołu miała wystartować na innym kontynencie, niż Europa. Wielka Brytania została dawno już zapomniana, ale Europa wydawała się naturalnym terenem koncertowym zespołu. Wybór Ameryki świadczył o statusie jaki zespół w przeciągu 2-3 lat dorobił się w USA. W 1988 roku Martin Gore powiedział, że występ na stadionie (Rose Bowl) to dla depeche MODE jednorazowe wydarzenie, jednak w 1990 booking musiał rezerwować największe obiekty w USA, włączając w to stadiony po kilka nocy z rzędu. W Ameryce stadion stał się naturalnym obiektem koncertowym dla zespołu, choć dwa lata wcześniej był to największe osiągniecie ever. Tak krotki czas, a jaka zmiana optyki.
Na próby została wybrana niewielka miejscowość na zachodnim skraju Florydy. To niespełna 50K (wtedy) miasto stało się ich domem na dłuższy czas. W czasie tych prób zespół układał set i szlifował show. Co ciekawe jako pierwszy koncert na trasie podaje się właśnie Pensacola, ale prawda jest taka, że był to rodzaj próby. W Tour Itinerary z World Violation Tour z USA jest jasno rozpisane, że przed 28.05 i po tej dacie to czas prób. W nomenklaturze koncertowej taki występ oznacza się jako Dress Rehearsal, czyli Próba Generalna.
Faktyczną inauguracją trasy był kolejny występ w Orlando 1990.05.30. Oczywiście z punktu widzenia fana koncert to koncert i nie ma znaczenia jak bardzo zespół był gotowy lub nie.
Scena
W kategoriach depechowych scena z tej trasy była NAJ, choć kolejna trasa pokazała, że pozwalając szalonemu Holendrowi na nadmiar swobody zespół może otrzymać coś jeszcze bardziej okazałego. No ale mamy rok 1990, a o Devotional nikt jeszcze nie słyszał. W porównaniu do wcześniejszych tras scena z 1990 była tą największą. Najważniejszą zmianą jakościową było wykorzystanie po raz pierwszy w historii ekranów z tylną projekcją zsynchronizowaną z muzyką. Znaczy to tyle, że projektory wyświetlały na ekranach dwa różne filmy, które dawały złudzenie, że postacie przechodzą z ekranu na ekran nadążając za muzyką. Trzeba oddać ekipie, że w tamtym czasie umieli budować klimat. Kurtyny z różą po bokach sceny i kurtyna zasłaniająca główna scenę to widok, który do tej pory łapie za serducho. To jest też element, który obecnie przyczynił się do odebrania z klimatu koncertów zespołu tak o kilka dobrych punktów. O ile kurtyny zasłaniające nagłośnienie były jeszcze w 2001 roku, to kurtyna ze sceny na dobre odeszła po zakończeniu Devo w mroki historii. Wtedy i dziś robi to wrażenie.
O ile na zakończenie lat 80. taka scena wystarczała, to już w rok lub dwa lata później pojawiać się zaczęły sceny z wybiegami i wielopoziomowymi konstrukcjami. Wszystko za sprawą jednej z większych zmian technologicznych w show-biznesie. Muzycy przestali być uwiązani do jednego miejsca na scenie. Pojawienie się odsłuchów dousznych spowodowało, że możliwe stało się budowanie wybiegów wchodzących w publiczność bez utraty kontroli nad tym, co się dzieje z muzyką i na scenie głównej przez wokalistę. Powyżej rzut sceny z World Violation Tour autorstwa Antona Corbijna (plan pochodzi ze zbiorów Andy Franksa).
Oczywiście Dave’a ten problem nie dotyczył, bo aż do 2013 nie używał odsłuchów dousznych, a jedynie korzystał z paczek ustawionych przed nim na scenie. Na wyższych poziomach sceny z 1990 paczki z odsłuchami były ukryte pod podłogą.
Setlista
Z setem koncertowym jest temat tyleż prosty, co zawiły. Po zakończeniu Music For The Masses Tour wydawało się, że świat nie będzie już nigdy taki sam. Zespół w końcu przestał grać jeden set przez całą trasę i zaczęli miksować utwory i ich kolejność. Istne szaleństwo jak na zespół elektroniczny tamtych czasów.
Gdy tymczasem set zaproponowany na całej trasie w 1990 był powtarzalny jak zwroty akcji w Modzie na Sukces. Nie będę się rozwodził na tym, co było bazą każdego utworu w wersji live, bo o tym pisałem obszerniej jakiś czas temu.
Warto się jednak przyjrzeć temu co nie zagrano. Właściwie skreślono cały dorobek z przed 1983. No dobra na poprzedniej trasie też to uczyniono, ale liczba utworów z przed 1986 zaskakiwała swoją małością. To było nowe, mroczniejsze depeche MODE, w którym nie było miejsca na cukierkowe i skoczne klimaty ze Speak & Spell i A Broken Frame.
Gdybym był świadomym fanem w tamtym okresie i miał w garści bilet na jakiś koncert, to pewnie byłbym zaskoczony brakiem takich hitów Gore’a jak Somebody, czy A Question Of Lust. Nie to, że jestem wielkim fanem tych kawałków (choć na ostatniej trasie żal z powodu braku tego ostatniego był nad wyraz znaczący pośród fanów), ale z komercyjnego punktu widzenia było to zaskoczenie. Do tego na tej trasie zespół (Gore) przekroczył pewną granicę (kolejną) w świadomości fanów, grając swoje numery jedynie na gitarze. Elektroniczny zespół, a tu taki numer. Potem się chłopak opamiętał na jakiś czas. Niestety od jakiegoś od 1998 wróciło mu i nie widać poprawy.
Set składał się z 19 utworów – 2 od Martina i 17 od Dave’a, plus 1 instrumentalny na wejściu. Przez 65 koncertów na 88 zagranych zespół wykonał set z I Want You Now / World Full Of Nothing. 20 razy chłopaki zagrali set Here Is The House / Sweetest Perfection i jedynie 2 razy Little 15 / Blue Dress. Zdarzył się eden jedyny raz wykon setu z Little 15 + Here Is the House, ale o tym więcej opisując przebieg trasy.
Przebieg trasy
Zawirowań było na prawdę nie wiele. Przy World Violation Tour, ostatnie trasy to armagedon odwołań, zmian i swobody podchodzenia do kształtu setlisty.
- Po raz pierwszy pojawia się setlista z Here Is The House / Sweetest Perfection w Bostonie 1990.06.10
- Martin wykonuje po raz pierwszy Little 15 w towarzystwie Here Is the House w Nowym Jorku 1990.06.18
- Odwołanie koncertu w Ottawie 1990.06.19
- Po raz pierwszy pojawia się Blue Dress w towarzystwie Little 15 na 3 koncercie w San Diego 1990.07.31.
- Odwołanie koncertu w Melbourne 1990.09.01
- Wywalenie z setu Black Celebartion & A Question Of Time w Fukuoce 1990.09.04, Kobe 1990.09.06, Kanazawie 1990.09.08, Nagoi 1990.09.09, Tokio 1990.09.12. Jedynie pierwszy koncert w Tokio 1990.09.11 miał pełny, trasowy set. Więcej o powodach skrócenia znajdziesz tutaj.
- 1990.10.15 Awaria sprzętu w Stuttgarcie na Shake The Disease
No i to właściwie tyle… A teraz wyobraźcie sobie, że na onczas istnieje śmigany Internet i fani mogą komentować rozwój trasy, jak to było na Delta Machine Tour, czy Tour Of The Universe. Fala hejtu niesie się po świecie, a depeche MODE przerabia sytuację, jaką miało AC/DC podczas Black Ice Tour. No ale nic, World Violation Tour obrosło swoją legendą, zanim tak na prawdę na to zasłużyło, choć dla mnie była to…
…Niewykorzystana szansa
Do dziś nie mogę zrozumieć, jak płytę o takim potencjale komercyjnym promowała tak krótka trasa koncertowa. Cały koncept promocyjny albumu Violator wyszedł z jednej ręki. Anton Corbijn był odpowiedzialny w 100% za stronę wizualną okładek, teledysków, projekcji i otoczki wokół trasy. Wydano 4 single. Planowany był jeszcze piąty – podwójny, ale skończyło się jedynie na teledyskach zawartych na Strange Too. Ale skupmy się na trasie… Co prawda nad setlistą już się pastwiłem, ale nie zaszkodzi jeszcze.
Mój podstawowy zarzut dotyczy aranży. Po tym, co wyciśnięto z Enjoy The Silence w 1993, czy nawet na kolejnych trasach aranż przygotowany na tej trasie woła o pomstę do nieba. Pozostałe remixy był całkiem niezłe, choć zbyt kurczowe trzymanie się wersji studyjnych nie było zagraniem najwyższego lotu. Jedyne Everything Counts i Never Let Me Down Again zbytniego zamieszania tu nie czynią. Tyle drobiazgów…
Teraz w kwestiach bardziej strategicznych. Zespół w 1990 miał szaloną popularność na całym świecie. Po gigantycznej, jak na depeche MODE trasie koncertowej w 1987 i 1988 redukcja do 88 koncertów w 1990 to jakaś kpina. W samym USA był potencjał na zagranie 2/3 z tych koncertów. depeche MODE mogło swobodnie grać koncerty rozciągnięte w czasie, pomiędzy wydając kolejne single z Clean/Halo włącznie. O powrocie do USA i Europy na 4 i 5 nodze nie wspomnę. Może wtedy zaliczyliby Europę Wschodnią (choć w tamtej sytuacji było to raczej marzenie dla nas). Oczywiście to nie współczesne czasy, ale przy dużo słabszych płytach potrafią 2 razy odwiedzić jeden kontynent, a w czasach gdy im żarło, aż prosiło się zagrać w Ameryce Południowej i kolejny raz w Ameryce Północnej i Europie. Technicznie, to nie był wielki wysiłek wystarczyła wola po stronie zespołu. Rozróby za dM na ulicach i ogólna histeria. Klient był i trzymał kasę w zębach trzeba tylko było po nią sięgnąć. No chyba, że powody były inne…
Aż się prosiło, żeby zwieńczeniem potężnej trasy koncertowej była płyta koncertowa i wideo koncertowe dokumentujące zakończoną trasę. Przez lata chodził przesąd, że brak wideo z World Violation Tour był wynikiem faktu, że było zbyt blisko od wydania 101 (nagranie 88, wydanie 89). Przyznam się, że sam ulegałem temu złudzeniu. Skutecznie podtrzymywałem tę tezę tym, że jedyne nagrania w miarę pro pochodziło z obrazu przekazywanego przez ekipę techniczną hali na ekrany boczne. Oficjalne wyjaśnienie mówiło, że depeche MODE w latach 80-90 wydaje koncert na wideo co druga trasę – Some Great Reward Tour / Music For The Masses Tour / Devotional Tour / Exciter Tour. Od kolejnej trasy lecimy już bez przerw. Tyle oficjalna wersja. Tyle tylko, że jeżeli przyjrzeć się nie deklaracjom i z góry ustalonym wersjom dla prasy, to fakty mówią kompletnie co innego.
