Archiwa tagu: Setlista

Setlisty Global Spirit Tour cz. 1

Kolejne zestawienie, które uważam za bardzo ciekawe, to spis i analiza wszystkich setlist granych na tej trasie. W tym tekście przeniesiemy się poziom wyżej, z poziomu pojedynczego kawałka na poziom koncertów i setlist.

Od kilku tras koncertowych mit o depeche MODE jako zepołu trzymającego się kurczowo jednego setu nie całkiem trzyma się kupy. Sytuacja nie jest idealna, bo forma i dobór zmian pozostawia wiele do życzenia. Zostawmy jednak utyskiwania na jakość setlist i spójrzmy z lotu ptaka na to, jak zmieniała się setlista przez całą trasę.

Global Spirit Tour nie należała do mocno rozpieszczających pod względem rotacji setlist. Po Delta Machine Tour apetyty były spore, ale po kolei…

W każdym z tych przypadków do zestawienia nie były wliczane koncerty promo oraz występy festiwalowe. Podobnie było w przypadku Global Spirit Tour. Do zestawienia brałem jedynie regularne koncerty na trasie.

Na tym tle Global Spirit Tour może się poszczycić wynikiem 23 oryginalnych setlist. Jak widać grubo poniżej Tour Of The UniverseDelta Machine Tour, tuż przed Touring The Angel.

Jak już powiedziałem, liczę tylko pełne koncerty, dlatego w zestawieniu znalazło się łącznie 115 koncertów, pomijając 15 festiwali i 16 występów promocyjnych dla TV, fanów i innych mediów.

Poniżej rozbicie wszystkich pełnych koncertów na każdej z 6 części trasy.

Leg 1Leg 2Leg 3Leg 4Leg 5Leg 6Global
Spirit Tour
312937792115
Z nóżki na nóżkę.

Intro (Cover Me [Alt Out])
Going Backwards
So Much Love
Barrel Of A Gun (frag. The Message)
A Pain That I’m Used To
Corrupt
In Your Room
World In My Eyes
Cover Me
A Question Of Lust
Home
Poison Heart
Where’s The Revolution
Wrong
Everything Counts
Stripped
Enjoy The Silence
Never Let Me Down Again
Somebody
Walking In My Shoes
Heroes
I Feel You
Personal Jesus

Najczęściej graną setlistą była ta doskonale, nam znana z Warszawy 2017.07.21. Na legu nr 1 wykonano ją 26 razy. Jedynie 5 koncertów posiada indywidualną setlistę:

Jak widzicie, zmiany były raczej kosmetyczne i dotyczyły jedynie kawałków Martina.

2017.06.12 Hannover V1
2017.06.12 Hannover V1

Na kontynencie amerykańskim sprawa wyglądała bardzo podobnie. 25 na 29 koncertów było zagrane z setlistą nr 1. Jedynie 4 koncerty zaszczycone zostały innym setem:

Łącznie daje to 51 wykonań setu nr 1 na dwóch nogach trasy z wszystkich, 60. koncertów. Koncert w Edmonton 2017.10.27 kończy czas świetności setu nr 1. Choć tak naprawdę zabawa setlistowa dopiero teraz się zaczyna.

2017.08.27 Detroit, Global Spirit Tour
2017.08.27 Detroit, Global Spirit Tour

W kolejnym wpisie przeniesiemy się do Europy…

Setlista z perspektywy roku… co się sprawdziło, a co nie.

Powoli wydarzenia sprzed roku zaczynają przechodzić na półkę z historią. Co prawda trasa ma się wciąż w najlepsze, a teraz mamy planowy przestój na konserwację machiny koncertowej i poszczególnych podzespołów.

Rok temu o tej porze ekscytowaliśmy się próbami, sekretnymi koncertami i paroma innymi wydarzeniami zapowiadającymi trasę. Album ukazał się 17 marca, a do oficjalnego startu koncertów było jeszcze sporo czasu. W tamtym okresie najbardziej rozpalał nas skład setu koncertowego, no i nadchodzące koncerty. Pomysłów było wiele, spekulacji też. Po roku wiadomo już coś więcej o tamtym czasie. Z rozmów z członkami ekipy koncertowej, oraz z przecieków wyłania się obraz całkiem ciekawy.

