Dziś pierwszy wpis nadesłany przez Jarka Bugajnego wpis podsumowujący z jego punktu widzenia koncert w Warszawie. Zapraszamy do lektury.
Nie będę się rozpisywał i robił ochów i achów jak to fajnie, że zespół był na pełnych obrotach i nie było po nich widać że już by chcieli przerwę. Wszyscy na forach i na fejsie piszą o względnie dobrej akustyce, a ja mam zgoła odmienne wrażenia – pod względem akustyki dla mnie to był najgorszy koncert DM w jakim uczestniczyłem. Zaznaczam, nigdy się nie skarżyłem na akustykę, ja jeżdżę zobaczyć zespół i drzeć ryja na KONCERCIE. Jak bym oczekiwał idealnej akustyki to bym poszedł do Filharmonii.
Nie mogę jednak przejść obojętnie wobec tego jak w 10 rzędzie na środku sceny moje uszy i trzewia były gwałcone przez
stopę od perkusji która powodowała tak straszliwy łomot basu że niemal nie było słychać pozostałych instrumentów. Głos Gahana i gitara Gora ledwo się przebijały a pozostałe partie muzyczne zginęły. Szczególnie ucierpiały na tym Heroes i Stripped.
Nie pamiętam kiedy tak bardzo bolały mnie uszy jakby miały zaraz krwawić. Moje wrażenia dźwiękowe nie były osamotnione, bo to samo czuły osoby najbliżej mnie stojące. Jeden Szwajcar i Niemiec powiedzieli, że to samo czuli chyba w Sztokholmie (a nie jestem pewny miasta).
Drugie spostrzeżenie to niesamowita nerwowość i zawziętość w kolejce EE pod 4 bramą. Ja tam byłem z doskoku bo zaprzysiągłem sobie że nigdy nie kupie biletu EE i tego się trzymam. Pierwsza bitka miała miejsce między 5 a 6 rano kiedy koczowników było już dobre pół setki. Poszło o zajmowanie znajomym kolejki, których jeszcze nie było. Podobno pierwsza osoba była już w południe w czwartek (chyba jakiś Andriej z Ukrainy), pod stadionem spało 22 osoby apotem zaczęły przybywać następne. Niestety po raz 3. (po Warszawie 2013 i Łodzi 2014) stwierdzam, że stanie pod samą sceną to już nie to samo co kiedyś. Wcześniej byłem otoczony samymi fanatykami znającymi każdy tekst, poznającymi kolejny utwór po pierwszych taktach. Teraz takich osób jest mniej więcej połowa EE – reszta to po prostu osoby które było stać na droższy bilet i nie chciały po prostu czekać od rana. 3 sprawa bramy.
Byłem pierwszą osobą pod stadionem poza EE o 5 rano więc sobie kalkulowałem. Początkowo usadowiłem się pod 11, ale obliczyłem, że odległość z 10 do stadionu jest o połowę krótsza. Po rozmowie z ochroną doszedłem do wniosku że trzeba przejść pod 2 lub 3 – nie dlatego że tak jest napisane na bilecie ale dlatego że i tak wejście na stadion jest z tamtej strony. Około godziny 10 przyszedł gość z LN (którego potem pozostali pracownicy określili jako guru i jeśli on coś mówi to jest to święte) który zasugerował przejście pod 11, bo co prawda rzeczywiście wejście jest od 2 i 3 i trzeba będzie spod 11 obejść cały stadion, ale właśnie dlatego ta brama będzie otwarta równo o 17:00 a 3 o 17:05 co rzeczywiście miało miejsce. Mi bieg zajął 2 minuty (dystans około 0,5 km) więc się opłaciło. SMS kierujący osoby z biletami pod bramę 11 przyszedł o 10:56 więc informacja od pana okazała się cenna, ale tłumów jeszcze o 14:00 nie widziałem.
Generalnie wrażenia dobre, ale zimą chciałbym być czymś zaskoczony, Szczególnie czekam na Kraków i Gdańsk które będą debiutowały na mapie DM. Na koniec mały paradoks – byłem wcześniej na Narodowym 3 razy – za każdym razem dach był zamknięty (w sensie rozłożony) i nie padało, a teraz był otwarty i padało… 🙂
_
Zdjęcia i tekst Jarek Bugajny. Redakcja MODE2Joy.pl nie ingeruje w treść, bez wyraźnej zgody i akceptacji autora wpisu. Wpisy mają charakter autorski i odzwierciedlają spojrzenie na temat autorów.
Trzy miesiące trasy minęły w sposób zaskakująco szybki. Jeszcze w maju głowiliśmy się co się pojawi w secie, tymczasem Panowie z depeche MODE już smażą tyłki na plaży i poddają zabiegom swoje umęczone od permanentnego wciskania tego samego zestawu klawiszy palce.
Zapraszam na trzyczęściowe podsumowanie zakończonej właśnie odsłony Global Spirit Tour po Europie.
Szydera mi się włączyła, ale trudno nie ciągnąć łacha, gdy mamy za sobą pierwszą część najbardziej niezmiennej trasy od czasu… i tu miałem wpisać World Violation Tour, ale tak naprawdę jak popatrzy się na zbiorcze sety z pierwszych części każdej z minionych tras, to właściwie każda z nich na początku jest przestatyczna w wykonaniu Dave’a. Ewenement w postaci trasy z 2013 z setlistą A i B… był naprawdę ewenementem. Czas na zmiany przyjdzie pewnie później. Najgroźniejsze dla setlisty są właśnie te modyfikacje, bo ich ofiarami padają przeważnie najfajniejsze kawałki.
Na tej trasie brak jest rarytasów w postaci Fly On The Windscreen, Master And Servant, a Everything Counts ma taką pozycję, że byłbym bardzo zdziwiony, gdyby ten numer wycięli wracając do Europy.
Miałem okazję widzieć depeche MODE na tej trasie 6 razy w mniej więcej co miesięcznych odstępach. Dało to bardzo fajny obraz, jak w miarę rozwoju trasy zespół wchodził na coraz wyższe obroty i miło było patrzeć jak z koncertu na koncert ich występy stają się coraz lepsze. O moich pierwszych wrażeniach napisałem zaraz po powrocie z Amsterdamu i Antwerpii. Kolejne występy w Hannoverze, Rzymie i Warszawie utwierdziły mnie w przekonaniu, że zespół im dłużej w trasie tym nabiera rozpędu, wchodzi na swój poziom i z koncertu na koncert dociera się coraz bardziej. Gdyby tylko scena była bardziej okazała.
Koncerty w Rzymie i w Warszawie były o wiele lepsze od występów w Amsterdamie oraz Antwerpii. O ile zdania co do setlisty nie zmieniłem, to w przypadku zespołu przyjemność z ich oglądania z koncertu na koncert była coraz większa. Ostatni koncert jaki widziałem w Warszawie był dla mnie prawdziwą ucztą i to pomimo granego w koło jednego setu.
Jak już napisałem Delta Machine Tour była pod tym względem ewenementem. 12 wariacji setu A i do tego set B. Tym razem marzenia o usłyszeniu czegoś nowego na jedynym podwójnym koncercie w Hannoverze ograniczyły się tylko do Martina, który jak zwykle nie zawiódł. Ale po kolei:
Później trasa przebiegała już właściwie bez zakłóceń i jedynym razem, kiedy światowe agencje podniosły brew zainteresowania trasą, to był moment oddwołania koncertu w Mińsku na Białorusi. Oficjalną przyczyną odwołania było zatrucie żołądkowe Dave’a. Następnego dnia zespół wydał oświadczenie, że planuje powrócić do Mińska i zagrać ponownie tam koncert, a wszystkie sprzedane bilety zachowują ważność.
Wszyscy czekaliśmy na jedyny podwójny występ w Hannoverze, ale okazało się, że Dave pojechał z tym samym setem co każdej nocy. Do tego jeszcze wywalił z setu jeden numer. Jedynie Martin stanął na wysokości zadania, choć przez całą europejską nogę był bardzo zachowawczy (jak nie niego).
Na trasie doczekaliśmy się również jedynie dwóch występów festiwalowych (1 mniej niż w 2013), ale o tym bardziej szczegółowo w będzie dalej.
2. Setlista
Intro Going Backwards So Much Love Barrel Of A Gun (frag. The Message) A Pain That I’m Used To Corrupt In Your Room World In My Eyes Cover Me Home / A Question Of Lust / Shake The Disease / Judas A Question Of Lust / Home Poison Heart Where’s The Revolution Wrong Everything Counts Stripped Enjoy The Silence Never Let Me Down Again Somebody / Strangelove / Judas Walking In My Shoes Heroes / – I Feel You Personal Jesus
Na tej nodze fani mieli okazję usłyszeć 6 wariacji setu. Z czego prym wiódł set nr 1:
Set 1: A Question Of Lust / Somebody [26] – pozostałe koncerty
Set 2: Shake The Disease / Strangelove [1] – Hannover 2
Set 3: A Question Of Lust / Strangelove [1] – Berlin
Set 6: A Question Of Lust / Judas [1] – Gelsenkirchen
Dla porządku trzeba odnotować, że Martin po koncercie w Bratysławie 2017.05.20 dokonał małej rotacji i od koncertu w Budapeszcie 2017.05.22Home wykonywane jest jako drugie, a wcześniej publika słyszała kawałek w wersji pianinkowej….
Ostatnim zwrotem akcji na tej nodze było jednorazowe usunięcie z setu Heroes na drugim koncercie w Hannoverze 2017.06.22. Do tej pory nie wiadomo jakie były faktyczne powody tej zmiany, choć Dave pokazywał ze sceny, że gardło… <serio?>
Największym zaskoczeniem trasy, jeżeli chodzi o grane kawałki było wykonanie Strangelove po raz pierwszy od koncertu Salt Lake City 2009.08.05. Więcej w kolejnym wpisie…
Intro Going Backwards Barrel Of A Gun (frag. The Message) A Pain That I’m Used To Corrupt / – In Your Room World In My Eyes Cover Me Somebody / Judas Where’s The Revolution – / Wrong Everything Counts Stripped Enjoy The Silence Never Let Me Down Again Home Walking In My Shoes I Feel You Personal Jesus
Mieliśmy również dwa występy ze skróconą setlistą zagrane na festiwalach. Set festiwalowy (razem z intro) liczył 18 kawałków, w porównaniu do standardowego setu ruchy były wręcz tektoniczne.
Martin zaśpiewał Somebody na zmianę z Judas, a Dave najpierw zaśpiewał Corrupt, po czym wywalił go ze swojego setu, a w zamian za to w drugiej części koncertu w Lisbonie pojawił się Wrong.
2. Po albumach
Wszystkich zagranych na tej nodze kawałków było 26, z czego mieliśmy jedno Intro, 6 numerów wykonanych przez Martina i 19 w wykonaniu Dave’a.Heroes zaliczam do Spirit razem z Intro. 21 w pełnej elektronice (w tym Intro), 5 plumkanych.
Construction Time Again – 1
Some Great Reward – 1
The Singles 81>85 – 1
Black Celebration – 2
Music For The Masses – 2
Violator – 3
Songs Of Faith And Devotion – 4
Ultra – 2
Playing The Angel – 1
Sounds Of The Universe – 2
Spirit – 7
Plasuje to setlistę A.D. 2017 gdzieś pomiędzy The Singles Tour 86>98 [22 kawałki], a Exciter Tour [29 kawałków]. Pamiętajmy jednak, że przed nami jeszcze 4 części trasy. Przy planowanych ok. 150 koncertach powinniśmy się spodziewać dalszych zmian.
3. Geografia
depeche MODE zawitało na tej trasie w Europie do 32 miast w 20 krajach. Najliczniej reprezentowane były:
Niemcy – 9
Włochy – 3
Francja – 3
Rosja – 2
Pozostałe kraje to łącznie 16 koncertów.
_ W kolejnym wpisie zajmę się szczegółowo setlistą kawałek po kawałku i pokuszę się o kilka porównań i zestawień.
Dziś mieliśmy okazję odwiedzić PGE Narodowy i zobaczyć jak wygląda stan budowy sceny i pozostałych elementów na płycie. Zapraszamy na relację z gospodarskiej wizyty.
Wygląda to co najmniej obiecująco. Szkielet sceny już stoi. Właściwie jest już gotowa część za którą odpowiedzialny jest organizator koncertu. Doskonale widać podłogę na której zostanie położona podłoga właściwa, którą wozi ze sobą zespół. Widać stelaż do którego zostaną podwieszone konstrukcje na których zostanie zamontowane oświetlenie sceniczne. Całość okryta jest nieprzepuszczalnym materiałem, który chroni zespół i ekipę techniczną od światła dziennego, wiatru, deszczu i wzroku ciekawskich.
Kolejną dobrą informację podało dziś LN na swoim fanpage’u:
Dziś również pracownicy PGE Narodowego w krótkiej rozmowie zapewnili, że mają dyspozycję złożenia zadaszenia nad płytą i póki co status jest taki, że w piątek zobaczymy gwiazdy w czasie Personal Jesus (o ile nie będzie padać 😉 )
Na koniec przypomnienie wytycznych i zaleceń jakie przygotowało Live Nation dla wszystkich udających się na piątkowych koncert. Nigdy za wiele się powtórzyć.
A teraz zapraszamy na wycieczkę po stadionie, powstającej scenie, namiocie akustyków i dodatkowym nagłośnieniu, jakie zostanie zawieszone na czas koncertu na obiekcie.
PGE Narodowy dach na stadionie przed koncertem depeche MODE 2017.07.19
PGE Narodowy budowa sceny na koncert depeche MODE 2017.07.19
PGE Narodowy, budowa filarów na nagłośnienie, na koncert depeche MODE 2017.07.19
PGE Narodowy budowa sceny na koncert depeche MODE 2017.07.19
PGE Narodowy budowa sceny na koncert depeche MODE 2017.07.19
PGE Narodowy budowa sceny na koncert depeche MODE 2017.07.19
PGE Narodowy budowa sceny na koncert depeche MODE 2017.07.19
PGE Narodowy budowa sceny na koncert depeche MODE 2017.07.19
PGE Narodowy budowa sceny na koncert depeche MODE 2017.07.19
PGE Narodowy budowa sceny na koncert depeche MODE 2017.07.19
PGE Narodowy budowa sceny na koncert depeche MODE 2017.07.19
PGE Narodowy budowa sceny na koncert depeche MODE 2017.07.19
Ten tekst to taki suplement do wpisu, jaki pojawił się ostatnio na blogu MODE2Joy. Często się pytacie o to, czy dach będzie zamknięty, czy otwarty w czasie koncertu i co to właściwie znaczy. Tak się składa, że w przypadku tej konstrukcji na PGE Narodowym pewne pojęcia należy rozumieć odwrotnie, niż potocznie się ich używa.
Dach na stadionie, a raczej część ruchoma dachu (bo przecież trybuny są zadaszone i to permanentnie) ma konstrukcję parasola i opisując stan w jakim się znajduje ruchoma część dachu należy używać pojęć jakich używam przy opisywaniu funkcji parasola.
Jeżeli mówimy, że parasol jest otwarty (czytaj rozłożony), to mamy na myśli poniższy obrazek po prawej. Podobnie należy rozumieć otwartość dachu.
Stadion Narodowy – rozłożony dach.
Parasol rozłożony.
