Nie, nie będzie o jakimś zajeb.istym bootlegu, który trafił do mnie ostatnio, choć takie się zdarzają i nawet ostatnio wypłynęło kilka perełek na świat burząc przy tym kilka zasiedziałych tez. Napiszę o tym za jakiś czas, bo póki co nie ma ku temu sposobności. Nie będzie to również tekst o nowej formie zabaw agroturystycznych, choć paru typów wysłałbym na zieloną trafkę w celu zrelaksowania się… ale ja nie o tym.
Będzie za to o napięciu i scenach jakich jesteśmy świadkami na koncertach trwającej jeszcze trasy…. a może właściwsze byłoby stwierdzenie, że interesujące jest to, czego nie widzimy lub co się już nie dzieje i dlaczego.
Wszyscy pamiętamy świetną pierwszą nogę obecnej trasy, gdzie jednym z hajlajtów był moment w którym Andy udowadnia, że potrafi grać i przy akompaniamencie Christiana pokazują, jak brzmi sekcja rytmiczna Just Can’t Get Enough. Nie wspomnę już, że reszta zespołu ma niezłą bekę i ciągnie łacha z biednego Andrzeja. Co poradzić… przez lata zapracował sobie na to.
Na 3 nodze wszystko wygląda zgoła inaczej, a z koncertu na koncert spekulacje na temat kosy w ekipie rosną. I będą rosnąć, bo są ku temu powody… zanim jednak o nich mały powrót do nieodległej przeszłości.
17.02.2010 wszyscy znamy ten dzień, jako wielki powrót Alana na scenę, gdzie towarzysząc Martinowi wykonali Somebody. Sam pisałem wtedy jak to piekło zamarzło, a niewykonalne stało się wykonalne. Prawda jest trochę inna. Może dla fanów było to wydarzenie wiekopomne, jednak dla zespołu występ ten był wisienką na torcie, która była poprzedzona dosyć ważnym spotkaniem po latach i wyjaśnieniem kilku ważnych spraw natury finansowej. Nie było wielką tajemnicą, że jednym z powodów, dlaczego Panom zabrało aż 17 lat doprowadzenie do ponownego spotkania na scenie, były sprawy finansowe. Pisałem coś o tym jakiś czas temu. To porozumienie stworzyło kilka chwil szczęśliwości między obecnymi i byłym członkiem zespołu. Nagle niemożliwe stało się możliwe. Pojawiły się remixy, oraz snucie dalekosiężnych planów. Wszystko się skończyło, gdy Alan postanowił sprzedać część wspólnego (jak twierdzą członkowie depeche MODE) dorobku. W mniemaniu Alana miał on do tego prawo. Podobno Martin był temu bardzo przeciwny. Koniec końców w relacjach między Alanem i resztą znowu nastała zima. To jest podobno jeden z powodów, dla których remix I Want You Now w wersji 1994, początkowo ogłoszony, jako część składanki The Remixes 1981-2011 finalnie nie ukazał się. Kto był na występie Alana w Progresji w Warszawie 2010.10.29 i wytrwał do końca, gdy zapaliły się światła miał okazję wtedy zobaczyć pulpit laptopa Alana, gdzie pośród wielu katalogów widniał i ten z napisem I Want You Now. Rozmawiający potem z Mistrzem usłyszeli komentarz nt tego katalogu/remixu, że jest to faktycznie remix wzorowany na wersji I Want You Now z 1994 roku i że na on czas był zrobiony w połowie. Której tego nie wiem…
Wróćmy jednak do 17.02.2010. Tego dnia nie tylko uporządkowano kilka spraw związanych z depeche MODE ltd, ale również Venusnote ltd. Efektem ubocznym tych porządków była karczemna kłótnia, jaka odbyła się między Andym, a resztą zespołu na zapleczu i scenie RAH. Było to na tyle doniosłe wydarzenie, że jeszcze na Mute Short Circuit wspominano o tym. Wtedy w 2010-11 nie zająknąłem się o tym mimo, że blog już istniał, a historia była smakowita, łącznie z wywijaniem niepodłączonymi kablami do sprzętu Andy’iego, dziś przytaczam tę historię nie bez powodu. W 2010 poszło podobno o kasę, jaką otrzymują członkowie zespołu. Podobno wyszło, że Andy dostaje najmniej z całej trójki, choć umowa miała być podobno inna.
Mamy rok 2013. Koncerty w Europie i nie trudno nie zauważyć, że w zespole sytuacja jest zawiesista. Andy i Dave wyraźnie się unikają na scenie. Nie wiem, czy ta kosa mogła być powodem zakończenia trasy na Moskwie 2013.03.07 i wbrew wcześniejszym planom ciągnięcia wszystkiego, aż do wakacji 2014. Z moich źródeł wynika (choć nie dam sobie niczego uciąć), że w czasie koncertów w Berlinie doszło w zespole do bardzo poważnej kłótni. Co prawda przechadzając się korytarzami zaplecza sceny w berlińskiej hali nie zauważyłem śladów pazurów na ścianach, połamanych mebli i taczek wypełnionych rwanymi kłakami, ale to może dlatego, że skupiałem się wtedy na trochę innych sprawach. Nie znam również powodu kłótni, nie mniej kosa ta nie pozostaje bez wpływu na relacje między członkami zespołu na scenie.
Zwróciłbym jeszcze uwagę na jedną kwestię. Kiedyś w wywiadach Andy wypowiadał się nt setu na okrągło, dziś wyraźnie się dystansuje się od pytań o set. Nawet jak set był kiedyś bardziej lub mnie autorski, któregoś z członków zespołu, to wszędzie była używana 1 osoba liczby mnogiej. Dziś Andy odsyła do Dave’a, aby ten tłumaczył się z setlisty. Pokrywa się to moimi spoilerami nt procesu powstawania setu na tę trasę z przed paru miesięcy i w pełni zrozumiałe są nerwowe reakcje Dave’a na zaczepki fanów, jak ta z Dublina 2013.11.09 i jęki zawodu publikowane w niemieckiej prasie.
Jeszcze do tego tematu wrócę…