101 – 25 lat mitów i legend o koncercie

W 2011 roku napisałem tekst opisujący trasę Music For The Masses od strony setlistowo-bootlegowo-koncertowej. Wtedy też przyszło mi na myśl oddzielne zajęcie się 101 koncertem tej trasy i rozprawienie się z mitologią tego koncertu. Jeżeli pamiętacie tekst pt. „12 ciekawostek, których możesz nie wiedzieć o koncercie w Warszawie i Exciter Tour.” z 2011, to będzie to coś w tym stylu.

Dla mnie ten koncert jest właściwie relikwią. Od tego koncertu zaczęła się moja znajomość z depeche MODE. To na tym nagraniu poznałem piękno koncertów depeche MODE i czar winyla. Ten koncert sprawił, że zacząłem wnikać w muzykę, teksty i historię tego zespołu. Jednak im dalej zagłębiałem się w ten zespół i historię 101ego koncertu, tym częściej doznawałem wielu zaskoczeń, nieścisłości i mnogości wersji, jakie krążą o tym wydarzeniu. Dziś będzie właśnie o tym. Fakty, mity i legendy o 101.

101 – w ruchu fanowskim liczba ta urosła do miana mitologicznej. Niektórzy z Was pamiętają pewnie na forum z kreską limit 101 stron, po którym dany topic był obligatoryjnie zamykany. Nagradzanie 15, 66 i 101 fana zlotu, to tylko kolejny przykład. Prawda jest taka, że liczba koncertów była czysto przypadkowa, a jeżeli spojrzy się na odwołane koncerty, to koncert mógł mieć równie dobrze oznaczenie 102, 103 lub 104, bo taką liczbą mogłaby się skończyć ta trasa. Co więcej wystarczy zajrzeć do Tourbooka z 1987, by zobaczyć, że rozpiska koncertów na poszczególnych częściach trasy różni się od tej finalnej.

Sam album 101 też nie miał się tak nazywać. Plany były inne. Album miał mieć tytuł „Live Mode„. Wówczas magia liczby 101 nigdy by nie zaświeciła tak jasno. W końcu jeżeli doceniamy koncert nr 101, to czemu nie 102 – liczba wykonów na Tour Of The Universe, czy 75 – liczba wykonów na Black Celebration Tour, o liczbach 55 i 35 nie wspomnę.

Jedna z wersji tytułu mówi również o tym, że pochodzi on od nazwy międzystanowej, która przebiega obok i ma właśnie numer 101. Ale to myślę, że nadinterpretacja jakiegoś dziennikarza, albo jakiegoś blogera 😛

Frekwencja – To jest najbardziej dyskusyjny element mitologii tego koncertu. Często im bardziej chce się podnieść rangę tego wydarzenia, tym padają co raz wyższe liczby. Spotkałem się nawet ze stwierdzeniem, że 101 to właśnie liczba widzów tego koncertu. W biografiach i artykułach czytałem o publiczności w rozstrzale od 60 do 85 tysięcy. Najczęściej w przekazach fanowskich słyszałem magiczne 75 tys. Po latach również różni członkowie ekipy depeche MODE podają różne wartości. Wystarczy obejrzeć jednak dokument 101, aby dowiedzieć się ilu było fanów na koncercie. Wg ekipy księgowej na koncercie było 65 314, ale jak odliczymy od tego masę vipów to wychodzi 60 452 wg Keslera. Te VIPy nie przyszły tu bez powodu, wszystko przez pewne wydarzenie, ale o tym poniżej. Na razie cytat:

They sold out the Rose Bowl in 1988 even though their album barely cracked the Top 40. The band ended its 'Music for the Masses’ tour by selling out the Pasadena Rose Bowl, which contains more than 60,000 seats. The album made it to only No. 35 on the chart. http://diffuser.fm

Kasa – 1.006.192,50 tyle wynosił przychód zespołu z tego koncertu. tzn bilety + koszulki i inne gadżety. Od tego trzeba odliczyć koszty. Jak kosztował i liczył się mniejszy koncert na trasie w 1988 możecie przeczytać tutaj.

_

Koncert / Festiwal / Urodziny / Spęd na Rose Bowl – potocznie mówi się, że depeche MODE dało koncert na Rose Bowl, aby zwieńczyć tym występem swoją najdłuższą trasę koncertową w historii. Miejsce koncertu było wyborem zespołu, ale zrobiono bardzo wiele, aby najpierw nie przypominało to koncertu, a potem włożono wiele PR, żeby nikt nie pamiętał o tym wysiłku.

Koncert był rodzajem dealu między zespołem, a radiem KROQ. Z punktu widzenia tej stacji, nie był to wcale koncert wieńczący najdłuższą trasę w historii, ale jubel z okazji 10 lat istnienia KROQ, a wszystkie zespoły występowały tak na prawdę na urodzinach tej stacji. W zamian za możliwość urządzenia w czasie tego wydarzenia na Rose Bowl swoich 10. urodzin stacja rozkręciła potężną kampanię promocyjną rozdając masę biletów, dzięki czemu na koncercie była również masa przypadkowych ludzi i VIPów ze strony stacji.