Jeżeli mówimy, że parasol jest złożony (czytaj zamknięty), to mamy na myśli jego stan jak na poniższym lewym obrazku. Podobnie mówimy o dachu na PGE Narodowym.
Parasol złożony.
Stadion Narodowy – złożony dach.
Warto sobie przyswoić te pojęcia w takiej postaci, żeby potem być precyzyjnym i nie rozczarować się w oczekiwaniu na złożony lub rozłożony dach.
Najprawdopodobniej organizatorzy w ten sposób nie chcą powtórki z Berlina, gdzie dwa duże koncerty – depeche MODE i U2 były właściwie na basenie. Stadion ten nie ma dachu i ludzie przemoczeni wychodzili z koncertu wcześniej, bo nie byli w stanie wytrzymać.
Po co ten dach?
No właśnie. Po co? Zacznijmy od początku. Obiekt, który powstał na gruzach Stadionu 10-lecia ma tyle wspólnego ze stadionem, że jeszcze do niedawna miał w nazwie to słowo do czasu, aż sprzedał prawa do nazwy jednej firmie energetycznej.
Tak na prawdę jest to kompleks biurowo-usługowo-rozrywkowy z funkcją stadionu, potocznie zwanym „Narodowym”. Mecze piłkarskie, to ułamek wszystkich wydarzeń, które dzieją się na tym obiekcie. Obiekt zbudowano godząc się na pewne kompromisy, aby po zakończeniu EURO2012 mógł na siebie zarobić. Jednym z kompromisów jest kwestia odwonienia płyty na której będzie stać scena na piątkowym koncercie i będą skakać fani.
Pamiętny przykład z „Basenem Narodowym” podczas meczu z Anglią był tego koronnym dowodem. Wystarczy, że więcej popada i dreny zamontowane w płycie PGE Narodowego przestają być wydolne. Dzieje się tak ponieważ cała infrastruktura obsługująca wydarzenia całostadionowe znajduje się pod płytą „stadionu”. Pod tą płytą znajdują się również parkingi.
Stadion Narodowy – przekrój.
Jak działa składanie dachu?
Konstrukcja parasola nad Narodowym jest taka, że dach można użytkować pod warunkiem, że w momencie składania i rozkładania nie będzie na płycie ludzi lub kosztownych konstrukcji. Proces składania i rozkładania trwa na tyle długo, że przy agendach wydarzeń rozpisanych minutowo nie można pozwolić sobie na przestoje nawet 20-30 minutowe. Po za tym przy sprzęcie wartym grubą kasę nikt nie zaryzykuje zabaw z dachem. Lejącą się wodą ze składanego dachu, czy dopuszczenie do zamoknięcia sprzętu podczas rozkładania nie wchodzą w grę. Dach rozkłada się z prędkością m/w 4 metrów na minutę. Dlatego po wydarzeniach z 2012 dmucha się na zimne i z dużo większym wyprzedzeniem rozkłada się dach już na całą imprezę wraz z procesem montażu i demontażu sceny.
Koncert w Warszawie co raz bliżej niedawno organizator ogłosił kilka ważnych szczegółów koncertu. Warto się wcześniej przygotować, żeby dobrze zaplanować dzień, bo atrakcji tego dnia związanych z koncertem będzie na bogato.
Najważniejsze godziny dla fanów wyglądają następująco:
Podane godziny są orientacyjne. Koncert to wydarzenie dynamiczne, więc zawsze należy brać pod uwagę, że mogą się czasy opóźnić.
Obecnie wchodzenie na koncerty to nie to samo co kiedyś. Od pewnego czasu obowiązują zaostrzone standardy przekraczania bramek, wobec tego przygotujcie się na dłuższe czasy spędzone przy wejściu. Mówiąc w skrócie dłużej przechodzi się bramki, szczególnie etap kontroli osobistej jest dokładniejszy, oraz można się spodziewać nie wpuszczenia i odesłania do depozytu.
Dlatego warto wziąć pod uwagę kilka rad, które sprawią, że Ty wejdziesz szybciej, a innym nie będziesz opóźniać wejścia.
Zasada generalna – zabierz tyle ile jesteś w stanie założyć na siebie lub po kieszeniach. Zabieraj tylko takie rzeczy, które będziesz mógł łatwo się pozbyć, lub zabierasz z myślą o tym, że wyrzucisz je przed wejściem na stadion. Wszystko, co przeczytasz poniżej wynika właśnie z tej generalnej zasady.
Pod stadionem – Ludzie do piknikowania pod bramami zabierają ze sobą różne rzeczy. Krzesła piknikowe, ogrodowe, na ryby, siedziska ze styropianu, albo po prostu arkusze styropianu, karimaty. Wszystko to bądź pewien, że zostawisz przed bramą. Na pewno z tym nie wejdziesz.
Parasole – Jeżeli będzie padać, to parasol przyda Ci się tylko przed bramą. Nikt nie pozwoli Ci wnieść parasola na stadion. Lepszy będzie sztormiak lub foliowa peleryna, którą gdy nie będzie padać można zwinąć do kieszeni, albo zrobić z tego siedzisko (w przypadku sztormiaka).
Worek foliowy – zimą bardziej się przyda, ale teraz jeżeli wiesz, że będzie dla Ciebie za zimno, albo będzie padać lub planujesz rozebrać się do prawie rosołu, to warto mieć w kieszeni foliowy worek tak 100-200 litrów. Do niego spakujesz przed koncertem mokre ciuchy, kurtki. Można też grupowo się spakować do jednego worka, a potem pod nogi. Nie będzie szkoda, jak ktoś skopie, a i przed koncertem będzie na czym usiąść lub położyć się.
Jeżeli nie masz worka, to po prostu przewiąż, zaczep wszystko w pasie, tak aby mieć ręce swobodne lub upchaj po kieszeniach.
Buty – wiem, że fajnie jest wyglądać jak fan depeche MODE, ale pamiętaj, że na koniec dnia będziesz musiała w tym wrócić do domu, hotelu lub zaliczyć AfterShowParty. Warto zaopatrzyć się we wkładki żelowe do swoich newrocków lub martenów. W każdym sklepie sportowym znajdują się takie wkładki. Skutecznie pomagają w wytrzymaniu i długim staniu pod stadionem, na koncercie i na afterze.
obów
Ja osobiście stosuję inną metodę – zakładam letnie buty każdego depesza, czyli conversy (lub converso-podobne) za kostkę w wersji „all black”. Do tego wkładki żelowe, jest i względnie wygodnie, i lekko, i depechowo.
Ci co walczą o barierki wcale nie biegają w ciężkim obuwiu, tylko w lekkich butach w czarnym kolorze. Barierka jest warta tego, aby poświecić wygląd kosztem wygody i łatwości dotarcia pierwszemu pod scenę.
Dusseldorf 2013.07.03
Spodnie – polecam bojówki. Niezależnie czy w wersji krótkiej czy długiej. Skutecznie zastępują plecak.
Plecaki, wielkie torby – zostaw w domu. Zbyt duża torba, zbyt duży plecak powodują, że możesz zostać poproszony o oddanie go do depozytu. Sama przez to później wejdziesz, a i innym opóźnisz wejście. Z resztą regulamin koncertu wyraźnie wspomina o zakazie wnoszenia dużych plecaków i toreb.
Z tego typu rzeczami obowiązuje ta sama zasada, co w komunikacji. Plecak dołem, w tłumie możesz przeszkadzać innym trzymając go na plecach.
picie
Napoje – nie wniesiesz dużych butelek. Butelki muszą być bez zakrętek, najlepiej jedną schować do kieszeni i potem po przejściu ostatniej bramki zakręcić. Na bramkach każą Wam wyrzucić cokolwiek, czy jest to w szkle, czy w plastiku i jest duże. Wynika to z dwóch powodów:
Kasa – najemcy muszą zarobić na rozwodnionym piwie i innych napojach.
Bezpieczeństwo – butelka z wodą lata daleko i może trafić np na scenę.
Warto nabyć napoje w takich opakowaniach, jak powyżej. Jest duże prawdopodobieństwo, że nie wyląduje w koszu. Patent od lat stosowany przez zachodnich fanów na koncertach.
Na stadionie zawsze dostaniemy picie w kubku plastikowym. W Niemczech przygotowywane są specjalne kubki, w Polsce nie wpadli jeszcze na ten pomysł.
Jedzenie – podobnie jak z napojami. Lepiej mieć coś co potem jako papierek wyląduje w koszu lub kieszeni.
Numerki pod stadionem – Jeżeli będziecie pod stadionem oznaczać się numerkami, to przyzwoitość nakazuje je honorować. Czasami ochrona koncertu oznacza potem, tych najwytrwalszych specjalnymi opaskami, które upoważniają do wejścia do FOS / GC. Więcej o samych numerkach w kolejnym tekście.
Dach na Narodowym – Wg stadionu dach na Narodowym będzie otwarty czyli zamknięty. Warto pamiętać, że na stadionie dach działa jak parasol, kiedy mówi się, że jest otwarty, to jest rozłożony jak parasol w czasie deszczu. Kiedy słyszycie, że dach jest zamknięty, to wcale nie jest otwarty tylko złożony, jak parasol gdy nie pada.
To chyba tyle tak z grubsza. Coś pominąłem, albo macie jakieś jeszcze pytania, wątpliwości? Piszcie w komentarzach, albo na FB, G+ lub Twitterze.
Londyn był drugim miastem (po Sztokholmie), w którym na 3 dni otwarto specjalny sklep Spirit Store. O dodatkowych atrakcjach, jakie przygotował dla fanów zespół, pisał wcześniej @Martini w poście Sklepik z gadżetami.
miejsce
Spirit Store został ulokowany na Camden Stables Market. Kiedyś w miejscu tym mieściły się stajnie i szpital dla koni. Niezwykły klimat, liczne sklepy z ubraniami i akcesoriami, bary i knajpy – wszystko to powoduje, ze można tam spędzić bez problemu kilka godzin.
spirit store
Umieszczony na piętrze jednego z budynków – oznaczony flagami znanymi z Where’s The Revolution. Przed wejściwem ustawiono barierki, bo przecież każdy fan depeche MODE musi trochę pokolejkować 😉 Do sklepiku wpuszczano po 6 osób.
A w środku gadżety – niektóre podobne jak w sklepiku pod halą/ stadionem, ale też kilka dodatkowych. Ogólnie sklep nie zrobił na mnie dużego wrażenia, pomimo aranżacji. Nie zmienia to jednak faktu, że pomysł na takie sklepy jest świetny i fani dostali od zespołu coś więcej niż na poprzednich trasach. Marketingowa otoczka, mająca zapewne źródło w stajni Sony. Nie narzekam więc i cieszę się, że mogłam odwiedzić Spirit Store. Podobno sklep pojawi się jeszcze w dwóch miejscach…
Podobnie jak to było 4 lata temu po zobaczeniu dwóch koncertów przygotowałem dla Was moją autorską analizę setu. Miałem okazję już zobaczyć zespół na żywo i ponieważ dostawałem pytania jak się ma ta setlista na żywo, niniejszym śpieszę donieść, że ma się dobrze… ale czekają ją zmiany.
Zacznijmy od ogólnych wrażeń – zespół ambitnie wyznacza sobie ponownie 22-kawałkowy set. To dobrze. Nie mniej, doświadczenie podpowiada, że na koniec tej trasy skończymy z 21 lub 20 kawałkami. Trudno nie odnieść wrażenia, że set stanowi wyzwanie dla zespołu i dla publiki.
Na scenie jest dosyć ciemno. Nie wiem czemu, ale przez sporą część koncertu zespół przebywa w takim mroku, że zastanawiam się, czy czasami gdzieś po drodze nie zgubili jednej ciężarówki ze sprzętem oświetleniowym.
Muzyka jest za cicho, zdecydowanie za cicho. Poza tym zaburzone są proporcje między instrumentami, przy niektórych kawałkach słychać to bardzo wyraźnie.
Intro – a właściwie dwa intra. Zespół zaczyna koncert od kawałka Revolution z repertuaru The Beatles z białego albumu, a potem przechodzi w bliżej nieokreślone dźwięki intra na których pojawiają się doskonale znany motyw nóg z płyty. W miarę narastania napięcia nogi przybliżają się na ekranie. Intro jak intro. Właściwie po pierwszych dźwiękach Going Backwards nikt nie pamięta, że coś wcześniej było.
Going Backwards – otwieracz koncertu. Z jednej strony naturalne, że ten numer otwiera koncert, skoro jest numerem jeden na płycie. Nie mniej w mojej ocenie ustępuje on temu, jak brzmi na albumie. Za wolno się toczy. Fajna wizualka rozświetla scenę i mroki panujące w koło.
Szkoda tylko, że w okresie Promo spalili ten otwieracz grając go na początku setu. Mogli powtórzyć patent z Delta Machine Tour, gdzie otwieraczem na promo był Angel, a dopiero potem Welcome To My World.
Amsterdam 2017.05.07
So Much Love – pierwszy szybki numer w secie i przyznam się, że bardzo mi przypadł do gustu. Do tego rewelacyjna wizualizacja zsynchronizowana z kawałkiem. Prosty patent, a jak działa – zespół śpiewający pod płotem, gdzieś na jakimś boisku, a wszystko w czerni i bieli. Szkoda, że większość publiki nie reaguje, nie zna i po prostu stoi. Dla mnie bomba.
Amsterdam 2017.05.07
Barrel Of A Gun – Dave bardzo dobrze się bawi przy tym numerze wplatając cytat z hip-hop’owej klasyki lat 80. The Message – Grandmaster Flash & The Furious Five – Don’t push me, ’cause I’m close to the edge I’m trying not to lose my head (niestety). A publika nadal stoi. Poza tym fatalne światło i wykorzystanie ekranu mocno dyskwalifikują ten numer w secie i w tym miejscu. Gdyby to ode mnie zależało wywaliłbym go z setu, albo przesunął w inne miejsce poniżej Gore’a.
A Pain That I’m Used To – numer powinien pozostać tam gdzie był stworzony, czyli pod potrzeby setu do Delta Machine Tour. Drugi raz to samo w tym samym aranżu pachnie odgrzewanym kotletem. W zamyśle miał to być numer, który miał podnieść tempo po wolnym i walcowatym Barrel Of A Gun. Chyba jednak tego zadania nie spełnia, bo publika nadal stoi.
Corrupt – jeden z lepszych numerów z Sounds Of The Universe. Problem polega na tym, że znowu jest zjazd tempem w dół, a chyba spora część publiki postrzega go jako kolejny mało znany numer. W każdym razie ludzie nadal stoją.
In Your Room – Bardzo wielu ostrzyło sobie na ten kawałek zęby, bo podobno w końcu grają wersję albumową. Bogowie! Oto modły zostały wysłuchane! W 2009-2010 narobili ludziom smaka grając intro z albumu, a potem pojechali znowu Zefirem. Tym razem nie było już ściemy i chłopaki pojechali po całości albumem… no prawie. Bo tak naprawdę jest to miks wersji z singla, albumu i JeepRockMix. Im dłużej numer trwa, tym JeepRock przebija się co raz mocniej, by właściwie stać się głównym motywem kawałka. Jeżeli ktoś czeka na to, że zespół przywrócił w 2017 wersję koncertową z 1993, to niech porzuci nadzieje. Patent był następujący – szkielet wersji granej od 1998 roku został obłożony barwami z 1993, Martin porzucił gitarę na rzecz klawiszy, a pomiędzy to włożono charakterystyczne motywy z JeepRockMix. Alan nie zmartwychwstał do tego kawałka. Publika nadal stoi, tym razem jakby w transie posikana ze szczęścia, że ten numer grany jest w wersji bliskiej oryginału.
