Music For The Masses backing tapes!

Ciekawe aukcje miały miejsce w minionym tygodniu na eBay. Pewien obywatel z kraju w którym chodzi się na rękach wystawił nieoczekiwane rarytasy. Jedne z nich były prawdziwymi perłami inne trochę mniej, ale wszystkie budziły szybsze bicie serca wśród fanów depeche MODE

W poprzednim tygodniu, co dociekliwsi fani/ebay-owicze (jeśli można tak napisać) ekscytowali się aukcją pewnego sympatycznego Nowo Zelandczyka.

Ów gość z antypodów wystawił 7 mniejszych lub większych rarytasów z koncertowej historii. Jak napisał w każdej aukcji wyprzedaje rzeczy, które dostał od inżyniera światła w paczce z kurtką, którą ów inżynier używał m.in. na World Violation Tour w 1990 roku.

Idąc od końca na aukcji pojawiły się tourbook z: Construction Time Tour, Some Great Reward Tour (Europa), Some Great Reward Tour (USA), Black Celebration Tour. O ile właściwie wszystko poniżej Devotional Tour osiąga ceny w okolicach 300 PLN i za takie m/w pieniądze chodzą Tourbooki z A Broken Frame Tour i Construction Tour, to tego typu pozycje nie robią już zbytniego wrażenia. Wielu poszukiwaczy nawet jeżeli nie są w stanie jeszcze ich kupić, to nie dostają już migotania przedsionków na samą myśl, że na ebay’u, czy allegro pojawiła się taka pozycja. Nie mniej na końcu walka o te pozycje jest zażarta.

Choć nie można też nie zauważyć, że niedawno zakończona aukcja tourbooka z World Violation Tour nie wzbudziła popłochu we wsi. (100 PLN + koszty i nie spotkało się to z reakcją).

Większe poruszenie wzbudziły 3 kolejne aukcje. W kolejności od najmniej rozpalającej sytuacja wyglądała następująco:

  1. WVT-TIWorld Violation Tour Itinerary – osobiście widziałem tę pozycję na ebay’u może ze 3 razy, u znajomej fanki 1 raz. Pokrótce jest to rozpisana w każdym szczególe trasa koncertowa od strony techniczno-logistycznej. Wszystkie hotele, godziny rozpoczęcia koncertów itp. Tego typu pozycje nie są czymś częstym, ale przy odpowiednim zasobie portfela, czasu i cierpliwości. Można na spokojnie zebrać tego typu publikacje. Po za tym fani posiadający te pozycje raczej chętnie wymieniają się za kopie tego typu książek z innymi fanami. Pozycja poszła za niespełna 75 USD, w przeliczeniu na PLN daje to jakieś 245 zł w zależności od kursu.
  2. BC TourBlack Celebration Tour Itinerary (USA) – i tu zaczyna się szybsze migotanie przedsionków. Tę pozycję widzę pierwszy raz na jakiejkolwiek aukcji. Jak do tej pory jest to najstarsza pozycja z tego gatunku jaka się pokazała na rynku. Nie liczę tu Construction Tour – Tour Itinerary / Raider Techniczny / Kontrakt – na trzy koncerty w Skandynawii z 1983 roku. Wycinek tej pozycji został wykorzystany do stworzenia tekstu o wyżywieniu na trasie. Kontrakt z Construction Tour wykorzystałem również do opisania koncertów – ze Sztokholmu 1983.12.01 / Kopenhagi 1983.12.02 / Lund 1983.12.03. Black Celebration Tour Itinerary poszło za 182,50 USD, czyli na nasze niespełna 600 PLN.
  3. backing_tapesNa koniec zostawiłem prawdziwą perełkę, choć tak na prawdę wypucowałem się pisząc ten tytuł. Choć nie do końca. Jak zobaczyłem co zostało wystawione na aukcji, to miałem nie tylko migotanie przedsionków, ale i zaburzenia ruchu zatokowego. Otóż na aukcji zostały wystawione 3 kasety magnetofonowe, które zawierał podkłady do setu z Music For The Masses Tour (tzw Backing Tapy). Kasety zawierają również presety, oraz ustawienia (powiązania) z dźwiękami świateł pracujących podczas trasy. Autor aukcji opisał to następująco:

Studio recording of the live backing tracks that they used in live shows. This is a one off rare item have never seen another like it…. Also a copy of the lighting desk cues used during the black celebration tour…

Przypomnę tylko, że wiele lat temu wypłynęły Backing Tape’y z trasy World Violation i do niedawna były jedynym tego typu zapisem z koncertów depeche MODE.

Rozmawiając ze sprzedawcą miałem wrażenie, że nie ma bladego pojęcia o tym, jak cenną rzecz sprzedaje, prosił mnie o wyjaśnienie, co to są „lighting desk cues” i co się z nimi robi. Wyprzedawał te rzeczy głównie dlatego, że mu zbywały, nie miał nawet na czym tego słuchać, a po za tym jemu chodziło o tę kurtkę, co dostał od najprawdopodobniej od Adama Ducketta lub Billiego Lawforda lub kogoś powiązanego z nimi. Nie chciał jednak zdradzić swojego źródła. Obaj Panowie byli Inżynierami Świateł na Music For The Masses Tour (za Tourbookiem z tej trasy w Europie).

Jak takie lightning desk cues działały w czasie koncertu możecie zobaczyć na poniższy fragmencie ze 101 tak około 39 sekundy:

Niedawno zakończyła się aukcja fantów wyprzedawanych przez Alana, można było kupić np banki z dźwiękami używanymi przez klawisze Alana na trasach Music For The Masses / Devotional / Exotic. Już można posłuchać sobie próbki tych brzmień, po kliknięciu na powyższy link. Mając te dwie pozycje w ręku właściwie mamy już całą muzykę z tej trasy gotową. W końcu Mart sporo numerów grał (dogrywał) na gitarze, a Andy głównie walił w pady. Oba te tematy można łatwo dorobić.

Trzy kasety poszły za kwotę 167,50 USD co na nasze daje prawie 550 PLN. Jestem bardzo ciekawy jak szybko to wypłynie.

Spodziewam się uzyskać jeszcze kilka informacji na ten temat. Jak to piszą w gazetach do czasu zamknięcia tego numeru nie udało mi się skontaktować ze zwycięzcą, który wyjął te kasety. Ponieważ sprawa ma charakter rozwojowy będę Państwa informował w miarę rozwoju wypadków.

O Niezagranych utworach na Devotional Tour

Jakiś czas temu, będzie już z 5 lat, światło dzienne ujrzała pełna setlista z Devotional Tour. Nie chodzi mi o setlistę graną na tej trasie, ani listę zagranych zamienników, ale o pełne zestawienie utworów, jakie zespół przygotował do grania w bankach pamięci swoich klawiszy i na podkładach ukrytych za sceną.

depeche MODE od zawsze grało mniej, niż byli na to przygotowani. Od momentu, gdy set chwycił publikę tłukli go aż do samego końca. To, że ktoś widział ich koncert kilka razy, to był, w ich mniemaniu, problem tego, kto wybrał się po kilka razy na ich koncerty, a nie zespołu. Każdy robił to na swoje ryzyko. Inna sprawa, że w czasach, gdy nie było internetu, zespół nie czuł presji i mógł sobie pozwolić na granie nawet trzy noce z rzędu ten sam set. Jak Kraftwerk nie przymierzając. Po prostu nie było aż tak mocno rozwiniętej mody na podążanie za zespołem z koncertu na koncert. Od początku występ na scenie był pomyślany, jako jednorazowe show. Ten sam wysoki, powtarzalny standard. Niczym, nic nie ujmując dM, jak hamburger w jednym fast foodzie.

Fani zawsze zastanawiali się, jakie utwory mogli usłyszeć, a nigdy nie ujrzały światła dziennego, choć były przygotowane na daną trasę do grania. Dlaczego jakiś utwór został zagrany tylko raz i nie zyskał uznania w oczach zespołu. Czasami „winni” są fani, którzy przybywszy na koncert nie zakminili od początku i nie odpłacili się odpowiednią reakcją pod sceną. Dopiero z biegiem lat i wieloma odsłuchaniami bootlegów (np Something To Do z 1993), albo tylko znając historię z opisów (np. Work Hard z 1983) zespół wspomina coś o jakiejś „szkodzie”, „nie rozumieniu” itp sprawach. Wystarczy wspomnieć, że szykując się do ostatniej trasy zespół, podobno, przepróbował 50 utworów, z czego zagranych zostało 39. Nie mam pewności, czy zbiór zagranych utworów w 100% pokrywa się z tymi przygotowanymi przed trasą do grania ze wspomnianej 50.

Fax ze wstępną setlistą z Devotional Tour.
Fax ze wstępną setlistą z Devotional Tour.

Ten wpis pewnie u niektórych doleje oliwy do ognia, ponieważ lista utworów do marudzenia znacznie się wydłuży. 🙂

Fax (kiepskiej jakości) pochodzi z wiosny 1993 i został przygotowany w formie tabeli która wyszczególnia kilka istotnych z punktu widzenia wysyłającego informacji, jak:

  • Główny wokal
  • Gdzie użyta jest gitara
  • Gdzie użyte są gary
  • Gdzie użyte jest pianino
  • W którym numerze wyświetlane są wizualizacje
  • Na jakich numerach wychodzą chórki.

To, co uderza, to krótszy od faktycznie granego set. Jedynie 17 utworów. Brakuje drugiego solowego wykonu Martina, oraz 3 bisu. Być może jest to jakiś wstępny – Proposed set list, lub kolejny zarys setlisty, która jeszcze się kształtowała. To, co jednak jest dla nas fanów najciekawsze znajduje się na końcu. Swoista lista rezerwowych zawodników, którzy mieli wejść do gry z ławki. Z biegiem czasu set urósł o dwa numery po Judas [40] fani usłyszeli w pierwszym składzie Death’s Door [49], a po Enjoy The Silence [96] pojawiło się Fly On The Windscreen [79]. Dla mnie pojawienie się, ówcześnie, tego numeru po tylu latach w secie było sporą sensacją. Nie przypuszczałbym, że po 1986 roku jeszcze usłyszałbym ten numer na żywo.

Wyjściowy set na pierwszy koncert wyglądał następująco:

Higher Love
Policy Of Truth
World In My Eyes
Walking In My Shoes
Behind The Wheel
Halo
Stripped
Condemnation
Judas
Death’s Door
Get Right With Me
I Feel You
Never Let Me Down Again
Rush
In Your Room
Personal Jesus
Enjoy The Silence
Fly On The Windscreen
Everything Counts

Selista z pierwszego koncertu rozgrzewkowego w Lille 1993.05.19.

Z czasem i w miarę trwania trasy setlista zaczęła ewoluować. Niektóre numery wypadały, inne były tylko zamiennikami lub pojawiały się jedynie na chwilę. Myślę, że temat jest dobrze znany, stałym czytelnikom MotR i słuchaczom bootlegów depeche MODE. Dla kronikarskiego obowiązku dodam, że prawie pełna ewolucja setu z 1993 roku znajduje się w opisie Devotional Tour. Przez setlistę przewinęły się następujące utwory:

Mercy In You
One Caress
A Question Of Lust
Somebody
Something To Do

Zapasowe utwory do grania na Devotional Tour.
Zapasowe utwory do grania na Devotional Tour.

Jak widać Mercy In You [59] wcale, w pierwszym zamiarze, nie miał być głównym utworem. Dopiero z biegiem trasy awansował jako podstawowy numer po obu stronach Atlantyku. Get Right With Me [18], po trasie w Skandynawii i pierwszych koncertach w Niemczech stało się wiecznym zamiennikiem. Dla Amerykanów również pewnym zaskoczeniem mogło być brak w pierwszych setach A Question Of Lust [39] i One Caress [31], bo właśnie te utwory były podstawą setlisty w Ameryce Północnej, w przeciwieństwie do Europy, gdzie królowało Death’s Door [49] i Judas [40].

Z tego opisu wyłamuje się jedynie Something To Do [1], które po jednym wykonaniu podczas drugiej nocy w Brukseli 1993.05.25 znikło na zawsze z uwagi zespołu. Podobno zespół nie był zachwycony wykonaniem tego utworu, oraz reakcja publiki była niezadowalająca i dlatego utwór nie miał ciągu dalszego.

No dobrze ale co z tymi niezagranymi utworami? Wiem, drodzy czytelnicy, że właśnie na to czekacie 😉 Oto one:

Clean
Leave In Silence
Nothing
Strangelove

Fajnie co???? O ile Clean wypłynął podczas trasy Exotic w 1994 i miał być grany podczas ostatniej części trasy w Ameryce Północnej, o tyle żaden z kolejnych utworów nie został wykonany nigdy na żywo, ani w 1993, ani w 1994.

No dobra pora na konkluzje. Jest ich kilka. Alan wspominając tamtą trasę mówił o tym, że chciał przypomnieć utwór The Sun & The Rainfall. Podobno spotkało się to z dużym niezrozumieniem reszty ekipy. Być może właśnie dlatego do zagrania zaplanowane zostało Leave In Silence. Podobnie, jak w przypadku Fly On The Windscreen [79] i tu sensacja wisiała w powietrzu.

Natomiast nie wiadomo nic o Nothing i Strangelove. O ile ten ostatni był ówcześnie w miarę na świeżo, bo w 1990 był na trasie, to zagranie Nothing byłoby prawdziwą sensacją na miarę zagrania Master & Servant w 2009. depeche MODE z reguły nie gra utworów nie singlowych po zakończeniu promocji płyty z której pochodzi dany utwór. Być może jakiś fragment tej tajemnicy zostanie uchylony w momencie, gdy wypłynął banki brzmień sprzedane na aukcji Alana, a wystawiony Emax trafi do jakiegoś fana, który będzie wiedział jak wyciągnąć z niego ukryte utwory.

Uważam również, że na mocy tracą opowiadania o tym, że Waiting For The Night było przygotowane do grania na Devotional. Utwór ten przypomniano dopiero szykując się do trasy w 1994 roku.

Na koniec mała uwaga dot autentyczności samego dokumentu. Dokument został wysłany na fax z papierem termicznym, a następnie pożółkły został sfotografowany Nikonem D70s w 2006 roku. Nie znam, niestety innych szczegółów tego dokumentu, ani kto nadał, ani kto odebrał go, ani w jakim celu. Pierwszy raz pojawił się właśnie w tamtym czasie na forum serwisu Halo/EW3/Home.

dm misc

P.S.1

Ten tekst pisałem w sierpniu i ze względu na obchody 10. rocznicy koncertu dM w Warszawie na Służewcu, zwlekałem z opublikowaniem powyższych zapisek. Jednak życie dopisało swój epilog. Po dokładniejszym poszperaniu na stronach odnoszących się do aukcji Alana można znaleźć częściowe potwierdzenie tego, co napisałem powyżej. Dwa najciekawsze numery, czyli Leave In Silence i Nothing faktycznie były przygotowane do grania na Devotional Tour. Do tej pory zachowały się w bakach Emax’ów i na zipach sprzedawanych przez Alana. Ciekawy jestem, czy i/lub kiedy pojawią się na sieci.

P.S.2

A po jeszcze dokładniejszym poszperaniu na YT można znaleźć prezentacje banków brzmień z aukcji Alana, które fani kupili, a potem namiętnie kopiowali po świecie.

12 ciekawostek, których możesz nie wiedzieć o koncercie w Warszawie i Exciter Tour.

Pewnie drugie tyle rzeczy nie wiem i ja, jeżeli nie więcej. Pewnie po przeczytaniu tego tekstu jakiś mądrala powie, że przecież to wszystko od dawna jest znane (czyżby?). Może kogoś zaskoczę. Ale napisałem ten tekst ponieważ, wiele z tych punktów gdzieś zanikło lub nie istnieją w świadomości ludzi. Dlatego postanowiłem je przypomnieć.

Zaczynamy od końca…

  1. Exciter Tour miała być kontynuowana w 2002 roku. Trasa zakończyła się późną jesienią 2001 roku, choć były plany na kontynuację trasy, lub koncertów pod nowym szyldem w 2002 roku. Dave bardzo chciał zagrać serię koncertów w czasie letnich festiwali. Głównym oponentem był tu Martin, któremu urodził się syn, oraz chciał zająć się pracą nad solowym projektem. Swoje plany Dave zrealizował rok później promując płytę Paper Monsters. To pozwala zrozumieć również dlaczego depeche MODE pojawiło się ponownie, po wielu latach na festiwalach w 2006 roku i w 2009.
  2. depeche MODE w Europie podróżowało prywatnym samolotem – Zespół w tym czasie poruszał się wynajętym samolotem Boeing 737-200 o numerze bocznym , lot ten miał numer EAF 2354.

