Archiwum kategorii: Finanse
Podsumowanie amerykańskiej części trasy (cz.2).
Zapraszam na ostatnie podsumowanie amerykańskiej trasy. Podobnie jak w przypadku ostatniej części podsumowania trasy po Europie, również tym razem przyjrzę się finansom i frekwencji.
Ameryka, to jednak inny stan umysłu… oczywiście oni powiedzą o nas to samo, ale co tam. Koncerty depeche MODE w Ameryce Północnej opisywane jako wielkie sukcesy, przy europejskiej części trasy są jakby to ująć… mizerne. Nie dziwię się, że taka Pasadena, na ich standardy była wielkim wydarzeniem i ówcześnie, i teraz. Inna sprawa, że można też postawić pytanie, dlaczego zespół zdecydował się na tego typu obiekty. Odpowiedź może być i obiektywna, i subiektywna.
Obiektywnie mogły być problemy z rezerwacją innych obiektów, bo liga ta czy inna, bo jakaś inna gwiazda zarezerwowała już ten termin, bo… jakieś inne powody. Subiektywnie, to że depeche MODE w Europie, i Nowym Jorku, i Kalifornii są wielką gwiazdą nie znaczy, że tak są postrzegani gdzie indziej. Dobór konkretnych lokalizacji pokazywał po prostu, jak ten zespół jest postrzegany w USA i Kanadzie. Na pewno trzeba docenić, że trasa po Ameryce, w porównaniu do ogryzka, jakim był tour w 2013 jest próbą odbudowy swojej pozycji za Atlantykiem. Taki powrót do Nashville był przyjęty bardzo pozytywnie przez fanów.
Przygotowałem dla Was zestawienie TOP 5 u dołu i u góry tabeli, oraz porównałem je z wiosenno-letnią nogą Global Spirit Tour.
Global Spirit Tour North America w totalu
Na tej nodze mieliśmy 29 pełnych koncertów. W sumie zgromadziły one tylko 389.354, przy puli 433.430 biletów, które trafiły do sprzedaży. Daje to 91,53% pokrycie we frekwencji. Dla porównania cała letnia trasa w Europie zgromadziła – 1.176.132. 390 tyś, to w Europie było po 13 koncertach.
Przychód z tych 29 wyniósł łącznie $36.491.053,00, gdzie w Europie zespół ściągnął z rynku $87.000.419,00. Nawet nie dwukrotność, brakuje jeszcze 14 milionów USD.
Średnia cena biletu na trasie wynosiła 94,39 USD, nie mniej to są ceny z pierwszej lini sprzedaży. Bardzo często mają się nijak do faktycznych cen, jakie bilety na koncerty osiągają w tzw drugim i dalszych poziomach sprzedaży u resellerów lub sprzedawane w pakietach z innymi usługami np przelot, nocleg, posiłki itp. O tym, jak faktycznie wygląda sprzedaż biletów i koncerty w USA swego czasu pisali Karolleks oraz Sylwia Górajek relacjonując Wam świat zza Oceanu.
Ranking koncertów w Ameryce Północnej
Po zestawieniu sumarycznym, przyszedł czas na wskazanie tych największych i najmniejszych koncertów.
1. Frekwencja
Poniżej TOP 5 największych koncertów tej części trasy:
- San Diego – 18.895
- Chicago – 17.951
- Dallas – 17.010
- Los Angeles – 16.452
- Los Angeles – 16.452
Ważny komentarz. Koncerty w Los Angeles sumarycznie mają podawaną wartość – 65.808, jako 100% (sold out). Nie mniej, w innych opracowaniach, obiekt w Hollywood ma pojemność o 1000 widzów większą. Kolejnym koncertem po Los Angeles pod względem frekwencji była wizyta w Houston – 15.720. Co ciekawe jeden z najmniejszych koncertów w Europie to były Ateny z frekwencją – 17.600, czyli gdzieś między 2, a 3 miejscem największych koncertów w Ameryce Północnej.
Teraz TOP 5 najmniejszych koncertów:
- Santa Barbara – 4.744
- Uncasville – 6.292
- Nashville – 6.552
- Phoenix – 11.521
- Denver – 11.669
Na ten przykład najmniejszy koncert w Europie odbył się w Ljubljanie i miał pojemność aż 10.470.
2. Przychód na koncert
Największe koncerty zarobiły tyle, co słabsze koncerty w Europie.
- New York – 1.945.818,00
- New York – 1.945.818,00
- Los Angeles – 1.861.595,50
- Los Angeles – 1.861.595,50
- Los Angeles – 1.861.595,50
- Los Angeles – 1.861.595,50
- Toronto – 1.586.056,00
To teraz spojrzenie na najsłabsze koncerty w USA
- Nashville – 474.814
- Santa Barbara – 566.569
- Phoenix – 631.959
- Uncasville – 700.478
- Detroit – 760.468
Tylko dwa koncerty w Europie były poniżej 1 mln USD, w Ameryce 7.
3. Frekwencja
Jedynie 8 na 29 koncertów było wyprzedanych. Pozostałe koncerty miały mniejsze lub większe pustki. Poniżej wypełnienie obiektów w:
- Phoenix – 60,76%
- Chicago – 62,70%
- Salt Lake City – 77,73%
- Denver – 78,57%
- Dallas – 84,87%
W Europie jedynie drugi koncert w Hannoverze 2017.06.12 był w 75,92% wypełniony.
4. Koszt na osobę
Koszty, jak koszty. Samo zdobycie biletów to był momentami mission impossible, mimo, że potem były pustki, bo bilety poszły do resellerów.
- New York – 135,53 USD / os
- New York – 135,53 USD / os
- Santa Barbara – 119,43 USD / os
- Oakland – 116,12 USD / os
- Los Angeles – 113,15 USD / os
Najtańsze koncerty w Ameryce Północnej.
- Salt Lake City – 52,13 USD / os
- Phoenix – 54,85 USD / os
- Detroit – 58,10 USD / os
- San Diego – 65,31 USD / os
- Austin – 66,74 USD / os
Ceny tańszych koncertów z grubsza podobne do tego, co było przy tanich koncertach w Europie Środkowej na wiosnę.
depeche MODE od lat ma problem z Ameryką Północną. Trochę na zasadzie – za dużo zarabiamy, żeby się wycofać, za mało żeby wyżyć z koncertowania po Ameryce i choć zbliżyć się do standardów z Europy. Z drugiej strony z punktu widzenia fana, im mniejszy koncert, tym lepsza interakcja zespołu z fanami. Intymność i bliskość zespołu na koncertach w USA sprawia, że można im tylko pozazdrościć. Gigantomania europejskich koncertów w zestawieniu ze sceną sprawia, że proporcje przechylone są nie tam, gdzie trzeba. Scena jaką od lat serwują nam Panowie z depeche MODE doskonale wpisuje się w obiekty po 12.000 – 20.000 widzów, czyli takie jak były na tej trasie w USA i Kanadzie, oraz takie, jak już nie długo będą naszym udziałem na startującej 15 listopada trasie w Europie.
Podsumowanie pierwszej części Global Spirit Tour (cz.3).
Wzorem lat ubiegłych ostatnią częścią podsumowań każdej nogi trasy depeche MODE są finanse. Całkiem sporo przez lata o tym pisałem, więc i tym razem będzie kilka ciekawostek.
Zanim jednak przejdę do spływającej kasy na pierwszym legu Global Spirit Tour, najpierw o prawnej kwestii rozliczeń Panów z depeche MODE. Na potrzeby każdej trasy zespół tworzy spółkę komandytową, której jedynym celem jest prawne i finansowe rozliczenie całego okresu począwszy od produkcji, przez umowy z firmami produkującymi gadżety koncertowe, po obsługę umów z organizatorami koncertów. W poprzednich latach istniały takie firmy jak Black Swarm LLP (2005-2006), Friuty Generation LLP (2013-2014), czy Disbursements LLP (2009-2010).
Jeżeli chcielibyście wiedzieć kiedy rozpoczęła się Spirit Era, to już śpieszę z informacją. Było to dokładnie 20 kwietnia 2016. Tego dnia narodziła się spółka komandytowa Statin Touring, której celem są wspomniane powyżej zadania. Spółka nie złożyła jeszcze dokumentów finansowych rozliczających rok 2016. Na pewno takowe pojawią się za rok 2017, gdzieś późną zimą przyszłego roku lub wiosną 2018. Tyle póki co o formalno-prawnych podstawach działalności depeche MODE, teraz pora na finanse.
Niedawno zakończona wiosenno-letnia część trasy depeche MODE przyniosła zespołowi 87 000 419,00 USD. Jest to jedynie przychód z biletów i nie zawiera w sobie tego, co zespół przytulił ze sklepików z gadżetami. Jest to również wartość przed odliczeniem kosztów i podatków. Finalna suma jaką przytuli firma Statin Touring będzie skumulowaną wartością nie tylko przychodów z biletów i nie tylko z letniej trasy.
Frekwencja skumulowana wiosną i latem wynosiła 1 176 132, przy ogólnej puli biletów wynoszących 1 186 132. Daje to 99,22% sprzedawalności biletów. Dla porównania na letniej nodze w 2013 ten współczynnik wynosił 98% przy sprzedaży 1 111 391 na 1 123 932 oferowanych biletów o łącznej wartości sprzedaży 82 084 761 USD. Zestawienie dla lata 2017 nie uwzględnia dwóch festiwali, które zgromadziły odpowiednio – Bilbao 36 000, a Lizbona 55 000. Te wartości nie są to wartości dokładne, a jedynie prasowe i dotyczą dnia festiwalowego, a nie konkretnego występu tego dnia.
99,22% wynika tylko i wyłącznie z niesprzedanego drugiego koncertu w Hannoverze. Wszystkie inne koncerty na tej trasie mają status 'SOLD OUT’. Koncerty z Hannoveru są dla zaciemnienia obrazu prezentowane w wartości skumulowanej, co jest mylące. Drugi koncert sprzedał się ok 10 000 biletów słabiej. Dlatego przyjąłem uśrednione założenie, że koncert z 11 czerwca miał frekwencję ok 41 525, a druga noc jedynie 31 525. W prasie niemieckiej podawano zaokrąglone wartości 42 000 i 32 000. Z tych proporcji wartość sprzedaży wynosiła odpowiednio 3 533 565,47 i 2 682 616,53 USD. Finał jest taki, że druga noc w Hannoverze to jedynie ok. 75,92% ogólnej puli oferowanych biletów.
Rankingi koncertów.
Przyjrzyjmy się teraz kilku rankingom. Który koncert robił najlepiej? Który koncert zarobił najsłabiej? I gdzie w tym wszystkim jest koncert z Warszawy.
1. Frekwencja
Poniżej TOP 5 największych koncertów tej trasy:
- Lipsk – 70.002
- Berlin – 68.157
- Londyn – 65 191
- Monachium – 60 066
- Paryż – 58 199
A teraz dół tabeli:
- Ljubljana – 10 470
- Amsterdam – 16 431
- Ateny – 17 600
- Nicea – 18 896
- Antwerpia – 20 195
Jak w tym wszystkim plasuje się Warszawa? Całkiem nieźle. Warszawa zajmuje dumne 6. miejsce na szczycie rankingu z frekwencją 54 659. Jest duża szansa, że ten wynik koncert w Warszawie dowiezie do końca całej trasy, ponieważ zwykle letnie koncerty są tymi najliczniejszymi pod względem frekwencji. W 2013 frekwencja w Warszawie wynosiła 53 181 fanów. Ciekawe, że oba koncerty miały status 'SOLD OUT’. Odpowiedź jest prosta, wszystko zależy od ustawienia płyty. Np. na poprzedniej trasie były ustawione barierki oddzielające bilety GC od GA, a to sprawiało, że było sporo wolnego miejsca na końcu sektora GC. Taka konstrukcja płyty sprawiła, że koncert w Warszawie w 2017 był liczniejszy o ok. 1 500 widzów.