Wizualka ciekawa, ale zbyt fabularna – dwoje tancerzy w ciasnym pokoju, który na koniec okazuje się brudną halą produkcyjną.
Antwerpia 2017.05.09
World In My Eyes – Nowe intro tego numeru podrywa w końcu publikę do lotu. Na dobrą sprawę 8 kawałek w secie jest tak naprawdę faktycznym początkiem koncertu. Dopiero ten numer sprawia, że ludzie ruszają się z krzesełek, a pod sceną robi się goręcej, a nie jak w kinie. Bardzo fajne intro połączone z wersją singlową sprawia, że kawałek hipnotycznie buja i pobudza swoim tempem fanów do reakcji.
Cover Me – Po poprzednim numerze zespół i fani zgodnie idą za ciosem. Ten numer jest we właściwym miejscu w secie. Świetny numer na zejście Dave’a, kończy pierwszą odsłonę głównego setu. Numer rośnie w moim prywatnym rankingu w miarę trwania trasy. Ten utwór robi i to konkretnie koncert. Do tego genialnie klimatyczny film zazębiający się z numerem potęgują wrażenie. Na poprzedniej trasie był duet 2 wizualizacji – tej z Heaven i z Goodbye. Tu takie duo to właśnie wizka do Cover Me i So Much Love. Anton coś ma na punkcie kosmosu i astronautów. Kolejna trasa i kolejny film o astronaucie. Kto wymieni wszystkie wizuale z astronautą?
Home / A Question Of Lust / Somebody – co ja mogę powiedzieć… jak kolega podziękował Martinowi w Antwerpii za koncert w Amsterdamie, to potem dostał od nas zjebę za to, że podziękował za Home,A Question Of Lust i Somebody. Dobrze, że to początek trasy, a Martin lubi zmiany i niestałość. Dzięki temu, że jest nieprzewidywalny w tym co robi, jest szansa na kolejne kawałki. Na The Things You Said nie macie co liczyć.
Poison Heart – numer na płycie jest jednym z moich ulubionych. Uwielbiam go za klimat, tekst, flow i co tam jeszcze. Świetne połączenie elektroniki z amerykańskimi klimatami. Niestety na koncercie rozczarowuje. Obrany z elektroniki brzmi bardzo barowo. Do tego śpiew Dave’a nie do końca mi tu pasuje. Niestety, ale to jest jedno ze słabszych miejsc w secie.
Wrong – Po World In My Eyes kolejny killer tej nocy. Kawałek z tym intrem jest mocarny. Tak depeche MODE powinno aranżować numery na koncerty. To powinien być stały kawałek w secie na trasach. Jeżeli wywalą ten numer na tej trasie, tak jak na poprzednich wywalili Fly On The Windscreen, czy Master And Servant, to ja serdecznie podziękuję za kolejne koncerty. Rewelka i klasyka w jednym!!!!
Everything Counts – Żaden numer w czasie koncertu nie wzbudza takiego entuzjazmu, jak ten numer. Przepiękne intro, które trwa i trwa, i trwa, by stopniowo i bardzo powoli wgryzać się w trzon numeru. To zaskoczenie tych, co nie znali przecieków, ani nie widzieli filmików na YT robi. Bardzo robi… Jak ludzie długo na ten numer czekali. 10 lat to stanowczo za długo. Reakcja na ten utwór powinna dać Panom do myślenia w temacie grania bardzo starych numerów.
Stripped / Enjoy The Silence / Never Let Me Down Again – I tu mam mieszane odczucia. Stripped nie jest tak zmasakrowany, jak w 2009, ale też nie brzmi tak, jak w 2006, czy w 2014. Na koncercie publika reaguje na te numery rewelacyjnie. Jest to przedłużenie pracy publiki z dwóch poprzednich utworów.
Niestety choroba, jaka trawi ten zespół od lat tu też się objawia się w pełnej okazałości. Numery obdarte są ze swojej głębi, jaką daje elektronika. Enjoy The Silence i Never Let Me Down Again odtwarzają patenty znane od lat. O ile Stripped grane jest co którąś trasę, to katowanie na każdej trasie od początku istnienia numerów, dwa pozostałe stają się coraz bardziej karykaturą swojej potęgi z przed lat. No i ta wizualizacja do Enjoy The Silence – normalnie „Milczenie Owiec”
Walking In My Shoes – Ten numer na poprzedniej trasie zapoczątkował modę na nowe intra. Spirit Tour przyniosła nowe intro, tylko że poza intrem ten kawałek nic nie wnosi. Dalej jest ta sama choroba, która trawi inne kawałki. Na koncertach które widziałem lub słuchałem do publiki dochodziła tylko perka i wokal, klawisz bardzo mocno schowany w tle, prawie nieistniejący.
Heroes – Jak to ktoś powiedział – 200+ numerów w dyskografii, a Ci się za covery biorą. A tak na poważnie, to numer jest po mojemu za długi i przekombinowany. Ma świetne momenty, ale ma też fragmenty kompletnie skopane. Brzmi jedynie lepiej od Poison Heart, bo jest tam więcej elektroniki. Publika dzieli się na tym numerze na dwie grupy – zaryczaną i szczęśliwą, że depeche MODE składa hołd Davidowi Bowie, oraz tych którzy mają to gdzieś, bo nie znają numeru i nie wiedzą jak się zachować w momencie, gdy stają przed czymś kompletnie nie znanym po raz pierwszy od dawna na koncercie depeche MODE.
I Feel You – poprzednio już pisałem, że ten numer powinien zejść ze sceny już dawno i zdania nie zmieniłem. Kawałek obdarty z resztek elektroniki, gdzieś na dnie setu… to jest idealny opis tego numeru na tej trasie. Problem polega tylko na tym, że Dave go bardzo lubi i będziemy się męczyć z nim do ostatniej trasy tego zespołu.
Personal Jesus – Po latach stagnacji, jaką dla mnie były dwie bliźniacze wersje z Tour Of The Universe i Delta Machine Tour numer w końcu zyskał nowe oblicze. Świetny zamykacz koncertu może to robić nie ważne gdzie, nie ważne jak, ale robi…
Amsterdam 2017.05.07
Tyle o kawałkach jako takich teraz trochę o flow setu. Numery numerami, ale jest parę innych spraw które cieszą i które niepokoją w setliście oraz trasie. O trzech drobiazgach już napisałem.
Zespół składając set postawił w części do Gore’a na numery midtempo. Sprawia to, że publika nie wie jak ma się zachować. Aż do World in My Eyes na podłodze jest flauta przecinana jedynie kilku sekundowymi oklaskami między numerami. Na początku setu po prostu brakuje Walking In My Shoes. Na każdej trasie od początku był ten numer w pierwszej połowie. Były takie trasy na których po odklepaniu 2-3 kawałków dla telewizji, to właśnie ten numer otwierał faktycznie koncert. Ten moment, kiedy Dave unosi statyw do góry i wchodzi klawisz mówił ludziom – „Ok telewizory sobie poszły, wyskakujemy z gajerków i lecimy z koksem! Impreza się zaczyna.”
Numery midtempo, do tego raczej mniej znane i mniej hitowe sprawiają, że do połowy koncertu publika bardziej skupia się na oglądaniu, niż na faktycznej zabawie.
Można wiele powiedzieć złego o oklepanych numerach typu A Question Of Time, It’s No Good, czy Policy Of Truth, to trzeba oddać im sprawiedliwość, że te numery robią koncert. Publika wymęczona na początku koncertu potem z radością czeka na set Gore’a. Tu tego nie ma. Publika nie ma kiedy się zmęczyć i nie ma kiedy zedrzeć gardła. Rozmawiając po koncertach z ludźmi bliżej zespołu słychać, że mają tego świadomość i set być może czekają zmiany. Corrupt jest prawdopodobnie kandydatem do wylotu jeszcze w tej części trasy. Heroes być może spotka ten los po zakończeniu trasy w Ameryce Północnej.
Jeżeli już zespół upiera się przy tym, żeby grać Walking In My Shoes na bis to kawałek ten powinien zamienić się miejscami z Heroes. Najpierw Somebody, potem średnio wolny numer jakim jest Heroes, a potem trzy szybkie numery klasyczne – Walking In My Shoes / I Feel You / Personal Jesus .
Dave dobierając sobie numery w takiej konfiguracji ewidentnie widać, że na swój sposób oszczędza się. Nie dlatego, że nie biega po scenie, ale ze względów wokalnych. Na historycznych koncertach możemy powspominać jego charakterystyczny styl śpiewania i tańczenia ze statywem. Dziś tego praktycznie nie ma. Od pierwszych dźwięków statyw leci na bok, a Dave łamie się co chwila.
To łamanie nie jest bez przyczyny. Gdyby stał przy statywie nie byłby w stanie wyciągać z przepony swojego wokalu i zabrakłoby mu pary. Zginając się sprawia, że może to robić na tym samym poziomie, jak to robił kiedyś śpiewając wyprostowanym przy statywie. Lat nie oszukasz…
W 2013 roku pisałem, że poprzednia trasa oparta była bardzo mocno na niskotonowych barwach
Aranże tej trasy oparte są bardzo mocno na niskotonowych brzmieniach. Linia basowa i dolne środki to pasma istotne dla dobrego odsłuchu line-up depeche MODE na tej trasie. Niestety fanowskie bootlegi mają to do siebie, że najlepiej przenoszą środkowe pasma, więc dopiero bycie na koncercie oddaje prawdziwą jakość dźwięku.
Na tej trasie tego nie ma. Z niezrozumiałych względów nie ma pierdolnięcia basem po kiszkach od początku koncertu i każdego numeru. Dopiero szczęśliwcy, którzy kupili bilety z gołębiami dostają dźwięk jak trzeba. Niestety oni nie widzą praktycznie nic, bo scena od lat jest mała i ledwo widoczna. Dobry obraz na scenę mają Ci, co stoją pod sceną, niestety oni nic ciekawego nie słyszą, bo całe brzmienie z nagłośnienia przelatuje nad ich głowami.
Mam nadzieję, że to poprawią i w dalszej części trasy to minie, bo inaczej po koncercie w Warszawie będą dwie grupy uczestników koncertu i żadna się ze sobą nie dogada.
Trasa dopiero się rozkręca i czekam na zmiany oraz doszlifowanie setu. Poprzednia trasa pokazała, że zespół zmieniał i dostosowywał się, choć nie zawsze po myśli fanów. 12 czerwca jestem na ich koncercie w Hannoverze. Zobaczymy jak się poprawili i czy był to problem setu, czy też techniczny, czy inna publika poradziła sobie z plażą pod sceną.
Nie mniej warto iść na koncerty tak mówi MODE2Joy.pl 😉 Klipy, zdjęcia i Audio: Martini
Jak to na każdej trasie koncertowej zespół przygotował worek gadżetów na których chce dodatkowo zarobić podczas koncertów. Warto się przyjrzeć wszystkim gadżetom promocyjnym… szczególnie, że wiele może już nie dojechać do Warszawy.
Już podczas trzeciego koncertu obsługa musiała zdejmować z wystawy niektóre pozycje, bo brakło. Pewnie były to braki na trasie magazyn centralny – konkretne miasto, gdzie zespół grał. Nie miej dawało to trochę do myślenia.
Czapki, breloczki, szaliki, kubeczki i inne pierdoły
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
Baseball’e występują w 2 wariantach:
Logo srebrne (35 EUR)
Logo czarne (35 EUR)
Czapki zimowe występują w 4 wariantach:
Czapka z mankietem i czarnym logiem (25 EUR)
Czapka z mankietem i srebrnym logiem (25 EUR)
Czapka prosta i czarne logo (25 EUR)
Czapka prosta i srebrne logo (25 EUR)
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
Szalik (25 EUR)
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
Silikonowe bransoletki (7 EUR)
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
Breloczki występują w 2 wersjach:
Logo DM (15 EUR)
Młot (15 EUR)
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
Plakaty (bardziej kartonowe plansze):
Plakat ogólnotrasowy (7 EUR)
Plakat z danego koncertu (drukowany w bardzo niskim nakładzie) (25 EUR)
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
Kubeczek (jeden model z dwustronnym nadrukiem) (20 EUR)
depeche MODEMerchandiseMerchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
Materiałowe torby na zakupy:
Czarne logo na czerwonym mazie + napis Where’s The Revolution (30 EUR)
Czerwony maz + napis Spirit (30 EUR)
Ciuchy
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
Bluza dresowa z kapturem (na plecach maz) (70 EUR)
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Sztokholm 05.05.2017
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
T-Shirty z rozpiską trasy:
szara z okładką płyty (35 EUR)
czarna z reprodukcją zdjęcia promocyjnego (35 EUR)
czarna z logiem SPIRIT (35 EUR)
czarna z czarnym logo na tle czerwonego maza (35 EUR)
czarna z czerwonym mazem (35 EUR)
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Sztokholm 05.05.2017
T-shirty bez rozpiski trasy (damskie) i (unisex):
czarna z logiem SPIRIT (35 EUR)
czarna z okładką Construction Time Again (35 EUR)
czarna z napisem – Some Great Reward (35 EUR)
czarna z czerwonymi nogami (35 EUR)
czarna z szarymi nogami… jeszcze więcej nóg (35 EUR)
czarna z 3. fotografiami członków zespołu + czerwone logo depeche MODE na plecach (35 EUR)
czarna z fotografią Andy Fletchera (35 EUR)
czarna z fotografią Dave’a Gahana (35 EUR)
czarna z fotografią Martina Gore’a (35 EUR)
czarna z zespołem na motorach (35 EUR)
Tourbook
Tourbookowi poświęcę oddzielny teksty, bo ze wszech miar warto.
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Sztokholm 05.05.2017
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
depeche MODE Merchandise GlobalSpiritTour – Amsterdam 07.05.2017
_
Po 3 koncertach dało się szybko zauważyć, że nie wszystkie modele są wszędzie. Inne zestawy widać było na fotkach ze Sztokholmu, a inne kombinacje koszulek były w Amsterdamie lub Antwerpii. Jeżeli coś zapomniałem dopisać, to dajcie znać.
Sklep z gadżetami pod halą to jednak nie wszystko, co zespół przygotował na tę trasę…
Przyszła pora na pierwsze podsumowanie trasy promującej album Spirit. Za nami ostatni koncert w ramach tzw Promo Tour, więc możemy pokusić się o pierwsze analizy.
Jeżeli ktoś z Was próbowałby porównywać tę trasę promo do występów zorganizowanych w 2009 czy 2013, to oczywiście pewne podobieństwa są, choć tak naprawdę z trasy na trasę forma promocji, poszukiwania nowych sposobów zaistnienia w mediach i skupieniu uwagi fanów zasługują na uznanie. Na niemuzyczne formy promocji przyjdzie jeszcze pora.
Za nami 24 występy dla TV, Sponsorów, Internetu, Wytwórni. Zespół nie bał się eksperymentów, choć dla sprawiedliwości trzeba przyznać, że o ile były to posunięcia nowatorskie z punktu widzenia środowiska depeche MODE, to w branży muzycznej nie są one jakoś wielce odkrywcze. Wystarczy, że wspomnę iż próby z udziałem publiczności robiły choćby takie zespoły jak Tears For Fears i do tego materiał z ich występów jest dostępny w sieci. Oczywiście powód koncertu Tears For Fears były inny, ale patent ten sam.