Z wyjątkiem Construction Tour na każdej trasie były kręcone profesjonalne materiały z myślą o wydaniu koncertowego wideo. Jakiś czas temu pisałem Wam o tym, jak nie wydano wideo z A Broken Frame. W kolejnym wpisie zajmę się kolejną ciemną kartą niewydanych pozycji w wideografii depeche MODE.
Do tego wszystkiego zerwana została mała, świecka tradycja, że na stronach b singli umieszcza się koncertowe numery z dziejącej się właśnie singli. Od 1982 roku była to stała tradycja (z wyjątkiem Construction Tour).
_
Na koniec chciałbym poruszyć jeszcze jeden, mroczny temat w historii depeche MODE. Powszechnie uważa się, że tą złą i wyniszczającą trasą dla depeche MODE było Devotional Tour z późniejszymi wariacjami. To ta trasa doprowadziła do załamania nerwowego Andiego, na skraj alkoholizm Martina, Alan podjął decyzję o odejściu, a Dave pił każdy muchozol i wstrzykiwał sobie co się dało, a wszyscy bzykali wszystko, co nie chowa się pod ziemią i na drzewo nie ucieka.
W przypadku Dave’a jest to część prawdy. Jego problemy z dragami zaczęły się właściwie ze startem World Violation Tour. Cała trasa, a na pewno europejska noga upłynęła pod szyldem exta.zy i eksperymentów z coraz cięższymi dragami. Dave wychodził na scenę będąc mocno wstawionym i naspidowanym. Skupiał się jedynie na odegraniu tego samego schematycznego show, wg jednej sztancy, Każdy koncert praktycznie wyglądał tak samo, aby nie wprowadzać zbędnego zamieszania w zadżumioną głowę Dave’a.
Doskonale to odpuszczenie sobie trasy widać na przykładzie fryzury, która tylko rosła i o ile kanon depeszowskiego stołka może i był na początku trasy, to z biegiem miesięcy fryzura bardziej przypominała to, co Dave miał w 2001 na głowie. Długie pióra same się nie zapuściły i nie ruszyło to dopiero po zakończeniu trasy.
To również na tej trasie pojawiły się dziary, które do tej pory stanowią wizytówkę Dave’a. Patrz np dziara na lewej ręce przed łokciem z przebitym sercem w koronie cierniowej. Inne z czasem zniknęły, jak tatuaż na lewym przedramieniu.
Romans z Theresą Conroy – osobą odpowiedzialną za kontakty z mediami na trasie, kompanką od strzałów w podświadomość, również wydarzył się na World Violation Tour. Finałem tego był rozwód z Jo i wyprowadzka do Los Angeles.
_
Trasa z 1990, to było wielkie wydarzenie w historii zespołu. Koncerty były szczytem dla zespołu na onczas, nie mniej ciąży nad tą trasą poczucie niedosytu i pewien niesmak, że można było więcej, mocniej, dłużej. Bez tej trasy zespół nie mógłby zrobić kolejnych kroków i być tu gdzie jest obecnie. Nie mniej żeby usłyszeć pełne spektrum tej trasy wystarczą słownie – 3-4 bootlegi, a potencjał był zdecydowanie na więcej.
Za to wszystko należy się Panom szacunek i dziś z przyjemnością odpalę jakiegoś boota, dla uświetnienia 25 rocznicy startu jednej z ważniejszych tras w historii zespołu.
I Want You Now
[Aktualizacja 2014.01.26]
Co jakiś czas odkrywamy różne smaczki z minionych tras dopełniających naszą wiedzę o koncertowej historii depeche MODE. Jedną z największych niewiadomych są faktyczne liczby utworów przygotowanych na każdą z tras. Setlisty grane na trasach, to jedynie wypadkowa pewnych wyborów i upodobań kiedyś czwórki, a potem trójki Panów z depeche MODE.
Dożyliśmy takich czasów, że obecnie wiele spraw wypływa jeszcze w czasie trwania tras. Dawniej dopiero po latach dowiadywaliśmy się o niezagranych utworach na Devotional Tour, a o niezagranym utworze w czasie US Summer Tour dowiedzieliśmy się przez przypadek w czasie aukcji na której Alan wyzbywał się klejnotów rodowych. Póki trasa trwa jest jeszcze nadzieja na Nothing, czy na pojawienie się innych perełek. Tym czasem zespół uraczył nas Stripped, który pojawił się na koncertach po raz pierwszy od koncertu w Dusseldorfie 2010.02.27.
W 1983 roku depeche MODE próbowało przed trasą Work Hard. Były różne spekulacje, że był grany, że nie był grany. Dziś, po przeszło trzydziestu latach można by już stwierdzić, że ten kawałek nie był grany nigdy na żywo. Zespół próbował go na próbach w Hitchin, ale nigdy nie zdecydował się na włączenie tego numeru do setu koncertowego.
Są też utwory, które próbowane są na trasie, ale finalnie nie wchodzą do setu, bo nie leżą jednak Dave’owi. Pół biedy, gdy kawałek dostaje szansę pojawienia się na trasie na jednym, czy dwóch koncertach. Tak było z Here Is The House, Fragile Tension, czy In Sympathy. Dziś wiemy, że In Sympathy było reanimowane jeszcze na próbach przed koncertami w Nowym Jorku w 2009 jako zamiennik na drugą noc, ale ostatecznie poległ w starciu z dwójką Miles Away / Come Back.
Czasami zdarza się, że info o planach zagrania jakiegoś kawałka wypływa zanim numer został zagrany na żywo, bo jacyś fani przypadkowo mieli włączony sprzęt i nagrali całą próbę 😉 Tak się zdarzyło z Condemnation przed koncertem w Warszawie 2001.09.01, który pojawił się na żywo jako zamiennik na drugiej nocy w Berlinie 2001.09.06. Kto nie słuchał ten może teraz:
Historię tego nagrania opisałem onegdaj we wspomnieniach – Exciter Tour In My Eyes.
I tu dochodzimy do tytułowego I Want You Now. Wiemy, że numer był grany w 1990 jako podstawowy numer z solowego setu Martina. Wiemy, że numer zrobił furorę w triphopowym remixie na trasie w 1994. To jest elementarz tych tras. Ostatnio historia dopisała może nie kolejny rozdział, ale raczej prolog do koncertowej historii I Want You Now.
W 1988 roku podstawowym numerem granym przez Gore’a w swojej części setu było Pipeline. Grane od października 1987 aż do końca drugiej trasy po Europie w marcu 1988. Martin jednak kombinował, co by tu zmienić, aby nie grać tego samego (swojego) setu na dwóch europejskich nogach Music For The Masses Tour. Wybór padł na I Want You Now. Numer był przygotowywany do grania w czasie brytyjskich prób przed koncertami w styczniu 1988. Było to na krótko przed powrotem na kontynentalną Europę, na której spędzili już wcześniej przeszło miesiąc zlewając wcześniej kompletnie Wielką Brytanię.
Stało się jednak inaczej i numer nigdy nie wszedł do setu, a zespół po za kilkoma podwójnymi występami tłukł ten sam set przez obie nogi Music For The Masses Tour w Europie. Wg dzisiejszych standardów zespół naraziłby się na gromy ze strony fanów za oklepaną i monotonną setlistę, oraz brak zmian z syndromem WTF włącznie.
Czemu Gore nie włączył tego kawałka do setu? Tego nie wiem. Wiem jednak jak brzmiał ten numer. Zanim o brzmieniu I Want You Now cofnijmy się do roku 1985. W owym roku zespół gościł, po za pierwszą ever wyprawą za żelazną kurtyną, również w Japonii. Jednym z punktów programu były trzy koncerty w Tokio, które, aby trochę urozmaicić monotonię występów doczekały się aż 1 zmiany. Zamiast Somebody fani usłyszeli It Doesn’t Matter. Patent na zagranie tego numeru wyglądał prosto. Do podkładu z Somebody Alan dogrywał akordy z It Doesn’t Matter, a Gore dośpiewywał swoje.
Dokładnie ten sam patent chciano powtórzyć z I Want You Now. Na próbach zespół użył podkładów z Pipeline, cała reszta był dogrywana przez Alana na klawiszach i Martina na gitarze.