2. Przychód na koncert
- Berlin – 5 656 356 USD
- Londyn – 5 263 537 USD
- Lipsk – 5 199 680 USD
- Monachium – 5 023 935 USD
- Paryż – 4 664 546 USD
Dół tabeli wygląda następująco:
- Ateny – 579 949 USD
- Ljubljana – 678 768 USD
- Nicea – 1 320 285 USD
- Amsterdam – 1 351 102 USD
- Kijów – 1 267 171 USD
Warszawa na tym tle wygląda przeciętnie. Na 31 pełnoprawnych koncertów, koncert z Warszawy zajmuje 13. miejsce ze sprzedażą o wartości 3 298 835 USD.
3. Koszt na osobę
Na koniec chyba najciekawsze zestawienie. Który koncert był najtańszy z punktu widzenia fana, a który najdroższy. Należy pamiętać, że jest to wartość uśredniona i zawiera zarówno ceny biletów z najtańszych kategorii i ceny biletów z pakietów VIPowskich. Bilety z najtańszych kategorii robią masę, ale bilety z kategorii najdroższych zawyżają średnią. Oczywiście sprawdzimy jak na tym tle miała się Warszawa.
- Zurich – 110,49 USD / os.
- Kopenhaga – 91,42 USD / os.
- Hannover I – 85,09 USD / os.
- Kolonia – 84, 13 USD / os.
- Monachium – 83,64 USD / os.
Jak widać najdroższe bilety były w Szwajcarii i głównie w Niemczech. Również kosztowo koncert w Kopenhadze to średni interes. No to teraz na drugą nóżkę.
- Ateny – 32,95 USD / os.
- Kijów – 44,38 USD / os.
- Cluj – 44,51 USD / os.
- Bratysława – 56,47 USD / os.
- Budapeszt – 59,43 USD / os.
Najtaniej było jechać w naszą część Europy od południowego Bałtyku w dół do Morza Śródziemnego. Dla całej wiosenno-letniej trasy średnia wynosi 71,75 USD / os. W 2013 ta średnia wynosiła 74,26 USD / os – małe zaskoczenie, ale to tylko statystyka. Pamiętajcie o tym.
Na tym tle Warszawa wygląda całkiem nieźle. Warszawa zajmuje 6. miejsce od dołu. Innymi słowy Warszawa z kosztem 60,35 USD / os była 6. najtańszym koncertem na letniej trasie w Europie. Na poprzedniej trasie Warszawa również zajęła 6. miejsce od końca z kosztem na osobę 54,42 USD.
Tym tekstem kończę podsumowanie pierwszej, europejskiej części trasy depeche MODE na Global Spirit Tour. Teraz nie pozostaje już tylko czekać na 23 sierpnia kiedy to w Salt Lake City wybrzmią pierwsze dźwięki Going Backwards.
Jeżeli nie czytaliście jeszcze wcześniejszych podsumowań, to zapraszam do części pierwszej i części drugiej o niedawno zakończonej trasie w Europie. Dane o frekwencji i sprzedaży pochodzą z publikacji na billboard.biz.
P.S. Tak na marginesie – statyna (statin) to składnik (syntetyczny lub pochodzenia naturalnego) dodawany do środków obniżających poziom cholesterolu i środków na odchudzanie. Andy ostatnio mocno schudł. Czyżby to była geneza nazwy firmy depeche MODE powołanej do ogarnięcia tej trasy? 😉
Alan nie jest już w depeche MODE…
…a dokładnie od prawie 2 lat. Tak nie przywidziało Wam się. Pisząc te słowa mam pełną świadomość tego co napisałem i co wydarzyło się w 1995. Każdy kto chce może sobie wyszukać oficjalne oświadczenie twórcy Recoil z tamtego czasu… Tyle tylko, że to tylko część prawdy.
Kto czyta mojego bloga, ten wie, że kiedyś napisałem zdanie o tym, że tak na prawdę Alan nigdy nie odszedł z depeche MODE, jedynie zaprzestał działalności koncertowej i nagrywania w studio z pozostałą trójką.
Mając na myśli, to co napisałem powyżej oczywiście miałem na myśli firmę depeche MODE ltd, która była zinstytucjonalizowaną formą działalności w zespole o tej samej nazwie. Po odejściu Alana, reszta zespołu założyła nową firmę – Venusnote ltd, przez którą zespół pilnuje swoich spraw dla twórczości po roku 1996.
Alan nadal figurował w papierach spółki depeche MODE ltd jako jeden z 4 dyrektorów posiadając 25% udziałów w przedsiębiorstwie. I tu się nóż otwiera na myśl, że on i Obszerny mają takie same udziały… Każdy z nich ma takie samo prawo głosu, każdy otrzymuje tyle samo kasy. Za co, ja się pytam?…
Do 2010 roku panowie praktycznie ze sobą nie gadali. Wszystko zmieniło się po występie w RAH. Nagle Alan zaczął być cieplej wspominany, jego remix pojawił się na składance w 2011, a drugi był w drodze. Wszystko się ponownie popsuło pod koniec 2011 roku, kiedy to Alan, aby zaspokoić pazerność potrzeby swojej Ex musiał się wyprzedać ogłaszając aukcję pamiątek i rzeczy zbędnych z czasów swojej bytności w zespole. Panowie mieli mu to bardzo za złe, że to zrobił, a nie zgłosił się ze swoim majdanem w pierwszej kolejności do nich. Podobno największe pretensje miał Martin. Tylko, że jak Andy Franks zrobił podobną wyprzedaż rok później, to nie było nawet mruknięcia. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to pogodzenie się w 2010 nie było wszystkim na rękę i Alan robiąc aukcję dał świetny pretekst do powrotu do starego układu sił i interesów.
Historia z rozwodem i jego następstwami miała jeszcze jeden przykry efekt. Stopniowe wycofywanie się Alana z życia muzycznego jako takiego. W 2009 roku pozamykał wszystkie biznesy, jakie prowadził z Hepizbah. Po zakończonej trasie podsumowującej dotychczasową karierę wszyscy mieli nadzieje, że to tylko wydawnictwo jakich wiele na półkach sklepowych. Tym czasem trudno nie odnieść wrażenia, że Alan wydając Selected po prostu odwiesił na kołek projekt Recoil i sprawy muzyczne.
Moja osobista teoria jest taka, że to milczenie może potrwać do czasu usamodzielnienia się ostatniego narybku Alana, albo i na zawsze. Ale to tylko takie moje gdybanie.
Nie wiem jak wielu z Was przeczytało wpisy Alana na jego nowym blogu. Są aż dwa i wszystkie dotyczą jego ulubionego zespołu Queens Park Renegers (QPR). Pierwszy powstał 17 kwietnia 2014. Nie jest to data przypadkowa. Do tej pory nie miałem namacalnych dowodów. Alan też nie był skory do wylewności i od pewnego czasu zaczął się co raz bardziej odcinać od udzielania wywiadów fanom oraz aktywności medialnej. Próby nakłonienia do rozmowy kończyły się stanowczym „Nie jestem zainteresowany.”
W kwietniu 2014, oprócz startu bloga Alana wydarzyło się coś jeszcze. Z początkiem kwietnia 2014 Alan faktycznie przestał być jednym ze współzarządzających spółką depeche MODE ltd. W dokumentach firmy do tego momentu figurowało 4 dyrektorów zarządzających spółką z ograniczoną odpowiedzialnością o nazwie – depeche MODE. Fakt ten usankcjonowano 9 lipca 2014. Od tej daty zarządzających spółką jest już tylko 3. Natomiast Alan jest nadal jednym z akcjonariuszy. Przypadek? Nie sądzę…
Jak jest różnica? Pokrótce można powiedzieć, że przestał On się zajmować (został pozbawiony wypływu) sprawami operacyjnymi spółki. Np. nie podejmuje już decyzji o losach katalogu muzycznego z czasów swojej bytności w zespole. Stał się jedynie pasywnym akcjonariuszem z 25% udziałów dzięki którym dostaje co roku dywidendę bez prawa głosu w spółce. Żeby to zrozumieć, to gdyby dziś zapadła decyzja o wydaniu zremasterowanych wersji płyt, to Alan decyzyjnie nie miałby nic do powiedzenia w tym temacie. Mógłby co najwyżej wypowiedzieć się na filmie dokumentalnym (jeśli zostałby zaproszony) i to tyle w tym temacie. Aaaaa no i na koniec przytulić monetę oczywiście. Cała decyzyjność jest w rękach pozostałej trójki. To oni mogą zrobić z katalogiem z lat 1983 – 1993 co chcą.
Z punktu nas fanów Alanowi pozostał już tylko jedna, ostatnia baza. Sprzedaż praw do swojej części. Może go do tego zmusić albo życie, albo tak się wk..wi na pozostałą trójkę, że nie będzie chciał mieć z nimi nic wspólnego. Póki co uważam, że do tego nie dojdzie. Pisząc artykuł o niewydanym koncercie z 1986 dostałem od Alana komentarz, że tego typu rejestracje są polisą emerytalną dla niego, reszty zespołu i rodziny. Póki fani kupują nagrania, firmy chcą wykorzystywać kawałki w grach, reklamach itp, to nie ma tematu. Nie mniej tak po ludzku smutno, że człowiek, który ma złote uszy i odpowiada za brzmienie najważniejszej części katalogu depeche MODE jeszcze nigdy nie był tak daleko od swojego najważniejszego zespołu w historii.
Pamiętam tylko, z relacji ludzi związanych z nim, że w tamtym czasie nastrój Alana był fatalny. Dziś po części wiadomo już dlaczego. Spółka nadal przynosi dochód wystarczający na spokojne życie w Anglii, choć nie takie, jak osiągają jego byli koledzy z zespołu. Za dobry piniądz z tego jest nadal, żeby zwinąć interes i przestać nagrywać i koncertować. Niedługo napiszę o tym więcej, bo każda trasa, to konkretne pieniądze i mam bardzo ciekawe opracowania w tym temacie.
Ile depeche MODE zarobiło kasy od 1985?
Niby takie informacje publikuje Billboard, to musi być prawda. Tym czasem nic się nie zgadza, ale po kolei… Przed rozpoczęciem Delta Machine Tour świat obiegła informacja, że zespół zmienił agencję artystyczną z CAA na WME. Sam o tym pisałem obszernie również. Nie to jest jednak ważne w tym wpisie.
Porządkując stare notatki znalazłem tę samą informację o zmianie jednej agencji na drugą również na stronach Billboard. Jeden drobiazg przykuł na nowo moją uwagę. Przeszło to bez echa, ale skoro takie tematy są ważnym elementem tego bloga, to po prawie 2 latach też nie można do tego nie wrócić i tak zostawić.
Wg publikacji na stronie billboard.com od 1985 roku depeche MODE zarobili na koncertowaniu 154.3 miliony USD podczas 279 koncertów. O super!, dodam do tego kasiorkę jaką zespół przytulił na Delta Machine Tour – o czym pisałem Tu, Tu, Tu i Tu – i będzie piękny wynik. Tak krótki wpis nadaje się na Twittera i pachnie ciekawostką z pogranicza sensacji. Tylko, że w tym zdaniu nic się nie zgadza.
Weźmy te 279 koncertów. Od 1985 roku do końca Tour Of The Universe zespół zagrał dobrze ok. 900 koncertów, więc nie pasuje. No dobrze to może policzmy tylko koncerty w Ameryce Północnej…. nie dokończyłem jeszcze Touring The Angel, gdy zliczanie przebiło 300. Znowu nie pasi.