Wszystko zaczęło się 1 marca występem u Jimmiego Fallona w The Tonight Show, NBC.
Potem już szykowaliśmy się właściwie do koncertu w Berlinie, gdy nagle wybuchła informacja, że zespół coś szykuje dla fanów w Nowym Jorku.
I tak, 6 marca dowiedzieliśmy się, że zespół zaprosił wybraną grupę fanów do Avatar Studios, gdzie zaserwował im 7 kawałków. Chwilę później wiedzieliśmy już, że nie tylko był jeden koncert, ale również wybrana grupa dziennikarzy została zaproszona na drugi występ. Z tego koncertu wypłynęła jedynie informacja o 4 numerach, a kolejność i faktyczna liczba numerów nie są znane.
10 dni później zespół był już w Berlinie i szykował się 4. występu promującego Spirit. Był to pierwszy ever koncert depeche MODE zarejestrowany w technologii 360 stopni. Technologicznie może to i był koncert wywalony na wysokim poziomie, ale publiczność w zgodnej opinii zawiodła. Tzw branża przyszła, zobaczyła i to tyle. Fanów szalejących było niewielu. Różnicę będzie widać parę tygodni później w Szkocji.
Z Paryża było całkiem blisko do Bazylei, gdzie na koncercie dla bardzo bogatych fanów… Ferrari, zespół zagrał jeszcze bardziej skrócony set i aby być bliżej komercyjnego charakteru imprezy w stosunku do Berlina wywalili 4 numery, ale za to swój debiut miał – Enjoy The Silence.
Występ w Bazylei się odbył – bo musiał, ale tak naprawdę wszyscy czekaliśmy na występ w Glasgow, gdzie po przeszło 30 latach zespół pojawił się ponownie na scenie Barrowland Ballroom. Oczywiście zespół później gościł w tym mieście, ale promocyjnie lepiej brzmiało, że zespół powraca po 33 latach do obiektu, niż to że 2013.11.11 grali w Glasgow po raz ostatni.
Po Glasgow miał być już tylko jeden występ w szwedzkiej TV i właściwie wszyscy szykowaliśmy się, że to będzie na tyle, gdy tym czasem okazało się, że tygodnie ciszy były jedynie przygotowaniem do kilku niespodzianek.
„The Thank You Show” was a special show for local LA people (which were picked at random by the site used to gather all the entries – I had no hand in choices, and I know management were on top of this to make sure scalpers didn’t get any tickets. I was busting Craigslist ads WHILE standing in line for the show!), as a thank you to LA for four sold out nights at the Bowl. I thought this was pretty clear.
Obok koncertu w Glasgow 2017.03.26, koncert w Hollywood 2017.04.26 był najdłuższym występem na Promo Tour. To tyle, jeżeli chodzi o przebieg 2-miesięcznej trasy na 2 kontynentach, w 6 krajach i w 8 miastach.
Przejdźmy na koniec do statystyk:
Zdecydowanie pod tym względem trasę promo wygrał kawałek Where’s The Revolution – 9 wykonów na 12 występów. W dalszej kolejności najczęściej granymi numerami były A Pain That I’m Used To / Cover Me / Personal Jesus – po 6 wykonań każdy kawałek.
Łącznie na trasie promocyjnej pojawiło się 24 kawałki, z tym że jeden występ nie ma pełnej setlisty, więc zastrzegam, że coś mogłoby ulec jeszcze drobnym korektom. Pełna lista wg liczby wykonań wyglada następująco:
Where’s The Revolution – 9
A Pain That I’m Used To – 7
Cover Me – 7
Personal Jesus – 7
Corrupt – 6
World In My Eyes – 6
Walking In My Shoes – 6
So Much Love – 5
Barrel Of A Gun – 5
Enjoy The Silence – 5
Going Backwards – 4
Home – 3
In Your Room – 2
Everything Counts – 2
Heroes – 2
Little Soul – 1
Scum -1
A Question Of Lust – 1
Poison Heart – 1
Wrong – 1
Stripped – 1
Never Let Me Down Again – 1
Somebody – 1
I Feel You – 1
Dalej w ranking po płytach wyglądał następująco:
Spirit – 7
Violator – 3
Songs Of Faith And Devotion – 3
Sounds Of The Universe – 3
Black Celebration – 2
Ultra – 2
Construction Time Again – 1
Some Great Reward – 1
Music For The Masses – 1
Playing The Angel – 1
Dla precyzji dodam, że Heroes zaliczam do Spirita, jako że kawałek został nagrany na tej samej sesji nagraniowej, choć nie trafił na album, ani stronę B singla.
Na koniec statystyk trzeba odnotować, że spośród 24 zagranych numerów 20 wykonał Dave, a 4 – Martin.
Występy przedtrasowe zakończyły się 26 kwietnia, czyli równo 4 lata po tym, jak depeche MODE zakończyło swoje Promo Tour w 2013.
Ten tekst, to pierwsze z serii opracowań każdej z części trasy, jakich możecie się spodziewać. Podobnie jak to było na Delta Machine Tour na zakończenie każdej z nóg będziemy dla Was przygotowywać podobne analizy ilościowe, jakościowe, a jeżeli damy radę pozyskać, to również finansowe zestawienia Global Spirit Tour.
To będzie raczej próba analizy, niż rozłożenie na części pierwsze koncertowego setu. depeche MODE wyraźnie próbują wyjściowe ustawienie i do 5 maja może się jeszcze sporo zmienić. Nie mniej już teraz mam kilka spostrzeżeń, które niniejszym wyłuszczę.
Zespół próbował zabawić się w pewien trick z fanami. Być może w czasach przedinternetowych coś by z tego wyszło, teraz to już raczej nie możliwe… ale i tak miło, że próbują.
Najpierw dla fanki Liz zagrali 2 numery, a potem resztę setu podzielili na dwie, równe części po 10 kawałków. Po złożeniu wszystkiego razem wychodzi set z 22. kawałkami. Już samo to cieszy. Poprzednia trasa zaczynała się również 22. kawałkami. Dlatego dobrze, że zobaczymy ten set najpierw w Europie (taki europejski egoizm), potem chłopaki mogą sobie ciąć pod byle pretekstem. Stawiam, że set na koniec trasy będzie miał 20 kawałków.
Going Backwards
So Much Love
Barrel Of A Gun
Corrupt
Cover Me
A Pain That I’m Used To
In Your Room
World In My Eyes
Home
A Question Of Lust
Poison Heart
Where’s The Revolution
Everything Counts
Wrong
Stripped
Enjoy The Silence
Never Let Me Down Again
Somebody
Walking In My Shoes
Heroes
I Feel You
Personal Jesus
Po cichu obstawiam, że 26.04 usłyszymy pełen set i radość z uczestniczenia w pierwszym koncercie w Sztokholmie 2017.05.05 będzie jakby mniejsza. Czy tak będzie, przekonamy się niebawem. Nie mniej raczej na pewno nie będzie to set, który widzimy powyżej.
Na pewno Martin zaserwuje jeden numer z nowej płyty – Fail (?) – dlatego nie przywiązywałbym się do A Question Of Lust w tym miejscu.
Zespół testuje jak taki szyk się sprawdza i jestem bardzo ciekawy, czy Dave da mu szansę czy też wygra rutyna.
Przed nami jeszcze próby sceniczne, ze światłem i projekcjami, może się okazać, że te próby zmienią jeszcze kilka miejscówek.
Na pewno kilka spraw zaskakuje lub cieszy (idąc od góry):
Czemu tylko 5 kawałków z nowej płyty? W Nicei 2013.05.04 startowali poprzednią trasę z 8 kawałkami. Hity, hitami, ale jadą promować album… reszta jest tylko dodatkiem.
Kawałek numer 3. Tu powinien być albo numer ze Spirit, albo Walking In My Shoes. Pierwsze trzy numery są zawsze dla prasy i zespół poza promocją nowego albumu dawał tam kawałek, który dobrze wygląda w TV. Przez wiele lat Walking In My Shoes spełniał takie zadanie. Hicior, publika lubi i zna, zespół wyglądał na dynamiczny, jakaś fajna wizualizacja, klaskająca publika i TV miały co dawać w relacjach. Po za tym dla bardzo wielu fanów i Januszy koncertowania był to faktyczny początek koncertu, szczególnie jak nie zna się, albo nie lubi numerów z nowej płyty. Pierwsze numery były na przeczekanie, dopiero Walking był tą rozpierduchą pod sceną. Wywalenie Walkinga na bis jest dla mnie sporym zaskoczeniem i zerwaniem z pewną rutyną. Na poprzedniej trasie zespół próbował zrobić to jeden raz – grając drugonocny set w Londynie 2013.05.29 wymienili numer ten na In Your Room. Przy kolejnej okazji chłopaki już nie pozwolili sobie na taki „błąd taktyczny” i na drugim Dusseldorfie 2013.07.05 reszta numerów była drugonocna, ale Walking, to Walking, był gdzie miał być i tak było do końca trasy niezależnie czy pierwsza, czy druga noc w danym mieście.
Czemu Cover Me jest tu, gdzie jest. Aż się prosi dać go na zejście przed kawałkami Gore’a tak, jak grają go na Promo Tour. Przy tej konstrukcji numeru, to jak wsadzenie Never Let Me Down Again w środku setu. Niby można i było tak w 1990, 1993 i 1998, ale to strata potencjału numeru z monumentalnym machaniem na koniec i pożegnaniem zespołu z fanami. Tu jest podobnie tylko na mniejszą skalę.
Never Let Me Down Again na koniec głównej części. Przerabialiśmy to już w 1987/88 i w 2009/10, więc nie jest to zaskoczenie. Do tego…
…w 2009/10Personal Jesus był również zamykaczem koncertu, po tym jak wywalili Waiting For The Night.
Do setu wraca też kilka numerów, które nie były grane na poprzedniej trasie lub wcale:
Currupt – grane teraz na promo, ale tak naprawdę prawdziwy koncertowy debiut jeszcze przed nami.
Everything Counts – kawałek porzucony w połowie Touring The Angel w 2006. Tekstowo pasuje do przesłania Spirit, więc nie dziwne, że numer wraca. Czekamy tak naprawdę na inne kawałki z Construction Time Again – płyty, która była mocno zapomniana przez te lata.
Wrong – ostatni raz w Dusseldorfie 2010.02.27, to cieszy. Oby Dave teraz, mając odsłuchy, nie połykał końcówek linijek i nie fałszował.
Heroes – czy to będzie debiut na miarę Route 66 w 1990, okaże się niebawem. Najbardziej nieznany numer z całego setu. Słyszało go raptem kilkadziesiąt osób, może setka. Do mojego pierwszego koncertu w Amsterdamie 2017.05.07 będzie to chyba numer, na który najbardziej czekam.
Teraz o powrotach takich trochę mniejszych.
Barrel Of A Gun (59/114)
World In My Eyes (5/114)
Home (57/114)
A Question Of Lust (3/114)
Stripped (1/114)
Somebody (4/114)
21.04.2017 – Hollywood, SIR
Każdy z tych numerów był grany na Delta Machine Tour, więc niby nie są to powroty. Jednak każdy z nich był grany przez krótki czas, albo tylko na jednym koncercie – jak to było ze Stripped, który miałem okazję widzieć w Madrycie 2014.01.18. W nawiasie liczba wykonów na poprzedniej trasie vs. 114 koncertów w totalu.
Każdy z tych numerów był albo porzucany w trakcie trasy, albo służył jako zamiennik drugonocny. Nawet „znienawidzone” Home, które po raz ostatni w pełnej elektronice gościło w secie na Touring The Angel – 2005/2006.
Nie ma jeszcze w secie zapowiadanego It’s No Good. Wypadły też takie sztandarowe numery z poprzedniej trasy, jak Policy Of Truth, Black Celebration, A Question Of Time, itp.
Pytanie co zespół przyszykuje na drugą noc w Hannoverze 2017.06.12 – jedynym podwójnym koncercie w Europie.
Do 5 maja wszelkie narzekania na setlistę można sobie jeszcze w buty wsadzić, set może jeszcze przerotować, a patrząc jak rotował set z Delta Machine Tour, to i w czasie trasy może się wiele dziać. depeche MODE mają zarezerwowane jakieś 150 koncertów (o 83 wiemy już teraz), to daje duży potencjał na zmiany w trakcie, szczególnie, że dwa razy odwiedzą Europę i Amerykę Północną.
Po wywiadzie z Charlesem Duffem (MATRIXXMAN) to była tylko kwestia czasu gdy przepytamy na tę okoliczność kolejną osobę tym razem zaangażowaną w finalny etap produkcji najnowszego albumu depeche MODE – Spirit. Brian Lucey został zatrudniony w roli masteringowca albumu. Rozmowa posłużyła nam jako punkt wyjścia do zaprezentowania punktu widzenia Briana na współczesne problemy brzmienia i masteringu obecnie wydawanych nagrań.
Karolleks: Czym jest i jak ważny jest teraz mastering ? Jaka jest Twoja jego definicja i rola masteringu?
Brian: Mastering ze strony artystycznej polega na połączeniu artysty z publiką w najgłębszy i bezpośredni sposób. Rozszerzenie procesu produkcji poprzez balansowanie muzycznej nieśmiertelności z natychmiastowym impaktem.
Karolleks: Jakiego rodzaju wyzwanie rzucił Tobie proces masteringu Spirit ? Było coś w tym wyjątkowego co zapadło w Twoją pamięć?
Brian: Nic wyjątkowego, po prostu świetna płyta z cudownym zespołem, przyjemna praca.
Karolleks: Dlaczego mastering na vinylu różni się od tego na CD? Swego czasu zmasterowałeś płytę Marylin’a Manson’a i mastering na tych dwóch nośnikach wyraźnie się od siebie różnił. Czy doświadczymy tego samego na Spirit?
Brian: Vinyl jest bardziej dynamiczny i generalnie bardziej ‘tradycyjny’ ze względu na fizyczne bariery tego nośnika. Oczekiwałbym parę dB więcej na vinylu, ale bez większych różnic. Większa różnica jest przy rozgrzewaniu się sprzętu, niż pomiędzy CD a vinylem.
Karolleks: Czy zespół był aktywnie zaangażowany w proces masteringu ? Dali Tobie swój pomysł na to? Sugerowali jakieś zmiany?
Brian: Zazwyczaj przedstawiam swoją wizję na mastering, potem osoby decyzyjne pojawiają się ze swoimi uwagami. Żadnych w tym wypadku. Czasami nawet artyści podają mi dany utwór jako referencję albo swój pomysł i oczekiwania. Nie tym razem.
Brian Lucey
Karolleks: Co myślisz o powszechnie znanym ‘Loudness War’ ? Dlaczego jest tak powszechny i co miało wpływ na pojawienie się tego zjawiska/trendu?
Ludzkość jest kierowana przez strach i miłość albo połączeniem obu zazwyczaj. Strach przed byciem mniej głośnym niż inni nie jest niczym obcym. Vinyl ma fizyczne obostrzenie, cyfra już nie. Głośniej = lepiej to głupota i wokół tego działamy. Ruch dynamiczny jest dużo lepszy jeśli chodzi o emocje. Zazwyczaj moi klienci nie dbają o głośność, bo mają niesamowity gust muzyczny i wiedzą o co biega. Aczkolwiek powstały nowe potrzeby na głośność i nawet czerpię przyjemność z tego aspektu nowoczesnej muzyki. Ten album [Spirit – przypis redakcji] jest wystarczająco głośny, na pewno głośniejszy niż za lat 80, ale nie zrypany w nowoczesny/szalony sposób.