    Samolot depeche MODE podczas Exciter Tour
    Samolot depeche MODE podczas Exciter Tour
  3. Na każdej trasie, a nawet części trasy zespół posiada specjalną książkę tzw TOUR ITINERARY. W 2001 roku książka nazywała się Book Of Lies. Motto na dzień 02.09.2001 brzmiało – Alcoholic is someone you don’t like who drinks as much as you. Po tym co działo się w czasie pobytu w Warszawie, zdanie pasuje jak ulał.
  4. Kessler podczas nieoficjalnego spotkania w hotelu Bristol z fanami twierdził, że depeche MODE odwiedziło Polskę w 1983 roku. Po nieśmiałych protestach ze strony naszych fanów, Martin skomentował to jednoznacznie: Słuchaj ich oni wszystko wiedzą.
  5. Martin wylądował w szpitalu z powodu problemów z niewydolnością śledziony – alkohol, a Dave był na spotkaniu AA.
  6. Tylko dwa koncerty z tej trasy nie mają nagranych bootlegów. Nagrania z tych występów nie wypłynęły na światło dzienne – nie ma koncertu z Los Angeles 2001.06.04 i Las Cruses 2001.07.19. Wszystkie inne koncerty zostały przez fanów zarejestrowane i udostępnione.
  7. Zespół Technique to duet który później w 1/2 stał się podstawą dla zespołu Client. Zespół Technique tworzyły Kate Holmes i Xan Tyler. Natomiast Client narodził się po odejściu tej drugiej. Tym samym duet przekształcił się w „Client A” Kate Holmes i „Client B” Sarah Blackwood. Managerem tego zespołu był Client F, czyli Andy Fletcher, który założył na ten cel swoją wytwórnię Toast Hawaii. Reszta to już historia…
  8. Występ depeche MODE w Warszawie 2001.09.02 odbył się w ramach festiwalu – TP SA Music & Film Festival. Sam festiwal zaczął się w maju, a skończył właśnie we wrześniu. Oto twórcza metoda na pozyskanie bogatego sponsora i rozciąganie definicji festiwalu. Więcej w archiwalnym wpisie TUTAJ.W czasie soundchecku Peter Gordeno prawdopodobnie zagrał fragment Walca cis-moll op. 64 nr 2 Fryderyka Chopina, a następnie Dave w towarzystwie Peter’a zaśpiewał po raz pierwszy na tej trasie Condemnation [9], które potem oficjalnie zaprezentował na 2 nocy w Berlinie 2001.09.06. Sam utwór przeszedł gładko w utwór Elvisa – Loveletters również zaśpiewany przez Dave’a z klawiszami Gordeno.

  9. Podobno Dave się przeziębił w Warszawie. Dave nie zważając na warunki pogodowe bardzo mocno obnażył się w Warszawie. Już na koncercie podczas drugiej nocy w Berlinie 2001.09.06 Dave śpiewał przez nos, natomiast koncert w Lipsku 2001.09.09 3 dni później został skrócony. Dave był w słabej kondycji.
  10. A skoro już mówimy o obnażaniu się Dave’a w czasie koncertu w Warszawie 2001.09.02, to czasami pojawiają się głosy kwestionujące autentyczność jakiegoś zdjęcia, czy filmu z Warszawy. Punktem sporu jest ubiór Dave’a na koncercie. Rzeczywiście Dave trochę zamieszał w tym temacie i stąd brak zrozumienia dla autentyczności jakiś materiałów.
    Dla wyjaśnienia:

    • Do Dream On [85] Dave występował w marynarce.
    • Następnie po zdjęciu marynarki występował w czarnej koszulce na ramiączka.
    • Od I Feel You [84] Dave śpiewał z nagim torsem, aż do Personal Jesus [84].
    • Od Clean [75] Dave śpiewał w białej koszulce na ramiączka do końca koncertu.
  11. Dlaczego I Feel Loved [50] wypadło z setu? depeche MODE grało ten utwór przez całą część po Ameryce Północnej. W Europie poleciał ten utwór jedynie na 8 koncertach. Dało to łącznie 50 wykonań, w tym na koncercie w Warszawie 2001.09.02. Główną przyczyną usunięcia tego utworu były problemy kondycyjno-wokalne Dave’a. Setlista została tak ułożona, że pod koniec koncertu, gdy doskwiera zmęczenie, była seria 3 szybkich numerów – It’s No Good [83], I Feel Loved [50], Personal Jesus [84]. Po za tym samo I Feel Loved [50] jest trudnym, bo szybkim numerem do zaśpiewania, miejscami jest mało miejsca na złapania oddechu. Stąd decyzja o usunięciu tego utworu z setlisty i do tego braku zmiennika.

Jest jeszcze parę ciekawostek, ale to może już na inną okazję 🙂 Jeżeli macie pytania lub inne informacje, z którymi chcielibyście podzielić się z innymi fanami, piszcie je w komentarzach lub na FanPage’u MODEontheROAD na FB lub na profilu MODEontheROAD na Goolge+.

Edit: Kolejna część wspomnień z 2001 roku jest już na MODEontheROAD.pl -> Exciter Tour In My Eyes: Budowa sceny.

Exciter Tour in My Eyes – Prolog

Płyta Exciter wywoływała u mnie i nadal wywołuje mieszane uczucia. Wiele lat po wydaniu tej płyty nadal budzi ona kontrowersje. Być może jest to właśnie jej siła, że nie pozostawia ludzi obojętnymi. Również trasa koncertowa wywoływała ówcześnie żywe dyskusje i mieszane uczucia. Jednak dla mnie ta trasa były pod wieloma względami jedyna i naj… i taka pozostanie na zawsze. Nie przebiła jej żadna późniejsza trasa również dlatego, że historie, które były moim udziałem w 2001 nie wydarzą się już nigdy potem.

Zanim wyruszyliśmy w trasę już m/w od marca planowaliśmy wyjazd. W miarę, jak na sieci pojawiały się przecieki, a management dM odsłaniał plan przyszłej trasy, nasza lista pęczniała, a my szykowaliśmy się finansowo i logistycznie, aby przeżyć łącznie miesiąc w podróży z i za depeche MODE.

Nigdy wcześniej i nigdy później nie miałem okazji być tak blisko depeche MODE i wraz z moimi kumplami tworzyć lub towarzyszyć wydarzeniom, które miały wpływ na bieg wydarzeń wielu fanów depeche MODE w Polsce, a nawet Europie. Wiedza i doświadczenie nabyte podczas tej trasy pozwoliły nam w przyszłości lepiej planować i organizować wiele przedsięwzięć trasowych i około trasowych przy okazji koncertów depeche MODE w kolejnych latach. Nie będę ukrywał, że również dzięki temu, iż miałem okazję doświadczyć wielu historii, przeżyć na tej trasie, to na kolejnych trasach odpuściłem sobie masę akcji, po prostu nie musiałem już. Nie czułem większej potrzeby wystawania pod hotelami, wbijania się na imprezy z ekipą depeche MODE, czy wielu innych fanowskich akcji. Zostawiłem to już innym, którym do tej pory nie było to dane.

Bilety na trasę Exciter
Bilety na trasę Exciter

Plany na początku były ambitne: Tallin, Ryga, Wilno, Warszawa, Praga, Berlin, Berlin, Hamburg, Lipsk, Monachium, Monachium, Oberhausen, a później doszło jeszcze Mannheim. Ostatecznie wygrał wariant niemiecki, co i tak było sporym przedsięwzięciem zważywszy, że poprzednie wyprawy na koncerty depeche MODE ograniczały się do wersji najłatwiejszych, czyli wyjazd na jeden koncert, przeważnie tam i z powrotem. Tym razem o wszystkim musieliśmy myśleć sami. Jak to nam wyszło, oraz gdzie warto się zatrzymać będąc w danym mieście przeczytacie na następnych stronach. Patrząc z perspektywy roku 2011 wiele z tego, co wtedy się działo i jak to robiliśmy wygląda dziś co najmniej dziwnie. Jest to o tyle istotne, że wtedy nie istniały tanie linie, bilety za 1 PLN, net tylko przez modem o prędkości 56k, a bilety często zamówić można było jedynie faxem. Jako biedni studenci możliwości mobilne mieliśmy dosyć ograniczone, więc zostawały właściwie dwie opcje, albo naście godzin autokarem, albo na bogato intercity i dalej ICE. Wyszło na to, że całą drogę na koncerty przemierzyliśmy kolejami polskimi i niemieckimi. Z pełnych kosztów, jakie ponieśliśmy to właśnie bilety kolejowe były tymi najbardziej kosztownymi elementami budżetu. Pewnie, że chcieliśmy zapłacić jak najmniej, ale problem był jeden – czas – właściwie nie było alternatywy dla szybkiego przemieszczania się za zespołem, szczególnie, jeżeli chcieliśmy zregenerować siły, szybko dojechać i być na stadionie, czy pod halą o czasie pozwalającym być blisko sceny. Dla zobrazowania skali finansowej problemu wystarczy, że powiem, iż trasa w 2006 roku na osobę kosztowała mnie ¼ tego, co w 2001 roku, a miałem okazję również odwiedzić m.in. Londyn. Wróćmy jednak do 2001 roku…

Z planów wyjazdu na wschód wyszło nie wiele i finalnie Warszawa okazała się pierwszym miastem na naszej trasie. Z jednej strony żałowaliśmy, że nie możemy uczestniczyć w powitaniu depeche MODE w Europie oraz w koncertach w Tallinie, czy Wilnie, z drugiej strony pocieszaliśmy się, że skoro depeche MODE przyjeżdża po tylu latach do Polski, to jako Polacy powinniśmy rozpocząć podróż z depeche MODE od naszego kraju. Pomysł wyjazdu na wschód zrealizowaliśmy w 2006 roku w szczątkowej w postaci wyjazdu do Wilna… i do tej pory żałuję tego wyjazdu.

Aby zacząć od początku trzeba się cofnąć do maja 2001 gdy trasa została oficjalnie ogłoszona. Oczywiście pomiędzy osobami najbardziej zaangażowanymi informacja ta krążyła już od jakiegoś czasu. Wszystkim zainteresowanym wieści o zbliżającej się trasie przybliżały ówcześnie Insight Site i ModernMode (przypis: obecnie ModernMode to depechemode.pl, a Insight Site nie istnieje). W tym czasie MODEontheROAD dopiero raczkowała, ale nie to było istotne. Najważniejsze, że depeche MODE po 16 latach znowu zawitało do naszego kraju.

Do koncertu przygotowywaliśmy się długo, oj długo. Wiele piwa i wódki upłynęło na rozmowach o tym jak się ubrać, gdzie najlepiej stanąć, jak przemycić sprzęt foto i audio itp., a i tak wiele z tego co przeczytacie później było czystą improwizacją.

Dla mnie był to o tyle szczególny czas, że przygotowania do wydarzenia, jakim był koncert depeche MODE w PL, oznaczały masakryczna pęd i często robienie wielu rzeczy na raz. To były takie czasy, że człowiek udzielał się na wielu polach równolegle angażując się często ad hoc, nie zdając sobie sprawy ile tak naprawdę to pochłonie i ile kosztuje. Dobrze, że przygotowania do koncertu były w czasie wakacji, dzięki temu było i ciepło, i jakby czasu więcej, no i szkoła była jeszcze przede mną i nie zajmowała mi głowy. Finał był taki, że w okresie poprzedzającym koncert równolegle zajmowałem się przygotowaniami do zlotu (aftera) w Hybrydach, finalizowaliśmy i drukowaliśmy 5 numer fan-zine [SHAME], który miał wyjść właśnie na koncert w Wawie, na MotR i SHAMESite działał wspólny serwis poświęcony nadchodzącemu wydarzeniu (czyli jak bez problemu dotrzeć i przeżyć dzień w Warszawie i zobaczyć koncert), który był non-stop aktualizowany, szykowaliśmy naszą trasę po Niemczech (hotele, przejazdy itp), pomagaliśmy zdobyć wielu fanom bilety na koncert do niesławnego sektora VIP, a do tego normalna praca na 8h od poniedziałku do piątku. Każde z tych przedsięwzięć robiłem z trochę inną ekipą ludzi. Telefon się grzał, a czasu było ciągle tyle samo.

Fanzine [SHAME]
Fanzine [SHAME]

Czym był i co to był za zlot w Hybrydach, czy fan-zin [SHAME] nie muszę raczej opowiadać, bo to można w miarę łatwo sobie wyszukać, o trasie za depeche MODE będzie dużo w kolejnych odcinkach tych wspomnień. Na chwilę chciałbym się zatrzymać nad tymi biletami do sektora VIP. Był to czas, że biletu nie można było kupić on-line, a raczkujące bileterie, empiki i inne tego typu przybytki zaskakująco szybko wypsztykiwały się z dobrych biletów, oczywiście masa była tych stojących w odległych sektorach. Osobą, która wiedziała, jak dotrzeć do źródła z dobrymi miejscówkami był Jack. Człowiek, który z racji swoich prac wiedział, gdzie się zakręcić, aby nabyć bilety możliwie blisko sceny. Tak się dziwnie złożyło, że aby być możliwie blisko sceny należało być w sektorze VIP, który był utkwiony przed sceną. Jako, że najlepsze są najprostsze sposoby, dlatego wybraliśmy się po prostu do centrali VIVA Art Music. Tam okazało się, że dystrybucja biletów dopiero startowała, lub miała wystartować. To w centrali tej agencji leżały bilety na najlepsze miejsca. Niewiele myśląc szybko obdzwoniliśmy bliskich znajomych i zebraliśmy zamówienia na jakieś 20 biletów. Z takim zamówieniem wybraliśmy się do agencji koncertowej. Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że pracownicy agencji wyrażali obawy o sprzedanie się koncertu. W każdym razie to, albo od nich, albo my zaproponowaliśmy, że popytamy wśród znajomych, czy nie są chętni na kupno biletów VIP. Okazało się, że znajomi, którym za pierwszym razem pomogliśmy nabyć bilety też mają znajomych (???), a ci znajomi mają podobne potrzeby jak my (???)… dziwne 😉 Nasze drugie „zdziwienie” powstało, gdy zanim zdążyliśmy się obejrzeć, a dziesiątki ludzi dzwoniło do nas, czy nie możemy im pomóc zdobyć jakiekolwiek bilety na koncert, a jak się okazywało, że my możemy ale tylko załatwiamy te najlepsze, to często klękali z wrażenia.

Początkowo w robocie kryłem się jak dzwonił tel, w sprawie biletów, bo to nie wypada, ale potem to już nawet nie wychodziłem z pokoju, bo tyle tego było, że nie wyrabiałem. Jack miał podobnie. Nagle się okazywało, że długie chwile spędzałem na tym, aby przekonać do siebie mamę jakiejś młodej fanki, iż nie jest to żaden wałek i może zawierzyć obcemu człowiekowi wysyłając w nieznane pieniądze, albo czekałem na osobę, której nigdy na oczy nie widziałem pod SGH lub Rotundą, żeby wziąć kasę. A przecież bilety mogłem dopiero przywieźć na następny dzień. Listonosz bywał u mnie po 3 razy dziennie z plikami kasy i przekazów, a bilety potem zwykłą pocztą szły do ludzi w Polskę i za granicę. Jeszcze w dniu koncertu umawiałem się z ludźmi na obiór biletów, pracując jednocześnie na Służewcu przy budowie sceny.

Niedoczas był permanentny, siły nie wiem skąd braliśmy, a jeszcze bieganie do radia, aby promować zlot, albo występować w charakterze tzw przeciętnego fana, na których było w tym czasie zapotrzebowanie w mediach. Gdzieś tam po drodze trzeba było rozkręcać szybko rozwijającą się stronę MODEontheROAD, której dni chwały miały dopiero nadejść 😛

CDN…

To jest zajawka całego cyklu tekstów, które traktują o wspomnieniach moich i moich znajomych w czasie Exciter Tour. Cykl będzie miał swoją kontynuację na stronie MODEontheROAD

10 lat na półce – Warszawa 02.09.2001 – ciąg dalszy…

Niespełna dwa tygodnie temu opublikowałem tekst nt odnalezionego zapisu z powstawania sceny przed koncertem depeche MODE w Warszawie 02.09.2001, oraz fragmentów samego koncertu. Dziś chciałbym przybliżyć Wam, kilka szczegółów, które są efektem bliższego zapoznania się z tym materiałem.

Przeczytaj cz.1 o nieznanym zapisie koncertu z Warszawy.

