Archiwa tagu: Black Celebration Tour 1986

Black Celebration Tour

W marcu nie można było się zająć innym tematem, niż 30 rocznicą Black Celeberation i rocznicą trasy koncertowej, która wystartowała dziś 30. lat temu.

Jako, że specyfiką tego bloga są głównie tematy koncertowe, to wybaczcie, że o samej płycie będzie niewiele. Za recenzję musi wystarczyć stwierdzenie, że Black Celebration, to zajebista płyta, a kto uważa inaczej dostanie ode mnie z haluksa. Za to o trasie będzie po kokardę…

Z tą trasą koncertową jest pewien problem. O ile album studyjny jest dla wielu co najmniej w pierwszej trójce, zespół również najchętniej chciałby swoją dyskografię zaczynać dopiero od tego albumu, do czasu wydania Black Celebration zespół był raczej znany z tego, jak nie dbał o swój wizerunek stając się pośmiewiskiem brytyjskich mediów. Z trasą koncertową jest inaczej. Myślę, że nie za wiele się pomylę, jeżeli powiem, że jest to, obok Construction Tour, najbardziej zapomniana trasa lat 80. w karierze zespołu. W porównaniu do każdej z wcześniejszych i późniejszych tras w tzw powszechnej świadomości fanów ta trasa praktycznie nie istnieje. Przyczyn jest kilka, ale zanim o nich trochę suchych faktów…

Trasa trwała od 29 marca 1986 do 16 sierpnia 1986. Jest to druga/trzecia trasa w historii, która zamknęła się w obrębie jednego roku (Speak & Spell Tour / See You Tour). Zespół rozjeździł się po całym świecie zaliczając trzy kontynenty.

Kopenhaga_1986.08.1676 koncertów zaplanowanych, z czego nie poszedł tylko 1 w Royan we Francji – 1986.08.11, czyli właściwie na finiszu trasy. Setlista jest jedną z najbardziej zwartych w historii. Przez co setowo trasa praktycznie nie posiada prawie żadnych zwrotów akcji. Najbardziej znany, to wywalenie Here Is The House [2] po koncercie w Brighton 1986.03.31. Powód był prozaiczny. Dave’owi (zespołowi) nie leżał ten numer do grania, więc set się skurczył. Coś jak później doświadczyliśmy w przypadku In Sympathy [2] w 2009. Drugim „zwrotem akcji” był drugi (a zarazem ostatni) koncert na trasie w Kopenhadze 1986.08.16 na którym It Doesn’t Matter Two [74] zastąpione zostało przez Somebody [1]. Kawałek naprędce dorobiony, żeby nie było, że grają drugi raz w tym samym roku i tłuką ten sam set. Początkowo 22 kawałki w secie, a później 21, z czego 18 zaśpiewanych przez Dave’a, a 3 przez Martina i 1 instrumental.

Jest to ostatnia trasa na której zespół występował bez gitary. Jedynie klasyka – 3 parapety i wokal. Jest to również ostatnia trasa na której były zagrane przynajmniej po jednym numerze z każdej z wydanych ówczesne płyt. Później taki fakt miał dopiero miejsce w 2006 roku podczas Touring The Angel, a dokładnie do trzeciego koncertu w Paryżu 2006.02.23.

Setlista koncertowa w pełnej krasie wyglądała następująco:

Christmas Island
Black Celebration
A Question Of Time
Fly On The Windscreen
Shake The Disease
Leave In Silence
It’s Called A Heart
Everything Counts
It Doesn’t Matter Two / Somebody
A Question Of Lust
Here Is The House /
Blasphemous Rumours
New Dress
Stripped
Something To Do
Master And Servant
Photographic
People Are People
Boys Say Go!
Just Can’t Get Enough
More Than A Party

Co przekładało się na poniższy miks wg albumów:

Black Celebration – 9
The Singles 81>85 – 2
Some Great Reward – 5
Construction Time Again – 2
A Broken Frame – 1
Speak & Spell – 3

Setlista, w porównaniu do poprzedniej trasy przeszła bardzo znaczące przeobrażenie. Z zestawu koncertowego wyleciały na zawsze już następujące utwory: Two Minute Warning / Puppets / If You Want / New Life / Shame / Lie To Me / Told You So / See You / Shout! / Ice Machine – zagrane w większości po raz ostatni w Warszawie 1985.07.30. Jednak najciekawsze są tu dwa powroty po kilku latach niegrania. Mam tu na myśli Boys Say Go! [75] i More Than A Party [75] oba utwory ostatni raz gościły w setliście z trasy Construction Tour, odpowiednio w Madrycie 1984.03.10, a More Than A Party [75] w czasie koncertu w Ludwigshafen 1984.06.02.

Shoreline_1986.07.06Znaczący jest spadek liczby koncertów na rodzimym terytorium, będzie to tendencja bardzo widoczna na kolejnych trasach koncertowych. W drugą stronę – zespół stawał się już zauważalnym fenomenem w USA. Szaleństwo na punkcie depeche MODE stawało się odczuwalne. Początkowo w Nowym Jorku planowany był jeden koncert, góra dwa. Skończyło się na trzech nocach pod rząd, a jeżeli doliczyć do tego jeszcze noc w Wantagh 1986.06.13, to możemy mówić o 4 nocach w Nowym Jorku. Podobnie rzecz się miała w Niemczech, gdzie zespół był również gwiazdą światowego formatu. Szaleństwo było na tyle duże, że Niemiecki Czerwony Krzyż (DRK) odmówił obsługi koncertów z obawy, że nie dadzą rady. Zwieńczeniem sukcesu miało być nawiązanie współpracy z Antonem Corbijnem, który bardzo chciał pracować w USA. depeche MODE umożliwili mu to zatrudniając do współpracy jako fotografa i reżysera. Efektem czego miała być rejestracja 2 nocy w Laguna Hills 1986.07.14-15. Koncert nigdy nie został wydany, jedynie urywki posłużyły do stworzenia wideo promującego A Question Of Time. Obecnie jest to polisa emerytalna na czasy po zakończeniu działalności zespołu.

Oprócz tego istnieją jeszcze 3 inne profesjonalne zapisy z tej trasy. Wiadomo, że BBC rejestrowało drugi koncert w Londonie 1986.04.17, ale też niemieckie stacje nie pozostały dłużne i zostały zarejestrowane koncerty w Stuttgarcie 1986.05.02, oraz w Hamburgu 1986.05.16.

