Trochę z zaskoczeniem, trochę ze wzruszeniem ramion spłynęła informacja o kolejnej biografii. Pffff kolejna biografia… co nowego można jeszcze dowiedzieć się i przeczytać w temacie depeche MODE? Szczególnie że trud dokumentowania historii zespołu na różnych odcinkach przejęli w zasadzie już fani i całkiem nieźle robią to też gazety.
depeche MODE przez lata opowiedziało swoją historię na bardzo różne sposoby, bardzo często w sposób mocno kontrolowany i głównie w sposób, jaki oni chcieli. Mimo że w historii zespołu wydarzyło się bardzo wiele, często miałem niedosyt, bo czułem, że za dopieszczonym przekazem kryje się coś więcej.
Wszystkie biografie w większości powstawały na bazie przekazów prasowych, wywiadów z członkami zespołu i ich otoczeniem. Z biegiem lat sztampowe pytania i powtarzalne wywiady, opowiadane ponownie te same historie sprawiają, że biografie dążą do jedności… a właściwie do ujednolicenia. Każda kolejna biografia nie zaskakuje (bo dużo wiesz i dużo przeczytałaś / przeczytałeś), każda biografia powiela właściwie podobne, utarte, wygładzone historie zespołu i zatwierdzone przekazy.
Czasami dopiero porównanie kilku biografii, różnice w przekazie, pewne nieścisłości zaczynają prowadzić to innych wniosków, niż utarte dopuszczone do upublicznienia.
Dla przykładu historia z promocji ULTRA z 1997 roku, kiedy zespół tłumaczył dlaczego nie jadą w trasę promującą płytę. Usłyszeliśmy przekaz o zagrożeniach, jakie niesie za sobą wyruszenie w trasę koncertową na krótko po zażegnaniu rozpadu zespołu, problemach alkoholowych, narkotykowych i psychologicznych każdego z członków zespołu osobno i razem wziętych. Oczywiście prawdą, że każdy z tych powodów spokojnie miałby miejsce nr 1 na liście powodów, dlaczego nie należy ruszać w trzymiesięczne tourne po dwóch kontynentach. Wszystko pięknie i racjonalnie. Tymczasem prawda była dużo bardziej prozaiczna — Dave Gahan miał dozór sądowy i każdy dłuższy wyjazd Dave’a musiał się odbywać za zgodą sądu. Inaczej brak pojawienia się na komisariacie uznany zostałby za ucieczkę z kraju. Dozór kończył się w okolicach The Singles 86>98 Tour. Przypadek?
Nie trzeba było bardzo się wysilać, żeby przykryć ten problem odpowiednio skonstruowana historią. Wystarczyło inaczej ustawić akcenty, a prasa i fani poszli odpowiednią ścieżką. Trzeba przyznać, że zbudowany przekaz PR na potrzeby promocji Ultry w pewnym momencie wymknął się im spod kontroli. Początkowo zespół bardzo ochoczo opowiadał, jak staczał się w latach 91-96. Media to ochoczo katowały. Jednak już przy okazji kolejnej trasy w 2001 Dave przyznawał, że przegięli z tą opowieścią i zdecydowanie za dużo było tego tematu w ich przekazach przy okazji promowania Ultry. Począwszy od wyboru kawałka na pierwszy singiel, przez EPK, skończywszy na wywiadach. Mógłbym tak ciągnąć tę opowieść długo, doczytacie sobie całość w moim tekście z 2013, jest to jednak przykład, dygresja opisująca jak zespół buduje od lat swój obraz i mówi to co chce, żebyśmy wiedzieli i odpowiednio interpretowali.
Podobnie było z historią wokół koncertu w Pasadenie i jeszcze paru innych wydarzeń w historii zespołu. Ostatnią biografią, która namieszała w obrazie zespołu była książka Jonathana Millera — Obnażeni (Stripped). Zespół mocno zirytował się, tą książką, bo pokazywała trochę więcej i wyrywała depeche MODE władzę nad kontrolowanym przekazem, dzięki oddaniu głosu ludzi z dalekiego i bliskiego otoczenia zespołu. Nie bardzo się to podobało Panom z dM. No cóż… niezdementowane informacje nie są wiarygodne… że sparafrazuję pewne powiedzenie…
Jak na tym tle wygląda najnowsza biografia, która wylądowała ostatnio na mojej półce? Jestem po lekturze biografii Iana Gittinsa i można powiedzieć o niej bardzo wiele dobrego — twarda oprawa, praca edytorska na wysokim poziomie, ciekawy dobór zdjęć (czasami bardzo dobrze znane, ale np. inne ujęcia z tych samych sesji). Jest w niej jednak coś innego, co sprawia, że powinna to być bardzo wartościowa pozycja na półce każdego fana.
Jeżeli nie czytałeś poprzednich biografii, to Faith And Devotion jest tą, która może zastąpić wszystkie uprzednio wydane biografie. Autor obficie cytuje najlepsze fragmenty. Miesza je z materiałem, który sam stworzył w postaci artykułów i wywiadów z zespołem na przestrzeni lat. Wykorzystuje w książce fragmenty wywiadów z innymi artystami, które nie ukazały się w druku, a dotyczyły depeche MODE. Powstał z tego bardzo esencjonalny i zwarty dokument, który jest wszystkim, co potrzeba, żeby poznać historię zespołu. Dla świeżaka w temacie i ortodoksa.
Czytając tę książkę, co jakiś czas miałem wrażenie, że czytam te same znane historie, ale opowiedziane pół kroku, krok dalej/obok. Być może autor lepiej połączył kropki, przez lata wiedział więcej i teraz dopiero zebrał się w sobie, aby napisać swoją wersję. Podoba mi się też to, że autor nie jedzie sztampą, tylko spogląda na te same fakty z innej perspektywy. Czasami swojej, czasami innej osoby, ale nie patrzy oczami zespołu i wygładzonym przekazem z wytwórni.
Żeby nie było, że jest tak idealnie, to autor książki momentami jest bardzo nierówny. Raz są zdjęcia bardzo dokładnie opisane, w innym momencie opisy są tak zdawkowe i ogólne, że aż żal bierze. Oczekiwałbym więcej, bo autor wysoko zawiesił poprzeczkę.
Biografia Iana Gittinsa, to pozycja, której nie wstyd postawić na półce. Swobodnie może być źródłem wiedzy, a jeżeli nie znasz na tyle dobrze angielskiego, to może służyć jako świetny album z przekrojowymi zdjęciam z całej kariery. Jest nawet jedno zdjęcie z Warszawy z 1985 roku. Niestety nie opisane jak trzeba.
Warto docenić wysiłek Iana Gittinsa, dziennikarz podjął się wyzwania bardzo odważnego – zyskać pochlebne komentarze pośród fanów depeche MODE. Po mojemu gościowi się udało.