Jestem już po pierwszym kilku sesjach z tym materiałem. Nie są to długie sesje, bo łączny zapis tego co działo się przed koncertem, jak w czasie samego koncertu ma ok. 25 min. Po wyczyszczeniu materiału do postaci pokazowej nagranie może nieznacznie jeszcze się skrócić, ale to będzie kosmetyka.

Większą część stanowi sam koncerty, którego zapis zaczyna się w okolicach Dream On [85], a kończy się podczas Never Let Me Down Again [84].

Jak już wspominałem w poprzednim tekście koncert został zarejestrowany z dosyć niecodziennej pozycji, bo nagrywany był na stanowisku akustyków, którzy swoje miejsce pracy mają na przeciwko sceny, m/w po środku widowni. Stąd niecodzienne ujęcia zarówno sceny, jak i zabezpieczonej przed deszczem konsolety dźwiękowców.

IMAG0059

Dla kronikarskiej obowiązku trzeba też dodać, że zarówno film z budowy sceny, jak i materiał z koncertu nie były nagrywane przez fana, który skupiałby się na jak najwierniejszym zapisie występu depeche MODE, a raczej koncert był pretekstem do zarejestrowania osprzętu koncertowego, jakim w owym czasie dysponowało depeche MODE. Stąd liczne wycieczki kamery na migające światełka na konsolecie, filmowanie okablowania, czy innego muzycznego sprzętu koncertowego. Dla tych, co zainteresowani są tym aspektem działalności depeche MODE, będą mieli kilka miłych momentów do obcowania.

Reszta znajdzie również wiele smakowitych obrazów dla siebie. Ponieważ członek ekipy technicznej skupiał się wielokrotnie na filmowaniu jedynie telebimów podwieszonych po bokach sceny, dzięki czemu momentami powstaje taki swoisty mulitcam z koncertu w Warszawie.

Dla przypomnienia w czasie koncertu pracowały 3 kamery: dwie umieszczone na scenie na jej bokach, które filmowały odpowiednio Andy’iego i Martina, oraz jedna kamera u podnóża sceny, która skupiała się głównie na filmowaniu Dave’a. Oczywiście wszystkie trzy kamery filmowały również innych członków koncertowego teamu.

To nie jest ostatni wpis dotyczący tego video-bootlegu, tuż przed zlotem pojawi się jeszcze jeden tekst nawiązujący do opisywanego dziś nagrania. Natomiast dziś na Fan Page’u – MySecretGardenPartyPL prezentujemy pierwszą zajawkę z tego materiału. Od tego piątku oraz przez 3 kolejne piątki będziemy prezentować kolejne krótkie filmiki zaostrzające Wam apetyt przed nadchodzącym zlotem. Po za kończeniu zloty planujemy umieścić, finalną, zmontowaną wersję tego zapisu dostępną wszystkim…

10 lat na półce – nieznane nagranie dM z koncertu w Warszawie 2001

Dzisiejszy wpis powinien zawierać treść odnoszącą się do koncertu depeche MODE z 1985 roku. W końcu dziś mija 26 lat od tego dnia. Niestety, tak po prawdzie dwa teksty które na tym blogu powstały nt tego koncertu póki co wyczerpują ten temat, choć zapewne jest wiele jeszcze do opowiedzenia. Dzisiejszy tekst jest zapowiedzią tego, co się wydarzy we wrześniu. W 10 rocznicę 2 koncertu depeche MODE w Warszawie.

Mniej, lub bardziej zorientowani wiedzą, że fani z różnych miast szykują imprezy rocznicowe z okazji 10-lecia koncertu depeche MODE w Warszawie. Np. w klubie Proxima odbędzie się zlot ogólnopolski – Masters of Secret Garden Party, który obok innych powodów rocznicowych jest również przygotowywany z myślą o tym co wydarzyło się na Służewcu w 2001 roku.

Przygotowywane jest również rocznicowe DVD z koncertem ze Służewca w wersji multicam i multiaudio. Zostały zebrane najlepsze wersje wszystkich dostępnych nagrań wideo i audio, oraz pisane są obecnie wspomnienia fanów z pobytu depeche MODE w Warszawie, ale tylko te dotyczące wydarzeń przed i po koncercie zespołu. To wszystko posłuży do stworzenia tego unikatowego wydawnictwa.

Również ja przygotowując się do tej rocznicy przygotowuję specjalne materiały na MODEontheROAD.pl. Są to zdjęcia i teksty powstałe w tamtym czasie, a które albo zniknęły z Internetu, albo nigdy nie były publikowane. Część tekstów już się pojawiła na stronie, ale jest to tylko zajafka tego, co można będzie się spodziewać od drugiej połowy sierpnia.

No dobrze, ale co z tym nigdy nie widzianym filmem, do którego zmierzam w tak nieumiejętny sposób. Otóż przy okazji odzyskiwania dla przyszłych pokoleń klisz i tekstów z otchłani zapomnienia w zbiorach kumpla znalazła się kaseta, w której posiadanie wszedł ok. 10 lat temu.

Jest to kasetka formatu miniDV. Ma 120 min. i była użyta tylko dwa razy, ogląda może ze 3. Na kasecie jest nagrany m.in. występ depeche MODE ze Służewca. No i co jest takiego unikatowego w tym?

Najpierw mała dygresja. depeche MODE nigdy nie wożą ze sobą całego potrzebnego sprzętu. Spora część jest brana od lokalnych poddostawców. Tak jest taniej. Nie zmienia to faktu, że w raiderze technicznym jest szczegółowa specyfikacja tego, co organizator koncertu musi zapewnić zespołowi, aby koncert był na odpowiednim poziomie.

Przeczytaj o innych szczegółach technicznych pobytu depeche MODE w 2001.

W przypadku Służewca m.in. lokalna była scena, oraz dodatkowe nagłośnienie, które pozwalało obsłużyć cały teren koncertu. Zespół w tamtym czasie używał nagłośnienia angielskiej firmy Britannia Row. W owym czasie takie nagłośnienie w Polsce posiadała tylko jedna firma. Nagłośnienie, jakie depeche MODE miało ze sobą pozwalało jedynie obsłużyć występ halowy, a nie outdoor, jakim był tor wyścigów konnych. Dlatego, aby nagłośnić kolejną część za tzw. „sektorem VIP” polskie paczki Britannia Row zostały dostarczone na miejsce koncertu. Właściciel, czy też obsługa tej firmy postanowiła nagrać dla celów testowych obszerne fragmenty koncertu dM na Służewcu, aby mieć dokumentacje wykorzystania ich sprzętu, oraz w ten sposób zarejestrować sprzęt jakim dysponował zespół na trasie.

Budowa Sceny, koncert w Warszawie 2001.09.02
Budowa Sceny, koncert w Warszawie 2001.09.02

Zarejestrowany materiał jest o tyle unikatowy, że był nagrywany z poziomu konsolety ustawionej na środku publiki ponad głowami fanów, m/w na równi z zespołem. W fanowskich bootlegach z koncertu jest to niespotykana perspektywa, ponieważ żaden fan nie ryzykowałby utraty sprzętu i pewnie nie miałby takich technicznych możliwości. Jeżeli takie nagrania wypływają, to są efekty rejestracji przez członków osobistej obsługi koncertu lub też przez takich ludzi jak w/w wymienieni.

Jak widać na załączonym obrazku na kasecie jest również zarejestrowany, w jakiejś części, koncert Tangerine Dream z 2001.08.31, który miał miejsce u podnóża mostu Świętokrzyskiego, który rok wcześniej został otwarty. Dlatego nie jest mi znana długość faktycznego zapisu występu depeche MODE. Kaseta dziś idzie do przekonwertowania na format z naszych czasów, bym mógł powiedzieć coś więcej nt tego wykopaliska.

Planujemy, iż przekonwertowany zapis będzie miał swoją premierą właśnie 3 września na zlocie fanów depeche MODE w Warszawie [FB], niezależnie od długości zapisu. Chcemy, w ten sposób, podzielić się tym zapisem ze wszystkimi przybyłymi fanami.

Być może wcześniej umieszczę jakąś zajafkę koncertu na YouTube w celach poglądowych. Na prawdę świetny prezent urodzinowy się zdarzył 😛

A żeby nie było, że tak nic w temacie dzisiejszej rocznicy, to zapraszam do lektury wspomnień fana o nicku daRek, który miał tę niepowtarzalną okazję być w 1985 roku na Torwarze. Tekst pierwotnie ukazał się na stronach Polskiego Forum Depeche Mode.

20 lat ewolucji koncertowej na wybranym przykładzie (cz.2)

Jeszcze w 1993/94 trasy koncertowe depeche MODE zostały łącznie uznane za gigantyczne i o mało, na własne życzenie, zespół nie przypłacił tego życiem, tak trasa koncertowa z 2005/06, mimo że najdłuższa jednorazowa trasa w historii (124 koncerty) już na nikim wrażenia nie robiła.

Równolegle z rozwojem rynku koncertowego w Polsce dynamicznie rozwijała się część festiwalowa, doprowadzając do tego, że obecnie to festiwale są postrzegane jako te najbardziej innowacyjne i najbardziej progresywne przedsięwzięcia muzyczne. W tym gronie wyróżnia się przede wszystkim nasz Open’er (festiwal roku 2010), ale też Coke Festiwal, Selector Festiwal (notabene prowadzone przez tę samą firmę co Opener), ale i Orange, Jarocin i parę innych. Na tych festiwalach co prawda depeche MODE nie wystąpiło jeszcze, ale odrodzenie się mody na festiwale sprawiło, że również sposób koncertowania takich kapel, jak depeche MODE musiał się nieco zmienić.

IMAG0087Rynek fonograficzny przeszedł (i nadal przechodzi) znaczące przeobrażenie, z jednej strony powszechna kradzież muzyki, eufemistycznie zwana ściąganiem, a z drugiej strony rewolucja cyfrowa sprawiły, że to nie płyty stały się głównym polem utrzymania zespołów, a właśnie koncerty. Bo to na nie przychodzą ludzie, którzy być może w życiu nie kupili jednej piosenki danego zespołu, ale teksty znają na pamięć.

Jeszcze lata 90. to okres rządów tzw. mejdżorsów w naszym kraju. Po wybuchu mody na polską muzykę rockową na początku lat 90. ten nurt został… mocno zredukowany, kosztem gwiazd i gwiazdeczek, których polecenia promocji przychodziły z central w UK i USA. Wielka 5, a potem 4 poukładały sobie polski rynek po swojemu. Jednak rewolucja cyfrowa sprawiła, że przychody ze sprzedaży drastycznie spadły, a koncerny fonograficzne zanim nauczyły się na nowo biznesu muzycznego miały sytuację finansową nie do pozazdroszczenia. Zespoły widząc, że płyty nie są tym źródełkiem, które zapewni im dostatnie życie, zostały zmuszone do wyruszenia w długotrwałe trasy koncertowe.

Jeszcze w 1993/94 trasy koncertowe depeche MODE zostały łącznie uznane za gigantyczne i o mało, na własne życzenie, zespół nie przypłacił tego życiem, tak trasa koncertowa z 2005/06, mimo że najdłuższa jednorazowa trasa w historii (124 koncerty) już na nikim wrażenia nie robiła.

Lata 90. to również czas zastoju / stagnacji w festiwalach na świecie ludzie odwrócili się od tego sposobu obcowania z artystami. Jeżeli spojrzymy na trasę koncertową depeche MODE z 2001, to z wyjątkiem „festiwalu” z nazwy w Polscedepeche MODE nie zagrało na żadnym tego typu projekcie. Tymczasem Touring The Angel przynosi występy na 13 festiwalach. Miniona dekada to czas odradzania się festiwali na świecie, a w Polsce to okres nadrabiania zaległości z 30 lat bez mała. Jeżeli chodzi o trasę Exciter to był

Zmiany w sposobie słuchania muzyki sprawiły wiele zmian w funkcjonowaniu zespołów. Kiedyś trasa koncertowa była potrzebna, aby wypromować lub podciągnąć sprzedaż albumu. Koncerty były dla płyty znaczącym, ale dodatkiem. Ponieważ ludzie przestają kupować płyty, a przejście na dystrybucję cyfrową sprawia, że pojęcie albumu traci rację bytu. Tylko kwestią czasu stał się fakt, gdy dla nowych wydawnictw głównym kanałem zbytu będzie sieć, a nie sklep za rogiem. To pociąga za sobą konsekwencję, że wiele zespołów przestało wydawać albumy w klasycznym tego słowa znaczeniu. Po co to robić, jeżeli ludzie i tak wybierają sobie pojedyncze utwory i takie kupują tworząc swoje playlisty. Obmyślanie produkcji muzyki jako konceptu artystycznego o nazwie płyta długogrająca, gdzie utwory wynikają z siebie, a kolejność na płycie to wynik długich analiz i dyskusji traci rację bytu. Efektem ubocznym tej tendencji jest fakt rozkwitu kultury koncertowej i festiwalowej. Dlaczego?

09.06.2006 WARSZAWA - STADION LEGII - KONCERT ZESPOLU DEPECHE MODE FOT. ALBERT ZAWADA / AGENCJA GAZETA
09.06.2006 WARSZAWA – STADION LEGII – KONCERT ZESPOLU DEPECHE MODE
FOT. ALBERT ZAWADA / AGENCJA GAZETA

Otóż co raz liczniejszą grupą uczestników koncertów są ludzie, którzy znają zespoły tylko z swoistych Greatest Hits, jakimi są playlisty ich odtwarzaczy muzycznych, a aktualnie promowany album reprezentowany jest w postaci 1-2-3 utworów. Znajomość twórczości zespołu to największe przeboje, a co za tym idzie zmusza to takie kapele, jak depeche MODE do bycia w permanentnej trasie koncertowej, czego przykładem jest obecnie U2. Zmusza to też do takiego doboru repertuaru, aby był maksymalnie przypasowany takiej publice. Co za tym idzie ciężko czasami nie odnieść wrażenia, że nowa płyta jest tylko pretekstem do zagrania jeszcze raz tej samej setlisty, tylko w innej kolejności z 2-3 numerami nowymi. Wystarczy porównać jak wyglądały setlisty depeche MODE na Touring The Angel jesienią 2005 i na wiosnę 2006. Nowe numery spełniły swoje zadanie i zostały najmocniej wycięte z setu. W 2010 roku depeche MODE potrafiło zagrać więcej numerów z Songs Of Faith And Devotion (1993), niż z aktualnie promowanego albumu. Jeżeli ktoś jednak myśli, że ta choroba dotyka jedynie depeche MODE  to jest w wielkim błędzie. Na ostatnich koncertach U2 w USA zespół gra koncerty, gdzie utwory z ostatniej płyty są słownie 3, a sam album wyprzedzają numery z Achtung Baby (6), czy All That You Can’t Leave Behind (4). Ta choroba dotyka właśnie wszystkich wielkich z nadmiarem hitów i nową, kolejną płytą, która szału nie robi.

Słynna swego czasu była sprawa fanów AC(piorun)DC, którzy pisali petycje do zespołu o jakąkolwiek zmianę setu i niegranie oklepanych hiciorów, tylko sięgnięcie głębiej do swojego repertuaru. Zespół ten zagrał całą trasę koncertową – Black Ice – na jednej i tej samej setliście. Podobnie zrobi też Iron Maiden.

Przykładem z innej półki muzycznej jest Coldplay, które zapowiedziało nową płytę na jesieni, ale już teraz gra koncerty na festiwalach właśnie, gdzie w secie jest 5 nowych utworów z nowej płyty. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Dziś album w postaci fizycznej jest właściwie wydawnictwem dla fanów i kolekcjonerów, bo cała reszta albo kupi wybrane numery online lub ukr… znaczy się „uczciwie ściągnie” z sieci.

Nie wspomnę już o Faith No More, które reaktywował się jedynie po to, aby od 2009 grać jedynie na festiwalach, a pytania o nową płytę zbywali milczeniem, śmiechem, pobłażaniem (niepotrzebne skreślić).

Oczywiście takie przesunięcie sprawiło, że coś, co było kiedyś poza zainteresowaniem wytwórni, czyli koncerty, dziś staje się polem walki między firmami klasy EMI, a agencjami koncertowymi typu Live Nation. Jeżeli dodatkowo mówi się, że depeche MODE planuje wydawać się samo, jedynie dystrybucja byłaby przez np. EMI, a pozostałe interesy pilnowane by były poprzez Live Nation, to mamy znaczący obraz wcale nie rzadkiej tendencji na rynku koncertowym.

Dopełnieniem tych informacji niech będzie fakt, iż rynek festiwalowy w Anglii w ub roku był większy niż wszystkie pozostałe aspekty rynku muzycznego (wydawniczego) razem wzięte.