21.04.2017 - Hollywood, SIR
21.04.2017 – Hollywood, SIR

Zespół wybrał dosyć wcześnie set koncertowy i wokół niego robił właściwie tylko próby. Takie numery jak Halo, czy Useless, Precious, It’s No Good zostały z premedytacją zachowane na później. To nie jest nic nadzwyczajnego. Bardzo wiele numerów jest przygotowywanych na trasę, a potem nawet ani razu nie zostaną zagrane. Przykłady z różnych odsłon Devotional Tour, (US Summer Tour) czy też tras późniejszych są całkiem tu zasadne.

Dla mnie na jesienno-zimowej trasie największym, zaskoczeniem była sprawa z Useless. Zespół rzadko robi taką akcję, że najpierw zleca produkcję wizualizacji, a potem numer nie wchodzi do głównego setu. Przeważnie decyzja o produkcji wideo oznacza, że kawałek będzie miał murowaną pozycję na trasie. Oczywiście potem może zniknąć jak np Peace w 2009, czy So Much Love na obecnej trasie, nie mniej przypadek z Useless to jest chyba jedyna sytuacja w historii zespołu, że kawałek z indywidualną wizualizacją pojawia się dopiero w środku trasy.

Tuż przed startem trasy napisałem tekst o potencjalnie wyjściowym secie na trasę opierając się na występach zespołu z 26.04 w Hollywood. Oczywiście próbowałem racjonalizować pewne kwestie takie jak to, że Martin zagra (powinien) coś ze swojego solowego repertuaru na Spirit. Parę spraw się sprawdziło jak to, że Cover Me zmieni swoje miejsce w secie. Ciekawsza jest jednak inna sprawa. Niedawno wypłynęła setlista z prób z 17 kwietnia, czyli długo przed 26.04, na której jakby nie patrzeć jest ostateczna wersja setu, który grali przez cały poprzedni rok w Europie. Jak widać preferowany set był jednym z wariantów, chłopaki skakali to tu to tam, po czym finalnie wracali do poniższego wariantu jako optymalnego. Jak wiemy i ten wariant ewoluował w trakcie trasy.

Setlista z prób - 17.04.2017 Los Angeles
Setlista z prób – 17.04.2017 Los Angeles

Oznacza to tyle, że próby polegały na mieszaniu tego samego we własnym sosie. Dosyć szybko wypadły z setu wspomniane już wyżej kawałki, a zespół skupił się na dopracowaniu tych numerów, wokół których był konsensus.

Tak już ma marginesie fajnie się czyta teksty o setliście sprzed roku. Mimo, że ta trasa należy do tych bardziej statycznych w temacie rotacji setu, to jednak patrząc z perspektywy roku można dostrzec jak wiele się zmieniło w secie koncertowym. Czy na lepsze (gorsze), to już inna kwestia. Aż prosi się zapytać o te próbowane przez Martina numery z Construction Time Again, albo o dodatkowe kawałki z próby I Want You Now, które miały tak nas zaskoczyć. No cóż, do końca trasy zostało jeszcze trochę koncertów, a ognik nadziei się tli…

Koncerty i Setlista Spirit Tour – analiza

Podobnie jak to było 4 lata temu po zobaczeniu dwóch koncertów przygotowałem dla Was moją autorską analizę setu. Miałem okazję już zobaczyć zespół na żywo i ponieważ dostawałem pytania jak się ma ta setlista na żywo, niniejszym śpieszę donieść, że ma się dobrze… ale czekają ją zmiany.

Zacznijmy od ogólnych wrażeń – zespół ambitnie wyznacza sobie ponownie 22-kawałkowy set. To dobrze. Nie mniej, doświadczenie podpowiada, że na koniec tej trasy skończymy z 21 lub 20 kawałkami. Trudno nie odnieść wrażenia, że set stanowi wyzwanie dla zespołu i dla publiki.

