To już 10 lat jak zespół wystąpił 23 maja 2009 roku na warszawskim stadionie Gwardii. Z perspektywy czasu patrzę na ten koncert z lekkim zażenowaniem. Nie dlatego, że zespół dał ciała, albo fani zawiedli, przede wszystkim z powodu obiektu, na jakim przybyło chłopakom grać podczas letniej części Tour Of The Universe w Polsce.
Mając w pamięci poprzednie koncerty, choćby ten na Stadionie Legii przed remontem, albo nawet w Spodku, koncert na Gwardii wydaje się siermiężny i partyzanacki prawie tak, jak występ depeche MODE na Służewcu w 2001 roku. O późniejszych koncertach z lat 2013-2018 nie wspomnę. Co prawda na afterze w Proximie temat stadionu nie był aż tak żywy, bo fani bardziej skupiali się na setliście. Głównie rozmowy dotyczyły tego, jak zabrzmiały Master & Servant i Strangelove po latach. Zachwyty szły w kierunku Fly On The Windscreen. W rozmowach przewijał się tez zawód, że In Sympathy wyleciało tak wcześnie z setu, niestety już od koncertu w Atenach 2009.05.12 byliśmy ubożsi o ten numer. Całe szczęście, że to była tylko podmiana, a nie skrócenie koncertu o ten numer. Z drugiej strony aranżacja Policy Of Truth na tej trasie nie była najgorsza i mogła się podobać. Tylko gdyby nie ta mało depeszowa wizualizacja z baloniakami… W każdym razie ja cieszyłem się, sącząc drina na afterze, że przede mną latem jeszcze wyjazd na sześć koncertów w dwóch turach w samym czerwcu. Urlop zapowiadał się wyśmienicie 🙂

Nie mniej z perspektywy czasu nie da się nie zauważyć, że obiektowo koncert w Warszawie A.D. 2009 to był spadek formy, szczególnie jeżeli porówna się do tego, w jakich warunkach chłopaki zagrali swój drugi koncert na tej trasie w Polsce — czyli koncert w nowootwartej w 2008 Ergo Arenie w Gdańsku/Sopocie – 12 stycznia 2010. Było zimno, to fakt, ale warunki koncertu przywodziły na myśl najlepsze obiekty z Zachodniej Europy. No i tak akcja w czasie Policy Of Truth, wspólne śpiewanie Master & Servant, w końcu atmosfera w hali. Byłem zachwycony, że mamy w końcu obiekt, którego nie trzeba się wstydzić. Do tego trzeba jeszcze dodać fakt, że chwilę potem, otwarta została klasowa hala w Łodzi. Pamiętam jak dziś, że Serek na afterze w Gdańsku, pociągając kolejnego Jacka z Colą, miał nadzieję, że jeszcze może będzie kolejna część trasy na wiosnę 2010 i że wtedy muszą zagrać w Łodzi. Marzenia łódzkich fanów spełniły się dopiero podczas Delta Machine Tour, kiedy 24 lutego 2014 depeche MODE zadebiutowali w Atlas Arenie cztery lata po otwarciu hali…
Nie, nie pomieszało mi się nic, nie wprowadziłem się w stan zmieniający świadomość. Nic z tych rzeczy. Tak mogłyby wyglądać wspomnienia z koncertów w 2009 i 2010 roku, gdyby nie choroba Dave’a i zmiany w trasie, jakie pociągnęła za sobą. No i gdyby nie było opóźnień w oddaniu do użytku Ergo Areny. Obiekt faktycznie uruchomiono dopiero w maju 2010. Trochę zaskoczeni? Już wyjaśniam wszystko po kolei. Cofnijmy się do 2008 roku…
Październik 2008 roku zespół ogłasza, że ma zamiar wydać płytę – Sounds Of The Universe i ruszyć w trasę. Na konferencji prasowej ogłoszono jedynie trasę stadionową w Europie. Trasa miała liczyć 38 koncertów, z czego faktycznie zespół zagrał 20. Pełną listę koncertów zagranych, odwołanych i przeniesionych znajdziecie na MODEontheROAD.pl. Statystyki wyglądały następująco:
38 koncertów ogłoszonych, w tym:
- 20 zagranych,
- 13 odwołanych,
- 5 przeniesionych na rok 2010,
Koncert w Hamburgu udało się przenieść w ramach letniej trasy 2009 z 2.06 na 01.07. Sam miałem bilety na koncert w Hamburgu, a dodatkowo na dwie noce w Dusseldorfie. O ile bilety na Hamburg sprzedałem, to Dusseldorf postanowiłem zatrzymać ze względu na przeniesienie terminu na 2010. Tych 5 przeniesionych koncertów to:
- Czw., 21.05.2009 Zagrzeb – przeniesione na 14.02.2010
- Sob., 30.05.2009 Londyn – przeniesione na 20.02.2010
- Czw., 04.06.2009 Dusseldorf – przeniesione na 26.02.2010
- Pią., 04.06.2009 Dusseldorf – przeniesione na 27.02.2010
- Czw., 02.06.2009 Bergen – przeniesione na 29.01.2010
Pozostała część trasy w październiku 2008 nie była znana. Tzn. była znana, ale nie była upubliczniona ze względu na braki w finalizacji potwierdzeń wszystkich obiektów przed konferencją. Druga noga po Ameryce Północnej i Południowej została ogłoszona dopiero w lutym 2009. Poniżej chciałbym Wam zaprezentować jak miała wyglądać Tour Of The Universe 2009/2010, gdyby Dave nie zachorował, a wszystkie plany zespołu wypaliłyby.