2006.07.13 Berlin (001)
2006.07.13 Berlin (001)

Co nas czeka w takim razie w przyszłości? Od lat jest pewne wyczekiwanie względem depeche MODE  kiedy kolejna płyta to będzie ta ostatnia. Właściwie od 98 roku ciągle ten wątek powraca w dyskusjach fanów. Póki co doczekaliśmy się trzech kolejnych studyjnych albumów i parę składanek w różnej formie, a zespół pracuje nad kolejną płytą zapowiadaną na 2013 rok. Być może doczekamy takich czasów, że zespół skupi się jedynie na koncertowaniu, jak robi to Sisters Of Mercy, odpuszczając sobie kolejne płyty, czy podzieli los Deep Purple, które gra po prostu kolejne trasy bez spinającej to klamry w postaci nowego albumu. Często wystarczy im data w kalendarzu i co jakiś czas mamy któreś tam Anniversary Tour.

Jeżeli trasy koncertowe depeche MODE będą wypadać w okresie wiosenno-letnim możemy się spodziewać, że znacząca część koncertów będzie przypadać na festiwale właśnie, być może kiedyś będzie nam grozić występ depeche MODE na festiwalu w Polsce. Myślę, że dla zagorzałych fanów depeche MODE będzie to wiadomość z grona tych mało pomyślnych.

Jednak to, na co czekam najbardziej, to udział koncertowy naszego kraju proporcjonalny do Niemiec. Jeżeli przyjąć, że Niemcy i Polska są terytorialnie do siebie krajami zbliżonymi 357 tys km2 vs 322 tys km2 i przy ludności odpowiednio 81 700 mln vs 38 200 mln, co daje gęstość zaludnienia 229 os na km2 vs. 121 os na km2. To z tych proporcji populacyjnych powinno wynikać, że jeżeli w Niemczech jakiś zespół gra 10 koncertów, to w Polsce powinien zagrać 4-5 występów. Wiem, że to dla niektórych marzenia ściętej głowy, ale jeżeli jednak weźmiemy pozycję najbardziej wymierną, czyli pieniądze to oczywiście ten przelicznik wygląda mniej korzystnie dla Polski, czyli stosunek siły nabywczej PKB (PPP), to na głowę mamy odpowiednio 33 361 USD vs. 18 072 USD (dane za rok 2009, czyli teoretycznie najgorszy rok minionej dekady) wynika z niej, że każdy zespół grając w Niemczech 10 koncertów, powinien w Polsce zagrać 3 koncerty. Jak widać nawet i w tym przypadku jest wiele do nadrobienia. Oczywiście wiele wynikało z braków infrastruktury, nie mniej to już się na tyle zmieniło, że trasa koncertowa po co najmniej 3-4 miastach nie powinna być w Polsce problemem.

Oby i w końcu!

20 lat ewolucji koncertowej na wybranym przykładzie (cz.1)

Temat rozprawki: Opisz, jak zmieniała się historia koncertowa w Polsce na przestrzeni 20 lat na przykładzie wybranego zespołu. Uzasadnij swój wybór. O napisaniu tego tekstu myślałem już od jakiegoś czasu, chciałem na przykładzie naszego ulubionego zespołu pokazać, jak zmieniła się (poprawiła się) sytuacja, jak daleką drogę przebyliśmy, ale też pokusić się dokąd zmierzamy, jak będzie kształtował się rynek koncertowy w przeszłości. Tekst jest trochę luźniej związany z motywem przewodnim tego bloga, ale to celowy zabieg.

Przed upadkiem komuny wszyscy wiem, jak wyglądało życie koncertowe w naszym kraju. Kółeczko wzajemnej celebracji, a na koncerty do Polski przyjeżdżały tylko gwiazdeczki dopiero co zaczynające swoją drogę artystyczną, lub artyści, którzy w danym momencie mieli sporą zniżkę formy i kręcili się gdzieś w okolicach 3 ligi koncertowej np. Tina Turner.

Koncerty w 1985 odbył się w Warszawie właściwie przez przypadek. depeche MODE planowało pierwotnie po koncercie w Atenach 1985.07.26 lecieć do Moskwy. Tymczasem z powodów polityczno-biurokratycznych nie dostali na to zgody. Stąd zespół musiał zadowolić się koncertem w Polsce i na „zaproszenie” Pagartu (ówczesna, monopolistyczna, państwowa agencja koncertowa) zagrali koncert w Warszawie 1985.07.30.

Sam koncert odbył się w parszywie nagłośnionej hali Torwar i właściwie, gdyby nie to, że był to pierwszy koncert w Polsce i to na tym koncercie narodziła się subkultura polskich fanów depeche MODE w Polsce, to z każdego innego powodu można by spuścić zasłonę milczenia. Nie mam tu na myśli zespołu, ale dziś taki koncert, tak zrobiony skończyłby się masą flame’ów na forach, FB, o masakrujących recenzjach nie wspomnę. Zresztą po koncercie w 1985 roku jednym z głównych zarzutów było fatalne nagłośnienie.

Kiedyś w Rzepie – w 1997r. – był bardzo fajny artykuł, w którym opowiadano, że na początku l. 90. w jednym miejscu pojawiło się kilkoro ważnych w ówczesnym showbiznesie i ustalili, że nie organizują w koncertów dalej niż do Odry, bo te kraje nie są na to gotowe lub nie udźwigną (czyt. nie sfinansują) takiego przedsięwzięcia. Na tym spotkaniu był m.in. Paul McGuinness (były menago U2). Niestety nie mogę znaleźć linku do tego artykułu, a szkoda, bo warty jest przytoczenia. Wiele wyjaśnia. Byliśmy za biedni dla nich, siła nabywcza społeczeństwa sprawiała, że sfinansowanie takiego koncertu tylko ze sprzedaży biletowej nie była możliwa. Ta ewolucja dobitnie pokazuje, jak społeczeństwo bogaci się i jest w stanie udźwignąć nie tylko jeden koncert, ale i całą trasę koncertową po kraju. Do tego wszystkiego należy dodać jeszcze masę festiwali, jakie Polsce obecnie się odbywają oraz zmiany na rynku fonograficznym. Myślę, że to częściowo wyjaśnia, dlaczego przez tyle lat płakaliśmy, że do Polski nikt nie przyjeżdża, a jak już odwiedza, to robi się z tego cyrk lub są to przebrzmiałe gwiazdy, które mają za sobą najlepsze lata już. Takie kapele jak depeche MODE jeździły głównie do Czech, bo tam był oddział Mute i miał im kto zrobić koncert, oraz na Węgry, gdzie kraj ten był uznawany za jeden z najbogatszych do upadku komuny.

Plakat The Singles 86>98 Tour
Plakat The Singles 86>98 Tour

W 1998 trasa depeche MODE była bardzo budżetowa i zespół nie był zainteresowany rozszerzaniem trasy o więcej niż 64 koncertów, po 32 na kontynent. Panowie z depeche MODE sami mieli masę problemów ze sobą, żeby zmagać się z problemami innych. Jak spojrzeć na tę trasę, to zestaw miast / krajów jest bardzo przypadkowy. Mam wrażenie, że działała zasada: kto pierwszy dopnie szczegóły techniczne i zapewni finansowanie, ten wygrywa. Dlatego próby spełzły na niczym. Przyjazd depeche MODE w 1998 byłby wydarzeniem ogólnonarodowym podobnie, jak to było w 1997 z U2, czy też Rolling Stones i Eltonem Johnem, o Michaelu Jacksonie z 1996 roku nie wspomnę, ale to inna liga. Właściwie do Polski przyjeżdżały tylko gwiazdy z 1 ligi, które dawały podstawy do zapełnienia stadionu, Służewca, czy Bemowa. Cały środek mijał nas szeroko. Inna sprawa, że nie było też gdzie grać, a przynajmniej nie było gdzie w innych miesiącach, niż letnie.

Warto jednak sobie przypomnieć jak wyglądał pobyt MJ w 1996. Politycy na baczność, a aby sfinansować koncert wyłączność wykupiły RMF, Polsat, kasę dołożył producent kawy i jeszcze parę innych firm. Inaczej szans żadnych na sfinansowanie koncertu, bo ludzie by tego nie pokryli tylko z biletów. Było to bardziej wydarzenie lanserskie niż koncertowe jako takie.

Z resztą czasy były wtedy takie, że ludziom, wydawało się, iż koncerty są za darmo, czytaj oni nie muszą płacić, bo przyjedzie RMF z Inwazją Mocy, Radio Zet z majówką, czy 1 z Latem z Radiem zrobią darmoszkę do taniego piwa i karka. Bardzo to popsuło rynek i co najmniej o kilka lat odsunęło moment, kiedy zespoły maści wszelkiej mogli uznać Polskę za kraj godny odwiedzenia, czytaj zarobienia pieniędzy. A nam fanom pozostało jedynie złorzeczenie, że do Czech to depeche MODE przyjeżdża, a do takiego, czytaj większego kraju, jak Polska nie. Czesi, czy Niemcy od początku byli uczeni płacenia za koncerty.

Plakat Koncertu w Warszawie 2001.09.02
Plakat Koncertu w Warszawie 2001.09.02

Rok 2001 – koncert depeche MODE właściwie też był półpartyzancki. Żeby doszedł do skutku, to na sfinansowanie tego koncertu kasę musiała sypnąć TPSA i TVN jako patron medialny + kilka innych firm. Koncert doszedł do skutku m.in. dlatego, że podciągnięto ten koncert pod festiwal. Gdyby ktoś się nie zorientował, to depeche MODE w 2001 roku grało na TPSA Music & Film Festival. Mały dysonans wynikły z faktu, że festiwal był w maju, a depeche MODE przyjechało we wrześniu, nie zaburza tu nic… 😉

Rokiem przełomowym był wg mnie 2004/05, czy też szerzej efekt wejścia do Unii, oraz przejęcie przez Live Nation firmy Odyssey – prowadzonej przez pewnego Anglika, który w niesławie uciekł do Polski. Zmiana powoli następuje, gdy Odyssey wyrasta na dużego konkurenta i zajmuje miejsce VivaArtMusic. Natomiast LN to korporacja, która na świecie rozdaje karty w temacie organizacji koncertów, zarządzania obiektami koncertowymi, kreowaniem gustów muzycznych i promocji tychże. LN, to koncertowe ramię koncernu Clear Channel, która na świecie jest właścicielem masy stacji radiowych, zarządza halami i stadionami, posiada outdoor oraz sprzedaje bilety -> TicketMaster (zwany w USA przekornie TicketBastard). W Polsce istnieją dwie firmy tego koncernu koncertowe Live Nation Polska i outdoor Clear Channel Polska.

Śmierć darmowych koncertów i wejście takiego gracza sprawiło, że rynek zaczął się cywilizować. Jeszcze w 2001r. gdyby nie kasa z TePsy (obecnie Orange), to depeche MODE i tym razem by nas ominęło. Zauważcie, że 5 lat później już nie był potrzebny żaden sponsor tytularny, a koncert został sfinansowany głównie ze sprzedaży biletów i były dwa koncerty. W 2001 roku takie coś nie było jeszcze możliwe.

LN jest w stanie wypromować, albo zabić każdy zespół. Ponieważ firma jest tak wielka, więc bez tej firmy na świecie żaden zespół nie jest w stanie zrobić żadnej światowej trasy, a przynajmniej w tej części świata uznawanej za cywilizowaną. Po za tym często patrząc, gdzie ta firma ma swoje oddziały można zrozumieć dlaczego, w jakiś krajach dany zespół gra lub nie.

060314_Katowice_16Najbardziej dobitną zmianą z punktu widzenia fanów depeche MODE był rok 2006, kiedy depeche MODE przyjechało do Polski dwa razy. Kiedyś nie do pomyślenia, obecnie przestaje być to czymś nadzwyczajnym wśród gwiazd. Wystarczy tylko zauważyć, że niejaki Mike Patton jednego roku przyjechał do Polski 3 razy, za każdym razem z innym projektem.

Rok 2009/2010 był okresem specyficznym dla depeche MODE i mało reprezentatywnym dla rynku koncertowego, nie mniej nadal w Polsce nie jest czymś spotykanym granie dwie noce z rzędu w jednym mieście.

O współczesności tym, co nas może czekać w przyszłości w następnym poście. Będzie to spojrzenie trochę od innej strony na kwestię koncertowania i wydawania płyt, niż to tutaj zostało opisane.

Clean na US Summer Tour?

Kolejna ciekawostka trasowa wyszperana w trakcie studiowania przedmiotów wystawionych na aukcję przez Alan’a Wilder’a. Tym razem 'odkrycie’ dotyczy US Summer Tour z 1994.

Przeglądając parapety wystawione na aukcję natrafić można na ofertę sprzedaży Emulatora Emax II. Sampler ten był wykorzystywany podczas tras Devotional / Exotic / US Summer. Na zdjęciach obrazujących stan fizyczny klawisza widać przyklejoną setlistę z tej ostatniej części trasy.

Wg mnie setlista pochodzi właśnie z trasy po USA i Kanadzie w 1994. Okrojona jest już ze wszystkiego, co było ćwiczone w Afryce, Azji i Australii. Po zakończeniu trasy po Ameryce Południowej zespół miał sporo wolnego czasu, podczas którego setlista została wypatroszona maksymalnie. Z przebiegu trasy wynika, że nawet podwójne koncerty były grane bez zmian w secie. Wg załączonego obrazka set miał mieć 17 utworów, jednak faktycznie Clean [3] zostało kompletnie pominięte, a na pewno nie ma go na żadnym znanym bootlegu z trasy po Ameryce Północnej. Nie sądzę, żeby był to zamiennik do A Question Of Time [62], po prostu panowie zdecydowali o jeszcze większym skróceniu setu.

emax_03

I jeszcze jedno spostrzeżenie. Normalnie setlista to rzecz jednorazowa. Po koncercie ginie, albo w rękach fanów, albo w koszu. Tu jak widać setlista została zalaminowana. Czyżby Alan / obsługa techniczna była aż tak pewna, że przez całe USA nic się nie zmieni i będą tłuc do końca to samo?

Powodów pozbycia się tego numeru z setu pewnie nie poznamy szybko. Bez rozmowy z Alanem będzie to nie możliwe. Podobnie jak odpowiedź na temat Work Hard. Choć, jak się popatrzy na sytuację w zespole, to trochę nie dziwne, że Dave nie chciał śpiewać tego numeru. Dziwnie by brzmiał w jego ustach.

Work Hard jednak to nie Yetti

Kilka miesięcy temu napisałem, że Work Hard jest jak Yetti – wszyscy wiedzą że istnieje, ale nikt go nie widział na oczy. Dziś dostaliśmy poważny argument za tym, iż ten utwór jednak istniał w wersji koncertowej i być może był grany na wczesnych koncertach Construction Tour. Wyprzedaż Alana będzie mieć wiele zaskakujących zwrotów akcji i zaskoczeń. A to dopiero początek…

Alan Wilder wyprzedaje się, szerzej napisałem o tym wczoraj, fanowskie media trąbią o tym od jakiegoś czasu. Dziś Alan udostępnił zdjęcia rzeczy, które chce wystawić na sprzedaż. Po za tym, że łezka się w oku kręci, jak kawałek historii zostanie rozpuszczony po świecie (ach czemu nie jestem bogaty), to po otarciu łez wzruszenia zacząłem przeglądać rzeczy udostępnione zwiedzającym (bo tak chyba należy traktować te zbiory i tych co na tę stronę zajrzą) to wirtualne muzeum.

Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie przyjrzał się niektórym sprawom pod kątem MODEontheROAD oczywiście :-). O wielu innych sprawach może kiedyś przyjdzie czas. Dziś o 'odkryciu’ w tytule. Przeglądając stronę aukcji warto zerknąć na sekcję Memorabilia, gdzie Alan wystawił różne mniej lub bardziej ważne rzeczy często o znaczeniu około muzycznym lub około zespołowym. Mnie zaciekawił fragment  pt DM – Set lists, track sheets, drawings & paper trails. Oprócz projektów sceny z Some Great Reward Tour Alan zamieścił również zdjęcie z setlistami. Nie wiem czy to jest pełna kolekcja, czy jedynie fragment, ale wczytując się w to  zdjęcie na pewnym powiększeniu można bardzo wyraźnie przeczytać setlistę trasy Construction, oraz rozpiskę kto, co gra na koncercie, jak była kolejność podpięcia ścieżek? wypuszczanych na koncercie. Na tych rozpiskach widać też wyraźnie, że Work Hard było planowane / grane na tej trasie, jako 3 bis z 4. Dziś wiemy, że na bis szły 3 numery tylko.

item189

Niestety nie wszystko jest czytelne, artystyczny nieład psuje możliwość głębszego studiowania tych notatek.

image001

To jest jednak dla mnie bardzo mocny dowód na fakt istnienia koncertowej wersji tego utworu. Nadal jednak pozostaje otwartym pytanie dlaczego numer ten wyleciał z setu? Kiedy to się stało? Czy koncert w Glasgow 1983.09.20 był ostatnim na którym go zagrano? Czemu zespół umieścił w bisach utwór, który pochodzi z aktualnie promowanych wydawnictw? Przecież nigdy wcześniej, ani później tego nie robił (czasów przed Speak & Spell nie liczę) Czemu właśnie b-side? Pytań jest wiele. Ciekawe co jeszcze wyjdzie po tej aukcji….

