Koncert depeche MODE w Warszawie już za nami, jeszcze przez kilka tygodni (najpewniej do startu trasy w Ameryce Północnej), będziemy przeżywać i wspominać to wydarzenie. Pewnie powstanie (już powstał) projekt stworzenia multicamu, albumów ze zdjęciami, czy innych tablic pamiątkowych upamiętniających pobyt bogów klawisza na ziemi ojczystej.
Miło jest słyszeć i czytać wiele pozytywnych opinii fanów, oraz mediów, które w końcu potrafiły docenić i uczcić przyjazd depeche MODE do Polski. Być może to fakt zaprzęgnięcia nowej wytwórni, która w końcu potrafiła ogarnąć potencjał, jakim jest koncert depeche MODE w naszym kraju. Być może to z powodu tego, że duży, globalny sponsor pojawił się na tej trasie. Pewnie to prawda, ale ja dziś nie o tym…
Nie mam zamiaru się rozwodzić nad kondycją zespołu, fajnością i porównaniami do np pierwszego koncertu na trasie. Na to przyjdzie pewnie jeszcze czas, a na pewno na swój specyficzny sposób coś o tym napiszę w kilku najbliższych tekstach podsumowujących zakończoną właśnie nogę.
Pisząc recenzję z pierwszego koncertu w Nicei kończyłem ją słowami o tym, że:
niektórzy dopiero na zimowej trasie posłuchają pełnego spektrum dźwiękowego zespołu. Plenery to jednak nie to samo.
wtedy odnosiło się to do bootlegów, ale dziś napisałbym jeszcze raz to samo, w kontekście nagłośnienia.
Nie była to moja pierwsza wizyta na Stadionie o nazwie prawie tak długiej, jak najdłuższe niemieckie słowa. Do tej pory były to jednak mecze naszej narodowej reprezentacji kopanej lub akcje typu Noc Muzeów. Trzeba tu podkreślić dobitnie ten obiekt ma świetną widoczność z każdego krzesełka. O ile na mecze i inne widowiska sportowe ten obiekt nadaje się wyśmienicie i tak na prawdę tam nie ma złych miejsc. To niestety organizowanie koncertów na Narodowym, a tym bardziej płacenie za nie to pomyłka.
Podobno akustyka na Narodowym w dniu koncertu depeche MODE była najlepsza ze wszystkich koncertów, które odbyły się do tej pory. Jeżeli to jest prawda, to serdecznie gratuluję wrażeń fanom Coldplay, czy Madonny.
Ja ze swojego doświadczenia koncertowego mogę stwierdzić, że lipcowej nocy byłem na najsłabszym akustycznie koncercie depeche MODE na tej trasie. Nic nie pobije akustyki hali w Nicei, a i Dusseldorf może być spokojny. W czerwcu tego roku byłem na koncercie depeche MODE na Stadionie Olimpijskim w Berlinie. Już słuchając supportu w Berlinie obawialiśmy się, że koncert będziemy słuchać dwa razy. Pierwszy raz gdy dociera do nas z głośników, a drugi raz, gdy wraca odbity od trybun. Było jednak inaczej i pomimo tego, że był to koncert na stadionie z zadaszonymi trybunami. Tak na dobrą sprawę wcale nie było tak źle. To co działo się w Warszawie biło na głowę Berlin in minus. Przez cały koncert w Polsce miałem wrażenie, że słucham tego samego koncertu odpalonego z dwóch taśm puszczonych w jakiejś tubie z niewielkim opóźnieniem względem siebie. Jeżeli dla kogoś koncert w Warszawie był pierwszym koncertem depeche MODE na tej trasie, to ja serdecznie współczuję i mam nadzieję, że doznania odbierane innymi zmysłami zrekompensowały wrażenia wypaczone przez wrażenia docierające przez zmysł słuchu.
Dla porównania Never Let Me Down Again z Berlina 2013.06.09 i z Warszawy 2013.07.25:
Berlin
Warszawa
Sprzęt tej samej firmy i klasy, w obu przypadkach nagrania robione z trybun, w obu przypadkach jest echo, ale różnica w skali tego zjawiska jest powalająca na niekorzyść Warszawy.
Pierwsza i podstawowa różnica to brak dachu na stadionie w Berlinie. Na prawdę nie wiem po co zamykany jest dach na koncertach na Narodowym. Odbicia, jakie to powoduje sprawiają, że koncerty na warszawskim stadionie zamienia się w kakofonię dźwięku, bez wyraźnie słyszanych instrumentów, zaniku dołów, w permanentnym reverbie, a praca inżyniera dźwięku to na prawdę wyzwanie. Czy kilka kropel wody to na prawdę taki wielki i ważny powód, by psuć ludziom koncerty za które dojeni są na grube setki??!! Kupując bilet płacę za najwyższą jakość obrazu, muzyki i widowiska, tym czasem jedną niezrozumiałą decyzją wychodzi na to, że jestem pozbawiany części tego za co płacę.