To chyba właściwie tyle, jeżeli chodzi statystyczne podsumowanie trasy z 1986. Trasa bardzo zwarta i jednorodna w swoim przekazie. Pora w takim razie wrócić do myśli, którą porzuciłem na początku rocznicowego wpisu o tej trasie.

A-Question-of-Time-depeche-mode-14657614-720-540.jTo nawet nie jest wina samej trasy, a otoczenia w jakim jej przyszło żyć. W latach 1984-85 zespół zagrał świetną trasę koncertową po świecie. Efektem tego było wydanie w 1985 video zarejestrowanego w Hamburgu 1984.12.14. Nagranie to przez długie lata było wykładnią depechowego koncertu. Znałem nawet takich, którzy cenili ten koncert wyżej, niż późniejsze wydawnictwa (np. 101). Obok koncertowego wideo ukazała się spora dawka nagrań koncertowych – koncert z Liverpool 1984.09.29 na singlu Blasphemous Rumours/Somebody, koncert z Basel 1984.11.30 na singlch Shake The Disease i A Question Of Lust (???!!!).

Z drugiej strony trasa z 1987/88, która sprawiła, że w USA byli właściwie numerem 1. Plus wydarzenie, które sprawiło, że o depeche MODE się mówiło, albo z uznaniem, albo z niedowierzaniem, że to właśnie oni są tym numerem 1. Wystarczy, że temat zakończę wspomnieniem o albumie koncertowym i dokumencie 101. Nagrania z obu tras na długo ukształtowały koncertowy obraz depeche MODE w oczach fanów. Jak się poruszać, jak skakać, jak trzymać mikrofon, jak się ubierać, to wszystko fani znajdowali w obu zapisach koncertów.

Gdzie w tym wszystkim jest Black Celebration Tour? No właśnie nigdzie… Jeżeli mamy pretensje o World Violation Tour, że nic nie wydano, że zmarnowano potencjał trasy na stanie się co najmniej tym, czym w komercyjnej świadomości było/jest ZooTV Tour, to co trzeba by napisać o Black Celebration Tour?

Właściwie z Black Celebration Tour mamy wideo do A Question Of Time i to by było na tyle. Pierwsza duża produkcja z Antonem poszła na półkę w oczekiwaniu na czasy, gdy jedyny występ będzie można zrobić w domu spokojnej starości.

Wtem z tyłu sali rozległ się głos: Ale przecież są na singlu A Question Of Time koncertowe kawałki z Black Celebration Tour!

Zadam w takim razie takie pytanie. Ile razy słyszeliście którykolwiek kawałek koncertowy z tego singla na zlocie. Który z dji puścił Wam koncertową wersję More Than A Party w czasie którejkolwiek imprezy depeche MODE? O Black Celebration, A Question Of Time i Something To Do z koncertów z 1986 roku nie wspomnę (tu przeważnie pojawia się wymówka, bo jest na 101).

No właśnie… problem z tymi nagraniami jest taki, że są po prostu średniej jakości. Puszczenie czegokolwiek innego w towarzystwie z którymś z powyższych nagrań sprawia, że dj szykuje sobie prostą receptę na przewietrzenie parkietu. Jedyna w miarę sensowna wersja, a i tak skopane nagranie.

98eaa0b8886097d6950e841fe63a26adPamięć zbiorowa o tej trasie w latach 90. i 00. kończyła się na poszatkowanym bootlegu z Kopenhagi 1986.04.28 – A Matter Of Taste, który w postaci kasetowej rządził przez długie lata, jako jedyny przedstawiciel tej trasy. To właśnie ten bootleg na długie lata ukształtował moją wizję tej trasy. O ile w przypadku płyty była to miłość odwzajemniona, to w przypadku trasy już tak nie było. Człowiek słuchał bootlegów i płyt z innych okresów i łykał praktycznie wszystko. Tym czasem w tej trasie było coś co mnie odstraszało. Coś zimnego, motorycznego… dziś powiedziałbym industrialnego. No właśnie, to co w czasach kiedy kształtowałem swoją wizję świata z/przez/o depeche MODE było wadą i mnie odstraszało, dziś jest największą zaletą tej trasy.

Black Celebration Tour, to najmocniejsza trasa w historii zespołu. Na żadnej trasie depeche MODE nie grało tak industrialnie i z finezją kafara. Największe hity pokroju Photographic, czy People Are People zostały przerobione i zaaranżowane, aby pasowały klimatami do New Dress i Stripped (coś podobnego mieliśmy zaaplikowane w 2009 z Enjoy The Silence na przykład). To wtedy i na kolejnych trasach kręcić się zaczęły wokół dM industrialne/EBM zespoły pokroju Front 242 i Nitzer EBB. Co prawda późniejsze trasy były już bardziej popowe, to jednak trasa z 1986 narobiła swojego zamieszania. Praktycznie cała druga część koncertu od New Dress do końca, to pokaz tego jak depeche MODE mogłoby brzmieć, gdyby poszło w klimaty industrialne, a nie wybrało na producenta  kolejnego albumu – Davida Bascombe’a i złagodziło swoje brzmienie, oraz dodało gitarę.

Te czasy już za nami, choć myślę, że niewielu z Was ma w swojej pamięci tę trasę. Jeżeli, jednak, czytasz ten blog, to znaczy, że wyrażasz co najmniej zainteresowanie koncertami depeche MODE wybiegającymi po za Hamburg z 1984, czy z Pasadeny 1988 w latach 80.

Nie mniej decyzje (błędy) popełnione w latach 80. sprawiają, że zarówno Black Celebation Tour, jak i Construction Tour pozostają dwiema najbardziej zapomnianymi trasami w świadomości przeciętnego fana. Dlatego szczerze zachęcam do odsłuchania nagrań koncertowych z singla A Question Of Time, ale tylko jako wprawkę do przesłuchania kilku bootlegów:

  • Brighton 1986.03.31
  • Birmingham 1986.04.10
  • Londyn 1986.04.16/17
  • Kopenhaga 1986.04.28
  • Stuttgart 1986.06.02
  • St. Paul 1986.06.24

A jak za jakiś czas wypłynie Laguna Hills – 1986.07.14-15 w postaci soundboardu, to sugeruję bez wachania się udać, po to nagranie… Na prawdę warto i trzeba. Trochę metalu, stali i uderzeń młota przyda się w morzu słodkości i cieszenia się ciszą od obecnego depeche MODE. Trasa Black Celebration na to zdecydowanie zasługuje.