USA i KANADA
Lip 26 TBA
Lip 28 TBA
Lip 30 TBA
Lip 31 Santa Barbara
Sie 2 LA
Sie 4 LA
Sie 5 LA
Sie 8 San Diego
Sie 9 Las Vegas
Sie 11 Salt Lake
Sie 12 Denver
Sie 14 Dallas
Sie 16 San Antonio
Sie 17 Houston
Sie 19 New Orleans
Sie 21 Tampa
Sie 22 West Palm Beach
Sie 24 Atlanta
Sie 26 Washington DC
Sie 27 Atlantic City
Sie 29 NYC
Sie 30 NYC
Wrz 2 Boston
Wrz 4 Montreal
Wrz 5 Toronto
Wrz 7 Detroit
Wrz 8 Chicago
AMERYKA POŁUDNIOWA
Oct 2 Mexico City
Oct 3 Mexico City
Oct 5 Monterrey
Oct 7 Guadalajara
Oct 10 Colombia
Oct 13 Rio de Janeiro
Oct 15 Sao Paulo
Oct 18 Buenos Aires
Oct 20 Chile
EUROPA
Oct 31 Oberhausen
Nov 1 Oberhausen
Nov 3 Hannover
Nov 5 Nuremberg
Nov 7 Mannheim
Nov 8 Stuttgart
Nov 10 France TBA
Nov 12 Valencia
Nov 14 Lisbon
Nov 16 Madrid
Nov 17 Madrid
Nov 20 Barcelona
Nov 21 Barcelona
Nov 23 Lyon
Nov 25 Bologna
Nov 26 Torino
Nov 28 Erfurt
Nov 30 Rotterdam
Dec 3 Vienna
Dec 4 Graz
Dec 6 Zurich
Dec 7 Zurich
Dec 10 Dublin
Dec 12 Glasgow
Dec 13 Birmingham
Dec 15 London
Dec 16 London
Dec 18 Manchester
Jan 8 Prague
Jan 10 Budapest
Jan 12 Gdansk
Jan 14 Lievin
Jan 16 Strasbourg
Jan 19 Paris
Jan 20 Paris
Jan 22 Antwerp
Jan 24 Horsens
Jan 25 Malmo
Jan 27 Gothenburg
Jan 29 Stockholm
Jan 31 Oslo
Feb 2 Helsinki
Feb 4 St Petersburg
Feb 6 Moscow
Jeżeli chodzi o faktycznie zagrane koncerty w USA i Kanadzie, to oczywiście odsyłam na MODEontheROAD.pl i czem prędzej przeskakuję do Europy z jesieni 2009 i zimy 2010. W stosunku do faktycznej trasy ostał się jedynie jeden koncert w Oberhausen 2009.10.31, zamiast tego fani z Bremy mogli się pobawić 1 listopada. Zamiast jakiegoś koncertu we Francji była Genewa 2009.11.10, a Norymberga z 5 listopada powędrowała na 1 grudnia.