Na scenie jest dosyć ciemno. Nie wiem czemu, ale przez sporą część koncertu zespół przebywa w takim mroku, że zastanawiam się, czy czasami gdzieś po drodze nie zgubili jednej ciężarówki ze sprzętem oświetleniowym.

Muzyka jest za cicho, zdecydowanie za cicho. Poza tym zaburzone są proporcje między instrumentami, przy niektórych kawałkach słychać to bardzo wyraźnie.

Intro – a właściwie dwa intra. Zespół zaczyna koncert od kawałka Revolution z repertuaru The Beatles z białego albumu, a potem przechodzi w bliżej nieokreślone dźwięki intra na których pojawiają się doskonale znany motyw nóg z płyty. W miarę narastania napięcia nogi przybliżają się na ekranie. Intro jak intro. Właściwie po pierwszych dźwiękach Going Backwards nikt nie pamięta, że coś wcześniej było.

Going Backwards – otwieracz koncertu. Z jednej strony naturalne, że ten numer otwiera koncert, skoro jest numerem jeden na płycie. Nie mniej w mojej ocenie ustępuje on temu, jak brzmi na albumie. Za wolno się toczy. Fajna wizualka rozświetla scenę i mroki panujące w koło.

Szkoda tylko, że w okresie Promo spalili ten otwieracz grając go na początku setu. Mogli powtórzyć patent z Delta Machine Tour, gdzie otwieraczem na promo był Angel, a dopiero potem Welcome To My World.

Amsterdam 2017.05.07
Amsterdam 2017.05.07

So Much Love – pierwszy szybki numer w secie i przyznam się, że bardzo mi przypadł do gustu. Do tego rewelacyjna wizualizacja zsynchronizowana z kawałkiem. Prosty patent, a jak działa – zespół śpiewający pod płotem, gdzieś na jakimś boisku, a wszystko w czerni i bieli. Szkoda, że większość publiki nie reaguje, nie zna i po prostu stoi. Dla mnie bomba.

Amsterdam 2017.05.07
Amsterdam 2017.05.07

Barrel Of A GunDave bardzo dobrze się bawi przy tym numerze wplatając cytat z hip-hop’owej klasyki lat 80. The Message – Grandmaster Flash & The Furious Five – Don’t push me, ’cause I’m close to the edge I’m trying not to lose my head (niestety). A publika nadal stoi. Poza tym fatalne światło i wykorzystanie ekranu mocno dyskwalifikują ten numer w secie i w tym miejscu. Gdyby to ode mnie zależało wywaliłbym go z setu, albo przesunął w inne miejsce poniżej Gore’a.

A Pain That I’m Used To – numer powinien pozostać tam gdzie był stworzony, czyli pod potrzeby setu do Delta Machine Tour. Drugi raz to samo w tym samym aranżu pachnie odgrzewanym kotletem. W zamyśle miał to być numer, który miał podnieść tempo po wolnym i walcowatym Barrel Of A Gun. Chyba jednak tego zadania nie spełnia, bo publika nadal stoi.

Corrupt – jeden z lepszych numerów z Sounds Of The Universe. Problem polega na tym, że znowu jest zjazd tempem w dół, a chyba spora część publiki postrzega go jako kolejny mało znany numer. W każdym razie ludzie nadal stoją.

In Your Room – Bardzo wielu ostrzyło sobie na ten kawałek zęby, bo podobno w końcu grają wersję albumową. Bogowie! Oto modły zostały wysłuchane! W 2009-2010 narobili ludziom smaka grając intro z albumu, a potem pojechali znowu Zefirem. Tym razem nie było już ściemy i chłopaki pojechali po całości albumem… no prawie. Bo tak naprawdę jest to miks wersji z singla, albumu i JeepRockMix. Im dłużej numer trwa, tym JeepRock przebija się co raz mocniej, by właściwie stać się głównym motywem kawałka. Jeżeli ktoś czeka na to, że zespół przywrócił w 2017 wersję koncertową z 1993, to niech porzuci nadzieje. Patent był następujący – szkielet wersji granej od 1998 roku został obłożony barwami z 1993, Martin porzucił gitarę na rzecz klawiszy, a pomiędzy to włożono charakterystyczne motywy z JeepRockMix. Alan nie zmartwychwstał do tego kawałka. Publika nadal stoi, tym razem jakby w transie posikana ze szczęścia, że ten numer grany jest w wersji bliskiej oryginału.

