Archiwa tagu: Sounds Of The Universe

Bo tak jest modnie…

Wygląda na to, że fani psioczący na małą pojawialność się depeche MODE w teledyskach, to zaścianek i brak rozeznania się w obecnie panujących tryndach w sztuce tworzenia wideoklipów. Teraz, aby być na fali trzeba być na koszulce, mijać po drodze plakat z podobizną zespołu, lub dać się minąć w pędzącym samochodzie głównemu bohaterowi.

Peace
Peace

depeche MODE spełnia wszystkie te oczekiwania i jest trendy. Obecnie nastał czas klipów fabularnych, ale takich, gdzie zespół wykonujący dany utwór spełnia się w roli muzyki filmowej, gdzie muzyka ma współgrać z filmem, który opowiada fabułę związaną z treścią piosenki lub nie bardzo. Tym razem to obraz jest ważniejszy, niż muzyka i to mimo tego, że clip ma promować utwór wykorzystany do zilustrowania jego.

Korespondencja obrazu z dźwiękiem.

Osobny temat to teledysk do instrumentalnego kawałka „Mono No Aware”, gdzie David Altobelli, reżyser i jeden z dwójki operatorów, stworzył wideoklip, który wychodzi poza ramy gatunku i śmiało aspiruje do miana etiudy filmowej. Obserwujemy historię samotnej dziewczyny, wszystko rozgrywa się w chłodnych barwach, obraz i dźwięk wędrują tutaj ramię w ramię i do samego końca pozostają w idealnej symbiozie. Tego rodzaju połączenie stanowi mniejszość, zauważalna gołym okiem jest tendencja do rozchodzenia się tych dwóch elementów. Historia w klipie Coldplay, biegnie zupełnie obok muzyki, która stanowi w zasadzie jedynie podkład, pozwalając odgrywać pierwsze skrzypce opowieści. Ta tendencja mniej rzuca się w oczy w przypadku teledysków do utworów o tanecznej proweniencji, gdzie twórcy nadal stawiają na zespolenie obrazu z dźwiękiem. „Warriors Dance”, czy „The Messages” Filthy Dukes wykorzystują tempo muzyki do nadania rytmu opowieści filmowej. Podobnie jest w przypadku „Wrong” zespołu Depeche Mode, ale – generalnie – nie można powiedzieć, by było to zjawisko dominujące.

Dalej dowiadujemy się, że muzyka jest tylko po to, aby dopełniała obraz i to jedyne czego od niej się oczekuje.

Artyści w defensywie

Zauważalnym kierunkiem jest odejście od opierania opowieści w teledyskach na wizerunkach wykonawców. Ze schematu wyłamuje się Eminem, ale muzyka hip-hopowa podszyta jest dążeniem do zaspokojenia rozbuchanych ego raperów, a Marshall Mathers dodatkowo wykazywał się od lat pociągiem do aktorstwa (patrz: „8.mila”). Jednak i jego wideoklipy są próbą znalezienia interesującego sposobu opowiedzenia historii, co odróżnia Eminema od klipów pełnych lansu, baunsu i bujających pośladków skąpo odzianych kobiet. „3am” zawiera echa „Blair Witch Project”, „Piły”, ale nawiązania do współczesnego horroru są przeprowadzone sprawnie i, w gruncie rzeczy, widz bawi się wynajdywaniem inspiracji. Eminem to gwiazda światowego formatu, podobnie jak Depeche Mode, którzy migają w tle klipu „Wrong”, co ma raczej wymiar cameo.

Teledyski w których zespół występuje z gitarą i nie daj Boże jeszcze śpiewa w nim, to wynik zacofania i byciem w tyle w stosunku do tego, co wielcy tego świata robią, to przykład taśmowej produkcji klipów. Przy czym odejście od tego służyć ma zepchnięciu do defensywy klipów, w których największą atrakcję stanowi pojawienie się na ekranie przez 5 minut wokalisty z zespołem. Oczywiście, nadal pokaźna grupa to teledyski gwiazdeczek popowych, skręcane taśmowo i eksponujące wdzięki urodziwych wykonawczyń lub modelek wytrząsających się nad muzykami. Pełna wersja artykułu TUTAJ.

Na szczęście mody mają to do siebie, że przemijają, a czasami potem wstyd do nich wracać, bo są już nie modne.

Czy okładka do SOTU to plagiat?

A może po prostu jest wtórna. Długo się zastanawiałem czy ruszyć ten temat i nadal nie wiem czy jest to dobra decyzja. Tekst powstawał przez 3 miesiące, to kasowałem go, to znowu pisałem. Jednak postanowiłem o tym napisać i podzielić się z Wami wątpliwościami. Co jakiś czas pojawiają się kolejne wątpliwości nt oryginalności okładki do Sounds Of The Universe. Zebrałem je razem w poniższym tekście.