Otwartym pozostaje pytanie na ile frekwencja była wynikiem sukcesu trasy, a na ile wynikiem promocji KROQ, w którym od lat i przez następne lata grano depeche MODE na potęgę. Myślę, że działało tu pewnego rodzaju sprzężenie zwrotne, czego efektem były potem sceny pod Warehouse w 1990.

Z drugiej strony bez wsparcia KROQ taka akcja nie byłaby możliwa i zrobienie takiego koncertu po za Kalifornią również mogłoby skończyć się klapą.

Dave również robił wiele, aby promować ten ostatni występ na trasie, na koniec (prawie) każdego koncertu w USA żegnał się: See You in Pasadena!

Wydarzenie na Rose Bowl było jednocześnie jednodniowym festiwalem z line-up’em: Wire, Thomas Dolby, OMD i… depeche MODE. Wykonawcy występujący przed depeche MODE grali za dnia i w pełnym słońcu, cała konferansjerka była prowadzona przez djów z KROQ.

Żeby była jasność, kompletnie nie umniejszam przez to samego koncertu, wręcz uważam to za zaletę tego zespołu, że nie porwali się na tak duże przedsięwzięcie i nie położyli go od strony organizacyjnej i biznesowej, i jeszcze sprzedali do tego bardzo romantyczną historię, którą wszyscy znamy. Równie dobrze mogło się wydarzyć tak, jak w przypadku U2, którzy w 1983 roku pojechali do Red Rocks, (depeche MODE wystąpiło na Red Rocks po raz pierwszy w 1986.07.01) by udowodnić sobie i światu, że w USA dadzą radę. Zainwestowali oszczędności swojego życia po czym okazało się, że niewiele brakowało, a utopiliby cały kiesz dosłownie i w przenośni.

Po za tym sproszenie na koncert przez KROQ masy VIPów, którzy w normalnych warunkach nigdy by się nie pofatygowali na koncert pewnej niszowej kapeli z jakiegoś Basildon. To oni zobaczyli, że syntezatorowy zespół (a właściwie zespoły, bo OMD, to również syntezatorowa kapela czerpiąca z dorobku Kraftwerk) mogą zapełnić stadiony. Kiedy ta wiadomość została poniesiona na wyspy, to Anglicy przecierali oczy ze zdziwienia i nie potrafili zrozumieć, jak to było możliwe i co takiego się stało.

Przełożyło się to potem na sukces komercyjny i wydawniczy singla Personal Jesus w 1989, który jest do tej pory najlepiej sprzedającym się 12″ singlem w historii Sire Records i całego albumu Violator.

After that film came out, suddenly we were this 'stadium band’, which wasn’t actually true – we’d played one stadium – but the perception really changed. We started to get bigger than I’d ever imagined we’d be. – Dave dla Q, lipiec 2001

Stadion – To był pierwszy występ stadionowy depeche MODE. W pewnym sensie to prawda. Wcześniej zespół występował, jako support przed wielkimi pierwszej połowy lat 80. na stadionach. Jednak na tak dużym stadionie – jako headliner – depeche MODE wystąpiło po raz pierwszy. Faktyczny pierwszy koncert solo ever na stadionie to Budapeszt 1985.07.23.

tumblr_mol6z8v4Mn1rusvu1o1_500Najlepszy koncert na trasie – Kolejna legenda głosi, że był to najlepszy koncert depeche MODE na trasie, dlatego został wydany. No nie zupełnie. Alan w wywiadach opowiada, że wprost przeciwnie. Na tej trasie mieli dużo więcej lepszych koncertów. Ze względu na wielkość koncertu, co było nowością dla zespołu, były pewne problemy techniczne z nagłośnieniem, przebiciami prądu, wodą, która zbierała się na dachu sceny i zalewała sprzęt. A Dave tracił głos z minuty na minutę. Wszystko to musiało sprawić, że zespół pracował potem nad tym koncert w studio przez 4 miesiące masterując, ale również dogrywając brakujące lub źle zarejestrowane partie koncertu. Alan nigdy nie powiedział tego wprost, ale dawał do zrozumienia, że album 101 nie jest w 101% nagraniem live.

Koncerty halowe da się muzycznie lepiej kontrolować, niż stadionowe. Zespół miał tylko jedno podejście, nie było szansy nagrania drugiej nocy, przez co nie było możliwości zdublowania materiału. Druga sprawa, że był to również trudny technicznie koncert ze względu na fakt, iż nie był to samodzielny występ depeche MODE, a występ na urodzinach i całe to zamieszanie, jakie ze sobą takie wydarzenia niosą.

_

People Are People – z tym utworem jest ciekawa historia. Początkowo na tej trasie był grany w wydłużonej wersji. Zbieracze bootlegów określają ja mianem wersji 12″, jednak z powodu rozłażenia się utworu przez środkową wstawkę utwór został skrócony. Ale ja nie o tym…

Kawałek był grany nieprzerwanie przez 3 nogi Music For The Masses Tour, aż do koncertu w Wiedniu 1988.03.13. Od momentu wznowienia trasy na kolejnej nodze utwór ten został zastąpiony przez Master & Servant [101], który przywędrował tu z bisów, na miejsce Master & Servant [101], wskoczyło za to Just Can’t Get Enough [41]. Tak było przez całą Japonię, Kanadę i USA… z wyjątkiem Pasadeny, gdzie numer niespodziewanie powrócił do setu. Master & Servant powędrowało na bis. Dzięki temu była to…

Najdłuższa setlista na trasie – dzięki temu na płytach mamy 20 utworów, a nie 19, jak to było przez resztę trasy. Przez co, przez chwilę gdzieś nawet krążyła plotka, że nie jest to koncert z Pasadeny, a montaż z kilku koncertów i People Are People [67] pochodzi właśnie z jakiegoś innego koncertu na Amerykańskiej trasie. Z resztą ta teoria o posztukowanym (z kilku koncertów) koncercie powraca co jakiś czas, a posztukowany dokument – 101 nie pomaga temu. Jak było nie wiem, za to spotkałem się kiedyś ze stwierdzeniem, że…

Music For The Masses Tour
Music For The Masses Tour

Set z Pasadeny to była setlista całej trasy – Daaawno temu usłyszałem takie stwierdzenie. Nie ma sensu się nad nim rozwodzić. Zapraszam do lektury działu o tej trasie na MODEontheROAD.pl. Myślę, że to wystarczy.

Bootleg z Pasadeny – Po 15 latach od koncertu w Pasadenie wypłynął na światło dzienne jedyny i prawdziwy bootleg z Pasadeny 1988.06.18. Jest to jedynie pierwsza część koncertu. Jak relacjonuje właściciel nagrania kiedy wyszła 101 po prostu skasował kasetę z zapisem koncertu. Bo przecież była już 101 i była lepszej jakości. To takie oczywiste… Jako bonus do bootlegu dołączony jest występ OMD też z tej nocy, oraz zapis występu Nitzer Ebb z 1990 roku z L.A. jako support depeche MODE.

Sam bootleg niestety trochę za bardzo przegadany, ale mimo to można usłyszeć jak Dave śpiewa, a reszta gra i daje to fajne porównanie z tym co zostało stuningowane w studio w postaci 101. Na Blasphemous Rumours [101] słychać jak pada deszcz. Słynna scena i komentarz o tym, jak nad stadionem przeszło oberwanie chmury. Zaczęło się od pierwszych taktów utworu i zakończyło wraz z końcem numeru. …God have sick sence of humor…

Po sieci krążyły niby-bootlegi, które były niczym innym jak zmasakrowaną wersją płyty 101. Okazywało się, że w rzeczywistości jest to przegrana z CD na dyktafonu 101, a potem nagrana jeszcze raz na CD lub do plików. Zabieg ten miał na celu pogorszenie jakości materiału tak, aby stał się wiarygodny dla kolekcjonerów. Jednym słowem nie ma pełnego bootlegu z Pasadeny!

Dokument 101 – podobno pomysł na serię Real World w stacji MTV, dawniej nazywanej Music Television inspirowano się historią grupki dzieciaków wyrwanych ze swojego środowiska, wsadzonych w zupełnie im nowe i obce miejsce – autobus przemierzający Amerykę w pogodni za zespołem – a do tego z pod nos wsadzonymi mikrofonami i kamerami zaglądającymi im nawet do kibli. Podobno…

To chyba tyle mitów, legend i ciekawostek o koncercie, który gdyby nie dokument pozostałby tak samo niezauważony, jak finalne koncerty na poprzedzających ten koncert trasach i wielu po nim.

2 komentarze do “101 – 25 lat mitów i legend o koncercie”

  1. Sam film jest zlepkiem nagrań z różnych koncertów:
    – Arlington 13.05
    – Houston 14.05
    – Philadelphia 27.05
    – Mansfield 07.06
    Scena gdy Fletch podaje dłoń fance a ta mdleje nie pochodzi z Rose Bowl.
    Martin na Stripped raz jest w kapeluszu, raz bez. To samo na początku BC. Nothing to już w ogóle pojawia się i znika.

    Tytułem roboczym (za BONG #3) miały być znane Churchill-owskie słowa wsamplowane w początek BC – „A brief period of rejoicing”

    Kolejna ciekawostka – Maggie Mouzakitis z grupy fanów, była przez 13 lat tour managerem Oasis.

  2. Sorry za wpis po takim czasie ale wiadomo od jakiegoś czasu że deszcz zaczął padać na Sacred a w trakcie Something To Do poszła błyskawica i publika zareagowała co słychać na oficjalnym wydawnictwie. Jeszcze raz pozdrawiam.

Leave a Reply