Wizualka ciekawa, ale zbyt fabularna – dwoje tancerzy w ciasnym pokoju, który na koniec okazuje się brudną halą produkcyjną.

Antwerpia 2017.05.09
Antwerpia 2017.05.09

World In My Eyes – Nowe intro tego numeru podrywa w końcu publikę do lotu. Na dobrą sprawę 8 kawałek w secie jest tak naprawdę faktycznym początkiem koncertu. Dopiero ten numer sprawia, że ludzie ruszają się z krzesełek, a pod sceną robi się goręcej, a nie jak w kinie. Bardzo fajne intro połączone z wersją singlową sprawia, że kawałek hipnotycznie buja i pobudza swoim tempem fanów do reakcji.

Cover Me – Po poprzednim numerze zespół i fani zgodnie idą za ciosem. Ten numer jest we właściwym miejscu w secie. Świetny numer na zejście Dave’a, kończy pierwszą odsłonę głównego setu. Numer rośnie w moim prywatnym rankingu w miarę trwania trasy. Ten utwór robi i to konkretnie koncert. Do tego genialnie klimatyczny film zazębiający się z numerem potęgują wrażenie. Na poprzedniej trasie był duet 2 wizualizacji – tej z Heaven i z Goodbye. Tu takie duo to właśnie wizka do Cover Me i So Much Love. Anton coś ma na punkcie kosmosu i astronautów. Kolejna trasa i kolejny film o astronaucie. Kto wymieni wszystkie wizuale z astronautą?

Home / A Question Of Lust / Somebody – co ja mogę powiedzieć… jak kolega podziękował Martinowi w Antwerpii za koncert w Amsterdamie, to potem dostał od nas zjebę za to, że podziękował za Home, A Question Of Lust i Somebody. Dobrze, że to początek trasy, a Martin lubi zmiany i niestałość. Dzięki temu, że jest nieprzewidywalny w tym co robi, jest szansa na kolejne kawałki. Na The Things You Said nie macie co liczyć.

Poison Heart – numer na płycie jest jednym z moich ulubionych. Uwielbiam go za klimat, tekst, flow i co tam jeszcze. Świetne połączenie elektroniki z amerykańskimi klimatami. Niestety na koncercie rozczarowuje. Obrany z elektroniki brzmi bardzo barowo. Do tego śpiew Dave’a nie do końca mi tu pasuje. Niestety, ale to jest jedno ze słabszych miejsc w secie.

Where’s The Revolutionnie jest to mój faworyt na płycie, do tego nie mój kandydat na singla. Dostrzegałem w nim potencjał koncertowy i nadzieję, że jak zrobią ten numer w tym samym tempie co na płycie na koncert z zakończeniem godnym trasy koncertowej, to być może numer urośnie we mnie. Niestety od początku jak grają go na żywo kawałek zawodzi. Nawet mostek nie działa. Z całego numeru jedynie zakończenie w czasie którego Dave wciąga publikę do klaskania unosi brew zainteresowania. Jeden z większych zawodów tej trasy. Niestety będziemy musieli się z nim męczyć do końca trasy.

Wrong – Po World In My Eyes kolejny killer tej nocy. Kawałek z tym intrem jest mocarny. Tak depeche MODE powinno aranżować numery na koncerty. To powinien być stały kawałek w secie na trasach. Jeżeli wywalą ten numer na tej trasie, tak jak na poprzednich wywalili Fly On The Windscreen, czy Master And Servant, to ja serdecznie podziękuję za kolejne koncerty. Rewelka i klasyka w jednym!!!!