Pierwsza informacja o braku oryginalności okładki pojawiła się szybko po premierze okładki. Fani szybko wyszukali plan moskiewskiego metra, który mocno przypominał samą okładkę, oraz różne grafiki około okładkowe towarzyszące wydawnictwu. Nawiązanie było aż nad to czytelne.

russia01.JPG

SOTU box deluxe
SOTU box deluxe

Szczególnie zastanawiającą jest „autorska” grafika w trzecim rzędzie od lewej stronie. Dla porządku należy dodać, że nie jest to grafika autorstwa Antona, o czym świadczy stosowna informacja na kopercie.

Powyższe analogie są jakby jeszcze do łyknięcia, choć są bardzo zastanawiające. Dużo do myślenia dała mi jednak wizyta na stronie pewnej agencji reklamowej z Hiszpanii. Klikając na adres: guiacreativity.com wejdziemy na stronę hiszpańskiej agencji, która w 2005 roku przygotowała dla władz regionu Galicia koncepcję znaku graficznego promującego ten region.

Na stronie można przeczytać następującą informację o całym koncepcie:

Bajo el título de “Galicia, camiños de concordia”, la Xunta de Galicia desarrollará durante el año 2005 un ambicioso programa cultural que mantenga y consolide el interés suscitado por Galicia gracias al Xacobeo 2004. El símbolo representa los ocho caminos de Santiago en Galicia, ocho trazos dispuestos geométricamente como una estrella. Los ocho trazos rectilíneos, organizados a pares, expresan el cruce de caminos. Por una parte, es una red por la que se propagan y comparten libremente culturas, opiniones o pensamientos. Por otra parte, representa una encrucijada: la de la sociedad contemporánea que reflexiona sobre la fortaleza de sus valores fundamentales (la tolerancia, la libertad, la solidaridad…) para afrontar los retos o dificultades de un mundo cada vez más complejo.

Kto chce sobie przetłumaczyć ten tekst zapraszam. W skrócie tekst traktuje o tym, jakie były drogi dojścia do koncepcji znaku graficznego. Czym są poszczególne linie, jakie maja one przełożenie geograficzne i kulturowe regionu Galicja.

Kolejny przykład znajdziemy na stronie Permuy Asociados, a następnie wybrać „Caminos de Concordia” w menu Identidade Corporativa.

Galicia, Camiños de Concordia
Galicia, Camiños de Concordia

Analiza plików w programach graficznych pokazują, że aktualizacje nt tego projektu pochodzą z… 2008 roku, a nie z 2005. Pewien amerykański fan na liście BONG, tak tłumaczy temat wieku plików na powyższej stronie:

I downloaded the pictures, opened them in Photoshop, viewed File Info, and apparently they were made „07.03.2008 13:56:15” / „20.06.2008 10:32:18” with „Adobe Photoshop CS2 Macintosh”… not 2005

No właśnie można to rozumieć na wiele sposobów, również tak, że te wersje plików powstały w 2008 na potrzeby strony z innych wcześniejszych oryginałów. W każdym razie na pewno wcześniej lub równolegle z pracami nad oprawą graficzną do Sounds Of The Universe i wszelkimi pochodnymi.

Konkludując, można w złej wierze upierać się, że okładka Sounds Of The Universe  to plagiat. Ja jednak tak nie uważam. Mamy tu raczej sporo cytatów z różnych prac i motywów powstałych wcześniej. Oczywiście nie świadczy to najlepiej o samym koncepcie powstania  okładek do Sounds Of The Universe, nie mniej chyba jeszcze jednak nie przekracza cienkiej linii za którą jest już tylko słowo plagiat, czy kradzież własności intelektualnej.

Można dyskutować o jakości i poziomie ostatnich okładek Holendra, ale paradoksalnie właśnie taka okładka pełna cytatów i zapożyczeń jest dla mnie idealnym dopełnieniem samego albumu, który jest zbiorem cytatów i odnośników na wielu poziomach zgłębiania tej płyty do tego co już było w muzyce. Zarówno pod względem brzmień, doboru instrumentów. Taka wtórność „dzieła może świadczyć o tym, że Anton się „kończy”, a może był to celowy zabieg wkomponowania się w zawartość płyty. Do końca tego nie zgadniemy, ale o tym kiedyś jeszcze napiszę więcej…

Na deser proponuję obejrzeć filmik, na którym Anton w holenderskiej TV opowiada o tworzeniu okładek do Sounds Of The Universe i innych aspektach kolaboracji z depeche MODE.