Alan się licytuje

To będzie wydarzenie kończących się wakacji. Alan oddaje na licytację sprzęt ze swojego studia, oraz swoje zbiory fantów za które parę lat temu mógłby wyjść spełniony z niejednego hotelu i to za free, lub goły po spotkaniu ze stadem oszalałych fanów. Tym razem wielu fanów będzie musiało przyoszczędzić na wakacjach, bo końcówka lata będzie kosztowna.

Licytujący podzielą się na dwie grupy. Z jednej strony zjawią się kolekcjonerzy sprzętu, tacy jak Martin, którzy będą mieli okazję wylicytować sprzęt jeszcze z lat 70. Trzon będą stanowić sprzęty zebrane w latach 1982 – 1995.

Drugą grupę będą stanowić fani depeche MODE i Recoil, którzy dostaną niepowtarzalną szansę wejścia w posiadanie perełek, które kiedyś mogli zdobyć tylko złodzieje. Tak, tak wystarczy przypomnieć historię z zaginioną garderobą w RPA w 1994 roku. Finał był taki, że zespół przytulił od ubezpieczalni parę tysięcy, a pobliski sklep z alkoholem miał obrót życia ;-). Jak mówi Alan, planuje wystawić nawet perkę z Devotional Tour.

Perkusja Alana z Devotional Tour 1993-1994
Perkusja Alana z Devotional Tour 1993-1994

Aż ciśnie się pytanie po co to robi. Częściowo tłumaczy to postęp technologiczny. Parapety i regały ze sprzętem Al zamienił na lapy, oprogramowanie i wtyczki do niego. Okazało się po latach, że bardzo niewiele mu już, z tego co kiedyś używał, potrzeba. Inna sprawa, że wydając Selected i robiąc muzykę do trasy, być może wielu sprzętów użył po raz ostatni, na końcu masterując nagrania i dygitalizujac to, co miał w analogu do tej pory.

Spoglądając jednak na całość ruchów Alana W. z ostatnich kilku lat trudno nie oprzeć się wrażeniu, że rozwód wymusił na nim wiele ruchów, do których jeszcze parę lat temu by się nie posunął. Mam tu na myśli wydanie składanki, 2-letnia trasa klubowa, produkcje muzyczne i remixy, a teraz ta wyprzedaż. Pewnie, że nie zbiednieje, a fani będą piętami po tyłkach się klepać ze szczęścia.

Aukcja Alana, 2011
Aukcja Alana, 2011
Alan Wilder 2011
Alan Wilder 2011

Aukcja odbędzie się w Omega Auctions, ale będzie można licytować przez Internet. Pod tym adresem można przeczytać PRa nt zbliżajacej się aukcji. Przedmioty do licytacji zostaną na dniach wystawione do wglądu.

Aktualizacja: Można już wejść na stronę: auction.recoil.co.uk i przejrzeć zawartość. Wszystkie licytowane przedmioty są w pliku pdf i na fotkach.

Śpiewaj kolego właśnie tak!

Wielu żyje jeszcze festiwalem Mute z ostatniego weekendu, a niektórzy odliczają dni i godziny do „nowego” singla dM, który wyjdzie na koniec tego miesiąca. Ja tym czasem chciałbym wrócić na chwilę do występu Dave’a na MusiCares.

Występ Dave’a dał mi trochę do myślenia. Dave tej nocy nie brzmiał jak człowiek chory, przeciwnie… był wypoczęty. Miało to znakomity wpływ na jego głos. Śpiewał spokojnie głęboko, a przede wszystkim nisko.

Mimo, że nie był to koncert depeche MODE, to w obecnych czasach występ ten był jak zbawienie na stęsknione i skołatane serca wszystkich fanów.

Był to w dużej części koncert zaskoczeń, dobór repertuaru zdradził upodobania Dave’a (być może nie w 100% jego), ale myślę, że to on miał decydujący wpływ. Wielu fanów mogło nie mieć pojęcia o istnieniu tych utworów.

Dave Gahan + Martin Gore, Music Cares 2011
Dave Gahan + Martin Gore, Music Cares 2011

Moją uwagę zwrócił inny fakt. Dave kiedy, decyduje o doborze utworów, to najczęściej śpiewa go nisko… ten repertuar. Czy to oznacza, że w swoim macierzystym zespole nie decyduje o tym? Tego na 100% nie wiem, ale setlista koncertowa to zawsze efekt kompromisu. Na pewno wiemy, że I Feel You, podobnie jak i In Your Room należą do teamu Dave’a. Każdy, kto ma dosyć tych numerów na koncertach winić za to może Gahana. Nie zmienia to faktu, że każde silenie się na wysokie śpiewanie patrz Peace, czy Goodnight Lovers na płycie pokazują, że co prawda Dave umie, ale na koncertach to męczarnia. Nie wspomnę już o darciu się w czasie I Feel You czy Personal Jesus w 2005 i 2006 roku.

Z drugiej strony trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Dave zdecydowanie najlepiej czuje się, gdy śpiewa utwory typu Love Will Tear Us Apart – Joy Division. Jeszcze jak pojedzie ’Elvisem’ to już nie mam słów. @Więcor ostatnio zauważył, że gdyby Dave wydał płytę z coverami swoich ulubionych utworów, na której znalazły by się perełki typu Joy Division lub wcześniej znane Roxy Music, to mógłby to być killer. Coś w tym jest…

Zastanawia mnie jedno, czemu Dave pozwala sobie lub godzi się na takie śpiewanie. Częściowo to jego wina, bo prucie w takim Personal Jesus to jednak jego oddolna inicjatywa, ale akcje z Peace, czy Goodnight Lovers nie. Słuchając demo do Peace, ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że Dave jedyne co zrobił, to wykonał utwór tak jak to zostało przez Martina wymyślone i nic więcej. Zdecydowanie narzucony, nienaturalny sposób śpiewania. I potem ludzie dziwią się czemu na ostatniej płycie tyle efektów ponakładanych na wokal Gahana.

Dave kiedy sam decyduje o tym co śpiewa, przeważnie robi to nisko, dobiera inaczej repertuar, choć nie jest to reguła. Ma jednak z głowy jazdy jakie robił mu kiedyś Martin, który narzucał mu często sposób interpretacji utworów na scenie. Być może wynika to ze zbyt wielkiego zaangażowania emocjonalnego Martina w komponowane utwory, a może egoizm. Tego nie wiem. Do historii jednak przeszły sceny, gdy po koncercie lub w przerwie koncertu Mart jedzie z góry na dół Dave’a za to, jak wykonuje jego utwory. Nie utwory depeche MODE, a jego utwory. Dlatego nie dziwię się, że Dave dąży do tego, aby na każdej płycie było kilka utworów autorstwa Gahana. Oczywiście nie jest to główny powód tego, aby utwory Dave’a = utwory depeche MODE, ale pewne poczucie wolności wyrazu również na scenie jest gdzieś w tle. Było to swoiste wybicie się na niepodległość wewnątrz zespołu także na scenie. Jest to może zaskakująca konkluzja, bo w depeche MODE to Dave był zawsze na świeczniku, a Martin to ten wycofany z tyłu, a dwoma parapetami. Jednak Martin był od zawsze tym, który czy poprzez Andiego, czy sam decydował z tylnego siedzenia, realizował swoją wizję… czasami bez użycia białych rękawiczek.

Dave ostatnio zdradził, że pracuje nad materiałem, który może znaleźć się na przyszłej płycie depeche MODE, lub też na solo. Nie ważne co to będzie… tzn ważne, ale nie na potrzeby tego tekstu. Najważniejsze, że by nie było śpiewów z przyrodzeniem w imadle…

Music For The Masses Tour

Music For The Masses Tour była pierwszą trasą w historii zespołu, na której depeche MODE zagrało tyle wersji setu koncertowego. To była pierwsza trasa na której nastąpiło tak wiele zmian. Właściwie od wczesnych lat 80. setlista nie podlegała tylu przemianom, jak w czasie jednej trasy w latach 1987-1988.

Trasę Music For The Masses, można podzielić na dwie nierówne części. Każda z nich miała swoją dramaturgię i różniły się w randze wydarzeń lub miały inny kaliber, ale nie uprzedzajmy faktów….

1.

10.1987 – 03.1988

mftm_tour_aW tej części prawie wszystko jest jasne. Zespół jechał swoją rutyną i właściwie nie zapowiadało się nic powalającego, oczywiście po za samymi koncertami, które wyglądały momentami jak koncerty gdzieś z lat 30. Szczególnie w Niemczech mogło to być kontrowersyjnym zestawieniem. Oczywiście każdy, kto zna płytę  Music For The Masses , wie dobrze, że jest to protest / anty, a nie agitka za. Uważam, że tak należy odczytywać również wystrój koncertów, jako pastisz i parodia tamtego stylu.

Jak wspomniałem ta trasa zasadniczo nie ma tajemnic w tej części, choć do końca nie są np. znane motywy dlaczego People Are People [67] zostało skrócone o krótką interuldę w połowie utworu. Wywaloną wstawkę można posłuchać na pierwszych 8 koncertach trasy z początku trasy.

Od początku trasy zespół był często pytany o to czemu nie gra żadnego utworu z pierwszej i drugiej płyty. Dodam, że z trzeciej również było biednie, bo tylko Everything Counts [101]. Ta trasa jest pierwszą w historii zespołu, na której nie grany jest choćby jeden utwór ze wszystkich wydanych do tego czasu albumów. Jak wiemy z czasem stało się to normą. Jakby w ramach riposty na jedne z niewielu podwójnych koncertów zespół przygotował jako zamiennik właśnie Just Can’t Get Enough [41].

Publiczność po raz pierwszy ten utwór usłyszała w Paryżu 1987.11.17, pod koniec trasy po Europie. Nie było wiele podwójnych, czy też potrójnych koncertów, dlatego zespół bardzo oszczędnie dawkował drugo-nocny set. O ile w przypadku Europy mam 100% pewność granych koncertów, o tyle w przypadku Ameryki w 1987 podsumowanie obarczone jest pewną dozą spekulacji. Właściwie prawie nie ma koncertów USA na trasie w 1987.

No cóż skoro na bilecie i w zasadach uczestnictwa na koncertach jest napisane, że nie wolno nagrywać, to znaczy że nie wolno, a Amerykanie to taki naród, że się słucha, do póki prawo nie zostanie zmienione. W każdym razie z USA w 1987 mamy jedynie 4 koncerty. Już np. informacja o set liście z Los Angeles 1987.12.05 to już moja spekulacja, ale trudno, żeby dla jednego podwójnego koncertu zespół zmieniał swoją rutynę koncertową.

8788_TourDla mnie jednak największą zagadką tej trasy nie są setlisty, ale to co działo się tuż po zakończeniu koncertów. Wielu wspomnieniach fani opowiadają, że po zejściu zespołu ze sceny z głośników leciało Agent Orange. Faktycznie są bootlegi, które zawierają na zakończenie ten utwór puszczany z taśmy, nie mniej jednak jest wiele bootów, na których nie ma tego utworu tuż po pożegnaniu zespołu z publiką. Nie mam ani pewności, ani potwierdzenia przeciw, że tak nie było. Gdyby się okazało się, że jednak ten numer był grany na zejście, to byłby to jedyny konsekwentny przypadek outtro w historii zespołu. Co prawda w 1984 podobno zespół puszczał po zejściu ze sceny People Are People, ale nie ma na to żadnych dowodów w postaci nagrań, jedynie relacje fanów.

Powrót na kontynent zimą 1988 roku był dla zespołu bardzo intratnym przedsięwzięciem. Podobnie jak decyzja o drugiej trasie po Ameryce dzięki temu posunięciu album zawędrował na 35 miejsce głównego notowania Billboard w USA i utrzymał się tam przez kolejne 9 tygodni. Na niszowy zespół z wysp było to na prawdę wiele w tamtym czasie. O zmianie statusu zespołu niech świadczy fakt, że depeche MODE jeszcze w 1986 roku grało w Radio City Music Hall, obiekcie o pojemności 5900 widzów, na tej trasie zespół odwiedził już bardziej prestiżowe (czytaj droższe w wynajęciu miejsce) – Madison Square Garden, obiekt o pojemności 20000. Trik polegał na tym, że w 1986 roku zespół grał 3 noce z rzędu, a w 1987 tylko jedną. Jednak i tak różnica jest 2300 na korzyść 1987 roku. Również koncerty w The Forum w L.A. były wyprzedane. Znacząco pomogła im w tym promocja przez KROQ.

Bootlegi z Europy są właściwie z każdego koncertu, łącznie z Europą Wschodnią, gdzie zespół dał najwięcej koncertów historii, odwiedzając po raz pierwszy czeską Pragę 1988.03.11, czy ówczesny Berlin Wschodni 1988.03.07. Również z tej części trasy w Europie pochodzi bootleg z Bradford 1988.01.21 na końcu którego zarejestrowano Agent Orange.

2.

04.1988 – 06.1988

„Koszmar” z opisem tej trasy koncertowej zaczyna się dopiero w momencie, gdy zespół ponownie odwiedza Amerykę Północną. Co zaskakujące koncerty w Azji są zarejestrowane wszystkie, a ubytki w setach, daje się łatwo uzupełnić.

Dopiero USA i Kanada zaczynają przyprawiać o ból głowy. Zaczyna się dobrze, pierwsze dwa koncerty, choć w kawałkach zostały zarejestrowane. Potem od Vancouver 1988.05.04 zaczynają się dziury. Między czasie mamy koncert do którego bootleg wypłyną bardzo niespodziewanie w tym roku – a mowa tu o Denver 1988.05.09. Trzeba zauważyć, że na tym koncercie jest nadal Never Turn Your Back On Mother Earth [17].

Kolejny bootleg pochodzi z Minnapolis 1988.05.18 i wg mnie jest to ostatnie wykonanie powyższego utworu live, no prawie. Od koncertu w Chicago 1988.05.20 na stałe do setu wchodzi Somebody [18]. Ciężko jednak jest wyrokować, jak układała się trasa mając niejednokrotnie tylko połówki koncertów. Nie wiadomo jak był grane drugo-nocne koncerty. Kiedy pojawiło się Somebody [18], czy It Doesn’t Matter [7] było faktycznie zagrane po raz ostatni w Japonii, oraz czy People Are People [67] zostało faktycznie zagrane tylko jeden raz dopiero w Pasadenie 1988.06.18.

dmticket-dl-630Inna sprawa, że temat koncertu na Rose Bowl to materiał na oddzielny wpis, ponieważ wokół tego koncertu narosło tyle niedopowiedzeń, oraz legend, że ten artykuł to nie miejsce na to.

W każdym razie wg mnie Somebody [18] pojawiło się na stałe w momencie, gdy do zespołu dołączył DA Pennebaker. Czyli na miesiąc przed Pasadeną 1988.06.18, czyli od Chicago 1988.05.20 właśnie. Jak wiadomo,  Never Turn Your Back On Mother Earth [17] jest coverem. Przypuszczalnie wcześniej zespół grał Somebody [18] jako drugo-nocny utwór, ale to tylko przypuszczenie. Z resztą sprawa właściwie dotyczy jedynie koncertu w Portland 1988.05.06, ew innej zmiany na drugiej nocy w Wantagh 1988.06.04.

Filmowiec towarzyszył zespołowi przez m/w ost. miesiąc trasy. Pierwsze ujęcia wideo 101 pochodzą właśnie z lotu samolotem na koncert w Filadelfii 1988.05.27.

tumblr_mol6z8v4Mn1rusvu1o1_500Słynna próba, na której widzimy Martina śpiewającego The Things You Said [94], oraz spaprane demo możliwości klawiszowych Alana, to soundcheck przed koncertem w Pittsbugh’u 1988.06.11.