Podyskutuj o tej trasie na forum MODEontheROAD.

Jak nie wydano wideo z Black Celebartion Tour

Jakiś czas temu wspomniałem, że „nie długo ujawnię kolejną mroczną tajemnicę” w wideografii depeche MODE. Wydawnicza historia depeche MODE skrywa jeszcze wiele tajemnic. Być może ujawnienie ich nie zaprowadzi pokoju na świecie, ale ta historia pokazuje, że oficjalna wersja dla fanów i mediów to raczej wypadkowa nie zrealizowanych zamierzeń i planów, niż wynik zaplanowanych i systematycznych działań.

Gdyby kogokolwiek zapytać o pierwszą pracę wykonaną przez Antona Corbijna dla depeche MODE, każdy pewnie wspomni o sesji okładkowej wykonanej dla NME we wczesnych latach 80. Jednak tak na prawdę Anton pojawił się w orbicie zespołu dopiero w okolicach 1986.

depeche MODE // NME 1981
depeche MODE // NME 1981

Po co? Pierwsza odpowiedź, bo zespół tego bardzo chciał. Jaka w takim razie była pierwsza praca wykonana przez Antona dla depeche MODE po ponownym zejściu się? Odpowiedź jest oczywista – teledysk do A Question Of Time. Wszędzie, gdzie nie zaglądać, to jest jedyny namacalny ślad ich współpracy. Tyle tylko, że plan był zupełnie inny…

Czytając dostępne biografie można przeczytać taką oto historię – depeche MODE zatrudniają Antona, który przylatuje do USA i gdzieś w pustynnych rejonach Kalifornii kręci dla depeche MODE teledysk z udziałem zespołu. Pojawia się również komentarz Antona, że zespół nie miał za wiele pieniędzy, więc ekipa filmowa, to był praktycznie tylko Anton, który kręcił z łapy sceny z zespołem. Przeważającym argumentem żeby pracować z depeche MODE dla Antona był fakt, ze jeszcze nigdy nie pracował w USA i dzięki chłopakom mógł ziścić to marzenie. Na planie pojawił się statysta na motorze, pani od makijażu i myszka Miki. Wszystko było kręcone przy świetle zastanym. Jedynie podczas kręcenia pod dachem pojawiła się dodatkowa ekipa, aby oświetlić zespół i bobasa(-sy), który potem pięknie baraszkuje na tarczy zegara i ciągnie za włosy kogo się da.

Na razie wszystko, co do tej pory napisałem to prawda… albo inaczej pół prawdy. Te pół prawdy dotyczy scen kręconych na drodze, lub w studio na zegarze. Fakt wygląda to skromnie. A zastanawialiście się dlaczego zespół nie miał budżetu na kręcenie teledysku?

Przecież trasa w 1986 była bardzo dużym sukcesem i wcale nie prawda, że zainteresowanie depeche MODE w USA wystartowało dopiero od trasy w 1987-88 roku, którą zespół podsumował wydaniem dokumentu 101. W 1986 zespół miał: trzy noce w Nowym Jorku + czwarta w Wantagh (to prawie NY), dwie noce w Toronto, dwie noce w San Francisco. One skądś się wzięły. Zespół po 1985 roku zaczynał wyrastać w etykietki „alternatywnego zespołu z Europy” i co raz częściej grał na obiektach, na których gra do tej pory swoje trasy po USA. 1986 to był kolejny szczebel w popularności zwieńczony Pasadeną w 1988.

depeche mode a question of time
depeche mode a question of time

Aby zrozumieć to o czym piszę, zapomnijcie na chwilę o plenerowym materiale kręconym przez Antona, a opisywanym przeze mnie powyżej. Teledysk ma jeszcze drugą część… koncertową. W teledysku ujęcia z pustyni przeplatane są urywkami zarejestrowanymi w czasie Black Celebration Tour, gdzieś na jakimś bliżej nieokreślonym koncercie. Jeżeli przyjrzeć się poszczególnym ujęciom w tym teledysku i po porównaniu z materiałem wideo dostępnym z tej trasy, to jakoś tak dziwnie się to układa, że urywki pochodzą praktycznie z całego koncertu. Można to doskonale poznać po stanie rozebrania Dave’a, przemieszczaniu się Martina po scenie.

I tu dochodzimy do ostatnich podwójnych koncertów jakie odbyły się w USA i na całej północno-amerykańskiej trasie – 1986.07.14-15 Irvine Meadows (Laguna Hills). Były to koncerty zamykające trasę po Ameryce Północnej. Kolejnymi koncertami były już występy w Japonii.

depeche MODE // Irvine Meadows 1986
depeche MODE // Irvine Meadows 1986
Alan Wilder live. USA 1986
Alan Wilder live. USA 1986
depeche MODE // Irvine Meadows 1986
depeche MODE // Irvine Meadows 1986

No dobra, to co z tym budżetem? Otóż tak na prawdę Anton Corbijn nie został wynajęty przez zespół do nakręcenia teledysku, ale do sfilmowania 2 koncertów w Laguna Hills celem wydania tych koncertów jako wideo koncertowego dokumentującego Black Celebartion Tour. Koncerty zostały nakręcone i… nic się nie wydarzyło. W przeciwieństwie do rejestracji koncertu z Londynu z 1982.10.25 informacja o nakręceniu koncertów nie została publicznie podana nigdzie. Między innymi własnie po to, aby nie powodować takie zamieszania jak w 1982 roku, a po za tym działania PR-owe, to nie była już domena dziewczyn członków zespołu, a wynajętych ludzi przez wytwórnię.

Teledysk był tylko dodatkiem do rejestrowanych koncertów, stąd właśnie informacja o tym, że przeznaczony budżet był minimalny. Zespół chciał upiec 2 pieczenie i po prawdzie prawie im się to udało. Co w takim razie poszło nie tak?

Alan Wilder // Irvine Meadows 1986
Alan Wilder // Irvine Meadows 1986

Mała dygresja. Przez lata wczesny okres działalności zespołu był/jest stawiany jako wzór. Co roku płyta, co roku trasa. Czasami jak się dobrze człowiek ustawił to jednego roku widział zespół z dwoma trasami koncertowymi. Ludzie od promocji pchali zespół w każde możliwe miejsce do TV, gdzie do niepodłączonych mikrofonów i klawiszy z kurami pod pachą, albo na barkach z węglem udawali, że świetnie się bawią zabawiając zgromadzoną publiczność przy pulpetach i gryczanej.