A teraz 154.3 mln USD. Informacja podana jest jako zarobek depeche MODE tylko, że dane podawane z tej i poprzedniej trasy przez Billboard mówią jedynie o przychodzie ze sprzedaży biletów z których dopiero część jest zarobkiem zespołu. A gdzie inne przychody? Jak to wygląda na prawdę możecie zorientować się na przykładzie opisanego przeze mnie kontraktu na występ w Sztokholmie 1988.02.12. Wynagrodzenie artysty, to jedynie ułamek kosztów, jakie pokrywają bilety, które kupujemy.
Jak dla mnie to zdanie dotyczy jedynie USA, dlatego jest od 1985 roku. Wcześniejsze występy miały na tyle marginalne znaczenie, że nawet nie były brane pod uwagę, bo nie sądzę, żeby tego typu zestawienia ukazywały się dopiero od 1985 roku. W końcu Billboard istnieje od 1894 roku. Tego mi zabrakło w tym zdaniu. Większej precyzji. Zdanie to jest jednak w żaden sposób nieweryfikowalne i może być jedynie ciekawostką. Nie używałbym tego jako punktu odniesienia bez stosownego komentarza.
Finansowe podsumowanie Delta Machine Tour 2013/2014.
Dobra, bez owijania w bawełnę, bo sam już czuję lekkie zmęczenie tymi podsumowaniami. No ale niestety jest tego sporo na finiszu. Ostatnie zestawienie finansowe zakończonej miesiąc temu trasy. Wszystkie koncerty razem i cała trasa do kupy.
Nie mam pełnych danych dotyczących sprzedaży biletów na Tour Of the Universe. Takie dane były publikowane, ale nie w tak systematyczny sposób, jak to miało miejsce w przypadku Delta Machine Tour. Poświęcę kiedyś wieczór, aby zebrać razem dostępne dane na temat Tour Of the Universe. Będzie wtedy punkt odniesienia do Delta Machine Tour. Tym czasem szczegóły zakończonej w marcu trasy wyglądają następująco:
Przychody ze sprzedaży biletów wynosiły 148 950 089,00 mln USD. W rozbiciu na poszczególne nogi zdecydowanie zwycięzcą jest 1 noga:
- 1 miejsce Europa wiosna/lato 2013 – 82 084 761,00 USD
- 2 miejsce Europa jesień/zima 2013/2014 – 49 012 309,00 USD
- 3 miejsce Ameryka Północna 2013 – 17 853 019,00 USD
Jeżeli weźmiemy 5 największych koncertów z całej trasy, to jawi nam się ta sama lista, co na pierwszej nodze:
- Paryż 2013.06.15 – 5 332 840 USD
- Berlin 2013.06.03 – 5 113 262 USD
- Monachium 2013.06.01 – 4 956 599 USD
- Berne 2013.06.07 – 4 013 227 USD
- Kopenhaga 2013.06.13 – 3 792 609 USD
O wiele ciekawiej jest na końcu tabeli, tam przynajmniej mieszają się koncerty z różnych nóg.
- Atlantic City 2013.08.30 – 358 252 USD
- Belfast 2013.11.07 – 413 820 USD
- Las Vegas 2013.10.06 – 426 876 USD
- Atlanta 2013.09.12 – 434 630 USD
- Santa Barbara 2013.09.24 – 447 217 USD
Polskie koncerty zdobyły następujące noty: Warszawa 2013.07.25 – 2 894 152 USD, co dało jej 15 miejsce w generalce. Łódź 2014.02.24 zarabiając – 1 238 986 USD uplasowała się na pozycji 38 w tym samym zestawieniu.
Powyższe zestawienia po raz kolejny pokazują, że jeżeli władcy zespołu nie zrobią czegoś sensownego, to na następnej trasie właściwie nie będą mieli po co jechać do Ameryki Północnej. Całkiem zrozumiałe jest złorzeczenie fanów w Ameryce Południowej na fakt pominięcia ich. Gdyby zrobić jeden leg od Kanady po Argentynę myślę, że wynik finansowy byłby jeszcze lepszy i nie prezentował się tak… biednie 🙂 O Azji i Australii taktownie zmilczę. Właściwie kolejną płytę będą mogli wydać już tylko w Europie zlewając całkowicie inne kontynenty. Ta nieliczna garstka fanatyków (bo to już nawet nie fani) wytrwale stojących przy tym zespole w Azji, czy Australii zamówi sobie większą paczkę na ebay i będą powiedzmy, że zadowoleni. depeche MODE to co raz bardziej lokalny, czytaj europejski zespół, dzięki temu większość zespołu może mieszkać po za rezerwatem niepokojona. Żadne oszalałe chordy fanów nie zaatakują posiadłości w Nowym Jorku i Santa Barbara… nie zaatakują, bo nie będzie miał kto.
Dobitnie pokazuje ten fakt zestawienie największych koncertów pod względem frekwencji na całej trasie. Właściwie mogę przekleić fragment z pierwszego finansowego wpisu po zakończeniu letniej nogi w Europie.
- Paryż 2013.06.15 – 67 103
- Berlin 2013.06.03 – 66 338
- Monachium 2013.06.01 – 62 976
- Mediolan 2013.07.18 – 57 919
- Rzym 2013.07.20 – 56 007
Dla odmiany TOP5 najmniejszych koncertów tej trasy. Mix jest bardzo podobny do zestawienia najmniejszych kasowo koncertów zaprezentowanych chwilę wyżej:
- Las Vegas 2013.10.06 – 2 569
- Atlantic City 2013.08.30 – 3 803
- Santa Barbara 2013.09.24 – 4 949
- Belfast 2013.11.07 – 5 767
- Malmo 2013.12.09 – 6 946
Jak widać, jeżeli ktoś chce kameralnych występów, to nic tylko jechać do Vegas. I koncert się zobaczy, i sztosik pociśnie… jeszcze wyjazd się zwróci 🙂 Polska na tym tle wypada bardzo dobrze lub przyzwoicie i jeżeli chodzi o frekwencję nie mamy powodu do wstydu w zestawieniu generalnym.
- Warszawy 2013.07.25 – 53 181, co daje 6 miejsce w generalce.
- Łódź 2014.02.24 – 15 764, co daje 46 miejsce w generalce.
Wg publikowanych raportów na całej trasie było tylko 6 koncertów które się nie wyprzedały, ale tylko jeden miał stats poniżej 90%, reszta koncertów poszła na 100%.
- Sofia 2013.05.12 – 71,83%
- Londyn 2013.05.28-29 – 93,15%
- Kijów 2013.06.29 – 94,62%
- Bukareszt 2013.05.15 – 98,10%
- Santa Barbara 2013.09.24 – 99,80%
Frekwencja w milionach również wygląda interesująco – 1 976 849 widzów. Ponownie w rozbiciu na poszczególne legi wygrywa 1 noga:
- 1 miejsce Europa wiosna/lato 2013 – 1 111 391
- 2 miejsce Europa jesień/zima 2013/2014 – 587 724
- 3 miejsce Ameryka Północna 2013 – 277 734
Różnica między biletami przekazanymi do sprzedaży, a faktycznie sprzedanymi wynosiła 12 551 na całą trasę. Czyli łącznie jeden przyzwoity koncert z 3 nogi w Europie.
Ostatnia pozycja tej analizy, to uśredniony koszt biletu na głowę uczestniczącego fana w koncercie. Dla całej trasy koszt na głowę to: 75,35 USD / fana. Cokolwiek to abstrakcyjne jest. Również rozbicie uśredniające na poszczególne nogi też jest z tej samej abstrakcyjnej półki, choć jak widać po poniższym zestawieniu dziesięciodolarowy skok cen biletów nie da się przełknąć w spokoju:
- 1 miejsce Europa jesień/zima 2013/2014 – 83,39 USD / fana
- 2 miejsce Europa wiosna/lato 2013 – 73,86 USD / fana
- 3 miejsce Ameryka Północna 2013 – 64,28 USD / fana
Ale jeżeli przyjrzymy się już zestawieniu najdroższych i najtańszych koncertów, to można dojść do ciekawych wniosków planując wyjazdy na kolejną trasę. Takie np. Las Vegas było najmniejszym koncertem na trasie pod względem tłoku, ale jednocześnie najdroższym pod względem kosztów zakupu biletów. No cóż… coś za coś, za brak tłoku płaci się ekstra. Przynajmniej taniec na rurce w tym przypadku jest jakby gratis. 🙂
- Las Vegas 2013.10.06 – 166,15 USD / fana
- St. Petersburg 2013.06.24 – 123,12 USD / fana
- Moskwa 2013.06.22 – 118, 62 USD / fana
- Moskwa 2014.03.07 – 114,13 USD / fana
- Bratysława 2014.02.06 – 103,59 USD / fana
Z drugiej strony najtańsze koncerty również są w USA… i w Serbii
- Belgrad 2013.05.19 – 39,78 USD / fana
- Tampa 2013.09.14 – 42,55 USD / fana
- Mountain View 2013.09.23 – 43,66 USD / fana
- Atlanta 2013.09.12 – 44,04 USD / fana
- Phoenix 2013.10.08 – 44,49 USD / fana
Jak na tym tle wyglądała Polska? Uśredniony koszt biletu dla Warszawy 2013.07.25, to 54,42 USD / fana i dało to 84 miejsce na 94 koncerty brane pod uwagę w tym zestawieniu. Wspominałem już o tym latem ub. roku, że Warszawa była jednym z tańszych koncertów na letniej trasie. Teraz okazuje się, że w ogóle był to jeden z najtańszych koncertów. Zupełnie inaczej ma się sprawa z Łodzią.
Pewnie wielu z Was pamięta zaskoczenie i nawet złość na ceny biletów na koncert depeche MODE, o akcjach różnej maści nie wspomnę. I faktycznie koncert w Łodzi ze średnią ceną 78,60 USD / fana uplasował się w środku stawki na 48 miejscu. Jak widać subiektywne odczucie pokrywa się z empirycznym. Powiem tylko tyle, że taniej było kupić bilety na koncert w Madrycie, czy do Paryża, a o niedalekiej Pradze już nie wspomnę.
Zestawienie wszystkich analiz finansowych z poszczególnych nóg Delta Machine Tour:
- Podsumowanie II etapu trasy – The Delta Machine Tour: Europe (cz3.)
- Podsumowanie III etapu trasy – The Delta Machine Tour: N. America (cz.2.)
- Podsumowanie IV etapu trasy – The Delta Machine Tour: Europe (cz3.)
Materiał do analizy pochodził ze stron billboard.biz i Wikipedii. W przypadku Wiki sugerowałbym pierw przewalić wszystko do excel’a i dopiero tam sumować. Na stronie są błędy w całościowych podliczeniach.
Podsumowanie IV etapu trasy – The Delta Machine Tour: Europe (cz3.)
Aby tradycji podsumowań stało się zadość. Przyszła pora na omówienie wyników finansowych 3 nogi świeżo zakończonej trasy. Na podsumowanie całości przyjdzie jeszcze czas w następnym wpisie. Dziś chciałbym się skupić na 44 koncertach, jakie zespół odbył w Europie na jesieni 2013 i zimą 2014. Tradycyjnie będzie to opracowanie przychodów z biletów.
Na 46 zaplanowanych koncertów zespół zagrał 44. Przyczyny odwołania tych koncertów są dobrze znane, więc nie będę wracał do tematu. Skupiając się na samej 3 nodze i analizując różne współczynniki można powiedzieć, że było całkiem nieźle. Choć letnia trasa w Europie to to nie jest. Nie mniej za 49 012 309,00 mln USD przychodu ze sprzedaży biletów głodem przymierać nie będą. Nie wiem, ile pochłonęły koszty trasy, ale o ile na pierwszej nodze zespół głównie zarabiał na to, aby pokryć koszty produkcji, a w szczególności fakturę jaką wystawił im Anton za produkcję wizualizacji, projekt sceny itp sprawy, to na ostatniej nodze chłopaki raczej finansowo odcinali kupony. Pierwsza noga to 82 084 761.00 mln USD, trzecia to niecałe 8 mln USD powyżej połowy przychodów z biletów 1 nogi.