After the interview with Charles Duff (MATRIXXMAN) it came about time to interview another person who was involved in final part of production of newest depeche MODE album – Spirit. Brian Lucey was hired to do the mastering of Spirit. We’d like to present his view of sound of the album and modern problems of sounding & mastering of the records.
Karolleks: What is your definition of mastering these days ? What is it, what is it’s role and importance?
Brian: Mastering on the artistic side, is about connecting the artist to the widest audience in the deepest way possible. Enhancing the production by balancing musical timelessness with immediate impact.
Karolleks: What kind of challenge was doing the mastering on Spirit? Was there anything special about it, anything different that you never encountered before?
Brian: No real challenge, just a great record with a great team, fun work.
Karolleks: Why does mastering on vinyl differ from the one on CD? You did the mastering part of Marylin Manson album and those two were noticeably different from each other. Can we expect the same from upcoming depeche MODE album?
Brian: Vinyl tends to be more dynamic and overall more conservative, by necessity of the physical limitations of that medium. I would expect a couple db more punch on the vinyl, no dramatic changes. Most of the changes are you own playback system getting into the loop.
Karolleks: Does the band have the input in how does the mastering is done? I mean, did they come to you with any objections/ideas or did they just go along with your work?
Brian: Usually I present my work, and the decision makers come back with revision notes. None here. Sometimes I am given a ref track or notes up front. Not this time.
Brian Lucey
Karolleks: What is your view on the so-called ‘Loudness War’? Why is it present and what have changed throughout the years in mastering to let that happen?
Brian: Humans are driven by fear or love… or some combo of both, usually. Fear of not being as loud as others is not new. Vinyl had physical limitations and digital does not. Louder=better is the ape brain, so we have to learn around that. Dynamic motion is factually better emotionally. I’m usually not bothered by people’s needs for volume as my clients tend to have good taste and not go way over the line. There are interesting challenges when pushing the limits, and I enjoy that element of modern music. This record [MODE2Joy: Spirit] is loud enough, definitely louder than the 80s, but not smashed in a modern/crazy way.
Karolleks: Thank you a lot for your will to talk to us! That’s a great honor and a pleasure!
Brian: Thanks for good questions and I hope You love the record!
Emocje jeszcze nie opadły, chociaż od koncertu w Barrowland Ballroom minęły już cztery dni. Pierwszy raz mogłam zobaczyć depeche MODE w tak kameralnym obiekcie. Nikt nie podaje oficjalnych liczb sprzedanych biletów, ale można przypuszczać, że obecnych było około 1800 osób.
Co prawda obiekt mieści ok 2000-2100 osób, natomiast należy wziąć pod uwagę, że ta liczba musiała być zmniejszona ze względu na obecność ekipy do transmisji live i całego zaplecza technicznego. Tyle gdybania. To nie był natomiast pierwszy występ zespołu w tym obiekcie – pierwszy raz grali tu 16.10.1984 podczas trasy Some Great Reward.
przed koncertem
Source: Almost Predictable. Almost
Ponieważ sala Barrowland Ballroom znajduje się w sąsiedztwie targu Barras Market (coś a’la krzyżówka warszawskiego Koła i Hali Mirowskiej), który był otwarty do godziny 16.00, fani czekający w kolejce ustawili się z boku budynku.
Wtedy też, około 11.00 odwiedził nas autor bloga Almost Predictable, który uwiecznił nas na zdjęciu.
Po 15.00 depeche MODE przyjechał na soundcheck. Panowie przyjechali dwoma samochodami: w jednym Martin z Fletchem, a w drugim Dave Gahan, który został gorąco przywitany przez fanów i podpisał kilka płyt.
W okolicach 16.00 kolejka przeniosła się pod właściwe wejście. Pod kasą natomiast ustawiły się osoby czekające po odbiór biletów na miejscu. Jak się później okazało, gdy o godzinie 19.00 drzwi zostały otwarte, osoby te wchodziły równocześnie z fanami stojącymi od rana. I wtedy zaczął się morderczy bieg po schodach na drugie piętro, poprzedzone przepychankami przy wejściu połączone ze sprawdzaniem dowodów i nazwisk na biletach. Miało być tak pięknie (…a wyszło jak zawsze).
koncert i Setlista
Po DJ secie Jamesa Lavelle nastąpił ten właściwy moment, na który czekałam od momentu zakupienia biletu na ten koncert. Oto na scenie, zapowiedzeni wcześniej przez Lauren Laverne (nie zapominajmy, że występ odbywał się w ramach festivalu 6Music organizowanego przez BBC Radio), pojawili się panowie z depeche MODE. Publika oszalała i tak zostało aż do końca, trwającego nieco ponad godzinę, występu.
Co to był za koncert! Wcześniej mieliśmy okazję obejrzeć transmisje z Berlina czy z Paryża – ale na tamtych występach promocyjnych wśród publiczności dominowali goście zaproszeni przez organizatorów i sponsorów. W Glasgow dominowali fani, których energia udzieliła się też zespołowi. Panowie mieli świetne humory, zagadywali się na scenie, Dave kilka razy zaczepiał Martina. W zespole panuje dobra atmosfera, chociaż miałam wrażenie, że Andy był trochę z boku całego tego show.
Wracając do koncertu…
Going Backwards – nie ukrywam, że to mój osobisty faworyt z nowej płyty, a do tego świetnie otwiera koncert. Gahan powoli się rozkręca, a jego wokal rozbrzmiewa potężnie dając publice znać, że oto zaczyna się to, na co czekali od dawna.
So Much Love – lubię bardzo. Taki popowy, wpadający w ucho kawałek, który dla mnie wymiata koncertowo i świetnie się go śpiewa Gahanowi w połączeniu z jego scenicznymi ruchami… (drogie panie, wiecie o czym mówię). Jest w tym kawałku coś uwodzicielskiego.
Corrupt – tak! tak! i jeszcze raz tak! Jeden z moich ulubionych na Sounds Of The Universe i na żywo wywołuje ciary. Chcę jeszcze…
A Pain That I’m Used To – już to słyszeliśmy. Czy pasuje do koncertowej całości? Być może, ale nie jest to wokalny popis Gahana.
World In My Eyes – kawałek „stary, ale jary”. World In My Eyes uwielbiam, nowe intro jest świetne i jest to koncertowy wymiatacz, bez cienia wątpliwości. Czekam na więcej, ten kawałek to zastrzyk energii zarówno dla publiki, jak i dla zespołu. Hicior, którego po prostu nie może zabraknąć, podobnie jak ostatniej trójki numerów na tej setliście.
Cover Me – chwila oddechu po energetycznym World In My Eyes. Przyznaję, że mnie ten kawałek początkowo na albumie nie zachwycił. Ale słysząc go na żywo wpadłam po uszy. Ma piękną depeszową klimatyczną końcówkę. Widać było, że Gahan bardzo lubi ten numer i to też mnie przekonało (ok, to i ten uśmiech rzucony gdzieś przelotem).
Po Cover Me na scenę wychodzi Martin z gitarą i już zgaduję, że nie będzie to Little Soul (mimo że na setliście z Glasgow krążącej w sieci widnieje ten tytuł). Dzięki Ci Gorze! Lecą pierwsze dźwięki i w głowie pojawia się pytanie „What The F*** „? Mógł zagrać wszystko, miał szansę nas zaskoczyć. I proszę…
Home – podczas tego kawałka dostałam od kilku znajomych wiadomości, których słów nie mogę cytować publicznie. Może i Martin nie zaskoczył, wybrał Home, wałkowany tyle razy, że do zliczenia nie starczyłoby palców u rąk wszystkich fanów łącznie. Jednak tu usłyszeliśmy pełną wersję, tak, jak powinien ten numer zabrzmieć. A mogło być plumkanie – ludzki ten Gore 😉 I mimo tego ogólnego narzekania gdzieś tam pojawiającego się w trasie i na forach, publika była zachwycona, śpiewała z Gorem i głośne „o-o-o-o” wypełniło Barrowland.
Where’s The Revolution – na streamie płaski i bez energii, na żywo jakże świetny i porywający numer! Koncertowy wymiatacz, kolejny już obowiązkowy punkt setlisty.
Barrel Of A Gun – dla mnie podobnie jak A Pain That I’m Used To, a szkoda.
Ostatnie trzy numery to już stały punkt programu. Ale nie można się dziwić, jest koncertowa moc i energia, której nie da się opisać.
Walking In My Shoes – od pierwszych dźwięków nowego intro przechodzą mnie dreszcze i chcę, żeby ten numer nigdy się nie kończył. Gahan w swoim żywiole, publiczność w stanie koncertowej euforii. I ten mój mały moment… (uwieczniony na screenie poniżej)
Personal Jesus – oh yeah! Reach out and touch faith.
Enjoy The Silence – być musi i basta, w końcu dla wielu koncertowych bywalców to jedyny numer, który znają 😉 Ale prawdą jest, że nigdy nie będę wstydzić się śpiewania Enjoya 😉
Było gorąco, było głośno, publiczność dopisała i cała atmosfera udzieliła sie zespołowi. Sala Barrowland nie zawiodła – akustycznie świetne miejsce. Cieszę się, że mogłam być częścią tej koncertowej historii. Teraz czekam na właściwą trasę.
Plotki z kolejki
Uwaga – to są niepotwierdzone i nieoficjalne informacje, które pojawiły się podczas kolejkowych rozmów:
To już prawie pewne, że nie będzie koncertu rozgrzewkowego (warm up show), natomiast depeche MODE pojawi się w Sztokholmie około 2 tygodnie przed pierwszym koncertem, żeby posiedzieć w hali i studio.
Podobno ma być jeszcze jeden promocyjny lub sekretny koncert w Nowym Jorku 1 kwietnia – jeśli to nie jest prima aprilisowy żart. (EDIT: ten news wydaje się jednak mało prawdopodobny skoro 31 marca zespół ma wystąpić w szwedzkim SkavlanTV show).
Going Backwards So Much Love (frag. No Tears For The Creatures Of The Night) Corrupt A Pain That I’m Used To World In My Eyes Cover Me Little Soul Where’s The Revolution Barrel Of A Gun (frag. The Message) Walking In My Shoes Enjoy The Silence Personal Jesus Home Scum In Your Room Everything Counts Heroes A Question Of Lust Poison Heart Wrong Stripped Never Let Me Down Again Somebody I Feel You
Construction Time Again – 1 Some Great Reward – 1 Black Celebration – 2 Music For The Masses – 1 Violator – 3 Songs Of Faith And Devotion – 3 Ultra – 2 Playing The Angel – 1 Sounds Of The Universe – 3 Spirit – 8
Intro (Cover Me [Alt Out]) Going Backwards So Much Love Barrel Of A Gun (frag. The Message) A Pain That I’m Used To Corrupt In Your Room World In My Eyes Cover Me Home / A Question Of Lust / Shake The Disease / Judas A Question Of Lust / Home Poison Heart Where’s The Revolution Wrong Everything Counts Stripped Enjoy The Silence Never Let Me Down Again Somebody / Strangelove / Judas Walking In My Shoes Heroes / – I Feel You Personal Jesus
LEG 4 – AMERYKA POŁUDNIOWA
Intro (Cover Me [Alt Out]) Going Backwards It’s No Good Barrel Of A Gun A Pain That I’m Used To Useless Precious World In My Eyes Cover Me Insight / Judas Home In Your Room Where’s The Revolution / Policy Of Truth Everything Counts Stripped Enjoy The Silence Never Let Me Down Again Strangelove / Somebody Walking In My Shoes A Question Of Time / I Feel You Personal Jesus
Construction Time Again – 1 Some Great Reward – 1 Black Celebration – 2 Music For The Masses – 2 Violator – 4 Songs Of Faith And Devotion – 4 Ultra – 5 Playing The Angel – 2 Spirit – 4
Intro (Cover Me [Alt Out]) Going Backwards It’s No Good Barrel Of A Gun A Pain That I’m Used To Useless Precious World In My Eyes Cover Me The Things You Said Home In Your Room Where’s The Revolution Everything Counts Stripped Enjoy The Silence Never Let Me Down Again I Want You Now Walking In My Shoes A Question Of Time Personal Jesus
Construction Time Again – 1 Black Celebration – 2 Music For The Masses – 3 Violator – 3 Songs Of Faith And Devotion – 2 Ultra – 4 Playing The Angel – 2 Spirit – 4
Intro (Cover Me [Alt Out]) Going Backwards It’s No Good A Pain That I’m Used To Precious Policy Of Truth / Useless / – World In My Eyes Cover Me The Things You Said / Somebody In Your Room Everything Counts Stripped Personal Jesus Never Let Me Down Again Somebody / – Walking In My Shoes Just Can’t Get Enough / Enjoy The Silence Enjoy The Silence / Just Can’t Get Enough
Speak & Spell – 1 Construction Time Again – 1 Some Great Reward – 1 Black Celebration – 1 Music For The Masses – 2 Violator – 4 Songs Of Faith And Devotion – 2 Ultra – 2 Playing The Angel – 2 Spirit – 3
Dla tych z Was, którzy interesują się sprzętem używanym przez depeche MODE na trasie, dziś kilka cukiereczków z tym związanych. Potraktujcie to jednak jedynie jako wstęp do dłuższych analiz, które dopiero nadejdą.
Trochę to zaskakujące, ale Panowie z depech MODE aż tak bardzo nie zmienili swojego oprzyrządowania (tego widocznego dla publiczności) na obecną trasę. Czekam jeszcze na zdjęcia zza kulis sprzętu, który napędza i wspomaga grę depeche MODE na koncertach. Póki co zapraszamy na zwiedzanie sceny…
Martin Gore
Dwa klawisze firmy Roland model: Edirol PCR 800.
Martin Gore
Gitary i osprzęt gitarowy (struny, kostki, efekty, wzmacniacze itd.) – czekają na opis i pełną identyfikację, choć jak do tej pory wszystkie wiosła są doskonale znane z poprzednich tras.
Andy Fletcher
Dwa klawisze firmy Roland model: Edirol PCR 800, oraz Access Virus Polar z nastawami bass’owymi.
Andy Fletcher
Zarówno Martin, jak i Andy mają po dwa Edirole na statywach, ale tak na prawdę mają… na jednym. Oba klawisze pełnią dokładnie te same funkcje u obydwu muzyków. Drugi klawisz to właściwie tylko i wyłączne backup na wypadek kłopotów z tym, który zamontowany jest wyżej.
Co to oznacza? Ano to, że obaj Panowie wcale tak dużo nie grają podczas koncertu (co zresztą łatwo można zauważyć oglądając filmy na odbytych już koncertów). Właściwie tylko w nielicznych przypadkach używają górnego i dolnego parapetu do gry równocześnie w tym samym utworze. Prawdziwą skalę tego zjawiska poznamy jednak dopiero, jak zespół ruszy w trasę.
Peter Gordeno
Jeden Access Virus TI, oraz jeden Roland SP RD 2000, plus jeszcze jeden, do tej pory, nie zidentyfikowany sprzęt. Prawdopodobnie to ten sam klawisz, który stał obok Peter’a w czasie Delta Machine Tour.