Koncert w wielu miejscach ratowała publiczność, szczególnie w momentach… kiedy muzyka nie grała, lub była tylko tłem do chóralnych śpiewów fanów. Wymienienie Shake The Disease, Enjoy The Silence, Policy Of Truth, Should Be Higher to będą truizmy w tym momencie. Z resztą próbkę tego możecie posłuchać poniżej – audio występu w Warszawie:
Nie oszukujmy się jednak, nawet gdyby dach był otwarty, to forma obiektu niezbudowanego do obsługi widowisk muzycznych sprawia, że uczestniczenie w koncertach na tym obiekcie, to nadal pomyłka. Dlaczego koncerty stadionowe depeche MODE w 2009 roku najlepiej wypadały na obiektach typu Olympia Stadion w Monachium? Dlaczego U2 grając swoją ostatnią trasę zdecydowało się nagrać koncertowe wideo na starutkim stadionie Rose Bowl w Pasadenie (my fani depeche MODE doskonale znamy ten obiekt) mimo, że wcześniej grali na światowej klasy obiektach typu Wembley, San Siro? Ponieważ światowe to one może są, ale dla widowisk piłkarskich, ale dla muzyki granie na nich, to istna męczarnia i dla technicznych, i dla publiczności. Jedyny powód to możliwość upchnięcia w jednym miejscu największej możliwej liczby widzów i opędzenie dzięki temu np. nie 15-20 tysięcy biletów, jak to jest w przypadku hali, ale 40-50 tysięcy. Keszi, keszi…
Gdyby U2 wpadłoby na „genialny” pomysł nagrania wideo z koncertu w Polsce, to nigdy nie wybrałoby Stadionu Narodowego, ani tym bardziej Legii, Lechii, czy Lecha. Prędzej zagraliby i nagraliby materiał na Śląskim. Dlaczego? Bo zarówno Śląski, jaki Rose Bowl, to stadiony otwarte, bez stromych, wysokich trybun, z rozłożystymi koronami. Przede wszystkim jednak bez dachu, gdzie dźwięk może się swobodnie rozchodzić na boki i w górę, gdzie ilość załamań fali dźwiękowej jest znakomicie mniejsza niż na stadionach klasy Narodowego.
Właśnie dlatego do tej pory wspominam z przyjemnością koncert U2 na chorzowskim stadionie, a w przypadku Narodowego poważnie się zastanowię nad ponownym pójściem na koncert na tym obiekcie. I to po mimo tego, że podobno akustyka na depeche MODE była najlepsza z możliwych. A znajomi, którzy byli na Madonnie i Paulu McCartney’u, właśnie fatalną jakością nagłośnienia argumentowali wcześniejsze wyjście z tych koncertów.
Dopóki Warszawa nie dorobi się hali koncertowej z prawdziwego zdarzenia, gdzie obiekt będzie budowany od początku z myślą o akustyce koncertowej i widowiskach niesportowych, to na prawdę lepiej wyłożyć parę groszy więcej i bujnąć się do Łodzi, Gdańska, Berlina, Pragi, czy innego miejsca z halą, niż wybrać się na koncert w Warszawie na Narodowym. To będą zdecydowanie lepiej wydane pieniądze. Szczerze polecam Palais Nikaia w Nicei, jak do tej pory najlepszy obiekt na jakim dane mi było słyszeć występ depeche MODE.
Obawiam się jednak, że na halę widowiskową w Warszawie poczekamy jeszcze przez długie lata. W tym mieście mamy dwa stadiony z codzienną walką o utrzymanie się, gdzie jeden ma akustykę gorszą od drugiego. Kto bywał na Orange Warsaw Festiwal, na Legii, ten wie o czym mowa. Jednym z argumentów przenosin festiwalu z Legii na Narodowy było właśnie nagłośnienie koncertów. Podobno w tym roku było najlepiej w stosunku do lat 2012 i 2011, no to jak źle musiało być na Legii, jeżeli Narodowy jest też fatalny.
Niestety najbardziej zainteresowani niepowstaniem koncertowego obiektu w Warszawie są własnie zarządzający Narodowym i Legią, oraz… Atlas Areny w Łodzi. Powstanie obiektu koncertowego na powiedzmy 20+ tysięcy w Warszawie może oznaczać, że spora część wydarzeń odpłynie z tych obiektów do nowej hali. Atlas Arena zbudowała swoją markę m.in. dlatego, że nie ma alternatywy dla tego obiektu w centrum Polski. Wystarczy popatrzeć na Ergo Arenę, która klasą dorównuje łódzkiemu obiektowi, jednak liczba pierwszoligowych koncertów na tym obiekcie, to wciąż jedynie ułamek tego, co dzieje się w Łodzi.
Dla Pani Prezydent również budowa takiego obiektu nie jest na liście priorytetów w Warszawie. Dlatego będziemy jeszcze przez długie lata skazani na stadiony, które więcej robią złego, niż dobrego w temacie koncertów.
Na koniec dedykuję wszystkim organizatorom i fanom muzyki koncertowej, aby mieli okazję być na tak nagłośnionym koncercie, jakim był niedawny występ Kraftwerk w Poznaniu. Ten zespół pod względem jakości nagłośnienia bije na głowę każdy koncert na jakim byłem… od koncertu Kraftwerk w Krakowie w 2008. 😛
I to był opener… można? można!!! Kolejna próba Narodowego na The Wall 20 sierpnia.