Efekt takiego życia i tempa był taki, że brytyjska prasa miała odruch wymiotny na kolejne pojawienie się depeche MODE w mediach. Zespół w startując do prac nad Black Celebration był po raz pierwszy bliski rozwiązaniu się. 5 lat pędu między studiem, TV, a sceną zaczęło się już ekipie ulewać.

Co roku trasa i co roku płyta miała również inny efekt. Praktycznie nie było czasu na wydawanie dodatkowego materiału. To, że nie wydano koncertu z Hammersmith Odeon, a potem zapisu z koncertów z Irvine Meadows jest właśnie fakt, że procesy produkcyjne były tak poustawiane, że pojawienie się tych pozycji na rynku mogło się właściwie zbiegać z wydaniem pierwszych singli z kolejnych albumów. Finał tego był taki, że Londyn 1982 uratowano w postaci audio na limitowanych trojaczkach, a resztki koncertu z 1986 na wideo do A Question Of Time.

Depeche MODE // Irvine Meadows 1986
Depeche MODE // Irvine Meadows 1986

Zauważcie jeszcze jedną prawidłowość. Zarówno Hamburg 1984, jak i Pasadena 1988 pojawiły się w okresie, kiedy zespół miał zaplanowaną przerwę. Gdyby w 1985 i w 1989 ukazały się nowe płyty studyjne, to ani jeden, ani drugi dokument nie ukazałby się na rynku. Po prostu nie byłoby na nie czasu i miejsca. Tak wychwalane tempo koncertowo-promocyjno-wydawnicze po prostu mściło się na zespole… i fanach. Oczywiście nie był to przypadek i tak obrany kierunek działania zespołu miał swoje uzasadnienie. Grana muzyka nie była komercyjnie przyswajalna w taki sposób, jakby tego wytwórnia i zespół chcieli. Media ignorowały istnienie depeche MODE, a pojawianie się w TV, było częściej wynikiem dobrych relacji ludzi od promocji na konkretnych rynkach.

Bez tak częstego jeżdżenia w trasę i zalewania rynku nowymi wydawnictwami zespół mógłby być w zupełnie innym miejscu przez co nie byłoby ani Pasadeny, ani Violatora w 1990, a zespół występowałby na imprezach dla byłych gwiazd lat 80. Brak na naszych półkach Laguna Hills 1986 i Londynu 1982 jest niestety ubocznym efektem sukcesu, na jaki zespół zapracował w latach 80.

Kamery na koncercie depeche MODE // Irvine Meadows 1986
Kamery na koncercie depeche MODE // Irvine Meadows 1986

Zdjęcia jakimi przeplatam dzisiejszy tekst pochodzą właśnie z koncertów w Laguna Hills, Część to fotki z wyszperane z płatnych serwisów, ale są też screeny z prywatnych nagrań Alana na VHS, na którym doskonale widać kamerę przygotowaną do rejestracji koncertu.

Bilety na koncert depeche MODE // Irvine Meadows 1986
Bilety na koncert depeche MODE // Irvine Meadows 1986
Bilety na koncert depeche MODE // Irvine Meadows 1986
Bilety na koncert depeche MODE // Irvine Meadows 1986

Na koniec jeszcze jedna ciekawostka związana z tym koncertem i po części dlaczego cały temat wypłynął. Otóż cała historia zaczęła się od tego, że grupka fanów weszła w posiadanie ścieżek audio w postaci soundboardów. Bootlegi te istnieją, ale póki co nie wypłynęły nażadnych torrentach, ani nie został upublicznione w inny sposób. Od tego zaczęło się zamieszanie wokół Laguna Hills 1986, a potem zaczęto grzebać w dokumentacji fotograficznej i zapisach wideo, żeby uwiarygodnić to, co znalazło potwierdzenie jedynie jako audio.

To nie jest wszystko, co skrywa mroczna historia niewydanych wydawnictw depeche MODE, ale o tym już w kolejnych, odcinkach…

Tour Itinerary

Poprzedni tekst można traktować jako wstęp do tego wpisu. Postanowiłem jednak rozdzielić tworzywo od twórcy, ponieważ Tour Itinerary [TI] jest pozycją interesującą samą w sobie. Po za tym wiąże się z nią wiele ciekawych historii trasowych.

Book Of Lies 2001 // US
Book Of Lies 2001 // US

Po raz pierwszy dowiedziałem się o istnieniu Tour Itinerary [TI] w 2001 roku, wtedy nie wiedziałem, że taka mała książeczka, w której były zapisane najważniejsze informacje logistyczne tak się nazywa. Przez wiele lat była to dla mnie pozycja pt ’Book Of Lies’ (’Księga Kłamstw’). To jest tytuł lub podtytuł, którym SmartArt określa swoje produkcje i takie motto można znaleźć również na stronach tej firmy.

Book Of Lies 2001 // EU
Book Of Lies 2001 // EU

Było to dzień lub dwa po koncercie depeche MODE w Warszawie 2001.09.02, gdy przyleciał do nas kumpel i z trzęsącymi rękoma wyjął tę pozycję. Nikt z nas nie wiedział co to jest, ale nagle w jednej chwili dostaliśmy dostęp do wszystkich hoteli i okolic na właśnie dziejącej się trasie. Byliśmy przestraszeni faktem posiadania tak gorącego znaleziska, że właściwie na spokojnie byliśmy w stanie do niego wrócić dopiero po zakończeniu trasy. Szybkość wydarzeń i fakt, że po koncercie w Warszawie musieliśmy już jechać na koncerty do Berlina i dalej sprawiło, że nie mieliśmy okazji nawet porządnie skopiować tej publikacji na potrzeby wyjazdu. Po trasie znalezisko to miało już tylko znaczenie archiwalne i przydało mi się potem do prowadzenia MODEontheROAD, czy pisania takich tekstów jak ten o Exciter Tour w Warszawie.

BC TourNajstarsze znany mi egzemplarz pochodzi z 1986 roku. Wcześniejszych produkcji tego typu nie znam, choć specyfikacje pojedynczych koncertów mam w swoim posiadaniu, czego fragmenty pisałem w odcinkach o wyżywieniu na trasie. Przewodniki Tour Itinerary wielokrotnie pojawiały się w moich wpisach, jako baza, czy też cichy bohater moich tekstów.