To, co najważniejsze działo się przede wszystkim w styczniu. Początkowo zespół planował wznowić trasę koncertem w Pradze 8 stycznia, potem przeskok do Budapesztu – 10 stycznia, by wylądować w Gdańsku 12 stycznia. Trasa w 2010 miała być krótka. Ledwo miesiąc + 3 noce w lutym z finałem w Moskwie. Tak na marginesie podobny patent zespół zastosował w marcu 2014, kończąc w Rosji. Paradoksalnie, gdyby nie choroba Dave’a prawdopodobnie nie byłoby koncertu w RAH z Alanem. Koncert w Gdańsku nie był możliwy również z innego powodu. Trzeba to jeszcze raz podkreślić, powyższa lista to stan wiedzy na jesień 2008, później życie i tak by zweryfikowało temat. Jak już wspomniałem obiekt ani w 2008, ani w 2009 nie był gotowy. Wobec czego na pewno marzenie fanów z Łodzi ziściłoby się szybciej i 12 stycznia bawilibyśmy się w Atlas Arenie, nie w Ergo Hestii. Choć w takiej kombinacji w 2010 roku byłby tylko jeden koncert w Łodzi, a nie dwa. Można jeszcze długo by wymieniać, czego by nie było — np. 1 koncertu dM w Kijowie… itd.
Was pewnie interesuje skąd te rewelacje i co ja właściwie opisuję. Tak się składa, że zawsze są gdzieś teksty do napisania na później. Takie, które odkłada się na po trasie, albo jak będzie chwila wolnego. Tak też stało się z tą historią. Po raz pierwszy o faktycznych planach depeche MODE na TOTU przeczytałem gdzieś w maju 2016, ale przejęcie 101dM.pl od poprzedniego Admina było istotniejsze, niż ta historia. Potem Global Spirit Tour zrobiła swoje. Ale do brzegu…
Na angielskojezycznym forum Home, jego administrator – PeterToo – opublikował w 2015 rozpiskę trasy, którą podzieliłem się z Wami dziś. Ponieważ kolo ma bardzo bliskie relacje z zespołem i ich manadżmentem, więc uważany jest za wiarygodne źródło informacji. Dlatego uznałem za stosowne, że warto Wam przybliżyć jak faktycznie miała wyglądać trasa w 2009/2010 i co dzięki wypadkom z początku trasy otrzymaliśmy, a co nie. Taka szydera i przwrotność losu…






Porządkując stare notatki znalazłem tę samą informację o zmianie jednej agencji na drugą również na stronach Billboard. Jeden drobiazg przykuł na nowo moją uwagę. Przeszło to bez echa, ale skoro takie tematy są ważnym elementem tego bloga, to po prawie 2 latach też nie można do tego nie wrócić i tak zostawić.
A teraz 154.3 mln USD. Informacja podana jest jako zarobek depeche MODE tylko, że dane podawane z tej i poprzedniej trasy przez Billboard mówią jedynie o przychodzie ze sprzedaży biletów z których dopiero część jest zarobkiem zespołu. A gdzie inne przychody? Jak to wygląda na prawdę możecie zorientować się na przykładzie
Andy często wspomina, że jego ulubionym rytuałem przed koncertem jest długi, relaksujący masaż. Firmą, która zapewnia na trasie chłopakom taki serwis jest zespół Dr Dot. Jest podobno bardzo znaną masażystka, która w swoich rękach nie takie ciała trzymała, że wymienię choćby Debby Harry, Henry Rollins, Lenny Kravitz, Sting, czy najbardziej urobioną z tego towarzystwa Paris Hilton.
Jako, że była to promocja
Bardzo fajnym pomysłem był set B i bardzo podobał mi się pomysł z graniem niektórych numerów ledwie raz lub dwa na trasie. Właśnie o to nam przecież przez lata chodziło, żeby koncerty nie były do siebie podobne, a można to osiągnąć np. limitując liczbę wykonań jakiegoś kawałka. Nie wiem, czy to planowali w każdym razie sprawili tym faktem, że trasa nabierała dodatkowego smaczku i łamała utarte schematy. Dzięki temu set Dave’a przestawał być momentami schematyczny i przewidywalny. Pozostaje tylko żałować, że nie pociągnęli tego pomysłu na regularne koncerty i nie mieszali w sposób bardziej chaotyczny (dla nas) całymi setami. Można by wtedy wydać dwa koncertowe filmy z dwoma setlisatami, albo z dwóch różnych nóg… No dobra teraz to już popłynąłem z tym 😛
W poprzednim wpisie obiecałem odnieść się do odwołania koncertu w Kijowie


Jest to zrzut zrobiony najpewniej w czasie amerykańskiej trasy, ponieważ kawałki 6 i 7 latem w Europie i jesienią w Ameryce były grane w tej właśnie kolejności. Jeszcze na pierwszych koncertach 3 nogi tak były te numery ustawione względem siebie. Od koncertu w
Z datą 18.12.2013 na blogu trasy
Wynikało z niej, że planowana była jeszcze 7 zmiana w setliście w stosunku do poprzedniej nocy i jednocześnie debiut na


Dało się odczuć cięcie kosztów, po przez użycie mniej rozbudowanej poligrafii i tańszych plastików. Ważne jednak, żeby te minusy nie przysłoniły nam plusów, parafrazując pewien film. Może się okazać, że jeszcze zatęsknimy, za tymi wpadkami, gdy okaże się, że LHNów na nowej trasie nie będzie wcale i jedyne co nam pozostanie znowu, to własne rękodzieło.