Everything Counts – Żaden numer w czasie koncertu nie wzbudza takiego entuzjazmu, jak ten numer. Przepiękne intro, które trwa i trwa, i trwa, by stopniowo i bardzo powoli wgryzać się w trzon numeru. To zaskoczenie tych, co nie znali przecieków, ani nie widzieli filmików na YT robi. Bardzo robi… Jak ludzie długo na ten numer czekali. 10 lat to stanowczo za długo. Reakcja na ten utwór powinna dać Panom do myślenia w temacie grania bardzo starych numerów.

Stripped / Enjoy The Silence / Never Let Me Down Again – I tu mam mieszane odczucia. Stripped nie jest tak zmasakrowany, jak w 2009, ale też nie brzmi tak, jak w 2006, czy w 2014. Na koncercie publika reaguje na te numery rewelacyjnie. Jest to przedłużenie pracy publiki z dwóch poprzednich utworów.

Niestety choroba, jaka trawi ten zespół od lat tu też się objawia się w pełnej okazałości. Numery obdarte są ze swojej głębi, jaką daje elektronika. Enjoy The Silence i Never Let Me Down Again odtwarzają patenty znane od lat. O ile Stripped grane jest co którąś trasę, to katowanie na każdej trasie od początku istnienia numerów, dwa pozostałe stają się coraz bardziej karykaturą swojej potęgi z przed lat. No i ta wizualizacja do Enjoy The Silence – normalnie „Milczenie Owiec”

Walking In My Shoes – Ten numer na poprzedniej trasie zapoczątkował modę na nowe intra. Spirit Tour przyniosła nowe intro, tylko że poza intrem ten kawałek nic nie wnosi. Dalej jest ta sama choroba, która trawi inne kawałki. Na koncertach które widziałem lub słuchałem do publiki dochodziła tylko perka i wokal, klawisz bardzo mocno schowany w tle, prawie nieistniejący.

Heroes – Jak to ktoś powiedział – 200+ numerów w dyskografii, a Ci się za covery biorą. A tak na poważnie, to numer jest po mojemu za długi i przekombinowany. Ma świetne momenty, ale ma też fragmenty kompletnie skopane. Brzmi jedynie lepiej od Poison Heart, bo jest tam więcej elektroniki. Publika dzieli się na tym numerze na dwie grupy – zaryczaną i szczęśliwą, że depeche MODE składa hołd Davidowi Bowie, oraz tych którzy mają to gdzieś, bo nie znają numeru i nie wiedzą jak się zachować w momencie, gdy stają przed czymś kompletnie nie znanym po raz pierwszy od dawna na koncercie depeche MODE.

I Feel Youpoprzednio już pisałem, że ten numer powinien zejść ze sceny już dawno i zdania nie zmieniłem. Kawałek obdarty z resztek elektroniki, gdzieś na dnie setu… to jest idealny opis tego numeru na tej trasie. Problem polega tylko na tym, że Dave go bardzo lubi i będziemy się męczyć z nim do ostatniej trasy tego zespołu.

Personal Jesus – Po latach stagnacji, jaką dla mnie były dwie bliźniacze wersje z Tour Of The Universe i Delta Machine Tour numer w końcu zyskał nowe oblicze. Świetny zamykacz koncertu może to robić nie ważne gdzie, nie ważne jak, ale robi…

Amsterdam 2017.05.07
Amsterdam 2017.05.07

Tyle o kawałkach jako takich teraz trochę o flow setu. Numery numerami, ale jest parę innych spraw które cieszą i które niepokoją w setliście oraz trasie. O trzech drobiazgach już napisałem.

Zespół składając set postawił w części do Gore’a na numery midtempo. Sprawia to, że publika nie wie jak ma się zachować. Aż do World in My Eyes na podłodze jest flauta przecinana jedynie kilku sekundowymi oklaskami między numerami. Na początku setu po prostu brakuje Walking In My Shoes. Na każdej trasie od początku był ten numer w pierwszej połowie. Były takie trasy na których po odklepaniu 2-3 kawałków dla telewizji, to właśnie ten numer otwierał faktycznie koncert. Ten moment, kiedy Dave unosi statyw do góry i wchodzi klawisz mówił ludziom – „Ok telewizory sobie poszły, wyskakujemy z gajerków i lecimy z koksem! Impreza się zaczyna.”