TI mają również swoje życie po zakończeniu tras, być może nawet wtedy staje się jeszcze większym obiektem pożądania, niż w trakcie trasy. Jako, że nakład na każdą trasę jest liczony w liczbach bliskich 100 egzemplarzy, a po drodze coś się wykrusza, to bardzo szybko ceny za pojedyncze egzemplarze osiągają kwoty w okolicach 1000 PLN, choć i za 300-400 PLN da się wyciągnąć takie pozycje. Wszystko zależy ile egzemplarzy zmieniło właścicieli w kierunku do fanów, czyli jak bardzo nasycony jest rynek. W tej chwili najtańsze pozycje są z Devotional Tour. Bardzo dużo egzemplarzy jest w posiadaniu fanów, więc ceny nie osiągają zawrotnych pozycji. Bardzo pożądane są egzemplarze z ostatniej trasy i właściwie wszystko od Violator w dół.

Głównymi autorami upubliczniania tego typu pozycji od lat są byli członkowie ekip koncertowych. depeche MODE nie jest tu wyjątkiem, choć TI od dM wcale nie jest częstą pozycją na ebay’u. Przez co pojedyncze egzemplarze należą do stosunkowo drogich pozycji. Z ostatniej trasy taka pozycja pojawiła się tylko raz i dotyczyła 2 nogi po USA i Kanadzie.

IMG_0463Z TI związana jest jeszcze inna ciekawostka. Na wielu trasach poszczególne nogi trasy mają swoją nazwę kodową. We wszelkich materiałach skierowanych do prasy, czy fanów poszczególne części określa się np jako European Leg, North American Leg, European Winter Leg… tak w przypadku wewnętrznej komunikacji wygląda to już inaczej. Przykładem niech tu będzie trasa z 2005/2006. Touring The Angel liczyła 4 odsłony oznaczane kolejno jako: pain and suffering in various cities in the USA (29.10.2005 – 09.12.2005), Dresden and beyoned….. (12.01.2006 – 03.04.2006), California thru’ DC (24.04.2006 – 21.05.2006), the Final Frontier…….. (02.06.2006 – 03.08.2006).

IMG_0464Warto też zwrócić uwagę, że TI mają różne wielkości. Kwestia poręczności była tu istotna, nie mniej nie wiem jakie było przyporządkowanie. Kto z członków ekipy koncertowej dostawał jaki format.

Oprócz tego każde TI ma zamieszczone dodatki charakterystyczne tylko dla danej trasy. Oprócz wspomnianych wyżej nazw poszczególnych legów, trasa z 1994 miała rozpiskę meczy podczas mistrzostw świata w USA, a trasa z 2001 roku miała również szczegółową rozpiskę lotów prywatnego samolotu zespołu, co nie było już tak eksponowane w 2009/2010. Niektóre TI maja również wpisane motto na dany dzień np przy koncercie w Warszawe 2001.09.02 jest motto – Alcoholic is someone you don’t like who drinks as much as you.

313-20121113163559_originalDla odmiany TI z Devotional Tour posiadało aż 5 odcinków mimo, że sama trasa z 1993 roku miała jedynie 3 części. Do tego podziały na odcinki przebiegał inaczej niż faktyczny przebieg trasy. Noga w Europie miała 2 odcinki, a Północna Ameryka 3, przy czym ostatni odcinek był połączony z 3 nogą po Europie z grudnia 1993. Każda część miała swój kolor. Ale to jeszcze nic…

Dla wybrańców Tour Itinerary przybierało bardzo wyrafinowane postacie. Pamiętacie aukcję Alana z 2011 roku? Rok później podobną aukcję zrobił Andy Franks przytulając również konkretny grosz. Pośród dziesiątek pamiątek pojawiła się i taka pozycja. Oprawiona w skórę wersja Tour Itinerary. Na bogato…., ale co będę chłopkom zazdrościł nieswoich pieniędzy…

TI są opracowaniami ze swojej natury bardzo ramowym i dosyć płytko wchodzą w to, co faktycznie dzieje się technicznego na zapleczu koncertów. Raczej dotyczą wszystkiego dookoła, tylko nie koncertów. Ta bardziej szczegółowa dokumentacja powstaje na styku managemant zespołu i organizatorzy koncertów.

Do każdego koncertu musi powstać dokumentacja, która jest wypadkową wymagań zespołu. technologicznych sceny / show, wymogów agencji koncertowej, wymogów gospodarza obiektu, lokalnych regulacji prawnych. Jest to dokumentacja, która powstaje w ślad za umową i riderem technicznym. Czym jest rider techniczny pisałem w ubiegłym roku o tym. Do każdego koncertu powstaje dokumentacja określająca drogi dojazdu ciężarówek, drogi komunikacji ludzi, wózków widłowych wraz z wymiarami tych dróg. Specyfikacje instalacji elektrycznej obiektu, podłączeń i wymogów pożarowych. Niedługo przybliżę Wam jak to wygląda na jednej z największych aren w Polsce.$_12_10 $_12_6 $_12_5

Specyfikacja San Jose Arena.
Specyfikacja San Jose Arena.
Specyfikacja hali.
Specyfikacja hali.

_

Na koniec mała prywata. Posiadam w swoich zbiorach całkiem sporo opisanych powyżej pozycji, nie miej jeżeli ktoś chciałby się wymienić, to chętnie, porównamy co kto ma… Lista moich TI na prv.

Podyskutuj o tym na Forum MODEontheROAD.

Warszawa 1985 – trasa, świat, media…

W tekście z przed 2 lat próbowałem przybliżyć lokalną otoczkę pierwszego koncertu w Warszawie z poziomu lokalnego, miasta, hoteli, klubów. Jeszcze wcześniej opowiadałem o tym koncercie jako końcu pewnej epoki w historii depeche MODE. W tegorocznym wpisie przyszła pora na zajęcie się otoczką międzynarodową koncertu, trasy itp.

W 2009 napisałem, że koncert w Warszawie stał się z jednej strony punktem narodzin naszej subkultury, ale jednocześnie była to data (może bardziej okres) zamykający młodzieńcze lata w historii depeche MODE. Stało się to przez przypadek i jakby przy okazji. Nie było to dlatego, że depeche MODE upodobało sobie Polskę, wprost przeciwnie. Patrząc na historię tego okresu trudno nie ustrzec się przemyśleniom, że wizyta w Warszawie w lipcu 1985 roku to był jeden wielki przypadek. Nie zmienia to jednak faktu, że tym koncertem zamykali trasę promującą Some Great Reward, zamykali pewien rozdział, następna była już w kolejce składanka podsumowująca pierwsze 5 lat działalności zespołu.