Skąd o tym wiem? Otóż niedawno wypłynęła paczka mniej lub bardziej znanych prób z całego przekroju historii zespołu. Głównie z lat 80. Właściwie znałem większość z tego, co zostało udostępnione. Z wyjątkiem jednej perełki – próby zarejestrowanej przed koncertem w Manchesterze 1988.01.19, która służyła nie tylko ustawieniu sprzętu przed koncertem, ale również testom kandydatów na wejście do setu koncertowego. Martin próbował, próbował i nic… Ech skąd my to znamy…
AKTUALIZACJA:
Nie przypuszczałem, że powyższy tekst ma charakter rozwojowy. Wczoraj [2014.01.26] dane mi było przesłuchać jeszcze jedną próbę z I Want You Now na pokładzie. Tym razem jest to zapis próby z Hamburga 1988.02.06-07. Nie wiem dokładnie kiedy miała miejsce ta próba, ale na pewno przed pierwszym koncertem. Martin zawzięcie próbuje ten kawałek. Mam wrażenie, że plany były na wymianę 2 numerów z setu Gore’a, ale finał był inny. Co ciekawe istnieje zapis z prób przed koncertami w Londynie 1988.01.11-12 i tam po za katowaniem Behind The Wheel zespół odświeża sobie jeszcze Just Can’t Get Enough, które zastępowało na drugiej nocy Plesure, Little Treasure. Jak widać zespół miał świadomość, że wraca na odwiedzane już terytoria i brał pod uwagę zmiany w setliście, aby na stałe wymienić Pipeline, albo jedynie na koncertach drugonocnych. Ciekawe, co pozytywna decyzja na tak dla I Want You Now oznaczałaby np dla Never Turn Your Back On Mother Earth? I czy na 101 dalej słyszelibyśmy Somebody?
Można dodać jeszcze jeden punkt do spisu ciekawostek, jakie napisałem na 25-lecie 101.
P.S. Uprzedzając pytania, nie podam linku do miejsca skąd można pobrać pliki, ale radzę dobrze poszukać na sieci. Kawałki już są do zdobycia, a za chwilę będą dla wszystkich.
Zazdrość
Parę dni temu otrzymaliśmy list duszpasterski do polskich fanów Depeche Mode napisany przez autorów „Monumentu”. Czytałem list i czytałem i na przemian miałem uczucia satysfakcji, czasem zdziwienia, czasem jeszcze czegoś innego, co było nieokreślone, ale fajne. Nie, nie dotyczy to w żadnym wypadku małego święta, jakim jest wydanie tej książki na rynku polskim. Nic z tych rzeczy. Moje uczucia, jakie mną targały miały bardziej charakter ponadczasowy.
Bycie fanem depeche MODE w naszym kraju, to był przez wiele lat czas głodu wieści z obozu dM, nienasycenia, wiecznie na wstrzymaniu, wiecznie z uczuciem, że jesteśmy pomijani przez wszystkich ważnych tego świata, łącznie z depeche MODE. To wreszcie uczucie, że tam gdzieś są fani w Czechach, na Węgrzech, czy też nawet Wschodnich Niemczech, gdzie mają lepiej, mają dostęp, mają to, czego nam przez wiele lat nie było dane.
Bycie fanem dM (w całej zbiorowości) w Polsce to była przez lata miłość do zespołu podszyta zawodem, tęsknotą, oczekiwaniem, ale też zawiścią. To była miłość bez wzajemności i w poczuciu osamotnienia.
Zazdrościliśmy Czeskim i Słowackim fanom, że u nich, a nie u nas jest Mute (Czechoslovakia), że u nich depeche MODE gra w miarę regularnie – koncerty w 1988, 1993, 1998. Sesja do Strangers powstała w Pradze, a nie w Krakowie, czy Gdańsku.
Jeszcze w wiosną 2003 roku na forum z kreską żywo współuczestniczyłem w dyskusji o niegodziwości losu, gdy okazało się, że Dave ze swoją solową trasą jedzie do Pragi, a Katowice (Spodek był wtedy jedyną nadającą się halą w Polsce do koncertów) pomija szerokim łukiem. Ile było żalu, złych myśli pod adresem braci fanów czeskich i losu.
Kiedy jesienią tego samego roku dostaliśmy wizytę Dave’a i zespołu w Katowicach, to już nikt nie pamiętał tamtych żali i tylko nieliczni pamiętali, że tym razem Dave nie przyjechał do Pragi, ale właśnie do nas i do Bratysławy. HA!!! Sprawiedliwość dziejowa się dokonała.
Węgrom zazdrościliśmy również regularnych wizyt w ich stolicy. Pierwszy koncert w komunistycznej Europie dM w 1985 w Budapeszcie i do tego jeszcze w urodziny Martina. Nie ważne, że w Warszawie był drugi tydzień później i uj, że przez przypadek. Potem dwie noce pod rząd w Budapeszcie w 1988 (szok!!!) pewnie był tam jakich agent ichniejszej bezpieki, który zmusił ich do tego. Potem 1993 rok, a MTV organizuje konkurs dla fanów właśnie na ten koncert.
A najgorsze było to, że jak w 1998 roku byliśmy już wolni i gotowi przyjąć z radością depeche MODE, to oni zamiast tego pojechali do Rosji i to o zgrozo na dwa koncerty. O małych Estonii i Łotwie zmilczę. Istna maskara.
O Niemcach (Wschodnich) nie wspomnę… Bo Ci to nie dość, że się zjednoczyli, to jeszcze dostawali regularne koncerty naszych ulubieńców i mogli jechać na każdy koncert z kilkunastu, jakie zespół grał w ich kraju..
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że moje wywody są podszyte szyderą, ale wszystko właśnie przez ten list do polskich fanów. Dlaczego? Bo oto się dowiedziałem, że to my byliśmy obiektem zazdrości, że to od nas wywożono (z zazdrością) „w sposób rabunkowy” dobra kultury w postaci winyli, przy znaczącym współudziale naszych fanów 😉 Dla przypomnienia w NRD „potęga”, jaką był wschodnioniemiecki przemysł fonograficzny zdobył się jedynie na zakup praw do utworów, dzięki czemu fani dostali składankę z ówcześnie najlepszymi utworami. Podobno jednym z powodów były problemy natury cenzuralnej i brak zgody który album wydać. Skończyło się na składance. Tym czasem my mieliśmy 2 albumy wydane przez Tompress (The Singles 81>85 i Black Celebration) i singiel Stripped. Zgroza!!!
To nam zazdroszczono pierwszego koncertu w Polsce z lipca 1985 roku. Bo we Wschodnich Niemczech był to koncert w marcu 1988. Dopiero 3 lata po naszym… Zgroza!!!
To o nasze wycinki i plakaty walczyli fani z innych krajów, gdy my traktując te prasówki z… góry z dumą wieszaliśmy plakaty z zachodnioniemieckiego Bravo, czy Popcornu. Pewnie nie zdając sobie sprawy, że nasze Dzienniki Ludowe, Razem, czy inne Światy Młodych były dla wielu fanów zza zachodniej granicy oknami na świat, gdzie posiadanie wywrotowej prasy z NRF-u, jak kiedyś mawiano na Zachodnie Niemcy, mogło napytać biedy nie tylko złapanemu fanowi, czy fance, ale i rodzinie. Takie to były czasy, że za byle kawałek imperialistycznej prasy można było stracić pracę, być wyrzuconym z uczelni, jeśli nie gorzej…
Tak to właśnie jest, że tęskniliśmy za tym co wydało nam się lepsze, zagraniczne, a nie szanowaliśmy (nie szanujemy?) tego, co było (jest) tu na miejscu. Przeczytałem ten list i uśmiechnąłem się, oto w końcu my byliśmy górą. Prawda, że lepiej? 😉
_
Właśnie o tożsamości fanów ze Wschodniej Europy, ich oddaniu, zbieraniu, zazdraszczaniu, Monumemcie i jeszcze paru innych sprawach będziecie mogli niedługo przeczytać w wywiadzie, jaki udzielił mi Denis Burmeister dla bloga MODE2Joy. Rozmowa ukaże się po polsku i angielsku. Będzie to tak szybko, jak ogarnę się z tłumaczeniem z angielskiego na polski i zadam kilka dodatkowych pytań. Pracuję nad wywiadem od tygodni i wychodzi coś ciekawego z tego.
Zanim jednak to nastąpi opublikuję wywiad z autorką innej biografii, która jest od dawna i jednocześnie dopiero wyjdzie (wszystkie czasy są prawdziwe jednocześnie). Porozmawiałem z autorką o biografii, o której praktycznie nic nie słychać, która przy wykorzystaniu najnowszych zdobyczy techniki, własnym sumptem napisała i wydała książkę wykorzystując zjawisko Self-Publishingu, dzięki temu mogła wydać, na prośbę czytelników, biografię depeche MODE i oddać ją w Wasze ręce. Biografia, która ukarze się tylko po niemiecku i angielsku. Książka niepozorna, autorstwa fanki, ale napisana z poświęceniem, pasją i chęcią udokumentowania każdego możliwego fragmentu z historii depeche MODE. I nie trzeba za nią płacić, no chyba, że się chce mieć ją w wersji drukowanej na półce. Zainteresowani?
Jeszcze chwila… a jako teaser niech będzie ten numer:
101 – 25 lat mitów i legend o koncercie
W 2011 roku napisałem tekst opisujący trasę Music For The Masses od strony setlistowo-bootlegowo-koncertowej. Wtedy też przyszło mi na myśl oddzielne zajęcie się 101 koncertem tej trasy i rozprawienie się z mitologią tego koncertu. Jeżeli pamiętacie tekst pt. „12 ciekawostek, których możesz nie wiedzieć o koncercie w Warszawie i Exciter Tour.” z 2011, to będzie to coś w tym stylu.
Dla mnie ten koncert jest właściwie relikwią. Od tego koncertu zaczęła się moja znajomość z depeche MODE. To na tym nagraniu poznałem piękno koncertów depeche MODE i czar winyla. Ten koncert sprawił, że zacząłem wnikać w muzykę, teksty i historię tego zespołu. Jednak im dalej zagłębiałem się w ten zespół i historię 101ego koncertu, tym częściej doznawałem wielu zaskoczeń, nieścisłości i mnogości wersji, jakie krążą o tym wydarzeniu. Dziś będzie właśnie o tym. Fakty, mity i legendy o 101.