Peter Gorden
Peter Godreno jako jedyny nie ma zdublowanego sprzętu. Jego główny klawisz to Access Virus TI, a Roland SP RD 2000 używany jest jako jednostka sterująca, oraz do wykonywania piano akompaniamentów dla Martina (a może i Dave’a?) na tej trasie. Próbkę gry na Rolandzie mieliśmy okazję zobaczyć jakiś czas temu w serwisach społecznościowych firmy Roland.
Klawisze Gordeno, w odróżnieniu do sprzętu Gore’a i Fletcher’a, nie są zabezpieczone podwójnym backupem. Oznacza to, że fabryka za sceną śle mu nastawy do każdego numeru przed wykonem (tzw. presety), ale… nie ma na to rezerwy gdyby coś padło. Jeżeli na koncercie posypią się jakieś klawisze, to możecie być pewni, że to są właśnie klawisze Petera G. Ktoś pomyśli – dlaczego? Otóż jest na to wyjaśnienie czysto techniczne, o którym jeszcze będzie w naszych przyszłych rozważaniach.
Ten Roland Peter’a to właściwie na przedzie to jest jedyna zmiana w sprzęcie zespołu koncertowego. Reszta sprzętów jest identyczna, jak na poprzedniej trasie.
2013.11.27 Berlin (004)
Barwy do klawiatur sterujących idą z software’owych synthów min.: Native Massive V, Native Kontakt (sampler software), Native Absynth, G-Media ImpOSCar.
CHRISTIAN EIGNER
Perkusja Christiana oparta jest na podstawowym zestawie DW Collectors:
24“ × 18“ Kick (Main)
8“ × 5“ Tom
10“ × 5,5“ Tom
12“ × 6“ Tom
14“ × 14“ Floor-Tom
16“ × 14“ Floor-Tom
8“ × 2“ Piccolo Tom (muted, Trigger)
10“ × 2“ Piccolo Tom (muted, Trigger)
Do tego dochodzą tzw. snare-drums:
14“ × 6,5“ Nickel over Brass (Main)
14“ × 7“ Maple Snare (808 Sound)
Naciągi na garkach to: Felle Remo seria Ambassador.
Talerze – Zildjian:
15“ A New Beat Hats
13“ K Hybrid Hats
8“ K Splash
18“ A Medium Thin Crash
22“ Oriental China Trash
20“ A Custom EFX
14“ K Mini China
6“ A Custom Splash
24“ K Lite Ride
20“ A Thin Crash
22“ A Swish Knocker
Pałeczki:
Calato Regal Tip (wersja custom czyli podpisane tzw. Eigner Signature Custom)
Perkusja Christiana Eignera
Perkusja Christiana Eignera
Te graty (perkusja) nie zawszę są montowane wszystkie razem. To pełny zestaw, ale może być montowany tak jak sobie pan Eigner zechce danego wieczoru. Zestaw na trasę będzie dużo bogatszy, niż teraz i ten opis ma charakter bardzo rozwojowy.
Zdjęcia sprzętów zostały zrobione w Paryżu przed koncertem dla RTL2.
To chyba będzie najbardziej oczywisty tekst ze wszystkich, ale i takie teksty też powinny powstawać. Będzie o trasie południowoamerykańskiej, ale tak naprawdę to będzie o kolejnej trasie w Europie, w tym (miejmy nadzieję) również w Polsce.
Najpierw chwilka o koncertach w Ameryce Południowej. Z ogłoszonej rozpiski wynika, że zespół planuje zagrać 6 koncertów. Doświadczenie podpowiada jednak, że na tym się nie skończy. Dziury są takie, że swobodnie mogłoby się tam znaleźć drugie tyle. Dla mnie pewniakiem jest na pewno druga noc w Meksyku. Tam nigdy nie grali mniej, niż dwie noce.
Dave w swoich wywiadach od dawna wspominał, że trasa tym razem nie skończy się tylko na odbębnieniu jednej nogi w Europie i jednej nogi w Ameryce Północnej. Marcowe koncerty 2018 wręcz uprawdopodobniają ten scenariusz.
Trasa po Północnej Ameryce kończy się 27 października, a trasa po Południowej Ameryce zaczyna się 11 marca. 4 miesiące przerwy raczej zostaną wypełnione koncertami halowymi w Europie – okres listopad – luty pewnie będzie dla nas czasem wytężonych podróży po Europie. W niedawnym wywiadzie dla iHeart Radio Dave potwierdził te plany (pod koniec wywiadu).
No dobrze, to w takim razie kiedy powinniśmy się spodziewać dobrych nowin? Skoro zespół nie ogłosił tego w okolicach lutego/marca, jak to było na poprzedniej trasie, to kolejny sensowny czas, to start letniej trasy w Europie. To klasyczny sposób ogłaszania koncertów: stoisz pod sceną, a tu na telebimach wyświetla się info, że właśnie ruszyła sprzedaż na jakieś miasto. W każdym razie, zespół nie odwiedził kilku znaczących miast i krajów jeszcze. Pisałem Wam, że lokalny eventim testował ticket alarm z depeche MODE w roli głównej. Nic to, kasę trzeba szykować znowu.
W Polsce obstawiam Łódź, ale byłym miło zdziwiony, gdyby była inna lokalizacja. Gdybać można, ten temat jest już jasny, tylko my o tym nie wiemy. Zespół od dawna zna przebieg trasy, aż do szczęśliwego finału.
A skoro o szczęśliwym finale, to wg wielokrotnych słów Dave’a trasa nie zakończy się po Ameryce Południowej, ale stamtąd zespół pojedzie dalej na północ do USA i Kanady na kwietniowo – majowe koncerty. Dopiero wtedy możemy się zastanawiać nad zwięczeniem trasy. Tradycyjnie (chyba) Afryka, Australia i Azja zostaną pominięte. Jeżeli tak by się stało to szkoda, że zespół ma takie rozumienie słowa Global… Spirit Tour. Oby nie.
Dave również potwierdził, że na próbach grają również Poison Heart i że jest to mocny kandydat do setlisty. Oby, bo jest to mój osobisty faworyt.
[Spoiler] Poprzednim razem zastanawiałem się, czy nie za wcześnie. Tym razem myślę, że już można zadać takie pytania – Co wiemy po koncercie w Berlinie?, Gdzie jest zespół z przygotowaniami do trasy? Dostaliśmy (w końcu) większą próbkę tego, co zespół planuje na najbliższej trasie, choć nadal jest kilka „ale”…
Napiszę od razu swoje osobiste zdanie – Koncert nie zachwycał, ale i po prawdzie nie musiał. Nie o to tu chodziło. W tym miejscu koncertowego grania zespół nie powinien jeszcze zachwycać. Za wcześnie. To, co zobaczyliśmy w piątkowy wieczór nawet nie jest pełnoprawną próbą z udziałem publiczności.
depeche MODE jest znane z tego, że z koncertu na koncert rozkręca się i wchodzi na obroty. Pierwsze koncerty są zawsze najsłabsze, ale też o tyle ciekawe, że zespół nie mając koncertowej rutyny szuka swojego miejsca. Dopiero, jak wejdą na pewien poziom zostają na nim i jadą tak do końca trasy – te same gesty, okrzyki, patenty na garkach, tańce, ruchy, klaski. Dlatego, jeżeli brakowało Wam tego typu zachowań, to spokojnie w Warszawie dostaniecie pełen zestaw koncertowych gestów w wykonaniu depeche MODE. Szczególnie, że pod koniec każdej nogi Panowie są już raczej myślami na plaży i nie silą się na odkrywanie nowych pokładów siebie.
Depeche Mode – live in Berlin 2017.03.17
To, co już teraz zachwyca:
to Corrupt (że jest, ale skoro na koncertach jest Corrupt 2, czyli Where Is The Revolution, to dziwne, żeby nie było oryginału)
World In My Eyes z nowym intro i ciekawymi aranżacjami w środku kawałka. Dla mnie jest to jeden z numerów, które muszą być w setliście szczególnie, że na ostatniej trasie było go baaardzo niewielie. Właściwie to na dobrą sprawę wcale. Podobnie jak Stripped.
So Much Love z fragmentem kawałka – No Tears For The Creatures of The Night zespołu Tuxedomoon.
Cover Me – zachwyca tak po prostu.
Walking In My Shoes- za nowe intro z elementami remixu – Random Carpet.
Personal Jesus, za powrót do zwięzłości. Zespół zastosował tu ten sam patent, jaki zastosowali w przypadku I Feel You na Tour Of The Universe. Został obcięty cały początek rozbiegowy i od razu jest wejście do konkretów.
Niestety jest też kilka spraw, które mnie niepokoją:
Where’s The Revolution – kawałek nadal bez pierdolnięcia, jakie bym oczekiwał po wersji studyjnej. Dave ściąga numer do poziomu, w którym jest w stanie śpiewać go na żywo- czyli nisko i w miarę jednostajnie.
Going Backwards – j.w.
A Pain That I’m Used To – czy zespół chce, żeby kawałek w oczach fanów podzielił los Precious? Z lubianego kawałka numer stał się tym znienawidzonym. Może nie tak, jak Home, ale zawsze. Raczej nie sądzę, żeby Precious pojawiło się ponownie w secie. Martin przecierpiał już rozwód i spłodził dwie córki, więc teraz nie cierpi, a świętuje Little Soul… Sam A Pain That I’m Used To w tej samej wersji grany chyba jest dlatego, że Panom spodobało się, jak Peter wychodzi na scenę i przez parę minut wymiata na wieśle zostawiając na chwilę rolę pierwszego klawiszowca zespołu Andiemy F.
Barrel Of A Gun – aranż bliski temu z ostatniej trasy, ciekawe jak szybko Dave się zmęczy tym numerem i poszuka sobie czegoś nowego.
Poniżej lista kawałków w porządku w jakim zagrali numery w Berlinie:
Going Backwards
So Much Love
Corrupt
A Pain That I’m Used To
World In My Eyes
Cover Me
Little Soul
Where’s The Revolution
Barrel Of A Gun
Walking In My Shoes
Personal Jesus
Znane, ale jeszcze nie zagrane:
Scum
In Your Room (devo version)
Everything Counts
Enjoy The Silence
It’s No Good
And Then…
Heroes
Łącznie mamy 17 kawałków, które wiemy, że były próbowane. W tym momencie pozostaje kwestią otwartą długość setu. Jeżeli przyjąć standardy z minionej trasy wiosennej, to brakuje jeszcze 2 numerów Martina (jeden na środek i jeden na bis). Na poprzedniej trasie startowali z 22 kawałkami w secie, więc brakuje jeszcze trzech numerów od Dave’a. Przyznam się, że ja średnio wierzę w to Heroes już (ale kto wie). Nic nie słychać o I Feel You i Never Let Me Down Again, ale znając Dave’a byłbym spokojny o oba.
Depeche Mode – live in Berlin 2017.03.17
Oczywiście to tylko spekulacje, bo musimy pamiętać, że nie wszystkie numery muszą być grane z części promocyjnej potem na trasie. Tak było z Soft Touch/Raw Nerve, które gościło potem tylko jako zamiennik na drugich nocach. But Not Tonight miało swoją premierę dopiero we Frankfurcie 2013.06.05 mimo, że właściwie od momentu prób było wiadome iż zespół planuje to grać. Za to When The Body Speaks po szybkim zabłyśnięciu właściwie na początku lipca 2013 znikło. U Martina nie ma reguły w tym przypadku.
W końcu pobicie rekordu, czyli 40 numerów zagranych na trasie, czeka na swój moment. Jeżeli spełnią groźby i zagrają tak długa trasę, to kto wie – tylko oby nie kosztem kawałków śpiewanych przez Dave’a.
Na koniec mała ciekawostka – Daniel Barassi (Webmaster depechemode.com) pochwalił się, że za fakt grania Corrupt powinniście dziękować właśnie jemu. Na pytanie za jakie jeszcze nigdy nie grane numery powinniśmy dziękować posypała się lista.
„Jasna sprawa” odpowiedział nam Charles, kiedy zaczepiliśmy go na Twitterze proponując wywiad. I o to jest! Karolleks przeprowadzając wywiad z Matrixxman’em wciąga Was za kurtynę Spirit – 14. albumu depeche MODE, który dziś się ukazał.
Przed Spirit
Karolleks: Na początku chciałem Ci serdecznie podziekować, że zgodziłeś się na ten wywiad dla MODE2Joy.pl blog. Wiele to dla nas znaczy.
Matrixxman: Cała przyjemność po mojej stronie Karol. Cieszę się, że mogę służyć pomocą. 🙂
Karolleks: Jak to się stało, że pracowałeś z depeche? Czy było to coś, co zawsze chciałeś zrobić, czy też po prostu dostałeś ofertę z której skorzystałeś?
Matrixxman: Wciąż do końca nie jestem pewien jak to się stało. Wydaje mi się, że było kilku kandydatów na tę pozycję i z jakiegoś powodu Martin wydaje się, że lubił moją twórczość. Prawdę mówiąc, oferta przyszła w momencie, gdy moja własna kariera wystrzeliła, więc to był zakręcony czas dla mnie. Właśnie przeprowadziłem się wtedy do Berlina, byłem w środku ciężkiej trasy po Europie i wtedy zdarzył się telefon od Martina. Przez krótki czas obawiałem się, że będę musiał zakończyć swoją trasę DJ-a (jak to zwykle bywa mogłoby to wkurzyć kilka osób na mieście), ale szybko poskładałem wszystko razem i wyszło mi, że niezależnie od mojej osobistej kariery oferta ze strony depeche MODE była warta swojej ceny. Bez względu na mój status obecny i rozwój kariery. Propozycja ta szybko zamieniła się w jedną z najbardziej szalonych przygód mojego życia, jak dotąd.
Karolleks: Znałeś Depeche Mode wcześniej ?
Matrixxman: Szczerze, nigdy nie myślałem, że przyjdzie mi pracować z takim zespołem. Cała ta sprawa poniekąd trochę mnie zaskoczyła. Zdecydowanie byłem fanem przed produkcją Spirit. Moim ulubionym albumem jest z pewnością Violator, a co do piosenek jest remis pomiędzy Shake The Disease i Behind the Wheel. Wracam do tego albumu częściej niż chciałbym przyznać 🙂
ABOUT SPIRIT
Karolleks: Jak bardzo dema różniły się od finalnych wersji ?
Matrixxman: W przeciwieństwie do tego co słyszałem o poprzednich producentach, James miał pewien szacunek do oryginalnego kształtu i brzmienia demo i chciał się tego trzymać. Niektóre kawałki miały pewne mocniejsze zmiany, niemniej jednak dema które przyniósł Gore nie były surowe i nie potrzebowały ogromnej pracy. Generalnie Gore trzymał rękę na pulsie w tym temacie. Praktycznie wszystkie jego kompozycje i dźwięki brzmiały niesamowicie. Dużo lepiej niż większość moich kumpli z branży mogłoby w stanie stworzyć.
Karolleks: Czy na Spirit jest jakiś utwór, nad którym praca była wyjątkowo długa i mozolna ?