W samym zespole atmosfera była również niewesoła. Ekipa miała poczucie dojścia do pewnego punktu, który wymagał od nich zmiany brzmienia i podejścia do tworzonej muzyki lub… rozpad. Przełom roku 1985/1986 był pierwszym poważnym kryzysem dla zespołu i chłopaki nigdy nie byli tak blisko wyprowadzenia sztandaru, jak wtedy. Po raz pierwszy w historii, ale nie ostatni. Efektem tego kryzysu był album Black Celebration – jeden z najmroczniejszych albumów w historii zespołu. Co “gorsza” Daniel Miller miał poważne obawy, że po bardzo przebojowym albumie z 1984 roku, kolejny album nie miał potencjału komercyjnego. A kolejny koncert po Warszawie 1985.07.30, to był otwierający Black Celebration Tour występ w Oxford 1986.03.29.

Ale wróćmy do Warszawy i Some Great Reward Tour. Wtedy trasa ta była najdłuższą trasą zespołu w historii obejmowała cały świat, no prawie… Setlista była najdłuższa ever… Powrót po latach do USA i to z sukcesem! Było jedno ale… nie wiem który z Panów (pewnie Martin, jako że mieszkał w Berlinie) miał chęć wybrania się za żelazną kurtynę, a konkretnie do ZSRR. Dla mieszkańców zażelaznokurtynowej krainy wyjazd w nasze rejony był uznawany za szczyt heroizmu i dawał +10 do szacunu na dzielni, a ponieważ wybrać się do ZSRR było szczególnie trudno, bo trzeba było zdać egazmin z czujności i moralności ploretariackiej, co by nie nawywijać jak Rolling Stones w latach 60. w Warszawie, to było tym bardziej trudno i jeszcze większy rispekt na kwadracie. Podobnie, jak Rolling Stones – dM nie mogli wywieźć ani grosza z naszej umęczonej przez Regana Ojczyzny, więc musieli zostawić kasę w Polsce, albo w barze, albo gdzie się dało np w Desie. Wyszła więc z tego wycieczka turystyczna połączona z potańcówką w podrzędnej tancbudzie, a wszystko płatne w Karolach i Ludwikach z których mogli co najwyżej zrobić sobie piekło-niebo, które dla nich miały wartość paciorków za które Holendrzy kupili Manhattan od Indian.

Finał był taki, że pomimo licznych starań zespół nie uzyskał zgody na koncert w Moskwie. Wszystko było właściwie już zaplanowane i po koncercie w Atenach 1985.07.26 zespół miał lecieć do radzieckich towarzyszy z wizytą przyjaźni i pozdrowieniami od uciemiężonej klasy robotniczej Wielkiej Brytanii, z której przecież sam się wywodził. Niestety dla najważniejszego z socjalistycznych krajów miłujących pokój i przyjaźń między narodami depeche MODE nie spełniali wysokich standardów ideologiczno-artystycznych (byli zbyt awangardowi? Martin ubierał się zbyt postępowo?), a jedna Construction Time Again nie była wystarczającą laurką opisującą ciężką dole robotników w UK i aspekty walki o światowy pokój na ziemi.

Koncert nie doszedł do skutku, podobnie jak wizyta w bratnim Berlinie Wschodnim, więc zapadła decyzja, że zespół pojedzie tylko do Budapesztu 1985.07.23 i właśnie Warszawy 1985.07.30. I tak przypadek i wroga postawa radzieckich towarzyszy sprawiła, że PAGART ściągnął do Polski kapitalistyczny zespół, który zawitał na Torwar by zaprezentować swoją twórczość polskim, młodzieżowym przodownikom pracy. Oczywiście na koncert postanowił się wybrać również wywrotowy element, ale bijące serce partii i aktyw dokonały prewencyjnego pałowania na Torwarze, dzięki temu potem prawie nie pojawiły się żadne nieprzychylne komentarze i recenzje jakoby nagłośnienie na koncercie było fatalne i stojąc z tyłu hali praktycznie słychać było tylko dudnienie.

Również w samej Socjalistycznej Polsce istniał sprzyjający klimat by gościły zagraniczne gwiazdy. Po zniesieniu stanu wojennego zachodnie gwiazdy zjawiały się w naszym kraju nie tylko w czasie Festiwalu w Sopocie, szumnie nazywanym międzynarodowym, ale też tak normalnie, jak to w kraju z przejściowymi problemami w zaopatrzeniu. W końcu normalizacja postępowała…

Dla depeche MODE decyzja o tym, aby wybrać się za żelazną kurtynę było przede wszystkim podyktowana tym, że dawało to większy szum i zauważenie w mediach w ich rodzimym kraju. W tamtym czasie zespołowi jeszcze zależało i walczyli o zauważalność medialną w UK, na szczęście potem przestali się już łudzić. Zespół miał zagwarantowane zwrócenie uwagi brytyjskiej prasy nie tylko muzycznej, również w TV członkowie depeche MODE mieli zagwarantowane przynajmniej 1-2 pytania typu: “No i jak i jak tam jest? Widzieliście dużo niedźwiedzi na ulicach?” Choć nie sądzę, żeby na ulicach pokazywano ich i szeptano potem:

  • To Ci co byli w Warszawie Pani kochana.
  • No niech Pani nie mówi i przeżyli???!!!

A i potem dzięki temu nasi, dziennikarze (z bloku wschodniego) mieli łatwiejszą robotę, bo mogli przeprowadzając wywiad spokojnie zapytać o wspomnienia z pobytu w 1985 roku. Zawsze to było miłe i fajnie się, gdy potem czytało, jak mówili ładnie o nas. Bo pytania z cyklu: ’Czy przygotowaliście coś specjalnego dla polskich fanów?’ od dawna już na nich nie działają i raczej świadczą o niskim przygotowaniu dziennikarza do rozmowy.

PS. Jeżeli są jeszcze jakieś znane materiały z mediów o których tu nie wspomniałem, to prosiłbym napisanie w komentarzach MODE2Joy, lub na profilu na FB.

Music For The Masses backing tapes!

Ciekawe aukcje miały miejsce w minionym tygodniu na eBay. Pewien obywatel z kraju w którym chodzi się na rękach wystawił nieoczekiwane rarytasy. Jedne z nich były prawdziwymi perłami inne trochę mniej, ale wszystkie budziły szybsze bicie serca wśród fanów depeche MODE

W poprzednim tygodniu, co dociekliwsi fani/ebay-owicze (jeśli można tak napisać) ekscytowali się aukcją pewnego sympatycznego Nowo Zelandczyka.