101 – w ruchu fanowskim liczba ta urosła do miana mitologicznej. Niektórzy z Was pamiętają pewnie na forum z kreską limit 101 stron, po którym dany topic był obligatoryjnie zamykany. Nagradzanie 15, 66 i 101 fana zlotu, to tylko kolejny przykład. Prawda jest taka, że liczba koncertów była czysto przypadkowa, a jeżeli spojrzy się na odwołane koncerty, to koncert mógł mieć równie dobrze oznaczenie 102, 103 lub 104, bo taką liczbą mogłaby się skończyć ta trasa. Co więcej wystarczy zajrzeć do Tourbooka z 1987, by zobaczyć, że rozpiska koncertów na poszczególnych częściach trasy różni się od tej finalnej.
Sam album 101 też nie miał się tak nazywać. Plany były inne. Album miał mieć tytuł „Live Mode„. Wówczas magia liczby 101 nigdy by nie zaświeciła tak jasno. W końcu jeżeli doceniamy koncert nr 101, to czemu nie 102 – liczba wykonów na Tour Of The Universe, czy 75 – liczba wykonów na Black Celebration Tour, o liczbach 55 i 35 nie wspomnę.
Jedna z wersji tytułu mówi również o tym, że pochodzi on od nazwy międzystanowej, która przebiega obok i ma właśnie numer 101. Ale to myślę, że nadinterpretacja jakiegoś dziennikarza, albo jakiegoś blogera 😛
Frekwencja – To jest najbardziej dyskusyjny element mitologii tego koncertu. Często im bardziej chce się podnieść rangę tego wydarzenia, tym padają co raz wyższe liczby. Spotkałem się nawet ze stwierdzeniem, że 101 to właśnie liczba widzów tego koncertu. W biografiach i artykułach czytałem o publiczności w rozstrzale od 60 do 85 tysięcy. Najczęściej w przekazach fanowskich słyszałem magiczne 75 tys. Po latach również różni członkowie ekipy depeche MODE podają różne wartości. Wystarczy obejrzeć jednak dokument 101, aby dowiedzieć się ilu było fanów na koncercie. Wg ekipy księgowej na koncercie było 65 314, ale jak odliczymy od tego masę vipów to wychodzi 60 452 wg Keslera. Te VIPy nie przyszły tu bez powodu, wszystko przez pewne wydarzenie, ale o tym poniżej. Na razie cytat:
They sold out the Rose Bowl in 1988 even though their album barely cracked the Top 40. The band ended its 'Music for the Masses’ tour by selling out the Pasadena Rose Bowl, which contains more than 60,000 seats. The album made it to only No. 35 on the chart. http://diffuser.fm
Kasa – 1.006.192,50 tyle wynosił przychód zespołu z tego koncertu. tzn bilety + koszulki i inne gadżety. Od tego trzeba odliczyć koszty. Jak kosztował i liczył się mniejszy koncert na trasie w 1988 możecie przeczytać tutaj.
_
Koncert / Festiwal / Urodziny / Spęd na Rose Bowl – potocznie mówi się, że depeche MODE dało koncert na Rose Bowl, aby zwieńczyć tym występem swoją najdłuższą trasę koncertową w historii. Miejsce koncertu było wyborem zespołu, ale zrobiono bardzo wiele, aby najpierw nie przypominało to koncertu, a potem włożono wiele PR, żeby nikt nie pamiętał o tym wysiłku.
Koncert był rodzajem dealu między zespołem, a radiem KROQ. Z punktu widzenia tej stacji, nie był to wcale koncert wieńczący najdłuższą trasę w historii, ale jubel z okazji 10 lat istnienia KROQ, a wszystkie zespoły występowały tak na prawdę na urodzinach tej stacji. W zamian za możliwość urządzenia w czasie tego wydarzenia na Rose Bowl swoich 10. urodzin stacja rozkręciła potężną kampanię promocyjną rozdając masę biletów, dzięki czemu na koncercie była również masa przypadkowych ludzi i VIPów ze strony stacji.
Otwartym pozostaje pytanie na ile frekwencja była wynikiem sukcesu trasy, a na ile wynikiem promocji KROQ, w którym od lat i przez następne lata grano depeche MODE na potęgę. Myślę, że działało tu pewnego rodzaju sprzężenie zwrotne, czego efektem były potem sceny pod Warehouse w 1990.
Z drugiej strony bez wsparcia KROQ taka akcja nie byłaby możliwa i zrobienie takiego koncertu po za Kalifornią również mogłoby skończyć się klapą.
Dave również robił wiele, aby promować ten ostatni występ na trasie, na koniec (prawie) każdego koncertu w USA żegnał się: See You in Pasadena!
Wydarzenie na Rose Bowl było jednocześnie jednodniowym festiwalem z line-up’em: Wire, Thomas Dolby, OMD i… depeche MODE. Wykonawcy występujący przed depeche MODE grali za dnia i w pełnym słońcu, cała konferansjerka była prowadzona przez djów z KROQ.
Żeby była jasność, kompletnie nie umniejszam przez to samego koncertu, wręcz uważam to za zaletę tego zespołu, że nie porwali się na tak duże przedsięwzięcie i nie położyli go od strony organizacyjnej i biznesowej, i jeszcze sprzedali do tego bardzo romantyczną historię, którą wszyscy znamy. Równie dobrze mogło się wydarzyć tak, jak w przypadku U2, którzy w 1983 roku pojechali do Red Rocks, (depeche MODE wystąpiło na Red Rocks po raz pierwszy w 1986.07.01) by udowodnić sobie i światu, że w USA dadzą radę. Zainwestowali oszczędności swojego życia po czym okazało się, że niewiele brakowało, a utopiliby cały kiesz dosłownie i w przenośni.
Po za tym sproszenie na koncert przez KROQ masy VIPów, którzy w normalnych warunkach nigdy by się nie pofatygowali na koncert pewnej niszowej kapeli z jakiegoś Basildon. To oni zobaczyli, że syntezatorowy zespół (a właściwie zespoły, bo OMD, to również syntezatorowa kapela czerpiąca z dorobku Kraftwerk) mogą zapełnić stadiony. Kiedy ta wiadomość została poniesiona na wyspy, to Anglicy przecierali oczy ze zdziwienia i nie potrafili zrozumieć, jak to było możliwe i co takiego się stało.
Przełożyło się to potem na sukces komercyjny i wydawniczy singla Personal Jesus w 1989, który jest do tej pory najlepiej sprzedającym się 12″ singlem w historii Sire Records i całego albumu Violator.
After that film came out, suddenly we were this 'stadium band’, which wasn’t actually true – we’d played one stadium – but the perception really changed. We started to get bigger than I’d ever imagined we’d be. – Dave dla Q, lipiec 2001
Stadion – To był pierwszy występ stadionowy depeche MODE. W pewnym sensie to prawda. Wcześniej zespół występował, jako support przed wielkimi pierwszej połowy lat 80. na stadionach. Jednak na tak dużym stadionie – jako headliner – depeche MODE wystąpiło po raz pierwszy. Faktyczny pierwszy koncert solo ever na stadionie to Budapeszt 1985.07.23.
Najlepszy koncert na trasie – Kolejna legenda głosi, że był to najlepszy koncert depeche MODE na trasie, dlatego został wydany. No nie zupełnie. Alan w wywiadach opowiada, że wprost przeciwnie. Na tej trasie mieli dużo więcej lepszych koncertów. Ze względu na wielkość koncertu, co było nowością dla zespołu, były pewne problemy techniczne z nagłośnieniem, przebiciami prądu, wodą, która zbierała się na dachu sceny i zalewała sprzęt. A Dave tracił głos z minuty na minutę. Wszystko to musiało sprawić, że zespół pracował potem nad tym koncert w studio przez 4 miesiące masterując, ale również dogrywając brakujące lub źle zarejestrowane partie koncertu. Alan nigdy nie powiedział tego wprost, ale dawał do zrozumienia, że album 101 nie jest w 101% nagraniem live.
Koncerty halowe da się muzycznie lepiej kontrolować, niż stadionowe. Zespół miał tylko jedno podejście, nie było szansy nagrania drugiej nocy, przez co nie było możliwości zdublowania materiału. Druga sprawa, że był to również trudny technicznie koncert ze względu na fakt, iż nie był to samodzielny występ depeche MODE, a występ na urodzinach i całe to zamieszanie, jakie ze sobą takie wydarzenia niosą.
_
People Are People – z tym utworem jest ciekawa historia. Początkowo na tej trasie był grany w wydłużonej wersji. Zbieracze bootlegów określają ja mianem wersji 12″, jednak z powodu rozłażenia się utworu przez środkową wstawkę utwór został skrócony. Ale ja nie o tym…
Kawałek był grany nieprzerwanie przez 3 nogi Music For The Masses Tour, aż do koncertu w Wiedniu 1988.03.13. Od momentu wznowienia trasy na kolejnej nodze utwór ten został zastąpiony przez Master & Servant [101], który przywędrował tu z bisów, na miejsce Master & Servant [101], wskoczyło za to Just Can’t Get Enough [41]. Tak było przez całą Japonię, Kanadę i USA… z wyjątkiem Pasadeny, gdzie numer niespodziewanie powrócił do setu. Master & Servant powędrowało na bis. Dzięki temu była to…
Najdłuższa setlista na trasie – dzięki temu na płytach mamy 20 utworów, a nie 19, jak to było przez resztę trasy. Przez co, przez chwilę gdzieś nawet krążyła plotka, że nie jest to koncert z Pasadeny, a montaż z kilku koncertów i People Are People [67] pochodzi właśnie z jakiegoś innego koncertu na Amerykańskiej trasie. Z resztą ta teoria o posztukowanym (z kilku koncertów) koncercie powraca co jakiś czas, a posztukowany dokument – 101 nie pomaga temu. Jak było nie wiem, za to spotkałem się kiedyś ze stwierdzeniem, że…
Set z Pasadeny to była setlista całej trasy – Daaawno temu usłyszałem takie stwierdzenie. Nie ma sensu się nad nim rozwodzić. Zapraszam do lektury działu o tej trasie na MODEontheROAD.pl. Myślę, że to wystarczy.
