W tekście z przed 2 lat próbowałem przybliżyć lokalną otoczkę pierwszego koncertu w Warszawie z poziomu lokalnego, miasta, hoteli, klubów. Jeszcze wcześniej opowiadałem o tym koncercie jako końcu pewnej epoki w historii depeche MODE. W tegorocznym wpisie przyszła pora na zajęcie się otoczką międzynarodową koncertu, trasy itp.
W 2009 napisałem, że koncert w Warszawie stał się z jednej strony punktem narodzin naszej subkultury, ale jednocześnie była to data (może bardziej okres) zamykający młodzieńcze lata w historii depeche MODE. Stało się to przez przypadek i jakby przy okazji. Nie było to dlatego, że depeche MODE upodobało sobie Polskę, wprost przeciwnie. Patrząc na historię tego okresu trudno nie ustrzec się przemyśleniom, że wizyta w Warszawie w lipcu 1985 roku to był jeden wielki przypadek. Nie zmienia to jednak faktu, że tym koncertem zamykali trasę promującą Some Great Reward, zamykali pewien rozdział, następna była już w kolejce składanka podsumowująca pierwsze 5 lat działalności zespołu.
W samym zespole atmosfera była również niewesoła. Ekipa miała poczucie dojścia do pewnego punktu, który wymagał od nich zmiany brzmienia i podejścia do tworzonej muzyki lub… rozpad. Przełom roku 1985/1986 był pierwszym poważnym kryzysem dla zespołu i chłopaki nigdy nie byli tak blisko wyprowadzenia sztandaru, jak wtedy. Po raz pierwszy w historii, ale nie ostatni. Efektem tego kryzysu był album Black Celebration – jeden z najmroczniejszych albumów w historii zespołu. Co “gorsza” Daniel Miller miał poważne obawy, że po bardzo przebojowym albumie z 1984 roku, kolejny album nie miał potencjału komercyjnego. A kolejny koncert po Warszawie 1985.07.30, to był otwierający Black Celebration Tour występ w Oxford 1986.03.29.
Ale wróćmy do Warszawy i Some Great Reward Tour. Wtedy trasa ta była najdłuższą trasą zespołu w historii obejmowała cały świat, no prawie… Setlista była najdłuższa ever… Powrót po latach do USA i to z sukcesem! Było jedno ale… nie wiem który z Panów (pewnie Martin, jako że mieszkał w Berlinie) miał chęć wybrania się za żelazną kurtynę, a konkretnie do ZSRR. Dla mieszkańców zażelaznokurtynowej krainy wyjazd w nasze rejony był uznawany za szczyt heroizmu i dawał +10 do szacunu na dzielni, a ponieważ wybrać się do ZSRR było szczególnie trudno, bo trzeba było zdać egazmin z czujności i moralności ploretariackiej, co by nie nawywijać jak Rolling Stones w latach 60. w Warszawie, to było tym bardziej trudno i jeszcze większy rispekt na kwadracie. Podobnie, jak Rolling Stones – dM nie mogli wywieźć ani grosza z naszej umęczonej przez Regana Ojczyzny, więc musieli zostawić kasę w Polsce, albo w barze, albo gdzie się dało np w Desie. Wyszła więc z tego wycieczka turystyczna połączona z potańcówką w podrzędnej tancbudzie, a wszystko płatne w Karolach i Ludwikach z których mogli co najwyżej zrobić sobie piekło-niebo, które dla nich miały wartość paciorków za które Holendrzy kupili Manhattan od Indian.
Finał był taki, że pomimo licznych starań zespół nie uzyskał zgody na koncert w Moskwie. Wszystko było właściwie już zaplanowane i po koncercie w Atenach 1985.07.26 zespół miał lecieć do radzieckich towarzyszy z wizytą przyjaźni i pozdrowieniami od uciemiężonej klasy robotniczej Wielkiej Brytanii, z której przecież sam się wywodził. Niestety dla najważniejszego z socjalistycznych krajów miłujących pokój i przyjaźń między narodami depeche MODE nie spełniali wysokich standardów ideologiczno-artystycznych (byli zbyt awangardowi? Martin ubierał się zbyt postępowo?), a jedna Construction Time Again nie była wystarczającą laurką opisującą ciężką dole robotników w UK i aspekty walki o światowy pokój na ziemi.
Koncert nie doszedł do skutku, podobnie jak wizyta w bratnim Berlinie Wschodnim, więc zapadła decyzja, że zespół pojedzie tylko do Budapesztu 1985.07.23 i właśnie Warszawy 1985.07.30. I tak przypadek i wroga postawa radzieckich towarzyszy sprawiła, że PAGART ściągnął do Polski kapitalistyczny zespół, który zawitał na Torwar by zaprezentować swoją twórczość polskim, młodzieżowym przodownikom pracy. Oczywiście na koncert postanowił się wybrać również wywrotowy element, ale bijące serce partii i aktyw dokonały prewencyjnego pałowania na Torwarze, dzięki temu potem prawie nie pojawiły się żadne nieprzychylne komentarze i recenzje jakoby nagłośnienie na koncercie było fatalne i stojąc z tyłu hali praktycznie słychać było tylko dudnienie.
Również w samej Socjalistycznej Polsce istniał sprzyjający klimat by gościły zagraniczne gwiazdy. Po zniesieniu stanu wojennego zachodnie gwiazdy zjawiały się w naszym kraju nie tylko w czasie Festiwalu w Sopocie, szumnie nazywanym międzynarodowym, ale też tak normalnie, jak to w kraju z przejściowymi problemami w zaopatrzeniu. W końcu normalizacja postępowała…
Dla depeche MODE decyzja o tym, aby wybrać się za żelazną kurtynę było przede wszystkim podyktowana tym, że dawało to większy szum i zauważenie w mediach w ich rodzimym kraju. W tamtym czasie zespołowi jeszcze zależało i walczyli o zauważalność medialną w UK, na szczęście potem przestali się już łudzić. Zespół miał zagwarantowane zwrócenie uwagi brytyjskiej prasy nie tylko muzycznej, również w TV członkowie depeche MODE mieli zagwarantowane przynajmniej 1-2 pytania typu: “No i jak i jak tam jest? Widzieliście dużo niedźwiedzi na ulicach?” Choć nie sądzę, żeby na ulicach pokazywano ich i szeptano potem:
- To Ci co byli w Warszawie Pani kochana.
- No niech Pani nie mówi i przeżyli???!!!
A i potem dzięki temu nasi, dziennikarze (z bloku wschodniego) mieli łatwiejszą robotę, bo mogli przeprowadzając wywiad spokojnie zapytać o wspomnienia z pobytu w 1985 roku. Zawsze to było miłe i fajnie się, gdy potem czytało, jak mówili ładnie o nas. Bo pytania z cyklu: ’Czy przygotowaliście coś specjalnego dla polskich fanów?’ od dawna już na nich nie działają i raczej świadczą o niskim przygotowaniu dziennikarza do rozmowy.
PS. Jeżeli są jeszcze jakieś znane materiały z mediów o których tu nie wspomniałem, to prosiłbym napisanie w komentarzach MODE2Joy, lub na profilu na FB.