Ów gość z antypodów wystawił 7 mniejszych lub większych rarytasów z koncertowej historii. Jak napisał w każdej aukcji wyprzedaje rzeczy, które dostał od inżyniera światła w paczce z kurtką, którą ów inżynier używał m.in. na World Violation Tour w 1990 roku.

Idąc od końca na aukcji pojawiły się tourbook z: Construction Time Tour, Some Great Reward Tour (Europa), Some Great Reward Tour (USA), Black Celebration Tour. O ile właściwie wszystko poniżej Devotional Tour osiąga ceny w okolicach 300 PLN i za takie m/w pieniądze chodzą Tourbooki z A Broken Frame Tour i Construction Tour, to tego typu pozycje nie robią już zbytniego wrażenia. Wielu poszukiwaczy nawet jeżeli nie są w stanie jeszcze ich kupić, to nie dostają już migotania przedsionków na samą myśl, że na ebay’u, czy allegro pojawiła się taka pozycja. Nie mniej na końcu walka o te pozycje jest zażarta.

Choć nie można też nie zauważyć, że niedawno zakończona aukcja tourbooka z World Violation Tour nie wzbudziła popłochu we wsi. (100 PLN + koszty i nie spotkało się to z reakcją).

Większe poruszenie wzbudziły 3 kolejne aukcje. W kolejności od najmniej rozpalającej sytuacja wyglądała następująco:

  1. WVT-TIWorld Violation Tour Itinerary – osobiście widziałem tę pozycję na ebay’u może ze 3 razy, u znajomej fanki 1 raz. Pokrótce jest to rozpisana w każdym szczególe trasa koncertowa od strony techniczno-logistycznej. Wszystkie hotele, godziny rozpoczęcia koncertów itp. Tego typu pozycje nie są czymś częstym, ale przy odpowiednim zasobie portfela, czasu i cierpliwości. Można na spokojnie zebrać tego typu publikacje. Po za tym fani posiadający te pozycje raczej chętnie wymieniają się za kopie tego typu książek z innymi fanami. Pozycja poszła za niespełna 75 USD, w przeliczeniu na PLN daje to jakieś 245 zł w zależności od kursu.
  2. BC TourBlack Celebration Tour Itinerary (USA) – i tu zaczyna się szybsze migotanie przedsionków. Tę pozycję widzę pierwszy raz na jakiejkolwiek aukcji. Jak do tej pory jest to najstarsza pozycja z tego gatunku jaka się pokazała na rynku. Nie liczę tu Construction Tour – Tour Itinerary / Raider Techniczny / Kontrakt – na trzy koncerty w Skandynawii z 1983 roku. Wycinek tej pozycji został wykorzystany do stworzenia tekstu o wyżywieniu na trasie. Kontrakt z Construction Tour wykorzystałem również do opisania koncertów – ze Sztokholmu 1983.12.01 / Kopenhagi 1983.12.02 / Lund 1983.12.03. Black Celebration Tour Itinerary poszło za 182,50 USD, czyli na nasze niespełna 600 PLN.
  3. backing_tapesNa koniec zostawiłem prawdziwą perełkę, choć tak na prawdę wypucowałem się pisząc ten tytuł. Choć nie do końca. Jak zobaczyłem co zostało wystawione na aukcji, to miałem nie tylko migotanie przedsionków, ale i zaburzenia ruchu zatokowego. Otóż na aukcji zostały wystawione 3 kasety magnetofonowe, które zawierał podkłady do setu z Music For The Masses Tour (tzw Backing Tapy). Kasety zawierają również presety, oraz ustawienia (powiązania) z dźwiękami świateł pracujących podczas trasy. Autor aukcji opisał to następująco:

Studio recording of the live backing tracks that they used in live shows. This is a one off rare item have never seen another like it…. Also a copy of the lighting desk cues used during the black celebration tour…

Przypomnę tylko, że wiele lat temu wypłynęły Backing Tape’y z trasy World Violation i do niedawna były jedynym tego typu zapisem z koncertów depeche MODE.

Rozmawiając ze sprzedawcą miałem wrażenie, że nie ma bladego pojęcia o tym, jak cenną rzecz sprzedaje, prosił mnie o wyjaśnienie, co to są „lighting desk cues” i co się z nimi robi. Wyprzedawał te rzeczy głównie dlatego, że mu zbywały, nie miał nawet na czym tego słuchać, a po za tym jemu chodziło o tę kurtkę, co dostał od najprawdopodobniej od Adama Ducketta lub Billiego Lawforda lub kogoś powiązanego z nimi. Nie chciał jednak zdradzić swojego źródła. Obaj Panowie byli Inżynierami Świateł na Music For The Masses Tour (za Tourbookiem z tej trasy w Europie).

Jak takie lightning desk cues działały w czasie koncertu możecie zobaczyć na poniższy fragmencie ze 101 tak około 39 sekundy:

Niedawno zakończyła się aukcja fantów wyprzedawanych przez Alana, można było kupić np banki z dźwiękami używanymi przez klawisze Alana na trasach Music For The Masses / Devotional / Exotic. Już można posłuchać sobie próbki tych brzmień, po kliknięciu na powyższy link. Mając te dwie pozycje w ręku właściwie mamy już całą muzykę z tej trasy gotową. W końcu Mart sporo numerów grał (dogrywał) na gitarze, a Andy głównie walił w pady. Oba te tematy można łatwo dorobić.

Trzy kasety poszły za kwotę 167,50 USD co na nasze daje prawie 550 PLN. Jestem bardzo ciekawy jak szybko to wypłynie.

Spodziewam się uzyskać jeszcze kilka informacji na ten temat. Jak to piszą w gazetach do czasu zamknięcia tego numeru nie udało mi się skontaktować ze zwycięzcą, który wyjął te kasety. Ponieważ sprawa ma charakter rozwojowy będę Państwa informował w miarę rozwoju wypadków.

Skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? #1

Mówi się, że jest kłamstwo, wielkie kłamstwo i statystyka. Mówi się też, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. W czasie tej trasy zaliczyliśmy z depeche MODE wzloty od zachwytu przez załamki, po znowu wzloty, ale czy koniec trasy to będzie lądowanie z telemarkiem czas pokaże. Dziś depeche MODE zaczyna ostatnią część trasy promującej Sounds Of The Universe.