Bootleg z Pasadeny – Po 15 latach od koncertu w Pasadenie wypłynął na światło dzienne jedyny i prawdziwy bootleg z Pasadeny 1988.06.18. Jest to jedynie pierwsza część koncertu. Jak relacjonuje właściciel nagrania kiedy wyszła 101 po prostu skasował kasetę z zapisem koncertu. Bo przecież była już 101 i była lepszej jakości. To takie oczywiste… Jako bonus do bootlegu dołączony jest występ OMD też z tej nocy, oraz zapis występu Nitzer Ebb z 1990 roku z L.A. jako support depeche MODE.
Sam bootleg niestety trochę za bardzo przegadany, ale mimo to można usłyszeć jak Dave śpiewa, a reszta gra i daje to fajne porównanie z tym co zostało stuningowane w studio w postaci 101. Na Blasphemous Rumours [101] słychać jak pada deszcz. Słynna scena i komentarz o tym, jak nad stadionem przeszło oberwanie chmury. Zaczęło się od pierwszych taktów utworu i zakończyło wraz z końcem numeru. …God have sick sence of humor…
Po sieci krążyły niby-bootlegi, które były niczym innym jak zmasakrowaną wersją płyty 101. Okazywało się, że w rzeczywistości jest to przegrana z CD na dyktafonu 101, a potem nagrana jeszcze raz na CD lub do plików. Zabieg ten miał na celu pogorszenie jakości materiału tak, aby stał się wiarygodny dla kolekcjonerów. Jednym słowem nie ma pełnego bootlegu z Pasadeny!
Dokument 101 – podobno pomysł na serię Real World w stacji MTV, dawniej nazywanej Music Television inspirowano się historią grupki dzieciaków wyrwanych ze swojego środowiska, wsadzonych w zupełnie im nowe i obce miejsce – autobus przemierzający Amerykę w pogodni za zespołem – a do tego z pod nos wsadzonymi mikrofonami i kamerami zaglądającymi im nawet do kibli. Podobno…
To chyba tyle mitów, legend i ciekawostek o koncercie, który gdyby nie dokument pozostałby tak samo niezauważony, jak finalne koncerty na poprzedzających ten koncert trasach i wielu po nim.
Ile kosztowała organizacja koncertu w 1988 roku…
…i dlaczego płaci się tyle za koncerty. Rok 2012, to 25 rocznica wydania Music For The Masses i 25 rocznica rozpoczęcia Music For The Masses Tour. Co prawda do rocznicy trasy jeszcze trochę czasu i tak na prawdę trasa ta jest bardziej znana z jednego koncertu z roku 1988, niż z przebiegu trasy jako całości. Nie mniej „świętując” ćwierćwiecze trasy postanowiłem opisać z czego składał się koncert w 1987/88 roku i przynajmniej zbliżyć się do mechanizmów działających na trasach koncertowych, co się składało na to, aby każdy koncert doszedł do skutku. Gdzieś tam chciałbym również odpowiedzieć na końcu – dlaczego w owym czasie fani musieli (muszą?) “tyle” płacić za koncert… no i ile każdy z elementów kosztował. Jest to o tyle pouczająca historia, że właściwie w 100% ma przeniesienie na czasy nam współczesne. Ponieważ Nowa Trasa za pasem, dlatego tym bardziej zachęcam do lektury poniższego wpisu.
To, że zorganizowanie trasy koncertowej jest kosztowne, to wiemy wszyscy. Jest to nie tylko wydarzenie artystyczne, ale w dużej mierze techniczne, logistyczne, a przede wszystkim finansowe. O aspektach kulinarnych pisałem ostatnio, na techniczne i logistyczne sprawy przyjdzie jeszcze czas. Dziś będzie o kasie… i to dużej.
Wprowadzeniem niech będzie tekst o Music For The Masses Tour z przed roku. W 1987 roku depeche MODE należało już do, powiedzmy 2 ligi światowych zespołów. Regularnie koncertując również w Ameryce i w Azji. W Europie regularnie wyprzedawali koncerty. Jednak były to głównie hale o pojemnościach do 10 000. Ta trasa miała wszystko odmienić, zespół po raz pierwszy wystąpił na stadionach i obiektach, na których gościły wielkie tuzy lat 80. depeche MODE wchodziło do obiektów w miastach, gdzie jeszcze rok wcześniej grali po kilka koncertów noc w noc, ale w obiektach nieporównanie mniejszych. Weźmy na ten przykład Nowy Jork. W 1986 roku zespół dał 3 koncerty z rzędu w Radio City Music Hall – każdy koncert zapełniony na 6000 gardeł. Razem 18 tyś fanów. W 1987 roku depeche MODE przybywa do tego miasta, by zagrać w Madison Square Garden tylko 1 koncert. Obiekt ma pojemność 20 000 ludzi.
Dla depeche MODE, była to nie tylko zmiana jakościowa, ale i prestiżowa. Z jednej strony wejście na wyższy poziom w hierarchii koncertowej oznaczał “prawo” do grania w obiektach klasy MSG. Ten przywilej wcale nie dotyczył zespołu, tylko obiektu. Nie wszystkie obiekty pozwalają wszystkim u siebie występować. Gwiazda lub zespół powinien gwarantować pewne standardy i nie zawsze chodzi tu o kasę, jaką organizator płaci za wynajem sali koncertowej. Z drugiej strony granie w wyższej lidze dawało prawo do krzyczenia u organizatorów wyższych stawek za koncerty. W 1983 roku za koncert w Sztokholmie zespół krzyczał 2033 Funa. Koncerty odbył się w Draken – obiekcie na 1000 osób. Wychodzi 2,03 funta na głowę uczestnika.
Za wizytę w Sztokholmie w styczniu 1988 roku zespół zgarnął 32 500+ funtów. Na Isstadion wchodziło 8800 fanów, co daje 3,69 funta od łba. I nie są to wszystkie pieniądze, jakie zespół przytulał występując w każdym z miast. O tym będzie na końcu.
Podział przy organizacji koncertu (trasy) jest następujący. Zespół przygotowuje i zapewnia sprzęt do tego, aby odbyło się show, natomiast organizator koncertu ma obowiązek zapewnić lokalnie wszystko, by koncert się odbył. Aby organizator koncertu wiedział, co ma przygotować od tego są właśnie dokumenty typu kontrakty, ridery, itinerary, pozwolenia na pracę itp., w których szczegółowo zapisywane są wszelkie wymagania. Te wymagania potem zamienia się na konkretne pieniądze, jakie organizator koncertu musi wydać, aby doprowadzić do odbycia się koncertu.
Jak już napisałem po stronie zespołu jest przygotowanie show i zgromadzenie sprzętu i ludzi, którzy zapewnią maksymalną powtarzalność projektu przez całą trasę. Koszty produkcji trasy rozbijane są potem na poszczególne koncerty – jest to tzw. Artistes fee. Z tego fee opłacana jest również ekipa i sprzęt podróżujący z zespołem. Sam zespół zostawia sobie z tego coś na waciki… Praktyka i doświadczenie pokazuje, że im większa gwiazda, tym skrupulatniejsze pilnowanie tego, aby to Artistes fee nie zostało w żaden sposób uszczuplone. Dlatego wszystkie dodatkowe koszty jak catering, a nawet hotel, czy wizyta w nocnym klubie uznawane są za koszt organizatora koncertu, a nie zespołu.
Przedsięwzięcie organizacji koncertu jest rodzajem szacunku i analizy, gdzie z jednej strony bierze się koszy organizacji, pojemność obiektu, a z drugiej strony możliwości i siłę nabywczą społeczeństwa, które potencjalnie chciało by przybyć na koncert i zapłacić za bilet określoną sumę. Dlatego tam, gdzie społeczeństwa są biedne lub koszty produkcji przerastają potencjalne zyski z organizacji koncertu/trasy pojawiają się sponsorzy tras/koncertów. Tyle teorii i idealnego świata. Jak w Polsce jest na prawdę, to już do pogadania przy flaszce, bo na czeźwo tego się nie da… 🙂
Skoro ogarnęliśmy już mechanizmy stojące za koncertami, to popatrzmy w takim razie jak wyglądała koszt koncertu w 1988, gdy my w Polsce jedynie śniliśmy po koncercie w Warszawie z 1985 roku lub zazdraszczaliśmy Czechosłowakom koncertów w Pradze.
Koncert odbył się 12.02.1988 roku na Isstadion w Sztokholmie.
1. Przychód (w Koronach Szwedzkich)
- Pojemność max 9200 widzów, ale do szacunków zespół brał pod uwagę niższą liczbę widzów – 8800 (ile było faktycznie nie wie już nikt).
- Bilet kosztował 150 Koron.
Łącznie daje to kwotę 1 320 000 Koron przychodu. Tyle potencjalnie organizator mógł mieć przychodu po tym koncercie.
2. Koszty (w Koronach Szwedzkich)
- Wynajem hali – 20% od 8800 widzów – 264 000
- PRS (???) – 3,5% od 8800 widzów – 46200
- Prowizja za sprzedaż biletów – 2,5% od 8800 – 33000
Wydatki promotora:
- Transport lokalny – 5000
- Scena – 28500
- Menadżer sceny – 2050
- Siła fizyczna – 23280
- Wózki widłowe – 3000
- Barierki – 2500
- Obsługa koncertu – 39500
- Ochrona – 17050
- Straż pożarna – 1500
- Zaopatrzenie – 1420
- Jedzenie – równowartość 1000 Funta – 15000
- Koszty połączeń telefonicznych – 2500
- Goniec – 970
- Reklama – 35500
- Druk biletów – 2500
- Druk plakatów – 6000
- Plakatowanie miasta – 6500
- Ulotki – 3000
- OC – 1000
- Czerwony krzyż / Van / paliwo / meble etc – 8500
Razem 548470 Koron
- Prowizja Artysty (32500 Funtów) – 341250
- Prowizja promotora – 60200,65
Oszczędzając Wam liczenia powiem, że przychody były większe od kosztów, co za tym idzie pozostawał pewien zysk, którego zespół gwarantował sobie odpowiednią część. Zysk netto do podziału to 370059,35 Koron.