Jeżeli doliczymy sobie do tego jeszcze fakt, że kasa została zebrana co najmniej na pół roku (albo i więcej) przed startem (ciekawe na jakim % leżały te miliony), czyli w okresie, gdy promocja (dzięki sponsorom) była największa i było ciśnienie na zespół w czasie i po dobrej 1 nodze w Europie. To bardzo mnie interesuje, czy była jakaś korelacja między mniejszymi przychodami z koncertów jesienią i zimą, obcięciem setlisty.
Wszystkie koncerty były w 100% wyprzedane i nosiły dumną metkę Sold Out. Choć myślę, że w przypadku kilku koncertów można by mieć wątpliwości. Przyjrzyjmy się zatem zestawieniu najbardziej licznych koncertów:
- Moskwa – 23 531
- Antwerpia – 21 024
- St. Petersburg – 18 848
- Barcelona – 18 127
- Praga – 18 033
Te pięć koncertów przekracza poziom 17 tyś widzów. Każdy następny to 16 tyś i mniej. Gdzie znalazła się Łódź? Tuż za Londynem, a przed Kolonią zajmując z frekwencją 15 764 – 12 pozycję na 3 nodze. Cała trasa miała frekwencję 587 724, co daje średnią 13 357 na koncert. Takich koncertów na całej 3 nodze było 18, więc Łódź zdecydowanie w klasie prymusów. Popatrzmy w takim razie na takie miasta, które dawały w zamian uczucie kameralności i wyjątkowości, w grupach po parę tysięcy 🙂
- Geteborg – 8 785
- Glasgow – 8 739
- Leeds – 7 565
- Malmo – 6 946
- Belfast – 5 767
Każde miasto lepsze od Geteborga miało już 5-cio cyfrową frekwencję.
To teraz popatrzmy na kasę. Tu sytuacja wygląda nieco inaczej. Wiemy, że fani wydali na bilety $49 012 309,00 USD z czego te 9 mln wydano w pierwszych – pięciu miastach:
- Moskwa – $2 685 552,00
- St. Petersburg – $1 884 045,00
- Antwerpia – $1 734 868,00
- Amsterdam – $1 453 121,00
- Kolonia – $1 414 404,00
Na przeciwległym końcu znajdują się dokładnie te same miasta, co w zestawieniach najniższej frekwencji. Każdy z tych koncertów znajduje się w grupie 14 koncertów, których przychód ze sprzedaży biletów był poniżej 1 miliona USD.
- Gothenburg – $803 454,00
- Malmo – $619 829,00
- Glasgow – $564 206,00
- Leeds – $523 669,00
- Belfast – $413 820,00
Natomiast średnia na koncert dla tej nogi wynosiła $1 113 916,11. Łódź z przychodem na poziomie $1 238 986,00 zajęła 9 miejsce i znowu powyżej średniej.
Ostatnie zestawienie to przychód ze sprzedaży biletów na głowę, czyli gdzie były najdroższe bilety (wersja dla fanów) lub gdzie, na jakie miasta najbardziej opłaca się sprzedawać bilety (to wersja dla agencji koncertowej). Średnia z całej nogi, to $83,39 na głowę, a najdroższe miasta to:
- Moskwa – $114,13
- Bratysława – $103,59
- St. Petersburg – $99,96
- Herning – $98,18
- Zurich – $97,75
Po raz trzeci wygrywa Moskwa. Tym razem Łódź grubo poniżej średniej. Na 44 koncerty zajęła 25 miejsce ze średnią $78,60 na osobę. Jednak do podłogi jeszcze daleko, bo 5 najtańszych koncertów na głowę wygląda następująco:
- Manchester – $70,05
- Leeds – $69,22
- Lyon – $67,46
- Praga – $65,93
- Glasgow – 64,56
Trochę zaskakuje tak niska pozycja Pragi, ale z drugiej strony to dobitnie pokazuje dlaczego tak wielu polskich fanów woli Pragę, skoro nawet tańsza dla Polaków jest od Łodzi.
W kolejnym wpisie przygotuję podobne zestawienie dla całej trasy, znajdę kilka błędów i podsumuję pod względem finansowym The Delta Machine Tour. Przy pisaniu powyższego opracowania korzystałem m.in. z ogólnodostępnych zestawień na Billboard.biz.
Podsumowanie III etapu trasy – The Delta Machine Tour: N. America (cz.2.)
Zanim 3 część trasy ruszy na dobre pora dokończyć podsumowanie północnoamerykańskiej trasy. Pojawiły się publicznie informacje o przychodach jakie wygenerowała sprzedaż biletów na koncerty depeche MODE. Z jednej strony widać jak co raz bardziej nieistotnym rynkiem staje się dla depeche MODE Ameryka Północna. Co raz bardziej spadające przychody i co raz uboższe trasy na tym kontynencie. Tym bardziej dziwią wszelkie plotki, które docierają zewsząd o zakończeniu trasy na Moskwie. Ale o tym będzie na końcu.
Na 24 zagrane koncerty pojawiło się na na stronach Billboard podsumowanie sprzedaży 22 koncertów. Z tego zestawienia wyłączono 2 festiwalowe koncerty w Austin 2013.10.04 i Austin 2013.10.11. W poprzednim podsumowaniu tak pisałem o wynikach 1 nogi:
Patrząc tylko na te 32 koncerty wychodzi na to, że trasa sprzedała się w 98%. Na 1 123 932 biletów sprzedało się 1 111 391, co dało łączny przychód brutto 82 084 761.
Na tym tle trasa po USA i Kanadzie wygląda prze blado i jest tylko cieniem tej sławy, którą zespół zbierał w gotówce od co najmniej 1987 roku. W każdym razie II część trasy Delta Machine, to przy I części trasy ubogi krewny. Raptem 22% tego, co organizatorzy koncertów zgarnęli w Europie. Ogólne szczegóły wyglądają następująco. Publiczność wyniosła 277 724 ludzi, dzięki którym przychód ze sprzedaży biletów był na poziomie $17 853 019.
W USA i Kanadzie sprzedano 100% biletów, co nie powinno dziwić. Przy tak ograniczonej liczbie koncertów prawdopodobieństwo nie sprzedania jakiegoś koncertu było niewielkie.
Przyjrzyjmy się zatem najliczniejszym koncertom pod względem frekwencji:
- Chicago – 22 773
- San Diego – 19 405
- Mountain View – 19 192
- Dallas – 16 220
- Toronto – 16 110
Te pięć koncertów jako jedyne przekraczają poziom 15 000 widzów. Dla porównania na przeciwległym biegunie znalazło się pięć miast, które nie przekroczyły liczby 10 000:
- Atlanta – 9 868
- St. Paul – 7 693
- Santa Barbara – 4 959
- Atlantic City – 3 803
- Las Vegas – 2 549
Sytuacja wygląda jednak inaczej, gdy przyjrzymy się koncertom na których organizatorzy ściągnęli najwięcej kasy:
- Los Angeles 1 – $1 418 372.67
- Los Angeles 2 – $1 418 372.67
- Los Angeles 3 – $1 418 372.67
- Nowy Jork – $1 303 305.00
- Chicago – $1 066 824.00
- San Diego – $1 019 015.00
Na przeciwległym biegunie są miasta o wspomnianych już wcześniej małych frekwencjach. Wszystkie koncerty zaliczyły przychód poniżej pół miliona dolarów. Nie mniej i tak nie ma tego co zestawiać z Europą. W stosunku do europejskich koncertów Los Angelesy plasuje się w stanach dolnych zestawienia.Przyjrzyjmy się w takim razie ile, uśredniając, jeden fan przyniósł na koncert kasy kupując bilety. Tu sytuacja wygląda trochę inaczej, choć Los Angelesy i w tym zestawieniu na czołowych pozycjach:
- Las Vegas – $167.47
- Los Angeles 1 – $96.80
- Los Angeles 2 – $96.80
- Los Angeles 3 – $96.80
- Atlantic City – $94.20
- Santa Barbara – $90.18
Wychodzi na to, że pomimo, iż Las Vegas 2013.10.06 miało najmniejszą widownie, to chętni, aby obejrzeć depeche MODE musieli na głowę zapłacić najwięcej. Jeżeli jednak zestawi się powyższe wartości z Europą, to z wyjątkiem Las Vegas 2013.10.06, wszystkie pozostałe koncerty na głowę są poniżej pierwszej piątki. Zliczając do kupy Europę z Ameryką Północną wychodzi na to, że sprzedaż biletów była na poziomie 99% – 1 389 115 na 1 401 656 kwitów. Organizatorzy z 54 koncertów przytulili $99 937 780.
Dla przypomnienia jeszcze raz chciałbym napisać, że powyższe kwoty to jest przychód organizatorów koncertów, a nie depeche MODE i nie ma tu strony kosztowej, bez której nie wiadomo, czy organizator dołożył do interesu, czy wyszedł na swoje. Zespół jest na bezpiecznej pozycji, bo w kontrakcie ma zapisaną z góry ustaloną kwotę, którą przeważnie trzeba przelać na konta Fruity Generation LLP zanim zespół pojawił się w danym mieście. Nie są to małe kwoty i pewnie zespół przebije zyski z lata w Europie na luzie, ale o tym przekonamy się gdzieś w marcu – kwietniu 2014 gdy zespół zakończy trasę (?).
P.S.
A skoro już mówimy o zakończeniu trasy i kolejnej paczce spekulacji. My spekulowaliśmy o tym, czy dM przyjedzie do Europy na lato 2014 i co za tym idzie czy odwiedzi Polskę, tym czasem od jakiegoś czasu po forach hula coś zupełnie przeciwnego. Wg tych plotek koncert w Moskwie będzie ostatnim koncertem na Delta Machine Tour. Jeżeli to prawda, to ciężko im będzie obronić się, gdy przyjdzie do wywiadów z południowoamerykańskimi mediami lub fanami. Mówi się, że głównym powodem tej sytuacji jest słaba dyspozycyjność głosowa Dave’a.
Może tak, może nie, ale jeżeli to prawda, to pomysł, aby porywać się na długą i ciężką trasę z 23 numerami był po prostu głupotą ze strony zespołu. Wystarczyło rotować te dwa brakujące numery w secie i efekt byłby ten sam. Choć z egoistycznego punktu widzenia, jako fan z Europy byłem bardzo z tego powodu zadowolony. W 2009 też taki byłem, a potem skończyło się na 20 numerach i rzezi killerów, bo Panowie nie wyrabiali na zakrętach.
Ale to jeszcze nic. Jestem w stanie zrozumieć takie przesłanki, tyle tylko, że podobno to nie są jedyne powody. Nie jest tajemnicą, że Dave pracuje nad 3 solową płytą. W wywiadach opowiada, że nagrywa dema, pomysły na kawałki i podobno na 2014 ma zakontraktowane studio. Wróble ćwierkają, że w roku 2014 uraczy nas nowym albumem Gahana. Jeżeli jeszcze okaże się, że pójdzie za tym trasa, to… uważam, że jest to świństwo. Bo wychodzi na to, że z czysto egoistycznych przesłanek Dave doszedł do wniosku, że zaśpiewał i przytulił swoje, odwalił pańszczyznę i można zakończyć trasę. Teraz już można w spokoju zająć się swoim ogródkiem, zostawiając swoje deklaracje bez pokrycia. Ciekawe ilu fanów Meksyku, czy Argentynie toczy pianę ze wściekłości….
Podsumowanie II etapu trasy – The Delta Machine Tour: Europe (cz3.)