Na koniec chwilka o People Are People [67]. Ten podstawowy numer na właściwie całej trasie wypadł z setu od momentu wizyty w Japonii i przez całą Amerykę. Zespół przypomniał sobie dopiero, gdy zawitał do Pasadeny 1988.06.18. Czemu wywalił i czemu przywrócił tego nie wiem, ale jako, że 101 koncert był kreowany na ten szczególny i jedyny w swoim rodzaju pewnie również dlatego  People Are People [67] zajęło swoje stałe miejsce na trasie, a Master & Servant [101] powędrowało na bis, razem z  Just Can’t Get Enough [41]. Dzięki temu był to najdłuższy koncert na trasie i jednocześnie ostatnie wykonanie People Are People w historii koncertowej zespołu… jak dotąd.

_
Do tej pory, oprócz powyższego, napisałem następujące opisy tras koncertowych:

Devotional Tour – 2011.04.10
Televison Set – czyli rozważania o początku… – 2010.04.06
depeche MODE na swoim czyli See You Tour – 2012.04.11

Devotional Tour

Długo zbierałem się, żeby opisać tę trasę. Jest to jedna z najtrudniejszych tras koncertowych depeche MODE do opisania. Mimo, że wcześniejsze trasy są bardzo dobrze udokumentowane, a lata 90. to nie pustynia informacyjna, to jednak przebieg znaczącej części trasy w 1993 roku pozostaje do tej pory zagadką.

Właściwie w historii depeche MODE są trzy pełnowymiarowe trasy, gdzie nie poznamy pełnego przebiegu, chyba już nigdy. Są to Music For The Masses Tour, Devotional Tour i Exotic/US Summer Tour. Dziś zajmę się tą drugą. Na pozostałe przyjedzie nie długo czas.

Trudności z opisaniem tej trasy były m.in. powodem dlaczego tak późno umieściłem opis tej trasy na MotR. Do tej pory nie jest to pełny opis i nadal ta trasa czeka na pełne możliwe udokumentowanie.

Podobnie, jak w przypadku Music For The Masses Tour największy problem jest z Ameryką. Tu są największe dziury. Europa jest właściwie rozpoznana cała. Jedyną niewiadomą jest koncert w Pontevedra 1993.07.13, ktory był przeniesionym koncertem z La Coruna (dzień ten sam). Jestem jednak dziwnie spokojny, że setlista była z zestawu: Judas / Death’s Door / Mercy In You. Niestety nie mam na to żadnych dowodów, więc pozostaje gdybanie. Dlaczego mam takie przypuszczenie? Otóż był to najpopularniejszy set na trasie w Europie. Po za tym okres eksperymentów z setlistą w Europie właściwie się wtedy skończył i zespół już tak nie mieszał w secie. Po za tym występ w Pontevedra 1993.07.13 był jednorazowy, a wszystkie koncerty przed i po posiadają taką właśnie setlistę charakterystyczną dla koncertów jednodniowych. Na tym można zakończyć właściwie rozważania o europejskiej części Devotional.

Właściwie największe znaki zapytania dla mnie, to koncerty, które się nie odbyły. Czy są to faktycznie anulowane występy, czy też tylko pomyłki powielane przez lata, aż stały się sprawdą. Oficjalna strona nie zawiera tych informacji. Tak na prawdę dopiero od trasy z 1998 roku wierzę w to, co jest napisane na oficjalnej stronie. Choć na przykład, gdyby popatrzeć na rozpiskę Tour Of The Universe z oficjalnej strony, to wychodzi na to, że przerwy w trasie nie było, nie było odwołanego koncertu w Warszawie 2009.05.23.

Stąd również rozbieżność w długości trwania trasy. Wg oficjalnej strony koncertów na Devotional Tour było 95, natomiast u mnie jest 98. Różnica trzech koncertów to np. brak na oficjalnej koncertu z Lievin 1993.07.29, który wg webmastera depeche MODE nie istnieje. Nie pomagają tłumaczenia, że audio z tego koncertu to baza do Devotional, że singiel koncertowy In Your Room ma w sobie właśnie audio z tego koncertu, tak można by jeszcze przez chwilę. Wynikiem tego jest brak tego miasta we wszelkich materiałach prasowych przy okazji promocji reedycji Devotional na DVD. A, że Dave mówi Au Revoir! na końcu… no cóż nikt nie jest doskonały… Pozostałe dwa koncerty to brakujące w Amerykańskiej części występy w dwóch miastach z których również są bootlegi. Daje to łącznie zwyżkę na 3 koncerty względem oficjalnej strony.

Koncert nr 45 rozpoczyna trasę po Ameryce Północnej. Od początku analizy tej części trasy spotykałem się z wieloma lukami. Na początu to nie było wiadomo właściwie nic. O pierwszego koncertu w Quebecu 1993.09.07 są luki. Na 57 koncertów zagranych za Atlantykiem znane mi są setlisty 38 koncertów, to dużo i mało, dla takich utowrów, jak Halo [98], czy Stripped [98] nie ma to większego znaczenia, bo można z zamkniętymi oczami wpisać do wszelkich opracowań, że zostały wykonane. Problem rodzi się, gdy zachodzi potrzeba oszacowania wykonań tzw zamienników. Brak setlist z 19 koncertów oznacza, że A Question Of Lust [39?] równie dobrze mogło być wykonyane w swojej historii 316 razy (co daje mu 20 miejsce na liscie wszechczasów) lub 336 (co daje awans na 18 miejsce). Dlaczego poruszam tak marginalną sprawę, ponieważ jest baaaardzo duże prawdopodobieństwo, że to właśnie tego utowru dotyczą największe braki. Setlista w której wykonywany był zestaw zamienników: A Question Of Lust / One Caress / Mercy In You, była najcześciej graną na Amerykańskiej trasie. Ze znanych setlist wiem o 26 wykonaniach.

Innym problemem tej trasy to brak pewności, co do zakończeń koncertów. Wiele koncertów kończy się po Enjoy The Silence [96]. Nie wiadomo, czy jest to zabieg celowy, czy też nagrywajacemu bootleg skończyło się miejsce na taśmie, czy też gdzieś w procesie przegrywania z bootlegu na bootleg tak wyszło. Nie ma tego wiele, ale zawsze.

Poniżej lista koncertów do których brakuje setlist:

1993.09.07 Quebec City (Kanada) Coliseum
1993.09.12 Waszyngton (USA)      U.S. Air Arena
1993.09.14 Hamilton (Kanada)       Copps Coliseum
1993.09.17 Pittsburgh (USA)          Civic Center
1993.09.28 Chapel Hill (USA)        Dean Smith Coliseum
1993.09.29 Atlanta (USA)              Omni
1993.10.01 Gainesville (USA)         O’Connel Center
1993.10.13 Dallas (USA)                Reunion Arena
1993.10.14 Dallas (USA)                Reunion Arena
1993.10.15 Austin (USA)                Frank Erwin Center
1993.11.02 Denver (USA)              McNichols Arena
1993.11.04 Salt Lake City (USA)   Delta Center
1993.11.07 Seattle (USA)              Coliseum
1993.11.08 Portland (USA)            Memorial Coliseum
1993.11.13 Oakland (USA)            Coliseum
1993.11.14 Sacramento (USA)       Arco Arena
1993.11.18 Phoenix (USA)             Vet’s Coliseum

Można oczywiście spekulować i próbować ograniczyć jeszcze tę listę, bo więcej jak pewne jest, że drugiej nocy w Chicago i Dallas zagrano inne sety niż podczas piewszych nocy, ale prawdopodobieństwo błędów jest bardzo duże.

Pełna lista wariacji znanych setlist znajduje się oczwiście na stronie o Devotional Tour na MODEontheROAD.pl.

_

Do tej pory, oprócz powyższego, napisałem następujące opisy tras koncertowych:

Music For The Masses – 2011.04.14
depeche MODE na swoim czyli See You Tour – 2012.04.11
Televison Set – czyli rozważania o początku… – 2010.04.06

depeche MODE w U2byU2

Skończyłem niedawno czytać U2 by U2, oczywiście szukając też fragmentów dotyczących depeche MODE. O ile w temacie Polski, książka ma kilka fragmentów ściśle lub luźniej nawiązujących. To w przypadku depeche MODE jeżeli nie zna się historii obu zespołów, dat koncertów, czy historii wg kalendarium nagrywania płyt U2 i depeche MODE  można przeoczyć te momenty bardzo łatwo.

Faktycznie nie jest tego wiele. Losy obu zespołów krzyżują się głównie dzięki ludziom, którzy dla nich i z nimi pracowali. Mam tu na myśli przede wszystkim Antona Corbijna, który od połowy lat 80. pracował z U2, gdzieś od Unforgettable Fire, a z depeche MODE na poważnie od 1986 roku.

U2 - U2byU2
U2 – U2byU2

Jednak nazwa depeche MODE pada tylko raz w książce  Są to słowa Eadge’a, który mówiąc o Floodzie jako przykład podaje własnie depeche MODE. Rzecz dzieje się gdzieś pomiędzy Zooropą, a POP, kiedy Eadge opowiada o brzmieniu nowej płyty którą chciałby uzyskać. Flood był współtwórcą Pop, Zooropy i Achtung Baby na różnych poziomach. Również w kontekście Flooda przytaczane jest depeche MODE, bez podania nazwy, jako wytłumaczenie czemu Flood nie mógł zaangażować się w jeden z projektów U2. Mówi się wtedy, że Flood był zaangażowany w inne projekty.

Oczywiście historia depeche MODE i U2 przeplata się na wielu płaszczyznach, ale nie był to nigdy związek bezpośredni, raczej wynik zbiegów okoliczności. Szczególnie pod koniec lat 80. i w pierwszej połowie lat 90.

Wczesne setlisty

Całkiem niedawno Daryl Bamonte opublikował na swoich profilu na FB zdjęcia 4 wczesnych setlist depeche MODE. Nie był w stanie określić z jakich koncertów pochodzą owe set, ale zapewnił, że na pewno pochodzą z roku 1980. Ale od czego są Fani… eee to znaczy ja 🙂

Przeanalizowałem zaprezentowane setlisty i spróbowałem ułożyć je chronologicznie porównując je posiadanymi setlistami, oraz czasem w jakim komponowane były poszczególne utwory na debiutancki album. Zestawiłem to z opisami zamieszczonymi w biografii Stripped i oto, co mi wyszło:

Kilka generalnych uwag.
  1. Zaprezentowane setlisty, oraz niedawne pojawienie się na ebay’u demo kasety CoS/dM potwierdziło istnienie kilku utworów znanych jedynie z przekazów ustnych, często przyjmowanych sceptycznie z przez wielu fanów.
  2. Żadna z biografii nie opisuje dokładnie procesu powstawania poszczególnych utworów we wczesnych dziejach zespołu. Nawet bardzo szczegółowa biografia Stripped nie przynosi takich opisów z racji braku bezpośrednich wypowiedzi członków zespołu, a jedynie cytaty z prasy, szczegółowe opisy używanego ówcześnie sprzętu, oraz opisy i powiązanie z relacji społeczno-politycznych mających miejsce w Anglii na przełomie dwóch dekad.
  3. Rok 1980 w koncertowej historii zespołu to okres pomiędzy końcówką maja 1980, a grudniem 1980, czyli de facto 6 miesięcy.
  4. 4) Zachowane bootlegi z 1980 roku pochodzą z następujących koncertów: Canning Town 1980.10.30 (szerzej znany jako Bridgehause) i Southend-On-Sea 1980.11.14.
Setlisty

1.

Ice Machine
Price Of Love
Mirror Is Standing
TV Set
Bright Light
Then I Kissed Her
Big Muff
Sunday Morning

Wczesne setlisty.
Wczesne setlisty.

To jest zdecydowanie najstarsza setlista z 4 opublikowanych. Gdyby nie brak jednego utworu powyższe zestawienie mogłoby robić za setlistę debiutanckiego koncertu z Laindon 1980.05.31. Z relacji uczestników koncertu wiadomo, że jednym z utworów zagranych podczas tego występu był cover Roxy Miusic – The Virginia Plain, być może to jest ten brakujący.

O wczesności tej setlisty świadczy również granie coveru The Beach Boys – Then She Kissed Me ze zmienionym tytułem i tekstem. Zespół zanim stał się kwartetem miał w swoim repertuarze wczesną wersje Photographic pod nazwą Bright Light i Ice Machine. Television Set aka TV Set pojawił się w zespole wraz z dołączeniem do składu Martina Gore’a. Najmniej wiadomo, o dwóch utworach – Mirror Is Standing i Sunday Morning. Są to prawdopodobnie równie wczesne kompozycje, co Ice Machine, nigdy nie zostały jednak dopracowane na tyle, aby były brane pod uwagę jako potencjalne kompozycje na debiutancki album.

2.

Photographic
Reason Mam
Radio News
New Life
TV Set
Tora
Mouldy Dough
Dreaming Of Me

Druga setlista zaskakuje pojawieniem się kilku nowych utworów: Reason Man, Radio News, Tora, Mouldy Dough i Dreaming Of Me. Dla jasności setlistę nr 1 i 2 może dzielić miesiąc, albo 4 miesiące. Wszystko zależało od tego jak szybko były dopracowywane poszczególne utwory. Reason Man i Dreaming Of Me zachowały się w zapisie z Canning Town 1980.10.30. Radio News było przez chwilę wizytówką zespołu rozsyłaną do wytwórni jako demo. Nie znam powodów dlaczego został porzucony. Tora, chyba nie wymaga wyjaśnień. Natomiast Mouldy Dough, to przeróbka utworu Mouldy Old Dough zespołu Lieutenant Pigeon, którego fanem był Andy. Utwór był instrumentalem.

3.

TV Set
Price Of Love
Reason Man
Photographic
Big Muff
Dance
Dreams Of Me
Radio News
Ice Machine
Mouldy Dough
Photographic

Wczesne setlisty.
Wczesne setlisty.

Ze względu na bytność w setliście takich utworów jak Radio News i Mouldy Dough umieściłem tę setlistę na miejscu 3. Z czasem te utwory wypadały ustępując miejsca nowszym i własnym kompozycjom depeche MODE. Zastanawiającym tytułem jest utwór Dance, który jest albo skrótem Tomorrow’s Dance lub całkowicie nowym, nie znanym utworem.

Zaskoczył mnie również zapis tytułu – Dreams Of Me, z pewnością jest to inna wersja tytułu Dreaming Of Me.

Jednym z powodów umieszczenia setlist 3 i 4 na właśnie tych pozycjach było umiejscowienie Television Set. Na przełomie 1980 i właściwie aż do rozpoczęcia Speak & Spell Tour we wrześniu 1981 roku Television Set był utworem otwierającym wszystkie koncerty. W tamtym czasie był to ulubiony utwór zespołu i Panowie poważnie nosili się z wydaniem tego utworu na singlu, a na pewno na pierwszym albumie. Niestety problemy z gatunku praw autorskich sprawiły, że po wydaniu Speak & Spell utwór powędrował na końcówkę setu, a w 1982 roku zamykał koncert żegnając się ostatecznie z koncertową historią zespołu.

4.

TV Set
Photographic
Dreams Of Me
Big MuffTora Tora
New Life
Price Of Love
Just Can’t Get Enough
Closer
Sometimes I Wish
Ice Machine

Wg mojej wiedzy jest to najpóźniejsza setlista z 4 opublikowanych, równie dobrze może pochodzić z roku 1981, gdzie zespół grał koncerty z podobnymi setlistami. Dwa tematy wzbudzają baczniejszą uwagę, gdy zagłębimy się set nr 4. Pojawia się Closer znane też jako Addiction, oraz Sometimes I Wish, który jest znany wszystkim jako I Sometimes Wish I Was Dead. Utwór został nagrany, ale ostatecznie nie ukazało się na Speak & Spell, Pojawił się na parszywej jakość plastikowej płytce dołączanej do magazynu Flexipop, jako strona B, na strone A był jeden z lepszych utworów Fad Gadget. Utwór dopiero został dodany do pierwszej wersji CD, jako bonus track w drugiej połowie lat 80.

Ciekawie wyglądają te setlisty i znacząco poszerzają wiedzę na temat wczesnych koncertów Composition Of Sound / depeche MODE. Szkoda, że brakuje dat dzięki, którym można przypisać powyższe sety do konkretnych koncertów.

Jak nie wydano Live In London 1982

W tym tekście będzie o tym, dlaczego pierwsze wideo z koncertu depeche MODE pojawiło się oficjalnie dopiero w 1985 roku. Być może nie wszyscy wiedzą, ale pierwsze oficjalne video w formacie VHS miało ukazać się w 1983 roku. Miał to być zapis koncertu który zarejestrowano 25.10.1982 roku w Londynie na Hammersmith Odeon. Ten tekst jest próbą opisania tego, dlaczego do tego faktu nie doszło. Nie biorę pod uwagę emisji w TV.