Kilka linijek wyżej napisałem, że zespół oprócz swoje daniny mógł liczyć jeszcze na dodatkowe przychody. Pierwszym źródłem zysku były gadżety i koszulki firmowane przez depeche MODE. Jaki był zysk na koncert niestety nie wiem.
Drugim źródłem był zysk netto wymieniony powyżej. Zespół zastrzegł sobie w kontrakcie, że jeżeli promotorowi pozostaje wolna kasa, to nie może sobie ją tak wziąć i schować do kieszeni, ale musi się nią dodatkowo podzielić z zespołem w proporcji 85/15 – zespół / promotor. Sprytne.
My konsumenci koncertów często psioczymy na organizatorów za ceny biletów, że drogo, że za szybko się rozchodzą, że za wcześnie rusza sprzedaż itp. Prawda bardzo często jest taka, że wiele z tych kosztów to wynik fanaberii zespołów, które organizator musi na swój Wasz koszt spełnić. Przecież na końcu zarówno promotorowi, jak i zespołowi płacimy my fani – i Hardkory, i Pikniki 🙂
Bufet – czyli wyżywienie na trasie, cz.4 – Music For The Masses Tour
Nawet nie przypuszczałem, że ostatnia (jak na razie) część opisująca około kulinarne zaplecze tras depeche MODE będzie tak obszerna. Materiały do jakich dotarłem na temat kateringu na Music For The Masses Tour należą do najobszerniejszych. Dla porównania kontrakt z A Broken Frame Tour liczy 5 kartek, tym czasem kontrakt wraz z załącznikami z trasy z 1987/88 roku liczy 28 kartek, z czego o kateringu są 2 strony. Poniższy tekst powstał na podstawie kontraktu zawartego 3 grudnia 1987 roku i dotyczył 5 koncertów w Skandynawii w okresie 12-18.02.1988.
O ile jeszcze w poprzednio opisywanych materiałach źródłowych temat kulinarny ograniczał się do 1-2 paragrafów, o tyle w kontrakcie z 1987 roku został wyłączony z głównej umowy i przeniesiony do załączników szczegółowo opisujących różne aspekty tego zagadnienia. Kontrakt szczegółowo reguluje zarówno wymagania dotyczące zaplecza kuchennego, zaopatrzenia, jakości produktów, dostępu do nich, wyżywienia ekipy koncertowej, jak i samego zespołu. Wszystko mieści się w konkretnych paragrafach różnych załączników tej umowy.
Zacznijmy od kosztów (w planach mam tekst o tym co się składało na organizację przykładowego koncertu depeche MODE w 1987/88 i w 1983 roku i dlaczego tyle płacimy za bilety. Teraz będzie mała zajafka tego.), które dla Was prześwietlę. W kontrakcie koszty podzielone są na dwie części – koszt pracy firmy kateringowej w czasie koncertu, oraz koszt samego jedzenia. I tak koszt obsługi to 1420 koron szwedzkich, natomiast żarełko to koszt 15000 koron. W przeliczeniu na funty dawało to kwotę ówczesnych 1563 funtów. W skład tej kwoty wchodziło również wyżywienie lokalnej ekipy zatrudnionej do koncertu. Co ciekawe zespół miał z góry określony budżet na jedzenie i wynosił on £1000 funa na koncert (o tym więcej poniżej). Oczywiście chodziło o wyżywienie całej ekipy koncertowej, ktokolwiek był tam zatrudniony.
Całość obsługi na tej trasie zapewniała firma Flying Saucers, firma od przeszło 30 lat na rynku, a lista zespołów pokaźna. Niestety nie ma wypisanego depeche MODE.
W załączniku nr 5 umowy pojawia się informacja o wymaganiach jakie zespół stawiał w garderobie każdego z członków zespołu. Porównując do opisów wyżywienia z A Broken Frame Tour na nawet Construction Tour lista życzeń z 1987 roku przyprawia o sporą dawkę zdziwienia i pokazuje jak zespół w ciągu ledwie 4 lat (licząc od 1983), z zespołu na dorobku stał się gwiazdą z pretensjami do gry w pierwszej lidze.
Całość zaczyna się od stwierdzenia, że zespół po za standardowymi życzeniami, jakie zwykle wymagane są od garderoby gwarantuje sobie następujące dodatki (skupię się tylko na sprawach około-bufetowych):
- 1 stół z czystym obrusem na zastawę;
- 1 otwieracz do napojów;
- 50 czystych szklanek lub kubki papierowe;
A jak zespół się będzie najadał lub też pójdzie złamać się na kiblu, to warto wtedy coś poczytać. Jak wiadomo faceci lubią oddawać się lekturze w czasie, gdy na czole wychodzi żyła, dlatego zespół gwarantował sobie w kontrakcie, że w każdym dressing roomie musi być 10 plakatów promujących ten konkretny koncert oraz przynajmniej dwie gazety z reklamą i artykułami na temat wieczornego koncertu.
Teraz już wiecie dlaczego tuż przed koncertem pojawiają się artykuły i reklamy w prasie, gdy koncert jest już wyprzedany. Nie po to, żeby zwiększyć sprzedaż, ale po to żeby zespół przeczytał o sobie w lokalnym języku w czasie godzinnej sesji na tronie…
No ale wróćmy do czynności, które poprzedzają wizytę w krainie gliny, stali i chromu. Przeskakując kilka stron dalej docieramy do załącznika nr 6, które opisuje wszelkie wymagania zespołu w zakresie kateringowo-żywieniowym.
Opisując trasę wyżywienie na A Broken Frame Tour, czy Construction Tour po stronie organizatora było ewentualne przygotowanie, a na pewno dostarczenie żarełka w życzonym standardzie. Gdzieś około roku 1984 sytuacja uległa zmianie, zespół zmienił zakres swoich oczekiwań wobec organizatora koncertu. Zamiast konkretnego jedzenia, zaczął oczekiwać standardów dotyczących wyposażenia pomieszczeń, w których przygotowywane jest jedzenie przez firmę kateringową podróżującą z zespołem. I tak gwarantował sobie:
- Pomieszczenie kuchenne ma mieć ciepłą i zimną bieżącą wodę (z nieskażonego ujęcia). Minimum dwa zlewozmywaki z adekwatnymi odpływami. 6 gniazdek 220/240V, oraz zlewy i miejsce do przygotowywania żywności;
- Odpowiednie miejsce na mobilną kuchnię (najbardziej niezbędne części wyposażenia ekipa koncertowa woziła ze sobą – przypis Mode2Joy);
- Drugie pomieszczenie z 12 składanymi stołami (lub w innej konfiguracji), 40 krzeseł; (by usadzić minimum 20 osób z 40 za jednym razem), oraz minimum dwa gniazda 220/240V;
- £1000 w walucie lokalnej na zakupy na zakupy wg listy sporządzonej przez firmę kateringową;
- Jedną osobę na zmywak;
- Kucharze artystów używają mobilnych pieców na gaz. Promotor powinien zagwarantować, że całe ustawienie kuchni zostało wykonane zgodnie z regulacjami obiektu, jak i prawem lokalnym. Jeżeli z lokalnych regulacji wynika, że w dniu koncertu zakazane jest użycie butli gazowych, wówczas organizator zapewnia dwa elektryczne piekarniki i kuchenki z 6 nagrzewnicami do gotowania (włączając w to odpowiednie zasilanie – czytaj 3 fazy, siła itp). Wszystko na wyłączność przez zespół i na koszt organizatora.
- Promotor musi zagwarantować, że kuchnia i jadalnia są utrzymane w czystości.
- W kuchni musi być 50 kg lodu, 25 kilogramów musi oczekiwać na wejściu, pozostałe 25 kilogramów musi być dostarczone o godzinie 16.
- Wymagane były 2 lodówki i 1 zamrażarka od początku instalowania się ekipy koncertowej z zasilaniem wydzielonym i innym od tego, co jest wymagane w p-kcie 1;
- Goniec (osoba na posyłki) musi posiadać van, a nie samochód osobowy;
- Promotor musi dostarczyć z kontraktem informację, czy żaden z występów nie jest w czasie święta narodowego lub też godziny otwarcia sklepów mogą uniemożliwić dokonanie zakupów.
I to jest właściwie wszystko, co dotyczy tematu wyżywienia na Music For The Masses Tour. Cała reszta była w głowie kucharzy podróżujących z zespołem i ekipą koncertową. Niestety żadne menu z tamtych czasów nie zachowało się, ale sami możecie zobaczyć jak wyglądało szamanko na dwóch ostatnich trasach. Raczej te sprawy nie uległy dramatycznej zmianie.
Oczywiście to nie był szczyt fanaberii gwiazd koncertowych, bo czytając ten kontrakt wygląda na to, że zespół korzystał z usług hoteli w których nocował, a przecież na czas pobytu zespołu w danym mieście do hotelu mogłaby się przecież wprowadzić druga ekipa kucharska gotująca tylko na potrzeby 4 członków zespołu i przybocznej świty.
Tym wpisem kończę na razie wizytę w kulinarnych zakamarkach koncertowej działalności zespołu. Oczywiście część 5 może powstać tak szybko, jak dotrą (być może kiedyś) kolejne porażające dokumenty demaskujące kulisy działalności depeche MODE. Liczę, że nadchodząca trasa pozwoli odkryć te zakamarki również.
Przeczytaj o wyżywieniu na: A Broken Frame Tour, Construction Tour i Touring The Angel / Tour Of The Universe.
Materiał opracowany na podstawie umów, riderów koncertowych i tour itinerary z 1988 roku.
Music For The Masses backing tapes!
Ciekawe aukcje miały miejsce w minionym tygodniu na eBay. Pewien obywatel z kraju w którym chodzi się na rękach wystawił nieoczekiwane rarytasy. Jedne z nich były prawdziwymi perłami inne trochę mniej, ale wszystkie budziły szybsze bicie serca wśród fanów depeche MODE
W poprzednim tygodniu, co dociekliwsi fani/ebay-owicze (jeśli można tak napisać) ekscytowali się aukcją pewnego sympatycznego Nowo Zelandczyka.