A łaska fanów na pstrym koniu jeździ można dodać jeszcze. Ale do rzeczy…

Przez lata było tak: depeche MODE jechało w trasę koncertową planowało set i tłukło go przez całą trasę, co najwyżej wywalając jakiś utwór (np. Here Is The House w 1986), a jeżeli już coś dodawali, to z musiku i po najmniejszej linii oporu (Somebody w 1986), albo dlatego, że rozpoczynali promocję singla (np Shake The Disease w 1985), ale tak na prawdę potem już nic nie robili tylko jechali z niezmiennym setem do końca trasy. Często nawet i tego nie robili i grając dwie, a nawet trzy noce z rzędu na tapecie był ten sam set co noc (Londyn, Hamburg 1983, Berlin, Kolonia, Chicago, Nowy Jork 1998) długo by wymieniać.

depeche MODE // Irvine Meadows 1986
depeche MODE // Irvine Meadows 1986

W każdym razie opowieści członków zespołu o tym, że mają kilka taśm oznaczonych kolorami, na różne występy i dostosowują w występy do potrzeb chwili można było między bajki włożyć. Bo, ani nie czuli takich potrzeb (jak widać z historii), a jeżeli już to były to akcje typu It Doesn’t Matter do podkładu z Somebody – Tokyo 1985.04.12, czy niby akustyczne Somebody w Kopenhadze 1986.08.16.

Przez lata największym zarzutem był fakt, że nic nie zmieniają, grają w koło to samo. Potrafią setlistę jedną grać przez całą trasę. Do tego ewolucja samych utworów była nieznaczna. Zbierając bootlegi np. z trasy Construction Tour, jeżeli nie było się zainteresowanym wpadkami ze sprzętem, to właściwie wystarczyły tylko 2 booty jeden z 1983 i drugi z wiosny 1984 + występ przed Eltonem Johnem i gitara. Podobnie miała się sytuacja z trasą z 1986, czy nawet 1990. Pewne zamieszanie wprowadziła tu trasa z lat 1987/1988, ale i tu mając bootleg np z Monachium 1987.10.25, Londyn 1988.01.12, coś z Azji 1988 i 101 mieliśmy temat załatwiony. Najlepiej obrazuje to poniższe zestawienie, gdzie zestawiłem długość setu vs liczba wszystkich utworów granych na trasie.

Długość setlisty vs. Liczba utworów granych w totalu:

  • Speak & Spell Tour: 15/16
  • See You Tour: 17/17
  • A Broken Frame Tour: 18/20
  • Construction Tour: 17/18
  • Some Great Reward Tour: 19/21
  • Black Celebration Tour: 20/22
  • Music For The Masses Tour: 19/23
  • World Violation Tour: 20/24
  • Devotional Tour: 19/24
  • Exotic / US Summer Tour: 17-18/23
  • The Singles 86>98 Tour: 20/22
  • Exciter Tour: 21/29
  • Touring The Angel: 20-22/33
  • Tour Of The Universe: 20-22/38

W niektórych miejscach musiałem uśrednić, bo set był zmienny jeżeli chodzi o długość. Pierwsza liczba/liczby to długość setu, liczba po ukośniku to liczba wszystkich utworów zagranych na trasie.

Również pod względem długości obecna trasa jest jedną z dłuższych:

  • Music For The Masses Tour: 101
  • World Violation Tour: 88
  • Devotional Tour: 96
  • Touring The Angel: 124
  • Tour Of The Universe: 102 (jeżeli wszystko co zaplanowali zagrają, a pamiętać należy, że zagraliby więcej, gdyby nie choroba Dave’a)

depeche MODE zaczynają się zmieniać dopiero w latach 90., ale trudno zaprzeczać faktom, że dopiero ostatnie dwie trasy pod tym względem są rekordowe.

Clean, Warszawa 2001.09.02
Clean, Warszawa 2001.09.02

Podstawowy zarzut w rozmowach z niefanami o tym, że nie warto iść na dwa koncerty upada. Na poprzedniej jak i na tej trasie było bardzo wiele momentów, że ciężko było przewidzieć co zespół zagra z nocy na noc. Nie dość, że setlista miała różną długość, to utwory wskakiwały na jeden, dwa, kilka koncertów, to jeszcze zmieniały miejsce w secie co koncert. Dodatkowo zespół co raz częściej na Touring The Angel i Tour Of The Universe improwizował (jak na zespół elektroniczny).

Jest to też pierwsza trasa w historii zespołu gdzie na bis nie jest grany singiel z poprzedniej płyty, a do tej pory tak było, łącznie z Touring The Angel.

W liczbach wygląda to wszystko imponująco i już w tej chwili jest to trasa rekordowa.

Black Celebration Tour 1.5?

Dzisiejszej nocy doszło do przedziwnej sytuacji. Oto po raz pierwszy w historii zespół zagrał więcej numerów z innej płyty niż obecnie promowana na jednym koncercie.

Dodanie do setu Dressed in Black (4 raz w historii zagrany na żywo) i na bis A Question Of Lust. Sprawiło, że na jednym koncercie mieliśmy 5 numerów z Black Celebration i (tylko) 4 z Sounds Of The Universe. Zaiste przedziwna to sytuacja.


Hannover 2009.11.03

Sounds Of The Universe – 4
Playing The Angel – 1
Ultra – 2
Songs Of Faith And Devotion – 3
Violator – 3
Music For The Masses – 2
Black Celebration – 5!

Ciekawe czym nas jeszcze zaskoczą?

Plotki mówią, że to był jeden z ostatnich koncertów w takim zestawieniu, a najprawdopodobniej od Stuttgartu usłyszmy kolejne zmiany. Jeżeli tak będzie, to mamy powtórkę z 2 nogi, gdzie m/w po tylu koncertach dokonali przetasowań w secie. Oby tylko nie wpadli na pomysł dalszego skracania zestawu.

Przedziwna ta trasa, już w tej chwili wyrasta na największą trasę pod względem ilości zmian i zaskoczeń. Pod każdym względem…

Tylko, że my czekamy na zmiany u Dave’a, bo to one są kwintesencją opinii o depeche MODE, że nie zmieniają, nie Martin. Martin mógłby tylko wywalić Home [88]… ale to jest nie realne, tak, jak nie realne jest wywalenie Enjoy The Silence [103] z setu.