Pierwsza informacja o rejestracji koncertu w Londynie 1982.10.25 pojawia się w grudniu 1982 roku w biuletynie Information Sheet 12/82 (IS). Zespół ogłasza, że zarejestrował koncert, ale nic więcej nie wiadomo jeszcze. Co, Kiedy i jak będzie wydane owiane było tajemnicą. Nie mniej chętni już mogli korespondencyjnie zgłaszać zapotrzebowanie na to wydawnictwo.

W styczniu 1983 w biuletynie prowadzonym przez Jo i Anne znaleźć można przedsmak kłopotów. Wiadomość brzmiała: „Sorry but still no news on the plans for a video but we’ll keep You posted.” Zespół żył jeszcze A Broken Frame Tour ale już wiemy, że Panowie szykowali się do nagrania kolejnego singla, który został również włączony do koncertowej setlisty A Broken Frame Tour. W biuletynie pojawiła się również informacja, że fragment zapisu z tego koncertu pojawi się w postaci utworu Tora! Tora! Tora! [51], jako jedna ze stron B nowego single’a Get The Balance Right.

Kolejna informacja pojawia się miesiąc później w IS No 2/83. Zespół oficjalnie ogłasza, że video zostanie wydane bardzo szybko. Jeżeli dobrze rozumieć przekaz, to koncert miał być kompilacją, a nie zapisem 1:1 występu w Londynie 1982.10.25. Ciekawostką była informacja, że już była ustalona cena tego tytułu – Ł25. W tym samym biuletynie promowano jeszcze Get The Balance Right, a już zapowiadano trasę na jesień, mimo że niektóre utwory nie wyszły z fazy dema, a wiele utworów w ogóle jeszcze nie istniało.

W IS No 3/83 pojawiają się pierwsze informacje o opóźnieniach. Pojawia się info, że video nie jest jeszcze gotowe, ale na pewno datę wydania zespół poda w kwietniu. Jako rekompensatę zbyt długiego oczekiwania zostało zapowiedziane Get The Balance Right w wersji limitowanej, numerowanej wersji 12” z piecioma numerami z koncertu z Londynu 1982.10.25. Wydawnictwo to przeszło do historii jako „niebieski …& Live Tracks”??? z trojaczków (a nawet czworaczków), które finalnie wyszły na vinylu, jak i na CD.

W kwietniu znowu przeproszono za brak daty wydania koncertu z  Londynu 1982.10.25. Jako powód podano informację, że zespół nie widział jeszcze materiału przed finalnym montażem. Z tego powodu prace muszą się opóźnić.

Czerwiec przyniósł najpoważniejsze rozczarowanie. Tłumaczono, że zespół ma napięty program nagrywania nowego materiału, a odłożenie wydania koncertu na kolejne miesiące (mowa była już nawet o sierpniu) sprawiało, że koncert będzie prawie roczny. Dlatego zespół woli wydać (promować) nowy materiał, niż ciągnąć zamknięty, z punktu widzenia zespołu, rozdział.

W kolejnych miesiącach pojawiają się informacje o kolejnych dwóch „…& Live Trucks” czerwonym Everything Counts i zielonym Love In Itself.

Finalnie koncert został przeznaczony do dystrybucji w TV i Radio, dzięki czemu pojawiły się zapisy ze szwedzkimi napisami, oraz różnej długości edycje koncertu emitowane były na całym świecie. Efektem tego był wysyp dziesiątków bootlegów z najróżniejszą setlistą.

depeche MODE// 1982.10.25 Londyn
depeche MODE// 1982.10.25 Londyn

Analizując historię niewydania koncertu z Londynu 1982.10.25 trudno nie oprzeć się wrażeniu, że decyzja ta jest ofiarą własnego sukcesu zespołu. Narzucenie sobie tak napiętego programu, jakim było wydawanie nowych albumów co roku, a do tego trasy koncertowe (czasami po dwie w ciągu roku) sprawiało, że zespół nie miał miejsca na nic więcej ponad wydawanie singli i LP. I stąd też tyle koncertowych nagrań na stronach B singli. Zespół w to wszystko musiał wcisnąć chwilę odpoczynku w postaci wakacji. Jeżeli tylko były jakieś problemy techniczne, a w przypadku nagrań na żywo było to więcej jak pewne, zarówno audio, jak i wideo, trzeba było liczyć się z opóźnieniami. Stąd, być może, w pewnym momencie info o wydaniu jedynie kompilacji.

Nie można pominąć jeszcze jednego elementu (to już moja spekulacja). Myślę, że w pewnym momencie nadszedł moment, gdy zespół chciał jak najszybciej zapomnieć o A Broken Frame. Jeżeli spojrzeć na setlisty z wczesnych lat, to uderza jeden fakt. Do 1985 roku podstawą wszystkich tras koncertowych był album Speak & Spell. Oczywiście jej wpływ z biegiem lat malał. Nie mniej jednak dopiero rok 1987 przyniósł sprowadzenie ostatniego utwory z tego albumu jako zamiennika (bonusu). Mam na myśli Just Can’t Get Enough – jako zamiennik grany w czasie drugiej nocy – a setlista nie sięgała dalej, niż do Construction Time Again. Jednak to, co uderza najbardziej, to fakt, iż szykując trasę promująca Construction Time Again zespół właściwie grał set składający sie z dwóch płyt Speak & Spell i Construction Time Again. Podobnie było w przypadku Some Great Reward Tour. W przypadku obu tras A Broken Frame zostało sprowadzone jedynie do dwóch utworów. Na Construction Time – See You [47] i The Meaning Of Love [47], a na  Some Great Reward Tour – See You [79] i Leave In Silence [83].

Już w trakcie trasy A Broken Frame zespół pozbył się numeru z tej płyty i zamienił to na kawałek z poprzedniej płyty. Było to dosyć niezwykłe posunięcie, jak na koncerty, gdzie promowano konkretny album. W następnych latach zespół raczej prowadził politykę wywalania z setu, niż takiej zamiany jaka miała miejsce w przypadku trasy A Broken Frame. Właściwie między rokiem 1986, a 2006 nie pojawiło się na koncertach nic z tego albumu.

Dlatego w finale z pełnego zapisu w Londynie 1982.10.25 dostaliśmy jedynie płytę koncertową w odcinakach… (trzech) i masę wycieków w postaci bootlegów. Myślę, że zespół chciał odzyskać choć część kosztów poniesionych na rejestrację tego koncertu. Stąd decyzja na limitowanie (numerowanie) 3-kolorowych bliźniaków zarówno na winylu, jaki potem na CD.

depeche MODE// 1982.10.25 Londyn
depeche MODE// 1982.10.25 Londyn

Mówi się, że na wydanie debiutanckiego albumu ma się całe życie, na wydanie drugiej płyty zespół ma jedynie kilka miesięcy. A Broken Frame była w oczach zespołu słabą płytą, szalone tempo wydawania płyt i koncertowanie, oraz decyzja o niezapraszaniu Alana do pracy w studio przy A Broken Frame zemściło się brakami w produkcji i aranżacji utworów.

Myślę jednak, że w owym czasie była to niewielkie poświęcenie za cenę corocznego postępu i rozwoju zespołu na drodze do stania się wielką gwiazdą światowej rangi. Redukując oczekiwania wydawnicze zespół nabywał spore elastyczności w byciu tam, gdzie nie mógł być ze względu na obstrukcję radia, TV oraz prasy muzycznej. Użył patentu na zdobycie sławy wbrew mediom stając się największym towarem eksportowym Brytyjczyków na przekór im samym.

Work Hard jest jak Yetti

Są utwory w historii zespołu, które mają w sobie jakąś tajemnicę. Jedne zyskały ją na etapie powstawania inne stały się zagadkowe w toku późniejszych wydarzeń. Takim utworem jest Work Hard, utwór który z założenia nie miał mieć w sobie nic specjalnego, po za faktem, że skomponował go Alan. Tym czasem Work Hard stało się swoistym koncertowym Yetti, wszyscy mówią o tym, że był grany, ale dowodu na to nie ma żadnego.

Nie, nie chodzi o odkrycie jakiejś nieznanej wersji tego utworu… choć w sumie tak. Chodzi o koncertową wersję tego kawałka z Construction Tour 1983/1984. Jedyny dźwiękowy ślad po tym utworze znajduje się na bootleg z Glasgow 1983.09.20, gdzie po Just Can’t Get Enough [50] słychać dźwięk przypominający pierwszą nutę z tego utworu. Ten ślad, jest jak jedyny odcisk stopy Yetti na śniegu, albo, jak zabawa w program „Jaka to melodia?„.

Choć i w tym przypadku nie ma 100% pewności. Nie pasuje kilka rzeczy w tej hipotezie. depeche MODE nigdy nie dawało utworu z aktualnie promowanej płyty na bis, a o b-side już nie wspomnę.

Po za tym może to być równie dobrze dźwięk spięcia się sprzętu lub upadek mikrofonu na podłogę. Nie było, to takie niecodzienne we wczesnych latach koncertowania, gdy sprzęt często grał na plaster i wysypywał się w najmniej oczekiwanym momencie.

Oczywiście są też argumenty za tym, że ten utwór jednak był grany na żywo. Niestety śledztwo ma jedynie charakter poszlakowy. Z wyjątkiem domniemanego śladu na bootlegu wszystkie inne znaki to poszlaki.

Hammersmith Odeon 1983
Hammersmith Odeon 1983

Wspomniany powyżej ślad pochodzi z koncertu w Glasgow 1983.09.20. Był to 11 koncert na tej trasie zespołu. Z początkowego etapu trasy, do tego koncertu zachował się jedynie koncert z Bristol 1983.09.12, czyli koncert nr 4. Niestety zapis tego koncertu ma jedynie 13 utworów. Późniejsze zapisy, to Brighton 1983.09.13 [koncert nr 5], oraz Edynburg 1983.09.19 [koncert nr 10]. żaden z zapisów tych koncertów nie jest pełny, na żadnym nie ma Work Hard. Zanim jednak przejdę do dalszych rozważań krótka dygresja.

Nagrania CTA trwały przez 3 miesiące maj / czerwiec / lipiec, zespół zrobił jedynie krótką przerwę na koncert w Shuttorf 1983.05.28. W kwietniu i maju zespół dopiero zaczął ustalać trasę na jesień. Do publicznej wiadomości zostały podane jedynie miasta po miesiącach. Na potrzeby tego wpisu ograniczę się jedynie do kilku przykładów z września -> Belfast, Dublin, Brighton, Southampoton…

Czerwiec przyniósł ogłoszenie trasy koncertowej. Jednak porównując ponownie z finalną trasą mamy różnicę 2 koncertów. Po wyprzedaniu się dwóch koncertów w Londynie, został dodany 3 koncert w tym mieście – 8 października.

Oficjalne rozpoczęcie trasy zaplanowano na koncert w Dublinie 1983.09.09, ale jak to z późniejszej historii zespołu wiemy Panowie lubią dodawać koncerty rozgrzewkowe… Tym mianem został określony koncert w Hitchin 1983.09.07. I tu kolejna dygresja…

Zespół nagrywał płytę do lipca 1983 roku, następnie zaczął promocję nowego singla, a następnie albumu. Na początek sierpnia zostały zaplanowane wakacje. Czwartego sierpnia Dave i Jo wylecieli na Wyspy Kanaryjskie, a powrót zapowiedziano na 18 sierpnia. W tym samym czasie Annie (ówczesna dziewczyna Martina, a za chwilę ex) przestała wspierać Jo w prowadzeniu Information Sheets. Powód podano jako osobisty… czytaj jw.

Ok 20 sierpnia depeche MODE jadą właśnie do Hitchin, gdzie zaczynają próby przed trasą. Stąd decyzja o zagraniu próbnego koncertu, dla garstki fanów właśnie w tym miasteczku. Informacja o tym fakcie zostaje podana w sierpniu na miesiąc przed startem trasy.

Przeskakujemy o kilka miesięcy, trasa trwa w najlepsze. Mamy listopad, na prośbę fanów opublikowana zostaje setlista w listopadowym biuletynie IS. Oto ona:

Everything Counts
Now, This Is Fun
Two Minute Warning
Shame
See You
Get The Balance Right!
Love, In Itself
Pipeline
The Landscape Is Changing
And Then…
Photographic
Told You So
New Life
More Than A Party
The Meaning Of Love
Just Can’t Get Enough
Boys Say Go! / Work Hard

Później ta informacja zostaje powtórzona w grudniowym biuletynie, również z Work Hard na bis, jako zamiennik do Boys Say Go! [47]

Jeżeli ktoś z Was, czytających zastanawia się po co te dygresje, to już wyjaśniam.

1. Uważam, że jeżeli Work Hard zostało zagrane, to był to jeden z pierwszych koncertów na trasie np Hitchin 1983.09.07, lub kolejny.

2. Na prośbę fanów Jo publikuje setlistę, którą mogła dostać od Dave’a lub któregoś z reszty zespołu, lub jakiegoś technicznego. Była to setlista ze spisem wariacji na całą trasę. Być może taki był plan i tylko zostało na planach lub po jednym z pierwszych koncertów zespół zaprzestał grania.

10560453_773351642771766_1499491888392071826_o3. Jo od pewnego momentu przeprasza w biuletynach za opóźnienia, błędy i nieścisłości. Zespół stawał się co raz bardziej znany, co a tym idzie obsługa fanów zajmowała co raz więcej czasu. Jednocześnie z teamu odchodzi Anne. Pojawienie się Work Hard może równie dobrze być błędem ludzkim.

4. Za tym, że jednak ten utwór był zagrany świadczy jeszcze jedna poszlaka. Wspominałem, że ów dźwięk kojarzony z Work Hard pojawia się właśnie po Just Can’t Get Enough [50], czyli tej nocy było właśnie to „lub Work Hard„. Bootleg z koncertu w Glasgow 1983.09.20 niestety nosi ślady cięcia, co w końcówce dobrze słychać. Od ostatniego dźwięku Just Can’t Get Enough [50], do uszu dochodzi wiele niesprecyzowanych dźwięków. W tym domniemane pierwsze uderzenia werbla z Work Hard, po czym następuje szybkie pożegnanie.

Ta trasa posiada jeszcze kilka mało znanych ciekawostek… ale o tym w następnych odcinkach.

P.S. 2011.05.30. Alan Wilder wystawił na aukcję pamiątki z czasów swojej kariery w depeche MODE. Wśród nich znalazły się notatki dot trasy Construction na których można znaleźć informację o Work Hard był granym na tej trasie. Tym samym potwierdził istnienie koncertowej wersji tego utworu. Więcej o tym napisałem w artykule pt. Work Hard jednak to nie Yetti.

Koncert z Barcelony – drugie podejście

Obejrzałem raz i nie mogę pozbyć się wrażenia, że to najlepiej w historii DM zrobiony…. fanowski bootleg – napisał ktoś na forum depeszowskim. Ja tym czasem mam za sobą drugie podejście do tego koncertu, tym razem zmiana sprzętu i formatu ukazały ten koncert od nieco innej strony. Aaaa i trochę dygresji o fuck-upach też będzie.

Odczekałem tydzień i w z góry umówionym miejscu wybrałem się na ponowny ogląd i odsłuch ’Live In Barcelona’. Podstawowa moja impresja, to fakt, że mam lepsze zdanie o tym koncercie, niż po pierwszym razie. Mało razy tak mam, ale tym razem tak jest. Uważam, że koncert zyskał przy bliższym poznaniu. Wszelkie jojczenie, że jest słabo jakoś tak zbladły, nawet tych licznych rozmyć jakoś nie widziałem aż tak wiele. Właściwie to został tylko jeden mankament, który raził baaardzo… to bieda sceny przy dalekich planach. Pisałem o tym w poprzednim tekście, więc nie będę teraz się rozwodził zbytnio. Podobają mi się patenty z fotograficznym eksponowaniem detali. Scena, gdy Martin śpiewa uchwycony, gdzieś przez szczelinę Christianowych garów łapie za serducho. Oczywiście są pewne niedoróbki (o tym później), ale te minusy nie przysłaniają mi plusów – że tak sparafrazuję klasyka.