Matrixxman: Hmm. Cover Me wymagało od nas sporo czasu. Ten utwór napisał Dave i był bardzo zdeterminowany i wymagał od wszystkich naprawdę mocnego skupienia i ciężkiej pracy. Z początku miałem problem, żeby coś wymyśleć do tego utworu, ale Dave odwalił kawał dobrej roboty motywując nas do kreatywności. James wyskoczył z pewnymi efektami do akordów które sprawiły, ze utwór wszedł na troche mroczniejszy klimat. Mi się w końcu udało wykrzesać pewien Pink Floydowy arpeggio synth, który zanuciłem Martinowi i na tym oparliśmy utwór. Kurt również miał w swój udział ze swoim magicznym talentem do syntezatorów. Wszystko to zaowocowało i ukształtowało ten wyjątkowy, wręcz filmowy klimat którego nie było wcześniej.
Karolleks: Były jakieś utwory które nigdy nie trafiły na album ?
Matrixxman: Tak, było ich kilka. Nie jestem pewien ile dokładnie ale przynajmniej dwa na pewno.
Karolleks: Były to skończone utwory ? Czy odpadły już przed wyborem na album ?Wiesz może czy zespół planuje upublicznić te niewykorzystane kawałki ?
Matrixxman: Było pare dem, które były wręcz niesamowitej które nie trafiły na końcowy album. Myśle, że powodem tego był juz ukształtowany pomysł na album do którego po prostu nie pasowały. Nawet nie zaczęliśmy pracy nad żadnym z nich. Nie mam pojęcia czy planują je wypuścić, więc w sumie jest też taka możliwość, że nigdy nie ujrzą światłą dziennego.
Karolleks: Co byś uznał za swoją największą przeszkodę przy tworzeniu materiału na Spirit ?
Matrixxman: Przede wszystkim nie miałem nigdy w ogóle do czynienia z modularnymi syntezatorami. A tu wchodzę do studia pełnego with syntezatorami wielkości ściany i pomyślałem sobie: „I co ja tu robię?”, ale jakoś koniec końców się udało. Jestem zdecydowanie bardziej pewny siebie jeśli chodzi o tradycyjne, klawiszowe syntezatory. Znam architekturę dźwięku bardzo dobrze, więc nie było z tym większego problemu. Trochę zabawy w studio przed rozpoczęciem prac zdało egzamin, ale jakby nie było – byłem przerażony.
Karolleks: Pracowałeś przy nagrywaniu wokali? Recenzje Spirit dosyć wyraźnie wskazują przesterowane wokale jako jedną z wad całej płyty. (np. Scum) Jaki był tego powód? Dave miał problemy z czystym śpiewaniem, czy tak po prostu taki był pomysł na wokale na Spirit?
Matrixxman: Osobiście nie pracowałem przy wokalach, ale w nawiązaniu do Scum, demo Martina już miało bardzo przesterowany wokal, więc pewnie dlatego wokal na finalnej wersji wylądował w ten sam sposób. A co do Dave’a, jego wykony w studiu były praktycznie bezbłędne w mojej opinii i jakiekolwiek efekty nałożone na jego wokal musiały być pomysłem zespołu bądź James’a.
Karolleks: Spirit jest wyraźnie dużo krótszy od poprzednich albumów. Liczba utworów jest podobna, ale ich długość wyraźnie się zmieniła. Co jest tego powodem?
Matrixxman: Dobre pytanie. Myślę, że w pewnym momencie James uznał że dany utwór jest mniej więcej skończony i nie ma co przedłużać pracy. Natomiast nie wiem jak wyglądało to w przypadku komunikacji na ten temat pomiędzy zespołem, a James’em.
Karolleks: Pracowaliście w jakiejś konkretnej kolejności nad utworami? Czy bardziej po trochu tu i tam?
Matrixxman: Pracowaliśmy nad jednym utworem na raz. Nie pamiętam już w jaki sposób była kolejność ustalona, czasem wracaliśmy do poprzedniego utworu na chwile ale generalnie skupialiśmy się na jednym utworze póki nie był skończony.
Karolleks: Czyim pomysłem była koncówka Cover Me ? Była ona już na demie czy ten pomysł wykiełkował dopiero w studio?
Matrixxman: Ta końcówka była pomysłem James’a albo Dave’a, aczkolwiek cały ten utwór to wynik współpracy każdego z nas. Ciesze się, że to arpeggio które wymyśliłem scaliło wszystko w całość. Kurt również wypracował cudowne dźwięki.
Karolleks: Miałeś jakiś pomysł na utwór, który zespół nie uznawał i uważałeś to za duży błąd?
Matrixxman: Miałem pomysły na świetne bębny w stylu lat 80 na niektórych piosenkach, ale zespół od razu je odrzucał. Jednak to rozumiałem, przeżyli lata 80 i mieli już doświadczenie z tym. Chciałem po prostu dodać trochę smaku retro w pewnych momentach, aczkolwiek szanuję ich opinię.
Karolleks: Kiedy pracowaliście w studio, po świecie krążyły plotki że Peter Gordeno i Christian Eigner mieli swój wkład w w Waszą pracę. Czy to prawda ?
Matrixxman: Nie mam zielonego pojęcia o tym. Mogli być zaangażowani ale to nic mi nie wiadomo.
Karolleks: Który utwór jest Twoim ulubionym ?
Matrixxman: Eternal. Jest taki mroczny i emocjonalny. Zbiera mnie na płacz.
Karolleks: W jakim stopniu Andy Fletcher angażował się w kreatywność zespołu w studio ? Jakbyś opisał jego rolę w zespole podczas prac nad albumem ?
Matrixxman: Sugerował zmiany w tonacji albo w tempie danej piosenki i robił to dosyć często. Miał dobre pojęcie jeśli chodzi o ogólne brzmienie piosenek i wiedział czy kawałek potrzebował więcej pracy czy też nie. Andy był też jedyną osobą która wychodziła z nami wieczorami po całodniowych sesjach nagraniowych. Podczas trudniejszych momentów również wspierał nas dobrymi morałami.
Karolleks: Jest coś wyjątkowego w pracy z Depeche Mode w porównaniu do innych artystów/zespołów?
Matrixxman: Taak, przede wszystkim to są geniusze. Praca z nimi była niesamowitą zabawą ale też kreatywnie bardzo wymagająca. Większość moich doświadczeń w studiu wydaję się dosyć mdła w porównaniu do tego, co jest dosyć oczywiste.
Karolleks: Co myślisz o Depeche Mode na żywo? Byłeś kiedyś na ich koncercie? Wybierasz się na któryś podczas następnej trasy? Pojawiłeś się na którejś z ich prób?
Matrixxman: Nigdy nie widziałem ich na żywo! Ale bardzo bym chciał i mam nadzieję że się uda skoczyć na któryś koncert. Być może byłem na jednej z prób 😉
Karolleks: Co generalnie myślisz o Spirit ?
Matrixxman: Jestem bardzo dumny z tego albumu. Jedyną wadą która przychodzi mi do głowy jest to, że wolałbym na nim więcej utworów, ale to nie była moja decyzja.
AFTER SPIRIT
Karolleks: Na koniec, jakie masz plany na przyszłość ? Jest szansa na Twój support przed Depeche ? Chciałbyś ponownie wejść z nimi do studia ?
Matrixxman: Opuściłem świat DM by powrócić do swojej techno jaskini. Dopiero co wypuściłem parę 12” EP i jest pare kolejnych w drodzę. Nie wybieram się w trasie z DM, ale jeśli będziesz w Europie to będę grał na paru festiwalach jak Dekmantel albo Berghain.
Aktualnie wypuszczam tylko swoją muzykę, ale kto wie co przyszłość przyniesie. Kolejny projekt z Depeche byłaby ogromnym honorem (może nawet jako producent).
„Sure thing” Charles said to us, when we poke him once upon time via Twitter asking for the interview. And this is it! Karolleks doing the inteview with Matrixxman brings us behind the curtain of the Spirit – 14th depeche MODE album, which is out today.
Before Spirit
Karolleks: I just want to add that we thank you a lot for your kind will to do that interview with us. It is really highly appreciated!
Matrixxman: It’s my pleasure Karol. Glad I can be of service to you 🙂
Karolleks: How did you end up working with Depeche? Is it something you always wanted to do or just got an offer and went along with it?
Matrixxman: I am still not quite certain how this all came about. I suppose there were a number of candidates for this particular position and for whatever reason Martin seemed to like my stuff. Truth be told, the offer came at a time when my own techno career started to really pick up so it was hilarious timing-wise. I had also just moved to Berlin and was in the midst of heavy touring in Europe and then the phone call from Martin came. For a brief moment I was worried about having to cancel DJ gigs (as in, would there be repercussions? Might I piss some people off? Etc.) but I rather quickly came to my senses and realized it was worth it no matter what the cost to my own career was. It turned out to be one of the most crazy adventures of my life thus far.
Karolleks: Did you know Depeche well before? Any particular album/song that is your favorite?
Matrixxman: I hadn’t thought I would ever have the chance to work with a band like them, to be honest. The whole thing kind of blindsided me. I was certainly a fan before this all happened. My favourite album would undoubtedly be Violator. My favourite song would be a tie between Behind the Wheel and Shake the Disease. I find myself coming back to that album more frequently than I’d like to admit 😉
About Spirit
Karolleks: How much do the demos differ from the final versions?
Matrixxman: Contrary to what I heard of some of the previous producers, James had a special reverence for the vibe of the original demos and worked hard to keep that core energy intact. Some of the tunes took sharp turns but more or less, I’d say many of them were already so strong as demos they didn’t need a ton of work. Gore has his finger on the pulse, so to speak. Virtually all of the beats and sounds he came up with entirely on his own were cool as hell. Far cooler than what most of my peers.
Karolleks: Was there any particular song that the band struggled with and that took much more time for them to get it finished?
Matrixxman: Hmm. Cover Me required some quality time. Maybe there were some others but this one stands out in my mind. This particular track Dave wrote initially. He was adamant that we should all try to get busy and „fuck it up” as the kids would say. At first I had a tough time coming up with compelling things for this tune but Dave did a great job of urging us to get weird and creative. James did some really cool tweaking of the voicing of the chords which helped push it in a darker direction. I came up with a sort of Pink Floyd-ish arpeggiated synth pattern that I hummed to Martin and we set about making that. Kurt worked his synth magic as well. Next thing you know, all of the contributions really brought the track to life. It took on this eerie, cinematic quality that wasn’t previously present.
Karolleks: Were there any more songs that never made it to the album/deluxe version ? If so, how many of them?
Matrixxman: Yes. There were a few indeed. Can’t recall how many exactly but there were a couple at least.
Karolleks: Were they finished songs ? Or just eliminated at the very beginning (at demo stage)? Did you start working with them, but they never got finished ? Do you have any idea if the band is planning to release them separately (as b-sides or some extras)?
Matrixxman: There were a few demos that were gorgeous but didn’t make the cut for some reason. I think the basis for the album had already been roughly fleshed out so new candidates weren’t being brought to the table any longer. We never even got a chance to start on them. I legitimately have no clue what their plans are for those remaining tunes but if I had to say, they might never see the light of day.
Karolleks: What was the biggest obstacle while programming the keyboards and during the production of Spirit overall?
Matrixxman: Well, for starters I had never used modular synths AT ALL before this album. Lol. And then my ass walks into the studio and I’m confronted with wall to wall modular synths. I remember thinking to myself „Holy shit. What on earth am I going to do?” It worked out though. I am quite comfortable with your traditional synth keyboards; I know my synthesis architecture and sound design reasonably well so ultimately it didn’t prove to be too problematic. A little bit of messing around before the studio sessions started helped out immensely. But damn if I wasn’t mortified at first.
Karolleks: Did you have any contribution to working with vocals? Among the reviews around the world, people noticed that Dave’s vocals are mostly filtered (meaning it’s not a clear pure vocal, there’s always some effect added). And while in Scum it just seems to be intentional for the way it sounds, what was the reason to do that for other songs ? Did Dave have any difficulty with tuning his voice, or it was just an idea how the vocals should be done on this record? Whose idea was it? It seems like it’s one of the things that reviews are not to happy about on this album.
Matrixxman: I didn’t personally work with the vocals at all during the album but in reference to Scum, I’m pretty sure Martin’s original demo had heavily distorted vocals on it. So that would explain why Dave’s vocals had the same treatment on that particular tune. Dave gave exceptional vocal deliveries in the studio. His takes were damn near flawless from my perspective so I can only assume that any effects on the vocals were Dave and Martin’s choice or perhaps informed by James.
Karolleks: Spirit seems to be a lot more different if it comes to length of the songs on this record. Namely, this album is significantly shorter in total than it’s precedents, although the number of songs stays the same. Was it the original idea of the band or did James Ford have an influence on it ?
Matrixxman: That’s a good question. I believe James kind of reached a point where he felt the album was more or less done and it seemed intuitively like the right move for him. Not sure how much communication took place between him and the band.
Karolleks: Was there any particular order on which of the songs were you guys working ? Did you work a little on each songs all the time, or did you just got one song finished and moved to another?
Matrixxman: We were working on one song at a time mostly. I can’t recall how the order was dictated. Occasionally we would go back to another older song but it was a fairly linear process in which we were focusing on one song usually.
Karolleks: Whose idea the coda of Cover Me was? Did Dave’s demo include that or did you come up with this in the studio? It’s a very interesting and I must say – amazing piece of music.
Matrixxman: The coda was either James’ or Dave’s doing but creatively speaking, it was an amalgamation of everyone’s talent then and there. I’m happy that the arpeggio thing I contributed helped tie it together. Kurt came up some epic synth stuff as well.
Karolleks: Was there any idea of yours that the band didn’t want to go along with and you thought of it as a big mistake?
Matrixxman: I wanted to do some super 80s style drums on one tune or another, and it got shot down ultimately. I get it though; they lived through the 80s so they’ve already been there and done that. I was just following my impulses to do something very retro at that moment. But it’s cool. I respect their opinion.
Karolleks: When you guys were working in the studio, there were rumors around the world that Peter Gordeno and Christian Eigner have contributed into your work in the studio. Is that true ? If yes, which songs did they work on with the band ? It is known that they worked on Dave’s demos for this album.
Matrixxman: I have no clue actually. They could have been involved but I’m not sure.
Karolleks: What is your personal favorite on this album?
Matrixxman: Eternal. It’s so dark and chilling. It makes me want to cry.
Karolleks: To what extent did Andy Fletcher contribute to the creative part of the album ? How would you describe his contribution to the band in the studio?
Matrixxman: He would suggest we try a different key or perhaps speed up or slow down a song. He would make this suggestion frequently. He did have a good perspective with regard to the overall „vibes” of the tunes and would know when something needed more work or if it was good as is. Andy was also the only one who would hang out with us in the evenings so we enjoyed many a night with him after the long studio sessions. At times of frustration he actually provided a great boost in morale for the team I think.
Karolleks: Was there anything significantly different/special that you noticed when working with Depeche comparing to other bands and artists?
Matrixxman: Yeah, they’re simply brilliant geniuses. It was an exceptionally fun yet creatively challenging experience. Most of my other studio sessions I’ve done previously kind of pale in comparison, which is understandable.
Karolleks: What do you think of Depeche Mode live? (the sound, show, performance in total). Have you ever been to a Depeche Modeconcert before and are you going to any of Depeche shows during the upcoming Global Spirit tour ? Did you see them rehearsing ?
Matrixxman: Never seen them live! I would love to catch them one day. I may have seen them briefly rehearsing one night 😉
Karolleks: How do you like Spirit overall ? What in your opinion are the pros and cons of this album ?
Matrixxman: I am very proud of it. It’s cons would only be that I would have liked to have more songs on the album but that was not my decision.