Ów gość z antypodów wystawił 7 mniejszych lub większych rarytasów z koncertowej historii. Jak napisał w każdej aukcji wyprzedaje rzeczy, które dostał od inżyniera światła w paczce z kurtką, którą ów inżynier używał m.in. na World Violation Tour w 1990 roku.
Idąc od końca na aukcji pojawiły się tourbook z: Construction Time Tour, Some Great Reward Tour (Europa), Some Great Reward Tour (USA), Black Celebration Tour. O ile właściwie wszystko poniżej Devotional Tour osiąga ceny w okolicach 300 PLN i za takie m/w pieniądze chodzą Tourbooki z A Broken Frame Tour i Construction Tour, to tego typu pozycje nie robią już zbytniego wrażenia. Wielu poszukiwaczy nawet jeżeli nie są w stanie jeszcze ich kupić, to nie dostają już migotania przedsionków na samą myśl, że na ebay’u, czy allegro pojawiła się taka pozycja. Nie mniej na końcu walka o te pozycje jest zażarta.
Choć nie można też nie zauważyć, że niedawno zakończona aukcja tourbooka z World Violation Tour nie wzbudziła popłochu we wsi. (100 PLN + koszty i nie spotkało się to z reakcją).
Większe poruszenie wzbudziły 3 kolejne aukcje. W kolejności od najmniej rozpalającej sytuacja wyglądała następująco:
- World Violation Tour Itinerary – osobiście widziałem tę pozycję na ebay’u może ze 3 razy, u znajomej fanki 1 raz. Pokrótce jest to rozpisana w każdym szczególe trasa koncertowa od strony techniczno-logistycznej. Wszystkie hotele, godziny rozpoczęcia koncertów itp. Tego typu pozycje nie są czymś częstym, ale przy odpowiednim zasobie portfela, czasu i cierpliwości. Można na spokojnie zebrać tego typu publikacje. Po za tym fani posiadający te pozycje raczej chętnie wymieniają się za kopie tego typu książek z innymi fanami. Pozycja poszła za niespełna 75 USD, w przeliczeniu na PLN daje to jakieś 245 zł w zależności od kursu.
- Black Celebration Tour Itinerary (USA) – i tu zaczyna się szybsze migotanie przedsionków. Tę pozycję widzę pierwszy raz na jakiejkolwiek aukcji. Jak do tej pory jest to najstarsza pozycja z tego gatunku jaka się pokazała na rynku. Nie liczę tu Construction Tour – Tour Itinerary / Raider Techniczny / Kontrakt – na trzy koncerty w Skandynawii z 1983 roku. Wycinek tej pozycji został wykorzystany do stworzenia tekstu o wyżywieniu na trasie. Kontrakt z Construction Tour wykorzystałem również do opisania koncertów – ze Sztokholmu 1983.12.01 / Kopenhagi 1983.12.02 / Lund 1983.12.03. Black Celebration Tour Itinerary poszło za 182,50 USD, czyli na nasze niespełna 600 PLN.
- Na koniec zostawiłem prawdziwą perełkę, choć tak na prawdę wypucowałem się pisząc ten tytuł. Choć nie do końca. Jak zobaczyłem co zostało wystawione na aukcji, to miałem nie tylko migotanie przedsionków, ale i zaburzenia ruchu zatokowego. Otóż na aukcji zostały wystawione 3 kasety magnetofonowe, które zawierał podkłady do setu z Music For The Masses Tour (tzw Backing Tapy). Kasety zawierają również presety, oraz ustawienia (powiązania) z dźwiękami świateł pracujących podczas trasy. Autor aukcji opisał to następująco:
Studio recording of the live backing tracks that they used in live shows. This is a one off rare item have never seen another like it…. Also a copy of the lighting desk cues used during the black celebration tour…
Przypomnę tylko, że wiele lat temu wypłynęły Backing Tape’y z trasy World Violation i do niedawna były jedynym tego typu zapisem z koncertów depeche MODE.
Rozmawiając ze sprzedawcą miałem wrażenie, że nie ma bladego pojęcia o tym, jak cenną rzecz sprzedaje, prosił mnie o wyjaśnienie, co to są „lighting desk cues” i co się z nimi robi. Wyprzedawał te rzeczy głównie dlatego, że mu zbywały, nie miał nawet na czym tego słuchać, a po za tym jemu chodziło o tę kurtkę, co dostał od najprawdopodobniej od Adama Ducketta lub Billiego Lawforda lub kogoś powiązanego z nimi. Nie chciał jednak zdradzić swojego źródła. Obaj Panowie byli Inżynierami Świateł na Music For The Masses Tour (za Tourbookiem z tej trasy w Europie).
Jak takie lightning desk cues działały w czasie koncertu możecie zobaczyć na poniższy fragmencie ze 101 tak około 39 sekundy:
Niedawno zakończyła się aukcja fantów wyprzedawanych przez Alana, można było kupić np banki z dźwiękami używanymi przez klawisze Alana na trasach Music For The Masses / Devotional / Exotic. Już można posłuchać sobie próbki tych brzmień, po kliknięciu na powyższy link. Mając te dwie pozycje w ręku właściwie mamy już całą muzykę z tej trasy gotową. W końcu Mart sporo numerów grał (dogrywał) na gitarze, a Andy głównie walił w pady. Oba te tematy można łatwo dorobić.
Trzy kasety poszły za kwotę 167,50 USD co na nasze daje prawie 550 PLN. Jestem bardzo ciekawy jak szybko to wypłynie.
Spodziewam się uzyskać jeszcze kilka informacji na ten temat. Jak to piszą w gazetach do czasu zamknięcia tego numeru nie udało mi się skontaktować ze zwycięzcą, który wyjął te kasety. Ponieważ sprawa ma charakter rozwojowy będę Państwa informował w miarę rozwoju wypadków.
Music For The Masses Tour
Music For The Masses Tour była pierwszą trasą w historii zespołu, na której depeche MODE zagrało tyle wersji setu koncertowego. To była pierwsza trasa na której nastąpiło tak wiele zmian. Właściwie od wczesnych lat 80. setlista nie podlegała tylu przemianom, jak w czasie jednej trasy w latach 1987-1988.
Trasę Music For The Masses, można podzielić na dwie nierówne części. Każda z nich miała swoją dramaturgię i różniły się w randze wydarzeń lub miały inny kaliber, ale nie uprzedzajmy faktów….
1.
10.1987 – 03.1988
W tej części prawie wszystko jest jasne. Zespół jechał swoją rutyną i właściwie nie zapowiadało się nic powalającego, oczywiście po za samymi koncertami, które wyglądały momentami jak koncerty gdzieś z lat 30. Szczególnie w Niemczech mogło to być kontrowersyjnym zestawieniem. Oczywiście każdy, kto zna płytę Music For The Masses , wie dobrze, że jest to protest / anty, a nie agitka za. Uważam, że tak należy odczytywać również wystrój koncertów, jako pastisz i parodia tamtego stylu.
Jak wspomniałem ta trasa zasadniczo nie ma tajemnic w tej części, choć do końca nie są np. znane motywy dlaczego People Are People [67] zostało skrócone o krótką interuldę w połowie utworu. Wywaloną wstawkę można posłuchać na pierwszych 8 koncertach trasy z początku trasy.
Od początku trasy zespół był często pytany o to czemu nie gra żadnego utworu z pierwszej i drugiej płyty. Dodam, że z trzeciej również było biednie, bo tylko Everything Counts [101]. Ta trasa jest pierwszą w historii zespołu, na której nie grany jest choćby jeden utwór ze wszystkich wydanych do tego czasu albumów. Jak wiemy z czasem stało się to normą. Jakby w ramach riposty na jedne z niewielu podwójnych koncertów zespół przygotował jako zamiennik właśnie Just Can’t Get Enough [41].
Publiczność po raz pierwszy ten utwór usłyszała w Paryżu 1987.11.17, pod koniec trasy po Europie. Nie było wiele podwójnych, czy też potrójnych koncertów, dlatego zespół bardzo oszczędnie dawkował drugo-nocny set. O ile w przypadku Europy mam 100% pewność granych koncertów, o tyle w przypadku Ameryki w 1987 podsumowanie obarczone jest pewną dozą spekulacji. Właściwie prawie nie ma koncertów USA na trasie w 1987.
No cóż skoro na bilecie i w zasadach uczestnictwa na koncertach jest napisane, że nie wolno nagrywać, to znaczy że nie wolno, a Amerykanie to taki naród, że się słucha, do póki prawo nie zostanie zmienione. W każdym razie z USA w 1987 mamy jedynie 4 koncerty. Już np. informacja o set liście z Los Angeles 1987.12.05 to już moja spekulacja, ale trudno, żeby dla jednego podwójnego koncertu zespół zmieniał swoją rutynę koncertową.
Dla mnie jednak największą zagadką tej trasy nie są setlisty, ale to co działo się tuż po zakończeniu koncertów. Wielu wspomnieniach fani opowiadają, że po zejściu zespołu ze sceny z głośników leciało Agent Orange. Faktycznie są bootlegi, które zawierają na zakończenie ten utwór puszczany z taśmy, nie mniej jednak jest wiele bootów, na których nie ma tego utworu tuż po pożegnaniu zespołu z publiką. Nie mam ani pewności, ani potwierdzenia przeciw, że tak nie było. Gdyby się okazało się, że jednak ten numer był grany na zejście, to byłby to jedyny konsekwentny przypadek outtro w historii zespołu. Co prawda w 1984 podobno zespół puszczał po zejściu ze sceny People Are People, ale nie ma na to żadnych dowodów w postaci nagrań, jedynie relacje fanów.