Co się takiego stało, że napisałem powyższe słowa? Odpowiedź jest prosta. Obejrzałem ten koncert w formacie Blu-ray. DVD do BR ma się jak pięść do nosa. Materiał ostry i pokazuje zespół zupełnie inaczej, niż odchodzący z oporami format DVD. Zaskoczenie jest tym większe, gdy zestawimy rejestracje z Barcelony w tym formacie z zapisami występów w Paryżu i Mediolanie. Wydawać by się mogło, że gradacja w jakości, w przypadku DVD powinna być taka: 1. Barcelona, 2. Mediolan, 3. Paryż. Tym czasem to właśnie Barcelona zalicza ostatnie miejsce na pudle pod względem jakości obrazu. Gdyby za koncert uznać jeszcze 101 i dodać do tego Devotionala z lat 90. to pozycja Barcelony tylko by się obniżała. Zauważę niechcący, że zarówno Paryż, jak i Mediolan były nagrywane w swoim czasie cyfrowo, z myślą po wydaniu ich w HD za czas jakiś przy okazji reedycji tytułów. Zachodzi pytanie, co więc takiego się stało, że się zesrało?

Odpowiedź mogła być tylko jedna, celowa robota. Nie żebym miał na myśli jakiś spisek cyklistów i górali ze wzgórz Synaj. Nie mniej jednak ciężko nie zauważyć, że wszystko co najlepsze pod względem jakości wsadzono na BR, a DVD poszło baaardzo biednie. Dźwięk Doldby Digital (o ile jest to ważne dla kogoś, bo muzyki powinno się słuchać w stereo i nic więcej), a obraz, żenada. 9-letni Paryż to przy tym żyleta.

091107_Mannheim_11Ktoś tam na górze pogłówkował i wykombinował, że jak obniży jakość DVD, to zmusi się ludzi to tego, żeby po załamce nad DVD polecieli do sklepu i wywalili parę klocków na odtwarzacz, po czym szybko zakupili Barcelonę na innym nośniku. Patent jest o tyle perfidny, że żeby mieć wszystko, czyli obraz żyleta i wszelkie bonusy trzeba mieć co najmniej zestaw BR + 1 DVD/2CD inaczej jest ból.

W tym momencie ciśnie się na usta pytanie po jaką cholerę takie zagranie?Częściowo już odpowiedziałem na to powyżej. Ponieważ format BR opornie się przyjmuje na rynku, główną zaporą jest cena i potrzeba wymiany praktycznie całego sprzętu domowego na nowy. Zakup tylko jednego z elementów jest tu tylko zabiegiem połowicznym. Porównano kiedyś czas w jakim upowszechniał się standard DVD i jak szybko wyparł format VHS vs. podobna sytuacja odnośnie DVD i BR. Póki co BR ma spore opóźnienie.

Ludzie nie czują wielkiej potrzeby, że by przechodzić z formatu na format, no więc takimi parszywymi trickami, jak w przypadku omawianej tu Barcelony zniechęca się ludzi do wydawania pieniędzy na DVD.

Jeżeli format BR nie upowszechni się w określonym czasie, to istnieje spore zagrożenie, że nie zrobi tego wcale, ponieważ co raz większa dostępność szybkich łączy sprawia, że ludzie będą rezygnować z fizycznych formatów na rzecz dystrybucji cyfrowej. Są tacy, co zyskają, są tacy co stracą. Rzecz idzie o nasze dusze, a raczej portfele. Wielcy tego świata, jak Steve Jobs sugerują odejście formatu BR, wtóruje mu Microsoft ,ale ja mogę wskazać całkiem sporo powodów dla których warto trzymać nośnik na półce. Ostatnie badania pokazują, że sytuacja jest 50/50. To tyle tytułem dygresji…

Na początku tego tekstu przytoczyłem cytat Yaro_, o tym, że jest to najlepiej wydany bootleg w historii. Bo rzeczywiście to prawda, odnosi się ona do wersji DVD. Po obejrzeniu koncertu w tej wersji, nie trudno było oprzeć się wrażeniu, że domorośli twórcy tzw. multicamów są w stanie pochwalić się lepszymi wynikami.

Rozmawiając z Krzychalem w czasie drogi do Łodzi na zlot jedna z konkluzji była taka, że fani jedyne czym nie dysponują na koncertach to możliwością prowadzenia długich ujęć ponad głowami oglądających. Gdzie kamery przemierzają hale w szerz i wzdłuż. Wszystkie inne efekty zastosowane przy kręceniu tego koncertu zostały żywcem „zerżnięte” z fanowskich produkcji. Stąd mój tytuł poprzedniego posta, że Barcelona to koncert czasów You Tube. Powstaje pytanie, czy tego oczekiwaliśmy po tzw. profesjonalnej rejestracji. Szok przeżywają ci, co oczekiwali, że koncert zostanie zagrany i nagrany w 100% pod wymogi wydania materiału na DVD/BR. Tym czasem nagranie zostało zrealizowane jakby kamery były tu tylko gośćmi, jakby ekipa starała się nie przeszkadzać w oglądaniu koncertu przez przybyłą publikę. Okazuje się, też, że fani wychowani na nagraniach realizowanych przez TV, gdzie kamery stoją przed publicznością i oswojeni z tą estetyką, nagle dowiadują się, że sposób w jaki fani kręcą filmy partyzancko na koncertach został podniesiony do rangi sztuki. Coś, jak w historii, gdzie chłop dowiedział się, że prozą gada, co jest jedną z form sztuki.

090613_Munich_15Taperzy, którzy kręcą koncerty na swoich kamerkach, a potem robią z tego multicamy mają swoje ograniczenia. Głównie w zakresie kręcenia długich ujęć. Jak by z musu muszą ciąć i szatkować obraz, bo inaczej pojawiają się wspominane w poprzednich postach galarety itp sprawy. Reżysera Barcelony nic nie ograniczało, więc postanowił wziąć sprzęt za parę baniek i nakręcić bootleg, z tą różnicą, że nie bawił się w szatkowanie, a jedynie dokumentował maksymalnie długimi ujęciami wydarzenia na scenie. Oczywiście tu i tam przedobrzył, w paru miejscach przegiął z blurem i rozmyciami oraz nie tam, gdzie trzeba uciął ładnie prowadzone ujęcia, ale generalnie jest dobrze. Dzięki temu nagraniu dowiedziałem się wielu interesujących, dla mnie nowych, sposobów na pokazanie zespołu. A to jest bardzo dobrze… jestem co raz mniej zawiedziony tym tytułem.

Na koniec coś o wspomnianych fuck-upach. Oczywiście są. Błędy montażu wymuszone brakiem materiału, albo naiwnością, że nikt tego nie zauważy.

Najszerzej już opisany fragment to znikający szalik na szyi Dave’a w rejestracji Walking In My Shoes [104] z prób w Nowym Jorku. Zaczyna to być już tak legendarny fuck-up, jak wędrujący po klacie i plecach łańcuszek Dave na One Night In Paris.

Druga wpadka montażowa, to scena, gdy Dave wraca na scenę po Home [88]. Podchodzi do Martina, a ten trzyma w ręku gitarę, na której na tej trasie grał Miles Away/The Truth Is [67], tym czasem za chwilę w kolejnym ujęciu widzimy Martina przygotowanym do zagrania Come Back [35] z prostokątną gitarę. Ewidentnie ujęcie wzięte z nie tej nocy, co trzeba.

Koncert z Barcelony – wideo czasów You Tube

Nie wiem, czy jest potrzebny wstęp, ale napiszę w kwestii wyjaśnienia, że nie jest to typowa, klasyczna recenzja, a raczej zapis myśli jakie mnie nachodziły, gdy oglądałem ten koncert.

In Chains

091107_Mannheim_00Właściwie jedyny moment, gdzie w 100% uzasadnione są wszelkie rozmycia, zasłaniające zespół ręce, dalekie plany. Ten moment wypada właśnie na początku koncertu. Tu rozmycia i ręce tworzą idealną kurtynę zasłaniającą zespół. Całe In Chains [102] jest dla mnie idealnie sfilmowane. Publiczność i kamera tworzą idealną kurtynę dla tego utworu.

Wrong

091107_Mannheim_01Całkowicie stracony numer. Obraz ciągnie i spowalnia i tak wolno zagrany numer. Szybszy montaż po 100kroć uratował by ten numer.

Hole To Feed

090612_Frankfurt_03Ludzie wychowani ma współczesnym szybkim montażu, skrótowości, będą zawiedzeni. Ten numer nijak nie jest podobny do tego, co można było zobaczyć na trasie. Zupełnie inne spojrzenie na ten utwór.

Walking In My Shoes
depeche MODE w Łodzi 2010.02.10 (002)
depeche MODE w Łodzi 2010.02.10 (002)

Pierwszy stary numer tej trasy. Patrząc na niego powoli dochodzę do przekonania, że już wiem co boli ten koncert. To scena, jej małość. To nie koncert daje ciała, a scena. w 17:10, kiedy kamera robi najazd na scenę z lewego, dolnego rogu aż prosi się, żeby po bokach sceny stały dodatkowe, boczne ekrany. Przy takim kadrowaniu obrazu, gdzie publika sprawia wrażenie rozlewającej się na boki, tylko jeden środkowy ekran z morzu czerni wygląda biednie.

Dave jest notorycznie kadrowany w planie amerykańskim, chyba po to, żeby nie pokazywać monitorów i promptera.

It’s No Good

091107_Mannheim_10To jest wideo, gdzie obraz nie jest niewolnikiem muzyki. Nie ma montażu pod stopę, czy bas. Tu obraz opowiada własną historię, w którym muzyka jest dopełnieniem, a nie fetyszem wg którego łamie się i dekonstruuje oglądany świat.

Obraz snuje się, leniwie zmienia kąty patrzenia. Tu obraz ma na wszystko czas. Jakby wbrew krótkości, przyziemności, wbrew połamaności współczesnego świata. To jest wideo 50-latków, ludzi którzy już nie muszą się nigdzie śpieszyć, oni już nic nie muszą. Oni już zrobili swoje w historii muzyki. It’s No Good [102] jest najwolniejszym  montażem w całej produkcji.

A Question Of Time

090610_Berlin_06Ujęcia zza sceny są świetne, ale bęcki należą się reżyserowi za ucięcie świateł pełzających po publice. Tu aż się prosiło o przytrzymanie tego efektu dłużej. Te pełzające światła są doskonałym intrem do startu takich numerów jak Never Let Me Down Again [104], A Question Of Time [102] itp. O ile przy innych numerach można mieć pretensje za rozlazłość  w przypadku tych fragmentów koncertu brak pociągnięcia obrazu długim pędzlem białych świateł jest aż nadto widoczny.

Czasami mam wrażenie, że reżyser zobaczył koncert po raz pierwszy dopiero po wstępnym montażu. Zbyt wiele miejsc jest za wcześnie uciętych, a w innych momentach ujęcia prowadzone są tak jakby czas się nie liczył.

Precious

090610_Berlin_07Słuchając tego numeru aż złapałem się za głowę, ale tak to jest, gdy publika jest doklejana do reszty utworu z finezją godną słonia. W momencie, gdy publika dośpiewuje swoje aż nadto słychać, że jest nienaturalnie za głośna w stosunku do reszty utworu. Na tym utworze jest najwięcej, jak dotąd, zbliżeń Dave’a na tym koncercie.

Fly On The Windscreen
Fly On The Windscreen 2009.09.12 Frankfurt
Fly On The Windscreen 2009.09.12 Frankfurt

Na CD niestety słychać to samo, drażniący, wyseparowany wokal Martina. Nie brzmi on, jak dopełnienie wokalu Dave’a, ale jest miejscami w dużej kontrze do niego. Miejscami głos Marta przekrzykuje główny wokal, co znowu brzmi bardzo nienaturalnie w stosunku do reszty muzyki. Po raz kolejny drażni zbyt duże echo tego koncertu. Na CD da się to wyczuć właściwie od Walking In My Shoes [104] do końca koncertu. Znowu wrażenie bycia w hali zostało przedobrzone. Dla mnie jest to taki hangarowy pogłos, który można dodać w ustawieniach wielu tanich wieżyczek, aby sprawić wrażenie pseudo przestrzeni. Nie tędy droga.

Home

090610_Berlin_10Im dłużej oglądam ten koncert, tym bardziej dochodzę do przekonania, że za reżyserkę wziął się kolejny fotograf z silnymi manierami bycia oryginalnym. Każdy fotograf szuka niesztampowego kadru, który pozwoli mu się wyrwać z zalewu małpofotografii. Ten koncert posiada wiele ujęć, które zatrzymane na chwilę stają się świetnymi fotografiami. Kiedy, na chwilę zatrzymamy się na klatce w której Peter Gordeno jest ujęty jedynie od kolan do pasa i widać tylko jego grające ręce na parapecie, a Martin na drugim planie, lekko rozmyty też w 3/4 kamery dyryguje publiką, to mamy interesująco skomponowaną fotografię. Ten koncert pełen jest ujęć postaci na przestrzał przez instrumenty, statywy, pełno zabawy głębia ostrości w fotografii takie kadry były by uznane za co najmniej interesujące. Na filmie nie wygląda już tak dobrze za 30-którymś razem.

Policy Of Truth
depeche MODE w Łodzi 2010.02.10 (002)
depeche MODE w Łodzi 2010.02.10 (002)

Jakby na obronę kręconego obrazu nie można nie wspomnieć o pewnym istotnym fakcie. Mam na myśli ekran. Do filmowania to jest koszmar. Tysiące ledów skutecznie zniszczyły niejednemu fanowi zdjęcie podczas tej trasy. Złapanie ostrości na tle tej konstrukcji w takich warunkach, jak koncert graniczyło wiele razy z cudem. Nie dziwię się, że kamery unikały filmowania na wprost. Dlatego wiele mamy ujęć z boku, z dołu sceny, zza pleców itp. spraw. Policy Of Truth [100] jest książkowym przykładem walki z kamery z ekranem.

I Feel You

091107_Mannheim_12Częste filmowanie z boku i z tyłu sceny sprawia, że kamery nie przeszkadzają w oglądaniu koncertu zgromadzonej publice. Nie ma tu statywów z kamerami filmujących na Dave’a wysokości zasłaniających Dave’a. Nie ma kamerzystów nachalnie biegających po scenie, wałczących o dobre ujęcie. Nagrywając ten koncert pamiętano, że jest to przede wszystkim występ dla tych, co zapłacili i przyszli na koncert. Tu nie rządzi TV pod prawa której cały szoł jest ustawiony. Tu kamera jest gościem filmując z tyłu, z tłumu, jakby ukradkiem.

Behind The Wheel

091107_Mannheim_16Nie ma co się oszukiwać, ani Paryż, ani Milan, ani Frankfurt / Barcelona / Lievin z 1993 nie wyglądały jak zwykłe koncerty. W każdym z nich napakowano ekstra oświetlenie, nagłośnienie itp sprawy. Tym razem koncert z Barcelony mamy nagrany tak, jakby depeche MODE grało tak co noc. To równie dobrze mógłby być zapis każdego innego miasta. Fani dostali koncert z perspektywy ludzi na płycie i ukradkiem chwycone ujęcia gdzie wśród trybun. Często tak, jak fani widzą występy gwiazd na koncertach walcząc między sobą o wycinek widoku na scenę…

Tu należy szukać odpowiedzi dlaczego ten koncert jest, jaki jest. To nie jest koncert dla pikników, oni będą zawiedzeni… i dobrze. To jest koncert skupienia na detalu. To jest koncert, jaki w urywkach wielu może zobaczyć po powrocie z koncertu w swoich telefonach i komputerach na You Tube.

Koncert ery You Tube, koncert z ujęciami, jakich tysiące można zobaczyć na necie – filmowanie przez las rąk (to ci co na płycie stoją). Dalekie plany – takie filmiki kręcą fani stojący gdzieś na dalekich trybunach, kto odwiedził na tej trasie Monachium 2009.06.13, albo Berlin 2009.06.10, ten wie o czym mówię. Sporo nieostrości, znają to wszyscy walczący na tej trasie z ledowym ekranem, słabością optyki swoich idioto-odpornych aparatów. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze galarety na ekranie i szukania sceny przez wyciągniętą i drżącą rękę już z włączonym nagrywaniem. Znamy to wszystko bardzo dobrze. Tu dostaliśmy to wszystko za jednym zamachem tyle, że kręcone sprzętem za miliony baksów. Na siłę starano się ominąć ograniczenia sceny i jednocześnie przekuć je na atuty. Chciano pokazać koncert z pozycji fanów tak, jak oni to oglądają przez wizjery swoich aparatów, kamer i telefonów. Chciano pozwolić zespołowi obronić się na scenie, a nie szprycować koncert botoksem w postaci szybkich i przekombinowanych montaży rodem z poprzedniego DVD. Czy się to udało? Tego jeszcze nie umiem powiedzieć. Wiem jedno do ukochanego Devotionala Barcelonie daleko.

Blog o depeche MODE, ich muzyce, koncertach, subkulturze, a wszystko subiektywnie i po mojemu.

%d bloggers like this: