W marcu nie można było się zająć innym tematem, niż 30 rocznicą Black Celeberation i rocznicą trasy koncertowej, która wystartowała dziś 30. lat temu.
Jako, że specyfiką tego bloga są głównie tematy koncertowe, to wybaczcie, że o samej płycie będzie niewiele. Za recenzję musi wystarczyć stwierdzenie, że Black Celebration, to zajebista płyta, a kto uważa inaczej dostanie ode mnie z haluksa. Za to o trasie będzie po kokardę…
Z tą trasą koncertową jest pewien problem. O ile album studyjny jest dla wielu co najmniej w pierwszej trójce, zespół również najchętniej chciałby swoją dyskografię zaczynać dopiero od tego albumu, do czasu wydania Black Celebration zespół był raczej znany z tego, jak nie dbał o swój wizerunek stając się pośmiewiskiem brytyjskich mediów. Z trasą koncertową jest inaczej. Myślę, że nie za wiele się pomylę, jeżeli powiem, że jest to, obok Construction Tour, najbardziej zapomniana trasa lat 80. w karierze zespołu. W porównaniu do każdej z wcześniejszych i późniejszych tras w tzw powszechnej świadomości fanów ta trasa praktycznie nie istnieje. Przyczyn jest kilka, ale zanim o nich trochę suchych faktów…
Trasa trwała od 29 marca 1986 do 16 sierpnia 1986. Jest to druga/trzecia trasa w historii, która zamknęła się w obrębie jednego roku (Speak & Spell Tour / See You Tour). Zespół rozjeździł się po całym świecie zaliczając trzy kontynenty.
76 koncertów zaplanowanych, z czego nie poszedł tylko 1 w Royan we Francji – 1986.08.11, czyli właściwie na finiszu trasy. Setlista jest jedną z najbardziej zwartych w historii. Przez co setowo trasa praktycznie nie posiada prawie żadnych zwrotów akcji. Najbardziej znany, to wywalenie Here Is The House [2] po koncercie w Brighton 1986.03.31. Powód był prozaiczny. Dave’owi (zespołowi) nie leżał ten numer do grania, więc set się skurczył. Coś jak później doświadczyliśmy w przypadku In Sympathy [2] w 2009. Drugim „zwrotem akcji” był drugi (a zarazem ostatni) koncert na trasie w Kopenhadze 1986.08.16 na którym It Doesn’t Matter Two [74] zastąpione zostało przez Somebody [1]. Kawałek naprędce dorobiony, żeby nie było, że grają drugi raz w tym samym roku i tłuką ten sam set. Początkowo 22 kawałki w secie, a później 21, z czego 18 zaśpiewanych przez Dave’a, a 3 przez Martina i 1 instrumental.
Jest to ostatnia trasa na której zespół występował bez gitary. Jedynie klasyka – 3 parapety i wokal. Jest to również ostatnia trasa na której były zagrane przynajmniej po jednym numerze z każdej z wydanych ówczesne płyt. Później taki fakt miał dopiero miejsce w 2006 roku podczas Touring The Angel, a dokładnie do trzeciego koncertu w Paryżu 2006.02.23.
Setlista koncertowa w pełnej krasie wyglądała następująco:
Christmas Island
Black Celebration
A Question Of Time
Fly On The Windscreen
Shake The Disease
Leave In Silence
It’s Called A Heart
Everything Counts
It Doesn’t Matter Two / Somebody
A Question Of Lust
Here Is The House / –
Blasphemous Rumours
New Dress
Stripped
Something To Do
Master And Servant
Photographic
People Are People
Boys Say Go!
Just Can’t Get Enough
More Than A Party
Co przekładało się na poniższy miks wg albumów:
Black Celebration – 9
The Singles 81>85 – 2
Some Great Reward – 5
Construction Time Again – 2
A Broken Frame – 1
Speak & Spell – 3
Setlista, w porównaniu do poprzedniej trasy przeszła bardzo znaczące przeobrażenie. Z zestawu koncertowego wyleciały na zawsze już następujące utwory: Two Minute Warning / Puppets / If You Want / New Life / Shame / Lie To Me / Told You So / See You / Shout! / Ice Machine – zagrane w większości po raz ostatni w Warszawie 1985.07.30. Jednak najciekawsze są tu dwa powroty po kilku latach niegrania. Mam tu na myśli Boys Say Go! [75] i More Than A Party [75] oba utwory ostatni raz gościły w setliście z trasy Construction Tour, odpowiednio w Madrycie 1984.03.10, a More Than A Party [75] w czasie koncertu w Ludwigshafen 1984.06.02.
Znaczący jest spadek liczby koncertów na rodzimym terytorium, będzie to tendencja bardzo widoczna na kolejnych trasach koncertowych. W drugą stronę – zespół stawał się już zauważalnym fenomenem w USA. Szaleństwo na punkcie depeche MODE stawało się odczuwalne. Początkowo w Nowym Jorku planowany był jeden koncert, góra dwa. Skończyło się na trzech nocach pod rząd, a jeżeli doliczyć do tego jeszcze noc w Wantagh 1986.06.13, to możemy mówić o 4 nocach w Nowym Jorku. Podobnie rzecz się miała w Niemczech, gdzie zespół był również gwiazdą światowego formatu. Szaleństwo było na tyle duże, że Niemiecki Czerwony Krzyż (DRK) odmówił obsługi koncertów z obawy, że nie dadzą rady. Zwieńczeniem sukcesu miało być nawiązanie współpracy z Antonem Corbijnem, który bardzo chciał pracować w USA. depeche MODE umożliwili mu to zatrudniając do współpracy jako fotografa i reżysera. Efektem czego miała być rejestracja 2 nocy w Laguna Hills 1986.07.14-15. Koncert nigdy nie został wydany, jedynie urywki posłużyły do stworzenia wideo promującego A Question Of Time. Obecnie jest to polisa emerytalna na czasy po zakończeniu działalności zespołu.
Oprócz tego istnieją jeszcze 3 inne profesjonalne zapisy z tej trasy. Wiadomo, że BBC rejestrowało drugi koncert w Londonie 1986.04.17, ale też niemieckie stacje nie pozostały dłużne i zostały zarejestrowane koncerty w Stuttgarcie 1986.05.02, oraz w Hamburgu 1986.05.16.
To chyba właściwie tyle, jeżeli chodzi statystyczne podsumowanie trasy z 1986. Trasa bardzo zwarta i jednorodna w swoim przekazie. Pora w takim razie wrócić do myśli, którą porzuciłem na początku rocznicowego wpisu o tej trasie.
To nawet nie jest wina samej trasy, a otoczenia w jakim jej przyszło żyć. W latach 1984-85 zespół zagrał świetną trasę koncertową po świecie. Efektem tego było wydanie w 1985 video zarejestrowanego w Hamburgu 1984.12.14. Nagranie to przez długie lata było wykładnią depechowego koncertu. Znałem nawet takich, którzy cenili ten koncert wyżej, niż późniejsze wydawnictwa (np. 101). Obok koncertowego wideo ukazała się spora dawka nagrań koncertowych – koncert z Liverpool 1984.09.29 na singlu Blasphemous Rumours/Somebody, koncert z Basel 1984.11.30 na singlch Shake The Disease i A Question Of Lust (???!!!).
Z drugiej strony trasa z 1987/88, która sprawiła, że w USA byli właściwie numerem 1. Plus wydarzenie, które sprawiło, że o depeche MODE się mówiło, albo z uznaniem, albo z niedowierzaniem, że to właśnie oni są tym numerem 1. Wystarczy, że temat zakończę wspomnieniem o albumie koncertowym i dokumencie 101. Nagrania z obu tras na długo ukształtowały koncertowy obraz depeche MODE w oczach fanów. Jak się poruszać, jak skakać, jak trzymać mikrofon, jak się ubierać, to wszystko fani znajdowali w obu zapisach koncertów.
Gdzie w tym wszystkim jest Black Celebration Tour? No właśnie nigdzie… Jeżeli mamy pretensje o World Violation Tour, że nic nie wydano, że zmarnowano potencjał trasy na stanie się co najmniej tym, czym w komercyjnej świadomości było/jest ZooTV Tour, to co trzeba by napisać o Black Celebration Tour?
Właściwie z Black Celebration Tour mamy wideo do A Question Of Time i to by było na tyle. Pierwsza duża produkcja z Antonem poszła na półkę w oczekiwaniu na czasy, gdy jedyny występ będzie można zrobić w domu spokojnej starości.
Wtem z tyłu sali rozległ się głos: Ale przecież są na singlu A Question Of Time koncertowe kawałki z Black Celebration Tour!
Zadam w takim razie takie pytanie. Ile razy słyszeliście którykolwiek kawałek koncertowy z tego singla na zlocie. Który z dji puścił Wam koncertową wersję More Than A Party w czasie którejkolwiek imprezy depeche MODE? O Black Celebration, A Question Of Time i Something To Do z koncertów z 1986 roku nie wspomnę (tu przeważnie pojawia się wymówka, bo jest na 101).
No właśnie… problem z tymi nagraniami jest taki, że są po prostu średniej jakości. Puszczenie czegokolwiek innego w towarzystwie z którymś z powyższych nagrań sprawia, że dj szykuje sobie prostą receptę na przewietrzenie parkietu. Jedyna w miarę sensowna wersja, a i tak skopane nagranie.
Pamięć zbiorowa o tej trasie w latach 90. i 00. kończyła się na poszatkowanym bootlegu z Kopenhagi 1986.04.28 – A Matter Of Taste, który w postaci kasetowej rządził przez długie lata, jako jedyny przedstawiciel tej trasy. To właśnie ten bootleg na długie lata ukształtował moją wizję tej trasy. O ile w przypadku płyty była to miłość odwzajemniona, to w przypadku trasy już tak nie było. Człowiek słuchał bootlegów i płyt z innych okresów i łykał praktycznie wszystko. Tym czasem w tej trasie było coś co mnie odstraszało. Coś zimnego, motorycznego… dziś powiedziałbym industrialnego. No właśnie, to co w czasach kiedy kształtowałem swoją wizję świata z/przez/o depeche MODE było wadą i mnie odstraszało, dziś jest największą zaletą tej trasy.
Black Celebration Tour, to najmocniejsza trasa w historii zespołu. Na żadnej trasie depeche MODE nie grało tak industrialnie i z finezją kafara. Największe hity pokroju Photographic, czy People Are People zostały przerobione i zaaranżowane, aby pasowały klimatami do New Dress i Stripped (coś podobnego mieliśmy zaaplikowane w 2009 z Enjoy The Silence na przykład). To wtedy i na kolejnych trasach kręcić się zaczęły wokół dM industrialne/EBM zespoły pokroju Front 242 i Nitzer EBB. Co prawda późniejsze trasy były już bardziej popowe, to jednak trasa z 1986 narobiła swojego zamieszania. Praktycznie cała druga część koncertu od New Dress do końca, to pokaz tego jak depeche MODE mogłoby brzmieć, gdyby poszło w klimaty industrialne, a nie wybrało na producenta kolejnego albumu – Davida Bascombe’a i złagodziło swoje brzmienie, oraz dodało gitarę.
Te czasy już za nami, choć myślę, że niewielu z Was ma w swojej pamięci tę trasę. Jeżeli, jednak, czytasz ten blog, to znaczy, że wyrażasz co najmniej zainteresowanie koncertami depeche MODE wybiegającymi po za Hamburg z 1984, czy z Pasadeny 1988 w latach 80.
Nie mniej decyzje (błędy) popełnione w latach 80. sprawiają, że zarówno Black Celebation Tour, jak i Construction Tour pozostają dwiema najbardziej zapomnianymi trasami w świadomości przeciętnego fana. Dlatego szczerze zachęcam do odsłuchania nagrań koncertowych z singla A Question Of Time, ale tylko jako wprawkę do przesłuchania kilku bootlegów:
- Brighton 1986.03.31
- Birmingham 1986.04.10
- Londyn 1986.04.16/17
- Kopenhaga 1986.04.28
- Stuttgart 1986.06.02
- St. Paul 1986.06.24
A jak za jakiś czas wypłynie Laguna Hills – 1986.07.14-15 w postaci soundboardu, to sugeruję bez wachania się udać, po to nagranie… Na prawdę warto i trzeba. Trochę metalu, stali i uderzeń młota przyda się w morzu słodkości i cieszenia się ciszą od obecnego depeche MODE. Trasa Black Celebration na to zdecydowanie zasługuje.