After Spirit
Karolleks: And lastly, what are your plans for the future? Any new projects? Is there any chance for you to be supporting DM on the upcoming tour? Would you be willing to work with Depeche again?
Matrixxman: I have left the world of DM to return back to my dark techno lair. Just released a couple 12″ EPs and there is a bunch more on the way. I will not be touring with DM but if you happen to reside in Europe I’ll be playing some cool festivals this summer like Dekmantel, and of course, Berghain now and again.
For the time being I am just releasing my own music at the moment but who knows what the future has in store. It would be an honour to work with DM again (and perhaps even in the capacity of a producer) should the opportunity present itself 🙂
Kiedy w 2013 roku pojawiła się na rynku płyta Delta Machine, w jednej z recenzji przeczytałem zdanie, które utkwiło mi w pamięci do dziś. Jest to dla mnie doskonała, jednozdaniowa recenzja tej płyty.
depeche MODE nagrało bardzo dobry album, o którym za rok nikt nie będzie pamiętał
Sam miałem bardzo… bezemocjonalny stosunek do tej płyty. Po 4 latach wygląda to już trochę inaczej, a i czas na ponowną recenzję Delta Machine po 4 latach jeszcze kiedyś przyjdzie. Ze Spirit jest inaczej. Ta płyta wzbudza emocje, rusza serducho i daje do myślenia, od samego początku… ale nie uprzedzajmy faktów. Zanim przejdę do szczegółów, kilka uwag natury ogólnej o płycie.
Ta płyta jest…
Dwa tygodnie temu, w piątkowy wieczór, gdy skończyłem po raz pierwszy słuchać Spirit, pierwsze, co mnie uderzyło, to pytanie — Ale, że już? Popsuło się coś ze sprzętem? Czemu tak krótko?
Dopiero po chwili spojrzałem na tracklistę i się zdziwiłem. 12 numerów, a ledwie 50 minut. Bardzo szybko pędzi ten album, mimo że wcale szybki nie jest. Numery zostały ułożone w takiej kolejności, że momentami tworzą jedność i to czasami zwodzi… nawet do tej pory.
Druga myśl, jaka mi przyszła, to — Ok nie jest źle, póki co 50/50. Ani mnie nie odrzuca, jak przy Sounds Of The Universe, ani nie pozostawia obojętnym, jak w przypadku Delta Machine. Płyta też nie dała mi od początku takiego kopa, jak Playing The Angel, ale kiedy posłuchałem drugi, trzeci i kolejny, wiedząc już czego się spodziewać i nie oczekując parkietowców rodem z Suffer Well, Soothe My Soul, byłem już jakby spokojniejszy. Płyta sama w sobie ma coś takiego, że mimo iż teksty nie są o niczym, to wprowadza wewnętrzny spokój i siakie takie ciepło. Może to sprawka brzmienia, a może czegoś innego. Tego nie wiem.
Dla lepszego rozpracowania numerów podaję ściągawkę – kto, co i jak:
Going Backwards – muzyka i słowa M. Gore
Where’s The Revolution – muzyka i słowa M. Gore
The Worst Crime – muzyka i słowa M. Gore
Scum – muzyka i słowa M. Gore
You Move – muzyka M. Gore / słowa D. Gahan
Cover Me – muzyka D. Gahan, P. Gordeno, C. Eigner / słowa D. Gahan
Eternal – muzyka i słowa M. Gore
Poison Heart – muzyka D. Gahan, P. Gordeno, C. Eigner / słowa D. Gahan
So Much Love – muzyka i słowa M. Gore
Poorman – muzyka i słowa M. Gore
No More – muzyka D. Gahan, K. Uenala / słowa D. Gahan
Fail – muzyka i słowa M. Gore
Spirit w szczegółach
Going Backwards — Pierwszy numer i od razy wyprostował mnie na fotelu… Czy ja dobrą płytę włożyłem do sprzętu? Przecież to nie jest depeche MODE. Oni nie używają takiego instrumentarium. Tak prostego, tak… no właśnie nie wiem jakiego. Może ten numer mógłby się pojawić na solówce Dave’a Gahana, ale nie depeche MODE. Numer bardzo amerykański w swoim brzmieniu. Gdyby nie wokal, to można by spokojnie go podpiąć pod jakieś kowbojsko-bonjoviowskie kawałki, gdzieś z lat 90. „Problem” tylko polega na tym, że to jest dobry numer. Nie dlatego, że go nagrało depeche MODE, tylko tak po prostu. Z innym wokalem, w innym zespole tak samo nagranym miałby u mnie te same oceny. Kawałek ma duży potencjał singlowy i będę bardzo niepocieszony, jak nie wyjdzie na singlu. Gore ma świetne chórki, których od dawna mi brakowało w depeche MODE. Bez wycia i zawodzenia. Szacun. Szkoda tylko, że tak mało w Going Backwardsdepeche MODE. Jeżeli będzie to koncertowy otwieracz, to będzie on brzmiał jak In Chains na Tour Of The Universe. Dla wielu te numery są zbliżone, szczególnie przez swoją budowę. Z drugiej strony Useless też jest bardzo rockowy i podobne pytania zadawałem sobie w stosunku do tego kawałka. Teraz już takich pytań nie mam. Przyjdzie przywyknąć.
Mnie Going Backwards przypomina za to coś zupełnie innego. Numer podobno został napisany w 2015, więc to raczej zbieg okoliczności, ale początek przypomina główny temat ścieżki dźwiękowej — WestWorld. W USA ten serial narobił wiele zamieszania, u nas z racji, że wyświetlany na płatnej TV był dostępny tylko dla nielicznych.
Daję 5/6
Where’s The Revolution — o tym numerze napisałem już swoje i właściwie zdania nie zmieniłem. Teraz, po kilkudziesięciu przesłuchaniach płyty, mogę powiedzieć, że nie wybrałbym go na pierwszy singiel. Muzycznie numer jest przeciętny (gdyby nie Kraftwerkowy mostek). Jedyne, co sprawia, że numer robi zamieszanie na listach i często jest cytowany, to fakt, że jest pierwszy, no i przez tekst. Jest on mocny i to stanowi o jego sile, a nie muzyka. Gdyby został wydany jako 3 lub 4 singiel, to przeszedłby zauważony tylko przez fanów.
Daję 3/6
The Worst Crime — kolejne zaskoczenie. Ten numer będzie miał swoich amatorów, szczególnie za nastrój i miły dla ucha wokal Dave’a. Ja się trochę męczę przy tym kawałku. To drugi numer, który lepiej by brzmiał na solówce Dave’a, niż na płycie depeche MODE. A przecież autorem jest Martin.
Daję 3.5/6
Scum — od początku to dla mnie petarda. Uwielbiam elektronikę w tym kawałku i pomimo tego, że numer jest agresywny jak na depeche MODE, to siedzi na tej samej półce emocjonalnej, co Wrong, Barrel Of A Gun i The Dead of Night. Kawałek zaśpiewany z pazurem, z brudną gitarą i ciężką elektroniką. Jeżeli zostanie wzięty na koncerty, to mam nadzieję, że będzie, albo na początku setu, albo po powrocie na scenę w drugiej części. Ten numer prosi się o mocny wydech z płuc i lepiej, żeby Dave nie był wtedy zmachany po wcześniejszym numerze. Mój niepokój budzi też perkusja na koncertach. Tu jest mocarna i płaskie garki podobne do tego, co się zadziało w The Tonight Show trochę niepokoją. Zasób słownictwa na tym kawałku do tej pory raczej przynależny był Bono, niż Gore, ale skoro z tą płytą idziemy w politykę, to tylko czekać, aż przed numerem pojawi się tekst „This IS a Rebel song!„
Daję 6/6
You Move – czy Wy też słyszycie Kraftwerk w tym numerze? Główny klawisz, który słychać przez cały numer, żywcem inspirowany tą szacowną kapelą. Takich cytatów na tej płycie jest wiele, ale ten jest oczywisty. Fajny numer środka płyty. Zadziorny, ale bez przesady. Kolaboracja Martina i Dave’a dała bardzo ciekawy efekt i jeżeli miałyby pojawiać się takie kolaboracje obu Panów, to czemu nie. Singiel to raczej nie będzie, ale wstydu też nie ma. Tekst z kategorii wagowej Dave’a, a nie Martina i to słychać, ale ja tu szat nie rozdzieram i lubię ten numer.
Daję 4/6
Cover Me – Numer, w którym echa Dire Straits (pedal steel guitar) spotykają się z depeche MODE w mrocznej odsłonie ;-). To jest ten kawałek, za który dałbym 50/50 na wejściu. Pierwsza połowa to Soulsavers z zawodzącą gitarą w stylu Dire Straits, by potem porzucić gitarę i zanurzyć się w odmęty ciężkiej, mrocznej elektroniki syntezatorów modularnych. Trudno mi sobie ten numer wyobrazić na koncercie, chyba że na zejście po secie głównym już bez Dave’a na scenie. Chciałbym usłyszeć demo tego numeru, żeby się przekonać kto miał taki pomysł na numer i czy już wtedy on tak brzmiał, czy dopiero wyszło to w czasie produkcji.
Nie wiem, czy numer trafi do finalnego setu, ale koncertowo ze świetną wizualizacją byłby ozdobą. Na próbach był trenowany, 17 marca przekonamy się po raz pierwszy, czy faktycznie da radę.
Daję 6/6
Eternal — jestem na nie. Wiem, że tekstowo to pean na cześć nowo narodzonej córki, ale ja mówię nadal stanowcze nie. Teraz sobie wyobraźcie, że Martin przynosi na sesję Spirit demo Enjoy The Silance i nie ma w pobliżu niego Alana i Flood’a… no właśnie! Niech to będzie memento, dla Was co się dzieje, gdy Gore ma pierwsze i ostatnie zdanie przy produkcji kawałków w studio.
Gore ma ostatnio słabą rękę w dobieraniu sobie numerów do śpiewania na płytach. W moim prywatnym rankingu od Home właściwie nie zaśpiewał niczego godnego uwagi… no może Breathe jest jeszcze przebłyskiem… albo gasnącym kagankiem. Potem już niestety było tylko gorzej.
Daję 1/6
Poison Heart — Typowy numer Dave’a, z typowym tekstem Dave’a w jego kategorii wagowej. Może momentami zbyt infantylne zagrania wokalne, ale jest pewien urok w tym numerze, którego nie można mu odmówić. Jest coś urzekającego w Poison Heart, co sprawia, że chce się do niego wracać. Na solo Dave’a miałby bardzo mocną pozycję, na Spirit też nie jest źle. Chyba się nie przelicytuję, jak powiem, że to jedna z lepszych kompozycji, jaką stworzył ze wsparciem Eignera. Koncertowo numer środka setu tuż przed zejściem na przerwę do szatni albo tuż po wyjściu z niej. Jedno tylko ale, lepiej się chyba jednak kawałek nadaje do zadymionego klubu, niż na stadion, ale warto dać mu szansę. Z odsłuchu na odsłuch rośnie ten numer. Jest coś w nim intrygującego. Początkowo nieoczywistego, z czasem człowiek się nie orientuje, a kawałek obezwładnia muzycznie…
Daję 5.5/6
So Much Love — będzie na koncertach… powinien być… musi! Nie ma na tej płycie za wiele kawałków względnie szybkich do grania. Wiem, że na dzień dobry dostaje się temu kawałkowi za to, że brzmi jak Soft Touch/Raw Nerve. Tylko że to nie jest dobry kierunek. Ten numer ma stopę centralnie zajumaną z New Life. Proponuję posłuchać wersję Remix z singla, a potem So Much Love, po czym jeszcze raz New Life (Remix), a jak to nie pomaga, to New Life z aranżem z trasy 1984/85. Nie tylko to jest pożyczone ze Speak & Spell, w tym numerze coś by się znalazło i z Any Second Now. Nie znaczy, że ten numer był samplowany, ale być może ten sam parapet był używany w So Much Love.
Daję 4/6
Poorman — w warstwie tekstowej kuzyn Everything Counts. Być może umęczony lud pracujący miast i wsi nie niósłby go na ustach, idąc na barykady lub przy budowie muru oddzielającego ich od bratniego Meksyku. Nie mniej, po raz kolejny przyzwoity numer na płycie. Nie jest to arcydzieło i singlem nie powinno być. Po raz kolejny tekst ważniejszy w swojej wymowie niż muzyka.
Mógłby spokojnie się znaleźć na poprzedniej płycie. Tekstowo może by i odbiegał, ale muzycznie jak najbardziej tam.
Daję 3.5/6
No More (This The Last Time) — Muzycznie numer kończy zmagania dla mnie z tą płytą. Mimo że to produkcja Kurta i Dave’a (w tej kolejności), to jednak chyba bardziej depechowy od wielu numerów z tej płyty. Brakuje to tylko czegoś melodyjniejszego i przestrzennego w tle i mogłoby być świetnie. Może się podobać, bo zasługuje. Może jako pożegnalny singiel z płyty, oby nie jako zamknięcie kariery zespołu.
Koncertowo numer powinien kończyć główny set, podobnie jak na poprzedniej trasie Goodbye. Takie wyluzowanie po szybkim secie, zawartym gdzieś pomiędzy Poison Heart a No More.
Daję 4.5/6
Fail — Dużo lepszy numer niż Eternal, ale i tak nie jestem w stanie słuchać Gore’a na głównym wokalu dłużej, niż czas trwania tego kawałka. Gdybym miał obstawiać, to raczej wolałbym Fail w secie Martina, niż Eternal. Kawałek swobodnie mógłby się znaleźć na Counterfit 2, gdzieś koło Lost In The Stars. Na koncercie będą to nudy, szczególnie jeżeli zaserwuje nam go Martin w wersji plumkanej. Epilog dla tej płyty.
Daję 2.5/6
Jak już wspomniałem początkowo, ta płyta była dla mnie 50/50. Za dużo brzmiało mi w niej Sounds Of The Universe, Delta Machine, Counterfeit. Z czasem Spirit zaczął odkrywać więcej, niż bym się mógł na początku spodziewać. Delta Machine mi tego nie dała na początku, mimo że na koniec dnia można ją uznać za całkiem dobrą płytę. Ze Spirit jest inaczej. Płyta daje się polubić od początku i już drugi tydzień zawładnęła domem. Być może część numerów powinna powędrować na stronę b i chyba jestem w gronie tych, co uważają podobnie jak producent, że album powinien mieć 10 numerów. Reszta jako b-side albo bonus na 2 płycie.
Są miejsca, gdzie od muzyki na Spirit ważniejszy jest tekst. Jest to pierwsza od bardzo dawna płyta, kiedy jest to tak widoczne i oczywiste.
Dla mnie sprawdzianem wartości płyty będzie trasa to, jak zespół będzie się z nią „męczył”. Każda płyta od 2001 broniła się czymś innym. Niestety, dla nowych materiałów, największym zagrożeniem jest zawsze set z największymi hitami. Na poprzednich trasach aktualnie promowane albumy różnie sobie z tym radziły. Spirit ma różne warstwy, część z nich odkryjemy tylko w zaciszu pokoju, a część w hali. Część, jedynie podczas solowych występów podczas małej klubowej trasy, a część jedynie w postaci remixu. Ta wielowarstwowość tej płyty jest jej siłą i to, co do mnie przemawia na jednym poziomie, dla Ciebie będzie mniej ważne.
Dawno tak dobrej płyty depeche MODE nie nagrało… chyba od Playing The Angel