Czytam fora, czytam sieć i hejt się niesie aż miło, czy tak trudno było przewidzieć, że odwalając taką popelinę i waląc w rogi tych, co jeszcze kupują płyty na fizycznych nośnikach, dostaniesz drogie Sony Music podziękowania?
Fani wklejają screeny obrazu jaki mają na swoich sprzętach dzięki najnowszemu wydawnictwu z pod szyldu depeche MODE. Część się tarza ze śmiechu, reszta wściekła zagrzyta zębami patrząc w ekran.
Ja wiem, że polityka wydawnicza, ja wiem, że artysta miał swoje prawa, ale do cholery wydawać na cały świat w jednej gęstości linii (NTSC), gdy pół świata używa formatu PAL? Serio?
Poprzednicy z EMI odp… zrobili ten sam numer, ale przynajmniej mieli na tyle skrupułów, że wydali równolegle Bluray Disc, tym razem paru mądraliśnkich poszło już po bandzie.
Dla uporządkowania. Obraz jaki widzicie drodzy fani powyżej jest wynikiem 2 spraw.
Jedna sprawa, to fakt, że nie wydano w FullHD, Ci co mają konto w sklepach online np w używanym japku mogą od 18.11 kupić wersję HD (720). Jakoś się przemęczą. Jak donoszą fani, co już kupowali tamże, aby móc obejrzeć dokument aLive In Berlin (bo tylko taki jest dostępny) trzeba odpalić film na sprzęcie zarejestrowanym w Apple. Czy tak jest nie wiem. Nie zmienia to nadal faktu, że zakup boxa z DVD, to pomyłka! Sony na prawdę przemyślany strzał w stopę. Brawo!
Zanim ktoś z Was podjął decyzję o zakupie sugerowałem szczerze obejrzeć jeszcze raz DVD z Barcelony i przypomnieć sobie co oznacza wydanie pieniędzy na pudełko z płytami celowo zniszczonymi dla obcięcia kosztów produkcji. O ile fani w USA, łkając przez łzy zobaczą w miarę znośny obraz, bo tam obowiązuje standard NTSC, o tyle w Europie dodatkowy wkurw jest potęgowany właśnie przez brak wydania tej pozycji w PAL. Drugi strzał w stopę. Brawo! Noty za styl na prawdę zajebiste!!!!
Ale to jeszcze nie wszystko. Wielu z fanów jest już w posiadaniu tych trefnych boksów i obcierając zasmarkaną buzię dochodzi do dziwnych wniosków i wcale nie bez podstaw…. że obok wkurwu za „artystyczną” decyzję o wydaniu koncertu jako oldschool DVD, może posłać pod adresem wytwórni i Antona jeszcze jedną… uwagę. Zdjęcia oczywiście są autorstwa Antona, ale jakość zdjęć na okładkach bardzo zastanawia. Zdjęcia na pewno nie były robione przez Antona w Berlinie, bo tam był zarobiony stojąc za jedną z kamer.
Zdjęcia był robione najpewniej w Amsterdamie. A ta dająca do myślenia jakość może być efektem użycia sprzętu dla kreatywnych baristów i miszczów Instagrama. I teraz nie wiem, czy to faktycznie zabawa w amatora level hard, czy też po prostu ktoś chciał przyciąć na kosztach. Taki człowiek, jak Anton Corbijn się ceni i inaczej kosztuje jego praca, gdy działa przy użyciu Hasselblada, a inaczej się ceni, gdy używa Smartfona.
Na prawdę nie dziwię się, że fotografie na okładce video z Berlina zajmują „aż tyle miejsca”, skoro jakość była wynikiem pracy na sprzęcie poweruserów Facebooka.
Nie jest to oczywiście pierwszy raz i żeby była jasność nie mam pretensji do fotografa, że zdjęcia robione w Amsterdamie wykorzystano do wydawnictwa sygnowane innym miastem. To ani nie pierwszy raz, ani nic nadzwyczajnego.
Zdjęcia do One Night In Paris robił Anton w Birmingham, a zdjęcia ilustrujące koncertowe produkcje z Touring The Angel były robione w Dusseldorfie.
To co mnie na prawdę wpienia, to fakt, że po raz kolejny jesteśmy waleni w rogi. I przy byle okazji słuchamy głodnych kawałków o tym jak zespół, managementy i kolejna wytwórnia przykłada wagę do jakości. Piepszonego wideo z World Violation Tour nie można wydać, bo jakość. Wideo z Kolonii z The Singles Tour 8698 nie można wydać, bo zespół nie był zadowolony z jakości i finalnego efektu. Tym czasem koncert z Barcelony w 2009 nakręcony w sposób jaki tysiące fanów rejestruje go swoich telefonach i pakuje na YouTube. Do tego celowo zwalona jakość finalnego produktu. Teraz jest jeszcze gorzej. Fani muszą sami brać sprawy w swoje ręce. Przykładów w Polsce i w Europie aż nad to. Żal!!!
Ale to jeszcze nie koniec. Niemieccy fani, którzy włączyli koncert Live In Berlin z napisami mogli się dowiedzieć, że w czasie Enjoy The Silence Dave krzyczy do fanów i Martina: Mr. Martin Hej! Gore, ale to jeszcze nic. Po odpaleniu napisów w czasie tej samej sceny na aLive in Berlin możemy przeczytać: Mr Martin Ja! Loooos. <lol>
Na prawdę trudno było zrozumieć, że fani depeche MODE są inni niż cała masa? Wystarczyło przekonać się po singlach z ostatniej płyty. Jesteśmy jedną z niewielu grup, które nadal kupują single. Tym czasem, żeby dostać je trzeba było kupować w Niemczech, czy w UK. Wielu chce i jest w stanie wyłożyć swoje cenne pieniądze na to, żeby kupić wydawnictwo w jakości, jaka pozwoli nam cieszyć się z tego, że zrobiliśmy dobrze i nie mamy poczucia oszukania. Na prawdę czy to tak wiele?