Ktoś tam na górze pogłówkował i wykombinował, że jak obniży jakość DVD, to zmusi się ludzi to tego, żeby po załamce nad DVD polecieli do sklepu i wywalili parę klocków na odtwarzacz, po czym szybko zakupili Barcelonę na innym nośniku. Patent jest o tyle perfidny, że żeby mieć wszystko, czyli obraz żyleta i wszelkie bonusy trzeba mieć co najmniej zestaw BR + 1 DVD/2CD inaczej jest ból.
Taperzy, którzy kręcą koncerty na swoich kamerkach, a potem robią z tego multicamy mają swoje ograniczenia. Głównie w zakresie kręcenia długich ujęć. Jak by z musu muszą ciąć i szatkować obraz, bo inaczej
Właściwie jedyny moment, gdzie w 100% uzasadnione są wszelkie rozmycia, zasłaniające zespół ręce, dalekie plany. Ten moment wypada właśnie na początku koncertu. Tu rozmycia i ręce tworzą idealną kurtynę zasłaniającą zespół. Całe
Ludzie wychowani ma współczesnym szybkim montażu, skrótowości, będą zawiedzeni. Ten numer nijak nie jest podobny do tego, co można było zobaczyć na trasie. Zupełnie inne spojrzenie na ten utwór.
To jest wideo, gdzie obraz nie jest niewolnikiem muzyki. Nie ma montażu pod stopę, czy bas. Tu obraz opowiada własną historię, w którym muzyka jest dopełnieniem, a nie fetyszem wg którego łamie się i dekonstruuje oglądany świat.
Słuchając tego numeru aż złapałem się za głowę, ale tak to jest, gdy publika jest doklejana do reszty utworu z finezją godną słonia. W momencie, gdy publika dośpiewuje swoje aż nadto słychać, że jest nienaturalnie za głośna w stosunku do reszty utworu. Na tym utworze jest najwięcej, jak dotąd, zbliżeń Dave’a na tym koncercie.
Im dłużej oglądam ten koncert, tym bardziej dochodzę do przekonania, że za reżyserkę wziął się kolejny fotograf z silnymi manierami bycia oryginalnym. Każdy fotograf szuka niesztampowego kadru, który pozwoli mu się wyrwać z zalewu małpofotografii. Ten koncert posiada wiele ujęć, które zatrzymane na chwilę stają się świetnymi fotografiami. Kiedy, na chwilę zatrzymamy się na klatce w której Peter Gordeno jest ujęty jedynie od kolan do pasa i widać tylko jego grające ręce na parapecie, a Martin na drugim planie, lekko rozmyty też w 3/4 kamery dyryguje publiką, to mamy interesująco skomponowaną fotografię. Ten koncert pełen jest ujęć postaci na przestrzał przez instrumenty, statywy, pełno zabawy głębia ostrości w fotografii takie kadry były by uznane za co najmniej interesujące. Na filmie nie wygląda już tak dobrze za 30-którymś razem.
Częste filmowanie z boku i z tyłu sceny sprawia, że kamery nie przeszkadzają w oglądaniu koncertu zgromadzonej publice. Nie ma tu statywów z kamerami filmujących na Dave’a wysokości zasłaniających Dave’a. Nie ma kamerzystów nachalnie biegających po scenie, wałczących o dobre ujęcie. Nagrywając ten koncert pamiętano, że jest to przede wszystkim występ dla tych, co zapłacili i przyszli na koncert. Tu nie rządzi TV pod prawa której cały szoł jest ustawiony. Tu kamera jest gościem filmując z tyłu, z tłumu, jakby ukradkiem.
Nie ma co się oszukiwać, ani Paryż, ani Milan, ani Frankfurt / Barcelona / Lievin z 1993 nie wyglądały jak zwykłe koncerty. W każdym z nich napakowano ekstra oświetlenie, nagłośnienie itp sprawy. Tym razem koncert z Barcelony mamy nagrany tak, jakby depeche MODE grało tak co noc. To równie dobrze mógłby być zapis każdego innego miasta. Fani dostali koncert z perspektywy ludzi na płycie i ukradkiem chwycone ujęcia gdzie wśród trybun. Często tak, jak fani widzą występy gwiazd na koncertach walcząc między sobą o wycinek widoku na scenę…