Powrót na kontynent zimą 1988 roku był dla zespołu bardzo intratnym przedsięwzięciem. Podobnie jak decyzja o drugiej trasie po Ameryce dzięki temu posunięciu album zawędrował na 35 miejsce głównego notowania Billboard w USA i utrzymał się tam przez kolejne 9 tygodni. Na niszowy zespół z wysp było to na prawdę wiele w tamtym czasie. O zmianie statusu zespołu niech świadczy fakt, że depeche MODE jeszcze w 1986 roku grało w Radio City Music Hall, obiekcie o pojemności 5900 widzów, na tej trasie zespół odwiedził już bardziej prestiżowe (czytaj droższe w wynajęciu miejsce) – Madison Square Garden, obiekt o pojemności 20000. Trik polegał na tym, że w 1986 roku zespół grał 3 noce z rzędu, a w 1987 tylko jedną. Jednak i tak różnica jest 2300 na korzyść 1987 roku. Również koncerty w The Forum w L.A. były wyprzedane. Znacząco pomogła im w tym promocja przez KROQ.
Bootlegi z Europy są właściwie z każdego koncertu, łącznie z Europą Wschodnią, gdzie zespół dał najwięcej koncertów historii, odwiedzając po raz pierwszy czeską Pragę 1988.03.11, czy ówczesny Berlin Wschodni 1988.03.07. Również z tej części trasy w Europie pochodzi bootleg z Bradford 1988.01.21 na końcu którego zarejestrowano Agent Orange.
2.
04.1988 – 06.1988
„Koszmar” z opisem tej trasy koncertowej zaczyna się dopiero w momencie, gdy zespół ponownie odwiedza Amerykę Północną. Co zaskakujące koncerty w Azji są zarejestrowane wszystkie, a ubytki w setach, daje się łatwo uzupełnić.
Dopiero USA i Kanada zaczynają przyprawiać o ból głowy. Zaczyna się dobrze, pierwsze dwa koncerty, choć w kawałkach zostały zarejestrowane. Potem od Vancouver 1988.05.04 zaczynają się dziury. Między czasie mamy koncert do którego bootleg wypłyną bardzo niespodziewanie w tym roku – a mowa tu o Denver 1988.05.09. Trzeba zauważyć, że na tym koncercie jest nadal Never Turn Your Back On Mother Earth [17].
Kolejny bootleg pochodzi z Minnapolis 1988.05.18 i wg mnie jest to ostatnie wykonanie powyższego utworu live, no prawie. Od koncertu w Chicago 1988.05.20 na stałe do setu wchodzi Somebody [18]. Ciężko jednak jest wyrokować, jak układała się trasa mając niejednokrotnie tylko połówki koncertów. Nie wiadomo jak był grane drugo-nocne koncerty. Kiedy pojawiło się Somebody [18], czy It Doesn’t Matter [7] było faktycznie zagrane po raz ostatni w Japonii, oraz czy People Are People [67] zostało faktycznie zagrane tylko jeden raz dopiero w Pasadenie 1988.06.18.
Inna sprawa, że temat koncertu na Rose Bowl to materiał na oddzielny wpis, ponieważ wokół tego koncertu narosło tyle niedopowiedzeń, oraz legend, że ten artykuł to nie miejsce na to.
W każdym razie wg mnie Somebody [18] pojawiło się na stałe w momencie, gdy do zespołu dołączył DA Pennebaker. Czyli na miesiąc przed Pasadeną 1988.06.18, czyli od Chicago 1988.05.20 właśnie. Jak wiadomo, Never Turn Your Back On Mother Earth [17] jest coverem. Przypuszczalnie wcześniej zespół grał Somebody [18] jako drugo-nocny utwór, ale to tylko przypuszczenie. Z resztą sprawa właściwie dotyczy jedynie koncertu w Portland 1988.05.06, ew innej zmiany na drugiej nocy w Wantagh 1988.06.04.
Filmowiec towarzyszył zespołowi przez m/w ost. miesiąc trasy. Pierwsze ujęcia wideo 101 pochodzą właśnie z lotu samolotem na koncert w Filadelfii 1988.05.27.
Słynna próba, na której widzimy Martina śpiewającego The Things You Said [94], oraz spaprane demo możliwości klawiszowych Alana, to soundcheck przed koncertem w Pittsbugh’u 1988.06.11.
Na koniec chwilka o People Are People [67]. Ten podstawowy numer na właściwie całej trasie wypadł z setu od momentu wizyty w Japonii i przez całą Amerykę. Zespół przypomniał sobie dopiero, gdy zawitał do Pasadeny 1988.06.18. Czemu wywalił i czemu przywrócił tego nie wiem, ale jako, że 101 koncert był kreowany na ten szczególny i jedyny w swoim rodzaju pewnie również dlatego People Are People [67] zajęło swoje stałe miejsce na trasie, a Master & Servant [101] powędrowało na bis, razem z Just Can’t Get Enough [41]. Dzięki temu był to najdłuższy koncert na trasie i jednocześnie ostatnie wykonanie People Are People w historii koncertowej zespołu… jak dotąd.
_
Do tej pory, oprócz powyższego, napisałem następujące opisy tras koncertowych:
Devotional Tour – 2011.04.10
Televison Set – czyli rozważania o początku… – 2010.04.06
depeche MODE na swoim czyli See You Tour – 2012.04.11
Skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? #1
Mówi się, że jest kłamstwo, wielkie kłamstwo i statystyka. Mówi się też, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. W czasie tej trasy zaliczyliśmy z depeche MODE wzloty od zachwytu przez załamki, po znowu wzloty, ale czy koniec trasy to będzie lądowanie z telemarkiem czas pokaże. Dziś depeche MODE zaczyna ostatnią część trasy promującej Sounds Of The Universe.
A łaska fanów na pstrym koniu jeździ można dodać jeszcze. Ale do rzeczy…
Przez lata było tak: depeche MODE jechało w trasę koncertową planowało set i tłukło go przez całą trasę, co najwyżej wywalając jakiś utwór (np. Here Is The House w 1986), a jeżeli już coś dodawali, to z musiku i po najmniejszej linii oporu (Somebody w 1986), albo dlatego, że rozpoczynali promocję singla (np Shake The Disease w 1985), ale tak na prawdę potem już nic nie robili tylko jechali z niezmiennym setem do końca trasy. Często nawet i tego nie robili i grając dwie, a nawet trzy noce z rzędu na tapecie był ten sam set co noc (Londyn, Hamburg 1983, Berlin, Kolonia, Chicago, Nowy Jork 1998) długo by wymieniać.
W każdym razie opowieści członków zespołu o tym, że mają kilka taśm oznaczonych kolorami, na różne występy i dostosowują w występy do potrzeb chwili można było między bajki włożyć. Bo, ani nie czuli takich potrzeb (jak widać z historii), a jeżeli już to były to akcje typu It Doesn’t Matter do podkładu z Somebody – Tokyo 1985.04.12, czy niby akustyczne Somebody w Kopenhadze 1986.08.16.
Przez lata największym zarzutem był fakt, że nic nie zmieniają, grają w koło to samo. Potrafią setlistę jedną grać przez całą trasę. Do tego ewolucja samych utworów była nieznaczna. Zbierając bootlegi np. z trasy Construction Tour, jeżeli nie było się zainteresowanym wpadkami ze sprzętem, to właściwie wystarczyły tylko 2 booty jeden z 1983 i drugi z wiosny 1984 + występ przed Eltonem Johnem i gitara. Podobnie miała się sytuacja z trasą z 1986, czy nawet 1990. Pewne zamieszanie wprowadziła tu trasa z lat 1987/1988, ale i tu mając bootleg np z Monachium 1987.10.25, Londyn 1988.01.12, coś z Azji 1988 i 101 mieliśmy temat załatwiony. Najlepiej obrazuje to poniższe zestawienie, gdzie zestawiłem długość setu vs liczba wszystkich utworów granych na trasie.
Długość setlisty vs. Liczba utworów granych w totalu:
- Speak & Spell Tour: 15/16
- See You Tour: 17/17
- A Broken Frame Tour: 18/20
- Construction Tour: 17/18
- Some Great Reward Tour: 19/21
- Black Celebration Tour: 20/22
- Music For The Masses Tour: 19/23
- World Violation Tour: 20/24
- Devotional Tour: 19/24
- Exotic / US Summer Tour: 17-18/23
- The Singles 86>98 Tour: 20/22
- Exciter Tour: 21/29
- Touring The Angel: 20-22/33
- Tour Of The Universe: 20-22/38
W niektórych miejscach musiałem uśrednić, bo set był zmienny jeżeli chodzi o długość. Pierwsza liczba/liczby to długość setu, liczba po ukośniku to liczba wszystkich utworów zagranych na trasie.
Również pod względem długości obecna trasa jest jedną z dłuższych:
- Music For The Masses Tour: 101
- World Violation Tour: 88
- Devotional Tour: 96
- Touring The Angel: 124
- Tour Of The Universe: 102 (jeżeli wszystko co zaplanowali zagrają, a pamiętać należy, że zagraliby więcej, gdyby nie choroba Dave’a)
depeche MODE zaczynają się zmieniać dopiero w latach 90., ale trudno zaprzeczać faktom, że dopiero ostatnie dwie trasy pod tym względem są rekordowe.
Podstawowy zarzut w rozmowach z niefanami o tym, że nie warto iść na dwa koncerty upada. Na poprzedniej jak i na tej trasie było bardzo wiele momentów, że ciężko było przewidzieć co zespół zagra z nocy na noc. Nie dość, że setlista miała różną długość, to utwory wskakiwały na jeden, dwa, kilka koncertów, to jeszcze zmieniały miejsce w secie co koncert. Dodatkowo zespół co raz częściej na Touring The Angel i Tour Of The Universe improwizował (jak na zespół elektroniczny).
Jest to też pierwsza trasa w historii zespołu gdzie na bis nie jest grany singiel z poprzedniej płyty, a do tej pory tak było, łącznie z Touring The Angel.
W liczbach wygląda to wszystko imponująco i już w tej chwili jest to trasa rekordowa.