Numery midtempo, do tego raczej mniej znane i mniej hitowe sprawiają, że do połowy koncertu publika bardziej skupia się na oglądaniu, niż na faktycznej zabawie.

Można wiele powiedzieć złego o oklepanych numerach typu A Question Of Time, It’s No Good, czy Policy Of Truth, to trzeba oddać im sprawiedliwość, że te numery robią koncert. Publika wymęczona na początku koncertu potem z radością czeka na set Gore’a. Tu tego nie ma. Publika nie ma kiedy się zmęczyć i nie ma kiedy zedrzeć gardła. Rozmawiając po koncertach z ludźmi bliżej zespołu słychać, że mają tego świadomość i set być może czekają zmiany. Corrupt jest prawdopodobnie kandydatem do wylotu jeszcze w tej części trasy. Heroes być może spotka ten los po zakończeniu trasy w Ameryce Północnej.

Jeżeli już zespół upiera się przy tym, żeby grać Walking In My Shoes na bis to kawałek ten powinien zamienić się miejscami z Heroes. Najpierw Somebody, potem średnio wolny numer jakim jest Heroes, a potem trzy szybkie numery klasyczne – Walking In My Shoes / I Feel You / Personal Jesus .

Dave dobierając sobie numery w takiej konfiguracji ewidentnie widać, że na swój sposób oszczędza się. Nie dlatego, że nie biega po scenie, ale ze względów wokalnych. Na historycznych koncertach możemy powspominać jego charakterystyczny styl śpiewania i tańczenia ze statywem. Dziś tego praktycznie nie ma. Od pierwszych dźwięków statyw leci na bok, a Dave łamie się co chwila.

To łamanie nie jest bez przyczyny. Gdyby stał przy statywie nie byłby w stanie wyciągać z przepony swojego wokalu i zabrakłoby mu pary. Zginając się sprawia, że może to robić na tym samym poziomie, jak to robił kiedyś śpiewając wyprostowanym przy statywie. Lat nie oszukasz…

W 2013 roku pisałem, że poprzednia trasa oparta była bardzo mocno na niskotonowych barwach

Aranże tej trasy oparte są bardzo mocno na niskotonowych brzmieniach. Linia basowa i dolne środki to pasma istotne dla dobrego odsłuchu line-up depeche MODE na tej trasie. Niestety fanowskie bootlegi mają to do siebie, że najlepiej przenoszą środkowe pasma, więc dopiero bycie na koncercie oddaje prawdziwą jakość dźwięku.

Na tej trasie tego nie ma. Z niezrozumiałych względów nie ma pierdolnięcia basem po kiszkach od początku koncertu i każdego numeru. Dopiero szczęśliwcy, którzy kupili bilety z gołębiami dostają dźwięk jak trzeba. Niestety oni nie widzą praktycznie nic, bo scena od lat jest mała i ledwo widoczna. Dobry obraz na scenę mają Ci, co stoją pod sceną, niestety oni nic ciekawego nie słyszą, bo całe brzmienie z nagłośnienia przelatuje nad ich głowami.

Mam nadzieję, że to poprawią i w dalszej części trasy to minie, bo inaczej po koncercie w Warszawie będą dwie grupy uczestników koncertu i żadna się ze sobą nie dogada.

Trasa dopiero się rozkręca i czekam na zmiany oraz doszlifowanie setu. Poprzednia trasa pokazała, że zespół zmieniał i dostosowywał się, choć nie zawsze po myśli fanów. 12 czerwca jestem na ich koncercie w Hannoverze. Zobaczymy jak się poprawili i czy był to problem setu, czy też techniczny, czy inna publika poradziła sobie z plażą pod sceną.

Nie mniej warto iść na koncerty tak mówi MODE2Joy.pl 😉
Klipy, zdjęcia i Audio: Martini