Ostatnim punktem podsumowania pierwszej część trasy po Europie będzie kasa. Wiele razy próbowałem depeche MODE „zajrzeć do portfela”, a to sprawdzając jak ile kosztowała trasa w 1988 roku, albo też jak (w przybliżeniu) wyglądał/wygląda ich biznesy od kuchni. W marcu tego roku napisałem, że na potrzeby tej trasy powstała spółka komandytowa, której zadaniem będzie rozliczenie tej The Delta Machine Tour. Spółka ta nazywa się Fruity Generation LLP. To właśnie do niej wpływają wszelkie dochody zespołu związane z biletami, gadżetami, oraz innymi prawami wynikającymi z umów sponsorskich itp. Spółka po zakończeniu trasy jest zamykana.
Zanim jednak jakakolwiek kasa trafi do tej spółki najpierw agentury muszą sprzedać bilety i zorganizować koncert. Niedawno pojawiły się dane opisujące jak sprzedały się się poszczególne koncerty i jaki dały przychód brutto (Gross Revenue). Mowa tu tylko o samych biletach. Są to przychody agencji koncertowych, które po odjęciu kosztów organizacji przedsięwzięcia, podatków, spełnienia zachcianek zespołu zawartych w raiderze technicznym, odpaleniu działy dla siebie, resztę (często stałą część) płacą zespołowi. Jaka to jest część tego nie wiem. W 1988 roku było ok 35% kosztów organizacji koncertu. Ile jest to obecnie nie mam pojęcia. Może taki sam %, może większy….
Posiadane dane zawierają opublikowane zestawienia z 32 koncertów tej trasy. Wyjątkiem są festiwale Werchter, Bilbao, Lisbonie oraz koncerty w Locarno i Nimes. Patrząc tylko na te 32 koncerty wychodzi na to, że trasa sprzedała się w 98%. Na 1 123 932 biletów sprzedało się 1 111 391, co dało łączny przychód brutto 82 084 761. Jest to sumaryczny przychód z różnych agencji. Największą część ma w tym oczywiście Live Nation i Marek Leiberberg Concert Agentur.
Czemu 98%? Ponieważ na 32 koncerty 5 sprzedało się w stopniu mniejszym, niż 100%. Wg tego zestawienia wszystkie pozostałe koncerty (w tym Warszawa) była „sold out”. I tak:
- Sofia – bilety w sprzedaży: 26 300 / bilety sprzedane: 18 892 (72%). Przychód brutto: $926 320.
- Bucharest – bilety w sprzedaży: 35 400 / bilety sprzedane: 34 729 (98%). Przychód brutto: $1 797 985.
- Londyn (dwa koncerty łącznie) – bilety w sprzedaży: 34 818 / bilety sprzedane: 32 434 (97%). Przychód brutto: $2 244 220.
- Kijów – bilety w sprzedaży: 38 640 / bilety sprzedane: 36 562 (95%). Przychód brutto: $2 928 368.
Jak w całym tym interesie wypadła Warszawa? Bardzo dobrze, czyli jak pozostałe 27 koncertów…
- Warszawa – bilety w sprzedaży: 53 181 / bilety sprzedane: 53 181 (100%, sold out). Przychód brutto: $2 894 152.
Koncert w Warszawie był 6 największym koncertem z tej nogi. Lepsze od niego były tylko:
- Paryż – 67 103
- Berlin – 66 388
- Monachium – 62 976
- Mediolan – 57 919
- Rzym – 56 007
Jednak największy przychód wygenerowały koncerty zestawione poniżej, a Warszawa uplasowała się na 16 miejscu:
- Paryż – $5 332 840.00
- Berlin – $5 113 262.00
- Monachium – $4 956 599.00
- Sztuttgart – $4 956 599.00
- Berno – $4 013 227.00
Jeszcze ciekawiej wygląda sytuacja, gdy zestawi się ze sobą przychód na głowę. Wychodzi na to, że najbardziej przychodowe (efektywne) koncerty na jednego fana, to:
- Stuttgart – $136.83
- St.Petersburg – $123.12
- Moskwa – $118.62
- Berno – $102.27
- Mińsk – $97.81
Warszawa zamyka stawkę i sytuuje się na miejscu 27, czyli 6 od końca z przychodem na głowę $54.42. Ze wszystkich zestawień, to ostatnie jest najważniejsze, ponieważ pokazuje ile jedna osoba (średnio) dołożyła się do organizacji koncertu. Dzięki temu widać, że Warszawa miała jedne z najtańszych biletów na tej trasie w stosunku do liczby bawiących się na koncercie.
Wiem, że to może budzić wewnętrzny sprzeciw wielu osób, bo bilety dla wielu fanów były bardzo drogie lub wręcz nieosiągalne, ale w zestawieniu z resztą Europy były dużo tańsze. Poniżej Warszawy znalazły się takie miasta jak:
- Mediolan – $53.76
- Bukareszt – $51.77
- Sofia – $49.03
- Ateny – $47.41
- Belgrad – $39.78
Nie znam jednak stron kosztowych poszczególnych koncertów, więc nie jestem w stanie powiedzieć, z którego koncertu organizatorzy (i zespół) wycisnęli największe soki, przy najniższych kosztach.
Pozostałe wartości znajdziecie przy opisach poszczególnych koncertów na MODEonheROAD.com. Przykład TU.
Teraz to już czekamy na czwartek…
101 – 25 lat mitów i legend o koncercie
W 2011 roku napisałem tekst opisujący trasę Music For The Masses od strony setlistowo-bootlegowo-koncertowej. Wtedy też przyszło mi na myśl oddzielne zajęcie się 101 koncertem tej trasy i rozprawienie się z mitologią tego koncertu. Jeżeli pamiętacie tekst pt. „12 ciekawostek, których możesz nie wiedzieć o koncercie w Warszawie i Exciter Tour.” z 2011, to będzie to coś w tym stylu.
Dla mnie ten koncert jest właściwie relikwią. Od tego koncertu zaczęła się moja znajomość z depeche MODE. To na tym nagraniu poznałem piękno koncertów depeche MODE i czar winyla. Ten koncert sprawił, że zacząłem wnikać w muzykę, teksty i historię tego zespołu. Jednak im dalej zagłębiałem się w ten zespół i historię 101ego koncertu, tym częściej doznawałem wielu zaskoczeń, nieścisłości i mnogości wersji, jakie krążą o tym wydarzeniu. Dziś będzie właśnie o tym. Fakty, mity i legendy o 101.
101 – w ruchu fanowskim liczba ta urosła do miana mitologicznej. Niektórzy z Was pamiętają pewnie na forum z kreską limit 101 stron, po którym dany topic był obligatoryjnie zamykany. Nagradzanie 15, 66 i 101 fana zlotu, to tylko kolejny przykład. Prawda jest taka, że liczba koncertów była czysto przypadkowa, a jeżeli spojrzy się na odwołane koncerty, to koncert mógł mieć równie dobrze oznaczenie 102, 103 lub 104, bo taką liczbą mogłaby się skończyć ta trasa. Co więcej wystarczy zajrzeć do Tourbooka z 1987, by zobaczyć, że rozpiska koncertów na poszczególnych częściach trasy różni się od tej finalnej.
Sam album 101 też nie miał się tak nazywać. Plany były inne. Album miał mieć tytuł „Live Mode„. Wówczas magia liczby 101 nigdy by nie zaświeciła tak jasno. W końcu jeżeli doceniamy koncert nr 101, to czemu nie 102 – liczba wykonów na Tour Of The Universe, czy 75 – liczba wykonów na Black Celebration Tour, o liczbach 55 i 35 nie wspomnę.
Jedna z wersji tytułu mówi również o tym, że pochodzi on od nazwy międzystanowej, która przebiega obok i ma właśnie numer 101. Ale to myślę, że nadinterpretacja jakiegoś dziennikarza, albo jakiegoś blogera 😛
Frekwencja – To jest najbardziej dyskusyjny element mitologii tego koncertu. Często im bardziej chce się podnieść rangę tego wydarzenia, tym padają co raz wyższe liczby. Spotkałem się nawet ze stwierdzeniem, że 101 to właśnie liczba widzów tego koncertu. W biografiach i artykułach czytałem o publiczności w rozstrzale od 60 do 85 tysięcy. Najczęściej w przekazach fanowskich słyszałem magiczne 75 tys. Po latach również różni członkowie ekipy depeche MODE podają różne wartości. Wystarczy obejrzeć jednak dokument 101, aby dowiedzieć się ilu było fanów na koncercie. Wg ekipy księgowej na koncercie było 65 314, ale jak odliczymy od tego masę vipów to wychodzi 60 452 wg Keslera. Te VIPy nie przyszły tu bez powodu, wszystko przez pewne wydarzenie, ale o tym poniżej. Na razie cytat:
They sold out the Rose Bowl in 1988 even though their album barely cracked the Top 40. The band ended its 'Music for the Masses’ tour by selling out the Pasadena Rose Bowl, which contains more than 60,000 seats. The album made it to only No. 35 on the chart. http://diffuser.fm
Kasa – 1.006.192,50 tyle wynosił przychód zespołu z tego koncertu. tzn bilety + koszulki i inne gadżety. Od tego trzeba odliczyć koszty. Jak kosztował i liczył się mniejszy koncert na trasie w 1988 możecie przeczytać tutaj.
_
Koncert / Festiwal / Urodziny / Spęd na Rose Bowl – potocznie mówi się, że depeche MODE dało koncert na Rose Bowl, aby zwieńczyć tym występem swoją najdłuższą trasę koncertową w historii. Miejsce koncertu było wyborem zespołu, ale zrobiono bardzo wiele, aby najpierw nie przypominało to koncertu, a potem włożono wiele PR, żeby nikt nie pamiętał o tym wysiłku.
Koncert był rodzajem dealu między zespołem, a radiem KROQ. Z punktu widzenia tej stacji, nie był to wcale koncert wieńczący najdłuższą trasę w historii, ale jubel z okazji 10 lat istnienia KROQ, a wszystkie zespoły występowały tak na prawdę na urodzinach tej stacji. W zamian za możliwość urządzenia w czasie tego wydarzenia na Rose Bowl swoich 10. urodzin stacja rozkręciła potężną kampanię promocyjną rozdając masę biletów, dzięki czemu na koncercie była również masa przypadkowych ludzi i VIPów ze strony stacji.
Otwartym pozostaje pytanie na ile frekwencja była wynikiem sukcesu trasy, a na ile wynikiem promocji KROQ, w którym od lat i przez następne lata grano depeche MODE na potęgę. Myślę, że działało tu pewnego rodzaju sprzężenie zwrotne, czego efektem były potem sceny pod Warehouse w 1990.
Z drugiej strony bez wsparcia KROQ taka akcja nie byłaby możliwa i zrobienie takiego koncertu po za Kalifornią również mogłoby skończyć się klapą.
Dave również robił wiele, aby promować ten ostatni występ na trasie, na koniec (prawie) każdego koncertu w USA żegnał się: See You in Pasadena!
Wydarzenie na Rose Bowl było jednocześnie jednodniowym festiwalem z line-up’em: Wire, Thomas Dolby, OMD i… depeche MODE. Wykonawcy występujący przed depeche MODE grali za dnia i w pełnym słońcu, cała konferansjerka była prowadzona przez djów z KROQ.
Żeby była jasność, kompletnie nie umniejszam przez to samego koncertu, wręcz uważam to za zaletę tego zespołu, że nie porwali się na tak duże przedsięwzięcie i nie położyli go od strony organizacyjnej i biznesowej, i jeszcze sprzedali do tego bardzo romantyczną historię, którą wszyscy znamy. Równie dobrze mogło się wydarzyć tak, jak w przypadku U2, którzy w 1983 roku pojechali do Red Rocks, (depeche MODE wystąpiło na Red Rocks po raz pierwszy w 1986.07.01) by udowodnić sobie i światu, że w USA dadzą radę. Zainwestowali oszczędności swojego życia po czym okazało się, że niewiele brakowało, a utopiliby cały kiesz dosłownie i w przenośni.
Po za tym sproszenie na koncert przez KROQ masy VIPów, którzy w normalnych warunkach nigdy by się nie pofatygowali na koncert pewnej niszowej kapeli z jakiegoś Basildon. To oni zobaczyli, że syntezatorowy zespół (a właściwie zespoły, bo OMD, to również syntezatorowa kapela czerpiąca z dorobku Kraftwerk) mogą zapełnić stadiony. Kiedy ta wiadomość została poniesiona na wyspy, to Anglicy przecierali oczy ze zdziwienia i nie potrafili zrozumieć, jak to było możliwe i co takiego się stało.
Przełożyło się to potem na sukces komercyjny i wydawniczy singla Personal Jesus w 1989, który jest do tej pory najlepiej sprzedającym się 12″ singlem w historii Sire Records i całego albumu Violator.
After that film came out, suddenly we were this 'stadium band’, which wasn’t actually true – we’d played one stadium – but the perception really changed. We started to get bigger than I’d ever imagined we’d be. – Dave dla Q, lipiec 2001
Stadion – To był pierwszy występ stadionowy depeche MODE. W pewnym sensie to prawda. Wcześniej zespół występował, jako support przed wielkimi pierwszej połowy lat 80. na stadionach. Jednak na tak dużym stadionie – jako headliner – depeche MODE wystąpiło po raz pierwszy. Faktyczny pierwszy koncert solo ever na stadionie to Budapeszt 1985.07.23.
Najlepszy koncert na trasie – Kolejna legenda głosi, że był to najlepszy koncert depeche MODE na trasie, dlatego został wydany. No nie zupełnie. Alan w wywiadach opowiada, że wprost przeciwnie. Na tej trasie mieli dużo więcej lepszych koncertów. Ze względu na wielkość koncertu, co było nowością dla zespołu, były pewne problemy techniczne z nagłośnieniem, przebiciami prądu, wodą, która zbierała się na dachu sceny i zalewała sprzęt. A Dave tracił głos z minuty na minutę. Wszystko to musiało sprawić, że zespół pracował potem nad tym koncert w studio przez 4 miesiące masterując, ale również dogrywając brakujące lub źle zarejestrowane partie koncertu. Alan nigdy nie powiedział tego wprost, ale dawał do zrozumienia, że album 101 nie jest w 101% nagraniem live.
Koncerty halowe da się muzycznie lepiej kontrolować, niż stadionowe. Zespół miał tylko jedno podejście, nie było szansy nagrania drugiej nocy, przez co nie było możliwości zdublowania materiału. Druga sprawa, że był to również trudny technicznie koncert ze względu na fakt, iż nie był to samodzielny występ depeche MODE, a występ na urodzinach i całe to zamieszanie, jakie ze sobą takie wydarzenia niosą.
_
People Are People – z tym utworem jest ciekawa historia. Początkowo na tej trasie był grany w wydłużonej wersji. Zbieracze bootlegów określają ja mianem wersji 12″, jednak z powodu rozłażenia się utworu przez środkową wstawkę utwór został skrócony. Ale ja nie o tym…
Kawałek był grany nieprzerwanie przez 3 nogi Music For The Masses Tour, aż do koncertu w Wiedniu 1988.03.13. Od momentu wznowienia trasy na kolejnej nodze utwór ten został zastąpiony przez Master & Servant [101], który przywędrował tu z bisów, na miejsce Master & Servant [101], wskoczyło za to Just Can’t Get Enough [41]. Tak było przez całą Japonię, Kanadę i USA… z wyjątkiem Pasadeny, gdzie numer niespodziewanie powrócił do setu. Master & Servant powędrowało na bis. Dzięki temu była to…
Najdłuższa setlista na trasie – dzięki temu na płytach mamy 20 utworów, a nie 19, jak to było przez resztę trasy. Przez co, przez chwilę gdzieś nawet krążyła plotka, że nie jest to koncert z Pasadeny, a montaż z kilku koncertów i People Are People [67] pochodzi właśnie z jakiegoś innego koncertu na Amerykańskiej trasie. Z resztą ta teoria o posztukowanym (z kilku koncertów) koncercie powraca co jakiś czas, a posztukowany dokument – 101 nie pomaga temu. Jak było nie wiem, za to spotkałem się kiedyś ze stwierdzeniem, że…
Set z Pasadeny to była setlista całej trasy – Daaawno temu usłyszałem takie stwierdzenie. Nie ma sensu się nad nim rozwodzić. Zapraszam do lektury działu o tej trasie na MODEontheROAD.pl. Myślę, że to wystarczy.
Bootleg z Pasadeny – Po 15 latach od koncertu w Pasadenie wypłynął na światło dzienne jedyny i prawdziwy bootleg z Pasadeny 1988.06.18. Jest to jedynie pierwsza część koncertu. Jak relacjonuje właściciel nagrania kiedy wyszła 101 po prostu skasował kasetę z zapisem koncertu. Bo przecież była już 101 i była lepszej jakości. To takie oczywiste… Jako bonus do bootlegu dołączony jest występ OMD też z tej nocy, oraz zapis występu Nitzer Ebb z 1990 roku z L.A. jako support depeche MODE.
Sam bootleg niestety trochę za bardzo przegadany, ale mimo to można usłyszeć jak Dave śpiewa, a reszta gra i daje to fajne porównanie z tym co zostało stuningowane w studio w postaci 101. Na Blasphemous Rumours [101] słychać jak pada deszcz. Słynna scena i komentarz o tym, jak nad stadionem przeszło oberwanie chmury. Zaczęło się od pierwszych taktów utworu i zakończyło wraz z końcem numeru. …God have sick sence of humor…
Po sieci krążyły niby-bootlegi, które były niczym innym jak zmasakrowaną wersją płyty 101. Okazywało się, że w rzeczywistości jest to przegrana z CD na dyktafonu 101, a potem nagrana jeszcze raz na CD lub do plików. Zabieg ten miał na celu pogorszenie jakości materiału tak, aby stał się wiarygodny dla kolekcjonerów. Jednym słowem nie ma pełnego bootlegu z Pasadeny!
Dokument 101 – podobno pomysł na serię Real World w stacji MTV, dawniej nazywanej Music Television inspirowano się historią grupki dzieciaków wyrwanych ze swojego środowiska, wsadzonych w zupełnie im nowe i obce miejsce – autobus przemierzający Amerykę w pogodni za zespołem – a do tego z pod nos wsadzonymi mikrofonami i kamerami zaglądającymi im nawet do kibli. Podobno…
To chyba tyle mitów, legend i ciekawostek o koncercie, który gdyby nie dokument pozostałby tak samo niezauważony, jak finalne koncerty na poprzedzających ten koncert trasach i wielu po nim.
depeche MODE sp. z o.o. [akualizacja]
To że depeche MODE to produkt firmy (firm) to nic odkrywczego. Nie dostrzegać tego faktu może jedynie ślepy fanboy. Za tym zespołem stała zawsze chorda firm powiązanych kapitałowo z członkami zespołu. Nie jest to żadna odkrywcza konstatacja, tak działają wszystkie zespoły i artyści. Jak wynajmowaliście zespół na wesele, studniówkę, czy inna uroczystość, to przeważnie też płaciliście firmie, której produktem był zespół i muzyka grana przez nich. depeche MODE nie odbiega od tego schematu. Co może być zaskoczeniem dla Was, to stopień skomplikowania tego, co jest w tzw tle.
Wszystkie firmy, jakie członkowie zespołu i ludzie pracujący dla zespołu powstawały przede wszystkim po to, aby chronić swoje interesy jako autorów tekstów i muzyki. depeche MODE jest nielicznym przykładem posiadania praw do swoich utworów, co w przypadku nawet tak wielkich gwiazd, jak Rolling Stones, czy The Beatles nie jest wcale takie oczywiste. A drugi cel, jaki mieli członkowie zespołu, a w szczególności ludzie pracujący dla zespołu, to tzw optymalizacja podatkowa.
To co przeczytacie poniżej, nie jest do końca mojego autorstwa, a przynajmniej podstawowe opracowanie nie zostało zrobione przeze mnie. Tekst został zaczerpnięty od kogoś, kto rozgryzł ten temat na potrzeby fanów i opublikował swój wpis na forum Home jakiś czas temu. Temat zaplecza biznesowego został rozgryziony do czasów Sounds Of The Universe i nie obejmuje czasów Delta Machine. Wynika to również tego, że wiele z tego, co tu przeczytacie znajduje się po prostu w książeczkach i tourbookach, a gdy powstaje ten tekst nowego albumu jeszcze nie ma na półkach sklepowych. Wystarczy potem doczytać ze zrozumieniem książeczkę i będzie errata. No nic miłej lektury wpisu fana o nicku devotional83. Po drodze i na końcu dołożyłem kilka groszy od siebie, jako dopełnienie i efekt grzebania poniżej tego, co devotional83 opracował. Tłumaczenie jest fontem regularnym, moje dopiski kursywą. Zorientujecie się…
_
Prawny status zespołu w zakresie praw autorskich może wydawać się nieco skomplikowany, jednak wszelkie zmiany i przekształcenia własnościowe prowadziły do tego, że depeche MODE (a tak na prawdę Martin Gore / Alan Wilder / Dave Gahan & Co. jako autorzy tekstów i muzyki) są nadal właścicielami swoich utworów. Większość z tego, co przeczytacie jest znana, ale zebrałem to dla tych, dla których może to być nowe (myślę, że dla tych, co znają temat zebranie w takiej formie, jak poniżej też będzie to pewną nowością). depeche MODE, zasadniczo samodzielnie zarządzają swoimi prawami autorskimi i zachowali pełną kontrolę nad prawami do swojej muzyki. W 1984 zespół założył firmę Greataim Ltd. (Wielki cel), której zakres działalności, to: „Przedstawienia sceniczne i inne artystyczne i literackie dzieła” (Live Theatrical Presentations & Other Artistic & Literary Works – wyciąg z brytyjskiego KRS). Wszystkie przepływy w zakresie pracy w studio i na scenie przechodziły właśnie przez tą firmę. Niedługo potem, w tym samym roku, firma zgrabnie zmieniła nazwę na Demilune Ltd, a następnie w 1992 na Depeche Mode Ltd.
W 1988 zespół założył również firmę Rapid 5592, która w tym samym roku zmieniła nazwę na Masses Managment, jej zadaniem było zarządzanie bieżącymi sprawami zespołu – (tzw own management). To właśnie tu możecie znaleźć takie nazwiska jak: Jonathan Kessler, Daryl Bamonte i John Joseph Fanger (JD Fanger) (To właśnie z tych czasów pochodzi rola przypisana Andiemu, jako człowiekowi ogarniającemu sprawy finansowe w zespole.). JD Fanger pojawia się również w dokumentach Depeche Mode Ltd., oraz w kolejnej firmie – założonej przez Martina Gore’a – Grabbing Hands Music Ltd., jak osobisty asystent. Grabbing Hands powstaje w 1983 i ma zarządzać prawami Martina, jako muzyka i tekściarza. Dla was praca Johna jest głównie widoczna w postaci linijki tekstu – JD Fanger of the DM office.
W 1992, po prawie roku funkcjonowania, Depeche Mode Limited zostało przekazane w zarządzanie firmom zewnętrznym CCS Directors Limited/CCS Secretaries Limited, których to głównym zadaniem było zrobienie porządku w księgach. Już w 1993 (9 kwietnia 1993 – taka data figuruje w dokumentach firmy. Od tego czasu aż do dziś wszyscy członkowie zespołu są we władzach tej spółki. Więcej o tym niżej będzie.) zespół przejął stery firmy ponownie i powierzył John’owi prowadzenie księgowości. Zadaniem większości firm zewnętrznych zaangażowanych w prowadzenie biznesu depeche MODE było zatrudnione jako pomoc / doradztwo w rozkręceniu biznesu, zanim zespół przejął pełną kontrolę na firmą.
Venusnote Ltd. zostało założone w 1995, a powód był prosty: odejście Alana. Depeche Mode Ltd. nadal istniało, ale działalność operacyjna została przeniesiona ponownie do Demilune Ltd. Demilune krótko, w latach 1994-1995, posiadało „egzotyczną” filię prowadzoną przez firmę Waterlow Nominees/Waterlow Secretaries.
Masses Management również zaprzestało działalności po odejściu Alana i prawdopodobnie rozwiązało się w 1998. Co ciekawe Jonathan Kessler był wymieniony, jako formalny manager po przez swoją firmę Baron Inc. Kessler również posiada firmę publishingową, której dyrektorem był Dave od początku działalności w 1992 (ciekawe, czy to wiązało się już wtedy z solowymi planami Dave’a. Przypomnę, że w czasach, gdy Dave mieszkał w Los Angeles pracował nad swoimi autorskimi kawałkami, które zostały skradzione przez ówczesnych „przyjaciół” od dragów. Jedynym śladem tamtych czasów jest utwór z repertuaru Roxy Music – Song For Europe), ale nie są znane, żadne utwory Dave publikowane przez tą firmę. Jak wynika z lektury „remasterów” wszystko opublikowane przed rokiem 1995 należy do Demilune, a po 1995 do Venusnote. Te dwie firmy posiadały (posiadają?) wszystkie prawa do utworów (wersji źródłowych) wszystkiego, co wyszło w latach 1981-2006, włączając w to dema, outtake’i, (nieopublikowane wersje utworów np remixy). Co jest ciekawe, to fakt iż Demilune zostało rozwiązane w 2009 roku, tak więc Venusnote jest najdłużej działającą firmą z obozu depeche MODE i Alan nie jest zaangażowany już w nią. (To był/jest(?) ostatni punkt łączący trójkę z Basildon z Alanem. Wygląda na to, że w pewnym sensie, w niektórych sprawach, np. z prawnego punktu widzenia Alan był współudziałowcem (właścicielem) firmy depeche MODE aż do 2009 (a ja myślę, że jest nadal), ze znanych mi dokumentów wiadomo, że nastąpiły pewne ruchy kadrowe w strukturze firmy w 1995, ale może też tak być, że faktycznie to Alan zaprzestał tylko nagrywania i występowania na scenie, bo w depeche MODE faktycznie był/jest… depeche MODE sp. z o.o.. Nie mniej kontakty na podłożu finansowym nadal istniały. Nie mam tu na myśli tantiem, bo to jest coś oczywistego, nadal odprowadzane są na rzecz Alana. Tu chodzi o kwestie zarządzania prawami i reprezentowania części interesów Alana, które nadal ulokowane są w depeche MODE. Czemu tak długo to się ciągnęło? Myślę, że wynikało to z faktu, iż Panowie przez lata nie rozmawiali ze sobą, a wpadki typu pominięcie Alana na filmie do składanki The Videos 86>98 skutecznie ochłodziły relacje. Dopiero przekształcenia na linii Mute – EMI (2002), a później EMI – Mute (2008), prace nad remsterami, rozwód Alana i Martina, zmusiły całą czwórkę do podjęcia wysiłku wyjaśnienia tych spraw wspólnie. Warto skojarzyć fakty, że do wspólnego występu dochodzi w lutym 2010, po wyjaśnieniu i wyczyszczeniu wszelkich kwestii prawnych i finansowych w 2009. Również w tym czasie (17.02.2010) dochodzi do owej niesławnej sceny kłótni Andiego z resztą zespołu, której Alan był świadkiem w Londynie. Jako powód podawane jest właśnie tło finansowe i dysproporcja w zarobkach jego i reszty. Analizując dokumenty Venusnote Ltd, znaleźć można i takie, gdzie pewne ważne decyzje zapadły właśnie podczas tej wizyty w Londynie i właśnie datą 17.02.2010 są opatrzone. Trudno nie mieć przypuszczeń, że tak późne pojawienie się Alana na scenie (od odejścia w 1995) nie miało li tylko muzycznego charakteru. A jak pamiętamy głównym powodem odejścia było niedocenienie, również finansowe.)
Te zmiany prowadzą jednak do pytania o mastery z przed 1995 roku. Odpowiedzią będzie stwierdzenie, że nie ma czego się obawiać, ponieważ odpowiedzią na to jest depeche MODE ltd. Firma co prawda nie prowadzi działalności operacyjnej, to formalnie jednak istnieje i jest w posiadaniu masterów i praw. (W dokumentach firmy można wyczytać, że stanowiska dyrektorskie (właścicielskie) posiada tam cała czwórka z Alanem włącznie do czasów obecnych, a JD Fanger zajmuje się prowadzeniem biznesu w ich imieniu.)
Martin posiada prawa autorskie (kompozytorskie) do swoich utworów przez Grabbing Hands Music – nawet do utworów z lat 1981-1983, do których wcześniej prawa autorskie posiadało Sonet – Martin zatrudniał Sonet jako zarządce praw aż do 1992, kiedy to zarządzanie prawami zostało przeniesione do EMI. To właśnie dlatego EMI Music Publishing Ltd. widnieje nieraz równolegle do Publishingu Sonet. To wszystko odbywa się na zasadach licencjonowania praw i oznacza to tyle, że teraz EMI pobiera tantiemy w imieniu Martina. Przy niektórych utworach pojawia się jeszcze inna nazwa firmy Grabbing Hands – a dokładnie Grabbing Hands Overseas, był to zagraniczny oddział angielskiego Grabbing Hands Ltd, który działał w latach 1992-2009.
Prawa autorskie w imieniu Dave’a pobiera firma JJSR, która jest jego publishingiem od 2003. (JJSR to pierwsze litery imion dzieci Dave’a – Jack, Jimmy, Stella-Rose) Egzekucja praw autorskich jest licencjonowana do Universal, ale nadal Dave posiada wszelkie prawa do swojej muzyki.
Dodatkowo przy okazji każdej płyty od 2005 Dave, Martin i Andy zawiązują spółkę komandytową (LLP – limited liability partnerships) W czasach Playing The Angel była to firma Black Swarm LLP, w czasach Sounds Of The Universe spółka ta nazywała się Disbursements LLP. Obecnie na potrzeby Delta Machine powstała spółka komandytowa – Fruity Generation LLP. (Nie znam faktycznego przeznaczenia tych firm, ani dlaczego akurat taka forma prawna spółki. Mogę tylko przypuszczać, że o ile takie firmy, jak depeche MODE ltd są po to, aby pilnować spraw związanych z prawami autorskimi i pokrewnymi, żadna z wcześniej omawianych firm nie jest angażowana do bieżącej działalności operacyjnej. Tak w przypadku Black Swarm, czy Fruity Generation chodzić by mogło o rozliczenie bieżących spraw związanych z produkcją płyty, trasy, kosztami promocji i pozyskiwania sponsorów. W momencie zakończenia projektu Delta Machine wraz z trasą, wszelkie koszty będą rozliczone, przelewy dokonywane, a spółka idzie do piachu. I jeszcze jedna ciekawostka. Wszystkie spółki komandytowe depeche MODE rejestrowane są pod jednym adresem, stąd miałem łatwość w namierzeniu pozostałych spółek. Nie mniej radzę opanować emocje, ponieważ jest to tylko adres i nic więcej. Na ten adres przychodzi jedynie korespondencja, która później jest dystrybuowana do zainteresowanych. Na ten sam adres zarejestrowane jest przeszło 170 innych spółek.)
Nic mi nie wiadomo na temat umowy z Sony/Columbia, czy też niedawnego przejęcia praw do zarządzanych przez BMG od Universal Publishing katalogu wytwórni MUTE. Osobną i bardzo interesującą częścią była historia podpisania umowy między EMI, a depeche MODE w 2008. Miało to potem kluczowe znacznie przy doprowadzeniu, ponownie do usamodzielnienia się Daniela Millera / Mute (od upadającego na twarz trupa) dwa lata później. EMI powiedziało Danielowi, że jedynym zespołem, którym są zainteresowani pozostawieniem, to depeche MODE. (…) Zespół zgodził się pozostać w EMI pod warunkiem zgody EMI na opuszczenie przez Mute. (Wygląda na to, że depeche MODE spełniło rolę okupu/zakładnika w 2008, konsekwencją pozostawania w EMI było również wydanie składanki Remixes 1981-2011, która jak wiemy była nikomu nie potrzebna i wynikała jedynie z zapisów umowy z wytwórnią. Zespół tego nigdy nie ukrywał.) Warto przypomnieć też fakt, że 1997 depeche MODE nagrało i wydało płytę tylko i wyłącznie dzięki prywatnym pieniądzom Daniela. Mute było w tym czasie bankrutem. (Sytuacja finansowa depeche MODE była również nie lepsza. Dezintegracja zespołu i życie ponad stan właściwie od 1990 doprowadziły zespół do bardzo trudnej sytuacji finansowej. Był to jeden z faktycznych powodów, dlaczego depeche MODE nie pojechało w 1997 roku promować Ultra na trasie koncertowej. Zespołu po prostu nie było stać na zorganizowanie trasy koncertowej, a kolejna w 1998 była tak uboga wizualnie, zasięgowo i kosztowo. Między bajki należy włożyć historię o braku gotowości zespołu, czy obawach przed ruszeniem w ponowną trasę. Nie twierdzę, że to nie był jeden z czynników w 1997, ale na pewno nie najważniejszy i nie decydujący. Mogę podać jeszcze jeden powód, ale zostawię go sobie na kolejny wpis, tym razem to promocji i trasie z lat 1997/98.)
_
No i to tyle, jeżeli chodzi o przeszłość, tą dalszą i całkiem bliską. Z ostatnich wydarzeń warto jeszcze przypomnieć odejście zespołu z agencji artystycznej CAA i przejście do WME. Dzięki czemu mogły ruszyć prace nad północnoamerykańską częścią Delta Machine Tour.
Więcej o obecnym statusie prawnym zespołu można będzie powiedzieć, jak dostaniemy w łapki najnowszy album. Zarówno książeczka płyty, jak i tourbook są potężną kopalnią wiedzy. Tam każde słowo coś znaczy. Mam na dzieję, że podobał wam się ten wpis i sprawi Wam tyle przyjemności w kopaniu po sieci, jak i mi.
Jeżeli w trakcie czytania aż prosiło się, żeby gdzieś kliknąć i przenieść się na strony których dotyczył dany fragment, a linka tam nie było, to nie był to przypadek. Zrobiłem to celowo. Komu nie będzie wystarczać historia biznesowa depeche MODE spisana przez devotional83, z moimi komentarzami, to śpieszę donieść, że skoro mi się udało, to i Wam również. To wszystko jest w sieci, więc wystarczy poszukać. Nie jest to trudne, dacie radę…
[aktualizacja]:
2013.03.12 ukazał się wywiad dla portalu electronicbeats.net, w którym pada takie stwierdzenie:
Daniel’s certainly been very involved in the making of this record—with the process of recording and lots of the choices made throughout the whole journey. What happened was around the time of Exciter, Daniel, with our blessing, signed Mute to EMI. And he gave over a lot of control to them. He retained complete artistic control, but right before we were set to record Delta Machine, there were rumors about EMI folding. We didn’t want to be stuck in limbo and have this thing stuck in the courts, because you hear about this stuff happening. Now Daniel still owns Mute Artists, but not Mute Records, which he tried to buy back after he sold it, without success. He got outbid and was very upset, which I only found out recently. He wanted to take it all back, but we basically told him, “Dan, we’ve got to move on.” And we don’t want to be the lynchpin that holds it all together. We had to ask ourselves, “Where is Mute? What is Mute? Who’s distributing it?” So we decided to shop around and Sony came up with the best offer to make sure Daniel is still around for us, and to make sure we were able to gain control of what we’re doing. Most importantly, in 2015, we’ll be able to get control of our entire catalogue. We’ll own it. It won’t be in limbo. After Delta Machine, we’ll be in real control. For us, Daniel’s one of the most important parts of what we do. He’s a constant and we want to keep it that way.
Pełen wywiad można przeczytać klikając na ten link. Bardzo ciekawy wywiad pokazujący różne sprawy dziejące się w tle Delta Machine.
Ile kosztowała organizacja koncertu w 1988 roku…
…i dlaczego płaci się tyle za koncerty. Rok 2012, to 25 rocznica wydania Music For The Masses i 25 rocznica rozpoczęcia Music For The Masses Tour. Co prawda do rocznicy trasy jeszcze trochę czasu i tak na prawdę trasa ta jest bardziej znana z jednego koncertu z roku 1988, niż z przebiegu trasy jako całości. Nie mniej „świętując” ćwierćwiecze trasy postanowiłem opisać z czego składał się koncert w 1987/88 roku i przynajmniej zbliżyć się do mechanizmów działających na trasach koncertowych, co się składało na to, aby każdy koncert doszedł do skutku. Gdzieś tam chciałbym również odpowiedzieć na końcu – dlaczego w owym czasie fani musieli (muszą?) “tyle” płacić za koncert… no i ile każdy z elementów kosztował. Jest to o tyle pouczająca historia, że właściwie w 100% ma przeniesienie na czasy nam współczesne. Ponieważ Nowa Trasa za pasem, dlatego tym bardziej zachęcam do lektury poniższego wpisu.
To, że zorganizowanie trasy koncertowej jest kosztowne, to wiemy wszyscy. Jest to nie tylko wydarzenie artystyczne, ale w dużej mierze techniczne, logistyczne, a przede wszystkim finansowe. O aspektach kulinarnych pisałem ostatnio, na techniczne i logistyczne sprawy przyjdzie jeszcze czas. Dziś będzie o kasie… i to dużej.
Wprowadzeniem niech będzie tekst o Music For The Masses Tour z przed roku. W 1987 roku depeche MODE należało już do, powiedzmy 2 ligi światowych zespołów. Regularnie koncertując również w Ameryce i w Azji. W Europie regularnie wyprzedawali koncerty. Jednak były to głównie hale o pojemnościach do 10 000. Ta trasa miała wszystko odmienić, zespół po raz pierwszy wystąpił na stadionach i obiektach, na których gościły wielkie tuzy lat 80. depeche MODE wchodziło do obiektów w miastach, gdzie jeszcze rok wcześniej grali po kilka koncertów noc w noc, ale w obiektach nieporównanie mniejszych. Weźmy na ten przykład Nowy Jork. W 1986 roku zespół dał 3 koncerty z rzędu w Radio City Music Hall – każdy koncert zapełniony na 6000 gardeł. Razem 18 tyś fanów. W 1987 roku depeche MODE przybywa do tego miasta, by zagrać w Madison Square Garden tylko 1 koncert. Obiekt ma pojemność 20 000 ludzi.
Dla depeche MODE, była to nie tylko zmiana jakościowa, ale i prestiżowa. Z jednej strony wejście na wyższy poziom w hierarchii koncertowej oznaczał “prawo” do grania w obiektach klasy MSG. Ten przywilej wcale nie dotyczył zespołu, tylko obiektu. Nie wszystkie obiekty pozwalają wszystkim u siebie występować. Gwiazda lub zespół powinien gwarantować pewne standardy i nie zawsze chodzi tu o kasę, jaką organizator płaci za wynajem sali koncertowej. Z drugiej strony granie w wyższej lidze dawało prawo do krzyczenia u organizatorów wyższych stawek za koncerty. W 1983 roku za koncert w Sztokholmie zespół krzyczał 2033 Funa. Koncerty odbył się w Draken – obiekcie na 1000 osób. Wychodzi 2,03 funta na głowę uczestnika.
Za wizytę w Sztokholmie w styczniu 1988 roku zespół zgarnął 32 500+ funtów. Na Isstadion wchodziło 8800 fanów, co daje 3,69 funta od łba. I nie są to wszystkie pieniądze, jakie zespół przytulał występując w każdym z miast. O tym będzie na końcu.
Podział przy organizacji koncertu (trasy) jest następujący. Zespół przygotowuje i zapewnia sprzęt do tego, aby odbyło się show, natomiast organizator koncertu ma obowiązek zapewnić lokalnie wszystko, by koncert się odbył. Aby organizator koncertu wiedział, co ma przygotować od tego są właśnie dokumenty typu kontrakty, ridery, itinerary, pozwolenia na pracę itp., w których szczegółowo zapisywane są wszelkie wymagania. Te wymagania potem zamienia się na konkretne pieniądze, jakie organizator koncertu musi wydać, aby doprowadzić do odbycia się koncertu.
Jak już napisałem po stronie zespołu jest przygotowanie show i zgromadzenie sprzętu i ludzi, którzy zapewnią maksymalną powtarzalność projektu przez całą trasę. Koszty produkcji trasy rozbijane są potem na poszczególne koncerty – jest to tzw. Artistes fee. Z tego fee opłacana jest również ekipa i sprzęt podróżujący z zespołem. Sam zespół zostawia sobie z tego coś na waciki… Praktyka i doświadczenie pokazuje, że im większa gwiazda, tym skrupulatniejsze pilnowanie tego, aby to Artistes fee nie zostało w żaden sposób uszczuplone. Dlatego wszystkie dodatkowe koszty jak catering, a nawet hotel, czy wizyta w nocnym klubie uznawane są za koszt organizatora koncertu, a nie zespołu.
Przedsięwzięcie organizacji koncertu jest rodzajem szacunku i analizy, gdzie z jednej strony bierze się koszy organizacji, pojemność obiektu, a z drugiej strony możliwości i siłę nabywczą społeczeństwa, które potencjalnie chciało by przybyć na koncert i zapłacić za bilet określoną sumę. Dlatego tam, gdzie społeczeństwa są biedne lub koszty produkcji przerastają potencjalne zyski z organizacji koncertu/trasy pojawiają się sponsorzy tras/koncertów. Tyle teorii i idealnego świata. Jak w Polsce jest na prawdę, to już do pogadania przy flaszce, bo na czeźwo tego się nie da… 🙂
Skoro ogarnęliśmy już mechanizmy stojące za koncertami, to popatrzmy w takim razie jak wyglądała koszt koncertu w 1988, gdy my w Polsce jedynie śniliśmy po koncercie w Warszawie z 1985 roku lub zazdraszczaliśmy Czechosłowakom koncertów w Pradze.
Koncert odbył się 12.02.1988 roku na Isstadion w Sztokholmie.
1. Przychód (w Koronach Szwedzkich)
- Pojemność max 9200 widzów, ale do szacunków zespół brał pod uwagę niższą liczbę widzów – 8800 (ile było faktycznie nie wie już nikt).
- Bilet kosztował 150 Koron.
Łącznie daje to kwotę 1 320 000 Koron przychodu. Tyle potencjalnie organizator mógł mieć przychodu po tym koncercie.
2. Koszty (w Koronach Szwedzkich)
- Wynajem hali – 20% od 8800 widzów – 264 000
- PRS (???) – 3,5% od 8800 widzów – 46200
- Prowizja za sprzedaż biletów – 2,5% od 8800 – 33000
- Transport lokalny – 5000
- Scena – 28500
- Menadżer sceny – 2050
- Siła fizyczna – 23280
- Wózki widłowe – 3000
- Barierki – 2500
- Obsługa koncertu – 39500
- Ochrona – 17050
- Straż pożarna – 1500
- Zaopatrzenie – 1420
- Jedzenie – równowartość 1000 Funta – 15000
- Koszty połączeń telefonicznych – 2500
- Goniec – 970
- Reklama – 35500
- Druk biletów – 2500
- Druk plakatów – 6000
- Plakatowanie miasta – 6500
- Ulotki – 3000
- OC – 1000
- Czerwony krzyż / Van / paliwo / meble etc – 8500
Razem 548470 Koron
- Prowizja Artysty (32500 Funtów) – 341250
- Prowizja promotora – 60200,65
Oszczędzając Wam liczenia powiem, że przychody były większe od kosztów, co za tym idzie pozostawał pewien zysk, którego zespół gwarantował sobie odpowiednią część. Zysk netto do podziału to 370059,35 Koron.
Kilka linijek wyżej napisałem, że zespół oprócz swoje daniny mógł liczyć jeszcze na dodatkowe przychody. Pierwszym źródłem zysku były gadżety i koszulki firmowane przez depeche MODE. Jaki był zysk na koncert niestety nie wiem.
Drugim źródłem był zysk netto wymieniony powyżej. Zespół zastrzegł sobie w kontrakcie, że jeżeli promotorowi pozostaje wolna kasa, to nie może sobie ją tak wziąć i schować do kieszeni, ale musi się nią dodatkowo podzielić z zespołem w proporcji 85/15 – zespół / promotor. Sprytne.
My konsumenci koncertów często psioczymy na organizatorów za ceny biletów, że drogo, że za szybko się rozchodzą, że za wcześnie rusza sprzedaż itp. Prawda bardzo często jest taka, że wiele z tych kosztów to wynik fanaberii zespołów, które organizator musi na swój Wasz koszt spełnić. Przecież na końcu zarówno promotorowi, jak i zespołowi płacimy my fani – i Hardkory, i Pikniki 🙂
Alan się licytuje
To będzie wydarzenie kończących się wakacji. Alan oddaje na licytację sprzęt ze swojego studia, oraz swoje zbiory fantów za które parę lat temu mógłby wyjść spełniony z niejednego hotelu i to za free, lub goły po spotkaniu ze stadem oszalałych fanów. Tym razem wielu fanów będzie musiało przyoszczędzić na wakacjach, bo końcówka lata będzie kosztowna.
Licytujący podzielą się na dwie grupy. Z jednej strony zjawią się kolekcjonerzy sprzętu, tacy jak Martin, którzy będą mieli okazję wylicytować sprzęt jeszcze z lat 70. Trzon będą stanowić sprzęty zebrane w latach 1982 – 1995.
Drugą grupę będą stanowić fani depeche MODE i Recoil, którzy dostaną niepowtarzalną szansę wejścia w posiadanie perełek, które kiedyś mogli zdobyć tylko złodzieje. Tak, tak wystarczy przypomnieć historię z zaginioną garderobą w RPA w 1994 roku. Finał był taki, że zespół przytulił od ubezpieczalni parę tysięcy, a pobliski sklep z alkoholem miał obrót życia ;-). Jak mówi Alan, planuje wystawić nawet perkę z Devotional Tour.
Aż ciśnie się pytanie po co to robi. Częściowo tłumaczy to postęp technologiczny. Parapety i regały ze sprzętem Al zamienił na lapy, oprogramowanie i wtyczki do niego. Okazało się po latach, że bardzo niewiele mu już, z tego co kiedyś używał, potrzeba. Inna sprawa, że wydając Selected i robiąc muzykę do trasy, być może wielu sprzętów użył po raz ostatni, na końcu masterując nagrania i dygitalizujac to, co miał w analogu do tej pory.
Spoglądając jednak na całość ruchów Alana W. z ostatnich kilku lat trudno nie oprzeć się wrażeniu, że rozwód wymusił na nim wiele ruchów, do których jeszcze parę lat temu by się nie posunął. Mam tu na myśli wydanie składanki, 2-letnia trasa klubowa, produkcje muzyczne i remixy, a teraz ta wyprzedaż. Pewnie, że nie zbiednieje, a fani będą piętami po tyłkach się klepać ze szczęścia.
Aukcja odbędzie się w Omega Auctions, ale będzie można licytować przez Internet. Pod tym adresem można przeczytać PRa nt zbliżajacej się aukcji. Przedmioty do licytacji zostaną na dniach wystawione do wglądu.
Aktualizacja: Można już wejść na stronę: auction.recoil.co.uk i przejrzeć zawartość. Wszystkie licytowane przedmioty są w pliku pdf i na fotkach.